-
promocja
-
W empik go
TrumPolacy. Kto w Polsce czeka na drugą amerykańską rewolucję - ebook
TrumPolacy. Kto w Polsce czeka na drugą amerykańską rewolucję - ebook
Postać Donalda Trumpa przywołuje po stronie lewicowo-liberalnego mainstreamu szereg negatywnych skojarzeń. Mówi się, że Trump jest seksistą, który molestuje kobiety, rasistą i ksenofobem, a przynajmniej gra takimi kartami w celach politycznych, więc właściwie na jedno wychodzi. Trump jest również narcyzem, opętanym obsesją na punkcie swojego wizerunku oraz lojalności.
Co więcej Trump to patologiczny kłamca, który w dyscyplinie mijania się z prawdą bije wszelkie rekordy. Zespół fact-checkingowy „Washington Post” tylko do końca kadencji Trumpa w styczniu 2021 roku naliczył ponad 30 tysięcy (tak, tysięcy!) jego kłamstw.
Mimo to w Polsce funkcjonuje wiele środowisk, które albo patrzą na to zupełnie inaczej, albo to ignorują, albo też świadomie popierają w imię realizacji swoich geopolitycznych idei, toczenia wojny z globalnym lewactwem czy choćby w celu przekucia popularności Donalda Trumpa na kapitał polityczny na polskim podwórku.
Dlaczego tak wielu ludzi w Polsce – polityków, pracowników mediów i NGO-sów – opowiada się po stronie człowieka, który jest tak dla Polski tak niebezpieczny. Co nimi kieruje? Czy nie dostrzegają zagrożenia? A może je bagatelizują? Czy są gotowi zaryzykować w imię… no właśnie, czego?
| Kategoria: | Literatura faktu |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-91-8076-395-0 |
| Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WSTĘP
CZĘŚĆ I. PRAWDZIWE ZAGROŻENIE
NATO i Ukraina
Towarzysz Trump
Project 2025
QAntydemokracja
CZĘŚĆ II. TRUMPOLACY
Tygodnik „Do Rzeczy”
CPAC
Warsaw Enterprise Institute
Institute of World Politics
Konfederacja
Ordo Iuris
Rafał Woś
Zjednoczona prawica
Od obojętności do miłości
Zawsze wierni
Niebezpieczna dziecinada
CZĘŚĆ III. DLACZEGO?
PRZYPISY
BIBLIOGRAFIAWSTĘP
Postać Donalda Trumpa przywołuje po stronie lewicowo-liberalnego mainstreamu szereg jednoznacznie negatywnych skojarzeń na płaszczyźnie obyczajowej i w kwestii praw człowieka. Mówi się, że Trump jest seksistą, który molestuje kobiety i wypowiada się o nich w sposób uwłaczający ich godności. Trump to także rasista i ksenofob, a przynajmniej gra takimi kartami w celach politycznych, więc właściwie na jedno wychodzi. Trump jest wreszcie narcyzem, opętanym obsesją na punkcie swojego wizerunku oraz lojalności.
Wszystko to razem wzięte daje nam dość zasobny arsenał argumentów, nazwijmy to: prawnoczłowieczych, przemawiających przeciwko Trumpowi. W końcu – należałoby powiedzieć – tak ważne stanowisko powinno być obsadzane przez ludzi moralnych, zdolnych do rzeczy wielkich, mężów stanu, a nie zionących nienawiścią narcyzów. To prawda. Niestety, po drugim wyborczym zwycięstwie Trumpa wiele wskazuje na to, że wspomniane argumenty nie przekonają już nikogo, kogo nie przekonały do tej pory. Co więcej, sądzimy, że zarzuty te tak bardzo spowszedniały, że dziś znaczą mniej niż w 2016 roku. Elektorat Trumpa, niekiedy przypominający sektę, jest na nie całkowicie odporny. Ba!, uważa je wręcz za potwierdzenie, że właśnie ich kandydat jest najlepszy.
Poza tym Trump to patologiczny kłamca, który w dyscyplinie mijania się z prawdą bije wszelkie rekordy. Zespół fact-checkingowy „Washington Post” tylko do końca pierwszej kadencji Trumpa w styczniu 2021 roku naliczył ponad 30 tysięcy (tak, tysięcy!) jego kłamstw ¹. Z kolei według licznika PolitiFact aż 89% wypowiedzi Trumpa to półprawdy lub kłamstwa, a prawie co piątą należałoby zaliczyć do kategorii „nie tylko fałszywa, ale i absurdalna”²,³. Zatem, można by argumentować, czy rozsądnie byłoby powierzyć tak ważny urząd komuś, kto tak notorycznie kłamie?
