- W empik go
Trzy żywioły - ebook
Trzy żywioły - ebook
Ziemia, woda, powietrze. Trzy decydujące żywioły. Gdyby którykolwiek zanikł, życie zamiera. Każdy z nich to odrębny świat, ale wszystkie się przenikają i razem stanowią niezbadaną tajemnicę, którą przybliża Simona Kossak.
Każde zwierzę ma swoje zwyczaje. Wróble, wilgi, jerzyki, zimorodki – znamy te ptaki z nazwy i wielokrotnie spotykaliśmy je podczas spacerów. Albo cóż ciekawego może wydarzyć się w życiu karpia i szczupaka? Jakie są zwyczaje bobra, który potrafi przysporzyć niemałych zmartwień? Czym wyróżnia się wydra albo ośmiornica? Wilk z kolei budzi lęk, majestatyczne żubry podziw, zachwyt wywołują z kolei jelenie. Jak groźny jest niedźwiedź i czy mrówka potrafi być od niego groźniejsza?
Simona Kossak opowiada jak mało kto. To efekt olbrzymiej wiedzy i umiejętności przekazywania informacji w sposób prosty, zrozumiały i jednocześnie interesujący. Ale to nie wszystko: z jej gawęd bije olbrzymie zaangażowanie. Odzwierciedlają jej stosunek do zwierząt, przyrody w ogóle i całego świata. Nie ma w nich fałszu, jest za to pasja, która towarzyszyła jej całe życie i którą zarażała – a do tego olbrzymie poczucie humoru. Jest w jej gawędach również prawda naocznego świadka: Simona Kossak osiedliła się w samym sercu pierwotnego lasu i na co dzień obcowała z naturą.
Simona Kossak (1943–2007): biolożka, leśniczka, profesorka, popularyzatorka nauki. Znana z bezkompromisowych poglądów i działań na rzecz ochrony przyrody, zwłaszcza Puszczy Białowieskiej, gdzie w starej leśniczówce Dziedzinka mieszkała ponad 30 lat. Urodziła się w artystycznej rodzinie Kossaków, była prawnuczką Juliusza Kossaka i wnuczką Wojciecha Kossaka. Skończyła studia na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 2000 otrzymała tytuł profesora nauk leśnych. Pracowała w Zakładzie Badania Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży oraz w Instytucie Badawczym Leśnictwa w Zakładzie Lasów Naturalnych, gdzie od stycznia 2003 pełniła stanowisko kierownika. Była pomysłodawczynią unikatowego na skalę światową urządzenia ostrzegającego dzikie zwierzęta przed przejazdem pociągów. Jej dorobek twórczy obejmuje ogółem kilkaset opracowań naukowych, niepublikowanych dokumentacji naukowych, artykułów popularnonaukowych i filmów przyrodniczych.
Kategoria: | Esej |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67262-08-8 |
Rozmiar pliku: | 6,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wilcza odłownia
Z koleżanką, która pisała pracę magisterską o zachowaniu dużych drapieżników w puszczy w porównaniu z zachowaniem ich ofiar, wyruszyłyśmy tropić wilki i rysie. Wtedy znalazłyśmy najpiękniejsze trofeum, ale stracone przez właściciela w warunkach świadczących o wielkim leśnym dramacie, który musiał się rozegrać kilka tygodni wcześniej. Zaszłyśmy w tych naszych wędrówkach w przedziwne, tajemnicze miejsce, najeżone kołkami po starych zmurszałych drzewach. Grunt był bardzo nierówny, bagnisty, jakiś zamarznięty łęg czy ols. Pełno było wilczych tropów. Zaczęłyśmy metodycznie, metr po metrze, sprawdzać, co to za miejsce, że tyle tam tych wilczych tropów. I wszystko dało się odczytać.
Trafiłyśmy na wilczą odłownię. Wilki, znając ten teren, wiedziały, że jest niebywale trudny. Spokojnymi marszrutami delikatnie płoszyły jelenie i powoli naganiały je w to okropne miejsce. Gdy jeleń dochodził do tego dziwnego bagniska, rozpoczynały pogoń. Spłoszone jelenie w dzikiej panice wpadały na grunt, po którym nie mogły biec. Znalazłyśmy tam rozwleczone kości wielkiego byka jelenia, resztki skóry i coś dziwnego, jakby dwa leżące na ziemi rosochate krzaki. Okazało się, że to ogołocona z mięsa i skóry czaszka byka o bardzo dziwnym porożu, które świadczyło o tym, że jeleń był bardzo leciwy. Jedna tyka miała wszystkie odnogi, druga już nie. Jedna była bardzo gruba, jakby złamana w połowie i zrośnięta. Przez otwór nosowy do środka czaszki wbity był długi osikowy kołek. Zrobiło nam się zimno i obrzydliwie, gdyż cała historia śmierci tego jelenia stanęła nam przed oczyma.
