Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Trzydziestki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
29 listopada 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Trzydziestki - ebook

Anita, Martyna i Jowita to młode pracujące kobiety, które poszukują wrażeń, wchodząc w różne niezobowiązujące, a niekiedy nawet niebezpieczne relacje z mężczyznami. Wiodą pozornie beztroskie życie, w którym istotną rolę pełnią randki, imprezy, seksowny ubiór i makijaż. Tak naprawdę jednak każda z nich na swój sposób poszukuje miłości, wsparcia i opieki, nawet jeśli nie chcą tego przed nikim przyznać. Ich związki z mężczyznami stają się z czasem powodem wielu rozczarowań, niepewności i rozterek. Czy przyjaciółki dokonają ostatecznie właściwych wyborów? Czy odnajdą szczęście u boku odpowiednich dla nich partnerów? Czy odważą się na podjęcie radykalnych decyzji?

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-8347-4
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ANITA

Weszłam na trzecie piętro, ledwo się na nie wdrapując. Nigdy nie miałam nadwagi, wręcz przeciwnie – zawsze szczupła, o jasnych brązowych włosach i zielonych oczach, lecz każdego dnia wydawało mi się, jakby schodów przybywało. W tym bloku mieszkałam od trzech lat. Niby nowoczesny, a jednak bez windy, klatka niezbyt ładna, w jasnoniebieskim odcieniu. Kiedy wchodziło się do mieszkania, uderzał w oczy blask światła wpadającego przez duże okna, był jak niebywały dotyk ciepłych promieni słońca. Po energicznym otworzeniu szafy zawiesiłam na haczyku torebkę. Później, nie schylając się, ściągnęłam szpilki – najpierw jedną, potem drugą. Piękne, w kolorze soczystej czerwieni – moja ulubiona barwa. Powolnym krokiem poszłam do kuchni. Moje mieszkanie nie było zbyt duże: składało się z pokoju z aneksem kuchennym i sypialni, ale należało do mnie, udało mi się je kupić już po dwóch latach pracy. Pracowałam w ogólnokrajowej firmie deweloperskiej, w dziale księgowości, szybko awansowałam na specjalistę i zaczęłam zarabiać większe pieniądze. Czułam się spełniona, no właśnie… ale tylko pod względem zawodowym.

Zaparzyłam kawę i momentalnie w całym domu unosiła się jej woń. Z lodówki wyjęłam ryż z kurczakiem, zapakowany wczoraj w plastikowy pojemnik, i włożyłam potrawę do mikrofalówki na dokładnie minutę i trzydzieści sekund. Miałam już sprawdzone, ile potrzebuje czasu, aby była idealnie ciepła, ponieważ nie znosiłam gorącego jedzenia. Rozsiadłam się z talerzem w pokoju, przed włączonym telewizorem, aby zagłuszył panującą w domu ciszę. Nie trwała ona jednak długo, gdyż z mojej monotonii wyrwał mnie wibrujący telefon. Kiedy po niego sięgnęłam, na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Martyny. Przejechałam palcem po ekranie i od razu usłyszałam jej słodki głos.

– Cześć, Anita, co dzisiaj robisz?

Uwielbiałam tego rodzaju pytania. Przecież co ja mogę robić w czwartek po pracy? Nigdzie nie wychodziłam, bo już nawet nie miałam z kim, a żyłam pracą, która przynajmniej pomagała mi się pozbierać po ostatnich miłosnych przeżyciach.

– Dopiero wróciłam z pracy, jem obiad, czyli krótko mówiąc: robię to, co zawsze.

– Kochana, zaraz u ciebie będę. Znalazłam fajną stronę i nie uwierzysz: możemy poznać tam faceta marzeń. – Słyszałam jej śmiech i zastanawiałam się, czy mówiła poważnie, czy mnie w coś wkręcała. – Wiem, wiem, myślisz, że zwariowałam, ale nic nie mów, za chwilę przyjadę i wszystko ci wytłumaczę.

Nadal miałam mętlik w głowie i nie byłam pewna, o czym mówiła, o jakim poznawaniu faceta przez internet. Zresztą nie miałam na to ochoty.

– Martyna, nic z tego, nie jestem zainteresowana. Nie, nie. Słyszysz?

