Trudno cię zapomnieć - ebook
Trudno cię zapomnieć - ebook
Gabriela Knox poznała księcia Angela Diamandisa podczas studiów i zakochała się w nim. Wiedziała jednak, że pochodzą z tak różnych światów, że bliższa znajomość nie ma przyszłości. Dopiero kilka lat później, gdy niespodziewanie spotyka Angela na weselu jego brata, ulega niewygasłej namiętności i spędza z nim cudowną noc. To miało być ostateczne pożegnanie, zwłaszcza że Angel ma się wkrótce ożenić. Po pewnym czasie Gabriela odkrywa, że jest w ciąży. Będzie musiała powiedzieć o tym księciu…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-9141-5 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Kiedy się ożenię? Serio?
Angelino Diamandis przewrócił oczami z sennym rozbawieniem w odpowiedzi na pytanie brata. Nazywany przez przyjaciół Angelem, żartował, że wcale nie jest takim aniołem. Miłościwie panujący książę Temos rozciągnął się na otomanie w niezaprzeczalnie wdzięcznej plątaninie długich nóg i pobłażliwie uśmiechnął się nad filiżanką kawy. Wygląd gwiazdora zrobił z niego ulubieńca paparazzi i dziś szczególnie było widać dlaczego.
Książę Saif z Alharii, ubrany w tradycyjną jedwabną szatę pana młodego, przyglądał się młodszemu przyrodniemu bratu z niezadowoleniem.
– I z czego się śmiejesz? Zapytałem o coś głupiego? Jesteś głową państwa i pewnego dnia, tak jak ja, musisz się ożenić. Angel, żaden z nas nie ma wyboru!
Ostatnie zdanie zostało wypowiedziane bez użalania się nad sobą, przyznał Angel, ubawiony przesadnym poczuciem obowiązku brata i jego fiksacją na punkcie honoru. Saif od urodzenia żył pod kloszem, jak piękny ptak w złotej klatce. Ojciec uwięził go w gęstwinie ograniczeń, które uważał za konieczne, by zapewnić bezpieczeństwo swojemu jedynemu synowi.
Dla porównania, Angel nigdy nie zaznał ani miłości, ani rodzicielskiej opiekuńczości, chociaż nigdy się do tego nie przyznał. Został wychowany przez służbę, edukowany w szkole z internatem. Rodzice… Cóż, właściwie nic o nich nie wiedział, tak rzadko się widywali. Dopiero jako piętnastolatek zrozumiał, jacy naprawdę są. Przyłapanie matki w łóżku z najlepszym przyjacielem ojca było okrutnym doświadczeniem, pożegnaniem ze światem iluzji. Odkrycie brudów ojca obróciło w pył takie wartości jak zaufanie, uczciwość, miłość. Ale dzięki temu nauczył się, że żadne pieniądze, przywileje czy tytuły nie mogą zrekompensować podstawowego braku przyzwoitości i dobrego smaku.
Angel pozostawił jednak swojego brata z niewinnymi złudzeniami co do matki, która porzuciła syna i pierwszego męża, emira Alharii, aby uciec z ojcem Angela. Królowa Nabila i jej drugi mąż, król Achilles, zginęli w katastrofie helikoptera, kiedy Angel miał szesnaście lat. Nie było powodu, by po latach wyjawić Saifowi całą prawdę o matce, której nigdy nie poznał.
– Nie ma wielkiego wyboru, jeśli chodzi o małżeństwo – przyznał Angel ze smutkiem. – Ale w przeciwieństwie do ciebie nie zgodziłbym się na zaaranżowane małżeństwo z nieznaną panną młodą.
– Znasz stan zdrowia mojego ojca…
– Tak, ale myślę też, że w końcu będziesz musiał przestać chodzić przy nim na palcach, by nie powiedzieć – na smyczy.
Saif zesztywniał, gotowy na polemikę.
– Mówisz tak, bo nie miałem odwagi powiedzieć ojcu, że ukryłem cię tutaj, w zapomnianej części pałacu, by zataić twoją obecność w dniu mojego ślubu.
Angel skinął głową.
– Nie jesteśmy niegrzecznymi dziećmi, które muszą się kryć przed rodzicami – mruknął cierpko. – Nasza matka zdradziła twojego ojca, ale z powodu jej zachowania nie należy pozbawiać nas prawa do przyjaźni.
Saif wyglądał na zmartwionego, ale uczciwość nie pozwalała mu zaprzeczyć.
– Z czasem powiem mu, że jesteśmy braćmi nie tylko na papierze!
