- W empik go
Twoja kompetentna rodzina. Nowe drogi wychowania - ebook
Twoja kompetentna rodzina. Nowe drogi wychowania - ebook
Rodzina to miejsce, w którym wszyscy powinni czuć się dobrze. Niestety, to również miejsce, gdzie rodzą się konflikty i ścierają różne interesy. Jesper Juul, doświadczony pedagog i terapeuta rodzinny, dzieli się refleksjami na temat najczęstszych problemów rodziców i dzieci: agresji, niewłaściwej komunikacji, konfliktów przy stole, zachwiania życzliwych relacji, braku właściwego przywództwa dorosłych.W jego książce mozna znaleźć odpowiedzi na pytania: Jakiego zainteresowania potrzebują dzieci? Co jest ważniejsze: samodzielność czy posłuszeństwo? Dlaczego dorośli muszą się ciagle rozwijać. Jak być dobrym przywódcą w rodzinie?
JESPER JUUL, duński terapeuta rodzinny i pedagog, jeden z założycieli i dyrektorów Skandynawskiego Instytutu Kemplera dla pedagogów. Od 2004 roku kieruje siecią poradni wychowawczych Family-Lab International w ponad 15 krajach świata. Prowadzi wykłady, seminaria i warsztaty dla rodziców.
Spis treści
- Wspólne życie w rodzinie
- Odpowiedzialność czy posłuszeństwo?
- Granice
- Empatia
- Czy jest coś takiego jak wiek przekory?
- Dostaniesz wszystko, czego zapragniesz
- Agresja – Nieodzowna część życia rodziny
- Rodzinne jedzenie
- Równorzędne relacje
- Przywództwo w rodzinie
- Odpowiedzialność wspólna i indywidualna
- „Czego chcę a co powinienem?” – o konflikcie między współdziałaniem a integralnością w życiu dorosłym
- Stały niepokój – depresyjny wyraz miłości
- Nie zawsze jest dobrze znać się na dzieciach
- Rodzice jako sparingpartnerzy
- Dzieci potrzebują uwagi
- Czy dzieci powinny mieć obowiązki
- Relacje między dorosłymi - serce rodziny
- Być razem, zostać razem, rozejść się
- O sztuce korzystania z porad
Kategoria: | Rodzina |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62445-08-0 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W swoich książkach Jesper Juul zachęca rodziców do budowania u dzieci autentycznego poczucia własnej wartości (uwaga: to nie to samo, co przesadna wiara w siebie) oraz odpowiedzialności za siebie i innych – dwóch warunków szczęśliwego życia.
www.wydawnictwomind.plWSPÓLNE ŻYCIE W RODZINIE
Mężczyzna i kobieta mogą żyć razem i tworzyć rodzinę na bardzo wiele sposobów i żaden ekspert nie jest w stanie powiedzieć, który z nich daje gwarancję sukcesu. Zbyt wiele różnych uwarunkowań wchodzi tu w grę. Nie da się zaplanować wspólnego życia z drugą osobą, tak samo jak życia po prostu. Można je tylko przeżyć.
Nie istnieje zatem matematyczna formuła szczęścia. Z drugiej strony, wiemy już niemało o tym, na co powinniśmy zwracać szczególną uwagę.
O atmosferze panującej w rodzinie decyduje jakość wspólnego życia dorosłych. Ono nadaje ton życiu w domu.
Powyższe zdanie może wydać się na pierwszy rzut oka mało przekonujące, zważywszy na to, jak choroba dziecka potrafi zaciążyć na atmosferze domowej, albo jak wyczerpujące bywa nocne wstawanie do płaczącego niemowlęcia czy pełne napięcia oczekiwanie na wieczorny powrót spóźniającej się nastolatki. Są to jednak w gruncie rzeczy tylko uczucia – co prawda uzasadnione – wywołane przez przemijające zdarzenia. To nie uczucia wyznaczają atmosferę w rodzinie, lecz sposób, w jaki dorośli potrafią wspólnie radzić sobie z uczuciami. Czy rozmawiam szczerze z partnerem o moich troskach? Czy moje emocje są traktowane poważnie przez pozostałych członków rodziny? Od tego wszystko zależy.
Jak radzimy sobie z konfliktami?
