Trzeci - ebook
Trzeci - ebook
Cichy bohater Ewangelii. Zagadkowa postać. Milczący wojownik Świętej Rodziny.
Kim tak naprawdę jest oblubieniec Maryi? Dlaczego św. Józef nagle przemówił do świata poprzez objawienia w Itapirandze? Czy w ten sposób chce nam pomóc w odczytaniu znaków czasu?
Wielu wielkich świętych Kościoła, takich jak Teresa z Ávili, Gemma Galgani czy o. Pio, wybrało opiekuna Jezusa na swojego przewodnika. Francuska mistyczka Marta Robin pokazała szczególne zadanie, jakie Bóg dał św. Józefowi na czasy ostatecznej walki – jest on tym, który ma przechować prawdziwy Kościół i uchronić go od zagłady.
Ta książka to wyjątkowe wywiady z kapłanami oraz świeckimi świadkami Chrystusa. Jak oceniają oni duchowość św. Józefa oraz jego rolę w Kościele?
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66407-70-1 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Trzeci nie oznacza: ostatni na podium, jedyny, który jeszcze się na nim zmieści. Trzeci nie dlatego, że gorszy, ani nie dlatego, że jeden z Trzech w Trójcy. Trzeci okazuje się najbliższy, pomiędzy Dwojgiem wśród rzeczywistości nieba, jakby go Ktoś tam przedwcześnie zaprosił. Oto niebo w Nazarecie: Bóg w ciele i Jego niepokalanie poczęta Matka, która tak jak żyła, bez zmian w swym ziemskim ciele została uniesiona do nieba – można więc zgadywać, że tam pasowała już w swej cielesnej formie.
I w tym niebie na ziemi jakiś mężczyzna, homo sapiens – jak każdy z nas – cieśla, mieszka sobie z Nimi, rozmawia, modli się, uczy przybranego Syna chodzić, je z Nimi z jednego garnka, przynosi do domu pieniądze, chroni Ich przed niebezpieczeństwem… Wyobrażać możemy sobie tysiące scen. Kim on naprawdę jest, skoro nie zakłóca ich przeświętej codzienności? Kim jest ten, o którym mistycy mówią, że jest największym wśród świętych, a jego olbrzymią godność i poważanie w oczach Boga odkryjemy dopiero wtedy, gdy sami osiągniemy życie wieczne? I dlaczego właśnie on dostał funkcję opiekuna Kościoła świętego oraz jego wybawcy w chwilach opresji?
Marta Robin wskazywała na szczególne zadanie św. Józefa w czasie ostatecznej walki, jaka ma się stoczyć wewnątrz Kościoła. To on, jak niegdyś u początków historii ziemskiej Zbawiciela uchronił Dziecię przed zabójczym zamysłem Heroda, tak i w czasach ataków na Mistyczne Ciało Chrystusa ma przechować prawdziwy Kościół i uchronić go od zagłady.
Czy znajdziemy w nim odpowiedź na pytanie, jak dokonają się te wydarzenia? Czy odczytamy z jego milczącego oblicza znaki zwiastujące ten czas?
Jakimi musimy być katolikami, by doścignąć wzór tego, którego sam Bóg nazywał ojcem i którego jako małżonka umiłowała Najświętsza Maryja Panna? Jacy powinniśmy się stać, by żyć w rzeczywistości nieba już tu, na ziemi, by pasować do domu Świętej Matki i Jej Przedwiecznego Syna?
Józef nie wypowiada na kartach Pisma Świętego ani słowa, skąd więc mamy cokolwiek o nim wiedzieć? Czy między wersetami kryje się jakiś klucz do zrozumienia opiekuna Jezusa? Prosiliśmy św. Józefa, by zechciał, jeśli jest to zgodne z wolą Bożą, nieco się nam przedstawić, wyjść trochę z cienia, wskazać nam drogę – byliśmy bowiem przekonani o jego wspaniałości, a wiemy też, jak wielu ludziom wciąż jest odległy. Czy się udało?
Zostawiamy Was ze św. Józefem i jego przyjaciółmi, z którymi mieliśmy przyjemność na jego temat porozmawiać. Niechaj Wam również odsłoni kilka ze swych tajemnic…
Massa i Meriba
1.02.2020KS. GRZEGORZ BLIŹNIAK
Jaka jest historia spotkania Księdza ze św. Józefem? Wszyscy o nim coś wiedzą, ale każdy z nas ma taki moment, w którym osobiście się z nim poznał.
Bardzo się cieszę, że św. Józef uznał mnie za godnego tego, żebym coś o nim powiedział. Do pierwszego spotkania z nim doszło chyba jeszcze w dzieciństwie. Święty Józef pojawiał się w moim życiu już od wczesnych lat. Jako dziecko często jeździłem do Krakowa, miałem tam matkę chrzestną – ona prowadziła mnie do kościoła św. Józefa, do sióstr bernardynek. Znajdował się tam piękny obraz świętego. Potem, kiedy wstąpiłem do seminarium częstochowskiego w Krakowie, chodziłem czasem do tego kościoła i modliłem się do św. Józefa, ale to nie było nic nadzwyczajnego. Tak naprawdę odkryłem go dopiero na pewnym etapie kapłaństwa, dobrych parę lat po przyjęciu święceń. Kiedy mój ojciec zachorował i był już bliski śmierci, przypomniałem sobie, że przecież św. Józef jest patronem dobrej śmierci. Zacząłem mu polecać ojca, modlić się o łaskę dobrej śmierci dla niego – na przemian do św. Józefa i do Bożego Miłosierdzia, ponieważ Boże Miłosierdzie też było mi bardzo bliskie. I rzeczywiście, mój ojciec umarł bardzo pięknie i spokojnie. Jestem przekonany, że za sprawą uproszonej przez św. Józefa łaski. Sam Pan Jezus miłosierny w objawieniach w Itapirandze zachęca, żeby zwracać się do Jego ziemskiego ojca. Zresztą św. Józef nigdy nie prowadzi ku sobie, ale zawsze ku Jezusowi. Bardzo często powtarza w objawieniach: „Ja się objawiam po to, żeby was przyprowadzić do mojego Syna, Jezusa Chrystusa”. Nie mówi nigdy: „do mojego przybranego Syna, dla którego byłem opiekunem”, ale wprost używa określenia „do mojego Syna, Jezusa Chrystusa”.
Wracając do pytania: moje odkrywanie św. Józefa następowało stopniowo. Tak naprawdę zachwyciłem się nim i stał się dla mnie kimś bliskim po rekolekcjach, które jakieś dziesięć lat temu wygłosiłem w Kanadzie. Ktoś wtedy zapytał mnie, czy byłem w sanktuarium św. Józefa w Montrealu. Zaprzeczyłem. Zawieźli mnie tam; miałem kilka godzin, żeby się pomodlić. I stał się cud, św. Józef złapał mnie za kark – bo za włosy nie miał za bardzo jak – i rzeczywiście do mnie przemówił. Pan Bóg dotknął mnie łaską szczególnego nabożeństwa do małżonka Matki Bożej. Od tamtego momentu rzeczywiście zacząłem dużo się modlić do św. Józefa, czytać, szperać, odkrywać go na różne sposoby. Owocem tego zachwytu są między innymi poszukiwania objawień, chociażby prywatnych, o św. Józefie, dotarcie do objawień z Itapirangi, czytanie różnych książek o św. Józefie – od beletrystyki, jak Cień Ojca (zachęcam, jeśli ktoś nie czytał, bo to piękna, mądra i Boża powieść), aż do różnego rodzaju myśli teologicznych o nim, których niestety nie ma dużo.
