Trzydzieści dni rozkoszy - ebook
Trzydzieści dni rozkoszy - ebook
Wdrapywanie się na cudzy balkon nie należy do przyjemności, zwłaszcza zimą, i to w wieczorowej sukni. Mimo to Kate nie dała za wygraną, tyle że u celu swej wyprawy wpadła w ręce człowieka, którego zamierzała potajemnie sfotografować. Od tego zdjęcia tak wiele zależało, że gdy mężczyzna – książę Duarte Medina – zaproponował jej dość oryginalny układ, zgodziła się zaryzykować…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-238-9591-6 |
Rozmiar pliku: | 759 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zwykłemu człowiekowi trudno jest spotkać przedstawiciela rodziny królewskiej, a już trafienie na kogoś z rodu Medinów jest najzwyczajniej w świecie nieosiągalne.
Szczękając zębami, fotoreporterka Kate Harper przesuwała się powoli wzdłuż gzymsu na ścianie hotelu na wyspie Martha’s Vineyard. Znajdowała się na wysokości apartamentu księcia Duartego Mediny. Nie bardzo miała czego się złapać, lecz brnęła dalej w ciemności, bo nigdy się nie poddawała. Choćby się waliło i paliło, zrobi to zdjęcie, bo będzie warte fortunę. Przyszłość jej siostry wyglądała groźniej niż sytuacja Kate na wąskim gzymsie.
Smagał ją wiatr od morza, trzepocząc suknią marki Dolce & Gabbana w kolorze mchu. Zaciskała zziębnięte palce na drewnianej wypukłości, pantofle na obcasach zostawiła na balkonie sąsiedniego pokoju. Dzięki Bogu tej nocy nie padał śnieg.
Niełatwo było wkręcić się na imprezę w luksusowym hotelu. Kate zaklepała sobie zaproszenie na próbne przyjęcie weselne syna jednego z największych bogaczy, obiecując w zamian pewnej głupiej dyletantce artykuł na temat jej byłego męża. Własnymi siłami musiała poradzić sobie z ochroną, zlokalizować księcia i zrobić fotkę. Jak się zorientowała, to był jedyny sposób na dostanie się do jego apartamentu. Szkoda tylko, że zostawiła na dole płaszcz i rękawiczki. Miała wrażenie, że miniaturowe aparaty umieszczone w kolczykach rozerwą jej uszy.
Przez gęstą mgłę przedarł się promień światła z latarni morskiej. Co dwadzieścia minut wyła syrena, zagłuszając gwar dobiegający z dołu. Kate zbliżyła się do balkonu księcia. Wyciągnęła nogę, chwyciła się balustrady i przerzuciła przez nią nogę.
Silna męska ręka zacisnęła się na jej nadgarstku, druga chwyciła ją za nogę w kostce. Kate krzyknęła. Zdawało jej się, że palce mężczyzny palą jej skórę w miejscu, gdzie nosiła bransoletkę zrobioną przez siostrę. Miała wielką nadzieję, że amulet zadziała.
Mężczyzna zręcznie wciągnął ją na balkon. Suknia podwinęła się na udach Kate, która szukała gruntu pod nogami i wymachiwała rękami. Suknia zsunęła się na miejsce. Kate wylądowała oparta o ścianę.
Nie, chwileczkę. Ściany nie mają zarostu ani piżmowego zapachu. W normalnych okolicznościach chybaby się podnieciła, teraz jednak była skupiona na przyszłości siostry, a jej wargi zsiniały z zimna.
Zerknęła i tuż przed sobą ujrzała męski tors. W czarnej rozpiętej koszuli albo szlafroku, który odsłaniał opaloną skórę i ciemny zarost. A może to bluza do karate? Boże, czy Medina zatrudnia do ochrony ninję?
Podniosła wzrok i popatrzyła na szyję mężczyzny i jego twarz. Potem spojrzała w czarne jak węgiel oczy, które zamierzała sfotografować.
– Jest pan ninją – wypaliła.
– A pani kiepską akrobatką – odrzekł książę Duarte Medina bez uśmiechu.
– W szkole wyrzucili mnie z sali gimnastycznej. – Nigdy nie prowadziła tak dziwacznej rozmowy, ale przynajmniej książę nie zrzucił jej z balkonu.
Nie wypuścił jej też z uścisku.
– Za złamanie równoważni?
