- W empik go
Trzynaste lustro - ebook
Trzynaste lustro - ebook
Ewelina, poczytna pisarka, cierpi na uciążliwą przypadłość, trapią ją omdlenia. Po kolejnej utracie przytomności kobieta budzi się na drugim końcu miasta. Na jej ciele nie widać śladów obrażeń, nie zostaje obrabowana. Ewelina czuje jednak coraz większy strach, zagadkowe sytuacje są powtarzalne, a w pobliżu miejsc, w których kobieta odzyskuje świadomość, nieco wcześniej dochodzi do brutalnych morderstw.
Thriller składający się z opowiadań, które scalone zostają w spójną fabułę.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-267-7434-4 |
Rozmiar pliku: | 408 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Lekarka wskazała jej krzesło naprzeciw siebie i zapytała o nazwisko. Przejrzała historię wcześniejszych chorób i postukała długopisem w datę ostatniej wizyty, kilka lat temu.
– Potrzebuje pani środków nasennych?
– Nie. Zasypiam nawet za dobrze. I chyba lunatykuję – Ewelina wyrzuciła z siebie jednym tchem.
– Co to znaczy „za dobrze”?
– To znaczy… nie wiem, jak to prosto wytłumaczyć… – Lekarka patrzyła na nią uważnie, więc Ewelina wzięła głęboki oddech i podjęła temat: – Czasami robi mi się jakoś dziwnie, sennie. Jakbym była po kilku drinkach, a zwykle nie jestem. Staram się wtedy jakoś wrócić do normy, więc najczęściej siadam, biorę kilka wdechów z zamkniętymi oczami… i zasypiam. Gdyby to były zwykłe, kilkuminutowe, albo nawet dłuższe drzemki, tobym się nie przejmowała, ale… Kilka razy zdarzało się, że taki sen trwał nawet dwie godziny. Budzę się wtedy w innym miejscu niż zasnęłam i nie mam pojęcia, jak się tam znalazłam. Niedawno ocknęłam się na drugim końcu miasta. Jakby tego było mało, czasami mam wrażenie, że w mojej głowie ktoś siedzi… Sufler albo… narrator.
– Narrator? – spytała lekarka, szczerze zdziwiona nietypowym określeniem. – Czym się pani zajmuje?
– Jestem pisarką.
– Może to przemęczenie? Coś panią ostatnio intensywnie zajmowało? Wiele osób, które długo pracują w jednym zawodzie…
– Tak, tak, mam zboczenie zawodowe i zdarza mi się myśleć od razu całymi akapitami, ale to co innego. Sama układam kolejne zdania, poprawiam je, zapisuję, znów poprawiam… Poza tym w moich tekstach narrator zwykle jest bezosobowy, wie pani, taki wszechwiedzący. A ten… jakby wkładał mi słowa do głowy… Mam wrażenie, że jest mężczyzną i zawsze słyszę… – zawahała się – nie wiem, czy „słyszę” to właściwe określenie… ale słyszę go w pierwszej osobie. Trochę jakby z kimś rozmawiał, albo mówił do mnie, a nie opowiadał jakąś historię.
– Rzeczywiście dziwne. Od dawna słyszy pani tego… narratora? – Lekarka odchyliła się w fotelu i pstrykała długopisem.
– Od kilku tygodni częściej.
– Częściej? Czyli już się pojawiał… Od kiedy?
– Na pewno od kilku miesięcy. Wcześniej to były pojedyncze zdania. Takie nagłe pomysły. Myślałam, że sama na nie wpadałam. Teraz zdałam sobie sprawę, że to był narrator.
– Kiedy najczęściej słyszy pani ten głos?
– Różnie. Zwykle gdy się czymś zdenerwuję, przejmuję, albo… – Ewelina aż wstrzymała oddech, gdy uświadomiła sobie, co zaraz powie – albo kiedy lunatykuję. To znaczy tuż przed lub po tych dziwnych drzemkach…
Lekarka uniosła brew wyraźnie zaciekawiona.
– Potrzebuję jeszcze kilku informacji, żeby wiedzieć, do którego specjalisty panią skierować w pierwszej kolejności. Proszę opowiedzieć, jak wygląda pani dzień.
