Twoja wewnętrzna moc. Jak żyć dobrze w niespokojnych czasach - ebook
Twoja wewnętrzna moc. Jak żyć dobrze w niespokojnych czasach - ebook
Życie nieustannie się zmienia i przynosi mnóstwo nieoczekiwanych wydarzeń. We współczesnym świecie wszystko jest niepewne i nie zawsze idzie zgodnie z Twoim planem. To, że pada deszcz, nie oznacza, że musisz zmoknąć! Pragnę wyposażyć Cię w parasol Twojej własnej mocy, która będzie chroniła Cię przed wszelkimi nawałnicami zewnętrznego świata. Pragnę, byś zrozumiała i uwierzyła, że jesteś wielką twórczynią swojego życia. Pragnę, byś była zdrowa, spokojna, silna i szczęśliwa – niezależnie od tego, co przyniesie los. Teraz bardziej niż kiedykolwiek przedtem potrzebna Ci jest Twoja wewnętrzna moc.
W tej książce opowiem Ci o sztuce odkrywania skarbów ukrytych pod maską wyzwań, lęków, strat, trudów, cierpienia, a czasem bólu. Pokażę Ci, jak możesz to wszystko przemienić w bezcenne dary. Nic na tym świecie nie dzieje się bez powodu. Wszystko ma przyczynę, cel i głębszy sens.
Przechodzimy teraz czas globalnych przemian. Wierzę, że mimo iż są dla nas trudne, dzieją się po to, aby nam pomóc. Pokażę Ci, jak wykorzystać te zmiany, by spełnić swoje marzenia o lepszym, piękniejszym i bardziej sprawiedliwym życiu. Z mojej książki dowiesz się:
- jak podejmować ryzyko i odkrywać ukryte w sobie skarby,
- jak zarządzać swoim lękiem lub dbać o osobę, która jest w trudnej sytuacji,
- jak zmieniać wyzwania na wezwania do rozwoju.
Chociaż nieustannie się rozwijamy, jestem przekonana, że nie odkryliśmy jeszcze pełni naszego potencjału. Przeczuwam, że możliwości każdej z nas wykraczają daleko poza nasze wyobrażenia. Otwierajmy się więc na nowe – codziennie. Przemieniajmy się, aby odkryć naszą wewnętrzną moc.
Z radością i bez lęku ruszajmy w nową podróż!
Z miłością
Agnieszka
Kategoria: | Podróże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8135-903-0 |
Rozmiar pliku: | 6,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W tej książce opowiem ci o sztuce odnajdywania skarbów ukrytych pod maską wyzwań, lęków, strat, trudów, cierpienia, a czasem bólu. Pokażę ci, jak możesz to wszystko przemienić w bezcenny dar – swoją wewnętrzną moc. Nic na tym świecie nie dzieje się bez powodu. Wszystko ma przyczynę, cel i głębszy sens.
Przechodzimy teraz czas globalnych przemian. Wierzę, że dzieją się po to, aby nam pomóc. Pokażę ci, jak wykorzystać te zmiany, by spełnić swoje marzenia o lepszym, piękniejszym i bardziej spełnionym życiu. Z mojej książki dowiesz się:
- jak podejmować ryzyko i odnajdywać ukryte w sobie skarby,
- jak zarządzać swoim lękiem lub jak wspierać osobę, która jest w trudnej sytuacji,
- jak zmieniać wyzwania na możliwość rozwoju.
Chociaż nieustannie wzrastamy, jestem przekonana, że nie odkryłyśmy jeszcze pełni naszego potencjału. Przeczuwam, że możliwości każdej z nas wykraczają daleko poza nasze wyobrażenia. Otwierajmy się więc na nowe – codziennie. Przemieniajmy się, aby odkryć naszą wewnętrzną moc.
Z radością i bez lęku ruszajmy w nową podróż!