Jednak jej już nie było. O matko, co ją napadło, jakie portale? Dopiero co zakończyłam jeden związek. Oczywiście standardowo nie pasowaliśmy do siebie. Zapomniał tylko dodać, że poznał inną księżniczkę. Jeszcze mi się płakać chciało, gdy o nim pomyślałam. A ja, głupia, planowałam ślub i marzyłam o dużej rodzinie. Zamknęłam oczy, wyobrażając sobie łąkę pełną kwiatów. Ten obraz zawsze mnie uspokajał, ale tym razem było inaczej – moje serce biło coraz szybciej, a ja widziałam jego. Ten uśmiech, mocne, a jednocześnie delikatne dłonie z pięknymi, długimi palcami. Zachwycały mnie jego dłonie, jak ja za nim tęskniłam.

Poznaliśmy się jeszcze na studiach. Igor studiował ekonomię w Sopocie. Kiedyś upatrzył sobie mnie i… zdobył. Cóż to była za miłość… Odkrywałam jej smaki, zapoznawał mnie z każdym elementem zmysłowości. Wystarczyło, że stanął naprzeciwko, spojrzał mi głęboko w oczy, a jego czarne ogniste oczy działały na mnie tak, że w tej samej chwili płonęłam. Byłam tylko jego i chciałam tego na zawsze. Często czekał na mnie po zajęciach, zawsze z uśmiechem proponował spacer i mówił: „kiedyś uciekniemy, ty i ja, tylko we dwoje”. Miałam ten obraz w głowie, jego uśmiech i tę magię.

Wróciłam do przytomności, słysząc dzwonek do drzwi. Pomału otworzyłam oczy: mój Igor zniknął, a ja byłam wściekła, że nawet w myślach nie mogłam się nim cieszyć. Pewnie Martyna już przyjechała. Wyłączyłam więc telewizor i powoli podreptałam w stronę drzwi. Kiedy je otworzyłam, Martyna wpadła do mieszkania jak burza.

– Powiedz mi, ile mam czekać pod drzwiami? Proszę, kupiłam wino, daj kieliszki. Anita, co jest? – Przeszywała mnie wzrokiem.

Chciałam wykrzyczeć jej, że nie miałam nastroju na spotykanie się, tym bardziej na facetów, a w ogóle to niech wraca do siebie i da mi święty spokój. Gdy jednak popatrzyłam na jej entuzjazm, rumiane policzki i na tę butelkę wina w ręku, zmieniłam zdanie.

– Nic, nic, jestem tylko zmęczona – skłamałam. – Dzisiaj mieliśmy dużo pracy, wiesz, koniec miesiąca.

– Nie myśl o pracy. Dzisiaj idziemy na randkę. Polujemy na faceta. Co ty na to? – piszczała Martyna. Nie czekając na moją odpowiedź, wyjęła z szafki kieliszki i nalała wina. – Proszę bardzo, nasze zdrowie – dodała.

Usiadłam na kanapie, wzięłam łyk wina, którego smak wprowadził mnie w stan ukojenia. Było dobre, półsłodkie, dokładnie takie, jak lubiłam. Wiedziałam, że nie mogło być inaczej, w końcu znałyśmy się już bardzo długo i niejedno razem przeżyłyśmy.

Martyna włączyła komputer, czekała chwilę, aż ukaże się obraz. Na ekranie pojawiła się ikonka Lovseeker, duże serduszko, a w środku piękna zielona koniczynka. Patrzyłam na Martynę, która z zapałem i energią klikała kolejne ikony, jakby sprawiało jej to przyjemność, i doszłam do wniosku, że może tak właśnie było. W końcu wstałam, podeszłam do komody i włączyłam radio. Akurat leciał utwór One Republic _Good Life_.

– Chodź szybko, możemy zacząć! – usłyszałam wołanie Martyny.

– Już idę – burknęłam od niechcenia.

Martyna była piękną brunetką o niebieskich oczach. Szczupła, nie stosowała diet. Tak naprawdę jadła wszystko i uwielbiała jeść. Nie chodziła na fitness, natomiast dużo biegała. Kiedyś przyszła do mnie ot tak i powiedziała: „Wkładaj spodenki, koszulkę, biegniemy. Wybiegasz smutek, zobaczysz!”.

Minęło już pół roku od mojego rozstania z Igorem. Fakt, wybiegałam ładne pośladki, zmysłowe nogi, piękny brzuch. Niestety nadal boli i gdy zamykam oczy, widzę go.

– Daj zdjęcie, założymy ci profil – instruowała Martyna.

Wyszukałam swoją fotografię w komputerze – na tle gór w Szwajcarii. Był to ostatni nasz wspólny wyjazd. Igor mi ją zrobił. Pamiętam dokładnie, jak mówił: „Anitko, spójrz na mnie, poproszę o uśmiech”.