– Pracuję teraz nad książką. Rano wstaję z mężem, wyprawiam go do pracy, potem siadam do komputera i piszę. Chociaż w dzień załatwiam też różne formalności, robię zakupy, domowe porządki, więc tak naprawdę najwięcej piszę dopiero wieczorem, właściwie w nocy.
– Czyli chyba niewiele pani śpi?
– Na to wychodzi. Kładę się koło drugiej-trzeciej, a wstajemy przed ósmą.
– Niedobrze… – westchnęła lekarka. – A teraz druga sprawa, o którą muszę zapytać. Co tak naprawdę spowodowało, że zdecydowała się pani przyjść do mnie? – Podniosła demonstracyjnie kartę pacjenta. – Bo wnioskuję, że nie lubi pani tu zaglądać.
– Ostatnie wydarzenia… – Ewelina powiedziała tak cicho, że lekarka nachyliła się nad biurkiem.
– Słucham? – ściągnęła brwi.
– Moje ostatnie lunatykowanie… – Pisarka spuściła głowę i zaczęła nerwowo obracać pierścionek na środkowym palcu.
***
Czekając na męża, sączyła kolorowego drinka przy barze. Co kilka minut patrzyła na zegarek w komórce. Marek znów się spóźniał, jednak zwykle w takich sytuacjach dzwonił, albo wysyłał SMS-a. Tym razem ekran smartfonu świecił pustką. Zastanawiała się, czy to z powodu ich ostatniej kłótni. Wróciła myślami do poprzedniego wieczoru.
– Przestań marudzić – westchnął Marek lekko poirytowany.
– Ty też przeciwko mnie? – rzuciła wściekła i wyszła z pokoju.
– Przecież wiesz, że zawsze jestem po twojej stronie. – Marek złapał ją w ostatniej chwili za rękę, gdy przekraczała próg.
– Serio? Jakoś tego teraz nie czuję.
Ewelina chciała się wyrwać, ale poczuła mocniejszy uścisk na nadgarstku. Obróciła się i spojrzała na męża.
– Zawsze jestem – powtórzył z naciskiem – ale czasami przesadzasz. Dobrze wiesz, że wiele rzeczy nadinterpretowujesz. A potem się nakręcasz.
– I co, nie mogę? A może wcale nie przesadzam, tylko ty nie dostrzegasz drugiego dna?
– Za to ty je dostrzegasz tam, gdzie go nie ma.
– Puść mnie! – szarpnęła rękę, aż Marek poleciał do przodu i prawie się przewrócił.
W kilku szybkich krokach doszła do sypialni i padła na łóżko.
– Myślałam, że chociaż ty potrafisz mnie zrozumieć – mruknęła w poduszkę. – Na nikogo nie mogę liczyć.
– Mówiłaś coś? – Marek krzyknął z drugiego pokoju.
– Całkiem dużo – szepnęła jeszcze ciszej, wiedząc, że mąż jej nie usłyszy.
Ścisnęła poduszkę i powieki, żeby się nie rozpłakać.
_Skoro ode mnie oczekuje się „jasnowidzenia”, to raz na jakiś czas i ja mogę oczekiwać, że inteligentni ludzie domyślą się, o co mi chodzi_ – pomyślała z goryczą. – _Jak to działa? Kiedy kogoś nie rozumiem, nie łapię jego niedopowiedzeń, to zaraz słyszę, że jestem ignorantką. Ale gdy ja oczekuję tego samego i odrobiny zrozumienia, to słyszę, że przesadzam, trudno się ze mną dogadać i jestem niemiła. Mam dość. Może w ogóle przestanę się odzywać? Przynajmniej nikt nie będzie mnie wyzywał od ignorantów, ani nie będzie musiał się domyślać, o co mi chodzi._ – Leżała zdrętwiała z wściekłości. Oddychała z coraz większym trudem, czując ból w żebrach, jakby ktoś ją dusił. – _Hm, a może najlepiej, byłoby, gdybym w ogóle zniknęła? Pewnie i tak nikt nie zauważyłby mojej nieobecności –_ pomyślała ostatkiem sił. Zapadała się coraz bardziej w sobie, w nadciągającej ciemności. Traciła kontakt z rzeczywistością, coraz bardziej upewniając się, że najlepiej będzie, jeśli przestanie oddychać.