Wilki gnały za jeleniem, który był już słaby albo wiekowy albo po prostu miał pecha. Wbiegł do tej straszliwej pułapki, na nierówny grunt, potknął się raz i drugi i lecąc głową ku ziemi, trafił nozdrzem na sterczący ostry kołek. Ten wbił mu się aż do mózgu i zwierzę padło na miejscu. Wilki miały ucztę.
W tym zaklętym bajorze znalazłyśmy resztki wielu innych zwierząt. Wielokrotnie próbowałam w to miejsce trafić, ale kiedy śnieg stopniał i na drzewach wyrosły liście, teren zmienił się tak bardzo, że nie udało mi się sprawdzić, czy ta pułapka, wilcza odłownia, dalej funkcjonuje. A to dziwne, bardzo oryginalne poroże trafiło do zbiorów pewnego myśliwego.
Na grzyby, a może po poroże
Są ludzie, którzy po prostu ubierają się i idą na spacer, posłuchać śpiewu ptaków, podziwiać barwy jesieni. Są też tacy, którzy nie pójdą bez celu. Jesienią chodzą na grzyby, zimą – żeby poszukać tropów. Kończy się już sezon zimowych tropień. Śnieg topnieje. Zacznijmy więc kolejną zabawę, świetną dla tych, którzy nie potrafią chodzić do lasu bez celu, a możliwą o tej porze roku.
Właśnie teraz jelenie gubią poroża. Możemy ich poszukać. Ale zanim opowiem, jak to się dzieje i gdzie szukać takiego poroża, przypomnę, czym właściwie jest jeleń. Sarenka nie jest żoną jelenia, a tak większość z nas myśli. Sarna i jeleń to dwa różne gatunki. Samiec jelenia europejskiego to byk. Nosi na głowie poroże – wieniec. Jego żona to łania. Duża, tęgawa, może trochę niezgrabna, ubrana w beżowo-brązową suknię z białym futerkiem na zadzie. I takie jelenie spotykamy w naszych lasach. Jeleń zostawia tropy. Po nich możemy pójść w poszukiwaniu zrzutów.
Trop jelenia to dwie duże, wyraźnie odbite racice. Czasami możemy zobaczyć dwa spiczaste zagłębienia tylnych raciczek. Możemy również trafić na inne ślady. Kał jelenia to duże kulki, które wysypują się ze zwierzęcia. Gdy podążymy tropem jelenia, prędzej czy później spotkamy kępy krzaków lub młodnik, w którym jelenie jadły. Na wysokości mniej więcej dwóch metrów będą uskubane gałązki albo odgryzione gałęzie, albo spałowane – czyli ogryzione z kory – pnie drzew. Wiemy, że z przodu w górnej szczęce jeleń nie ma zębów, ma tylko dolne. Tymi zębami zahacza o korę, zdziera kawałki i się nimi żywi. Gdy idąc przez las, widzimy ślady żerowania, kał, tropy, możemy zacząć rozglądać się za porożem.
Rykowisko
Samiec jelenia, czyli byk, może ważyć nawet sto osiemdziesiąt kilo. Długość jego ciała to nawet dwa metry, a wysokość w kłębie – półtora. We wrześniu ryczy. To właśnie ten wielki byk ma mocny, przejmujący, piękny głos. To słynne rykowiska. Szyję ma mocno zbudowaną. Na głowie nosi poroże. Niektórzy myślą, że jest zbudowane z rogu. Nie.
Rogi noszą na głowie krowa, koza, baran, żubr – czyli pustorożce. To zwierzęta, które całe życie noszą na głowie ten sam róg, pusty w środku róg, który w miarę upływu lat rośnie coraz większy i zakręca się. U jeleniowatych i innych zwierząt to, co raz do roku zrzucają, to, co mają na głowach, nie jest rogiem, tylko litym tworem kostnym osadzonym na żywych możdżeniach. Kształt tego, co byk nosi na głowie, kolor i wielkość mówią o kondycji, o jego wieku i o tym, co odziedziczył po przodkach.