– Proszę, tutaj jest zdjęcie. – Patrzyłam, jak zwinnie wkleiła je w mój profil.

– Gotowe! – wykrzyknęła i objęła mnie. – Możemy zapuścić się w świat randkowania.

Zaczęła pokazywać mi zdjęcia, jedno po drugim. Nagle zatrzymała się na wysokim brunecie z widocznym zarostem. Umięśniony, po prostu ideał każdej kobiety.

– Spójrz, jakie ciacho! – powiedziała ze śmiechem.

Fakt, ciacho, wyrzeźbiona sylwetka, brunet i tylko o trzy lata starszy.

– Czy ma coś napisane? Kogo szuka, jaki jest? – spytałam.

– Zobacz tutaj, jest jego opis. – I zaczęła czytać, a ja z zainteresowaniem śledziłam tekst w komputerze: – „Nie jestem tutaj przypadkiem, chcę poznać dziewczynę, taką zwyczajną. Chciałbym wypić z Tobą kawę, zabrać Cię na plażę, po prostu być”.

Taka zwyczajna, no tak, ja właśnie taka jestem.

– Sama nie wiem, wydaje się fajny, nie wiem jednak, czy jestem gotowa na nowe znajomości. – Przyglądałam się zdjęciu, potem jeszcze raz w myślach przeczytałam opis, aż w końcu zdecydowałam. – Dobrze, napiszę!

Martyna się zaśmiała. Wiedziałam, że dla niej wszystko było takie proste. Jeśli zapragnęła z kimś się spotkać, jej życzenie stawało się rzeczywistością i wracała z randki cała w skowronkach, opowiadała wszystko z najmniejszymi szczegółami.

– Tylko co mam napisać? – W głowie miałam kompletną pustkę.

– Najpierw się przywitaj, tak zwyczajnie, i zaczekamy, sprawdzimy, czy będzie zainteresowany.

Ręce zaczęły mi się trząść. Pomału położyłam dłonie na klawiaturze laptopa. Jeszcze raz spojrzałam na zdjęcie: uśmiechnięty, duże oczy, mocne, męskie rysy twarzy, gęste czarne włosy, zaczesane lekko na bok. Zjechałam myszką w dół, widniało jego imię: Szymon, lat trzydzieści pięć. Zjechałam jeszcze niżej, opis zaczynał się od słów: „Nie jestem tutaj przypadkiem…”. To inaczej niż ja – przecież jestem tu zupełnie przypadkowo.

Witaj, Szymonie, przeczytałam Twój opis. Chciałabym Cię poznać. Jeśli myślisz, że warto, odpisz. Anita

– Świetnie napisałaś, jestem z ciebie dumna. – Objęła mnie, dodając mi tym samym pewności. – A teraz poszukajmy kogoś dla mnie. – Obróciła komputer do siebie i przeszła na swój profil.

Zdjęcie za zdjęciem przewijała z taką prędkością, że aż zastanawiałam się, czy nadążała z czytaniem.

– Martyna, nie tak szybko, nie mogę się przyjrzeć, a już nie wspomnę o przeczytaniu opisu. – W końcu zareagowałam.

– O, widzę, że się obudziłaś, nawet oczy ci się zaświeciły. – Klepnęła mnie w nogę. – No dobrze, co my tu mamy? – szepnęła.

„Radosław, 32 lata”. Piękny szeroki uśmiech, szatyn z lekko postawionymi włosami. Martyna szybko zjechała na dół i zaczęła czytać:

– „Nie na raz, nie na dwa i nie na życie. Chcę się dobrze bawić w Twoim towarzystwie…”

– Daj spokój, co to za opis? Martyna, on chce tylko zabawy.

– A skąd wiesz, że ja nie chcę? – zapytała z zalotnym spojrzeniem.

– Serio? Chcesz tylko zabawy? – pytałam całkowicie zdziwiona.

Wiedziałam, że Martyna długo była sama. Co jakiś czas angażowała się w przelotny romans i chyba jeszcze tak naprawdę się nie zakochała. Mawiała: „To mnie mają kochać i pragnąć”. W tej chwili usłyszałam jej słowa:

– To się przekonaj. „Nie na raz, nie na dwa i nie na życie, ale tu i teraz. Chcę się spotkać. Długo nie czekam. Martyna”.

Nacisnęła enter i… wiadomość została wysłana. Jakie to proste: klik, klik i randka. Nie czekałyśmy długo, ponieważ pokazała się wiadomość, oczywiście od Radosława.

Witaj, Piękna, chcę zabrać Cię jutro na spacer, kolację i wspólną zabawę tylko we dwoje. Bądź gotowa na 18.00. Włóż sukienkę i szpilki.

