Trzy noce - ebook
Trzy noce - ebook
Dwudziestodwuletnia Liza, przyszła panna młoda, pozornie ma wszystko. Ukochane studia, pracę i bajecznie przystojnego narzeczonego, którego zazdroszczą jej koleżanki. Sytuacja zmienia się pewnego letniego popołudnia, gdy przyłapuje Huberta na zdradzie, a ta przeszywa jej serce na wskroś. Podróż poślubna, w którą udaje się wraz z przyjaciółką, ma uleczyć sączące się rany. Kobieta nie wie jednak, że przyjdzie jej zmierzyć się ze starymi bliznami. Fernando, którego poznaje tuż po przyjeździe do Rio de Janeiro, raczy ją nietypową propozycją. Trzy noce – czy tyle wystarczy, aby poślubić nieznanego mężczyznę? Co stanie się, gdy Liza odkryje, że Fernando nie jest jej tak całkiem obcy, jakby się wydawało, a tajemnica, którą rozwikła tych dwoje, okaże się mieć korzenie w dalekiej przeszłości?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-106-1 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz…
Głos pastora rozbrzmiał nad trumną Álvara Donata Oliveira de Moreiry, wywołując tuż za moimi plecami kolejny spazm płaczu ciotki Adelajdy. Poprawiłem parasol, osłaniając przed deszczem czarne włosy Flory, które, uczesane w wymyślny kok, jak zawsze prezentowały się nienagannie. Jakby czytając w moich myślach, ścisnęła moją dłoń, dodając otuchy w dniu, w którym towarzyszyłem w ostatniej drodze seniorowi rodu.
Spojrzałem na nią kątem oka, utwierdzając się, że będzie idealną żoną. Piękna, wykształcona, wywodząca się z szanowanego rodu Santos, który na produkcji i eksporcie stali w ciągu trzech pokoleń dorobił się fortuny.
Dziadek zapewne byłby zachwycony moją kandydatką na żonę, dlatego głęboko ubolewałem nad faktem, że nie zdążył poznać Flory. Śpiączka, w którą zapadł tuż po rozległym udarze, odłączyła go od świata żywych na kilka miesięcy przed dzisiejszym pogrzebem.
Odetchnąłem głęboko, wdychając zapach mokrej trawy, powoli zacierający duszącą woń kadzidła, oraz drogich perfum, zastanawiając się, jak Flora znosiła te duszności. Odkąd zaszła w ciążę, mdłości dawały jej się we znaki. Podobno pierwszy trymestr bywa najgorszy. Powtarzała mi to, siląc się na uśmiech, gdy widziała przerażenie w moich oczach.
Wymiotowała codziennie, a jej szczupła sylwetka z dnia na dzień robiła się coraz bardziej wychudzona. Nie pomagały zapewnienia, że w rodzinie mojej narzeczonej wszystkie kobiety początki ciąży przechodziły nieznośnie. Martwiłem się o nią i nasze dziecko, które miało przyjść na świat tuż po Nowym Roku.
Oswojenie się z myślą, że za kilka miesięcy będę ojcem, a kobieta, z którą tworzyłem luźny związek, zostanie moją żoną, zajęło mi parę tygodni. Mimo że nie kochałem Flory, postanowiłem wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, oświadczając się jej niespełna tydzień później. Flora, która również nie pałała do mnie niczym więcej niż wątłą nicią sympatii, przyjęła oświadczyny i tym samym rozpoczęliśmy przygotowania do ślubu, zaplanowaliśmy go na początek lipca.
Związek zrodzony z rozsądku – tak mogłem o nim powiedzieć, gdyż nawet duchowo nie tworzyliśmy z Florą głębszej więzi. Brak uczucia przez pewien czas nadrabialiśmy miłością fizyczną, pewni, że to wystarczy, aby wytrwać w instytucji małżeństwa długie lata. W łóżku było nam dobrze. Było, dopóki Flora nie stwierdziła, że to może zaszkodzić dziecku.
Skończyły się romantyczne wieczory i wieńczące je ostre bzykanie, szybkie numerki w biurze pomiędzy spotkaniami z klientami i seks oralny, w którym Flora była mistrzynią.