Zły na siebie, że zaraził swoimi smutkami starszego brata, Angel zmienił temat.
– Nie dam się wplątać w zaaranżowane małżeństwo, sam sobie wybrałem narzeczoną.
– Jesteś zakochany? – Saif obdarował go uśmiechem pełnym zaskoczenia i aprobaty. – Nie sądziłem, że kiedykolwiek weźmiesz pod uwagę taką możliwość.
– I miałeś rację – potwierdził Angel. – Nie jestem zakochany w Cassii, a Cassia nie jest zakochana we mnie. Jest po prostu najbardziej odpowiednią kobietą, jaką znam. Pasuje do roli królowej, choć, szczerze mówiąc, nigdy nie rozmawiałem z nią na ten temat. Tyle tylko, że znam jej zdroworozsądkowe poglądy na małżeństwo. Najmocniej przemawia do niej pozycja społeczna, oczywiście poza nielimitowanym dostępem do mojego konta.
– Cassia! – wykrzyknął skonsternowany Saif, którego wyraźnie zaskoczyło znajome imię. – Ta lodowata blondynka? – Saif przerwał i zaczerwienił się z powodu nietaktownej wypowiedzi. – Wybacz mi… Byłem…
Angel machnął lekceważąco ręką i roześmiał się szczerze.
– Nie przepraszaj. Cassia i góra lodowa, która zatopiła Titanica, mają ze sobą wiele wspólnego – odpowiedział Angel z całą powagą. – Ale właśnie taką małżonkę chciałbym mieć. Nie chcę, by moja przyszła żona była emocjonalnie rozchwiana, zbyt wymagająca, z gruntu niewierna lub niedbająca o pozory. Cassia odpowiada moim potrzebom jako władcy Themos. Naszym jedynym zadaniem będzie spłodzenie spadkobiercy. Sądzę, że poradzimy sobie z tym wymogiem, gdy nadejdzie odpowiedni czas. Co ważne, żadne z nas nie będzie się spieszyć do ołtarza. Mam dopiero dwadzieścia osiem lat, Cassia dwadzieścia pięć. Zgodnie z konstytucją nie mogę zostać koronowany, dopóki nie ożenię się lub nie spłodzę dziedzica.
Saif obrzucił go posępnym spojrzeniem.
– Ten plan się nie sprawdzi, Angel. Jesteś bardziej uczuciowy, niż mógłbyś kiedykolwiek przyznać. Nawet jeśli teraz Cassia wydaje ci się perfekcyjną kandydatką, w pewnym momencie zapragniesz więcej – oświadczył z przekonaniem. – Jestem gotów się założyć.
Angel znów się roześmiał, rozbawiony tak tkliwą wizją przyszłości, i tylko jego szacunek dla brata sprawił, że nie skoczył mu do gardła. Nigdy w życiu nie był zakochany i nie sądził, że jest do tego zdolny. Wierzył, że miłość to jedynie sposób na usprawiedliwienie błędów, przestępstw czy innych brudnych spraw. Matka jest najlepszym przykładem. To ona powiedziała mu, że z miłości do jego ojca opuściła swojego pierwszego męża, ale ani słowem nie wspomniała o Saifie, małym synku, którego porzuciła, ani o tym, że po romansie z księciem Achillesem była już z nim w ciąży.
Angel był dobrym obserwatorem, widział, jak przyjaciele źle się traktują i wykorzystują miłość, by usprawiedliwić oszustwa, kłamstwa i zdradę. Dlatego był realistą. Wiedział dokładnie, jakiego rodzaju żonę dostanie, jeśli poślubi kobietę taką jak Cassia. Ten rodzaj chłodnego dystansu pasowałby mu najlepiej.
– Muszę wrócić na przyjęcie. – Saif westchnął, niezadowolony. – Nawet nie wiesz, jak mi przykro, że nie możesz tam ze mną być.
– Bracie, miałeś rację, że mnie ukrywałeś – powiedział Angel cicho, odstawiając filiżankę. – To był impuls, by tu przylecieć, spontaniczna reakcja, gdy tylko powiedziałeś mi, że się żenisz. Na pewno ktoś by mnie rozpoznał. Dobrze, że mnie powstrzymałeś. Jedna afera mniej.
Brat spojrzał na niego z zakłopotaniem i Angel stłumił poczucie bezradności – nie mógł nic zrobić, by zmienić sytuację. Jako dziecko zrodzone ze skandalicznego drugiego małżeństwa ich matki, nie mógł oczekiwać, że będzie mile widzianym gościem w rodzinnym kręgu zdradzonego emira. Pewnego dnia wszystko się zmieni, gdy matka natura zabierze emira do lepszego świata, ale raczej nie wcześniej.