– Widzisz, mówiłam, że szybko odpisze. Muszę natychmiast odpowiedzieć, aby wiedział, że jestem gotowa – piszczała Martyna.

Radku, oczywiście się zgadzam. Będę czekać na ciebie o 18.00. Przyjedź po mnie, to mój adres: ul. Grunwaldzka 245, Gdańsk. I jeszcze jedno… uwielbiam czerwone róże

Dlaczego ja nie mam tego, czego pragnę? Straciłam jedynego mężczyznę, którego kochałam. Patrzyłam na Martynę – była taka uśmiechnięta, wiedziała dokładnie, czego chciała, i to dostawała. Ledwo wysłała wiadomość do Radka, a już jutro wybiera się na randkę.

Poczułam mocne szturchnięcie, aż zabolała mnie ręka.

– Jesteś? Anita, szybko sprawdźmy, co słychać u ciebie.

– Jasne, sprawdźmy – mruknęłam, trzymając się za rękę.

Nie spodziewałam się niczego, tak naprawdę założyłam ten profil tylko dla niej. Nie miałam ochoty na randki, nawet nie wiedziałam, czy wystarczy mi odwagi, aby się z nim spotkać. Po zalogowaniu pokazało się jakieś trzydzieści wiadomości.

– O rany, co to jest? – zapytałam zdziwiona.

– A tak, każdy może do ciebie napisać. Zapomniałam cię uprzedzić.

– Tego jest zbyt dużo, nawet nie chce mi się czytać – stwierdziłam stanowczo.

– Anita, skupmy się na naszym Szymonie. Zobaczmy, czy coś odpisał.

Oczywiście byłam bardzo ciekawa. W końcu to ja go zaczepiłam i być może wcale się mu nie spodobałam. Nagle usłyszałam.

– Mam! – krzyczała z pełnym zadowoleniem Martyna. – Popatrz!

Ujrzałam krótki tekst zaczynający się od słów:

Anito,

patrzę na Twoje zdjęcie, pięknie wyglądasz i jest mi bardzo miło…

Zrobiło mi się gorąco, serce zaczęło przyspieszać. Wróciłam do czytania:

…że napisałaś właśnie do mnie. Oczywiście, że chciałbym się z Tobą spotkać. Im szybciej, tym lepiej. Czy masz jakieś plany na jutro? Jeśli nie, chciałbym z Tobą zjeść kolację.

Patrzyłam z niedowierzaniem i jeszcze raz wróciłam do ostatnich słów. „…chciałbym z Tobą zjeść kolację”. To się dzieje naprawdę, chce się ze mną spotkać.

– Anita, Anita, jesteś? – usłyszałam głos Martyny.

– Tak, przepraszam, jestem trochę zdezorientowana. Martyna… ja… ja naprawdę nie spodziewałam się, że tak szybko odpisze i że w ogóle odpowie.

Patrzyłam to na komputer, to na Martynę i czułam się jak mała dziewczynka, która nie wie, czy powinna w ten sposób poznawać kogokolwiek.

– Nie musisz odpowiadać, Anita. Jeśli wiesz, że to nie jest dobry moment, zaczekaj, aż będziesz gotowa. Dobrze?

Patrzyłam w jej duże niebieskie oczy, które działały na mnie uspokajająco. Odkąd Igor odszedł, martwiła się o mnie i chciałaby, żebym była szczęśliwa. Wiedziałam, że muszę iść do przodu, a skoro teraz nadarzała się okazja na spotkanie, powinnam spróbować.

– Masz rację, nie muszę odpowiadać, ale zrobię to, chcę się z nim spotkać!

Teraz miał się zacząć nowy etap, który, mam nadzieję, przyniesie więcej wzlotów niż upadków.

Przymknęłam na chwilę oczy, myśląc, od czego zacząć i jak napisać. Zaczęłam:

Cześć, Szymonie,

dziękuję za szybką odpowiedź. Jutro akurat nie mam planów. No cóż, nie mam chyba innego wyjścia, jak wybrać się z Tobą na wspólną kolację.

Na koniec dodałam:

Zadowolona Anita.

Martyna wstała od stołu, podeszła do szafki i pogłośniła radio.

– Słyszysz, co leci? Przecież to jest Ryan Paris, _Dolce Vita_.

Zaczęła tańczyć, a przy tym podskakiwała i oczywiście śpiewała.

– No chodź tutaj, dalej, udało się, jutro mamy nasze randki! – wołała i śmiała się głośno.