Świętego Józefa odkrywałem stopniowo i odkrywam go nadal, wciąż na nowo – myślę, że tak będzie do końca mojego życia. I sam za siebie zaczynam się modlić przez jego wstawiennictwo o łaskę dobrej śmierci.
Był Ksiądz w Itapirandze?
Nie, nie byłem.
Wspominał Ksiądz o objawieniach św. Józefa. Które z nich są Księdzu szczególnie bliskie?
Takich objawień ze św. Józefem w tle jest kilka. Nie znam wszystkich, ale na pewno Siostra Łucja wielokrotnie podkreślała, że przychodził do niej św. Józef, Małgorzata Maria Alacoque mówiła o św. Józefie, w Medjugorje też widzący o nim mówią… Nieraz św. Józef towarzyszył Panu Jezusowi, ale trudno powiedzieć, żeby to były jego objawienia sensu stricto. W Piśmie Świętym św. Józef nie powiedział ani jednego słowa i w tych objawieniach też był raczej milczący. Tak jest i w objawieniach w Trevignano Romano. Są mi one bardzo bliskie; jeżdżę tam i znam bardzo dobrze widzącą, Gisellę. Zapytałem ją, czy przychodzi do niej św. Józef. Powiedziała, że przychodzi św. Józef z Matką Bożą, raz czy drugi przyszedł św. Józef z Panem Jezusem. Co mówi? Nic nie mówi – milczy.
Natomiast w Itapirandze św. Józef przychodzi, żeby coś powiedzieć. To jest ciekawe: przychodzi i mówi, mówi, mówi. Nawet widzący, Edson Glauber, był tym zdziwiony i kiedyś zażartował: „Józefie, w Piśmie Świętym byłeś taki milczący”. „Bo to nie był mój czas” – odpowiedział św. Józef. To był czas milczenia. Natomiast teraz jest czas mówienia.
Pierwszy raz św. Józef objawił się w Itapirandze w 1997 roku i potem ukazywał się systematycznie przez ponad rok, niekiedy nawet codziennie, Edsonowi Glauberowi, a czasem również jego matce, Marii Docarmo. Jego przyjście było przez kilka lat, bo już od 1994 roku, przygotowywane przez Matkę Bożą i przez Pana Jezusa. Zaczęło się jeszcze w Manaus, w Amazonii – dopiero potem Maryja powiedziała widzącemu, że kolejne objawienia będą w jego rodzinnym mieście, w Itapirandze. A Pan Jezus powiedział: „Za jakiś czas przyjdzie do ciebie mój umiłowany ojciec Józef i przekaże ci konkretne żądania, oczekiwania. Pragnę bardzo, żebyś je wypełnił”. Widzący nie miał wielkiego wyboru, skoro sam Pan Jezus i Matka Najświętsza go prosili. Czasem ukazywała się sama Matka Boża, czasem sam Pan Jezus, ale też bardzo często przychodzili we trójkę, dlatego może nazwałbym te wizje objawieniami nie tyle św. Józefa, ile Świętej Rodziny.
Objawienia trwają do dziś, zresztą nie tylko w Itapirandze: Edson miał też wizje we Włoszech i w innych miejscach poza granicami Brazylii, ale są one znane właśnie jako objawienia z Itapirangi. Z tego, co wiem, wynika, że to jedyne objawienia w historii Kościoła, w których św. Józef ma aż tyle do powiedzenia i w których Pan Jezus, św. Józef i Matka Najświętsza wprost zwracają się do widzącego z prośbą, żeby przekazać wszystko Kościołowi, by Kościół w oparciu o te objawienia ustalił konkretne święto, konkretne modlitwy. Święty Józef polecił: „Idź do ojca świętego i przekaż mu to, co ci mówię”.
Pan Jezus w Itapirandze wyraźnie zaznacza, że w misji zbawiania świata św. Józef ma konkretne miejsce, trzecie po Jezusie i Maryi. Mówi wprost: „Ja jestem Zbawicielem świata, moja przeczysta Matka niepokalanie poczęta jest tą, która współzbawiała świat – używa tytułu: Współodkupicielka Świata – a mój przeczysty ojciec, Józef, ma swój wielki udział w tym dziele zbawienia świata”. Porównuje nawet Trójcę Świętą ze Świętą Rodziną. Mówi dokładnie: „My też tworzymy trójcę i każdy z nas w tym dziele zbawienia świata ma swoje miejsce”. Jakie miejsce zajmuje Józef? „Gdyby nie mój ojciec Józef, nie miałby się Mną kto opiekować. Moja Matka nie dałaby rady”. Józef został wybrany i przygotowany przez Boga Ojca do wielkiego zadania zbawienia świata. Te słowa Jezusa są kluczem do rozumienia posłannictwa Józefa, do uświadomienia sobie, że jego misja ma charakter zbawczy. On został wybrany, przygotowany, posłany, obdarowany. To ostatnie jest bardzo ważne. Józef mówi, że jest obdarowany tak potężnie jak nikt inny na świecie oprócz jego przeczystej – zawsze używa tego słowa – niepokalanej Małżonki. Niejako daje świadectwo, że jest trzeci zaraz po Jezusie i Matce Najświętszej. Przez długi czas w historii Kościoła – w wiekach średnich i chyba aż do XIX wieku – uważano, że to miejsce zajmuje Jan Chrzciciel. To się zmieniło za papieża Jana XXIII, który był wielkim czcicielem św. Józefa i w 1962 roku wprowadził jego imię do modlitwy rzymskiej. Papież Franciszek w 2013 roku włączył imię św. Józefa do wszystkich pozostałych modlitw eucharystycznych.