We wszystkich rodzinach rodzą się konflikty, których nie da się uniknąć ani rozwiązać na poczekaniu, i to niezależnie od tego, jak bardzo ludzie się kochają czy jak często ze sobą rozmawiają. Niektóre z nich są tak mocno zakorzenione w naszej indywidualnej egzystencji, że wybuchają wciąż na nowo i potrzeba dziesięciu czy dwudziestu lat, żeby sobie z nimi poradzić. Atmosfera w domu zależy w głównej mierze od tego, jak radzimy sobie właśnie z takimi konfliktami.
Większość ludzi bardzo boi się utraty partnera i z byle powodu od razu popada w panikę. Inni potrzebują nieco czasu do zastanowienia, zanim podejmą dialog. Jeszcze inni od razu biorą się do omawiania problemu i chcą znaleźć rozwiązanie jeszcze przed zachodem słońca. Niektórzy traktują konflikty jako element walki o władzę w domu i zawsze muszą postawić na swoim, inni zaś są elastyczni i od początku dążą do kompromisu. O szczęściu danej rodziny decyduje to, czy obie strony pojmują konieczność istnienia konfliktów i czy chcą wspólnie znaleźć metodę radzenia sobie z nimi. Jeśli ów sposób jest akceptowany przez oboje partnerów, to jest on właściwy, dzięki czemu rodzina może stać się dla dzieci miejscem bezpiecznym.
Dwie rzeczy są potrzebne do stworzenia dobrej atmosfery w rodzinie: miłość i chęć bycia ze sobą.
Nie wystarczy, że dwoje dorosłych się kocha – muszą jeszcze chcieć ze sobą być. Wszyscy przeżywamy czasami chwile czy godziny, albo nawet całe dnie, kiedy wolelibyśmy żyć sami: jest zbyt wiele kłótni, czujemy się pozostawieni samym sobie, życie wydaje się zbyt skomplikowane… Takie uczucia są całkiem normalne i dzieci nie powinny ponieść z ich powodu większej szkody, jeśli sobie z tymi uczuciami radzimy. Być uczciwym wobec siebie i otwarcie o nich mówić – to wszystko, co możemy i co powinniśmy robić.
Dzieci pragną harmonii. Nienawidzą, kiedy między rodzicami panuje dysharmonia, choć potrafią sobie z tym poradzić, jeśli czują, że rodzice naprawdę chcą ze sobą być. Nie ma zatem powodu, by zatajać przed nimi konflikty – poza tym i tak nie jest to możliwe. Dzieci często wyczuwają zbliżającą się kłótnię jeszcze zanim dorośli zdadzą sobie z tego sprawę. W sytuacjach konfliktowych nie należy szukać winnego, ale brać na siebie odpowiedzialność za swój wkład w nieporozumienia.W każdym konflikcie czy walce o władzę zawsze biorą przecież udział dwie osoby.
Często pochodzimy z zupełnie różnych rodzin i przynosimy zupełnie różne doświadczenia i marzenia. Nikt od razu nie opanowuje sztuki życia akurat z tą osobą, z którą chce założyć rodzinę. Nazywam to sztuką, ponieważ wchodzą tu w grę rzeczy, które są potrzebne również do stworzenia prawdziwego dzieła sztuki: intuicja, uczciwość, radość, krytyczna refleksja, a przede wszystkim praktyka, praktyka, praktyka. W chwilach powodzenia całe ciało i duszę ogarnia zaś uczucie spełnienia.
Wydaje się, że życie rodzinne byłoby prostsze, gdyby partnerzy byli do siebie bardziej podobni. Albo gdyby można było wysłać kogoś do serwisu i odebrać po jakimś czasie zreperowanego i bez wad. Niestety, to niemożliwe. To samo dotyczy dzieci: przychodzą na świat z indywidualnymi cechami i ich zachowanie zależy w dużej mierze od tego, jak dorośli podchodzą do ich indywidualności.
Życie z dziećmi w rodzinie nie polega na tym, co potocznie nazywamy wychowaniem. Decydująca jest jakość indywidualnego i wspólnego życia dorosłych. Życie dorosłych ma większy wpływ na dzieci niż jakiekolwiek świadome próby i metody wychowawcze.ODPOWIEDZIALNOŚĆ CZY POSŁUSZEŃSTWO?
Jaki jest cel wychowania? Tytuł tego rozdziału wskazuje na zasadniczy wybór, przed którym stoimy. Dla dzieci, tak samo jak dla dorosłych, nie jest dobrze, jeśli rodzice próbują obrać kurs pośredni między odpowiedzialnością i posłuszeństwem.