– _Hej! Bez takich mi tu!_ – usłyszała krzyk w swojej głowie. Nie umiała określić, czy to sen, czy może Marek próbował ją cucić. Nie chciała sprawdzać. – _No już! Siadaj!!! Ręce do tyłu i rozmasuj te cholerne plecy. No już! Nie mam jeszcze ochoty umierać_.
Ewelina gwałtownie otworzyła oczy i podniosła się z posłania.
– Rany… – potrząsnęła głową i wciągnęła głęboko powietrze. Nie wiedziała, kto krzyczał, ale posłuchała. Najpierw wyciągnęła ramiona w bok, potem wychyliła do tyłu i dotknęła pleców. Powolnymi ruchami rozmasowała kark i kręgosłup, aż w końcu oddech wrócił do normalnego rytmu. Znów się położyła i zapatrzyła w ciemny sufit. Nagle uświadomiła sobie, że wcale nie spała, tylko najprawdopodobniej utraciła na moment przytomność. Kto ją wyciągnął z tego odrętwienia? Co się właściwie stało? Przez tysiące galopujących pytań odechciało jej się spać.
– Kochanie? – teraz była pewna, że słyszała głos Marka. Chwilę później jej mąż stanął w drzwiach sypialni. – Co powiesz na drinka na poprawę humoru? Jutro, gdy wrócę od klienta, możemy od razu spotkać się w klubie.
– Dobrze – mruknęła, przewracając się na bok.
– Nie odpływaj za szybko, niedługo do ciebie dołączę – przysiadł na brzegu łóżka, odgarnął jej włosy z policzka i pocałował.
_Chyba już za późno…_ – pomyślała, gdy wychodził z pokoju i natychmiast zapadła w głęboki sen.
Jeden kieliszek już wypiła i była w połowie drugiego, a Marek wciąż milczał. Kiedy jej nerwy były napięte do granicy wytrzymałości, nagle usłyszała obok siebie:
– Dobry ten drink? – zachrypnięty męski głos zdradzał zainteresowanie, które Ewelina postanowiła zignorować. – Poproszę to samo, co ma ta pani – zwrócił się do barmana.
Nawet nie drgnęła, spojrzała tylko na chłopaka za ladą, który bez słowa nalał alkohol. Kątem oka widziała, że facet obok wiercił się i próbował zwrócić jej uwagę. Ewelina jednym palcem rozświetliła ekran telefonu. Minęło zaledwie pięć minut od ostatniego sprawdzenia – nie było ani Marka w klubie, ani wiadomości od niego.
– Co taka piękna kobieta robi sama w tak podłym miejscu? _Co ty tu robisz, skoro uważasz, że to podłe miejsce?_ – pomyślała i szybko dokończyła swój napój. – _Jeszcze pięć minut i wracam do domu._
– Wygląda pani na kulturalną osobę. Wypadałoby odpowiedzieć, kiedy ktoś zadaje pytanie. – Głos mężczyzny stał się natarczywy.
Ewelina podpierając się łokciami na barze, lekko obróciła głowę w jego stronę i zmroziła wzrokiem.
– Ile płacę? – spytała barmana, unosząc się z krzesła.
– Zapłaciłbym, gdyby jaśnie pani nie była taka wyniosła. Liczyłem na choćby chwilę rozmowy.
– Czekam na kogoś – burknęła w końcu, podając chłopakowi kartę płatniczą. – _Czemu nie jestem jak moja Aurelia? Czasami chciałabym, żeby była nie tylko bohaterką z mojej powieści, a prawdziwą czarodziejką_ – Ewelina westchnęła w myślach.
– _Jedno zaklęcie, pstryknięcie palcami i facet rozpłynąłby się w powietrzu._
Kiedy barman oddał kartę, zakręciło się jej w głowie. Kurczowo złapała się blatu, żeby nie stracić równowagi.
– _Można inaczej się go pozbyć_ – ktoś powiedział w jej głowie. Usiadła z powrotem na wysokim krześle i wzięła głęboki wdech. Poczuła się strasznie senna.
_Cholera, nie teraz…_ – Spojrzała błagalnie na barmana, ale nie zdążyła już nic dodać, bo ogarnęła ją ciemność.