Angel odrzucił poczucie żalu, które dopadło go, gdy odprowadzał brata do otwartego korytarza na tyłach pokoi, w których został umieszczony. Pałac Alharii był ogromnym budynkiem, wznoszonym przez wiele stuleci i zdolnym do ukrycia armii, gdyby zaszła taka konieczność, pomyślał cierpko, zerkając przez mur na znajdujący się poniżej dziedziniec. Nachylił się i nagle ujrzał burzę rudych włosów na głowie nieznanej mu osoby.
– Kto to? – usłyszał swoje pytanie. – Ta kobieta na dole bawiąca się z dwójką małych dzieci?
– Nie mam pojęcia – przyznał Saif. – Sądząc po tym nienagannie wykrochmalonym fartuszku, to zapewne czyjaś niania. Prawdopodobnie należy do kogoś z naszych gości.
Należy? Jak pies czy walizka? Czy Saif był rzeczywiście tak oderwany od współczesnego świata, jak się wydawało?
Nawet jeśli, to Angel był inny. Jego dzieciństwo położyło kres wyniosłemu królewskiemu dystansowi. Pracujących nie postrzegał jako ludzi niższej kategorii, żyjących tylko po to, by zapewnić mu komfort.
– To były rude włosy. Rude zawsze wpadają w oko – zauważył Angel zgodnie z prawdą, wciąż ze zniecierpliwieniem spoglądając w dół, na dziedziniec.
To nie mogła być ona! Oczywiście, to nie była ona, tak błyskotliwa i inspirująca w Cambridge, gdzie ją poznał. Niemożliwe, żeby teraz, pięć lat później, zatrudniła się jako niania czy służąca. Właściwie dlaczego nie zapomniał jeszcze o tej nieszczęsnej dziewczynie z jej niezależnością, zawziętym charakterem i niebieskimi oczami, głębszymi i bardziej intensywnymi niż legendarne szafiry Diamandisów?
Zacisnął zęby, podirytowany ciężarem uporczywych wspomnień. Czy to dlatego, że uciekła? Czy nadal był taki pusty, prosty, prymitywnie męski i przewidywalny?
– Fakt, rude włosy dają się łatwo zauważyć – potwierdził Saif, szczerze rozbawiony. – Jesteś zatwardziałym kobieciarzem, Angel. Wszystko, co mówią o tobie światowe szmatławce, jest prawdą, ale wiesz co, przynajmniej cieszyłeś się wolnością i mogłeś być sobą.
– Ty też będziesz, pewnego dnia.
Angel poklepał brata po ramieniu. Obaj wiedzieli, że w tym, co mówił, nie było nawet odrobiny prawdy. Jako posłuszny syn, zapewne wierny mąż i przyszły emir kraju bazującego na tradycji, Saif prawdopodobnie nigdy nie będzie mógł robić tego, co chciałby robić, ale nie było sensu przypominać mu o tym.
Na szczęście dla Angela, jego poddani nie oczekiwali od monarchy moralnej doskonałości. Mieszkańcy wyspy Themos na Morzu Śródziemnym byli narodem liberalnym i niezależnym. Themos był krajem maleńkim, ale niesamowicie bogatym, popularnym rajem podatkowym, od pokoleń ukochanym przez milionerów i przedstawicieli wyższych sfer.
Rodzina królewska Diamandis wywodziła się z Grecji i rządziła na Themos od piętnastego wieku. Rodzina Angela utrzymywała się przy władzy dzięki rozsądnym sojuszom z potężniejszymi narodami i chociaż armia Themos była niewielka, ogromne zasoby finansowe państwa zapewniały mu komfortowy spokój i pozycję w świecie.
Angel z drżeniem serca przyglądał się temu, co dało się podejrzeć z góry. Widział błysk ognistych włosów spiętych w długi warkocz pod tkanym kapeluszem przeciwsłonecznym. W słońcu warkocz lśnił jak polerowana miedź, przywołując kolejne, niechciane wspomnienia z przeszłości.
Po rozstaniu z bratem, Angel wrócił do apartamentu, który został oddany do jego dyspozycji. Nie mógł uwolnić się od myśli, że tak naprawdę znalazł się w areszcie domowym i pozostanie w nim, dopóki nie wyleci z Alharii. Cóż… Saif nie chciał, by go widziano i rozpoznano.