Historycznie rzecz biorąc, posłuszeństwo było dla wielu pokoleń oczywistym celem wychowania. Społeczeństwo jako całość miało charakter autorytarny i to odbijało się także w życiu rodzin, funkcjonowaniu szkół i miejsc pracy. Zachowywać się społecznie znaczyło: nie sprzeciwiać się autorytetom. Można jednak powątpiewać w psychologiczne i egzystencjalne korzyści takiego nastawienia.
Potem społeczeństwa zachodnie zostały zalane falą antyautorytaryzmu i demokracji. Kobiety powstały przeciw dyskryminacji. Nasza wiedza na temat dzieci dosłownie eksplodowała, zmieniając fundamentalnie nasze poglądy. Przez wiele dziesięcioleci wychowanie autorytarne, ze swoimi sztywnymi zasadami, normami i karami, konkurowało z wychowaniem demokratycznym, dającym dziecku więcej wolności. W końcu wielu z nas odkryło, że ani jedno ani drugie nie jest do końca przekonujące.
Jeśli wierzyć wynikom badań, to najlepszym sposobem wychowania jest to, które nazywamy dzisiaj wychowaniem przez autorytet.
Najwięcej nadziei pokładamy w wychowaniu, w którym rodzice stanowią dla dziecka autorytet, ale nie są autorytatywni. W którym rodzice uznają swoją władzę i nie unikają wiodącej roli w rodzinie, ale dbają o integralność dzieci.
Wielkie pytanie brzmi: jak się to robi? Na szczęście, wiemy już sporo na ten temat i znamy rodziny z tego rodzaju doświadczeniami.
Jednak faktem jest, że tego typu wychowanie pozostaje wciąż czymś nowym. Dopiero pokolenie, które nie dalej jak dziesięć lat temu zostało rodzicami, dzisiaj pierwsze próbuje w ten sposób wychowywać swoje dzieci. Nie jest to łatwe: nie wystarczy unikać błędów popełnianych przez własnych rodziców i wyszukać sobie jakiegoś guru wśród ekspertów i autorów.
Dzieci są bardzo różne – tak, jak rodzice. To, co sprawdza się w jednej rodzinie, w innej może być całkowitą pomyłką. Nawet często używane pojęcia: granice, troska, reguły, poświęcanie uwagi itd., są różnie rozumiane przez różnych ludzi, którzy podchodzą do nich z perspektywy własnych poglądów i doświadczeń. To nieuniknione – i bardzo dobrze! W przeciwnym razie mielibyśmy uniformizację roli rodzica.
Odkryć własne wartości
W kwestii wychowania dzieci poszukiwanie jedynie słusznej metody nie jest dobrym pomysłem. Dobrym pomysłem jest natomiast zastanowienie się nad wyznawanymi przez siebie wartościami.
• W co wierzę?
• Co uznaję za najważniejsze ludzkie potrzeby?
• Które wartości przekazane przez moich rodziców sprawdziły się, a które należy wyrzucić za burtę?
Dzieci są zawsze skłonne do współdziałania z rodzicami i chcą sprawiać im radość. Jeśli tak się nie dzieje, może wynikać to z kilku przyczyn.
• Rodzice stracili umiejętność odczuwania radości i całą swoją energię kierują na „problemy”.
• Dzieci nie mogą jeszcze bardziej starać się współdziałać bez istotnej szkody dla siebie.
• Rodzice nie poświęcili dzieciom dość czasu, by mogły dowiedzieć się i nauczyć, czego rodzice naprawdę od nich chcą.
• Dorośli nieświadomie rzucają dzieciom kłody pod nogi.
Oczywiście, chcielibyśmy, żeby dzieci trzymały się tego, co im mówimy – ale czy rzeczywiście bylibyśmy zadowoleni z bezwzględnego posłuszeństwa? Czy naprawdę chcemy, żeby robiły coś tylko dlatego, że im to nakazujemy? Czy chcemy, żeby potem w swoim życiu bezwolnie ulegały każdemu autorytetowi?
Czy nie jest tak, że raczej życzylibyśmy sobie, by bardziej polegały na własnym zdaniu, rozwinęły indywidualny krytycyzm, brały odpowiedzialność za swoje decyzje i nie pozwalały się ani stłamsić, ani zwieść, ani zmanipulować?
Przez długi czas rodzice myśleli, że można mieć wszystkie te rzeczy naraz: uległe dziecko w domu i samodzielne poza domem. Ale w tym jest sprzeczność. Dzieci nie są w stanie wypełnić obu tych wymogów równocześnie, nawet gdyby bardzo chciały.