Dlaczego myślano, że Jan Chrzciciel? Bo „między narodzonymi z niewiast nie powstał większy” (Mt 11, 11). Oczywiście tak jest, ale Pan Jezus chciał przez to powiedzieć coś innego, nie chciał stawiać św. Jana Chrzciciela wyżej niż swojego ojca. Dlatego trzeba było, żeby w XXI wieku Pan Jezus, Matka Boża i św. Józef upomnieli się o miejsce św. Józefa, który został nieco przykurzony, zapomniany, niby obecny, ale milczący i jak gdyby jednak nieobecny. Trochę chciał go przypomnieć św. Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej Redemptoris Custos – co ciekawe, pisał ją akurat w czasie, kiedy zaczynały się objawienia w Itapirandze. Dzisiaj już możemy z całą stanowczością stwierdzić, że papież wiedział o Itapirandze, przekazywano mu informacje – choć oczywiście w adhortacji nie ma na ten temat żadnej wzmianki. Edson kontaktował się – jeżeli nie wprost, to przez różnych ludzi, i myślę, że to Redemptoris Custos było zainspirowane w jakiś sposób Itapirangą. Gdy będę w niebie – mam nadzieję, że się tam dostanę – zapytam św. Józefa, czy tak było. Są nawet świadkowie, którzy mówią o tym powiązaniu. Jednym ze świadków, już nieżyjącym, ale bardzo wiarygodnym, był biskup tamtej diecezji i przyjaciel Edsona. Badał te sprawy i na krótko przed swoją śmiercią – bo na wiosnę 2010 roku, a zmarł latem – zezwolił na kult św. Józefa w oparciu o objawienia z Itapirangi, w ogóle zezwolił na kult w Itapirandze i na budowę sanktuarium, zatwierdził specjalne modlitwy… Nawet jeśli nie zatwierdził całych objawień – co trzeba uczciwie powiedzieć, bo ten proces jeszcze trwa – bardzo się przyczynił do tego, by postawić na nich pieczęć Kościoła. Od lat dziewięćdziesiątych towarzyszył Edsonowi modlitwą i rozeznawaniem i wyobrażam sobie, że miał jakiś swój wkład w informowanie Jana Pawła II o wszystkim. Nie jest to przypadek, że w tym samym czasie pojawiają się objawienia i wychodzi adhortacja, w której papież przepięknie pisze o św. Józefie, o jego misji i zadaniach w Kościele, pokazuje jego niezastąpione miejsce w historii zbawienia. A św. Józef w Itapirandze wprost domaga się tego miejsca, domaga się swojego miejsca w dziele zbawienia. Zresztą robi to – jeśli można tak powiedzieć – zachęcony przez swojego Syna, który mówi: „Chcę, żeby mój umiłowany ojciec był doceniony w tym dziele zbawienia. Moje życie ukryte, moje dzieciństwo zupełnie inaczej by wyglądało, gdyby nie św. Józef, którego Pismo Święte wprost nazywa człowiekiem sprawiedliwym (Mt 1, 19)”. Odnosząc się właśnie do tego określenia z Ewangelii, Pan Jezus mówi, że Jego ojciec był najsprawiedliwszy, najświętszy i największy, jaki mógł być. W języku hebrajskim na takiego człowieka mówi się cadyk. Wydaje mi się, że bibliści mieliby nawet problem, żeby to przetłumaczyć. Na pewno jest to człowiek niezwykły i na tę niezwykłość sam Pan Jezus używa wielu słów: najświętszy, najmądrzejszy, najpobożniejszy, najczystszy. Mówi, że serce Józefa jest najczystsze spośród wszystkich serc ludzkich na ziemi oprócz serca Maryi. Jest przeczyste.
Pan Jezus, Maryja i Józef domagają się w Itapirandze nowego nabożeństwa – nabożeństwa trzech serc. W pierwszy piątek odprawiamy nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa, mamy też ustanowione święto Najświętszego Serca Pana Jezusa, w pierwsze soboty czcimy Niepokalane Serce Matki Najświętszej, czego Maryja w szczególny sposób domagała się w Fatimie, a w objawieniach w Itapirandze w marcu 1997 roku św. Józef żąda kultu swojego Przeczystego Serca. Pan Jezus mówi: „Tak jak przyzywacie mojego Najświętszego Serca, tak jak przyzywacie wstawiennictwa Niepokalanego Serca mojej przeczystej Matki Maryi, tak pragnę, żebyście przyzywali wstawiennictwa Przeczystego Serca mojego ojca Józefa”. Dosłownie nazywa to serce Przeczystym Sercem. „Moje serce jest najświętsze, mówi Pan Jezus, serce mojej Matki jest niepokalane, a serce mojego ojca jest przeczyste”. I św. Józef pragnie, żeby pierwsza środa po święcie Niepokalanego Serca Maryi była dniem, w którym będzie uczczone jego Przeczyste Serce. Najpierw mówią o tym do Edsona Jezus i Maryja: „Pragniemy, żeby Przeczyste Serca Józefa było uczczone. I ty masz misję powiedzieć o tym światu”. Edson jest trochę przerażony – kto go będzie słuchać? „My się postaramy o to, abyś był wysłuchany”. Wszyscy troje są w to zaangażowani, nie tylko Józef, ale też Matka Najświętsza i Pan Jezus. Pan Jezus powiedział nawet, że pragnie, by powstał obraz trzech świętych serc: Jego Najświętszego Serca, Niepokalanego Serca Maryi oraz Przeczystego Serca Józefa – i Edson taki obraz namalował, o czym jeszcze powiem.
Z kultem swojego Przeczystego Serca Józef wiąże wspaniałe obietnice. Pierwsza, największa, brzmi: „Jeżeli będziecie wzywać wstawiennictwa mojego Przeczystego Serca, wszystkie demony, które by was atakowały, uciekną od was”. Diabeł bardzo się lęka św. Józefa, Matka Najświętsza mówi do Edsona: „Na imię mojego przeczystego małżonka drży całe piekło, a szatany uciekają”. Dlatego św. Józef jest w tych objawieniach pokazany jako szczególny opiekun Kościoła w czasach ostatecznych. Pan Jezus mówi, że tak jak św. Józef był Jego ojcem na początku dzieła zbawienia, kiedy Jezus potrzebował opieki jako dziecko, tak z Jego woli jest opiekunem Kościoła w czasach ostatecznych. To nie św. Józef sam sobie coś wymyślił, wpycha się i próbuje zaistnieć, ale jest to wola Pana Jezusa, co On sam często podkreśla, kiedy przychodzi do Edsona. To Pan Jezus chce, żeby św. Józef był na nowo poznany, żeby jego misja została odkryta – a tą misją jest opieka nad Kościołem i walka z Szatanem. Opieka nad Kościołem, który dzisiaj bardzo cierpi przez apostazje, herezje, modernizm niszczący go od wewnątrz. Święty Józef mówi: „Ja nieustannie modlę się za Kościół, nieustannie czuwam nad Kościołem z woli mojego Syna i z woli mojej niepokalanej Małżonki”. Taką misję Jezus zlecił swojemu ojcu.
Ta troska przejawia się także poprzez walkę z Szatanem. W 2008 roku Józef mówi do Edsona: „Powiedz wszystkim, którzy toczą walkę na ziemi, że jeśli w tej walce zwrócą się do mnie, ja nie pozostanę obojętny – przyjdę im z pomocą”. Zatem misja Józefa jest związana z czasami ostatecznymi. Myślę, że objawienia w Itapirandze to objawienia na czasy ostateczne – a w czasach ostatecznych tą, która walczy, jest Maryja: obleczona w słońce Niewiasta z Apokalipsy, która miażdży głowę węża. I do tej walki jest też zaproszony jej przeczysty małżonek. Zauważmy, że w Fatimie Matka Najświętsza mówi – Łucja wielokrotnie o tym przypomina – że ostatnia walka w Kościele rozegra się o małżeństwo, o rodzinę. A w Itapirandze rola rodziny i wielkość małżeństwa zostały bardzo podkreślone. To są w ogóle pierwsze objawienia w historii Kościoła, które tak mocno akcentują małżeństwo Matki Najświętszej i Józefa. Do tej pory Józef stał w tle i nazywano go opiekunem Pana Jezusa. Natomiast tutaj przychodzi jako pełnoprawny małżonek Matki Najświętszej. Ona cały czas używa określenia „mój przeczysty małżonek”. Pan Jezus mówi: „mój ojciec”. Pragnie, żeby był znany, poznany, kochany. Wiemy, że Ojcem Wcielonego Słowa jest Bóg Ojciec, a nie św. Józef, ale mimo to Pan Jezus mówi: mój ojciec. Nie „mój przybrany ojciec”, „mój opiekun”, jak my to czasem eufemicznie w Kościele mówimy, żeby nic nie uronić z Ojcostwa Bożego. Objawienia wskazują na wielkość małżeństwa, a jednocześnie na św. Józefa jako wspaniałego męża, ojca, wzór do naśladowania. On troszczył się o swoje dziecko w sposób doskonały i był doskonałym małżonkiem.