Z miłością
P_ewnego dnia stałam na nabrzeżu, a wokół mnie panował gęsty mrok. Powietrze było ciężkie i lepkie, a ja miałam przed sobą ciemny bezkres. Wtedy przypomniałam sobie słowa przepełnione mocą, które tego ranka zapisałam w moim dzienniku. Nagle coś się we mnie zmieniło. Na niebie pojawiły się plamy błękitu, przez ołowiane chmury przedarły się promienie słońca, a wiatr zapachniał solą i przygodą. Zaczęłam swobodnie oddychać, pełna wdzięczności i ulgi._
_Może Ty również potrzebujesz teraz słów pełnych mocy, aby wciągnąć je głęboko w siebie, jak świeże, ożywcze powietrze. Ja Ci je więc napiszę._
_Zwracam się do Ciebie jak do utraconej części swojej duszy. Jesteśmy przecież kroplami tego samego oceanu, gałęziami tego samego drzewa. To uczucie pogłębia się we mnie z każdym rokiem, śmielej i pewniej zapuszczam w nim korzenie swego serca. Wylosowałam kiedyś kartę afirmacyjną z napisem „Dojrzałość”, przedstawiającą kobietę, która trzymała paterę pełną pięknych, barwnych, soczystych owoców. Pragnęła się nimi dzielić, aby karmić i uszczęśliwiać innych. Dokładnie tak się czuję. Moje życie rozkwitło i wydało owoce, a ja pragnę sycić nimi tych, których przywiódł ku mnie dobry los._
_Dzisiaj wyruszamy w nową podróż. Opowiem Ci o sztuce stawania się sobą, o odkrywaniu skarbów, które drzemią ukryte pod maską wyzwań, lęków, strat, trudów, cierpienia. Pokażę Ci, jak przemienić je w bezcenne dary świadomości, mądrości, osobistego doświadczenia, wiedzy, radości i spełnienia. Nic na tym świecie nie dzieje się bez powodu. Wszystko ma sens, cel i głębszą przyczynę. Jesteśmy chronieni, prowadzeni i obdarzeni wielką, bezkresną, bezwarunkową miłością._
_Dzisiaj, gdy piszę te słowa, mam 51 lat. I chociaż tak wiele przeżyłam, jestem przekonana, że nie odkryłam jeszcze pełni swojego potencjału. Przeczuwam, że ludzkie możliwości wykraczają daleko poza naszą wyobraźnię. Otwieramy się na nowe, z każdym krokiem, z każdym dniem. Przemieniamy się, aby odkryć skarb ukryty w naszym wnętrzu._
_A zatem ruszajmy nowym szlakiem…_Na końcu książki _Słowa mocy_ napisałam: „Ludzie marzą o spokojnym życiu, ale spokój to iluzja szczęścia. Naszym zadaniem jest rozwój, ruch i przemiana – po to tutaj jesteśmy. Istotą natury jest ciągła zmiana”. Nie wiedziałam wtedy, że wydarzenia, do których dojdzie już kilka miesięcy po premierze tej książki, tak diametralnie zmienią cały nasz świat.
Chociaż nie zawsze rozumiemy, jaki jest sens dziejących się wydarzeń, jestem pewna, że wszystko ma swój wyższy cel. Dostrzegamy go zwykle dopiero z pewnej perspektywy. Czasem jest nim lekcja pokory. Innym razem możliwość przebywania wśród bliskich. Nierzadko też pojmujemy, że to, co nas spotkało, pomogło nam lepiej poznać samych siebie, odrzucić własne i cudze oczekiwania, otworzyć się na pragnienia duszy.