Przez lata wśród myśliwych i ludzi zajmujących się łowiectwem pokutowała teoria, że dzięki strzelaniu do wybranych zwierząt można poprawić osobniczą jakość tych, które pozostaną w łowisku, czyli przeprowadzić coś w rodzaju selekcji. Takie nieudane byki nazywano selektami. W całej Europie myśliwi otrzymywali punkty za właściwy lub niewłaściwy odstrzał. Po wielu latach okazało się, że człowiek nie jest w stanie nad tym dzikim zjawiskiem zapanować. Te zwierzęta dziedziczą w połowie po mamusi i po tatusiu. Żaden myśliwy nie jest w stanie odgadnąć, czy to po mamusi synek odziedziczył taką krzepę, która pozwoli nasadzić potężne poroże, jak dorośnie, czy po tatusiu. W związku z tym, jeśli mamy szczęście zobaczyć przepięknego byka, to jest to wynik jego kondycji, jakości środowiska, właściwej diety i genów.
Od jelonka do jelenia
Opowiem teraz o cyklu nasadzania poroży u samców jeleni, czyli byków – od przyjścia na świat cielaczka, jelonka. Rodzą się one łyse, mają gładkie ciemnobrązowe czoła, takie wypukłe czaszeczki. Są bardzo sympatyczne. Do tego są ładne, mają fajne ciapki na całym ciele, które pomagają im się maskować w trawie. Przez kilka pierwszych tygodni, kiedy się ogląda przez lornetkę mamę z dzieckiem, nie można rozpoznać płci tego dzieciątka. Nie wiadomo, czy to byczek czy łańka. Po kilku miesiącach na kościach czołowych byczków zaczynają się pojawiać dwa wyrostki, główka zaczyna przypominać trójkąt, pyszczek jest węższy, a czółko szersze. Zaczynają wyrastać możdżenie, czyli ukrwione kości. Z upływem czasu te dwa słupki stają się coraz wyraźniejsze. Porośnięte są futerkiem. U rocznego młodzieńca zaczynają się tworzyć zawiązki poroża. Pierwsze poroże jest byle jakie. Najczęściej są to dwa pojedyncze patyczki, trochę wyższe niż uszy. Jeśli są dwa, trzy razy wyższe, to w przyszłości ten samiec może nasadzić bardzo piękne poroże. Bardzo rzadko nasadzają widełki. I wtedy to już najprawdopodobniej będzie rekordowy byk.
Na przedwiośniu następnego roku to pierwsze rachityczne poroże spada, a młodzieniec rośnie i nabiera sił. W kolejnych latach co roku od nowa spada stare i wyrasta nowe poroże, coraz mocniejsze, wyższe, bardziej rozgałęzione. Ludzie myślą, że wiek jeleni liczy się w ten sposób: ile jest odnóg na tyce, tyle lat ma jeleń. To nie jest prawda. Spotyka się młodsze, które mają więcej rozgałęzień niż starsze. Z upływem lat niektóre odnogi zanikają. W języku łowieckim każdy kawałek poroża ma swoją nazwę. To bardzo ładne określenia: oczniak, nadoczniak, opierak. Na samym szczycie poroża u pięcioletniego byka tworzy się korona z wielu rozgałęzień. Mówimy wtedy, że po lesie chodzi koronny byk. Może być obustronnie lub jednostronnie koronny, jeśli rozwój poroża jest nieproporcjonalny na jednej tyce.
Wymieniamy poroże
Zanim udamy się do lasu szukać zrzutów, opowiem, jak wygląda cykl nasadzania i gubienia tej ozdoby. Stare poroże zostaje zrzucone, zgubione. Byk chodzi po lesie łysy. Po zrzuconym porożu zostaje maleńka ranka, która się bardzo szybko zabliźnia. Zarasta mięciutką skórką porośniętą mięciutkim, krótkim futerkiem. To się nazywa scypuł. W tym miejscu zaczyna rosnąć nowe poroże. Jest to najszybciej rosnąca część ciała. W ciągu kilku tygodni musi urosnąć coś, co będzie miało sześćdziesiąt, osiemdziesiąt centymetrów. To ogromny wysiłek dla organizmu. Z początku rosną pojedyncze tyki. Potem pojawia się pierwsze, drugie, trzecie odgałęzienie. I owa ozdoba coraz bardziej przypomina bukiet, wieniec złożony z żywych, ukrwionych komórek. W miarę upływu czasu poroże zaczyna od dołu kostnieć. Później zanikają naczynia krwionośne i nerwy. Kość, która tworzy przyszły oręż na czas rykowiska, robi się martwa. Nadal porośnięta jest kosmatą skórką. Mówimy wtedy, że poroże jest w scypule. Silne, dorosłe byki w lipcu, a młodziutkie w drugiej połowie w sierpniu wycierają poroże.