Kiedy dzieci i nastolatki przez dłuższy czas zachowują się w sposób, który nie tylko nie zgadza się z życzeniami rodziców, ale również szkodzi samym dzieciom, jest to oznaką, że w rodzinie dzieje się coś niepokojącego, co przeszkadza im w naturalnym współdziałaniu. Rodzice obierają wtedy, często nieświadomie, fałszywą drogę, którą muszą skorygować, jeśli chcą, żeby dziecko na nowo odzyskało samodzielność.
Najpierw trzeba poznać własne dzieci i siebie samych jako rodziców. Wychowanie jest uczeniem się przez praktykę (learning by doing) i szukaniem własnej drogi. Dzieci nie potrzebują doskonałych rodziców, ale autentycznych ludzi z krwi i kości, którzy może nie wiedzą wszystkiego, ale za to są stale gotowi, żeby się rozwijać.GRANICE
Granice wyznaczane dzieciom przez rodziców funkcjonowały kiedyś jak policyjne nakazy i zakazy. Były to przepisy określające zachowanie we własnych czterech ścianach i zachowanie poza domem, które często różniły się od reguł obowiązujących dorosłych.
Nigdy nie było łatwo wyznaczać dzieciom granic, ale był czas, kiedy panowała w tym względzie większa jednomyślność. Nigdy też nie było łatwo skłonić dzieci do ich przestrzegania. Stale odwoływano się do napomnień, kar czy zachęt – które odnosiły taki skutek, że dzieci albo akceptowały granice, albo uczyły się je omijać i prowadzić podwójną grę. System ten mógł funkcjonować tylko dzięki temu, że dorośli stosowali przemoc.
Z różnych powodów większość rodziców nie próbowała kwestionować tego systemu ani zmienić swojego postępowania. Nie pytali, czy granice same w sobie albo sposób ich egzekwowania nie są czymś wątpliwym. Wszyscy byli zgodni co do tego, że jeśli coś nie funkcjonuje w tym systemie, to winne są dzieci – i zarówno doświadczeni rodzice, jak i eksperci zalecali wtedy dodatkowe zacieśnienie granic. „Muszą wszak istnieć jakieś granice” – mówili dorośli, kiwając z dezaprobatą głowami nad zachowaniem młodzieży, choć sami udzielali sobie nawzajem dyspensy od ich przestrzegania.
Dzisiaj minął już czas policyjnych nakazów i zakazów dla dzieci, a rodzice stracili prawo do stosowania przemocy. Jednak nie wszystkim ułatwiło to życie. W wielu rodzinach pojawiły się problemy, często wymagające fachowej pomocy psychologicznej.
Czym są granice?
Granice pokazują to, czego chcemy i czego nie chcemy, co lubimy i czego nie lubimy, w co możemy się zaangażować, a co odrzucamy, co dla siebie i bliskich uważamy za dobre, a co uważamy za złe. Są to te normy i reguły, do których jesteśmy tak przekonani, że sądzimy, iż powinny obowiązywać wszystkich.
Niektóre granice dają się wyrazić poprzez praktyczne reguły. Robimy to, ustalając na przykład: czy dzieci mają zdejmować buty, wchodząc do domu, czy nie; czy jemy posiłki wspólnie całą rodziną, czy tak jak każdy chce; czy ścielimy łóżka przed wyjściem z domu; czy dzieciom wolno oglądać telewizję tyle, ile chcą, czy też jakoś im to ograniczamy; czy mogą wchodzić do sypialni rodziców bez większych ceregieli, czy też powinny najpierw zapukać?
Inne granice mają bardziej osobisty charakter, na przykład: czy nie robi wam różnicy, gdy dzieci używają was jako ścianki wspinaczkowej, kiedy tylko chcą; czy przeszkadza wam, jeśli korzystają z łazienki w czasie, gdy siedzicie na sedesie, czy też wolelibyście być wtedy sami; denerwuje was, kiedy przeklinają, czy nie; lubicie, kiedy dzień zaczyna się spokojnie, czy też nie przeszkadza wam hałas w domu od samego rana?
Inne granice z kolei odpowiadają pewnym ogólniejszym zasadom i mogą dotyczyć na przykład pory kładzenia się spać, dopuszczania dzieci do rozmów dorosłych, praktykowania religii czy wykonywania obowiązków domowych.
Jakie są wasze granice?
Każdy z nas powinien mieć jasność, gdzie leżą jego granice i, jeśli to możliwe, dlaczego akurat tam.