Największa przemiana w moim życiu zaczęła się od potężnego kryzysu, który dotyczył wszystkich aspektów mojego istnienia, w tym pracy, związku i zdrowia fizycznego. Za ten kryzys jestem dzisiaj bezgranicznie wdzięczna. Wiem, że gdyby nie zaistniał, nie mogłabym odkryć swojego potencjału i głęboko skrywanej prawdy o tym, kim jestem. Dzięki niemu wyruszyłam ku nowym przestrzeniom, poznałam inspirujących ludzi, otworzyłam się na nowe doświadczenia. Zyskałam narzędzia i siłę, by stworzyć życie moich marzeń. Jestem w nim zanurzona teraz, kiedy piszę te słowa. Jestem w nim zanurzona, kiedy oddycham, kiedy gotuję, kiedy bawię się z dzieckiem, sprzątam, kiedy kładę się spać i medytuję o poranku. Przepełnia mnie wdzięczność. Kryzys przebudził mnie z koszmarnego snu, w którym trwałam, doświadczając izolacji i samotności, nawet pośród najbliższych mi ludzi. Nic nie było w stanie wypełnić bolesnej, wewnętrznej pustki. Teraz, po latach pracy i poszukiwań, ta przestrzeń w środku jest wypełniona i zamieszkana: przez prawdziwą mnie. W sztuce stawania się sobą, odkrywania swojego potencjału, uśpionych mocy, nieuświadomionych darów i talentów, doskonalę się do dzisiaj, nieustannie, każdego dnia. Wiem, że nie dotarłam jeszcze do celu, ale wiem również, że celem jest sama podróż. Doświadczanie. Rozwój. Przemiana. Jestem teraz spokojna, szczęśliwa, przepełniona poczuciem sensu i wewnętrzną siłą. Jestem samoświadoma. Jestem prawdziwa.
Kryzys był darem, pomógł mi się odbić od mojego osobistego dna, aby odkryć cuda, które na mnie czekają uśpione. Odbiłam się od niego z całych sił, mam wrażenie, że nadal lecę i unoszę się ku przestrzeniom wolności. Doświadczam nieustannego wzrostu i rozwoju, czerpię z niewyczerpanego źródła miłości, która przenika wszystko, co istnieje.
Obecnie budzi się cała ludzkość. Każdy na swój własny sposób, w swoim własnym tempie. I chociaż czasem tego nie widzimy, dostrzegając wyłącznie ciemność i zło, które otaczają nas z wielu stron, ten proces jest dobry, trwa i zyskuje na sile. Poszerza się nasza świadomość i wiedza o nas samych. Stopniowo opanowujemy sztukę stawania się sobą – stawania się wspaniałą, cudowną, mądrą, kochającą, wielowymiarową istotą ludzką.
Kiedy nic nie jest pewne, wszystko jest możliwe.Czasami, kiedy nie mamy odwagi się zmienić, świat zmienia się wokół nas, wytyczając nam nową drogę. Nie można zahamować własnego rozwoju – ewolucja wymaga ciągłego wzrostu.
Rhonda Byrne
Pewnego ranka, wiele lat temu, leżąc zaspana w łóżku, tuliłam swego pieska. Nasza miłość, czułość i radość z tego, że jesteśmy razem, przerodziła się w szaloną zabawę. W pewnym momencie poczułam silne ukłucie w oku. Łzy natychmiast zalały mi twarz. Nic nie widziałam. Krótki, twardy i ostry wąsik psa uszkodził moją gałkę oczną. Przemycie oka nic nie pomogło. Przeciwnie, z każdą chwilą ból narastał. Czym prędzej wybrałam się do okulisty. Okazało się, że mam uszkodzoną rogówkę. Lekarz przepisał krople, maść i opatrunek, który musiałam nosić przez cały tydzień.
Było lato, środek wakacji, i wydawać by się mogło, że tak niewielka rzecz jak chwilowa utrata wzroku w jednym oku nie będzie uciążliwa. A jednak z zaskoczeniem stwierdziłam, że nie jestem w stanie samodzielnie poruszać się po ulicy. Miałam zawroty głowy i nudności, chodnik uciekał mi spod nóg, nie umiałam ocenić odległości. Mijający mnie ludzie budzili grozę, a krawężniki atakowały, nagle wyrastając nie wiadomo skąd. Zupełnie inaczej odbierałam dźwięki, przerażał mnie hałas, ruch wokół wydawał się złowrogi i chaotyczny. Czułam, że brak mi kontroli – tak jakby cały świat wirował wokół mnie, podczas gdy ja, jak na karuzeli, obracam się w przeciwnym kierunku.