Nie zdążyłam wstać, gdy już do mnie podbiegła, chwyciła za rękę i pociągnęła.

– Już, nie ciągnij mnie, idę! – krzyczałam.

Zaczęłam tańczyć w rytmie muzyki. Czułam, że wino zrobiło swoje, wyginałam się i kołysałam. Razem skakałyśmy, a było mi tak przyjemnie, że przestałam myśleć o Igorze, o randce i o pracy. A kiedy skończyła się muzyka, opadłyśmy na kanapę i zaczęłyśmy się śmiać.

W tej chwili zaczął wibrować telefon Martyny. Wzięła go do ręki, popatrzyła, ale nie odebrała, tylko schowała do torebki. Spojrzałam na nią – jej twarz przybrała czerwony kolor, a w oczach miała wypisaną złość.

– Dlaczego nie odebrałaś?

Przymrużyła oczy.

– O tej porze nie odbieram telefonów z pracy – stwierdziła stanowczo, wykrzywiając usta.

Chwyciła butelkę wina, nalała sobie i dolała mi. Patrzyłam, jak szybko przełyka. Pusty kieliszek postawiła na stole, a przy tym ciężko westchnęła. Skierowałam wzrok na komputer. Na ekranie wyskoczyła wiadomość od Szymona.

– Patrz, napisał. – Szturchnęłam Martynę.

– Bardzo dobrze, czytaj, skarbie.

Otworzyłam wiadomość i zaczęłam czytać.

Anito,

cieszę się, że wyraziłaś ochotę na naszą kolację. Nie zdradzę ci miejsca… ale będziesz ZADOWOLONA jeszcze bardziej. Obiecuję!

Proszę, napisz mi, gdzie mam po ciebie przyjechać. Będę o godzinie 19.00. Liczę, że będziesz gotowa.

Szymon

Martyna znowu zaczęła piszczeć.

– Świetnie, ale się cieszę, że pójdziesz na to spotkanie. – Popatrzyła na mnie i dodała: – Pójdziesz, prawda?

Chyba widziała, że się waham. Początkowa euforia gdzieś uleciała i pozostało tylko pytanie: czy ja tego chcę?

– Tak, Martyna, pójdę.

– Obiecaj mi, że się nie wycofasz, obiecaj!

– Postaram się, okej? – Chciałam już to zakończyć, byłam zmęczona, a jutro jeszcze czekał mnie ostatni dzień pracy.

Nie zastanawiając się długo, odpisałam:

Szymonie, czekaj, proszę, przy City Forum w Gdańsku, będę o 19.00.

Do zobaczenia, Anita.MARTYNA

Dobrze, że Anita zgodziła się i pozwoliła sobie założyć profil. Wiedziałam, że bardzo kochała Igora – cały czas był przy niej, praktycznie nie odstępował jej na krok. Kiedy dowiedziała się, że ją zdradza, zadzwoniła do mnie, płacząc do słuchawki. Jak ona wyła, skomlała jak pies, którego pan wyrzucił z domu. Nie mogłam patrzeć na jej łzy, które tryskały jak woda z fontanny, na jej cierpienie, które z każdym dniem narastało. Najbardziej jednak zastanawiało mnie, jak można świadomie zrezygnować z innych mężczyzn na rzecz jednego. Kiedy błagała Igora, aby do niej wrócił, zadzwonił do mnie i poprosił, żebym pomogła jej stanąć na nogi. I mimo że byłam zła za to, że zafundował jej tyle cierpienia, cieszyłam się, że dołączy do grona singielek i zacznie się na nowo bawić. Niestety nie przewidziałam, że stawanie na nogi zajmie jej aż tyle czasu.

Moje myśli znowu zaczęły krążyć wokół piątku. Bardzo się cieszyłam, że udało mi się zaplanować ten dzień w towarzystwie przystojniaka, który może sprawić, że będzie to niezapomniany wieczór. Gdy tylko umawiałam się na randkę, czułam się wyjątkowo. Te przygotowania, nowy facet, nowe spojrzenie, komplementy, które wręcz ubóstwiałam – wtedy delektowałam się każdą minutą takiego spotkania. Chyba że całkowicie pudłowałam i po randce zostawały problemy.

Ostatnim takim kłopotem był Jakub, kolega z pracy, z którym się zabawiłam. Postanowiłam jednak, że już nigdy nie umówię się z żadnym ze współpracowników.