Jezus przekazał wielką władzę swojej niepokalanej matce i przekazuje też potężną władzę św. Józefowi. Nie tylko władzę nad złymi duchami, piekłem i Szatanem, ale również te obietnice, o których wspominałem. Między innymi obietnicę zbawienia wiecznego, która się w pewien sposób, może nie wprost, wiąże z orędziem Bożego miłosierdzia i mówi, że chociażby ktoś był najgorszym grzesznikiem i nie wiadomo jak w życiu pobłądził, jeżeli zwróci się do Jezusa Miłosiernego poprzez wstawiennictwo św. Józefa, on obiecuje wszystko „załatwić”. Dosłownie tak mówi św. Józef: „Ja mu załatwię, że mój Syn mu wszystko wybaczy, że spojrzy na niego łaskawie i miłosiernie”. Do tej pory myśleliśmy i wielu mówiło, że najkrótsza droga do Syna wiedzie przez Matkę Najświętszą – ale tutaj widzimy, że równie krótka jest ta przez św. Józefa. Matka Najświętsza ze św. Józefem stają jak gdyby na równi przed swoim Synem. I to nie jest tak, że coś Maryi ujmujemy, w jakiś sposób jej nie doceniamy. Ona sama zachęca, a nawet nakazuje: „Idźcie do Józefa, idźcie do mojego małżonka. Będę bardzo szczęśliwa, jeżeli on będzie uczczony. On wam wszystko załatwi”.
Obietnica jest także związana z zachętą do opieki nad cierpiącymi i chorymi. Już wcześniej w Kościele św. Józef był szczególnym opiekunem chorych i konających. To zostało na pewnym etapie zapomniane, ale zawsze tak było. Przy umierających odmawiano często Litanię do św. Józefa. W objawieniach Józef to przypomina i mówi: „Jeżeli chcecie ze mną coś załatwić, pamiętajcie o chorych i konających. Zatroszczcie się o nich. Nie ma sprawy, której bym wam wtedy nie załatwił”. W 1997 roku zaznacza, że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Za każdym razem, kiedy czytam to objawienie, chce mi się śmiać. I ze wszystkimi sprawami niemożliwymi idę do św. Józefa. On mówi: „Myślicie, że coś jest niemożliwe, stajecie wobec sytuacji po ludzku nierozwiązywalnej – to jest złudzenie. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. Ja wam załatwię wszystko pod warunkiem, że się do mnie z ufnością zwrócicie”. I dodaje, że załatwi to natychmiast. Nie będziemy długo czekać. A więc załatwi rzeczy niemożliwe, i to natychmiast – czy mogą być większe obietnice? Kiedy zacząłem czytać objawienia z Itapirangi, to były rzeczy dla mnie zupełnie nowe. Przyjęcie ich wymagało ufności i wiary. Wiadomo, było orędzie Bożego miłosierdzia, Jezus mówiący do ks. Dolindo: „Ja się tym zajmę” – ale nie było ani słowa o tym, czy od razu, czy prędko, czy nieprędko, a tu św. Józef mówi: „Nie będziesz długo czekać, ja ci to załatwię”.
Testował to Ksiądz?
Tak, był taki czas dawno temu, kiedy szukaliśmy jakiegoś schronienia, nie mieliśmy zupełnie gdzie się podziać jako wspólnota – to były początki misjonarzy Jezusa Miłosiernego. I modliliśmy się do św. Józefa o dach nad głową. Na tę naszą modlitwę odpowiedział człowiek, który miał do przekazania dom z dużym kawałkiem ziemi; modlił się do św. Józefa, co z tym zrobić, bo dom został po jego zmarłym ojcu, a on sam mieszkał za granicą. I nasze modlitwy jak gdyby się przecięły, ten człowiek do mnie zadzwonił, w odpowiedzi na ogłoszenie, że poszukujemy ofiarodawcy domu, i powiedział, że modlił się do św. Józefa. A ja na to: „Co? My też modliliśmy się do św. Józefa”.
Święty Józef jest niesamowity, czyni wielkie cuda – jestem przekonany, że wprost proporcjonalne do naszego zaufania jemu. Codziennie doświadczamy jego opieki. On po prostu wymaga od tych, którzy się modlą, pewnego rodzaju szaleństwa. Sam też wykazywał się szaleństwem: wziął Dziecię i ruszył do Egiptu. Na osiołku. Bo anioł mu się ukazał. Wziął pod swój dach kobietę w ciąży, choć nie był ojcem tego dziecka. Mierzył się z sytuacjami, które go przerastały, które były nie do pojęcia, miał heroiczną wiarę. Był, jak zapisał ewangelista Mateusz, człowiekiem sprawiedliwym. Matka Boża mówi do Edsona: „Ty sobie nie myśl, że ktokolwiek w historii świata był lepszy niż mój przeczysty mąż. Nie było takiego i nie będzie”. Dlatego niebo się wzburzyło, że Kościół nie docenił św. Józefa, i stąd ta potężna ingerencja w Itapirandze, żeby oddać Józefowi to, co mu się od nas, wierzących, należy.
Na przestrzeni wieków było kilku takich szaleńców, którzy „testowali” św. Józefa. Nawet Teresa Wielka podkreślała, że nabożeństwo do św. Józefa jest w stanie wszystko każdemu załatwić, później była też Marta Robin, która mówiła, że Józef się odsłoni w czasach ostatecznych i przygotuje Kościół do tej największej bitwy. Czy Ksiądz zna takich wielbicieli Józefa?
W historii Kościoła faktycznie było kilku takich wielkich świętych. Choćby św. Jan Paweł II, któremu św. Józef był osobiście bardzo bliski. To ważne słowo: osobiście. Albo św. Teresa Wielka: pierwszy karmel był przecież pod wezwaniem św. Józefa. Myślę, że to wypływało częściowo z pochodzenia św. Teresy – niewielu o tym wie, ale z pochodzenia była żydówką. Jej ojciec był żydem nawróconym na chrześcijaństwo. To był czas, kiedy żydzi byli masowo wypędzani z Hiszpanii, ale on się nawrócił nie z powodu prześladowania, ale dlatego że rzeczywiście poznał i pokochał Jezusa. A Teresa, jak konwertytka, była zakochana w tym, co było u początku. Święty Józef był u początków – więc ukochała św. Józefa. Ukochała go dla siebie i dla zakonu, ale brakowało przeniesienia tej miłości na cały Kościół. A teraz św. Józef, Matka Najświętsza i Pan Jezus mówią do Edsona: „Masz iść do ojca świętego, do mojego umiłowanego Jana Pawła II”. Przepięknie mówią właśnie o św. Janie Pawle II, że to jest ich wybrany, umiłowany papież.