– Złamałam nos innemu dzieciakowi. – Uderzyła łobuza, który nazwał jej siostrę kretynką.
Kate dotknęła kolczyka. Strzeli tę fotkę i już jej tu nie ma. To była szansa rzadsza niż czerwony brylant. Monarchia Medinów zniknęła z mapy dwadzieścia siedem lat temu, gdy król Enrique Medina został obalony na skutek zamachu stanu, a jego żonę zamordowano. Przez lata krążyła plotka, że wdowiec z trzema synami ukrywa się w Argentynie. Po jakimś czasie ludzie przestali interesować się Medinami. Kate któregoś dnia poczuła chęć ustalenia, kim jest mężczyzna w tle na jednym z jej zdjęć. Zdemaskowała trzech dorosłych już synów króla, którzy mieszkali w Stanach incognito, prowadząc normalne życie wśród zwyczajnych Amerykanów.
Niestety czek, który otrzymała za to odkrycie, nie rozwiązał jej problemów finansowych.
Szansa na zrobienie sensacyjnego zdjęcia malała. Gdy wieści o odkryciu Kate przeciekły jak woda przez zamek z piasku, paparazzi ze wszystkich zakątków świata włączyli się do rywalizacji. A jednak pobiła ich wszystkich. Duarte Medina naprawdę tu był. Stał przed nią, na żywo o wiele bardziej atrakcyjny.
Teraz wziął ją na ręce. Nie tylko nosił sportowe ubranie, ale mógł też pochwalić się niezłą formą.
– Zamarznie pani. – W jego głosie ledwie słyszała obcy akcent. – Musi pani wejść do środka, zanim pani zemdleje.
Zadzwoni po ochronę, by ją zamknęli? Obraz, jaki utrwaliły aparaty w kolczykach, nie był pewnie idealny, mimo to miała nadzieję, że zdołała zrobić nadające się do wykorzystania zdjęcia, gdy wierciła się w jego ramionach.
– Dziękuję za ratunek. – Czy ma się do niego zwracać per książę czy wasza wysokość?
Przyjeżdżając tu, myślała wyłącznie o zdjęciach robionych ukradkiem, nie podszkoliła się, jak należy się zachować twarzą w twarz z księciem w stroju do karate.
Teraz, gdy mogła z bliska przyjrzeć się jego twarzy, pochodzenie księcia nie ulegało wątpliwości. Królewski ród Medinów wywodził się z wyspy San Rinaldo u wybrzeży Hiszpanii. Za otwartymi drzwiami balkonowymi rozciągało się skaliste wybrzeże. Kate wyobraziła sobie Duartego w jego rodzinnym kraju.
Kiedy postawił ją na podłodze, jej stopy zatonęły w puszystym dywanie. Pokój emanował dyskretnym bogactwem, od białych sof przez mahoniową szafę po łoże z baldachimem. Duarte z uśmiechem przyglądał się jej spod ciężkich powiek.
– Tym razem Ramon przeszedł samego siebie.
– Ramon? – Jej wydawca miał na imię Harold. – Nie wiem, o czym pan mówi. – Będzie ciągnąć tę rozmowę, jeśli pozwoli jej to zostać tu kilka chwil dłużej. Żeby zrobić zdjęcia, oczywiście.
– Ojciec pana młodego słynie z tego, że zapewnia najlepsze… towarzystwo partnerom biznesowym, ale pani jest wyjątkowo oryginalna.
– Towarzystwo? – Chyba on nie sugeruje…
– Zakładam, że dobrze zapłacił, biorąc pod uwagę pani wyszukany sposób wejścia. – Uśmiechnął się z lekką pogardą.
Płatne towarzystwo. O, do diabła. Więc wziął ją za luksusową call girl. Cóż, nawet dla siostry nie posunie się tak daleko, ale może wyciągnie z niego jakąś ciekawostkę, zostawszy tu jeszcze chwilę.
Z wahaniem położyła dłoń na jego ręce. Za nic nie dotknie jego nagiej piersi.
– Często tak hojnie pana obdarowuje?
Spojrzał na jej piersi okryte suknią ze sklepu z artykułami z drugiej ręki.
– Nigdy nie korzystałem z… jak to powiedzieć? Płatnych usług.
Dobry dziennikarz spytałby:
– Ani razu?
– Nigdy. – Jego ton nie pozostawiał wątpliwości.