Czy to nie dlatego moi rodzice prowadzili podwójne życie? Czy to moje narodziny odsunęły ich od siebie? Takie myśli coraz częściej kłębiły się w mojej głowie. Co za ironia, że zginęli w wypadku razem, podczas gdy całe życie spędzili z dala od siebie. Teraz spoczywali nieopodal we wspólnej mogile, na której napis „Na zawsze razem” wydawał się tragicznym zakończeniem ich nieszczęśliwej miłości.
Odgłos gliny spadającej na dębową trumnę wyrwał mnie z zamyślenia.
– Nasza kolej – szepnęła Flora.
Podszedłem do dołu, w którym na zawsze spoczął dziadek. Uderzenie ziemi odbiło się echem. Nie słyszałem wycia wiatru. W niepamięć odeszły grzmoty. Słyszałem tylko odgłosy rzucania przeklętej gliny i przybierający na sile płacz ciotki.
*
– Fernando, Floro! Jakże miło was widzieć. Żywię ogromną nadzieję, że weźmiecie udział w przyjęciu, które przygotowaliśmy wraz z moją matką. – To mówiąc, mój kuzyn wyłonił się zza drzew jak cień.
Znowu on – pomyślałem. – Że też zawsze musi znajdować się w pobliżu.
Kpiący uśmiech, który, jakby na stałe przypięty do jego ust, jawił się jako jeszcze bardziej fałszywy niż zwykle.
– Byłoby nam niezmiernie przykro, gdybyście nie zechcieli uczcić pamięci drogiego dziadka w gronie najbliższych osób. – Antonio zerknął w stronę ciotki, która prowadziła pod ramię zawodzącą w dalszym ciągu Adelajdę. – Zresztą mamy kilka spraw do omówienia. Testament dziadka…
– Testament – przerwałem – zostanie odczytany jutro po południu. Uważam, że do tego czasu powinniśmy powstrzymać się od wszelakich spekulacji odnośnie do ostatniej woli dziadka. Co zaś tyczy się przyjęcia, myślę, że raczej udamy się do domu. Flora nie czuje się najlepiej. – Ująłem ją pod ramię i odwróciłem w stronę samochodu.
Kuzyn łapczywym wzrokiem omiótł wzrokiem figurę mojej narzeczonej, zatrzymując się dłużej na lekkiej wypukłości opiętej czarną klasyczną sukienką od Armaniego.
– Twoja piękna narzeczona wygląda kwitnąco, Fernando. Myślę, że ciąża jej służy.
– Czuję się wyśmienicie. Z chęcią do was dołączymy. Możesz podziękować twojej mamie za zaproszenie. To miłe z jej strony. Prawda, kochanie?
– Zaiste – wycedziłem przez zęby, spoglądając pogardliwie na kuzyna.
Miałem dosyć patrzenia, jak ślinił się na widok Flory.
Owszem, była wyjątkowo piękna i niejeden mężczyzna wodził za nią wzrokiem. Niejeden mi zazdrościł. Spojrzenia obcych mężczyzn nie wywoływały jednak we mnie żadnych reakcji. Co innego wygłodniały wzrok Antoniego, ten działał na mnie irytująco.
Skinieniem przywołałem szofera. Chwilę później siedziałem na tylnym siedzeniu maserati, popijając whisky.
– Myślę, że wczesne popołudnie to nie jest odpowiednia pora na zapijanie smutków, Fernando.
– Myślę inaczej, Floro. Dzisiejsze popołudnie pasuje do tego idealnie. Dlaczego powiedziałaś Antoniemu, że stawimy się na przyjęciu, które zorganizowała Fatima? Dobrze wiesz, jak nie znoszę ciotki. Od dnia, w którym objąłem stanowisko prezesa zarządu, jej awersja do mnie przybrała na sile. Chyba nigdy nie pogodzi się z myślą, że to ja jestem pierworodnym wnukiem Álvara, a co za tym idzie pierwszym do objęcia rodzinnego majątku. Chyba że…
– Chyba że co?
Flora, która do tej pory zajęta była podziwianiem okolicznych widoków, teraz odwróciła twarz w moją stronę i patrzyła z wyraźnym zainteresowaniem. Jej duże brązowe oczy na tle szczupłej twarzy wydawały się jeszcze większe niż zazwyczaj.