Z trudem dotarłam do domu. Usiadłam na kanapie i zastanawiałam się, co dalej. Mój biedny piesek z poczuciem winy tulił się do mnie. I co my teraz poczniemy? – myślałam. Tak się złożyło, że akurat na ten tydzień zostałam sama. Mój nastoletni syn był na obozie, partner wyjechał w celach zawodowych, przyjaciółki bawiły się na wakacjach. A mnie mdliło…
Czekałam na ten spokojny, samotny czas. Planowałam spacerować, pisać, malować i czytać. Szybko zdałam sobie sprawę, że nie mogę robić żadnej z tych rzeczy. Ba! Nie mogę nawet oglądać telewizji. Hej, Agnieszka, to nie jest żadna tragedia, myślałam sobie. Mnóstwo ludzi żyje z jednym okiem, wielu dobrze sobie radzi nawet mimo całkowitej utraty wzroku. Ale jak długo trwa czas adaptacji do nowych warunków? Tego nie wiedziałam.
Okazało się, że świat widziany jednym okiem jest całkiem inny. Mózg otrzymuje inne informacje i inaczej je przetwarza, w związku z tym wszystkie zmysły zaczynają odmiennie reagować. Sprawne oko szybko się męczy, pojawiają się powidoki, do tego te nieustanne mdłości… Czułam się dobrze tylko wtedy, gdy miałam zamknięte oczy i się nie ruszałam.
Trudno mi było się pogodzić z tym, co mnie spotkało. Bo jak to, w środku lata tkwić w domu, niemal w bezruchu, przez cały tydzień? Czułam się jak uwięziony koń, który chce biegać, ale nie może się poruszyć.
Z czasem dotarło do mnie, że boję się tego, co zobaczę wewnątrz siebie. Wtedy jeszcze nie medytowałam, nie umiałam tego robić i nie wiedziałam absolutnie nic na ten temat. Przerażała mnie wizja wewnętrznego spotkania z samą sobą. Dotąd mój umysł nieustannie był zajęty przetwarzaniem informacji, które docierały do mnie za pośrednictwem wzroku. Gdy go „wyłączyłam”, zanurzyłam się w czarnym, przerażającym kosmosie swojej wewnętrznej przestrzeni.
Najpierw pojawiła się panika. Bezskutecznie próbowałam funkcjonować z jednym otwartym okiem. W końcu się poddałam, zrozumiałam, że nie ma ucieczki. Powoli, krok po kroku, zaczęłam się oswajać z nową sytuacją. Zamknęłam oczy i trwałam tak w bezruchu. Pozwoliłam swobodnie płynąć myślom i uczuciom. Poczułam się jak odkrywca nieznanych przestrzeni, nieodkrytych jeszcze lądów. Czułam, że przedzieram się przez moje wewnętrzne dziewicze lasy, pełne niezwykłych roślin i dzikich zwierząt. Czułam, że w gałęziach mojej duszy ptaki wiją gniazda. Odkryłam w sobie gwiezdne konstelacje i czułam, że noszę w sobie cały wszechświat, o którego istnieniu nie miałam pojęcia…
Tych kilka trudnych, ale i niezwykłych dni, które spędziłam sama ze sobą, było zapowiedzią tego, co miało się wydarzyć w przyszłości. Wtedy nie poszłam za znakami, które wysyłał mi wszechświat. Nie rozumiałam jego języka. Gdy tylko zdjęto mi opatrunek, zapragnęłam jak najszybciej wrócić do „normalnego” życia. Dlatego później pojawił się kryzys, który zmusił mnie do całkowitej przemiany.„Bądź jak rzeka!”