Ewelina opadła na bar.
– Proszę pani, halo! – Chłopak energicznie potrząsał ramieniem kobiety. – Proszę odpowiedzieć! – Podniósł jej głowę i przyłożył palce do szyi. Odetchnął z ulgą, czując tętno. Znów potrząsnął, aż w końcu zobaczył otwarte oczy Eweliny. – Dobrze się pani czuje? Wszystko w porządku?
– Taaak… – Jason przechylił mocno głowę raz w jedną, raz w drugą stronę, aż usłyszał chrzęst w karku. – Już mi lepiej – Jason puścił oko do barmana i gdy tamten się nachylił, szepnął:
– Próbowałe… łam jakoś spławić gościa.
– Jasne – chłopak odpowiedział równie cicho i mrugnął porozumiewawczo.
Po chwili Jason wstał i odchodząc od baru, przypadkiem szturchnął podrywacza. Zmierzając powoli do wyjścia, obejrzał się na mężczyznę, który cały czas odprowadzał wzrokiem zgrabne ciało Eweliny. Jason popatrzył na niego dwie sekundy dłużej, niż potrzebował na samo sprawdzenie reakcji faceta. Wystarczyło. Kiedy zamaszystym ruchem przerzucił długie włosy z jednego ramienia na drugie, usłyszał pośpieszny brzęk monet na barze i dygoczące krzesło. Liczył każdy krok za swoimi plecami. Był pewien, że spotkają się tuż przy drzwiach i że nie będzie musiał sam ich otwierać, i zostawiać odcisków.
– Piękna pani przodem – zachrypiał mężczyzna, szarpiąc za klamkę.
– Dziękuję. – Jason ledwo zauważalnie się uśmiechnął i wyszedł na chodnik.
Ominął postój taksówek, natychmiast skręcając w osiedlową uliczkę. Szybko wypatrzył ciemny zaułek między garażami. Widok murowanych ścian wywołał uśmiech zadowolenia. Im ciszej, tym lepiej. Przejrzał torebkę i kieszenie Eweliny, nasłuchując zbliżających się kroków podrywacza. Ciasno spiął włosy w kok i założył rękawiczki. Lubił improwizować.
Mężczyzna wszedł między garaże, zasłaniając jedyne wyjście.
– Jaśnie pani nie chciała drinka. Jaśnie pani myślała, że mi ucieknie, tak? Jaśnie pani sama się teraz wpakowała – zaśmiał się, skrzypiąc jak zardzewiałe zawiasy.
Sięgnął do kieszeni i chwilę później błysnął ostrzem sprężynowca. Jason, cały czas w pozie drobnej przerażonej kobiety, w milczeniu oceniał jego ruchy, posturę i odległość. Zrobił krok w przód, jeden w bok i jeden w tył. Rozejrzał się nerwowo. Mężczyzna z baru zbliżył się na długość ramienia. Jason znów się poruszył, prowokując go do ciosu. Kiedy tuż obok niego śmignęła dłoń z nożem, wykonał błyskawiczny unik i znalazł się tuż za plecami napastnika. Złapał go za nadgarstek i wykręcił mu rękę, wbijając ostrze w jego brzuch. Mężczyzna z impetem wpadł na ścianę garażu. Odruchowo wyciągnął nóż i złapał się za brzuch. Zaskoczony patrzył na krew przeciekającą między palcami. Wtedy Jason znów złapał go za nadgarstek, przejął sprężynowiec i wykonał kilka szybkich ciosów między żebra.
– Jaśnie pani nie zadaje się z plebsem, czyż to nie oczywiste?
– Jason wycedził przez zaciśnięte zęby i wbił ostrze po raz ostatni, w podbrzusze.
Nie czekając na odpowiedź, przekręcił dłoń z nożem, rozrywając wnętrzności. Odsunął się, żeby krew nie zachlapała ubrania. Kiedy mężczyzna tracił oddech, Jason z zaciekawieniem obserwował jego gasnący, zdziwiony wzrok.
Wracając w stronę klubu, opłukał rękawiczki w napotkanej kałuży. Teraz był pewny, że Ewelina nie zorientuje się, co właśnie zrobił. Niezauważony znalazł się prawie pod drzwiami baru.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.