Warto jeszcze zwrócić uwagę, że św. Józef, który w tradycji Kościoła był przedstawiany jako fajny, ciepły dziadulek, w Itapirandze przychodzi jako trzydziestoletni młodzieniec, pięknie ubrany. Edson Glauber mówi, że Józef w każdym objawieniu pojawia się w innej szacie. Ma wspaniałe tuniki i płaszcze, jest przepiękny. Widzący mówi w 1998 roku: „Nie mogę od niego oderwać oczu. Bije od niego blask. Przychodzi ze swoją małżonką Maryją i tworzą przepiękną parę”. Wiadomo, że w tej chwili Józef jest uwielbiony, święty, przychodzi z nieba; ale na pewno nie był dziadkiem, to przekonanie już odchodzi w przeszłość. Skąd się wzięła ta tradycja? W Kościele wschodnim wierzono, że św. Józef był wdowcem, że Matka Najświętsza wyszła za mąż za wdowca, który już miał kilkoro dzieci. Ci bracia Pana Jezusa, o których mówi Pismo Święte (Łk 8, 19–20), to właśnie według tradycji wschodniej dzieci z pierwszego małżeństwa Józefa. Tradycja zachodnia jednak nic o tym nie wspomina. Raczej uczy, że św. Józef był młodym człowiekiem. Oczywiście starszym od Matki Najświętszej, bo Maryja, kiedy została wydana za mąż, miała trzynaście, czternaście, na pewno nie więcej niż szesnaście lat, natomiast św. Józef był dojrzałym mężczyzną – mógł mieć koło trzydziestki. Ale człowiek trzydziesto-, trzydziestoparoletni to nie dziadek. Trochę ikonografia, trochę historia, trochę tradycja, trochę różnego rodzaju legendy odsunęły św. Józefa na bok i jego misja się zatarła, a przecież miał on do odegrania wielką rolę w dziele zbawienia. I ona została nam przypomniana właśnie w czasach ostatecznych.
To, że św. Józef domaga się kultu dla swego Przeczystego Serca, jest w Kościele rzeczą zupełnie nową. Do tej pory nigdy się o tym nie mówiło. Jeżeli się oddawało cześć Józefowi, to ogólnie: jako patronowi Kościoła, patronowi dobrej śmierci, opiekunowi Pana Jezusa – nawet się nie używało słowa „ojciec”. A teraz przychodzą wszyscy troje, Pan Jezus, Matka Boża i św. Józef, każdy w koronie na głowie – zatem św. Józef jest ukoronowany w niebie, zrównany z Maryją. To też jest nowa i ciekawa sprawa; Kościół nigdy wcześniej o tym nie wspominał. I Matka Najświętsza mówi do widzącego Edsona: „Mój najdroższy synu, ja i mój Syn Jezus Chrystus żądamy, aby Przeczyste Serce mojego przeczystego małżonka Józefa było w szczególny sposób uczczone. Poprzez kult Przeczystego Serca mojego małżonka obiecuję, że Kościół, świat i ci, którzy się do mego małżonka zwrócą, przedstawiając mu swoje prośby i modlitwy, w szczególny sposób zostaną wysłuchani i obdarowani”. To jest, jak już wspominałem, żądanie całego nieba.
Święty Józef mówi w Itapirandze: „Jeśli ktoś się odda mojemu Przeczystemu Sercu, sprawię, że jego serce będzie podobne do mojego serca”. Przepiękna obietnica. Nieraz my, słabi ludzie, zastanawiamy się, na ile jesteśmy w stanie w naszym ludzkim życiu odwzorować to Boskie Serce, na ile to jest możliwe. I św. Józef pokazuje nam: to jest możliwe. „Zwróćcie się do mnie. Moje serce jest najpełniejszym odwzorowaniem Boskiego Serca mojego Syna Jezusa Chrystusa”. „Jeśli ktoś się zwróci do mnie, wszystkie łaski, całe bogactwo, które otrzymałem od mojego Syna Jezusa Chrystusa i od mojej dziewiczej Małżonki, całą miłość, jaką od nich otrzymałem, to wszystko przeleję na serce tego człowieka. I sprawię, że jeżeli będzie ze mną współpracować – jego serce powoli będzie się stawało podobne do mojego serca”. Myślę, że to jest cudowna obietnica. Pan Jezus potwierdzał w tych objawieniach, że w sercu żadnego człowieka obarczonego grzechem pierworodnym nie znalazł takiego upodobania jak w sercu Józefa.
Kolejne przyrzeczenie: „Obiecuję, że wszyscy, którzy będą oddawać cześć mojemu Przeczystemu Sercu i tutaj, na ziemi, będą spełniać dobre uczynki, troszczyć się zwłaszcza o chorych i umierających, znajdą się pod moją szczególną opieką w ostatnim momencie swojego ziemskiego życia”. Edson napisał, że św. Józef to wypowiedział donośnym głosem i dodał: „Zapamiętaj, ja i moja Najświętsza Małżonka Maryja będziemy przy tych duszach w momencie ich śmierci i zaprowadzimy ich osobiście do chwały nieba, gdzie króluje nasz Syn Jezus Chrystus”. Święty Józef złapie za jedną rękę, Matka Najświętsza za drugą i poprowadzą do nieba. To jest obietnica dobrej śmierci. Przygotowuje do niej nabożeństwo do Przeczystego Serca Józefa.
Święty Józef to również ten, który poskramia złego ducha. O obietnicy obrony przed demonami już mówiliśmy. Na dźwięk jego imienia całe piekło drży. Nieraz nie wiemy, co robić, gdy diabeł nas atakuje – dzisiaj tych ataków Szatana jest szczególnie dużo, zwłaszcza na kapłanów; myślę, że wielu to czuje. Czasem wydaje mi się, że zły duch chciałby mnie zjeść – ale Matka Najświętsza, Pan Jezus i św. Józef na to nie pozwalają. Gdyby nie oni, już by mnie nie było. Te ataki są przepotężne – zwłaszcza na tych, którzy starają się żyć po Bożemu i jeszcze coś robić dla ratowania innych w dzisiejszym świecie. A św. Józef mówi nam: „Nie bójcie się. Ja jestem z wami i was ochronię, całe piekło drży na moje imię”. Musimy więc przyzywać św. Józefa, szczególnie gdy próbujemy robić coś dobrego dla Kościoła i innych ludzi, gdy podejmujemy walkę, chcemy pomagać, ewangelizować. Bez pomocy św. Józefa nie damy rady. Gdy czuję, że diabły mnie atakują, mówię: „W imię św. Józefa rozkazuję wam, uciekajcie!” – i skutkuje. Naprawdę skutkuje.