Angel nie zdawał sobie sprawy, że swoim przyjazdem narobi bratu tyle problemów. Założył, że ceremonia ślubna będzie wydarzeniem medialnym z udziałem tłumów, a nie kameralnym dla najbliższej rodziny państwa młodych. Przybył na wesele z przekonaniem, że wtopi się w tłum i z łatwością uniknie rozpoznania. Gdy się okazało, że nie może uczestniczyć ani w ceremonii zaślubin, ani w przyjęciu, wściekł się.
Jako dorosły, Angel nie doświadczył wielu rozczarowań, nigdy też nie musiał się ukrywać, zwłaszcza samotnie, w wiktoriańskim otoczeniu, bez komfortu, do którego był przyzwyczajony. Nie był też typem osoby, która mogłaby bezmyślnie leżeć przed telewizorem. Na szczęście wkrótce wróci do siebie.
Sięgnął po telefon, który zaczął wściekle wibrować na stole. Pilot jego prywatnego odrzutowca meldował wykrycie usterki w hydraulice podwozia. Angel skrzywił się, nawet gdy został zapewniony, że zespół mechaników będzie pracował nad tym problemem przez całą noc, starając się jak najszybciej unieść go w powietrze i umożliwić powrót do domu. Zaklął pod nosem i zaczął chodzić wte i wewte po perskim dywanie, zastanawiając się, co mógłby zrobić, by zabić czas…
Gabriela ponownie przejrzała kanały telewizyjne w poszukiwaniu czegoś sensownego. Mimo że posługiwała się językiem gospodarzy, nic nie przykuło jej uwagi. Aby pokonać ponury nastrój, wstała i zaczęła się przeciągać w białej bawełnianej sukience, którą włożyła, gdy słońce zaszło, a jej oficjalny dzień pracy dobiegł końca. Praca to pojęcie umowne, pomyślała, bo prawie nic nie robiła podczas krótkiego pobytu w Alharii.
Po zarejestrowaniu swoich usług w międzynarodowej agencji niań miesiąc wcześniej, przyjmowała tylko krótkoterminowe angaże. Kilka złych doświadczeń sprawiło, że stała się ostrożna, a zamierzała być nawet jeszcze bardziej ostrożna przy wyborze stałego pracodawcy. A teraz? Cóż… Zapewnienie opieki nad dziećmi gości weselnych w królewskim pałacu Alharii brzmiało jak absurdalnie ekscytująca, świetnie płatna i bezpieczna praca. Tylko że w rzeczywistości to nowe doświadczenie, choć bezpieczne, wcale nie okazało się ekscytujące. Wręcz przeciwnie. Zmęczona bezczynnością odliczała godziny do powrotu do domu następnego dnia.
Poza dwójką sześciolatków przez godzinę czy dwie nie miała dzieci, którymi mogłaby się opiekować, ponieważ większość gości albo zostawiła swoje pociechy w domu, albo przywiozła ze sobą własne nianie. Ktoś przeoczył to prawdopodobieństwo, zatrudniając ją. W sumie nic nowego, przyznała w duchu z lekką goryczą. Bycie niechcianą już dawno stało się boleśnie znajomą codziennością.
Rodzice i młodszy brat Gabrieli zginęli w wypadku, gdy miała czternaście lat, a wspomnienie tego dnia wciąż sprawiało, że jej skóra lodowaciała. Ta strata i towarzysząca jej rozpacz przeniosły ją prosto z beztroskiej młodości w przerażającą dorosłość, choć nie była na to przygotowana. Młodsza siostra matki, Janine, z urzędu i bardzo niechętnie została opiekunką Gabrieli i praktycznie wszystkie pieniądze, które zostawili jej rodzice, poszły na opłacenie prestiżowej szkoły z internatem. W ten sposób Janine uwolniła się od kłopotliwego balastu.
Gabriela otrzymała doskonałe wykształcenie kosztem miłości, bezpieczeństwa i emocjonalnej stabilizacji. Już rok po utracie rodziców i brata zdecydowała, że po ukończeniu studiów zostanie nianią z najwyższej półki. Naiwnie zakładała, że życie z rodziną, nawet obcą, złagodzi ból z powodu utraty własnej. Tyle że była zbyt młoda i niedoświadczona, kiedy podjęła tę decyzję. Niestety, praca wyglądała inaczej, niż oczekiwała, i Gabriela zastanawiała się, czy jednak nie zająć się na stałe czymś innym.