A nawet jeśli nie kłamie, to wygaduje bzdury, bo po prostu jest ignorantem, który dysponuje bardzo ograniczoną wiedzą o świecie. Jak zresztą miałoby być inaczej, skoro wedle badania statystycznego Trump ma zasób słownictwa na poziomie ucznia czwartej lub piątej klasy szkoły podstawowej i w porównaniu z innymi prezydentami od prawie stu lat wypada najgorzej⁴ . O nienachalnych zdolnościach intelektualnych Trumpa może świadczyć także niemal dowolne jego przemówienie, w którym w ciągu minuty potrafi kilkukrotnie zmienić temat, ani razu nie kończąc myśli.
Argumenty tego rodzaju można mnożyć. Problem polega jednak na tym, że one chyba niespecjalnie kogokolwiek już obchodzą. W styczniu 2017 roku Trump i jego ludzie publicznie kłamali na temat liczby osób uczestniczących w inauguracji jego prezydentury. Gdy im to wytknięto, doradczyni polityka Kellyanne Conway wyjaśniła, że sztab podaje „alternatywne fakty”⁵ . Spotkało się to wtedy z ogólnym rozbawieniem. Dziś, osiem lat później, możemy spokojnie stwierdzić, że Trump nie tylko powszechnie używa alternatywnych faktów jako broni, ale że wręcz stworzył z nich równoległą rzeczywistość, w której nie istnieje coś takiego jak prawda obiektywna. Bo choćby pisano, że biała ściana jest biała, to dopóki pisze tak „New York Times”, dopóty Trump będzie ogłaszał, że to tylko liberalna agenda, a ściana może mieć dowolny kolor, zależnie od tego, co uzna odbiorca.
Nasuwa się więc naturalnie wniosek, że ktoś taki nie powinien kierować najpotężniejszym państwem na świecie. Sama myśl, że kontrolę nad amerykańską gospodarką, polityką i armią (w tym nad potencjałem nuklearnym) może sprawować człowiek, który odrzuca rzeczywistość i celowo wprowadza społeczeństwo w stan informacyjnego zagubienia i emocjonalnego rozedrgania, jest dla wielu przerażająca. Niestety, w 2025 roku można jedynie stwierdzić, że – tak jak argumenty emocjonalne – na wyborcach Trumpa nie robi to już żadnego wrażenia. I najwidoczniej nie uniemożliwia mu reelekcji.
O intelektualnych zdolnościach Donalda Trumpa, jego zasobie słownictwa, a także o cechach charakteru, takich jak narcyzm, obsesja na punkcie lojalności, rasizm czy homofobia, napisano już bardzo wiele. I nie wydaje nam się, by dziś dało się na ten temat cokolwiek dodać.
Istnieje jednak jeszcze jedna płaszczyzna, na której Trump jawi się jako fundamentalne zagrożenie dla naszej części świata. Chodzi o jego poglądy dotyczące demokracji, funkcjonowania NATO i Unii Europejskiej, istoty sojuszu USA z innymi państwami zachodnimi (i nie tylko), polityki wobec Rosji i Chin, a także potencjalnego oddania Europy Wschodniej w rosyjską strefę wpływów. Uważamy, że to właśnie jest prawdziwe zagrożenie, które wiąże się z reelekcją Trumpa. Zagrożenie to w znacznie większym stopniu niż Amerykanów dotyczy nas, Polaków. A szerzej: wszystkich mieszkańców Europy Środkowej i Wschodniej.
I choć to nie my wybraliśmy 47. amerykańskiego prezydenta, to jako obywatele państwa uzależnionego od amerykańskiego parasola militarnego mamy prawo być świadomi zagrożenia, które stanowi dla nas Donald Trump. A także zradykalizowana i strumpizowana Partia Republikańska.
Republikanie w krótkim czasie przekształcili się z tradycyjnego ugrupowania konserwatywnego w alt-prawicową partię wchłaniającą wszelkie antydemokratyczne teorie spiskowe i paranoje, romansującą z faszystowskimi bojówkami i nawołującą do obalenia ustroju. Partyjny establishment w ciągu ledwie kilku lat przyjął Trumpa i jego ludzi do swojego grona, po czym się do nich upodobnił. I to do tego stopnia, że dziś trudno wskazać liczących się polityków Grand Old Party, którzy nawoływaliby do deeskalacji, uspokojenia nastrojów i powrotu do normalnego sporu politycznego, toczonego w ramach demokratycznego porządku. Dlatego – choć już samego Trumpa mamy za groźnego – sądzimy, że prawdziwe niebezpieczeństwo czai się w popierającym go ugrupowaniu. Z Trumpem czy bez, republikanie i tak są już strumpowieni. A to dla Polski bardzo zła wiadomość.