– Konkretnie jutro w południe – spojrzałem na zegarek zdobiący mój nadgarstek – odziedziczę cały majątek dziadka albo… – poruszyłem złotym trunkiem, sprawiając, że kostki lodu leżące na dnie z brzdękiem uderzyły o grube szkło – odejdę z niczym. Jak myślisz, jaka była ostatnia wola Álvara, kochanie?
Zwróciłem się w jej stronę i wypiąłem czarną spinkę podtrzymującą fryzurę. Gęste, czarne włosy spłynęły kaskadą na szczupłe ramiona. Pogładziłem jej policzek, wsunąłem dłoń w miękkie pukle i ująwszy kark, przyciągnąłem do siebie na tyle blisko, że nasze twarze niemal się stykały.
– Nie wiem…
– Jeśli odejdę z niczym, Floro, to co wtedy?
– Jeśli nie odzie… nie mam, nie wiem… – szeptała mi w usta, gdy przechyliłem jej twarz i językiem dotknąłem warg podkreślonych czerwoną szminką.
Przygryzłem je lekko, aż jęknęła i mimowolnie je rozchyliła. Czekałem na ten moment. Wsunąłem język głęboko w jej usta, delikatnie spijając ich słodki smak.
– Jedź dłuższą drogą, Paulo! – rozkazałem.
– Jak pan sobie życzy.
Nacisnąłem guzik i chwilę później zostaliśmy oddzieleni od kabiny kierowcy.
– Chcę się z tobą pieprzyć… – rzekłem ochrypłym głosem, gdy oderwałem się od jej nabrzmiałych ust.
Sięgnąłem zamka sukni Flory i zacząłem powoli rozpinać, mimo że nabrałem ochoty, aby wejść w nią bez żadnych zbędnych gierek. Odkąd ostatni raz uprawialiśmy seks, minęły dwa miesiące, a ja coraz bardziej byłem spragniony kuszącego ciała dziewczyny.
– Nie tutaj, Fernando. – Odwróciła twarz w stronę okna, próbując wydostać się z moich objęć.
– Nie tutaj, nie teraz! Co się z tobą dzieje? – Chwyciłem jej podbródek i przyciągnąłem do siebie, aż jęknęła z bólu. – Nie poznaję cię, Floro, kiedyś mogłaś pieprzyć się wszędzie – odpowiedziałem, puszczając jej twarz.
Uniosła dłoń i dotknęła zaczerwienionej skóry, patrząc na mnie z wyrzutem.
– Dziecko… – wyszeptała.
– Zaczynam się zastanawiać, czy to faktycznie ciąża jest przyczyną twojej awersji do mnie.
– Oczywiście. Jak mogłeś pomyśleć, że jest inaczej?
Łzy zalśniły w jej brązowych oczach, a ja poczułem się jak ostatni dupek. Przez chwilę… Później rozpiąłem pasek. Sprzączka uderzyła o drzwi, a przerażenie, które ujrzałem na twarzy Flory, przybrało na sile.
Zmrużyłem powieki, dostrzegając krople spływające po jej oliwkowym policzku.
– Lubiłaś to robić… Lubiłaś, gdy zamykałem ci usta moim kutasem. Powiesz mi, co się z tobą dzieje? Nie kłam, że chodzi o dziecko. Właśnie przestałem wierzyć w tę bajkę!
Chciałem spytać, kim on jest. Słowa cisnęły mi się na usta. Wiedziałem jednak, że i tak nie usłyszałbym prawdy od Flory. Że też nie pomyślałem wcześniej, że w jej życiu mógł pojawić się inny mężczyzna. To dlatego od tygodni gardziła moim dotykiem, wzdrygała się przed pocałunkami i znikała wieczorami po to, by powrócić późną nocą, bezszelestnie wślizgując się do łóżka.
Dziecko. Czy w obecnej sytuacji mogłem dalej być pewny, że istota, którą nosiła pod sercem, była moja? Wątpliwości, całe ich mnóstwo, pojawiły się w ciągu chwili. Zapiąłem spodnie i nalałem sobie kolejną szklaneczkę whisky.