Kate powstrzymała westchnienie ulgi.
– Och… no tak.
– Jestem dżentelmenem. Nie mogę wysłać pani z powrotem na balkon. Proszę zostać, a ja jakoś zadbam, żeby mogła się pani stąd wymknąć niepostrzeżenie. – Jego dłoń leżała nisko na jej plecach. – Napije się pani czegoś?
Poczuła ucisk w żołądku. Skąd to nadmierne podekscytowanie? To jej praca, do której ma kwalifikacje. Nagle przypomniała sobie czasy, gdy pracowała jako fotoreporterka dla poważnych gazet, a jej zadania dotyczyły istotnych spraw, od pielgrzymki do Jerozolimy po konsekwencje trzęsienia ziemi w Indonezji. Teraz pracowała dla GlobalIntruder.com.
Zdusiła histeryczny śmiech. Boże, jak nisko upadła! Ale jaki miała wybór w sytuacji kurczącego się rynku prasy? Tak, była zdenerwowana, do cholery. Od tego zdjęcia zależało dużo więcej niż to, czy pozostanie w grze. Chodziło o szybkie zdobycie pieniędzy, by wymagająca specjalnej troski siostra nie została za miesiąc wyrzucona z domu opieki. Jennifer miała ciało dorosłej kobiety, lecz umysł dziecka. Kate była jedyną osobą, która mogła ją ustrzec przed tym, by państwo przejęło nad nią opiekę.
Książę przesunął dłoń w górę jej pleców i zatrzymał ją na karku. Kate potrzebowała chwili, by się pozbierać, jeśli ma zdobyć od niego jakieś informacje.
– Jest tu toaleta, gdzie mogłabym się odświeżyć? Kiedy wyjdę, nie powinnam wyglądać, jakbym wchodziła przez balkon.
– Pokażę pani.
Nie o to jej chodziło.
– Proszę tylko powiedzieć, w którą stronę mam się udać. Mam niezłą orientację w przestrzeni.
– Wyobrażam sobie, że jest pani dobra w wielu rzeczach. – Pochylił głowę, a ona poczuła na karku gorący oddech. – Nawet jeśli nigdy nie korzystałem z takich ofert, muszę wyznać, że jest w pani coś urzekającego.
Oddech księcia musnął jej nagie ramię, wargi były zbyt blisko skóry. Piersi Kate ledwie mieściły się w staniku sukni. Wcisnęła pięty w dywan, by nie stracić równowagi, i poczuła bransoletkę na kostce. Amulet od siostry. Musi pamiętać o Jennifer.
– To gdzie ta łazienka? – Rozejrzała się nerwowo po sypialni z wieloma zamkniętymi drzwiami.
– Tam.
– No ale… – Czy to ona tak chrypi? – Wolałabym iść tam sama.
– Nie chciałbym, żeby zgubiła się pani po drodze – szepnął jej do ucha jak największy sekret. Czyżby dotknął jej włosów? Trochę zakręciło jej się w głowie. – Tamte drzwi, panno Harper. – Wskazał na prawo, z jego palców zwisały jej kolczyki.
Czekał na tę chwilę od momentu, gdy dowiedział się, kto naruszył starannie chronioną prywatność jego rodziny. Trzymał w dłoniach kolczyki Kate Harper i jej nadzieję na sensacyjny materiał. Uprzedzono go, że Kate przebywa w budynku. Nim opuścili balkon, sprawdził, gdzie ukryła aparat. Całe życie wymykał się mediom. Znał ich sztuczki. Ojciec od dziecka wbijał mu i braciom do głowy, że anonimowość gwarantuje bezpieczeństwo. Byli chronieni, wykształceni, a przede wszystkim w znakomitej formie fizycznej.
Gdy spojrzał na intruza na ekranie, postanowił przekonać się, jak daleko się posunie. Kate w obcisłej sukni stanowiła uosobienie uwodzicielki. Miała w sobie ponadczasowy urok, który przemawia do męskich instynktów. Wyobraził sobie, jak niesamowicie wyglądałaby na białej kanapie. A jeszcze lepiej w łóżku.
On jednak był mistrzem samokontroli. Wystarczyło, że przypomniał sobie, czym zajmuje się ta dama, by ukrócić niesforne myśli.
Kate oparła rękę na biodrze.
– Nie do wiary. Cały czas wiedział pan, kim jestem.