W wieku 37 lat doszłam do ściany. Wszystkie koncepcje, które wytworzył lub przyswoił mój umysł, zawiodły. Poczułam się zmęczona samą sobą i życiem, jakie wiodłam. Swoim ciągłym „tupaniem nogą” i oczekiwaniem, że świat dostosuje się do moich wymagań. Stałam się nieszczęśliwa, wypalona, przygnębiona. Zdałam sobie sprawę, że jestem jak staw, w którym woda jest zastana i zepsuta.
Dzisiaj to wiem: za złudnym przekonaniem, że „jestem, jaka jestem”, stało moje ego. To ono mnie unieszczęśliwiało i ograniczało mój potencjał. A jest on znacznie większy, niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić! Chociaż na ścieżkę przemiany wkroczyłam kilkanaście lat temu, wciąż go poznaję i w dziecięcym zadziwieniu odkrywam jego możliwości. Zmieniam się i dzięki temu staję się pełniejsza, prawdziwsza. Staję się bardziej sobą.
Życie zaprasza każdego z nas do rozwoju. „Nie bądź jak staw, bądź jak rzeka!”, zdaje się mówić raz za razem, kiedy poprzez różnego rodzaju kryzysy i trudności zachęca nas do działania. Czasem czyni to delikatnie, a czasem stanowczo, a nawet brutalnie. Wszechświat używa różnych narzędzi, aby wypchnąć nas ze strefy komfortu – bezpiecznego, lecz jałowego i ciasnego miejsca, w którym marniejemy i usychamy. Nie to jest naszym przeznaczeniem. Jesteśmy cudownymi dziećmi wszechświata, mamy wzrastać, otwarci na przepływ jego mocy.Nie ma rzeczy niemożliwych, tylko nasz ograniczony umysł uznaje pewne zjawiska za niepojęte i nierealne.
Marc Levy
Moje duchowe przebudzenie miało miejsce mniej więcej dwa lata po wypadku z okiem, na wyspie Korfu. Opisałam je w książkach _Pełnia życia_ i _Miłość. Ścieżki do wolności_. Było to zdarzenie niespodziewane, które nauczyłam się rozumieć dopiero z perspektywy czasu.
Po tym nagłym, silnym zanurzeniu w tu i teraz, którego doznałam na gwarnej greckiej plaży, czekała mnie potężna praca nad sobą. Musiałam zrozumieć siebie i dokonać w sobie gruntownych, trwałych zmian. Moje świadome, głębsze samopoznanie pojawiło się jeszcze później, podczas sesji jogi. O tym zdarzeniu również opowiadałam w swoich książkach. Wykonywałam wówczas ćwiczenie, które polegało na utrzymaniu wyprostowanych ramion w nieruchomej pozycji przez 11 minut. Okazało się to znacznie bardziej męczące i wyczerpujące, niż się spodziewałam. Podczas gdy zmagałam się z drżeniem mięśni, w mojej głowie pojawiały się tysiące myśli. Mój umysł nieustannie coś mówił: że nie wytrzymam, że nie dam rady, że to jest niepotrzebne, niedorzeczne, głupie. Nie poddawałam się, a wtedy zaczął podważać kompetencje mojej nauczycielki i łapał się wszelkich możliwych sztuczek, chcąc, bym zrezygnowała. Mimo tych podszeptów wytrwałam do końca.
Było to dla mnie doświadczenie nie tyle fizyczne (dałam radę, jestem silna), ile mentalne i duchowe. Zrozumiałam, że mój umysł wcale mnie nie wspiera! Wręcz przeciwnie, mnoży problemy i szuka racjonalnych powodów, dla których powinnam się poddać i spocząć na laurach.
Kim więc jest ja, które podjęło decyzję, że wykonam ćwiczenie do końca?
Kim jest obserwator moich myśli?
Wtedy przyszło olśnienie.