– Fernando… – Przysunęła się do mnie, zmieniając taktykę. Dotknęła dłonią mojego krocza i uśmiechnęła się przymilnie. – To wszystko… to wszystko przez te hormony. – Załkała sztucznie. – Wybacz, że ostatnio oddaliliśmy się od siebie. Wynagrodzę ci te dni, które spędziliśmy z dala od siebie, te wszystkie noce, które… Będzie tak jak dawniej, obiecuję… – dodała, spoglądając mi głęboko w oczy. – Jeśli nadal mnie pragniesz, mogę zacząć już teraz.
– Cholera! – warknąłem, gdy rozpięła mój rozporek sprawnymi dłońmi. Choć starałem się zapanować nad pożądaniem, które mnie ogarnęło, jeden ruch jej ust, jej język sunący po moim fiucie sprawił, że przestałem się bronić. – Głębiej… – jęknąłem, gdy usadowiłem się wygodniej. Wsunąłem dłoń w gęste włosy dziewczyny i naciskając na kark, zmusiłem, aby wsadziła go do końca. – O, tak… widzę, że nie zapomniałaś, kotku, jak się to robi. Mam nadzieję, że przez dwa miesiące nie ćwiczyłaś swoich talentów na innym mężczyźnie. Mam rację? – spytałem, wiedząc, że i tak nie usłyszę odpowiedzi.
Zamiast tego usta Flory jeszcze mocniej objęły nabrzmiałego fiuta, sprawiając, że na kilka chwil zapomniałem o swoich podejrzeniach.
Byłem na siebie zły, że tak łatwo dałem się podejść. Flora z miną niewiniątka spoglądała na mnie ukradkiem. Postanowiłem nie mówić więcej o moich przypuszczeniach. Jeśli w jej życiu pojawił się inny mężczyzna, byłem pewien, że szybko znajdę na niego dowody.
Do hotelu dotarliśmy jako jedni z ostatnich. Sala, w której zasiadała rodzina, udekorowana została w odcieniach granatu. I tylko zdjęcie dziadka wyświetlone na telebimie przypominało mi powód, dla którego się tutaj znalazłem.
– Co za ponury widok – mruknąłem, rozglądając się po sali bankietowej znajdującej się na ostatnim piętrze jednego z naszych najlepszych hoteli. – Widać, że gust Fatimy w dalszym ciągu pozostawia wiele do życzenia. O wilku mowa – dokończyłem, ściszając głos, gdy ujrzałem ciotkę ubraną w zbyt obcisłą sukienkę, która doskonale podkreślała wszystkie mankamenty jej, no cóż, nie najlepszej figury.
Liczba złotych bransoletek zdobiących jej nadgarstki zdawała się nie mieć końca i idealnie komponowała się z grubym łańcuszkiem wysadzanym brylantami. Już z daleka kobieta wydawała się przerysowana i wyraźnie odstawała od reszty zgromadzonych na przyjęciu osób.
To niemożliwe, że należymy do tej samej rodziny – pomyślałem.
Fatima, jedyna siostra mojej zmarłej matki, zauważyła nas niemal natychmiast. Uniosła ku czołu koronkową chusteczkę i zwracając uwagę wszystkich zebranych, ostentacyjnie poinformowała ich o naszym przybyciu, krzycząc z drugiego końca sali.
– Fernando! Gdzie się podziewałeś i dlaczego kazałeś tak długo na siebie czekać? Wszyscy chcieliśmy obejrzeć film ukazujący życie mojego drogiego ojca, który przygotował dla nas Antonio. Prawda, mój drogi? – zwróciła się do syna, który usadowiony po jej prawej stronie kolejny raz spoglądał na Florę wygłodniałym wzrokiem.
Obróciłem się w kierunku narzeczonej i zauważyłem, że jej policzki pokrywają się różowymi wypiekami. To nie spojrzenia gości były tego powodem, a mój znienawidzony kuzyn.
– Pośpiech jest ojcem niedoskonałości, nieprawdaż, ciotko?
Wiedziałem, że nie zrozumie aluzji, dlatego nie wdawałem się z nią w dyskusję.
Odprowadziłem do stolika Florę, która próbowała zachować stoicki spokój, gdy usiadła u boku Antonia. Jej drżące dłonie zdradziły jednak emocje, które nią targały.
*
– Muszę ci pogratulować, Fernando. W ciągu niespełna roku akcje firmy wzrosły o przeszło sto procent. Jak udało ci się tego dokonać?
Przyjaciel dziadka, choć zbliżony do niego wiekiem, nadal pozostawał w świetnej formie.