– Od chwili, gdy opuściła pani przyjęcie. – Przysłano mu jej zdjęcia, gdy prowadził śledztwo w sprawie reporterki, która go zdemaskowała.
Choć na zdjęciach wyglądała inaczej. Ubrana była na nich w spodnie khaki i białe T-shirty, włosy nosiła związane w koński ogon. Teraz miała potargany wiatrem kok. Pachniała jabłkami i cynamonem.
Kate ściągnęła pomalowane szminką wargi.
– Po co udawał pan, że bierze mnie za luksusową prostytutkę?
– To zbyt luksusowe jak na śmieci, które pani rozpowszechnia. – Schował kolczyki do kieszeni, odsuwając myśli o jej wargach.
Życie jego rodziny zostało wywrócone do góry nogami w chwili, gdy ojciec bardziej niż kiedykolwiek potrzebował spokoju. Silny stres mógł zabić go szybciej niż ekstremista z San Rinaldo.
– Co pan zamierza? – Splotła ręce na piersi. Ze strachu czy z powodu zimnego wiatru, który wpadał przez otwarte drzwi? – Wezwie pan ochronę czy policję?
– Chętnie bym panią jeszcze pooglądał. – Zamknął drzwi balkonowe.
– Proszę posłuchać, książę czy wasza wysokość, czy jak tam się do pana zwraca – wyrzucała z siebie. – Powinniśmy się uspokoić.
Zerknął przez ramię, unosząc brwi.
– Okej, ja będę spokojna. Pan zrobi, jak zechce. – Zaczesała kosmyk za ucho. – Skoro już tu jestem, a pan nie życzy sobie artykułów, które naruszają pana dobra osobiste, może zrobię jedno zdjęcie? Sam pan wybierze miejsce i pozę. Będzie pan wszystko kontrolował.
– Kontrolował? Dla pani to jakaś gra wideo, będzie mi pani dawała i odbierała pilota? – Podszedł bliżej. – Dla mnie to nie jest gra. Chodzi o moją rodzinę.
Królewska rodzina Medinów, nawet pozbawiona królestwa, wciąż była narażona na niebezpieczeństwo. Matka księcia została zamordowana przez buntowników. Starszy brat, który jej bronił, doznał poważnych obrażeń. Król Enrique miał obsesję na punkcie bezpieczeństwa. Zbudował niedostępną fortecę na wyspie u wybrzeży Florydy, gdzie wychował trzech synów. Książęta opuścili ją dopiero, gdy dorośli. Każdy z nich zamieszkał w innej części Stanów, gdzie pod innym nazwiskiem prowadzili normalne życie. Duarte na Martha’s Vineyard, Antonio w Galveston Bay, a Carlos w Tacomie.
Kate dotknęła nadgarstka księcia.
– Współczuję z powodu tego, co spotkało pańską rodzinę.
Ten dotyk podziałał na niego jak rozdzieranie ukrytej w głębi rany.
– Jak bardzo mi pani współczuje? – warknął.
Musiał przyznać, że się nie cofnęła. Spojrzała mu w oczy, a jej tęczówki były bardziej błękitne niż woda u wybrzeża San Rinaldo.
– Może zrobimy zdjęcie w tym stroju, jak stoi pan oparty o balustradę balkonu?
– A może sfotografujemy panią nagą w moich ramionach?
Kate nerwowo wciągnęła powietrze.
– Co za arogancki, nadęty…
– Książę. – Uniósł palec. – Oczywiście wszyscy już o tym wiedzą dzięki pani dziennikarskiemu nosowi.
– Jest pan zły. Rozumiem. – Stanęła za kanapą, jakby chciała schronić się przed nim, jednak nie spuszczała wzroku. – Nawet księciu nie wszystko wolno.
– Nie może mi pani mieć za złe, że próbuję.
Nie zaśmiała się.
– Czemu mnie pan tu wpuścił? Dla zabawy, żeby patrzeć, jak reaguję, kiedy zabiera mi pan aparat?
Kate szybko odzyskiwała równowagę. Duarte był pełen podziwu.
– Naprawdę zależy pani na tym zdjęciu.
– Bardziej, niż pan sądzi.
Jak daleko posunie się, by je zdobyć? Zastanawiał się, czy nie sprawdzić, gdzie są te granice. Doskonale pamiętał, jak przyjemnie było przytulić ją do piersi na balkonie. Odwrócił się jednak.