Następna wielka obietnica brzmi: „Obiecuję, że wszyscy grzesznicy, którzy popełnili najstraszniejsze grzechy, a którzy z miłością w duchu skruszonym zwrócą się do mnie, mogą być pewni, że dzięki mojemu wstawiennictwu otrzymają od mojego Syna na nowo łaskę i miłosierdzie”. Święty Józef jest także patronem naszego nawrócenia. Ludzie, którzy popełnili straszne grzechy, często się boją. Jak ja to powiem Jezusowi? Czy On mi przebaczy? Mam wtedy jedną radę. Boisz się? Złap się św. Józefa. On cię zaprowadzi, on cię przedstawi Jezusowi. On ci pomoże. Idziesz do spowiedzi generalnej, nie wiesz, co powiedzieć, chciałbyś, a boisz się – złap się św. Józefa. Mianuj go patronem swojego powrotu do domu Ojca. Do tej pory myśleliśmy, że tą, która wstawia się za nami w takich momentach, jest Matka Najświętsza – a teraz widzimy, że razem z Maryją wstawia się za nami św. Józef. Z objawień z Itapirandze wynika, że oni są zawsze razem.
Jest jeszcze to, o czym już wspominałem: nabożeństwo pierwszych śród, którego św. Józef wprost się domaga, co więcej – którego domaga się Pan Jezus. Przeczyste Serce św. Józefa ma być uczczone w każdą pierwszą środę miesiąca, tak jak Boskie Serce Jezusa jest czczone w pierwszy piątek, a serce Matki Najświętszej w pierwszą sobotę. O obietnicach związanych z tym nabożeństwem mówi św. Józef po raz pierwszy w objawieniu w pierwszą środę marca 1998 roku: „Pragnę, aby w każdą pierwszą środę miesiąca moje Przeczyste Serce było w szczególny sposób uczczone, i obiecuję nie tylko wiele łask, ale też że te łaski, które wam uproszę, będą ponad wszelką miarę”. Nie ma miary, żeby zliczyć te łaski – mówi św. Józef. One będą nadzwyczajne. Ci wszyscy, którzy zwrócą się do niego i uczczą jego Przeczyste Serce, otrzymają wszystkie błogosławieństwa, cnoty i miłość, które on w swoim ziemskim życiu otrzymał od swojego Boskiego Syna i swojej przeczystej Małżonki. Nazywam to kosmicznymi obietnicami św. Józefa. Wystarczy się do niego zwrócić, żeby to wszystko otrzymać. Święty Józef sam czuje się obdarowany – w Itapirandze wciąż podkreśla, jak niezwykłe dary otrzymał od Boga, swojego Syna i swojej Małżonki – i chce się z nami podzielić tym, co otrzymał. Nie przychodzi jako stary skąpiec. Pod koniec tego objawienia z pierwszej środy marca 1998 roku do rozmowy włącza się Matka Najświętsza, która przyszła ze św. Józefem, i mówi: „Wszyscy ci, którzy będą czcić Przeczyste Serce mojego małżonka Józefa, otrzymają również szczególną moją matczyną opiekę w tym życiu i w chwili śmierci”. A więc Maryja obiecuje: „Ja się do tego przyłączę. Ja też was będę obdarowywać”.
To, że Józef i Maryja przychodzą jako małżonkowie, też odkrywamy w Kościele na nowo. Do tej pory tego nie było. Józef i Maryja wspierają się, są partnerami w dialogu. Trochę mówi św. Józef, trochę mówi Matka Najświętsza – mówią razem.
Czy w sanktuarium w Itapirandze wprowadzono nabożeństwo pierwszych śród?
Tak, ono stoi tam w centrum. Zgłosiłem już św. Józefowi swoje pragnienie, żeby tam pojechać, zachęciłem nawet niektórych i zaczęliśmy myśleć o jakimś grupowym wyjeździe. To duże koszta, ale przecież św. Józef powiedział, że sprawy beznadziejne załatwia bardzo prędko. Uczepiłem się tego słowa „prędko” i powiedziałem: „Słuchaj prędko, tylko nie w znaczeniu wieczności, bo tam u Was «prędko» znaczy co innego. Chciałbym, żebyś zrobił to prędko w znaczeniu tego świata”.
Wracając do objawień: Edson, o czym już wspominałem, namalował obraz przedstawiający trzy zjednoczone serca, jedno przy drugim. W centrum serce Jezusa, serce Niepokalanej Matki Najświętszej i serce Józefa. Tutaj mamy akurat serce Józefa, na którym widać literę M – czyli Maryja – a nad literą M znajduje się krzyż. Józef tłumaczy: „W moim sercu jest zawsze mój Syn, Zbawiciel świata, i moja przeczysta Małżonka”. Serce Maryi jest przeszyte włócznią: serce bolejące; serce Jezusa w cierniowej koronie: cierpiące. A serce Józefa jest otoczone liliami na znak czystości. Żadne inne ludzkie serce nie jest tak czyste.
Nabożeństwo trzech serc to kolejna nowość w Kościele. Święty Józef chce, żeby jego serce było czczone, ale nie w oderwaniu od serc Jezusa i Matki Najświętszej. To ma być nabożeństwo Trzech Przeczystych Serc. Oczywiście w centrum stoi serce Jezusa – na obrazie Edsona w centrum jest Józef, ale to nie znaczy, że jego serce jest najważniejsze. Matka Najświętsza w jednym z objawień w 1997 roku tłumaczy Edsonowi: na obrazie w centrum ma być Józef, ale najważniejsze jest serce Jezusa. W wizji z serca Jezusa wychodziły promienie i przechodziły do serca Matki Najświętszej, z jej serca wychodziły promienie i przechodziły do serca Józefa, z serca Józefa zaś te promienie rozchodziły się na cały świat. To pokazuje, że te serca są zjednoczone, ale źródłem tego zjednoczenia jest zawsze serce Syna Bożego, Jezusa Chrystusa.
Marta Robin zapowiedziała, że w czasach ostatecznych św. Józef wyjdzie na arenę świata w celu ocalenia Kościoła. Jak sobie Ksiądz to ocalenie Kościoła przez św. Józefa wyobraża?