Co robić, gdy swędzi
Patrząc na zwierzę, które wykonuje tę czynność, odnoszę wrażenie, że ta głowa musi potwornie swędzieć. To jest pewnie tak jak u człowieka, któremu zagoiła się rana, zrobił się strup. Nie mamy cierpliwości i zdzieramy go. Coś podobnego prawdopodobnie ma miejsce u jeleni, saren i łosi.
Pewnie ktoś z państwa widział to w ogrodzie zoologicznym, bo w dzikiej przyrodzie to niebywałe szczęście. Robi to wrażenie. Pokazuje pierwotność przyrody.
Wycieranie poroża ma u byka dramatyczny przebieg. Zwierzę podchodzi do niezbyt grubego drzewa lub krzaka i zaczyna młócić tym nieszczęsnym, ale pięknym porożem, porośniętym futerkiem. W pewnym momencie zdziera kawałek skóry. Skóra ta zwisa gdzieś nad okiem, na pysku. Leje się krew. Z tej poszarpanej skóry wyłania się pokrwawiona biała kość. Teraz byk czyści poroże. Trwa to kilka godzin, parę dni. Zależy to od tego, w jakim stopniu skóra obumarła i jak szybko odchodzi od kości. Po zdarciu scypułu stoi przed nami byk z zakrwawionymi rozgałęzionymi patykami na głowie. Wydają się dużo cieńsze niż te okryte skórą.
Po kilku dniach poroże ciemnieje. Jedni mówią, że resztki krwi pod wpływem światła słonecznego i powietrza rozkładają się i zabarwiają kość, bo kość bardzo łatwo chłonie barwniki. Inni mówią, że byk już przygotowuje się do rui, w organizmie wzrasta poziom hormonów samczych. Byk jest pobudzony. Demonstruje krzepę, władzę, siłę. Uderzając porożem o różne krzaki, gałęzie, czasem o ziemię, podrywając kawałki trawy. I to wszystko – soki roślin, barwniki z kory, ze świeżych gałązek – zabarwia kość na piękny brązowy kolor.
Z upływem dni od uderzania, imponowania, chodzenia po lesie między drzewami wygładzają się groty, czyli końcówki każdej odnogi na każdej tyce. Możemy zobaczyć pięknego byka z bardzo ostrym końcem poroża, pomocnym w czasie jesiennych sporów o samicę, czyli w czasie rykowiska. Wtedy byk będzie musiał imponować damom tym pięknym porożem świadczącym o jego kondycji.
Czym zaimponować damie?
Im piękniejszy byk, im piękniej się zachowuje, im bardziej jest pełen wigoru, im nosi piękniej rozgałęziony wieniec, tym będzie lepszym ojcem. Oprócz tego, że byki chcą zaimponować samicy, toczą również ze sobą boje.
W czasie rykowiska dochodzi do pojedynków na poroża. Byki zapierają się, atakują czołowo i wtedy po lesie rozchodzi się głuchy trzask. Czasem zwarcie kończy się bardzo tragicznie, zwłaszcza jeżeli korony są dobrze rozgałęzione u obu rywali. Potrafią tak się zaklinować, zaplątać, że nie mogą się rozdzielić. Giną z głodu. Na szczęście do takich wypadków dochodzi rzadko. Zawsze są starannie opisywane w kronikach myśliwskich. Czasami na ścianach muzeum widuje się takie splątane, znalezione w lesie poroża.
Mija rykowisko. Nastaje zima. Przez całą zimę możemy spotkać jelenie noszące na łbach przepiękne wieńce. Zimę dorosłe byki spędzają w samczych grupach. Łanie z cielakami bytują osobno. Młode byczki, dwu-, trzyletnie, trzymają się matek i ciotek. Myśliwi mówią, że jelenie chodzą chmarami. Są chmary jeleni i chmary łań z cielakami. Kończy się zima. Najwyższy czas zrzucić ze łba to, co jest już nieprzydatne, ciąży, i zacząć nasadzać coś jeszcze lepszego na przyszłe rykowisko.
Wiosną jest właściwy moment, żeby pójść do lasu i spróbować podnieść z ziemi coś, co właścicielowi już nie jest przydatne. Żadnej szkody przyrodzie nie przyniesiemy, a będziemy mieli wspaniałą pamiątkę z niezapomnianych wypraw do lasu.
Rogarze do rogów!