Zmiana profesji nie powinna stanowić problemu. Obdarzona nieprzeciętnym talentem, mówiła płynnie sześcioma językami i posiadała praktyczną znajomość kilku innych. Uzyskała także najwyższy stopień naukowy z języków nowożytnych na Uniwersytecie w Cambridge. Niestety, perspektywa szukania nowej pracy nie była zbyt kusząca ze względów finansowych, gdyż zarabiała znacznie więcej jako niania. Ponadto ostatnie doświadczenia podkopały jej pewność siebie i sprawiły, że czuła się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej.
Czy powinna walczyć z tym uczuciem? Zadała sobie to pytanie i wyszła na dziedziniec. Pod dachem paliły się kolorowe latarnie. Wysokie palmy rzucały gigantyczne cienie na terakotową podłogę i fontannę, która doprowadzała wodę do okrągłego stawu. Ciepłe nieruchome powietrze przesycone było zapachem egzotycznych kwiatów, a szum spadającej wody działał kojąco. Nie zachwyciło jej nic w staroświeckim pokoju dziecinnym, w którym spędziła dzień, ani w nielicznych ludziach, których spotkała, ani w jej małej, prostej sypialni, ale dziedziniec był naprawdę pięknym miejscem.
Usiadła na kamiennej ławce, delektując się zapachem i szumem wody. Następnego dnia miała wracać do Londynu i szukać sobie mieszkania. Nie chciała znów egzystować w pokoju gościnnym w domu ciotki. Ona i Janine nigdy nie były ze sobą blisko.
Uniosła głowę i wyprostowała napięte ramiona, by nie ulec nagłemu przypływowi niepokoju. Nie boję się, powtarzała samej sobie. Nikt mnie już nie przestraszy, obiecała sobie, ale strach, że ktoś może spróbować to zrobić, wciąż w niej trwał…
Angel dostrzegł ją z tarasu powyżej, ale siedziała w cieniu drzew i z jego punktu obserwacyjnego widać było tylko kawałek niezmiernie zgrabnych nóg. Świadczący o pewności siebie półuśmiech rozświetlił jego zmysłowe usta. Zszedł po narożnych schodach, by zobaczyć ją w świetle latarni. Metaliczne włosy czarowały cudownym miedzianym blaskiem. Angel zamarł.
Rozpoznał w sobie słabość do rudowłosych ze względu na pewną studentkę, która miała dokładnie takie same włosy. Natychmiast ogarnęło go intensywne poczucie tęsknoty i bliskości. Ale nie, to nie mogła być Gabriela Knox, niemożliwe, myślał. Im dłużej się wpatrywał, tym głośniej biło mu serce. Ta niania, którą widział wcześniej…. To była ona!
Zanurzył się we wspomnieniach w poszukiwaniu zmian, jakie zaszły w wyglądzie Gabrieli przez minione lata. Czy to możliwe, że ta piękna twarz była jeszcze piękniejsza teraz, po latach? Jej włosy wydawały się nieziemskie, a jasna, nieskazitelna cera podkreślała delikatność rysów.
Nie należała do wysokich, w rzeczywistości miała niespełna metr sześćdziesiąt wzrostu, ale to nie przyćmiło jej innych zalet. Przeciętny mężczyzna najpierw zwracał uwagę na włosy i twarz Gabrieli, ale jej bardzo kobieca, zaokrąglona sylwetka wzbudzała tyle samo uwagi. Pięć lat wcześniej te cudowne kształty były przedmiotem jego fantazji.
Wtedy się opamiętał, ponieważ od samego początku sprawiała kłopoty, a Angel nigdy nie gonił za kłopotami w życiu intymnym. Nie podejmował ryzyka, bo nie musiał. Kobiety niezmiennie bardzo chętnie spełniały jego życzenia, wszystkie… tylko nie ona. Jako jedyna stanowczo mu się przeciwstawiała. Jednak jego zdaniem to, o co prosił, wcale nie było nierozsądne. Inne kobiety nie oskarżały go o próbę kontrolowania czy pozbawienia ich wolności.
Angel miał w sobie silną potrzebę zachowania dyskrecji w relacjach z kobietami, które brał za kochanki. Gabriela była zbyt szczera i niezależna, by zgodzić się na jego zasady. Spotkania z kobietami, które chciały przespać się z nim tylko po to, by sprzedać ich historię gazetom, wykształciły w nim czujność i umiejętność rezygnacji z przyjemności. Angel uważał, że powinien reprezentować wyższe standardy, a drukowane rewelacje na temat jego życia seksualnego wręcz go brzydziły.
– Gabriela! – powiedział stanowczo.