Przez większą część życia identyfikowałam się ze swoimi myślami. Byłam osobą praktyczną i racjonalną. Tymczasem podczas tamtej sesji jogi zrozumiałam, że mój umysł to wcale nie jestem ja! Cóż za niezwykłe odkrycie! Przejęta i zaskoczona postanowiłam otworzyć się na siebie prawdziwą. Oprócz tego pojęłam, że umysł, któremu tak ufałam, wcale nie jest moim sprzymierzeńcem, tylko podstępnym sabotażystą. Podcina mi skrzydła, zniechęca mnie, mówi mi tak wiele przykrych rzeczy o innych ludziach i o mnie samej.
Nie gniewałam się na niego. Zrozumiałam, że muszę się nim zająć i go oswoić, wychować. Wybierać mu nowe myśli i dawać inne, lepsze zadania, aby zamiast mnie zniechęcać i osłabiać, zaczął mnie wspierać.
Hartowanie ciała i ducha
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.Ludzie nie są więźniami losu, a jedynie więźniami własnych umysłów.
Franklin D. Roosevelt
Kiedy poruszamy temat duchowości, ludzie przeważnie określają się jako wierzący lub niewierzący. Jest to błędna kategoryzacja, ponieważ… każdy w coś wierzy. Inteligencja duchowa nie ma nic wspólnego z religią. Często przyjęcie zasad religijnych narzuconych przez innych ludzi tłumi rozwój inteligencji duchowej. Nie trzeba być osobą religijną, aby doświadczać uduchowionego, spełnionego życia. Duchowość jest wbudowana w ludzkie jestestwo. Naszym zadaniem jest przebudzenie jej w sobie i świadome pielęgnowanie. To pozwala odczuwać szczęście, niezależnie od okoliczności.
Podczas, gdy duchowość można porównać do bezkresnego oceanu, religia jest zamkniętym, wydzielonym obszarem. Ja myślę o nim jako o akwarium. W oceanie duchowości istnieje wiele takich „akwariów”, z których ludzie często nie mieli szansy się uwolnić. Dopiero współczesne czasy dają nam możliwość rozwoju duchowości i wypłynięcia ku jej bezkresnym akwenom.
Najważniejszym zadaniem ludzkości jest wzniesienie się z poziomu racjonalnego myślenia, poprzez poznanie i zrozumienie swojej emocjonalności, na poziom inteligencji duchowej. Otwarcie na duchowy wymiar jest niezbędne, aby zrozumieć czasy, w których żyjemy, i się rozwijać – na poziomie jednostkowym i całościowym. Jedną z wiodących do tego dróg jest medytacja. Liczni psychologowie podkreślają, że dzięki tej praktyce możemy stworzyć bliską relację z najgłębszym aspektem nas samych. Medytacja pomaga odnaleźć w sobie miejsce, w którym zdołamy poczuć wewnętrzne przewodnictwo i otrzymać wsparcie.
Osoba, która w swoim rozwoju zatrzymała się na poziomie inteligencji racjonalnej, często nie potrafi zrozumieć kogoś o silnie rozwiniętej inteligencji duchowej. Nawet człowiek religijny może cały czas poruszać się na poziomie inteligencji intelektualnej, a do kwestii wiary podchodzić na zasadzie rozumienia doktryn ustanowionych przez zwierzchników. Duchowość natomiast nie jest czymś, w co się „wierzy”, ponieważ uwierzenie w dane zjawisko czy istnienie wyższego bytu to proces intelektualny. Duchowość tymczasem to głębokie, osobiste, transformujące doświadczenie. Jak pisał Carl Gustav Jung, „ja nie wierzę, ja wiem”.
Dlatego tak ważne jest, aby nie określać siebie i wartości swoich doświadczeń na drodze porównań, poprzez pryzmat innych osób, ponieważ ich percepcja może być całkowicie odmienna od naszej. Nikt na świecie nie jest w stanie ocenić wartości naszych osobistych doświadczeń duchowych. Są indywidualne i bardzo intymne.
Trzy aspekty duchowości
Dostępne w wersji pełnej.