Na samą myśl o Jakubie od razu przechodzą po całym moim ciele ciarki. Każdego dnia zerkał na mnie, wiedziałam, że to robił, a mnie się oczywiście podobało. Jakub pracował jako informatyk, często wzywałam go do siebie pod byle pretekstem: a to ekran nie chce się włączyć, a to nie mogę się zalogować… Oczywiście zawsze przybiegał szybko. Wysoki, ciemnobrązowe włosy, zawsze ogolony i pachnący. Wiedziałam, że nadchodzi – siadał przy moim biurku, od razu zabierając się do rozwiązania problemu. Byłam przygotowana, piersi lekko odsłonięte, siadałam na blacie i lekko odsłaniałam nogę. Biedak nie mógł się skupić, co chwilę patrzył to na nogę, to na dekolt, a gdy spotkał się ze mną wzrokiem, speszony szybko odwracał głowę. Jednego dnia zapytał, czy pójdziemy na kawę – to była najszybsza kawa, którą piłam w Costa Coffee. Później zaproponowałam dokończenie kawy u mnie i pojechaliśmy ekspresem. Byłam taka zadowolona, że się udało. Wylądowaliśmy w łóżku i nawet pozwoliłam mu zostać do rana. Niestety później było tylko gorzej.

Patrzę na Anitę, jak odpisuje na wiadomość. Widzę, że nie jest pewna, cała spięta, a przecież przyda jej się mężczyzna, choćby dla chwili zapomnienia. Napisała krótko, ale pokazała, że jest nim zainteresowana, i mimo że wątpiłam, dał się skusić.

Teraz tylko muszę dopilnować, żeby poszła na randkę. Radek miał przyjechać po mnie o osiemnastej, a spotkanie Anity zostało ustalone na dziewiętnastą. Najwyżej zadzwonię, zanim wyjdę z domu, i upewnię się, że nie zmieniła zdania.

Zaczął dobiegać do mnie głos Anity. Zbierałam myśli, aby zrozumieć, co do mnie mówiła.

– Martyna, słuchaj, jest już późno, zresztą nie chce mi się więcej przeglądać innych ofert. Muszę iść spać, jestem wykończona.

Pomału dochodziło do mnie: „muszę iść spać, jestem wykończona”. Podniosłam się i usiadłam wyprostowana na kanapie. Spojrzałam na zegarek, zbliżała się dwudziesta trzecia.

– Masz rację, jest już późno. Lecę do domu.

Poderwałam się z kanapy, puste kieliszki zaniosłam do zlewu. Wróciłam po butelkę, ale Anita już zdążyła ją podnieść i szła w stronę kuchni. Wyjęłam telefon z torebki i zadzwoniłam po taksówkę. Potem włożyłam czarne czółenka, z torebki wyciągnęłam błyszczyk, jasny róż Clarins, i jednym ruchem pomalowałam górną i dolną wargę, z szafy zaś wyciągnęłam beżowy sweterek i zarzuciłam go na plecy.

– No dobrze, kochana, za pięć minut przyjedzie taksówka, więc zejdę na dół i zaczekam.

Anita stała oparta o ścianę, patrzyła na mnie smutnym wzrokiem.

– Anita, skarbie, dopiero co mówiłaś, że późno, a teraz taka smutna, że wychodzę? – żartowałam.

– Martyna, wiesz, że z tobą czas tak leci, że nie wiadomo kiedy i jest noc. Martyna… chciałam ci podziękować, wiem, że ty to robisz dla mnie, żebym… żebym była szczęśliwa.

Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, kiedy Anita podeszła i cmoknęła mnie w policzek.

– Czyżby ktoś tu się rozczulał? – szepnęłam i dodałam: – Zobaczysz, wszystko się ułoży, z facetami czy bez nich. A teraz lecę, bo zaraz będę zmuszona wracać na piechotę.

– Pewnie, leć, dziękuję – odpowiedziała cichutko Anita.

Otworzyłam drzwi na klatkę schodową. Światło automatycznie się zapaliło, a ja odwróciłam się do Anity z uśmiechem wypisanym na twarzy.

– Pa, jutro się zdzwonimy.

– Pa, Martyna.

Zaczęłam schodzić schodami, a w myślach nuciłam piosenkę: „Tyle słońca w całym mieście, nie widziałeś tego jeszcze popatrz, och, popatrz…”.

Wyszłam z budynku uśmiechnięta. Drzwi się za mną zamknęły właśnie wtedy, kiedy podjechała taksówka. Energicznie weszłam do środka i zadowolona rozsiadłam się na tylnej kanapie, odchyliłam głowę i przymknęłam oczy. Byłam taka zmęczona, że marzyłam jedynie o ciepłej kąpieli, pachnącej pościeli w swoim łóżku i głębokim śnie.