Święty Józef jest nam dany na czasy ostateczne. Myślę, że nikt nie ma wątpliwości, że żyjemy w czasach ostatecznych. O co więc chodzi w ratowaniu Kościoła dzisiaj? Pierwsza rzecz, którą niebo potwierdza w objawieniach z takich miejsc jak Itapiranga, Anguera czy Trevignano Romano, jest taka, że musimy trwać przy prawdziwej doktrynie. Święty Józef przechował prawdziwą wiarę w swoim sercu. Żył prawdziwą wiarą ojców, czyli judaizmem: zachował przykazania, dekalog, obrzędy – wszystko to miał w swoim sercu i przekazał Panu Jezusowi. Zauważmy: Pan Jezus nauczył się tego od Józefa. Tym, który go wprowadził w całą wiarę żydowską, w dziedzictwo proroków, był św. Józef – to była rola ojca. Znowu wrócę do tego określenia: był sprawiedliwy. Miał wiarę, jakiej nie miał nikt inny. Zwróćmy uwagę, że wiara to nie tylko uczucia, ale też to, co człowiek ma w umyśle i w sercu, a więc cała tradycja, wiedza – ona ma wiele wymiarów: poznanie, przylgnięcie, ukochanie…
Święty Józef był więc mężem wielkiej wiary. Najpierw tę wiarę poznał, a potem praktykował, przekładał na życie codzienne. Dlatego myślę, że w perspektywie czasów ostatecznych jest patronem zachowania prawdziwej wiary. Dzisiaj mamy do czynienia z wielką apostazją. Ludzie odchodzą od prawdziwej wiary, traktują ją wybiórczo, indywidualnie. Widzimy, co się dzieje w Kościele za Odrą, w Niemczech i nie tylko. Co było do niedawna grzechem, nazywa się cnotą. To jest wielkie pomieszanie, potężne zagubienie ludzi wierzących, którego przykład niestety idzie także z góry. Mamy dzisiaj wielu ślepych przywódców w Kościele, wielu ślepych kapłanów, biskupów pozbawionych wiary. Matka Najświętsza mówi w Trevignano: ślepi dziś prowadzą ślepych. I skończy się tragedią, ponieważ prowadzą ich na zgubę. Święty Józef prowadził swoją rodzinę drogą prawdy i tradycji. Z tej perspektywy możemy go błagać, żeby nam pomógł zachować w Kościele prawdziwą wiarę i Tradycję, bo to jest nam potrzebne jak powietrze. Żeby wierzyć w Boga, musimy wierzyć w Boga prawdziwego – inaczej będziemy czcić bożki. Mamy ich dzisiaj wiele wewnątrz Kościoła: to bożki ekologii, nowego porządku społecznego, nowych filozofii, nowego nazywania rzeczy, które były w Kościele, a dzisiaj są na nowo niby odkrywane. One z prawdziwą wiarą nie mają nic wspólnego – św. Józef stoi na straży, żebyśmy nie utracili Tradycji i prawdziwej wiary. Sobór Watykański II uczy nas, że Tradycja jest tak samo ważna jak Pismo Święte – a dzisiaj usiłuje się przy niej majstrować. Niektórzy podważają już nawet Pismo Święte, mówią, że tak naprawdę nie wiemy, co Pan Jezus chciał powiedzieć, przecież nie było wtedy dyktafonów ani kamer… Tak mówią niektórzy wielcy przywódcy: nie wiemy. Wiemy, dokładnie wiemy, bo Pan Jezus mówił jasno, dosłownie i wyraźnie! U Pana Jezusa „tak” znaczyło tak, a „nie” znaczyło nie i wiadomo było, od kogo to pochodzi. Dzisiaj jednak usiłuje się szukać jakiegoś nowego odczytania Biblii.
Podważanie Pisma i Tradycji to wielkie współczesne niebezpieczeństwo, ponieważ jeżeli dalej będziemy tak postępować, w Kościele niedługo nie zostanie nic katolickiego. Kościół katolicki stanie się jedną z sekt protestanckich. Dlatego musimy przyzywać św. Józefa jako patrona katolickości, powszechności Kościoła. Niektórzy mówią, że Kościoły lokalne będą decydować o tym czy o tamtym. A gdzie jest miejsce na powszechność Kościoła? Przecież Kościół katolicki dlatego jest katolicki, że jest powszechny, czyli to, co jest prawdą w Warszawie, jest prawdą również w Bonn, w Paryżu i na Haiti. Te same prawdy są niezmienne. Jeżeli każdy episkopat będzie ustalać swoje prawdy, do czego prędko zdążamy, Kościół przestanie być katolicki. Trzeba jasno powiedzieć: św. Józef przychodzi do nas jako patron czasów ostatecznych właśnie w perspektywie zachowania powszechności Kościoła i niezmienności depozytu wiary w całym Kościele, a nie tylko w Kościołach lokalnych. Bo św. Józef jest patronem całego Kościoła.
A co z ciałem Jezusa? W Piśmie Świętym mamy co najmniej dwie sytuacje, w których św. Józef ocalił cieleśnie Pana Jezusa od śmierci: za pierwszym razem, nie dopuszczając do ukamienowania Matki Bożej, a za drugim, wyprowadzając rodzinę do Egiptu. Czy tak samo ocali ciało Pana Jezusa, czyli Eucharystię?
To bardzo dobre pytanie. Dzisiaj objawienia z wielu miejsc – szczególnie takich jak Anguera – zawierają wątek prawdziwej Eucharystii. W Trevignano Romano Matka Najświętsza mówi wprost: „Prawdziwą Eucharystię już niedługo będziecie mieć u siebie”. Wydaje się, że diabeł rzeczywiście bardzo o to walczy, posługując się ideą pseudoekumenizmu. Niektórzy już dawno utracili wiarę w realną obecność Pana Jezusa w Eucharystii i za wszelką cenę dążą do unifikacji, zatarcia granic, do pojednania, które tak naprawdę nie będzie pojednaniem, ale zlaniem wszystkiego w jedno, co jest jednym ze znaków czasów ostatecznych. O tym Matka Najświętsza mówiła w wielu miejscach już dawno temu. Szatan będzie zacierał granice pomiędzy prawdziwą wiarą a różnego rodzaju sektami i nieprawdziwymi naukami.
W Kościele katolickim wiemy, że źródłem naszej siły jest życie sakramentalne, a w jego centrum – eucharystyczna obecność Pana Jezusa pośród nas. Prawdziwe ciało i prawdziwa krew, nieustanna ofiara Mszy Świętej, która jest sprawowana codziennie na całym świecie. Dopóki ta ofiara jest sprawowana, dopóty świat istnieje. Wielu świętych o tym mówiło. Jeżeli ofiara Mszy Świętej ustałaby chociaż na jedną sekundę, świat pogrążyłby się w tak wielkim zamęcie i w tak wielkim złu, że w zasadzie sam by się unicestwił. Diabeł będzie miał wtedy całkowitą wolność działania. Dlatego Eucharystia jest dziś najważniejsza i dlatego Szatan robi wszystko, żeby tę prawdziwą ofiarę znieść – rękami ludzi Kościoła. Wierzę, że mimo wszystko do tego nie dojdzie. Matka Najświętsza mówi w Trevignano Romano: „Ja nieustannie trwam przed moim Synem i błagam o to, żeby ta ofiara nigdy nie ustała”. Ona jest Matką Eucharystii. Jej serce było pierwszym tabernakulum. Była obecna na ostatniej wieczerzy. Niepisana tradycja mówi, że jako pierwsza przyjęła z rąk swojego Syna Komunię Świętą. Maryja była na pierwszych Mszach Świętych odprawianych przez apostołów. Karmiła się ciałem swojego Syna i adorowała Go po tym, jak wstąpił do nieba. Przepiękne apokryfy judeochrześcijańskie opowiadają, że Matka Najświętsza swoje późniejsze życie dzieliła między modlitwę i adorację. Adorowała Jezusa Eucharystycznego. Jest z Eucharystią związana jak nikt inny.