– Trzeba wierzyć w przyszłość, nie bacząc na teraźniejszość. Ot, cała tajemnica. – Uśmiechnąłem się do starszego pana i gestem przywołałem kelnerkę. – Nie pogardzisz jeszcze jedną lampką wina?
– Álvaro by tego nie zrobił, w takim razie jakże ja mógłbym odmówić sobie tej przyjemności? – Roześmiał się, a ja chwilę później zrobiłem to samo.
Towarzystwo Emilia zawsze działało na mnie kojąco. W ciągu kilku minut rozmowy zdążyłem niemal zapomnieć zarówno o moich podejrzeniach względem Flory, jak i o tym, że ukochany dziadek spoczął w rodzinnym grobowcu na zawsze. Zamiast ubolewać nad jego odejściem, postanowiłem świętować u boku Emilia jego pasjonujące życie.
– Był z ciebie taki dumny… Odkąd przejąłeś stery, nie przestałeś zaskakiwać nas swoją pomysłowością… Do dzisiaj się głowię, jak wpadłeś na to, że wykupienie upadającej linii lotniczej jest intratnym przedsięwzięciem, skoro wszyscy wokoło twierdzili, że tym posunięciem niechybnie pogrążysz to, nad czym Álvaro pracował całe życie.
Uniosłem kieliszek do ust, kątem oka zerkając w stronę Flory. Prowadzona pod rękę przez Antonia zmierzała w kierunku tarasu, z którego rozpościerał się widok na ocean.
– Szkoda, że w miłości nie mam tyle szczęścia, co w interesach. Odkąd zmarła Leticia… nie potrafię obdarzyć uczuciem żadnej innej kobiety… Mimo że od jej śmierci minęło pięć lat, to… – przerwałem, odstawiając kieliszek – to wszystko, jej brak, to nadal… cholernie boli.
Podziękowałem kelnerce, która napełniwszy lampki, oddaliła się, obdarowując mnie powłóczystym spojrzeniem. Gdyby nie domniemane narzeczeństwo, pewnie dzisiejszą noc spędziłbym w towarzystwie długonogiej piękności. Może nawet nie tylko dzisiejszą. Rozmarzyłem się, nie spuszczając wzroku z dziewczyny, dopóki nie zniknęła pomiędzy gośćmi, nadal licznie tłoczącymi się na sali.
Rzadko przyznawałem się do samotności, która z każdym dniem coraz bardziej dawała mi się we znaki. Brakowało mi miłości i głębszych rozmów, kończących się nad ranem. Choć to czułości, którymi tak sowicie potrafiła obdarzyć mnie Leticia, brakowało mi najbardziej. Odkąd śmierć wyrwała z moich ramion ukochaną kobietę, przestałem kochać, będąc pewnym, że wraz z nią utraciłem zdolność obdarzenia uczuciem drugiej osoby na zawsze.
Westchnąłem, unosząc kieliszek.
– Twoje zdrowie.
– Dziękuję, Fernando – odpowiedział, powielając mój gest. – Nie będę ukrywał, że w moim wieku zdrowie jest tym, czego człowiek najbardziej potrzebuje.
Przyjaciel dziadka zamoczył usta w czerwonym trunku i spojrzał na mnie smutno. Jego pomarszczona twarz uzmysłowiła mi upływający czas, przyprawiając mnie o dreszcze.
– Tego się obawiał Álvaro. Że wraz ze śmiercią Leticii zamkniesz sobie drogę do szczęścia. Tak się stało, prawda?
– Znasz mnie tyle lat i wiesz, że nie potrafię kłamać… – Wstałem od stołu i włożyłem marynarkę, która była przewieszona przez oparcie krzesła. – Zaraz podadzą owoce morza. Rozejrzę się za Florą. Odkąd zaszła w ciążę, nie opuszcza jej apetyt na nadmorskie specjały.
Zostawiłem Emilia w towarzystwie kuzynki Limy, siostrzenicy matki, która narzekając na towarzystwo ciotki Adelajdy, z ulgą zajęła miejsce u boku starszego pana. Zdążyłem dowiedzieć się, że siostra dziadka w dalszym ciągu zalewała się łzami, a Fatima rozpowiadała, że jest niemal pewna, iż majątek jej ukochanego ojca jutro przejdzie w ręce Antonia. Jak to określiła: „Fernando już tyle razy naraził firmę na straty, że niemożliwością jest, aby Álvaro, będąc w zdrowiu, podjął tak błędną decyzji, przekazując dziewięćdziesiąt pięć procent swoich udziałów w ręce mojego siostrzeńca”.