Chyba przysnęłam, ponieważ obudziło mnie pikanie kierunkowskazu.

– Jesteśmy na miejscu – powiedział taksiarz.

Wyjęłam odliczoną kwotę, a wysiadając, życzyłam mężczyźnie dobrej nocy. Następnie taksówka odjechała, a ja poszłam w stronę kamienicy, w której mieszkałam. Była to stara kamienica z ciemnym podwórkiem. Żeby się na nie dostać, należało przejść przez tunel w budynku łączący je z centrum miasta. Z jednej strony centrum Wrzeszcza, a z drugiej podwórko i wejście do klatki. Szłam pewnym krokiem z torebką zawieszoną na ramieniu. Nagle poczułam szarpnięcie za rękę. Wystraszona natychmiast się odwróciłam.

– Jakub? – zapytałam. – Co tutaj robisz o tej porze?

Chociaż było ciemno, czułam jego przenikliwy wzrok i zastanawiałam się, czego ode mnie chce.

– Martyna, gdzie byłaś?! – spytał podniesionym tonem. – Dzwoniłem do ciebie, chcę porozmawiać.

Patrzyłam na niego z politowaniem. Kilka razy poszliśmy do łóżka, a on teraz myślał, że ma do mnie jakiekolwiek prawa. Męczyła mnie ta dziwna relacja, która wytworzyła się w jego umyśle.

– Jakub, nie twoja sprawa, gdzie byłam. Rozmawialiśmy, że było, minęło i koniec – odparłam.

– Nie możesz tak tego zakończyć, chcę, żebyś zrozumiała, że ja traktowałem cię poważnie. Chcę…

Przerwałam mu, nie mogąc słuchać tych bredni. Poza tym staliśmy przed moim domem i nie chciałam, aby sąsiedzi zaczęli się nami interesować.

– Słuchaj, dzisiaj jest już późno, wrócimy jeszcze do naszej rozmowy. A teraz wracaj do siebie.

Chwycił mnie za dwie ręce, ścisnął mocno, aż jego palce wbiły się w moją skórę, sprawiając mi ból.

– Jeśli myślisz, że to koniec, to się mylisz! – Puścił mnie, a odchodząc, dodał: – Dobranoc!

Stałam wystraszona, moje ciało drżało, a ręce piekły z bólu. Odprowadziłam go wzrokiem, nie mogąc wydusić słowa. Wtedy zapaliło się światło przed klatką, z której wyszedł sąsiad z psem. Przechodząc obok mnie, przywitał się, a ja cichutko odpowiedziałam i szybko zniknęłam w klatce.

Moje małe mieszkanie znajdowało się na pierwszym piętrze. Wynajmowałam je, odkąd przeprowadziłam się do Gdańska. Nie podjęłam jeszcze decyzji, czy zostanę w Gdańsku, czy wrócę do Olsztyna. Tak naprawdę nic mnie tutaj nie trzymało, nie miałam żadnej rodziny, tylko znajomych i oczywiście pracę, więc tym bardziej nie widziałam sensu kupowania nieruchomości.

Weszłam do domu, zamknęłam za sobą drzwi i osunęłam się na podłogę. Słyszałam swój oddech, który był szybki i głośny. Ledwo łapałam powietrze. Potem, ciężko wzdychając, pomyślałam, że Jakubowi udało się nieźle mnie wystraszyć. Byłam pewna, że już się poddał, ponieważ w pracy raczej mnie unikał, a od jakiegoś czasu przestał też wydzwaniać. Nie byłam przygotowana na spotkanie właśnie z nim. Czułam się okropnie, a jeszcze bardziej przybijała mnie świadomość, że nie mogłam zadzwonić do Anity i opowiedzieć o tym, co się wydarzyło, bo co niby miałabym jej powiedzieć? Że nachodzi mnie kolega z pracy, z którym sypiałam? Dlatego sprawę z Jakubem postanowiłam trzymać w tajemnicy.

