- W empik go
Trzy legendy z dawnych lat - ebook
Trzy legendy z dawnych lat - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 188 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nocna burza sroży się zimowa,
Wstrząsa zręby chatek, strzechy zrywa;
A pod jedną z nich nieboga wdowa,
U kolebki siedząc nieszczęśliwa,
W krwawym bólu zatamuje dłonie
I ze łkaniem rzewnem we łzach tonie,
I nie słyszy, jak się wicher miota,
Jak szturmuje w okna, drzwi i ściany.
Ach! bo całe szczęście jej żywota,
Jej aniołek luby, ukochany,
W tej kolebce leży, jak umarły!
Zbladło liczko, jak kwiat lilji biały,
I usteczek róże posiniały,
I oczęta jasne się zawarły!
Już biedactwo prawie nie oddycha;
Czasem tylko pierś mu się poruszy, –
Niby westchnie, niby jęknie zcicha,
I wnet zaniemicje, jak bez duszy!
Więc i ona razem z swą dzieciną
Kona z żalu, śmierci czuje dreszcze;
A łzy gorzkie coraz hojniej płyną
I co chwila żal jej wzrasta jeszcze!
W tem drzwi skrzypną i, owiana parą,
Co z podwórka zimą w izbę wpada,
Otulona grubą płachtą szarą,
Wnijdzie starowina, jak śmierć blada.
Przygarbiona, drząca, snać uboga.
I pokornie stanie tuż u proga.
Zapłakane oczy wdowa młoda
Zwróci na nią i uprzejmie skinie,
By zajęła miejsce przy kominie,
I z polewką ciepłą kubek poda.
Wiec staruszka spocznie u ogniska,
Ciepły napój jednym tchem wychyli,
Spojrzy na kolebkę i po chwili
Cicho ku niej się przysunie zblizka,
I usiędzie, i choć nic nie gada,
Daje poznać, że odpłacić rada
Za gościnność biednej tej kobiecie,
I kołysać pocznie chore dziecię.
– "O babuniu moja ty jedyna!
Rozrzewniona matka się odzywa, –
Widzisz, jak się męczy ta dziecina!
Widzisz, jaka ja dziś nieszczęśliwa!…
Tyś w swym wieku już doznała wiele,
Kołysała dziatwę i wnuczęta;
To wiesz pewno, jaki balsam, ziele,
Jaka siła święta, czy zaklęta,
Uratuje drogie to niebożę!?…
Milczysz?… głową chwiejesz?… o mój Boże!
Boże! żadnej-że już rady niema?!"
I załamie ręce, i oczyma,
Co łzy leją, niby wodę zdroje,
To na babkę patrzy, pełna trwogi,
To na biedne dzieciąteczko swoje.
Stara milczy, lecz aniołek drogi –
Boże dobry, ach, co za pociecha! –
Śpi spokojnie, przez sen się uśmiecha!…
A więc wstrzyma płacz swój i westchnienia,
Wstrzyma oddech i przyciśnie dłonie,
Chcąc przytłumić bicie serca w łonie,
I jak w posąg cała się zamienia,
Żywa tylko trwogą i nadzieją…
Wtem powieki nagle jej się skleja,
I ku piersiom głowa jej opadnie,
I ramiona zwiesza się bezwładnie….
Po trzech dobach chwilka to jedyna,
W której we śnie trosk swych zapomina…
Chwilka – mgnienie – raptem chłód grobowy
Wstrząśnie dreszczem ją od stóp do głowy!
Z przerażeniem zrywa się na nogi
I straszliwym jękiem drżą jej usta!…
Niema starej i kolebka pusta!
Wicher tylko wyje, i złowrogi
Na poddaszu słychać głos puszczyka!
Więc jak stała, niby lwica dzika,
Której łowcy pochwycili lwiątko,
Jednym skokiem z chatki swej wypadnie
Ścigać czarownicę, co tak zdradnie
Skradła ukochane jej dzieciątko.
Pędzi, z sieni rzuca się w podwórze…
Mają, chwyta… ach nie! to nie ona!
Inna jakaś baba, otulona
Czarną szatą, stoi na wichurze.
W płacz więc do niej: "o na Pańskie rany!
Błagam, powiedz, w którą poszła stronę
Niecna wiedźma, co mi ukochany
Skarb mój skradła, dziecko me rodzone?"
– "Ej nie wiedźma! ta jej rzecze, – ino
Śmierć to była gościem w twoim domu,
I widziałam, biegła z twą dzieciną;
Lecz nie zgonić nigdy jej nikomu,
Bo od wichru szybsza i nikt zgoła,
Co już wzięła, wydrzeć jej nie zdoła."
– "O! ja zgonię ją, ja zgonię!
Ja jej wydrę duszę mojej duszy!
Powiedz tylko, w której ona stronie?!"
Czarna postać smutnie głową ruszy.
– "Spróbuj – rzecze – ale ci nie wcześniej
Wskażę drogę, aż mą spełnisz wolę
I wyśpiewasz mi te wszystkie pieśni,
Coś śpiewała, kojąc dziecka bole,
U kolebki jego, jak przykuta.
Dobrze znana mi ich rzewna nuta,
Bo nią zdawna ucho moje pieszczę.
Ja Noc jestem; w mroki swe i ciszę,
Z płaczem twym zmieszane wciąż je słyszę,
Lecz posłuchać radabym raz jeszcze."
– "O, wyśpiewam wszystkie! całe życie
Śpiewać będę! – jęknie znów nieboga, –
Wprzód niech tylko śmierci wydrę dziecię!….
Nie zatrzymuj mię, na miłość Boga!
Mów! gdzie poszła?" I nadstawi ucha,
I drży wszystka, trwożna, niecierpliwa;
A Noc milczy, niewzruszona, głucha…
Więc załamie ręce i zaśpiewa. –
Płyną pieśni, łzy gorące płyną,
Coraz rzewniej, coraz boleściwiej;
Aż się w końcu zimna Noc roztkliwi
I – "tam – rzecze – poszła śmierć z dzieciną.
Gdzie czernieje puszcza ta jodłowa." –
I już pędzi biedna matka wdowa;
Pędzi, leci; ledwie oddech chwyta;
I dopada boru, i… jak wryta
Staje nagle, kamienieje!… W borze
W różne strony ściele się rozdroże