– Powinna pani iść. Proszę wyjść przez drzwi za pani plecami. Ochroniarz odprowadzi panią na dół.
– Nie odda mi pan aparatu?
– Nie – wsunął rękę do kieszeni i bawił się kolczykami – chociaż może pani spróbować go odzyskać.
– Wolę bitwy, w których mam szansę na wygraną. – Uśmiechnęła się lekko. – Mogę przynajmniej wziąć cygaro, żeby je wystawić na eBay-u?
Znów go zaskoczyła.
– Jest pani zabawna. Podoba mi się to.
– Niech mi pan odda aparat, a zostanę aktorką komediową.
Kim jest ta kobieta w źle dopasowanej sukni, z bransoletką plecioną ze srebrnej przędzy i plastikowych koralików wokół kostki? Większość kobiet na jej miejscu byłaby zdenerwowana albo by mu się przypochlebiała. Może jest od nich inteligentniejsza, niezależnie od wątpliwej profesji.
Nagle wpadła mu do głowy zatrważająca myśl, którą powinien był wcześniej wziąć pod uwagę. Do diabła z tym, że ta kobieta na chwilę pozbawiła go rozumu. Co będzie, jeśli jej miniaturowy aparat natychmiast wysyła zdjęcia do portalu?
Przesunął kolczyki między palcami. W jego głowie powstał plan, który miał zabezpieczyć jego interesy, a równocześnie zaspokoić jego pragnienia: pożądanie i chęć zemsty. Ktoś inny przemyślałby tę decyzję, ale ojciec nauczył go wierzyć instynktowi.
– Pani Harper – rzekł, idąc do niej – mam inną propozycję.
– Propozycję? – Cofnęła się i wpadła na stolik, na którym stała szklana lampa wypełniona monetami. – Chyba już to wyjaśniliśmy. Nawet ja mam jakieś zasady.
– Szkoda dla nas obojga. Mogłoby… – Urwał i przytrzymał lampę, prezent od Antonia, wypełnioną hiszpańskimi dublonami z wraku statku z San Rinaldo. – Nie chodzi o taką propozycję. Proszę mi wierzyć, nie muszę wymieniać pieniędzy – ani informacji na wyłączność – za seks.
Ukradkiem podciągnęła opadającą suknię.
– Wobec tego o jakiej wymianie mówimy?
Obserwował każdy jej ruch. Sposób, w jaki dotykała pomalowanego paznokcia kciuka palcem wskazującym, jak pocierała piętą tę głupią bransoletkę na kostce. Jego plan wyglądał coraz bardziej obiecująco.
– Mam… rodzinne kłopoty. Ojciec jest chory – o czym wie już świat dzięki pani talentom śledczym.
– Bardzo mi przykro. Naprawdę – rzekła szczerze. Po chwili jej oczy zalśniły. – Co z tą wymianą?
– Ojciec chce, żebym się ustatkował i dał mu następcę. Wybrał nawet kobietę…
Szeroko otworzyła oczy.
– Ma pan narzeczoną?
– Boże, wy dziennikarze chwytacie się każdej informacji jak tonący brzytwy. Nie mam narzeczonej. – Zirytował się, co jeszcze bardziej go zdenerwowało, bo oznaczało to, że teraz ona lepiej panuje nad sytuacją. – Jeśli chce pani kolejny okruch informacji, niech mnie pani nie złości.
– Raz jeszcze przepraszam. Co z tą wymianą?
Sądząc z jej desperacji, będzie mógł zaspokoić swe pragnienie bez długich namów.
– Jak powiedziałem, ojciec jest poważnie chory. – Śmiertelnie chory z powodu zapalenia wątroby, jakiego nabawił się podczas ucieczki. – Nie chcę go denerwować.
– Oczywiście. Rodzina jest ważna. – W jej oczach pojawiło się współczucie.
No, zna jej słabość. Reszta pójdzie gładko.
– Więc tak. Ja mam coś, czego pani chce, a pani może dać mi coś w zamian. – Uniósł jej dłoń i pocałował krótkie czerwone paznokcie. Sądząc z jej powiększonych źrenic, zemsta będzie przyjemna dla obojga. – Pani zdjęcia wiele kosztowały moją rodzinę, pozbawiły nas cennej i strzeżonej dotąd anonimowości. Porozmawiajmy o tym, jak spłaci pani dług.