Jeżeli Maryja walczy o to, żebyśmy nie utracili prawdziwej Eucharystii, jeżeli stoi na straży i modli się, i oddala te ataki Szatana, musi być przy niej św. Józef. Oni są nierozdzielni. To, co czuje jej serce, czuje też jego serce. W 1997 roku w Itapirandze Matka Najświętsza mówi: „My czujemy, myślimy i działamy wspólnie”. Dlatego jestem głęboko przekonany, że św. Józef, który bronił Jezusa za życia – myślę, że wielokrotnie; Pismo Święte wspomina tylko o dwóch takich sytuacjach, ale wiemy, że ono tylko dotyka szczegółów – tym bardziej będzie bronił Go teraz. Będzie trwał na straży prawdziwej Eucharystii. Mamy wiele znaków, że rzeczywiście w Kościele ta tak zwana Msza Święta ekumeniczna dojdzie do skutku. Podobno ostatnio we Włoszech zaproponowano, aby zostały zmienione słowa epiklezy. Tam, gdzie kapłan robi znak krzyża i mówi: „Uświęć te dary mocą Twojego Ducha, aby stały się dla nas ciałem i krwią naszego Pana…”, „Duch” miałby zostać zastąpiony włoskim słowem rugiada, co tłumaczymy jako „rosa”. Nie widziałem tego osobiście, ale słyszałem o tym od widzącej Giselli z Trevignano Romano i czytałem list otwarty arcybiskupa Vigano. Arcybiskup pisał o tym z wielkim przejęciem i smutkiem. Musimy stwierdzić wprost: jeżeli nowy mszał zostanie tak wydrukowany i Duch Święty zostanie zastąpiony słowem „rosa”, chociażby „rosa niebieska”, Msza Święta z całą pewnością będzie nieważna.
Walka Szatana z Kościołem bardzo się nasila i myślę, że o wielu rzeczach jeszcze nie wiemy. Zarówno Anguera, jak i Trevignano to miejsca, w których Matka Boża ostrzega, że już wkrótce nie będzie prawdziwej Mszy Świętej. Oczywiście oficjalnie, bo wierzę głęboko, że dzięki wstawiennictwu Matki Najświętszej i św. Józefa prawdziwa Eucharystia przetrwa w katakumbach. Błogosławiona Katarzyna Emmerich pisze, że w jednym z objawień widziała nasze czasy i Msze Święte odprawiane po domach, przy zasłoniętych oknach. Znam diecezje na świecie – nie będę ich wymieniać – w których kapłani z innych krajów, zwłaszcza kapłani z czarnej listy, to znaczy mówiący prawdę, mający odwagę głosić rzeczy niepopularne, nie otrzymują pozwolenia na odprawianie Mszy Świętej i robią to w domach. Jak za czasów pierwszych chrześcijan. Tak się dzieje zwłaszcza w Ameryce Północnej i będzie takich miejsc coraz więcej, może nawet w większości krajów. Pod pretekstem obrony Kościoła przed grzechem, pedofilią, zamknie się usta najgorliwszym kapłanom. Dlatego św. Józef na pewno oręduje i Msza Święta przetrwa, jestem o tym głęboko przekonany, ale zejdziemy do katakumb. W poprzednich objawieniach Matka Najświętsza mówiła, że mamy jeszcze czas. Dzisiaj mówi, że już nie mamy czasu. Czas się skończył, wszystko się dzieje na naszych oczach.
Czy jest jakiś powód, dla którego św. Józef wybrał akurat Brazylię, Amazonię?
Może jeszcze w Brazylii i Amazonii mógł znaleźć ludzi wierzących. Myślę, że w Europie byłoby mu trudno znaleźć kogoś, kto by chciał z nim rozmawiać. Poruszenie wywołane objawieniami w Manaus i w Itapirandze jest potężne. Tam wielu ludzi przyjęło te wizje sercem. Odpowiedziało. Dziesiątki, żeby nie powiedzieć: setki tysięcy ludzi praktykują nabożeństwo pierwszych śród. Zwracają się do Przeczystego Serca Józefa. Jak by to było, gdyby św. Józef przyszedł w Warszawie albo w Gdańsku? Albo w Rzymie? Nie wiem, naprawdę nie wiem, ale podejrzewam, że my w Europie jesteśmy już wyprani z wiary. Mogę się tylko odnieść do objawień w Trevignano Romano. Tymi, którzy najostrzej walczą z objawieniami, są miejscowi kapłani, tamtejsze osoby konsekrowane. To wielka droga przez mękę dla widzących w dzisiejszej Europie.
Zazębiają mi się dwie sprawy: objawienia w Amazonii i synod dla Amazonii. Czy zamiast zwoływać tych wszystkich biskupów do Watykanu i wymyślać jakieś ludzkie rozwiązania, które zupełnie się nie sprawdziły, nie lepiej było zwrócić się do św. Józefa, Matki Najświętszej i do Pana Jezusa, właśnie w duchu objawień z Itapirangi? To dla mnie nie przypadek, że oni wybrali to miejsce. Papież Franciszek napisał w adhortacji Querida Amazonia, że tu żyją ludzie bardzo otwarci na wiarę, a pozbawieni kapłanów i nauczycieli. I sam Pan Jezus do nich przychodzi. Objawieniom w Itapirandze towarzyszą wielkie cuda, uzdrowienia różnego rodzaju i nie tylko. Wystarczy to przyjąć. Bóg nam podaje rozwiązanie na tacy i mówi: „Zobaczcie, Ja wam daję, a wy szukacie czegoś innego”. Święty Józef, Matka Boża i Pan Jezus objawili się na końcu świata, bo tam znaleźli ludzi gotowych słuchać. Znaleźli świadków, którzy będą współpracować. Bo każde objawienie Matki Najświętszej, każda nadzwyczajna interwencja Boga w historię tego świata domaga się naszej współpracy z Bogiem, który przychodzi. Każde objawienie prywatne jest jakimś komentarzem i uzupełnieniem, nie uzupełnieniem dogmatycznym, ale wyjaśnieniem, jak gdyby przełożeniem na dzisiejsze czasy tego, co mamy w Piśmie Świętym. Na przykład św. Józef był nazwany sprawiedliwym, ale dopiero w Itapirandze zostało wyjaśnione, co to znaczy, że jest sprawiedliwy. Są pewne rzeczy dla nas tak nowe, że aż otwieramy szeroko oczy – ale to nie są rzeczy sprzeczne z Pismem Świętym, tylko jego uzupełnienia, rozwinięcia.
Pojawiał się jeszcze jeden wątek: św. Józef i obrona dzieci nienarodzonych. To wynika też z Pisma Świętego.
W objawieniach z Itapirangi nie ma tekstów na ten temat – wiem to na tyle, na ile udało mi się je poznać, ale objawienia cały czas trwają. Od strony dogmatycznej są zbadane do 2010 roku. Być może gdzieś się ten wątek pojawia. Mogę to jednak wytłumaczyć tak, że jednym z wielkich zagrożeń końca czasów jest właśnie brak szacunku dla życia – i to jest dzisiaj tak oczywiste, że św. Józef i Matka Najświętsza nawet nie mówią o tym wprost. Myślę, że to jeden z elementów depozytu wiary: troska o życie od momentu poczęcia do naturalnej śmierci jest czymś tak oczywistym, że kiedy Święta Rodzina mówi o konieczności zachowania prawdziwej wiary, to ochrona życia się w tym zawiera.