W tym roku pierwszy zrzut został znaleziony dziewiętnastego lutego. Była to niedziela. Siedziałam sobie akurat przy oknie i obserwowałam kochane ptaszki w karmniku. Niedaleko jest leśna droga. Szła nią grupa ludzi. Byli to turyści. Wyraźnie było widać, że są to osoby przyjezdne, które wybrały się na krótszy czy dłuższy spacer leśną drogą. Jeden z panów, rozpromieniony, niósł w ręce piękną, świeżo zrzuconą tykę byka. Świadczy to o tym, że w tym dniu przynajmniej jeden jeleń zrzucił przynajmniej jedną tykę. Prawdopodobnie zrobiło to już więcej jeleni, a z każdym dniem będzie przybywać zrzutów. Oczywiście im więcej byków, tym więcej poroży. I były takie lata w Puszczy Białowieskiej, kiedy było dużo jeleni, aż za dużo. Zbieranie poroży było wtedy właściwie sposobem wspierania domowych budżetów. Jesienią ludzie chodzili na grzyby – byli to grzybiarze. A ci zaprawieni w szukaniu poroży nazywani byli rogarzami. My szukamy trofeum, żeby mieć pamiątkę z wyprawy do wielkiego lasu. Tamci ludzie po prostu żyli z tego, co znaleźli. Ten, któremu udało się znaleźć dwie tyki należące do tego samego byka, najlepiej byka koronnego, oprawiali je na desce i sprzedawali za duże pieniądze myśliwemu albo amatorowi przyrody. Natomiast mniejsze, byle jakie, pojedyncze, były świetnym surowcem na guziki, wieszaki i różne pamiątki. Sprzedawali je na kilogramy rzemieślnikom.
W tej chwili w Puszczy Białowieskiej jest znacznie mniej jeleni, a i tradycja zbierania poroży zanika. To dobrze, że nie biegają już po lesie tabuny młodych, silnych, wysportowanych mężczyzn prześladujących jelenie w dzień, w nocy, przy paśniku, na żerowisku czy w ostojach.
Kiedy przyjechałam do Białowieży, usłyszałam opowieść – czy to była prawda czy legenda – że żył w puszczy byk o rekordowym, gigantycznym porożu. Był obserwowany przez myśliwych i miejscową ludność przez wiele lat. I kiedy przychodził sezon zrzucania poroży, prześladowało go wielu amatorów. Chodzili za nim bez przerwy, nie opuszczali go ani na chwilę. Wymieniali się. Jeden szedł spać, drugi go zastępował. I chodzili tak długo, aż zrzucił poroże. Jeleń tego w końcu nie wytrzymał. Znaleźli go martwego. Badania dowiodły, że pękło mu serce.
Piękne trofeum
W drugim roku po przyjeździe do Białowieży postanowiłam znaleźć poroże – jedno, jedyne w życiu – i je mieć. Nachodziłam się po lesie, w śniegu po kolana, to za jednym tropem, to za drugim. Nic. Do żerowiska. Nic. Po sześciu czy siedmiu dniach doszłam do wniosku, że nie jest mi to poroże do niczego potrzebne. I trochę się zdziwiłam, kiedy po południu zobaczyłam mieszkańców Białowieży ze zrzutami. Dumni, uśmiechnięci szli do punktu skupu. Pomyślałam, że już nigdy celowo szukać nie będę. Poczekam na los szczęścia.
Minęło kilka lat. Któregoś dnia jechałam swoim maluśkim fiacikiem po leśnej drodze. Na krzyżówce, jakieś pięćdziesiąt metrów przede sobą, zobaczyłam człowieka idącego typowym krokiem rogarza. Wyszedł z jednej strony lasu, przeszedł na drugą i zniknął w lesie po lewej stronie drogi. Biedny. Od świtu – bo to tak jak z grzybami, im wcześniej, tym większa szansa. Pokiwałam głową. Pomyślałam, że mają ludzie zdrowie i nerwy. Na szczęście mnie zrzut nie jest potrzebny. Dojechałam prawie do miejsca, w którym ten pan przeszedł przez drogę, patrzę, a przed maską samochodu, na środku drogi, coś leży. Jakaś gałąź. Przyhamowałam, patrzę, a to piękna tyka jelenia. Ten człowiek przeszedł koło tego i nie zauważył. Natomiast ja, jadąc samochodem, zupełnie przypadkiem znalazłam piękne trofeum. Dałam je w prezencie osobie, która marzyła, żeby coś takiego mieć w domu. Drugi raz znalazłam poroże w bardzo dramatycznych okolicznościach, kiedy szłam przez las z młodą dziewczyną, studentką biologii, która zbierała materiały do pracy magisterskiej. O tym już opowiedziałam, kiedy mówiłam o wilkach.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------Wykaz źródeł ilustracji
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| strona | |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| 6 | fot. Max Goldberg |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| 13 | fot. E.L. |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| 31 | fot. Jim Peaco, National Park |
| | Service |
+--------------------------------------+--------------------------------------+