Zamarła przerażona, gdy dostrzegła ciemną męską sylwetkę na skraju dziedzińca, ale strach wkrótce zamienił się w niedowierzenie, które przykuło ją do kamiennej ławki. Początkowo nie była w stanie przyznać przed sobą, że to mógł być Angel. Ponowne spotkanie z nim pogrążyło ją w koszmarnym umartwieniu, przenosząc ją myślami do bolesnych wydarzeń sprzed lat.
Przez kilka szalonych tygodni była w nim zakochana, ale wysunął nierozsądne żądania i rozszarpał jej czułe serce na strzępy. Potem nie okazał ani skruchy, ani żalu. Po ogromnej kłótni, w czasie której fruwały książki i talerze, wszystko nagle się skończyło, a jedynym pocieszeniem dla jej dumy było to, że rzuciła go i odmówiła wysłuchania tłumaczeń. Z pewnością nie rozstali się jak przyjaciele, delikatnie mówiąc. Była wdzięczna losowi, gdy zaraz potem skończył studia i wrócił do domu na Themos. Dzięki temu nie musiała się z nim więcej widywać.
– Angel… – powiedziała cicho, niepewnym głosem.
Był bardzo wysoki, chyba wyższy niż kiedyś, zapewne blisko metra dziewięćdziesiąt, atletycznie umięśniony, z szerokimi ramionami, silną klatką piersiową, wąską talią i długimi, mocnymi nogami. W ciemnym, znakomicie skrojonym garniturze od znanego projektanta prezentował się doskonale, elegancki, jak zawsze. Emanował wyrafinowaniem i pewnością siebie, cechami wyrosłymi z królewskiego rodowodu i niezmierzonego bogactwa. Zresztą, nawet niedbale ubrany, w dżinsy i tanią koszulkę, i tak przykuwał wzrok.
Gdy podszedł bliżej, gracja w jego ruchach sprawiła, że przyglądała mu się bardziej intensywnie, niż chciała. Przecież nienawidziła go, przypomniała sobie nagle. Dlaczego więc patrzyła na niego jak królik zahipnotyzowany reflektorami? Oczywiście, po pięciu długich latach nie powinna nadal okazywać mu niechęci, by nie powiedzieć – wrogości… Konsternacja sprawiła, że gwałtownie poczerwieniała. Uspokój się, bądź chłodna, ale grzeczna – przekonywała samą siebie, zdesperowana.
Podszedł jeszcze bliżej i światła na skraju ścieżki sprawiły, że oniemiała na widok nieskazitelnie doskonałej oliwkowej skóry kontrastującej z czarnymi jak węgiel oczami. Potem zawiesiła wzrok na misternie wyrzeźbionych zmysłowych ustach. Wciąż był piękny, ale w sposób, którego pewnie wcześniej nie dostrzegała. Znała młodzieńca, który stał się mężczyzną, i tak samo jak kiedyś zapierał dech w piersiach.
Gdy zobaczyła go po raz pierwszy, nie była w stanie oderwać od niego wzroku. Z wrażenia potknęła się o własne stopy i spadła ze schodka, rozbijając sobie kolana. Krew sączyła się z otwartych ran, a ona walczyła z nieposłusznymi łzami, które tylko wypełniły ją jeszcze większym wstydem. Ani jej, ani nikomu innemu nie przyszłoby do głowy to, co stało się później. Angel przebiegł przez dziedziniec, wziął ją w ramiona i zaprosił na kawę, jakby taka troska ze strony nieznajomego była najnormalniejszą rzeczą na świecie.
– Domyślam się, że jesteś jednym z gości weselnych – powiedziała, wygrzebując się spod lawiny wspomnień.
Była bardzo zadowolona ze spokoju w głosie. Istniała szansa, że dał się nabrać i uwierzył, że jego nagłe pojawienie się wcale jej nie przerażało.
– Można by tak powiedzieć. – Angel wzruszył ramionami, w sposób typowy dla arystokratów, z godnością i lekceważeniem. – A ty? Co robisz w pałacu Alharii?
– Byłoby cudownie porozmawiać chwilkę, chętnie posłuchałabym, co u ciebie – wyrecytowała z uśmiechem umiejętnie przyklejonym do warg i pospiesznie wstała. – Niestety, jestem zmęczona i właśnie miałam wrócić do swojego pokoju.
– Nie możesz być wciąż na mnie zła!
Angel wprawił ją w zdumienie. Zesztywniała, próbując ukryć zakłopotanie, które rumieńcami wykwitło jej na policzkach.
– Wcale nie jestem….
– W takim razie pozwól zaprosić się na drinka.
– Nie sądzę, żeby to było właściwe.
– Nie zachowuj się jak własna ciotka przyzwoitka. Spotkaliśmy się po latach, to niesamowity zbieg okoliczności, dlaczego nie mielibyśmy porozmawiać? Tylko porozmawiać, żeby było jasne…
Gabriela zacisnęła zęby w odpowiedzi na zgryźliwą ripostę. Angel, największy playboy Europy, żywa legenda, niezmordowany kobieciarz. Miała swoją dumę, oczywiście, że miała, tym bardziej nie chciała, żeby podejrzewał, że wciąż rozpamiętywała to, co wydarzyło się między nimi, kiedy chodzili do szkoły…
Na miłość boską, to dziecinada, skarciła się, desperacko próbując przejąć kontrolę nad ich rozmową. Przecież nie było nawet tak, że łączył ich jakiś rzeczywisty związek. Zaliczyli kilka randek i wszystko się skończyło, zanim na dobre się zaczęło.
– Właściwie, dlaczego nie – zgodziła się, nie patrząc na niego.
Znów była na siebie zła, bo zbyt późno przypomniała sobie, z kim miała do czynienia. Książę. Królewski syn. Wtedy, przed laty, przy obcych trzeba było dodawać „Wasza Wysokość”, zwracając się do niego. Dopiero kiedy pewnego dnia zostali sami, poprosił, żeby nazywała go Angel i na zawsze zapomniała, kim naprawdę był.
Zapomniała, bo musiała zapomnieć. Jak inaczej zwyczajna dziewczyna mogła zaprzyjaźnić się z księciem? Związek niemożliwy? Bardzo bogaty młody arystokrata i ona, ledwo wiążąca koniec z końcem, wyrafinowany seksualnie samiec i niewinna dziewica… Zapomniała, kim jest, zamknęła oczy na rzeczywistość, tak bardzo pragnęła z nim być. Nie była jednak wystarczająco zdesperowana, by na jego prośbę zrzec się swoich praw! Kiedy odmówiła, użyła słowa „nie”, od razu udał się w poszukiwaniu bardziej uległej kobiety, chętnej zrobić wszystko, by pojawiać się u jego boku, nawet na czas krótkiego romansu. Zwłaszcza że zwykle zainteresowanie Angela kobietami trwało mniej więcej tak długo, jak życie płatka śniegu latem.
Uciszając burzliwe wspomnienia, walcząc o odzyskanie spokoju, Gabriela pokonywała kolejne schody, podążając za nim.
– Dokąd mnie zabierasz? – zapytała.
– Mój apartament jest piętro wyżej.
Apartament, cóż, tego można było się spodziewać, biorąc pod uwagę jego status w porównaniu z jej własnym.
– Dziwię się, że jesteśmy w tym samym skrzydle – wyznała. – Wydaje się, że to mniej popularna część pałacu. Rozumiem, że mnie tu umieszczono, dzieci potrafią być hałaśliwe, ale ty?
– Zaproszono mnie w ostatniej chwili, na dodatek się spóźniłem…
Kłamał. Gabriela nie wiedziała, dlaczego kłamie przy okazji czegoś tak nieistotnego, ale pięć lat wcześniej zorientowała się, że Angel wypowiadał się wyjątkowo płynnie i swobodnie, kiedy nie mówił całej prawdy, kiedy naginał ją na czyjąś korzyść, z własną włącznie. Był logiczny, przebiegły, manipulował innymi, a jednak jego wady w niewytłumaczalny sposób fascynowały ją o wiele bardziej, niż by tego chciała.
Próbował ją osaczać, zaimponować bogactwem, a ona obserwowała go, mimowolnie zaintrygowana jego makiawelicznym intelektem, gdy szukał jej słabości, by wykorzystać je przeciwko niej.
– Co dzieci mają wspólnego z twoją obecnością w Alharii? – zapytał, otwierając drzwi, które na szczęście nie prowadziły do sypialni, jak się obawiała, ale do przestronnego salonu.
– Pracuję jako niania. Tym razem to bardzo krótki kontrakt.
– Zaskakujesz mnie.
– Świetnie mi płacą i przy okazji poznaję świat. Dwa w jednym – powiedziała lekko, zdecydowana nie ujawniać niczego prywatnego. – Gdzie są twoi ochroniarze? Myślałam, że nigdy bez nich nie podróżujesz.
– Nie potrzebuję ochroniarzy w pałacu tak dobrze strzeżonym jak ten.
Nie mógł jej powiedzieć, że zostawił ich w pobliskim hotelu, taka świta niepotrzebnie zwróciłaby na niego większą uwagę.
– Czego się napijesz?
– Sądziłam, że alkohol jest tu zabroniony.
– Nie, nie jest. Emir tego nie pochwala, ale nie ogranicza swoich gości. Mamy tu na przykład wyborne chłodzone wina.
Mówił, przyglądając się jej z uznaniem, wiedząc, że dostałby w twarz, gdyby wiedziała, jak go podniecało, że jej cienka bawełniana sukienka była przezroczysta pod światło, a ona nie miała na sobie biustonosza. Widział wszystko, od koloru jej majtek po małe, ale pełne piersi z wydatnymi różowymi sutkami. Bardzo podobał mu się ten widok. Tak bardzo, że spodnie nagle zrobiły się za ciasne. Pozostało mu szydzić z samego siebie, że tak łatwo go podnieciła. Doprawdy żenujące.
– Może być różowe albo białe wino – odpowiedziała.
Usiadła na pokrytej atłasem, pozłacanej sofie, która nie sprzyjała relaksowi, i przyjęła pozę, dzięki której mogła wyglądać na opanowaną i niezainteresowaną jednocześnie.
Chcąc uniknąć pułapek wynikających ze zbyt osobistej rozmowy z Gabrielą, Angel cofnął się pamięcią o kilka lat.
– Co słychać u twoich najlepszych przyjaciółek, blond bliźniaczek?
Tym pytaniem strzelił w dziesiątkę. Było cudownie niekontrowersyjne, bo uśmiechnęła się szeroko. Kobiety, które znał, odpowiadały zwięźle lub wcale, gdy pytał o inną, przekonane, że tylko one powinny skupiać na sobie jego uwagę. Gabriela taka nie była.
– Liz i Laurie? – zapytała. – Obie są nauczycielkami w szczęśliwych związkach małżeńskich.
– Naprawdę? – zapytał ze zdumieniem. – Są w twoim wieku!
– Liz urodziła już pierwsze dziecko – dokończyła spokojnie. – To chłopiec. Jest uroczy.
Angel skrzywił się, jakby rozmowa o dzieciach była zbyt niemęska.
– Zawsze lubiłaś dzieci, Gaby, więc chyba nie powinienem się dziwić, że zdecydowałeś się z nimi pracować, ale świat oferuje o wiele więcej.
– Wino, mężczyźni i dyskoteki nie są tak naprawdę w moim stylu – powiedziała, bezskutecznie starając się w niego nie wpatrywać.
Czuła się trochę tak, jakby Angel pochłonął cały tlen w obrębie pałacu. Nadal miała problem z przyznaniem, że mężczyzna może być tak niesamowicie przystojny, nie będąc przy tym nadmiernie próżnym. Przypomniała sobie próby, jakie inne kobiety podejmowały, by przyciągnąć jego uwagę. Nigdy nie była jedną z nich.
Angel uśmiechnął się, odkorkowując butelkę wina.
– Zastanawiałem się, ile czasu zajmie ci zrobienie pierwszej obraźliwej uwagi na temat mojej reputacji.
– Odczytałeś w mojej odpowiedzi coś, co nie było zamierzone – broniła się, znów beznadziejnie zaczerwieniona.
Angel uśmiechnął się, ubawiony.
– Jesteś pełna uprzedzeń, których nie dostrzegasz. Zamiast po prostu przyznać, że jest między nami jakaś chemia, szukasz wymówki, by oddalić się ode mnie. Zawsze tak było. Nigdy nie dałaś mi prawdziwej szansy.
Rozwścieczona tak surowym osądem, Gabriela zerwała się na równe nogi.
– Ja…
– Tak, wiem, to też już znam. Teraz będziesz na mnie głośno krzyczeć i rzucać różnymi przedmiotami, by się upewnić, że nie usłyszysz niczego, czego nie chcesz usłyszeć.
Gabriela poczuła, że za chwilę eksploduje. Zacisnęła pięści. Angel spojrzał na nią, jego oczy płonęły jak pochodnie, wzrokiem rzucał jej wyzwanie, lecz ona usiadła gwałtownie, całą sobą odmawiając spełnienia jego zachcianek.
– Możliwe, że trochę dorosłam – odburknęła.
Walczyła o odzyskanie panowania nad sobą. Żaden inny mężczyzna nigdy nie doprowadził jej do takiej wściekłości. W tej dziedzinie faktycznie wyróżniał się szczególnym talentem. Byli jak olej i woda, jak wysuszone siano i płonąca zapałka….
– Udowodnij to – poprosił Angel, starając się nie wpatrywać w jej falujące piersi pod cienką bawełną. – Delektuj się winem. I mów do mnie.