Mimo to w Polsce funkcjonuje wiele środowisk, które patrzą na to zupełnie inaczej, albo to ignorują, albo też świadomie popierają w imię realizacji swoich geopolitycznych idei, toczenia wojny z globalnym lewactwem czy choćby w celu przekucia popularności Donalda Trumpa na kapitał polityczny na polskim podwórku. W efekcie sympatyzują z tym politykiem, współpracują z jego ludźmi, angażują się w jego kampanię wyborczą. Ponieważ my z kolei uważamy te zachowania za głęboko nieracjonalne, sprzeczne z polską racją stanu, niekiedy niemal samobójcze, postanowiliśmy się przyjrzeć właśnie tym środowiskom.
W pierwszej części książki wyjaśnimy dokładniej, dlaczego naszym zdaniem Trump i podporządkowana mu Partia Republikańska to zagrożenie dla Polski. Przybliżymy jego poglądy na temat NATO, stosunków międzynarodowych i demokracji jako takiej. Przypomnimy trwającą kilkadziesiąt lat relację z Rosjanami, a także liczne nitki, które za pośrednictwem pracujących dla niego ludzi łączą Trumpa z Kremlem. Będziemy polemizowali z argumentem, że Trump już raz rządził i nic złego się nie stało. Abstrahując od tego, że powyższe zdanie jest w najlepszym razie kontrowersyjne, wskażemy, że sytuacja w 2024 i 2025 roku diametralnie się różni od tej z 2016. Tym razem bowiem Trump ma zaplecze, które doskonale wie, czego chce. A chce radykalnej transformacji amerykańskiego ustroju. I mówi to bardzo otwarcie. Wreszcie: przypomnimy, że Trump przynajmniej od 2018 roku otwarcie flirtuje z ekstremistycznym ruchem QAnon, co ostatecznie doprowadziło do zakwestionowania wyniku wyborów w 2020 roku i bezprecedensowej próby dokonania zamachu stanu w styczniu 2021. Podkreślimy także, że Partia Republikańska nie tylko nie skorzystała z okazji, by go za to ukarać, ale wręcz aktywnie go broniła, na koniec zaś przejęła jego retorykę w tym temacie.
W części drugiej przedstawimy polskie środowiska popierające Donalda Trumpa. A trzeba przyznać, że jest to liczna grupa. Obejmuje zarówno osoby tworzące nieformalne kanały komunikacji pomiędzy jego ludźmi a członkami aparatu partyjnego Prawa i Sprawiedliwości, jak i integrystów religijnych z Ordo Iuris. Think tanki i media zachodzące PiS z prawej flanki oraz przynajmniej jednego przedstawiciela polskiego alt-leftu. Szeroką konserwatywną międzynarodówkę firmowaną twarzą węgierskiego dyktatora Viktora Orbána oraz nieznane szerzej polsko-amerykańskie środowiska skupione wokół pewnej prowincjonalnej prywatnej uczelni z Waszyngtonu. Wiele z tych grup jest – w różnym stopniu – związana z PiS-em, partią reprezentującą mniej więcej jedną trzecią z nas. W kolejnych rozdziałach wykażemy, że ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego także cierpi na „ukąszenie trumpistowskie”, choć choroba szczęśliwie nie objęła jeszcze całej partii.
W ostatniej części książki postaramy się odpowiedzieć na pytanie: dlaczego? Dlaczego tak wielu ludzi w Polsce – polityków, pracowników mediów i NGO-sów – opowiada się po stronie człowieka, który jest dla Polski tak niebezpieczny. Co nimi kieruje? Czy nie dostrzegają zagrożenia? A może je bagatelizują? Czy są gotowi zaryzykować w imię… no właśnie, czego?
Nie mieliśmy wpływu na wynik wyborczy Trumpa. Ale możemy próbować zrozumieć mechanizmy kierujące Polakami, którzy tak jednoznacznie popierają tego polityka. Poznać ich motywacje. I wskazać wiążące się z tym konsekwencje.
Spróbujemy opisać TrumPolaków.