Wyszedłem na zewnątrz i rozejrzałem się wokoło. Nigdzie nie widziałem Flory. Niebo było gwieździste – po ulewie, która dzisiejszego popołudnia nawiedziła stolicę, pozostało tylko wspomnienie. Blask lampionów oświetlających taras odbijał się w szklanych ścianach budynku, tworząc intymną atmosferę. Drgnąłem, gdy znajomy szept uniósł się w oddali.
– Muszę już wracać. Fernando… – Głos mojej narzeczonej dochodził zza rogu ukrytego pod kwiatami pnącej róży.
Mogłem przysłuchiwać się dalej, bez obaw, że zostanę zauważony.
– Fernando to głupiec, Floro. Wciąż nie daję wiary, że tak łatwo dał się zwabić w twoje sidła, kochanie. Jeśli jutro nie odziedziczę udziałów Álvara, poślubisz mojego kuzyna, a później znajdziemy sposób, aby raz na zawsze uciąć małżeńskie więzy. W czarnym ci do twarzy. Myślę, że nie miałabyś nic przeciwko, gdyby twój mąż uległ wypadkowi, pozostawiając cię we wdowieńskim stanie kilka tygodni po waszym ślubie?
– Myślę, że oboje nie mielibyście nic przeciwko. Mam rację? – Wyszedłem z kryjówki, z której miałem idealny widok na moją narzeczoną tonącą w ramionach kuzyna.
Do połowy opuszczona suknia odkrywała jej wdzięki, a zachłanne ręce Antonia brały je w posiadanie. To wprawiło mnie w obrzydzenie, tak jak jęki, które wydawała Flora, przyjmując pieszczoty kochanka niczym wygłodniała kotka.
Niemal natychmiast oderwali się od siebie. Flora w pośpiechu uniosła sukienkę, paląc się z zażenowania, a mój kuzyn spoglądał na mnie z jeszcze większą nienawiścią.
Klasnąłem kilka razy, podchodząc bliżej.
– Brawo. Muszę ci pogratulować pomysłowości, kuzynie. – Skrzywiłem się, wypowiadając ostatnie słowo. – Nie powiem, jestem pod wrażeniem. Floro, kochanie – zwróciłem się do kobiety, która za parę tygodni miała zostać moją żoną – ty również spisałaś się doskonale. Szczególnie dzisiejszego popołudnia, gdy na tylnym siedzeniu limuzyny dławiłaś się moim fiutem.
Mina mojego kuzyna wydawała się bezcenna. Odsunął się od Flory, której policzki mimo sporej warstwy podkładu przybrały bordowy odcień.
– To nieprawda… on, ja… ja wcale. Chyba mu nie wierzysz? – zwróciła się płaczliwym głosem do Antonia, którego brązowe oczy ciskały gromy raz w moją stronę, raz w stronę kochanki.
Łzy spłynęły po jej policzkach. Załkała, a mnie ani na chwilę nie zrobiło się jej żal.
– Niestety nie mam w planach podążyć drogą naszego drogiego dziadka, czym muszę was zmartwić. Na żeniaczkę z tą wyrachowaną dziwką również straciłem ochotę. Jeśli więc planowałaś wdowieństwo, Floro, musisz znaleźć nowego narzeczonego, choć z tego, co widzę, z tym już nie będziesz miała problemu.
– Licz się ze słowami – wycedził Antonio. Zakasał rękawy, lecz opuścił ręce, spoglądając tuż za moje plecy.
Obróciwszy się w przeciwnym kierunku, zauważyłem Emilia stojącego nieopodal.
– Dzisiejszego wieczoru, Fernando, będziemy mieć kolejny powód do świętowania. Myślę, że odrobina whisky dobrze zrobi nam obojgu.
– Z przyjemnością, przyjacielu. A teraz państwo wybaczą. – Pochyliłem się ceremonialnie i z ulgą opuściłem taras, nie oglądając się za siebie.