Podniosłam się. Na ścianie w przedpokoju wisiało duże prostokątne lustro. Popatrzyłam na swoje odbicie, a w myślach zadawałam pytanie: jak zakończyć relację z Jakubem? Prędzej czy później musi się to rozwiązać. Powoli zrzucałam ubrania i zostawiwszy je w korytarzu, nago weszłam do łazienki. Jeszcze w taksówce marzyłam o gorącej kąpieli, ale teraz już nie miałam na nią ochoty, dlatego weszłam do wanny i puściłam wodę z prysznica. Powolnym strumieniem leciała zimna, wręcz lodowata woda. Stanowczym ruchem włożyłam głowę pod prysznic, a woda zaczęła spływać po mojej twarzy. Po chwili odkręciłam kurek z gorącą wodą, nałożyłam szampon na włosy – o pięknym zapachu tymianku – sięgnęłam po żel do mycia, mój ulubiony dziki olejek arganowy. Cała łazienka pachniała teraz tak subtelnie, słodko, a jednocześnie intrygująco. Wychodząc, założyłam szlafrok i poszłam do sypialni, w której za sprawą światła wpadającego z ulicy panował półmrok. Szlafrok rzuciłam na komodę, założyłam koszulkę i wciągnęłam spodenki do spania. W końcu opadłam na łóżko. Moje ciało zrobiło się ciężkie, powieki same się zamykały, a ja rozpływałam się w tym błogim stanie. Wtedy, gdzieś w oddali, usłyszałam wibracje telefonu, ale to już nie było ważne – odpłynęłam.ANITA

Jak zwykle rankiem piłam tylko kawę z mlekiem oraz zjadałam jedną kromkę ciemnego pieczywa posmarowanego masłem. Obudziłam się dość szybko, chociaż po wczorajszym wieczorze trudno było mi się podnieść z łóżka. Martyna nie napisała, czy dotarła do domu, a ja byłam taka zmęczona, że po jej wyjściu od razu położyłam się spać. Dzisiaj czekał mnie jeden z tych gorszych dni w pracy, w którym miałam do zaksięgowania wiele faktur, a do tego musiałam sprawdzić deklarację przed wysłaniem jej do urzędu. Popatrzyłam na zegarek: zbliżała się siódma, za piętnaście minut muszę wyjść z domu, żeby zdążyć na ósmą do pracy. Pustą filiżankę i talerz zaniosłam do kuchni, potem umalowałam usta szminką, włożyłam czarną spódnicę do kolan, białą koszulę w czarne pelikany, czarne szpilki i wyszłam.

Do pracy dotarłam szybciej niż zwykle, ale tylko dzięki temu, że nie było zbyt wielkiego tłoku na ulicach. Wchodząc do biurowca, zobaczyłam Jowitę, asystentkę szefa, która stała z nim w głównym holu i zacięcie rozmawiała. Widziałam, że jest spięta, jakby zdenerwowana, i zastanawiało mnie, czy wszystko u niej w porządku.

W swoim pokoju otworzyłam okno, wyjęłam z torby laptopa, którego podłączyłam do monitora, i wyszłam do kuchni, by zaparzyć kawę. W biurze znajdowała się kuchnia, w której można było przygotować jedzenie lub coś do picia albo kogoś spotkać. I tym razem też tak się stało. Przy stole, ku mojemu zdziwieniu, siedziała Jowita.

– Cześć, Jowita – przywitałam się.

Spojrzała na mnie, uśmiechając się, ale coś było nie tak, jakby jej uśmiech był wymuszony.

– Hej, Anita – odpowiedziała.

– Widzę, że jesteś przygnębiona. Czy wszystko w porządku?

– Tak, w porządku, po prostu jestem zmęczona. Sama wiesz, że ostatnio jest dużo pracy, a ja dostaję coraz to nowe zadania do wykonania.

– Rozumiem, ale nie martw się, wszystko się unormuje.

– Wiem, wiem, unormuje się… powinno.

Przypomniała mi się wczorajsza rejestracja w randkowej aplikacji.

– Jowita, muszę ci coś powiedzieć. – Ściszyłam głos, sprawdzając, czy nikt nie zmierzał do kuchni, a widząc, że było pusto, kontynuowałam: – Wczoraj przyjechała do mnie Martyna i zarejestrowałyśmy się na portalu randkowym.

– Naprawdę? – Otworzyła usta ze zdziwienia.

– Martyna mnie namówiła, sama umówiła się z takim jednym i nie uwierzysz… ja też.

Jowita niby słuchała, ale myślami znajdowała się gdzieś indziej.

– Przepraszam, ale muszę już iść, mam do przygotowania dokumenty dla szefa na dzisiejsze spotkanie.

– Ja też uciekam. Jowita, znajdź czas na spotkanie, już dawno nigdzie razem nie wychodziłyśmy. Dobrze?

– Dobrze, dobrze.

Zabrała filiżankę z kawą i szybkim krokiem opuściła kuchnię, a ja jeszcze chwilę siedziałam, myśląc o tym, że Jowitę coś ewidentnie trapiło.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: