- nowość
- promocja
- W empik go
Ty i ja dwa różne światy - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
6 grudnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz
laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony,
jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania
czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla
oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym
laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym
programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe
Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny
program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią
niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy
każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Ty i ja dwa różne światy - ebook
Opowieść o związku dwojga młodych ludzi, w której pragnienie dawania miłości prowadzi do przekraczania własnych ograniczeń, w której słowa mają znaczenie, a miłości należy się uczyć. Prosta historia serca, gdzie miłość pokonuje wszelkie przeszkody, bo ona jest największą zwierzchnością.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788394476700 |
Rozmiar pliku: | 846 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Książkę dedykuję kobietom, które spotkałam udostępniając tę powieść po raz pierwszy na blogu. Ubogaciłyście mnie dzieląc się obecnością i spostrzeżeniami, wnosząc cząstkę siebie w tę powieść:
Roksanie Przybylskiej, Edycie Środeckiej, Karolinie Adamczyk, Ewie Lizak, Adriannie Woźniak oraz Adzie, Adze, Angelique, Ani, Anneé, Bribi, Dominice, Ewelinie, Greckiej Perle, Idze, Iwonie, Joannie, Julii, Justynie, Kamili, Kamili;3, Kaśce, Kuki0013, Mai, Magdzie, małej-myśli, Marion, Marcie, Monice, Natalii, Oli, Optoland, Patusi, Paulinie, Sylwii, Sylwioszce, Vicky, Weronice i Zuzie.Spis treści
Część 1
Kiedy marzenia zamieniają się w rozczarowanie
Powroty bywają trudne
Świat z nie mojej bajki
Świat z nie mojej bajki II
Szczęście na wyciągnięcie ręki?
Część 2
Szczęście na wyciągnięcie ręki? II
Życie z tobą ma lepszy smak
I że cię nie opuszczę aż do śmierci
Ciemne oblicze świata
Część 3
Ciemne oblicze świata
Radosne glamour
Walka o swoje życie
Gdy dwa światy się przenikająKiedy marzenia zamieniają się w rozczarowanie
Pięć / sześć lat temu
Po dziesięciu miesiącach roku szkolnego spędzonych w mieście, z radością jechałam w góry, do babci. Lubiłam to miejsce, które kojarzyło mi się z odpoczynkiem i szczęściem. Tu miałam grono sprawdzonych przyjaciół i wiele dobrych wspomnień. Jednym z nich był wnuk przyjaciółki mojej babci. Miał na imię Kamil i był dla mnie niczym starszy brat. Poznałam go kiedy miałam sześć lat. Byliśmy niemal nierozłączni, najpierw wspinaliśmy się razem na drzewa, a później zdobywaliśmy góry. Organizowaliśmy wyścigi konne między sobą, w tym jeden dla mnie niefortunnie zakończony wypadkiem, na szczęście niegroźnym. Lubiliśmy wieczorne pływanie w jeziorze. Naszym udziałem było wiele innych mądrzejszych bądź mniej mądrych pomysłów. Przy nim uczyłam się ciekawych rzeczy, a on często stawał w mojej obronie, jakbym rzeczywiście była jego młodszą siostrą.
Mając szesnaście lat chciałam iść na dyskotekę, bo wszyscy znajomi szli. Tak długo nalegałam, aż babcia odpuściła, jednak pod warunkiem, że pójdę z Kamilem i z nim wrócę. Na wszystko skwapliwie się zgodziłam i pędem do niego poleciałam, ucieszona przekazując mu dobre wieści. Nie był zachwycony. Zdziwiła mnie jego niechęć, bo z tego co wiedziałam, to lubił wypady do lokalu. Ostatecznie z ociąganiem powiedział, że przyjdzie po mnie.
Punktualnie o dziewiętnastej otworzyłam mu drzwi, sama będąc gotowa do wyjścia. Wszedł i jak to miał w zwyczaju oparł się barkiem o framugę.
– Cześć, super, że jesteś! – przywitałam go podekscytowana i cofnęłam się do babci, żeby powiedzieć jej, że wychodzę. Podniosła głowę znad książki i życzyła nam dobrej zabawy. Pocałowałam ją w policzek i biegiem puściłam się do wyjścia, po drodze zakładając buty.
To był moment, w którym Kamil postanowił mnie zaskoczyć. Przytrzymał mnie za ramiona, zatrzymując przed wyjściem.
– Dokąd to? – Co za głupie pytanie.
– Jak to dokąd? – Wariata strugał, czy co?
– W coś ty się ubrała? – Naprawdę o to spytał?
– W ciuchy – odparłam kpiącym tonem.
Kamil przez chwilę patrzył mi w oczy, a następnie zlustrował z góry na dół, aż zrobiło mi się nieswojo.
– Wyglądasz zbyt wyzywająco – powiedział powoli.
Co to było? Ze zdziwienia otworzyłam buzię, a on włożył ręce do kieszeni i ostentacyjnie zaczął oglądać sufit.
– Żartujesz sobie ze mnie? – Przymrużyłam powieki.
– Z tak ubraną, nigdzie nie idę. – Zachowywał się jak uparty osioł.
– Nie mówisz serio? – Niedowierzałam. Nic nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie tak, że wiedziałam, że mówił jak najbardziej poważnie.
– Pamiętaj, że bez Kamila nigdzie nie pójdziesz! – krzyknęła babcia z salonu. Nie do wiary, ależ ona miała słuch.
– Kamil, błagam. – Przechyliłam głowę i spojrzałam na niego przymilnie.
– Nie – powiedział unikając mojego wzroku.
– To w co mam się ubrać? Dresy?! – spytałam poirytowana.
– Niezły pomysł. – Jego odpowiedź zamurowała mnie.
– Dobra – dotarło do mnie, że wiele z nim nie wskóram – co ci się nie podoba w moim stroju?
Raczył łaskawie spojrzeć na mnie, a mnie aż skręcało z bezsilnej złości. Właśnie moje wyjście stało pod znakiem zapytania i fundował mi to mój przyjaciel.
– Wszystko. Załóż normalne spodnie i bluzkę, a i jeszcze zrób coś z twarzą i możemy jechać. – Machnął ręką w moją stronę. Stał w drzwiach wejściowych i rządził.
– Cały makijaż to tusz i błyszczyk. – Gdybym umiała, to bym zazgrzytała zębami. Jeszcze raz przyjrzał się mojej twarzy, po czym padł pozytywny werdykt.
– Dobra, z tym niech ci będzie.
Nie pozostawił wątpliwości, że na więcej ustępstw nie pójdzie. Odkręciłam się na pięcie i zaciskając zęby ze złości poszłam do siebie. Wybrałam jasno niebieskie dżinsy i blado żółtą bluzkę, do tego białe tenisówki. Szału nie ma, ale chociaż się wyskaczę. – Szukałam pozytywnych stron tej szopki.
– Idziemy? – zwróciłam się do niego cierpko.
– Nooo nie wiem… – Przyglądał się mi sceptycznie.
– Powiedziałeś spodnie i bluzka, i są spodnie i bluzka – weszłam mu w słowo. – W co ty byś mnie ubrał? – Wcale nie byłam ciekawa odpowiedzi.
– Najchętniej w worek – burknął pod nosem.
– Upadłeś na głowę albo coś ci na nią spadło? – Spytałam słodkim głosem, jakbym podejrzewała, że taka sytuacja mogła mieć miejsce.
– Chodźmy. – Wzruszył niezadowolony ramionami i przepuścił mnie przez drzwi.
– No raczej.
Wsiadając do samochodu zauważyłam, że minę miał mało zadowoloną. Chwilę później mogłam stwierdzić z całą pewnością, że nie było nawet jednej dziewczyny idącej na zabawę, ubranej mniej wyjściowo niż ja.
Po wejściu do lokalu, zapomniałam o urazie. Muzyka porwała mnie na parkiet i nie oglądając się na Kamila rzuciłam się w wir tańca. A on podchodził do mnie, co chwila sprawdzał, co robię, z kim tańczę i czy aby nie za blisko. Wszystkich chłopaków, którzy chcieli ze mną zatańczyć, odstraszał swoim zachowaniem, tym bardziej, że większość wiedziała o jego umiejętnościach w sztukach walki. Nic dziwnego, że po chwili jedynymi osobami, z którymi mogłam tańczyć były moje koleżanki. Mimo wszystko nie przejmowałam się nim, co udało się mi do chwili, gdy puszczono wolną piosenkę. Nikt nawet nie spróbował zaprosić mnie do tańca, więc usiadłam.
Przyglądałam się parom na parkiecie i po chwili zaskoczona zobaczyłam Kamila z piękną blondynką. Z nudów przyglądałam się im jak tańczyli przytuleni. No proszę, pomyślałam z przekąsem, ja nie mogłam trzymać chłopaka za rękę, a on… On gładził jej włosy, ona dotykała jego karku. Tańczyli wpatrzeni w siebie, świata poza sobą nie widząc. Niezłe ciacho z Kamila pomyślałam, szkoda, że zajęty. Amandzie ich pokazałam, na co wzruszyła tylko ramionami.
Dotarło do mnie, że do tej pory myślałam, że Kamil jest mój. Przyjaciel, dla którego najważniejsze są wygłupy i czas spędzany ze mną. Okazało się, że coś mi umknęło, a mianowicie to, że nie byliśmy już dziećmi. Jak na dwudziesto-dwu latka przystało dziewczyny zaczęły interesować go w inny sposób. Ja byłam spoko koleżanką, ale małolatą. Fakt, że dla niego niewyobrażalne było, żebym założyła krótką spódniczkę, która w dodatku nie była wcale taka krótka, mówił sam za siebie. To, co do tej pory było super, zaczęło przeszkadzać. Traktował mnie, jak swoją małą siostrzyczkę. Zresztą przy takim bóstwie, które miał obok siebie nie dziwiłam się mu.
Około pierwszej w nocy didżej puścił kawałek, o który wcześniej poprosiłyśmy z moimi przyjaciółkami. Z Amandą, Moniką, Kaśką i Anetą wyskoczyłyśmy na parkiet z układem, który trenowałyśmy przez ostatnie trzy tygodnie. Monika ułożyła choreografię, w której były co fajniejsze elementy tańca nowoczesnego. Figury były wpisane w wymyślony przez nią układ taneczny.
Dziewczyny oglądały nas z zainteresowaniem, a chłopakom szczęki poopadały, zamiast tańczyć, oglądali nas, a właściwie pożerali wzrokiem, niektórzy nawet gwizdali z podziwem. Z zadowoleniem zauważyłam, że Kamil nie odrywał ode mnie wzroku. Miło było wreszcie skupić na sobie jego uwagę. Gdy taniec się skończył dostałyśmy brawa. Dziewczyny podeszły do nas ze słowami uznania, a chłopaki otoczyli nas wianuszkiem i zaczęli z nami tańczyć. Było przyjemnie i wtedy zobaczyłam Kamila idącego w moją stronę chmurnego jak burza. Stanął przede mną i chłopakiem, z którym tańczyłam.
– Odbijany – warknął. Chłopak uciekł jak oparzony. Udawałam nieco naburmuszoną, choć w sumie byłam zadowolona z jego obecności. Kamil jednak wcale nie chciał ze mną zatańczyć, tylko powiedział, że jedziemy do domu.
– Tak wcześnie? – zapytałam z niedowierzaniem.
– Wcale nie jest wcześnie – odburknął.
– O co ci chodzi? – Jego dzisiejsze zachowanie było dziwne.
– O nic – wzruszył ramionami – po prostu idziemy.
– Co cię ugryzło? – dopytywałam bezskutecznie.
Nie odpowiedział, tylko skierował kroki do wyjścia. Przez moment miałam ochotę zagrać mu na nosie, ale jednak wyszłam za nim i na różne sposoby próbowałam przekonać do powrotu na zabawę. Zachowywał się jak głuchy, otworzył drzwi do samochodu i czekał aż wsiądę, a gdy tego nie zrobiłam sam wsiadł i czekał na mnie.
Myśli kotłowały mi się w głowie. Gdyby babcia nie zobowiązała mnie do powrotu z Kamilem, to dawno byłabym w lokalu, a tak stałam tu jak kołek myśląc, co zrobić. Wtedy Kamil ruszył z otwartymi drzwiami od strony pasażera. No i pięknie, to co teraz – miałam wracać piechotą, czy pójść do znajomych i liczyć na to, że babcia nie będzie miała mi za złe, że zostałam bez tego bufona?
Nie zdążyłam podjąć decyzji, kiedy Kamil zahamował i na wstecznym zawrócił zatrzymując się tuż obok mnie. Wysiadł, podszedł do mnie. Mierzyliśmy się przez moment wzrokiem, a potem bez słowa wcisnął mnie do samochodu zamykając za mną drzwi.
– Co ty taki nerwowy? – spytałam kiedy usiadł za kierownicą.
Spojrzał na mnie chmurnym wzrokiem, uśmiechnął się sztucznie i odparł:
– Ja nerwowy? Coś ci się przywidziało.
Ruszył z piskiem opon. Ależ byłam na niego zła za tak szybkie i niespodziewane zakończenie zabawy. Przez całą drogę milczeliśmy, a na koniec wysiadł, jakby nigdy nic, żeby odprowadzić mnie pod dom.
Zatrzymaliśmy się, spojrzałam na niego, a on na mnie. Skrzyżował ramiona i ewidentnie czekał na moje pretensje, którymi najpewniej nie zamierzał się przejmować. Poczułam jak opuściła mnie złość, a w jej miejsce pojawiła się inna myśl. Zawahałam się przez chwilę, po czym zarzuciłam mu ręce na szyję, a on odruchowo złapał mnie w pasie. Wspięłam się nieznacznie na palce i pocałowałam go w usta. Był to krótki pocałunek, ale zrobiło mi się przyjemnie. Kamil przytrzymał mnie i spojrzał w taki sposób, że serce zabiło mi szybciej, ale po chwili odsunął się ode mnie. Wyglądało na to, że był zszokowany moim zachowaniem i bez słowa odszedł. Poczułam się zażenowana i rozczarowana jego reakcją.
Zdałam sobie sprawę, że byłam w nim zakochana, tylko do tej pory nie umiałam tego nazwać. Wyczekiwałam spotkań z nim, jakiegoś gestu, słowa, czy uśmiechu, który oznaczałby, że on też jest mną zainteresowany w taki sposób jak ja nim. Był dla mnie miły i przyjacielski, ale nic poza tym. Nie traciłam nadziei, że i jego przyjaźń do mnie przerodzi się w coś głębszego.
***
Następnego roku, mając siedemnaście lat, jechałam do Słopnic marząc o Kamilu. Na miejscu okazało się, że miał inną: śliczną, długonogą blondynkę. Podłamałam się, bo jak z taką konkurować. Mnie traktował jak kumpelkę, która jest świetnym towarzyszem do pogadania, ale coraz częściej nie miał dla mnie czasu, bo Zuza, no i jakiś, ponoć pochłaniający go projekt. Po to niby wracał do Warszawy w trakcie wakacji, a ja zastanawiałam się, czy czasami nie zaczął mnie unikać.
Pod koniec lipca była zaplanowana zabawa na polanie nad jeziorem, a ja miałam nadzieję na sprzyjające okoliczności, do wspólnego spędzenia czasu z Kamilem. Wierzyłam, że nie wszystko było stracone, bo wielokrotnie okazywał mi sympatię.
Gdy dotarłyśmy z Amandą na miejsce, były już rozpalone ogniska, a w tle grała muzyka. Były tańce, śpiewy i przytulanie, to ostatnie niestety nie dla mnie, a przynajmniej nie z tym, z którym chciałam. Kamil przyszedł z Zuzą, która nie odstępowała go na krok. Najpierw przywitał się ze mną serdecznie, aby po chwili rozmowy, gdy było między nami największe porozumienie, wycofać się i unikać choćby mojego spojrzenia. Ostatnimi czasy tak postępował, a ja kompletnie nie rozumiałam jego zachowania. Kilka razy spróbowałam z nim porozmawiać, ale po zdawkowej wymianie zdań, po prostu odchodził. Wreszcie poddałam się. Za to towarzystwa dotrzymywał mi Sebastian, który kupił dla mnie piwo i przysiadł się obok. Nie zwykłam pić alkoholu, ale niezręcznie było mi odmówić. Na tę chwilę, w mojej przestrzeni pojawił się Kamil i jak na nieszczęsnego starszego brata przystało czuwał nad moim bezpieczeństwem.
– Ona nie pije. – Drgnęłam z wrażenia, bo to było niczym warknięcie. Seba chyba się przestraszył, bo zabrał ode mnie butelkę i przeprosił Kamila, co było trochę śmieszne.
Kamil więcej do mnie nie podchodził, skupiając się na mizdrzącej się do niego blond piękności. Mnie zdawał się w ogóle nie zauważać. Czy stałam mu się tak obojętna? Nie mogłam na to patrzeć, tak bolało mnie jego zachowanie.
Sebastian nie odstępował mnie na krok, był troskliwy, uczynny, przynosił napoje, prosił do tańca, mówił miłe słowa, rozśmieszał. Mnie zaś zjadała zielona bestia zazdrości, gdy patrzyłam na tego, którego chciałam widzieć obok siebie. Aby jakoś przejść przez te katusze, przytuliłam się w tańcu na moment do mojego partnera, marząc o Kamilu.
Sebastian zapewne dostrzegł, że słabo się bawiłam, bo zaproponował spacer. Zgodziłam się myśląc, że choć przez chwilę przestanę się wgapiać w chłopaka, który zapomniał o moim istnieniu. Gdy oddaliliśmy się na tyle, że zniknęły światła, Sebastian zaczął się inaczej zachowywać. Czyżby się do mnie przystawiał? Nieee – co ja sobie ubzdurałam. Chłopak do tej pory nie interesował się mną w ogóle, a ja nagle zobaczyłam coś czego nie było.
Z zamyślenia wyrwało mnie, gdy Seba sięgnął do mojej bluzki. Odtrąciłam jego rękę będąc przekonana, że jako kolega wiedział, których granic się nie przekracza. Jednak spróbował znowu, więc dotarło do mnie, że jednak nie wiedział.
– Nie – zaoponowałam stanowczo.
– Powstrzymaj mnie – powiedział ze śmiechem, a mnie zamurowało.
– Seba nie zaczynaj, bo będziesz miał do czynienia z Kamilem – przywołałam argument, który uznałam, że go otrzeźwi. Okazało się, że nie miałam pojęcia, do czego był zdolny.
– Podobasz mi się, a Kamil zdaje się stracił zainteresowanie tobą. Nie odpuszczę sobie takiej okazji, więc się nie opieraj, a będzie przyjemnie dla nas obojga, inaczej tylko dla mnie.
Nie dowierzałam temu, co powiedział, ale nie chcąc ryzykować chciałam uciec, co mi uniemożliwił przytrzymując mnie za ramię. Zaczynało do mnie docierać, że miał wobec mnie złe zamiary, więc spróbowałam się mu wyrwać, odepchnąć go, jednak był silniejszy i chciał dostać to, po co tu przyszedł.
Przycisnął mnie do drzewa, szamotaliśmy się, lecz moje wysiłki spełzały na niczym. Poczułam się jak w pułapce, a on próbował rozpiąć mi bluzkę, szarpnęłam się i udało mi się wyrwać. Ruszyłam biegiem w stronę polany, ale po przebiegnięciu paru kroków popchnął mnie tak, że upadłam na ziemię. Przygniótł mnie sobą i tym razem jednym pociągnięciem urwał guziki od bluzki, a potem próbował rozpiąć mi dżinsy. Chciałam krzyknąć, ale zakrył mi buzię. Usiłowałam go kopnąć, ale tak mnie ścisnął, że zrobiło mi się słabo.
– Widzę, że zdecydowałaś się na wersję „niemiło”. Nie robi mi to różnicy, zbyt długo czekałem, żeby teraz odpuścić – powiedział niezrażony moim oporem.
To co poczułam trudno opisać: panika, oszołomienie, odrealnienie. Byłam obolała od jego rąk zaciskających się na mnie i czułam, że z każdą chwilą tracę siły. W odruchu desperacji ugryzłam go w dłoń i kiedy zabrał ją z mojej buzi, zawołałam o pomoc. Krzyk został zduszony pod jego ręką, tym razem bezlitośnie zaciskającą się na moich ustach. Udało mu się odpiąć moje spodnie i poczułam, jak ciągnął je w dół. Szarpnęłam się i spróbowałam go kopnąć.
– Znudziło mi się unikanie twojego kolana na moim kroczu – warknął odwracając mnie brzuchem do ziemi. Wykręcił mi rękę, a przedramieniem przycisnął głowę, uniemożliwiając mi ruch. – Tak jest znacznie lepiej. – Wyszeptał mi do ucha, a jego dłoń znalazła się pomiędzy moimi nogami. Chciałam się szarpnąć, ale promieniujący ból w ręce unieruchomił mnie skutecznie. Jego dłonie obmacujące moje ciało zadawały rany duszy. Poczułam, że zaraz zwymiotuję się ze strachu i obrzydzenia. Czułam się bezradna, jak w potrzasku, kręciło mi się w głowie od nierealności sytuacji. Łzy bezsilności spływały mi po policzkach, a ciało Sebastiana przygniatało mnie do trawy.
W tym momencie poczułam szarpnięcie i zostałam uwolniona od jego ciężaru. Kątem oka zobaczyłam Kamila, który wyglądał na rozwścieczonego. Złapał Sebastiana w okolicach barku i przytrzymując za szyję odciągnął go na bok, z dala ode mnie. Usiadłam i trzęsącymi się rękami wciągnęłam spodnie na miejsce i próbowałam zapiąć guzik, ale udało mi się tylko z kilkoma, bo ręce mi się trzęsły. Podkuliłam nogi i objęłam kolana rękoma, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić.
Siedziałam na ziemi ze ściśniętym ze strachu sercem, powoli odczuwając ulgę, że Kamil mnie szukał i znalazł, zanim… Nie chciałam myśleć co mogło się wydarzyć. Dusiłam w sobie szloch, tak bardzo byłam przerażona. Do moich uszu dochodziły odgłosy, jak Kamil wściekle okładał Sebastiana. Tamten błagał, prosił, kłamał, ale nic mu nie pomogło. Kamil nie mówił za to nic. Po jakimś czasie nastała cisza i Kamil go przegonił.
Kiedy podszedł do mnie zaczęłam dopuszczać do świadomości poczucie ulgi. Podał mi rękę pomagając stanąć na nogi i na krótką chwilę przytulił mnie do siebie. Poczułam jego siłę, która dała mi poczucie bezpieczeństwa. Z wdzięcznością uśmiechnęłam się do niego przez łzy. Nie zdołałam jeszcze niczego z siebie wydusić, kiedy mój przyjaciel, ostrymi jak brzytwa słowami, zaczął wyrzucać mi lekkomyślność.
Nie mogłam uwierzyć jego zachowaniu, odsunęłam się od niego. Jego oskarżycielskie słowa zadawały niemal namacalny ból. Moje przerażenie jeszcze nie ustąpiło po szarpaninie z Sebastianem, a wybawca nie przebierał w słowach, począwszy od mojej naiwności, nieodpowiedzialnego zachowania, po czepianie się o ubiór, a być może i prowokujące zachowanie.
– Zostaw mnie w spokoju! – krzyknęłam, popychając go. – Przyszedłeś mnie obrażać!? Taki z ciebie przyjaciel, a ostatnio nawet nie rozmawiasz ze mną! Co jest z tobą? Co ci takiego zrobiłam, że każdorazowo uciekasz w połowie rozmowy ze mną?! A teraz niby taki troskliwy jesteś?! – Po każdym zdaniu popychałam go dając upust lękowi i złości.
– A co ty sobie myślałaś przychodząc tu z facetem, że będzie z tobą chodził za rączkę? – przymrużyłam powieki. – Głupia jesteś, czy co? Wiadomo po co facet chce być z dziewczyną po ciemku z dala od ludzi – kpił ze mnie, a moje przerażenie sięgnęło zenitu – sama się o to prosiłaś.
– Poważnie? – zmroziły mnie jego słowa. Cała złość ze mnie opadła pozostawiając przerażenie. Cofnęłam się od niego o dwa kroki. – Może ty ze mną też jesteś tu po to, żeby mnie zgwałcić?!
Odkręciłam się na pięcie i pobiegłam przed siebie, byle dalej od niego, a bliżej do wioski. Bolało, że nie umiałam o siebie zadbać i gdyby Kamil nie przyszedł na czas, to mogłabym tam leżeć w Bóg wie jakim stanie.
Do domu dotarłam będąc nadal w szoku. Roztrzęsiona położyłam się do łóżka i długo nie mogłam zasnąć. Myśli dręczyły mnie, a gdy nadszedł sen, był płytki i niespokojny. Bladym świtem spakowałam rzeczy i z samego rana oznajmiłam babci, że wracam do domu. Babcia o nic nie pytała. Patrzyła na mnie zmartwiona, ale chyba widziała, że i tak jej nie wyznam powodu mojego nagłego wyjazdu. Wsiadłam do pierwszego autobusu i nie pożegnawszy się z nikim wyjechałam. Miałam obolałe ciało, zwichnięty nadgarstek oraz przerażone i zagubione serce. Siniaki się zagoiły, ręka wyzdrowiała, z sercem było gorzej.Świat z nie mojej bajki
Rano zwątpiłam w słuszność decyzji o wyjeździe. Ta biznesowa kolacja w luksusowej restauracji przystopowała mnie, czy aby nadaję się do takich miejsc i to z moją wakacyjną garderobą. Przez to kiedy Kamil pojawił się u mnie nadal nie byłam spakowana.
Oparł się o framugę i zmierzył mnie z góry na dół takim wzrokiem, jakbym była ubrana w coś niezwykle ponętnego. Spojrzałam na siebie nieco krytyczniej niż on: sprane, bladoniebieskie spodenki dżinsowe, pamiętające lepsze czasy i mleczno-różowa koszulka polo.
– Widzę, że wyjazd nam się opóźnia – rzucił lekko rozglądając się po pokoju.
Niezręcznie było mi powiedzieć mu, że z nim nie pojadę, więc tylko przytaknęłam jego słowom. Kamil usiadł na łóżku podczas, gdy kończyłam się pakować. Przyglądał mi się uważnie, a ja w myślach porównałam go z przyczajonym gepardem – wyglądał niebezpiecznie, w tym babcinym pokoiku, który po raz pierwszy wydał mi się o wiele za mały.
– Skończyłam – powiedziałam mało entuzjastycznie.
– Chodź do mnie – pociągnął mnie i posadził na kolanach. – Będzie dobrze – zapewniał.
– Mam wątpliwości… – zaczęłam, ale wszedł mi w słowo.
– Nie przyjmuję dezercji. – Sturlał mnie na kanapę tak, że znalazłam się pod nim.
Jego bliskość wprawiła mnie w słodkie oczekiwanie, niepewność połączoną z pragnieniem. Powoli przybliżył usta do moich i delikatnie pocałował, potem nieoczekiwanie wstał i pociągnął mnie za rękę do siebie.
– To jedziemy. – Wziął moją torbę.
– Jedźmy. – Poszłam pożegnać się z babcią.
– Daj znać Natalko, kiedy będziecie na miejsce i wnusiu dbaj o siebie. – Przytuliła mnie na pożegnanie.
– Zadzwonię babciu i nic się nie martw. – Uspokoiłam ją.
Podróż, choć trwała około dwóch godzin, minęła niepostrzeżenie. Zatopieni w rozmowie, dosłownie chłonęliśmy wspólnie spędzany czas. Zanim się obejrzałam, zatrzymaliśmy się przed ekskluzywnym hotelem. Podszedł do nas chłopak w uniformie i otworzył drzwi od strony kierowcy. Kamil wysiadł i otworzył moje.
– Nie stać mnie na taki hotel. – Stropiłam się i zostałam w samochodzie.
– Wszystko jest opłacone – poinformował mnie.
– Ale, ja, no wiesz… Wolałabym zapłacić za siebie. – Czułam się skonsternowana, a on po moich słowach pochylił się do mnie.
– Nie bądź taka – szepnął błagalnie do mojego ucha.
– Jaka? – Nie zrozumiałam intencji jego słów.
– Oddzielona ode mnie – odparł ściszonym głosem.
Poczułam się nieswojo. Hotel wyglądał obłędnie, a cennika mogłam się tylko domyślić. Jak miałam przyjąć od niego taki gest? Wolałabym, żebyśmy skorzystali z czegoś bardziej na moją kieszeń, gdzie czułabym się swobodniej. Co teraz? Uprzeć się, czy zapomnieć o niezależności i skorzystać z zaproszenia. Spojrzałam na niego i widziałam, że bardzo mu zależało, żebyśmy właśnie tutaj się zameldowali. Nie przewidziałam takiej sytuacji, a powinnam była. Wzięłam głęboki wdech i ugięłam się pod jego spojrzeniem:
– Dobrze. – Podałam mu rękę.
Kamil swoją dłoń miał cały czas wyciągniętą w moją stronę, jakby nie przewidywał odmowy. Bell boy już kładł bagaże na wózek, a chwilę później przestronne lobby otworzyło przed nami podwoje.
– Dzień dobry panie Soleis – przywitała nas recepcjonistka. – Witamy ponownie – szczebiotała wesoło. – Apartamenty są przygotowane zgodnie z pana życzeniem, przekazanym przez asystenta. Witam panią, pani Salezja. – Uśmiechnęła się życzliwie w moim kierunku, a ja zaskoczona tym, że znała moje nazwisko, odwzajemniłam uśmiech.
– Dzień dobry, dziękuję – powiedział zdawkowo mój mężczyzna.
– Pan Michał zaprowadzi państwa. – Obok nas pojawił się kolejny pracownik hotelu.
– Dzień dobry. Witam serdecznie. Miło pana widzieć panie Soleis. Michał Kubicki, kierownik zmiany. – Skłonił się lekko przed nami.
– Pamiętam pana – skinął w jego stronę. – Witam.
Po tych słowach Kamil wyciągnął rękę do przewodnika. Pan Michał wyglądał, jakby uniósł się pięć centymetrów nad ziemią, tylko z tego powodu, że Kamil go pamiętał.
Poszliśmy za panem Kubickim, a ja zastanawiałam się, czy Kamil często tu bywał, tak elegancko zostaliśmy przywitani. Musiał być nie byle jakim klientem, skoro kierownik nas prowadził. Minęliśmy główny hol i windy, przeszliśmy przez korytarz ozdobiony wyszukanymi obrazami, na którego końcu były drzwi z napisem „private”, które pan Michał otworzył kluczem. Za drzwiami korytarz zmienił się nie do poznania. Na podłodze leżał dywan w piaskowym kolorze, a ściany do połowy ich wysokości były jego kontynuacją, z zatopionymi w sobie niewielkimi muszelkami i kamyczkami morskimi. Powyżej było podświetlone akwarium wspinające się ponad głowami przez sufit.
Rozdziawiłam buzię, a Kamil tylko odchrząknął zadowolony z mojej reakcji na jego wybór hotelu. Na końcu były drzwi windy, również przywołanej kluczem i kluczem uruchomionej po wciśnięciu jednego z dwóch guzików pięter. W milczeniu pokonywaliśmy kondygnacje, winda zatrzymała się łagodnie, jej drzwi rozsunęły się ukazując klimatycznie urządzony hol, z niewielką fontanną pośrodku, z której tryskała podświetlona woda, małą białą ławeczką i wszędzie rozstawionymi kwiatami. Sufit był szklaną kopułą, przez którą zaglądał do nas błękit nieba, a z głośników sączyła się subtelna muzyka. Po prawej stronie holu były jedne drzwi, po lewej drugie i wyglądało, że nie było tu więcej pomieszczeń.
Z jednej strony byłam zachwycona otaczającym pięknem, z drugiej przerażona jego luksusowym charakterem. Spojrzałam na Kamila niepewna co zrobić. Chciał, żebym przyjęła to, co mi oferował, ale może lepiej było skorzystać z czegoś choć trochę mniej ekskluzywnego, aby nie ponosił nadmiernych kosztów. Może chciał mi zaimponować, a nie musiał. Poprosiłam go na bok. Przeprosił pana Michała i zaciekawiony poszedł ze mną, a ja mu powiedziałam o swoich wnioskach.
– Bardzo mi zależy, żebyśmy tutaj zostali. Spodoba ci się, przynajmniej taką mam nadzieję, a koszty są w normie.
I co mu odpowiedzieć? Czułam się jeszcze bardziej nieswojo niż przed hotelem. Za to Kamil wyglądał, jak u siebie. Pewnie bywał tu wiele razy, fakt, że obsługa tak dobrze go znała, niezbicie o tym świadczył. Trudno było mi się przełamać, a jednak zrobiłam to, starając się przegonić niechciane myśli.
Szeroki uśmiech Kamila, świadczył o jego zadowoleniu z tego, że przyjęłam jego zaproszenie. Chociaż jedno z nas było wyluzowane, pomyślałam. Podeszliśmy do drzwi po prawej stronie, przez które pan Michał wszedł pierwszy, przytrzymując je dla nas.
– Zapraszam. Najpierw niewielki hol z pomieszczeniem do przebierania się dla pani wygody.
Po tych słowach przesunął drzwi i ukazała się przepięknie urządzona garderoba z podświetlonymi półkami i lustrami, rzędami wieszaków, skórzaną sofką, rzeźbioną toaletką i krzesłem w pudrowym kolorze oraz innymi udogodnieniami oraz nietuzinkowymi dekoracjami. Patrzyłam nie wierząc własnym oczom, taki był tu luksus. Pośrodku stała moja pastelowa torba w brzoskwiniowo błękitne paski wkomponowując się w całość kolorystyką.
– Za chwilę przyjdzie pokojówka, pani Kalina, aby ułożyć rzeczy według pani upodobania. – Nie ogarniałam tego wszystkiego, a pan Michał prowadził nas dalej. – Tutaj mamy pokój dzienny z wyjściem na taras.
Pomieszczenie było przestronne, urządzone ze smakiem i poczuciem estetyki. Drzwi na zewnątrz rozsunęły się bezszelestnie i spojrzałam na wiklinowe krzesła wyściełane miękkimi poduchami w kolorze wielbłądzim, na stoliku stały świeże kwiaty, a wokół całe morze posadzonych roślin dających poczucie, jakbyśmy byli w ogrodzie. Z boku szemrała delikatnie woda.
– Kolejne pomieszczenie to sypialnia.
Pierwsze, co zobaczyliśmy to łoże z baldachimem i kolejna feeria piękna i wysublimowanego smaku. Następny był pokój telewizyjny z szybkim łączem internetowym – nasz przewodnik niestrudzenie kontynuował oprowadzanie, omawiając, gdzie są hasła i potrzebne numery do wyspecjalizowanej obsługi, dostępnej dwadzieścia cztery godziny na dobę.
– Proszę zadzwonić, a pracownik natychmiast udzieli pani pomocy, czy to telefonicznie, czy przychodząc do apartamentu.
– Jeśli miałabyś problem – odezwał się Kamil – to dzwoń lub przychodź po mnie – powiedział to niedbale, niemal nonszalancko, ale wyczytywałam pod tym subtelną nutkę. Spojrzałam na niego i niby miał obojętny wyraz twarzy, ale sposób w jaki patrzył na pana Kubickiego świadczył, że nie przyjmował sprzeciwu w tej kwestii. Czyżby był zazdrosny o ewentualnego pana z obsługi?
– Najmocniej przepraszam panie Soleis, to jest standardowa informacja o oferowanych przez hotel usługach. Zdaję sobie sprawę, że tak wysokiej klasy specjalisty jak pan nie mamy, jednak w razie gdyby pana nie było, to pani Natalia może liczyć na naszą pomoc – kontynuował pan Michał.
– Zawsze będę. – Ten sam ton, to samo spojrzenie. Kierownik wyglądał na skonsternowanego.
– Rozumiem, oczywiście pana numer jest wyszczególniony na pierwszym miejscu, a także po wybraniu jedynki nastąpi bezpośrednie połączenie z pana apartamentem – szybko dodał – Kolejne pom….
– Panie Michale, dziękujemy za oprowadzenie, resztę sami obejrzymy. – Kamil nie pozwolił mu dokończyć.
– Oczywiście. – Kierownik od razu odczytał, że jego obecność była zbędna.
– Zadzwonimy. – Kamil uścisnął mu rękę, prowadząc go do wyjścia. Wręczył mu banknot i zamknął za nim drzwi, a potem spojrzał na mnie, jakby chciał mnie zjeść. – Wreszcie sami – powiedział to tak lekko, że nijak się to miało z napięciem jego ciała.
– Tak, sami. Dlaczego wyprosiłeś pana Michała? Bardzo się starał. – Stałam, jak wryta.
– Za bardzo – uciął krótko i zmienił temat. – Jak ci się podoba apartament?
– Jest obłędny – powiedziałam z uśmiechem – nie mogę się doczekać, żeby zostać w nim sama i sprawdzić miękkość łóżka.
– Mną się nie krępuj. – Znowu pojawił się u niego błysk w oku.
– Jednak poczekam – powiedziałam z ugrzecznioną miną.
– Jak chcesz. – Porzucił temat. – Chodź pokażę ci łazienkę, bo chyba też jest warta zobaczenia. Resztę pomieszczeń obejrzysz sobie później.
Łazienka okazała się przestronnym pokojem kąpielowym z wanną wielkości małego basenu. Cudownie odprężające miejsce utrzymane w pastelowych kolorach. Ściany zdobiły płaskorzeźby, wkomponowane w bujną roślinność opadającą gęstwiną aż do podłogi. Całe pomieszczenie wypełniał zapach świeżości.
– To wszystko jest tak niesamowite, że nie mogę uwierzyć, że tu jestem. – Przyglądałam się szczegółom.
– Cieszę się, że ci się podoba, taką miałem nadzieję. – Oparł się o framugę drzwi.
– Podoba? Chyba żartujesz? Niczego bym tu nie zmieniła, jest idealnie – dodałam rozglądając się dookoła.
– Dobrze kochanie. – Był zadowolony, bo po raz kolejny moja reakcja utwierdziła go w przekonaniu, że trafił z wyborem. – Rozejrzyj się sama. Klucz masz przy drzwiach i po wejściu tam go zostawiaj, bo aktywuje elektrykę i elektronikę pokoju – pokazał miejsce, gdzie był wsunięty. – Idę do siebie, muszę zająć się kilkoma sprawami. Potem coś przekąsimy i zgodnie z obietnicą wybierzemy się na zakupy – puścił do mnie oko – jeśli nadal będziesz chciała.
– Super. – Podbiegłam do niego i pocałowałam spontanicznie.
– Zaraz zmienię zdanie – powiedział uśmiechając się.
– Nie mam nic przeciwko. – Opierałam ręce na jego ramionach.
– Nie przesadzaj z tym zaufaniem, bo wszystko ma granice. – Objął moje nadgarstki.
– Nie sądzę, abym jakieś przekroczyła – powiedziałam szeroko się uśmiechając.
– Też wolę żadnej nie przekroczyć, więc do zobaczenia za godzinę – zrobił krok do tyłu. – Wystarczy tyle, na odpoczynek?
– Nie czuję się zmęczona.
– Mimo wszystko przed nami długi dzień, więc postaraj się zrelaksować. Zamów kąpiel, woda nalewa się szybko, więc nie martw się czasem.
– O wszystkim pomyślałeś.
– A jak – powiedział zadowolony z mojej uwagi i skierował się do wyjścia.
Otworzył drzwi, a tam czekała pokojówka. Jak ona miała na imię? Pan Michał mówił, ale wypadło mi z głowy. Potem było tyle informacji i wrażeń, że w głowie mi się wszystko nie pomieściło.
– Dzień dobry pani Kalino – przywitał się z kobietą, a ja ucieszyłam się, że zapamiętał jej imię. – Mieliśmy dzwonić, nie musiała pani czekać.
– Dzień dobry panie Soleis – nie mogłam uwierzyć, kobieta dygnęła przed nim, choć z drugiej strony, coś w jego postawie skłaniało do takiego traktowania go. – Wolałam być na miejscu, jak tylko pani będzie mnie potrzebowała.
– Proszę przypilnować, żeby pani Natalia odpoczęła. Może przygotuje pani kąpiel? – Wydawał polecenia.
– Oczywiście proszę pana. Wszystkim się zajmę. – A ona przyjmowała to jak coś zupełnie naturalnego.
Poczułam się skrępowana ich wymianą zdań. Mówiąc szczerze, sama chciałam się rozpakować. Teraz byłoby to niegrzeczne, skoro czekała przed moimi drzwiami.
– Mam na imię Natalia, proszę wejść. – Przedstawiłam się i zaprosiłam ją do środka.
Kamil poszedł, a pani Kalina wstawiła sporej wielkości walizkę do garderoby i zostawiła ją tam. Zagadkowe to było, ale jednego byłam pewna, nie pozwolę, żeby się do mnie wprowadziła. Kobieta przywitała się ze mną i przedstawiła, mówiąc, że na zmianę z dwiema paniami o imionach Ania i Patrycja są do mojej dyspozycji dwadzieścia cztery na dobę. Dalej też było ciekawie, choć wątpiłam, żebym skorzystała z oferty, którą mi wyklarowała.
– Do naszych obowiązków należy ułatwienie i umilenie pani pobytu. Wizyta u fryzjera, masaż, kosmetyczka, wizażystka, samochód hotelowy, pełna oferta jest na biurku. Oprócz tego cokolwiek by pani nie pomyślała, my to zorganizujemy. Jakiekolwiek życzenie bądź kłopot, proszę kontaktować się z nami. – Ona tak na poważnie, ciekawe, czy ktoś z tego wszystkiego korzystał. – Usługi hotelowe, jak zapewne pani wie, są dla pani dostępne bez dodatkowych opłat – nie dopuszczała do siebie takiej myśli, że nie miałam zielonego pojęcia o tym, co do mnie mówiła. – Zakupy, bilety na wydarzenie kulturalne albo inne wydatki, dopisywane będą automatycznie do rachunku pana Soleis, zgodnie z jego poleceniem.
O ja cię, to chyba miał być raj, ale tak naprawdę czułam osłupienie. Pani Kalina nie zrażała się moim milczeniem, jakby wszystko było najnormalniejsze na świecie.
– Zgodnie z pani listą zrobiłam zakupy. – Tu zapaliła mi się lampka alarmowa: o jakiej liście mówiła?! – Wydaje mi się, że powinny spełnić pani oczekiwania – w głosie brzmiało zadowolenie, a ja miałam wrażenie, jakbym nie była adresatem jej słów. – Zaraz wszystko wypakuję, wyprasuję i powieszę. Co nie będzie pasowało proszę odłożyć, a ja zwrócę do sklepów. Tak samo wyłożę pani osobiste drobiazgi, które pani przywiozła ze sobą. Teraz przygotuję kąpiel, a później wszystkim się zajmę. Jeśli jeszcze coś mogę dla pani zrobić to proszę powiedzieć.
Hm, jakby to ująć, zrobiło mi się tak nieswojo, że aż słabo. Co ja tu robiłam, o co w tym wszystkim chodziło? Nie ogarniam sytuacji, w której się znalazłam. Zaschło mi w ustach i uznałam, że delikwent, który mnie w to wpakował powinien się przede mną wytłumaczyć. Głos pokojówki dobiegał do mnie, jakbym miała watę w uszach. Poczułam jakby miało mi zabraknąć powietrza do oddychania.
– Poproszę szklankę wody – wyszeptałam, czując suchość w ustach.
Pokojówka zamilkła. Poszukałam najbliższego miejsca, żeby usiąść, a mój umysł rejestrował wszystko, jakby działo się poza mną. Kobieta pobiegła do barku, który otworzył się po wciśnięciu guzika. Mała lodóweczka z podajnikiem wypełniła szklankę zimną wodą z lodem, która już po chwili znalazła się w moich dłoniach.
– Pójdę po pana Kamila. – Kobieta wybiegła z apartamentu, a ja upiłam łyk wody.
W co ja wdepnęłam dając się zaprosić do tego hotelu? Usłyszałam podniesiony głos mojej „osobistej” pokojówki:
– Pani bardzo zbladła, chyba zasłabła. Nie wiem co się stało. Mówiłam, jak wyglądają udogodnienia hotelowe, a ona nagle źle się poczuła – tłumaczyła przejęta.
– Natalio, jak się czujesz? – Kamil podszedł do mnie szybkim krokiem.
Spojrzałam nie mogąc skupić na nim uwagi. Czułam się oderwana od otaczającego mnie świata.
– Powiedz coś – nalegał.
– Coś – powtórzyłam za nim.
– Pani Kalino, proszę zająć się rzeczami pani Natalii. – Wydał dyspozycję, pewnie po to, żeby przestała stać nad nami.
Od razu go posłuchała, zasuwając za sobą dokładnie drzwi garderoby. Kamil tymczasem odstawił szklankę na stolik, wziął mnie na ręce i zaniósł do luksusowej sypialni, gdzie położył na nieziemsko wygodnym łożu.
– Co się dzieje? – zapytał z troską w głosie.
– Co się dzieje? – Jeszcze pytał.
– Czy coś się stało? Coś cię boli? Wezwać lekarza? – dopytywał.
– Nic mnie nie boli – zaoponowałam. – Nie potrzebuję lekarza, potrzebuję poczuć grunt pod nogami. – Jego mina świadczyła o tym, że nie rozumiał nic z tego, co mówiłam. – Czuję się tutaj wyobcowana. Zarzuciłeś mnie wszystkim, o czym powinno się tylko marzyć.
– To chyba dobrze?
– Co jest w walizce, którą przyniosła pokojówka? – Nie odpowiedziałam na jego pytanie, tylko zadałam swoje.
– Parę rzeczy, które pewnie ci się przydadzą – odpowiedział niedbale.
– Jakich rzeczy? – nie dałam się zbyć. – Dlaczego mi wcześniej nic nie powiedziałeś?
– Bo nic byś nie chciała. – Cóż za logiczność słów, szkoda, że niespójna z czynami, pomyślałam.
– Jeśli wiesz, że nie chciałabym przyjąć to po co dajesz?
– Bo ci się przydadzą. – Ledwo widocznie wzruszył ramionami.
– Kocham cię bardzo mocno. Ciebie – podkreśliłam – nie to co masz. Nie możesz nie mówić i zaskakiwać. Dla mnie jesteś wspaniałym mężczyzną z niesamowitą odwagą, siłą i charyzmą. Ten apartament i cała jego otoczka przygniatają mnie.
– Rozumiem – powiedział patrząc na mnie z niepokojem. – Mimo wszystko zostaw sobie te ciuchy. – Te słowa nie świadczyły o tym, że mnie rozumiał.
– Jakie ciuchy? – Chciałam dowiedzieć się, o czym mówił.
– Amanda zrobiła listę – wyjaśnił tak, że nic nie wyjaśnił.
– Amanda?! Jaką listę? Kiedy?! – Podniosłam głos i usiadłam z wrażenia.
– Na podwójnej randce. Powiedziała, że się martwiłaś, jak przeglądałyście ciuchy. Spytałem czy podpowie co potrzebujesz, a ona była chętna i zrobiła listę.
– Ale mam przyjaciół – sapnęłam. – Spiskowcy! – Uniósł znacząco brwi i uśmiechnął się słysząc to słowo. – Co tam jest?
– Nie sprawdzałem, przesłałem zlecenie i po sprawie. – Uśmiechnął się niby niewiniątko.
– Dla ciebie po sprawie. Sprawdzę, ale nie obiecuję, że coś wybiorę. Pokojówce ty wytłumaczysz, że to nie była moja lista, ja nie mam serca jej tego powiedzieć.
– Dobrze, tak zrobię. Jesteś słodziutka. – Ewidentnie chciał mnie ugłaskać.
– Jestem, a ty przegiąłeś. – Spojrzałam na niego zaciskając usta.
– Nie przesadzaj, chciałem cię uszczęśliwić. – Rozluźnił się widząc, że wracałam do pełni władz umysłowych.
– Uszczęśliwić czy przytłoczyć? Bo czuję to drugie. – Poczułam zmęczenie również tą rozmową, w której każde z nas miało inny punkt odniesienia względem tego co jest normalne, a co nie.
– Wszystko mam pod kontrolą – zapewnił mnie.
– W to nie wątpię. – Tak, to było pewne, że on miał „wszystko pod kontrolą”.
– Czyli w porządku? – Niby pytanie, ale jakby z naciskiem na stwierdzenie.
– Nic nie jest w porządku – pomyślałam chwilę. – Nie podejrzewałabym, że kiedykolwiek, kogokolwiek spytam o pieniądze. W obecnej sytuacji nie pozostawiłeś mi wyboru – spojrzałam prosto w jego czarne oczy. – Jak bardzo bogaty jesteś?
– Bardzo – powiedział bez wahania, jakby spodziewając się, że mogę go o to spytać. Za to krócej i bardziej enigmatycznie nie dało się odpowiedzieć.
– Nie żartuję. Jeśli nie przekonasz mnie, że stać cię na to co nas otacza, to wstaję, pakuję torbę i wracam do Słopnic. Pogadamy kiedy skończysz swoje sprawy.
– Co chcesz wiedzieć? – Przysiadł obok mnie.
– Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Ile zarabiasz? Jakimi pieniędzmi dysponujesz?
– Mam ci podać wartość rynkową firmy? – Chciał doprecyzować moje oczekiwania.
– Nie wiem. – Chciałam mieć pojęcie na co go stać, a co może być nadwyrężaniem jego budżetu.
– Dobrze – przeciągnął zgłoski – ale pod warunkiem.
– Kamil, w tej sytuacji nie bardzo możesz stawiać warunki – uświadomiłam go.
– A jednak. – Upierał się.
– Jaki to warunek? – odpuściłam.
– Bez względu na to jaką sumę usłyszysz, zostajesz. – Nawet mu powieka nie drgnęła, gdy to mówił.
– Nie wiem czy mogę się na to zgodzić. – Zastanawiałam się głośno, bo w tych okolicznościach zabrzmiało podejrzanie. Może szarpnął się na te wspaniałości, żeby mi coś wynagrodzić, a moim zdaniem nie miał czego. Nie chciałam mieć wyrzutów sumienia, że będzie spłacał kredyt, tylko po to, żebyśmy przez weekend zaszaleli w niewyobrażalnym luksusie.
– Nic nie powiem, dopóki mi tego nie obiecasz. – Skrzyżował ręce na piersiach.
– Dobrze. – Poddałam się.
– I nie zmienisz nastawienia do mnie – dodał od niechcenia.
– To już drugi warunek – zauważyłam nie rozumiejąc kontekstu.
– Jestem świetny w negocjacjach. – To na pewno było prawdą.
– Nic nie zmieni mojego nastawienia do ciebie – powiedziałam uczciwie. – Choć przyznaję, że jestem skołowana.
– Bądź sobie skołowana, ale pamiętaj, że żadna suma na koncie nie zmienia mnie.
– Kamil, nie wiem o czym mówisz. Oczywiście, że pieniądze ani ich brak nie zmieniają człowieka. Czy to ci wystarczy?
– Musi. – Nadal nie wyglądał na chętnego do udzielenia odpowiedzi.
– Wszystko ustalone, słucham.
– Myślę, oczywiście szacunkowo – wtrącił – bo to się zmienia w zależności od tendencji światowych rynków… – Zanosiło się na dłuższy wywód.
– Proszę cię, rozumiem, że około. Nie zależy mi na szczegółach, nie potrzebuję ich – przerwałam mu.
– Jakieś pięćset milionów dolarów – powiedział rzeczowym tonem, bez emocji. Zrobiło mi się gorąco, tego się nie podejrzewałam usłyszeć. Spojrzałam na niego, jakbym go nie znała.
– Nie żartujesz? – Otworzyłam szeroko oczy.
– Nie. – Lekko pokręcił głową.
– Mogłeś jednak skłamać. – Wypuściłam z wrażenia powietrze.
– Mogłem – przyznał.
Patrzyłam bez słowa. Kwota mną wstrząsnęła. Co to właściwie oznaczało? Czy tak jak powiedział, żadna suma niczego nie zmieniała? Przecież nie stał się nagle kimś innym i jego uczucia do mnie były takie same jak wczoraj. Pytanie brzmiało raczej: „czy jestem w stanie odnaleźć się w tym wszystkim, co składało się na jego świat?” Bo wyglądało, że to nie był wypad na luksusowy weekend, a jego normalne otoczenie.
– Potrzebuję się napić. – Z wrażenia zaschło mi w ustach.
– Jasne. – Wstał i przyniósł mi szklankę z wodą.
Roksanie Przybylskiej, Edycie Środeckiej, Karolinie Adamczyk, Ewie Lizak, Adriannie Woźniak oraz Adzie, Adze, Angelique, Ani, Anneé, Bribi, Dominice, Ewelinie, Greckiej Perle, Idze, Iwonie, Joannie, Julii, Justynie, Kamili, Kamili;3, Kaśce, Kuki0013, Mai, Magdzie, małej-myśli, Marion, Marcie, Monice, Natalii, Oli, Optoland, Patusi, Paulinie, Sylwii, Sylwioszce, Vicky, Weronice i Zuzie.Spis treści
Część 1
Kiedy marzenia zamieniają się w rozczarowanie
Powroty bywają trudne
Świat z nie mojej bajki
Świat z nie mojej bajki II
Szczęście na wyciągnięcie ręki?
Część 2
Szczęście na wyciągnięcie ręki? II
Życie z tobą ma lepszy smak
I że cię nie opuszczę aż do śmierci
Ciemne oblicze świata
Część 3
Ciemne oblicze świata
Radosne glamour
Walka o swoje życie
Gdy dwa światy się przenikająKiedy marzenia zamieniają się w rozczarowanie
Pięć / sześć lat temu
Po dziesięciu miesiącach roku szkolnego spędzonych w mieście, z radością jechałam w góry, do babci. Lubiłam to miejsce, które kojarzyło mi się z odpoczynkiem i szczęściem. Tu miałam grono sprawdzonych przyjaciół i wiele dobrych wspomnień. Jednym z nich był wnuk przyjaciółki mojej babci. Miał na imię Kamil i był dla mnie niczym starszy brat. Poznałam go kiedy miałam sześć lat. Byliśmy niemal nierozłączni, najpierw wspinaliśmy się razem na drzewa, a później zdobywaliśmy góry. Organizowaliśmy wyścigi konne między sobą, w tym jeden dla mnie niefortunnie zakończony wypadkiem, na szczęście niegroźnym. Lubiliśmy wieczorne pływanie w jeziorze. Naszym udziałem było wiele innych mądrzejszych bądź mniej mądrych pomysłów. Przy nim uczyłam się ciekawych rzeczy, a on często stawał w mojej obronie, jakbym rzeczywiście była jego młodszą siostrą.
Mając szesnaście lat chciałam iść na dyskotekę, bo wszyscy znajomi szli. Tak długo nalegałam, aż babcia odpuściła, jednak pod warunkiem, że pójdę z Kamilem i z nim wrócę. Na wszystko skwapliwie się zgodziłam i pędem do niego poleciałam, ucieszona przekazując mu dobre wieści. Nie był zachwycony. Zdziwiła mnie jego niechęć, bo z tego co wiedziałam, to lubił wypady do lokalu. Ostatecznie z ociąganiem powiedział, że przyjdzie po mnie.
Punktualnie o dziewiętnastej otworzyłam mu drzwi, sama będąc gotowa do wyjścia. Wszedł i jak to miał w zwyczaju oparł się barkiem o framugę.
– Cześć, super, że jesteś! – przywitałam go podekscytowana i cofnęłam się do babci, żeby powiedzieć jej, że wychodzę. Podniosła głowę znad książki i życzyła nam dobrej zabawy. Pocałowałam ją w policzek i biegiem puściłam się do wyjścia, po drodze zakładając buty.
To był moment, w którym Kamil postanowił mnie zaskoczyć. Przytrzymał mnie za ramiona, zatrzymując przed wyjściem.
– Dokąd to? – Co za głupie pytanie.
– Jak to dokąd? – Wariata strugał, czy co?
– W coś ty się ubrała? – Naprawdę o to spytał?
– W ciuchy – odparłam kpiącym tonem.
Kamil przez chwilę patrzył mi w oczy, a następnie zlustrował z góry na dół, aż zrobiło mi się nieswojo.
– Wyglądasz zbyt wyzywająco – powiedział powoli.
Co to było? Ze zdziwienia otworzyłam buzię, a on włożył ręce do kieszeni i ostentacyjnie zaczął oglądać sufit.
– Żartujesz sobie ze mnie? – Przymrużyłam powieki.
– Z tak ubraną, nigdzie nie idę. – Zachowywał się jak uparty osioł.
– Nie mówisz serio? – Niedowierzałam. Nic nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie tak, że wiedziałam, że mówił jak najbardziej poważnie.
– Pamiętaj, że bez Kamila nigdzie nie pójdziesz! – krzyknęła babcia z salonu. Nie do wiary, ależ ona miała słuch.
– Kamil, błagam. – Przechyliłam głowę i spojrzałam na niego przymilnie.
– Nie – powiedział unikając mojego wzroku.
– To w co mam się ubrać? Dresy?! – spytałam poirytowana.
– Niezły pomysł. – Jego odpowiedź zamurowała mnie.
– Dobra – dotarło do mnie, że wiele z nim nie wskóram – co ci się nie podoba w moim stroju?
Raczył łaskawie spojrzeć na mnie, a mnie aż skręcało z bezsilnej złości. Właśnie moje wyjście stało pod znakiem zapytania i fundował mi to mój przyjaciel.
– Wszystko. Załóż normalne spodnie i bluzkę, a i jeszcze zrób coś z twarzą i możemy jechać. – Machnął ręką w moją stronę. Stał w drzwiach wejściowych i rządził.
– Cały makijaż to tusz i błyszczyk. – Gdybym umiała, to bym zazgrzytała zębami. Jeszcze raz przyjrzał się mojej twarzy, po czym padł pozytywny werdykt.
– Dobra, z tym niech ci będzie.
Nie pozostawił wątpliwości, że na więcej ustępstw nie pójdzie. Odkręciłam się na pięcie i zaciskając zęby ze złości poszłam do siebie. Wybrałam jasno niebieskie dżinsy i blado żółtą bluzkę, do tego białe tenisówki. Szału nie ma, ale chociaż się wyskaczę. – Szukałam pozytywnych stron tej szopki.
– Idziemy? – zwróciłam się do niego cierpko.
– Nooo nie wiem… – Przyglądał się mi sceptycznie.
– Powiedziałeś spodnie i bluzka, i są spodnie i bluzka – weszłam mu w słowo. – W co ty byś mnie ubrał? – Wcale nie byłam ciekawa odpowiedzi.
– Najchętniej w worek – burknął pod nosem.
– Upadłeś na głowę albo coś ci na nią spadło? – Spytałam słodkim głosem, jakbym podejrzewała, że taka sytuacja mogła mieć miejsce.
– Chodźmy. – Wzruszył niezadowolony ramionami i przepuścił mnie przez drzwi.
– No raczej.
Wsiadając do samochodu zauważyłam, że minę miał mało zadowoloną. Chwilę później mogłam stwierdzić z całą pewnością, że nie było nawet jednej dziewczyny idącej na zabawę, ubranej mniej wyjściowo niż ja.
Po wejściu do lokalu, zapomniałam o urazie. Muzyka porwała mnie na parkiet i nie oglądając się na Kamila rzuciłam się w wir tańca. A on podchodził do mnie, co chwila sprawdzał, co robię, z kim tańczę i czy aby nie za blisko. Wszystkich chłopaków, którzy chcieli ze mną zatańczyć, odstraszał swoim zachowaniem, tym bardziej, że większość wiedziała o jego umiejętnościach w sztukach walki. Nic dziwnego, że po chwili jedynymi osobami, z którymi mogłam tańczyć były moje koleżanki. Mimo wszystko nie przejmowałam się nim, co udało się mi do chwili, gdy puszczono wolną piosenkę. Nikt nawet nie spróbował zaprosić mnie do tańca, więc usiadłam.
Przyglądałam się parom na parkiecie i po chwili zaskoczona zobaczyłam Kamila z piękną blondynką. Z nudów przyglądałam się im jak tańczyli przytuleni. No proszę, pomyślałam z przekąsem, ja nie mogłam trzymać chłopaka za rękę, a on… On gładził jej włosy, ona dotykała jego karku. Tańczyli wpatrzeni w siebie, świata poza sobą nie widząc. Niezłe ciacho z Kamila pomyślałam, szkoda, że zajęty. Amandzie ich pokazałam, na co wzruszyła tylko ramionami.
Dotarło do mnie, że do tej pory myślałam, że Kamil jest mój. Przyjaciel, dla którego najważniejsze są wygłupy i czas spędzany ze mną. Okazało się, że coś mi umknęło, a mianowicie to, że nie byliśmy już dziećmi. Jak na dwudziesto-dwu latka przystało dziewczyny zaczęły interesować go w inny sposób. Ja byłam spoko koleżanką, ale małolatą. Fakt, że dla niego niewyobrażalne było, żebym założyła krótką spódniczkę, która w dodatku nie była wcale taka krótka, mówił sam za siebie. To, co do tej pory było super, zaczęło przeszkadzać. Traktował mnie, jak swoją małą siostrzyczkę. Zresztą przy takim bóstwie, które miał obok siebie nie dziwiłam się mu.
Około pierwszej w nocy didżej puścił kawałek, o który wcześniej poprosiłyśmy z moimi przyjaciółkami. Z Amandą, Moniką, Kaśką i Anetą wyskoczyłyśmy na parkiet z układem, który trenowałyśmy przez ostatnie trzy tygodnie. Monika ułożyła choreografię, w której były co fajniejsze elementy tańca nowoczesnego. Figury były wpisane w wymyślony przez nią układ taneczny.
Dziewczyny oglądały nas z zainteresowaniem, a chłopakom szczęki poopadały, zamiast tańczyć, oglądali nas, a właściwie pożerali wzrokiem, niektórzy nawet gwizdali z podziwem. Z zadowoleniem zauważyłam, że Kamil nie odrywał ode mnie wzroku. Miło było wreszcie skupić na sobie jego uwagę. Gdy taniec się skończył dostałyśmy brawa. Dziewczyny podeszły do nas ze słowami uznania, a chłopaki otoczyli nas wianuszkiem i zaczęli z nami tańczyć. Było przyjemnie i wtedy zobaczyłam Kamila idącego w moją stronę chmurnego jak burza. Stanął przede mną i chłopakiem, z którym tańczyłam.
– Odbijany – warknął. Chłopak uciekł jak oparzony. Udawałam nieco naburmuszoną, choć w sumie byłam zadowolona z jego obecności. Kamil jednak wcale nie chciał ze mną zatańczyć, tylko powiedział, że jedziemy do domu.
– Tak wcześnie? – zapytałam z niedowierzaniem.
– Wcale nie jest wcześnie – odburknął.
– O co ci chodzi? – Jego dzisiejsze zachowanie było dziwne.
– O nic – wzruszył ramionami – po prostu idziemy.
– Co cię ugryzło? – dopytywałam bezskutecznie.
Nie odpowiedział, tylko skierował kroki do wyjścia. Przez moment miałam ochotę zagrać mu na nosie, ale jednak wyszłam za nim i na różne sposoby próbowałam przekonać do powrotu na zabawę. Zachowywał się jak głuchy, otworzył drzwi do samochodu i czekał aż wsiądę, a gdy tego nie zrobiłam sam wsiadł i czekał na mnie.
Myśli kotłowały mi się w głowie. Gdyby babcia nie zobowiązała mnie do powrotu z Kamilem, to dawno byłabym w lokalu, a tak stałam tu jak kołek myśląc, co zrobić. Wtedy Kamil ruszył z otwartymi drzwiami od strony pasażera. No i pięknie, to co teraz – miałam wracać piechotą, czy pójść do znajomych i liczyć na to, że babcia nie będzie miała mi za złe, że zostałam bez tego bufona?
Nie zdążyłam podjąć decyzji, kiedy Kamil zahamował i na wstecznym zawrócił zatrzymując się tuż obok mnie. Wysiadł, podszedł do mnie. Mierzyliśmy się przez moment wzrokiem, a potem bez słowa wcisnął mnie do samochodu zamykając za mną drzwi.
– Co ty taki nerwowy? – spytałam kiedy usiadł za kierownicą.
Spojrzał na mnie chmurnym wzrokiem, uśmiechnął się sztucznie i odparł:
– Ja nerwowy? Coś ci się przywidziało.
Ruszył z piskiem opon. Ależ byłam na niego zła za tak szybkie i niespodziewane zakończenie zabawy. Przez całą drogę milczeliśmy, a na koniec wysiadł, jakby nigdy nic, żeby odprowadzić mnie pod dom.
Zatrzymaliśmy się, spojrzałam na niego, a on na mnie. Skrzyżował ramiona i ewidentnie czekał na moje pretensje, którymi najpewniej nie zamierzał się przejmować. Poczułam jak opuściła mnie złość, a w jej miejsce pojawiła się inna myśl. Zawahałam się przez chwilę, po czym zarzuciłam mu ręce na szyję, a on odruchowo złapał mnie w pasie. Wspięłam się nieznacznie na palce i pocałowałam go w usta. Był to krótki pocałunek, ale zrobiło mi się przyjemnie. Kamil przytrzymał mnie i spojrzał w taki sposób, że serce zabiło mi szybciej, ale po chwili odsunął się ode mnie. Wyglądało na to, że był zszokowany moim zachowaniem i bez słowa odszedł. Poczułam się zażenowana i rozczarowana jego reakcją.
Zdałam sobie sprawę, że byłam w nim zakochana, tylko do tej pory nie umiałam tego nazwać. Wyczekiwałam spotkań z nim, jakiegoś gestu, słowa, czy uśmiechu, który oznaczałby, że on też jest mną zainteresowany w taki sposób jak ja nim. Był dla mnie miły i przyjacielski, ale nic poza tym. Nie traciłam nadziei, że i jego przyjaźń do mnie przerodzi się w coś głębszego.
***
Następnego roku, mając siedemnaście lat, jechałam do Słopnic marząc o Kamilu. Na miejscu okazało się, że miał inną: śliczną, długonogą blondynkę. Podłamałam się, bo jak z taką konkurować. Mnie traktował jak kumpelkę, która jest świetnym towarzyszem do pogadania, ale coraz częściej nie miał dla mnie czasu, bo Zuza, no i jakiś, ponoć pochłaniający go projekt. Po to niby wracał do Warszawy w trakcie wakacji, a ja zastanawiałam się, czy czasami nie zaczął mnie unikać.
Pod koniec lipca była zaplanowana zabawa na polanie nad jeziorem, a ja miałam nadzieję na sprzyjające okoliczności, do wspólnego spędzenia czasu z Kamilem. Wierzyłam, że nie wszystko było stracone, bo wielokrotnie okazywał mi sympatię.
Gdy dotarłyśmy z Amandą na miejsce, były już rozpalone ogniska, a w tle grała muzyka. Były tańce, śpiewy i przytulanie, to ostatnie niestety nie dla mnie, a przynajmniej nie z tym, z którym chciałam. Kamil przyszedł z Zuzą, która nie odstępowała go na krok. Najpierw przywitał się ze mną serdecznie, aby po chwili rozmowy, gdy było między nami największe porozumienie, wycofać się i unikać choćby mojego spojrzenia. Ostatnimi czasy tak postępował, a ja kompletnie nie rozumiałam jego zachowania. Kilka razy spróbowałam z nim porozmawiać, ale po zdawkowej wymianie zdań, po prostu odchodził. Wreszcie poddałam się. Za to towarzystwa dotrzymywał mi Sebastian, który kupił dla mnie piwo i przysiadł się obok. Nie zwykłam pić alkoholu, ale niezręcznie było mi odmówić. Na tę chwilę, w mojej przestrzeni pojawił się Kamil i jak na nieszczęsnego starszego brata przystało czuwał nad moim bezpieczeństwem.
– Ona nie pije. – Drgnęłam z wrażenia, bo to było niczym warknięcie. Seba chyba się przestraszył, bo zabrał ode mnie butelkę i przeprosił Kamila, co było trochę śmieszne.
Kamil więcej do mnie nie podchodził, skupiając się na mizdrzącej się do niego blond piękności. Mnie zdawał się w ogóle nie zauważać. Czy stałam mu się tak obojętna? Nie mogłam na to patrzeć, tak bolało mnie jego zachowanie.
Sebastian nie odstępował mnie na krok, był troskliwy, uczynny, przynosił napoje, prosił do tańca, mówił miłe słowa, rozśmieszał. Mnie zaś zjadała zielona bestia zazdrości, gdy patrzyłam na tego, którego chciałam widzieć obok siebie. Aby jakoś przejść przez te katusze, przytuliłam się w tańcu na moment do mojego partnera, marząc o Kamilu.
Sebastian zapewne dostrzegł, że słabo się bawiłam, bo zaproponował spacer. Zgodziłam się myśląc, że choć przez chwilę przestanę się wgapiać w chłopaka, który zapomniał o moim istnieniu. Gdy oddaliliśmy się na tyle, że zniknęły światła, Sebastian zaczął się inaczej zachowywać. Czyżby się do mnie przystawiał? Nieee – co ja sobie ubzdurałam. Chłopak do tej pory nie interesował się mną w ogóle, a ja nagle zobaczyłam coś czego nie było.
Z zamyślenia wyrwało mnie, gdy Seba sięgnął do mojej bluzki. Odtrąciłam jego rękę będąc przekonana, że jako kolega wiedział, których granic się nie przekracza. Jednak spróbował znowu, więc dotarło do mnie, że jednak nie wiedział.
– Nie – zaoponowałam stanowczo.
– Powstrzymaj mnie – powiedział ze śmiechem, a mnie zamurowało.
– Seba nie zaczynaj, bo będziesz miał do czynienia z Kamilem – przywołałam argument, który uznałam, że go otrzeźwi. Okazało się, że nie miałam pojęcia, do czego był zdolny.
– Podobasz mi się, a Kamil zdaje się stracił zainteresowanie tobą. Nie odpuszczę sobie takiej okazji, więc się nie opieraj, a będzie przyjemnie dla nas obojga, inaczej tylko dla mnie.
Nie dowierzałam temu, co powiedział, ale nie chcąc ryzykować chciałam uciec, co mi uniemożliwił przytrzymując mnie za ramię. Zaczynało do mnie docierać, że miał wobec mnie złe zamiary, więc spróbowałam się mu wyrwać, odepchnąć go, jednak był silniejszy i chciał dostać to, po co tu przyszedł.
Przycisnął mnie do drzewa, szamotaliśmy się, lecz moje wysiłki spełzały na niczym. Poczułam się jak w pułapce, a on próbował rozpiąć mi bluzkę, szarpnęłam się i udało mi się wyrwać. Ruszyłam biegiem w stronę polany, ale po przebiegnięciu paru kroków popchnął mnie tak, że upadłam na ziemię. Przygniótł mnie sobą i tym razem jednym pociągnięciem urwał guziki od bluzki, a potem próbował rozpiąć mi dżinsy. Chciałam krzyknąć, ale zakrył mi buzię. Usiłowałam go kopnąć, ale tak mnie ścisnął, że zrobiło mi się słabo.
– Widzę, że zdecydowałaś się na wersję „niemiło”. Nie robi mi to różnicy, zbyt długo czekałem, żeby teraz odpuścić – powiedział niezrażony moim oporem.
To co poczułam trudno opisać: panika, oszołomienie, odrealnienie. Byłam obolała od jego rąk zaciskających się na mnie i czułam, że z każdą chwilą tracę siły. W odruchu desperacji ugryzłam go w dłoń i kiedy zabrał ją z mojej buzi, zawołałam o pomoc. Krzyk został zduszony pod jego ręką, tym razem bezlitośnie zaciskającą się na moich ustach. Udało mu się odpiąć moje spodnie i poczułam, jak ciągnął je w dół. Szarpnęłam się i spróbowałam go kopnąć.
– Znudziło mi się unikanie twojego kolana na moim kroczu – warknął odwracając mnie brzuchem do ziemi. Wykręcił mi rękę, a przedramieniem przycisnął głowę, uniemożliwiając mi ruch. – Tak jest znacznie lepiej. – Wyszeptał mi do ucha, a jego dłoń znalazła się pomiędzy moimi nogami. Chciałam się szarpnąć, ale promieniujący ból w ręce unieruchomił mnie skutecznie. Jego dłonie obmacujące moje ciało zadawały rany duszy. Poczułam, że zaraz zwymiotuję się ze strachu i obrzydzenia. Czułam się bezradna, jak w potrzasku, kręciło mi się w głowie od nierealności sytuacji. Łzy bezsilności spływały mi po policzkach, a ciało Sebastiana przygniatało mnie do trawy.
W tym momencie poczułam szarpnięcie i zostałam uwolniona od jego ciężaru. Kątem oka zobaczyłam Kamila, który wyglądał na rozwścieczonego. Złapał Sebastiana w okolicach barku i przytrzymując za szyję odciągnął go na bok, z dala ode mnie. Usiadłam i trzęsącymi się rękami wciągnęłam spodnie na miejsce i próbowałam zapiąć guzik, ale udało mi się tylko z kilkoma, bo ręce mi się trzęsły. Podkuliłam nogi i objęłam kolana rękoma, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić.
Siedziałam na ziemi ze ściśniętym ze strachu sercem, powoli odczuwając ulgę, że Kamil mnie szukał i znalazł, zanim… Nie chciałam myśleć co mogło się wydarzyć. Dusiłam w sobie szloch, tak bardzo byłam przerażona. Do moich uszu dochodziły odgłosy, jak Kamil wściekle okładał Sebastiana. Tamten błagał, prosił, kłamał, ale nic mu nie pomogło. Kamil nie mówił za to nic. Po jakimś czasie nastała cisza i Kamil go przegonił.
Kiedy podszedł do mnie zaczęłam dopuszczać do świadomości poczucie ulgi. Podał mi rękę pomagając stanąć na nogi i na krótką chwilę przytulił mnie do siebie. Poczułam jego siłę, która dała mi poczucie bezpieczeństwa. Z wdzięcznością uśmiechnęłam się do niego przez łzy. Nie zdołałam jeszcze niczego z siebie wydusić, kiedy mój przyjaciel, ostrymi jak brzytwa słowami, zaczął wyrzucać mi lekkomyślność.
Nie mogłam uwierzyć jego zachowaniu, odsunęłam się od niego. Jego oskarżycielskie słowa zadawały niemal namacalny ból. Moje przerażenie jeszcze nie ustąpiło po szarpaninie z Sebastianem, a wybawca nie przebierał w słowach, począwszy od mojej naiwności, nieodpowiedzialnego zachowania, po czepianie się o ubiór, a być może i prowokujące zachowanie.
– Zostaw mnie w spokoju! – krzyknęłam, popychając go. – Przyszedłeś mnie obrażać!? Taki z ciebie przyjaciel, a ostatnio nawet nie rozmawiasz ze mną! Co jest z tobą? Co ci takiego zrobiłam, że każdorazowo uciekasz w połowie rozmowy ze mną?! A teraz niby taki troskliwy jesteś?! – Po każdym zdaniu popychałam go dając upust lękowi i złości.
– A co ty sobie myślałaś przychodząc tu z facetem, że będzie z tobą chodził za rączkę? – przymrużyłam powieki. – Głupia jesteś, czy co? Wiadomo po co facet chce być z dziewczyną po ciemku z dala od ludzi – kpił ze mnie, a moje przerażenie sięgnęło zenitu – sama się o to prosiłaś.
– Poważnie? – zmroziły mnie jego słowa. Cała złość ze mnie opadła pozostawiając przerażenie. Cofnęłam się od niego o dwa kroki. – Może ty ze mną też jesteś tu po to, żeby mnie zgwałcić?!
Odkręciłam się na pięcie i pobiegłam przed siebie, byle dalej od niego, a bliżej do wioski. Bolało, że nie umiałam o siebie zadbać i gdyby Kamil nie przyszedł na czas, to mogłabym tam leżeć w Bóg wie jakim stanie.
Do domu dotarłam będąc nadal w szoku. Roztrzęsiona położyłam się do łóżka i długo nie mogłam zasnąć. Myśli dręczyły mnie, a gdy nadszedł sen, był płytki i niespokojny. Bladym świtem spakowałam rzeczy i z samego rana oznajmiłam babci, że wracam do domu. Babcia o nic nie pytała. Patrzyła na mnie zmartwiona, ale chyba widziała, że i tak jej nie wyznam powodu mojego nagłego wyjazdu. Wsiadłam do pierwszego autobusu i nie pożegnawszy się z nikim wyjechałam. Miałam obolałe ciało, zwichnięty nadgarstek oraz przerażone i zagubione serce. Siniaki się zagoiły, ręka wyzdrowiała, z sercem było gorzej.Świat z nie mojej bajki
Rano zwątpiłam w słuszność decyzji o wyjeździe. Ta biznesowa kolacja w luksusowej restauracji przystopowała mnie, czy aby nadaję się do takich miejsc i to z moją wakacyjną garderobą. Przez to kiedy Kamil pojawił się u mnie nadal nie byłam spakowana.
Oparł się o framugę i zmierzył mnie z góry na dół takim wzrokiem, jakbym była ubrana w coś niezwykle ponętnego. Spojrzałam na siebie nieco krytyczniej niż on: sprane, bladoniebieskie spodenki dżinsowe, pamiętające lepsze czasy i mleczno-różowa koszulka polo.
– Widzę, że wyjazd nam się opóźnia – rzucił lekko rozglądając się po pokoju.
Niezręcznie było mi powiedzieć mu, że z nim nie pojadę, więc tylko przytaknęłam jego słowom. Kamil usiadł na łóżku podczas, gdy kończyłam się pakować. Przyglądał mi się uważnie, a ja w myślach porównałam go z przyczajonym gepardem – wyglądał niebezpiecznie, w tym babcinym pokoiku, który po raz pierwszy wydał mi się o wiele za mały.
– Skończyłam – powiedziałam mało entuzjastycznie.
– Chodź do mnie – pociągnął mnie i posadził na kolanach. – Będzie dobrze – zapewniał.
– Mam wątpliwości… – zaczęłam, ale wszedł mi w słowo.
– Nie przyjmuję dezercji. – Sturlał mnie na kanapę tak, że znalazłam się pod nim.
Jego bliskość wprawiła mnie w słodkie oczekiwanie, niepewność połączoną z pragnieniem. Powoli przybliżył usta do moich i delikatnie pocałował, potem nieoczekiwanie wstał i pociągnął mnie za rękę do siebie.
– To jedziemy. – Wziął moją torbę.
– Jedźmy. – Poszłam pożegnać się z babcią.
– Daj znać Natalko, kiedy będziecie na miejsce i wnusiu dbaj o siebie. – Przytuliła mnie na pożegnanie.
– Zadzwonię babciu i nic się nie martw. – Uspokoiłam ją.
Podróż, choć trwała około dwóch godzin, minęła niepostrzeżenie. Zatopieni w rozmowie, dosłownie chłonęliśmy wspólnie spędzany czas. Zanim się obejrzałam, zatrzymaliśmy się przed ekskluzywnym hotelem. Podszedł do nas chłopak w uniformie i otworzył drzwi od strony kierowcy. Kamil wysiadł i otworzył moje.
– Nie stać mnie na taki hotel. – Stropiłam się i zostałam w samochodzie.
– Wszystko jest opłacone – poinformował mnie.
– Ale, ja, no wiesz… Wolałabym zapłacić za siebie. – Czułam się skonsternowana, a on po moich słowach pochylił się do mnie.
– Nie bądź taka – szepnął błagalnie do mojego ucha.
– Jaka? – Nie zrozumiałam intencji jego słów.
– Oddzielona ode mnie – odparł ściszonym głosem.
Poczułam się nieswojo. Hotel wyglądał obłędnie, a cennika mogłam się tylko domyślić. Jak miałam przyjąć od niego taki gest? Wolałabym, żebyśmy skorzystali z czegoś bardziej na moją kieszeń, gdzie czułabym się swobodniej. Co teraz? Uprzeć się, czy zapomnieć o niezależności i skorzystać z zaproszenia. Spojrzałam na niego i widziałam, że bardzo mu zależało, żebyśmy właśnie tutaj się zameldowali. Nie przewidziałam takiej sytuacji, a powinnam była. Wzięłam głęboki wdech i ugięłam się pod jego spojrzeniem:
– Dobrze. – Podałam mu rękę.
Kamil swoją dłoń miał cały czas wyciągniętą w moją stronę, jakby nie przewidywał odmowy. Bell boy już kładł bagaże na wózek, a chwilę później przestronne lobby otworzyło przed nami podwoje.
– Dzień dobry panie Soleis – przywitała nas recepcjonistka. – Witamy ponownie – szczebiotała wesoło. – Apartamenty są przygotowane zgodnie z pana życzeniem, przekazanym przez asystenta. Witam panią, pani Salezja. – Uśmiechnęła się życzliwie w moim kierunku, a ja zaskoczona tym, że znała moje nazwisko, odwzajemniłam uśmiech.
– Dzień dobry, dziękuję – powiedział zdawkowo mój mężczyzna.
– Pan Michał zaprowadzi państwa. – Obok nas pojawił się kolejny pracownik hotelu.
– Dzień dobry. Witam serdecznie. Miło pana widzieć panie Soleis. Michał Kubicki, kierownik zmiany. – Skłonił się lekko przed nami.
– Pamiętam pana – skinął w jego stronę. – Witam.
Po tych słowach Kamil wyciągnął rękę do przewodnika. Pan Michał wyglądał, jakby uniósł się pięć centymetrów nad ziemią, tylko z tego powodu, że Kamil go pamiętał.
Poszliśmy za panem Kubickim, a ja zastanawiałam się, czy Kamil często tu bywał, tak elegancko zostaliśmy przywitani. Musiał być nie byle jakim klientem, skoro kierownik nas prowadził. Minęliśmy główny hol i windy, przeszliśmy przez korytarz ozdobiony wyszukanymi obrazami, na którego końcu były drzwi z napisem „private”, które pan Michał otworzył kluczem. Za drzwiami korytarz zmienił się nie do poznania. Na podłodze leżał dywan w piaskowym kolorze, a ściany do połowy ich wysokości były jego kontynuacją, z zatopionymi w sobie niewielkimi muszelkami i kamyczkami morskimi. Powyżej było podświetlone akwarium wspinające się ponad głowami przez sufit.
Rozdziawiłam buzię, a Kamil tylko odchrząknął zadowolony z mojej reakcji na jego wybór hotelu. Na końcu były drzwi windy, również przywołanej kluczem i kluczem uruchomionej po wciśnięciu jednego z dwóch guzików pięter. W milczeniu pokonywaliśmy kondygnacje, winda zatrzymała się łagodnie, jej drzwi rozsunęły się ukazując klimatycznie urządzony hol, z niewielką fontanną pośrodku, z której tryskała podświetlona woda, małą białą ławeczką i wszędzie rozstawionymi kwiatami. Sufit był szklaną kopułą, przez którą zaglądał do nas błękit nieba, a z głośników sączyła się subtelna muzyka. Po prawej stronie holu były jedne drzwi, po lewej drugie i wyglądało, że nie było tu więcej pomieszczeń.
Z jednej strony byłam zachwycona otaczającym pięknem, z drugiej przerażona jego luksusowym charakterem. Spojrzałam na Kamila niepewna co zrobić. Chciał, żebym przyjęła to, co mi oferował, ale może lepiej było skorzystać z czegoś choć trochę mniej ekskluzywnego, aby nie ponosił nadmiernych kosztów. Może chciał mi zaimponować, a nie musiał. Poprosiłam go na bok. Przeprosił pana Michała i zaciekawiony poszedł ze mną, a ja mu powiedziałam o swoich wnioskach.
– Bardzo mi zależy, żebyśmy tutaj zostali. Spodoba ci się, przynajmniej taką mam nadzieję, a koszty są w normie.
I co mu odpowiedzieć? Czułam się jeszcze bardziej nieswojo niż przed hotelem. Za to Kamil wyglądał, jak u siebie. Pewnie bywał tu wiele razy, fakt, że obsługa tak dobrze go znała, niezbicie o tym świadczył. Trudno było mi się przełamać, a jednak zrobiłam to, starając się przegonić niechciane myśli.
Szeroki uśmiech Kamila, świadczył o jego zadowoleniu z tego, że przyjęłam jego zaproszenie. Chociaż jedno z nas było wyluzowane, pomyślałam. Podeszliśmy do drzwi po prawej stronie, przez które pan Michał wszedł pierwszy, przytrzymując je dla nas.
– Zapraszam. Najpierw niewielki hol z pomieszczeniem do przebierania się dla pani wygody.
Po tych słowach przesunął drzwi i ukazała się przepięknie urządzona garderoba z podświetlonymi półkami i lustrami, rzędami wieszaków, skórzaną sofką, rzeźbioną toaletką i krzesłem w pudrowym kolorze oraz innymi udogodnieniami oraz nietuzinkowymi dekoracjami. Patrzyłam nie wierząc własnym oczom, taki był tu luksus. Pośrodku stała moja pastelowa torba w brzoskwiniowo błękitne paski wkomponowując się w całość kolorystyką.
– Za chwilę przyjdzie pokojówka, pani Kalina, aby ułożyć rzeczy według pani upodobania. – Nie ogarniałam tego wszystkiego, a pan Michał prowadził nas dalej. – Tutaj mamy pokój dzienny z wyjściem na taras.
Pomieszczenie było przestronne, urządzone ze smakiem i poczuciem estetyki. Drzwi na zewnątrz rozsunęły się bezszelestnie i spojrzałam na wiklinowe krzesła wyściełane miękkimi poduchami w kolorze wielbłądzim, na stoliku stały świeże kwiaty, a wokół całe morze posadzonych roślin dających poczucie, jakbyśmy byli w ogrodzie. Z boku szemrała delikatnie woda.
– Kolejne pomieszczenie to sypialnia.
Pierwsze, co zobaczyliśmy to łoże z baldachimem i kolejna feeria piękna i wysublimowanego smaku. Następny był pokój telewizyjny z szybkim łączem internetowym – nasz przewodnik niestrudzenie kontynuował oprowadzanie, omawiając, gdzie są hasła i potrzebne numery do wyspecjalizowanej obsługi, dostępnej dwadzieścia cztery godziny na dobę.
– Proszę zadzwonić, a pracownik natychmiast udzieli pani pomocy, czy to telefonicznie, czy przychodząc do apartamentu.
– Jeśli miałabyś problem – odezwał się Kamil – to dzwoń lub przychodź po mnie – powiedział to niedbale, niemal nonszalancko, ale wyczytywałam pod tym subtelną nutkę. Spojrzałam na niego i niby miał obojętny wyraz twarzy, ale sposób w jaki patrzył na pana Kubickiego świadczył, że nie przyjmował sprzeciwu w tej kwestii. Czyżby był zazdrosny o ewentualnego pana z obsługi?
– Najmocniej przepraszam panie Soleis, to jest standardowa informacja o oferowanych przez hotel usługach. Zdaję sobie sprawę, że tak wysokiej klasy specjalisty jak pan nie mamy, jednak w razie gdyby pana nie było, to pani Natalia może liczyć na naszą pomoc – kontynuował pan Michał.
– Zawsze będę. – Ten sam ton, to samo spojrzenie. Kierownik wyglądał na skonsternowanego.
– Rozumiem, oczywiście pana numer jest wyszczególniony na pierwszym miejscu, a także po wybraniu jedynki nastąpi bezpośrednie połączenie z pana apartamentem – szybko dodał – Kolejne pom….
– Panie Michale, dziękujemy za oprowadzenie, resztę sami obejrzymy. – Kamil nie pozwolił mu dokończyć.
– Oczywiście. – Kierownik od razu odczytał, że jego obecność była zbędna.
– Zadzwonimy. – Kamil uścisnął mu rękę, prowadząc go do wyjścia. Wręczył mu banknot i zamknął za nim drzwi, a potem spojrzał na mnie, jakby chciał mnie zjeść. – Wreszcie sami – powiedział to tak lekko, że nijak się to miało z napięciem jego ciała.
– Tak, sami. Dlaczego wyprosiłeś pana Michała? Bardzo się starał. – Stałam, jak wryta.
– Za bardzo – uciął krótko i zmienił temat. – Jak ci się podoba apartament?
– Jest obłędny – powiedziałam z uśmiechem – nie mogę się doczekać, żeby zostać w nim sama i sprawdzić miękkość łóżka.
– Mną się nie krępuj. – Znowu pojawił się u niego błysk w oku.
– Jednak poczekam – powiedziałam z ugrzecznioną miną.
– Jak chcesz. – Porzucił temat. – Chodź pokażę ci łazienkę, bo chyba też jest warta zobaczenia. Resztę pomieszczeń obejrzysz sobie później.
Łazienka okazała się przestronnym pokojem kąpielowym z wanną wielkości małego basenu. Cudownie odprężające miejsce utrzymane w pastelowych kolorach. Ściany zdobiły płaskorzeźby, wkomponowane w bujną roślinność opadającą gęstwiną aż do podłogi. Całe pomieszczenie wypełniał zapach świeżości.
– To wszystko jest tak niesamowite, że nie mogę uwierzyć, że tu jestem. – Przyglądałam się szczegółom.
– Cieszę się, że ci się podoba, taką miałem nadzieję. – Oparł się o framugę drzwi.
– Podoba? Chyba żartujesz? Niczego bym tu nie zmieniła, jest idealnie – dodałam rozglądając się dookoła.
– Dobrze kochanie. – Był zadowolony, bo po raz kolejny moja reakcja utwierdziła go w przekonaniu, że trafił z wyborem. – Rozejrzyj się sama. Klucz masz przy drzwiach i po wejściu tam go zostawiaj, bo aktywuje elektrykę i elektronikę pokoju – pokazał miejsce, gdzie był wsunięty. – Idę do siebie, muszę zająć się kilkoma sprawami. Potem coś przekąsimy i zgodnie z obietnicą wybierzemy się na zakupy – puścił do mnie oko – jeśli nadal będziesz chciała.
– Super. – Podbiegłam do niego i pocałowałam spontanicznie.
– Zaraz zmienię zdanie – powiedział uśmiechając się.
– Nie mam nic przeciwko. – Opierałam ręce na jego ramionach.
– Nie przesadzaj z tym zaufaniem, bo wszystko ma granice. – Objął moje nadgarstki.
– Nie sądzę, abym jakieś przekroczyła – powiedziałam szeroko się uśmiechając.
– Też wolę żadnej nie przekroczyć, więc do zobaczenia za godzinę – zrobił krok do tyłu. – Wystarczy tyle, na odpoczynek?
– Nie czuję się zmęczona.
– Mimo wszystko przed nami długi dzień, więc postaraj się zrelaksować. Zamów kąpiel, woda nalewa się szybko, więc nie martw się czasem.
– O wszystkim pomyślałeś.
– A jak – powiedział zadowolony z mojej uwagi i skierował się do wyjścia.
Otworzył drzwi, a tam czekała pokojówka. Jak ona miała na imię? Pan Michał mówił, ale wypadło mi z głowy. Potem było tyle informacji i wrażeń, że w głowie mi się wszystko nie pomieściło.
– Dzień dobry pani Kalino – przywitał się z kobietą, a ja ucieszyłam się, że zapamiętał jej imię. – Mieliśmy dzwonić, nie musiała pani czekać.
– Dzień dobry panie Soleis – nie mogłam uwierzyć, kobieta dygnęła przed nim, choć z drugiej strony, coś w jego postawie skłaniało do takiego traktowania go. – Wolałam być na miejscu, jak tylko pani będzie mnie potrzebowała.
– Proszę przypilnować, żeby pani Natalia odpoczęła. Może przygotuje pani kąpiel? – Wydawał polecenia.
– Oczywiście proszę pana. Wszystkim się zajmę. – A ona przyjmowała to jak coś zupełnie naturalnego.
Poczułam się skrępowana ich wymianą zdań. Mówiąc szczerze, sama chciałam się rozpakować. Teraz byłoby to niegrzeczne, skoro czekała przed moimi drzwiami.
– Mam na imię Natalia, proszę wejść. – Przedstawiłam się i zaprosiłam ją do środka.
Kamil poszedł, a pani Kalina wstawiła sporej wielkości walizkę do garderoby i zostawiła ją tam. Zagadkowe to było, ale jednego byłam pewna, nie pozwolę, żeby się do mnie wprowadziła. Kobieta przywitała się ze mną i przedstawiła, mówiąc, że na zmianę z dwiema paniami o imionach Ania i Patrycja są do mojej dyspozycji dwadzieścia cztery na dobę. Dalej też było ciekawie, choć wątpiłam, żebym skorzystała z oferty, którą mi wyklarowała.
– Do naszych obowiązków należy ułatwienie i umilenie pani pobytu. Wizyta u fryzjera, masaż, kosmetyczka, wizażystka, samochód hotelowy, pełna oferta jest na biurku. Oprócz tego cokolwiek by pani nie pomyślała, my to zorganizujemy. Jakiekolwiek życzenie bądź kłopot, proszę kontaktować się z nami. – Ona tak na poważnie, ciekawe, czy ktoś z tego wszystkiego korzystał. – Usługi hotelowe, jak zapewne pani wie, są dla pani dostępne bez dodatkowych opłat – nie dopuszczała do siebie takiej myśli, że nie miałam zielonego pojęcia o tym, co do mnie mówiła. – Zakupy, bilety na wydarzenie kulturalne albo inne wydatki, dopisywane będą automatycznie do rachunku pana Soleis, zgodnie z jego poleceniem.
O ja cię, to chyba miał być raj, ale tak naprawdę czułam osłupienie. Pani Kalina nie zrażała się moim milczeniem, jakby wszystko było najnormalniejsze na świecie.
– Zgodnie z pani listą zrobiłam zakupy. – Tu zapaliła mi się lampka alarmowa: o jakiej liście mówiła?! – Wydaje mi się, że powinny spełnić pani oczekiwania – w głosie brzmiało zadowolenie, a ja miałam wrażenie, jakbym nie była adresatem jej słów. – Zaraz wszystko wypakuję, wyprasuję i powieszę. Co nie będzie pasowało proszę odłożyć, a ja zwrócę do sklepów. Tak samo wyłożę pani osobiste drobiazgi, które pani przywiozła ze sobą. Teraz przygotuję kąpiel, a później wszystkim się zajmę. Jeśli jeszcze coś mogę dla pani zrobić to proszę powiedzieć.
Hm, jakby to ująć, zrobiło mi się tak nieswojo, że aż słabo. Co ja tu robiłam, o co w tym wszystkim chodziło? Nie ogarniam sytuacji, w której się znalazłam. Zaschło mi w ustach i uznałam, że delikwent, który mnie w to wpakował powinien się przede mną wytłumaczyć. Głos pokojówki dobiegał do mnie, jakbym miała watę w uszach. Poczułam jakby miało mi zabraknąć powietrza do oddychania.
– Poproszę szklankę wody – wyszeptałam, czując suchość w ustach.
Pokojówka zamilkła. Poszukałam najbliższego miejsca, żeby usiąść, a mój umysł rejestrował wszystko, jakby działo się poza mną. Kobieta pobiegła do barku, który otworzył się po wciśnięciu guzika. Mała lodóweczka z podajnikiem wypełniła szklankę zimną wodą z lodem, która już po chwili znalazła się w moich dłoniach.
– Pójdę po pana Kamila. – Kobieta wybiegła z apartamentu, a ja upiłam łyk wody.
W co ja wdepnęłam dając się zaprosić do tego hotelu? Usłyszałam podniesiony głos mojej „osobistej” pokojówki:
– Pani bardzo zbladła, chyba zasłabła. Nie wiem co się stało. Mówiłam, jak wyglądają udogodnienia hotelowe, a ona nagle źle się poczuła – tłumaczyła przejęta.
– Natalio, jak się czujesz? – Kamil podszedł do mnie szybkim krokiem.
Spojrzałam nie mogąc skupić na nim uwagi. Czułam się oderwana od otaczającego mnie świata.
– Powiedz coś – nalegał.
– Coś – powtórzyłam za nim.
– Pani Kalino, proszę zająć się rzeczami pani Natalii. – Wydał dyspozycję, pewnie po to, żeby przestała stać nad nami.
Od razu go posłuchała, zasuwając za sobą dokładnie drzwi garderoby. Kamil tymczasem odstawił szklankę na stolik, wziął mnie na ręce i zaniósł do luksusowej sypialni, gdzie położył na nieziemsko wygodnym łożu.
– Co się dzieje? – zapytał z troską w głosie.
– Co się dzieje? – Jeszcze pytał.
– Czy coś się stało? Coś cię boli? Wezwać lekarza? – dopytywał.
– Nic mnie nie boli – zaoponowałam. – Nie potrzebuję lekarza, potrzebuję poczuć grunt pod nogami. – Jego mina świadczyła o tym, że nie rozumiał nic z tego, co mówiłam. – Czuję się tutaj wyobcowana. Zarzuciłeś mnie wszystkim, o czym powinno się tylko marzyć.
– To chyba dobrze?
– Co jest w walizce, którą przyniosła pokojówka? – Nie odpowiedziałam na jego pytanie, tylko zadałam swoje.
– Parę rzeczy, które pewnie ci się przydadzą – odpowiedział niedbale.
– Jakich rzeczy? – nie dałam się zbyć. – Dlaczego mi wcześniej nic nie powiedziałeś?
– Bo nic byś nie chciała. – Cóż za logiczność słów, szkoda, że niespójna z czynami, pomyślałam.
– Jeśli wiesz, że nie chciałabym przyjąć to po co dajesz?
– Bo ci się przydadzą. – Ledwo widocznie wzruszył ramionami.
– Kocham cię bardzo mocno. Ciebie – podkreśliłam – nie to co masz. Nie możesz nie mówić i zaskakiwać. Dla mnie jesteś wspaniałym mężczyzną z niesamowitą odwagą, siłą i charyzmą. Ten apartament i cała jego otoczka przygniatają mnie.
– Rozumiem – powiedział patrząc na mnie z niepokojem. – Mimo wszystko zostaw sobie te ciuchy. – Te słowa nie świadczyły o tym, że mnie rozumiał.
– Jakie ciuchy? – Chciałam dowiedzieć się, o czym mówił.
– Amanda zrobiła listę – wyjaśnił tak, że nic nie wyjaśnił.
– Amanda?! Jaką listę? Kiedy?! – Podniosłam głos i usiadłam z wrażenia.
– Na podwójnej randce. Powiedziała, że się martwiłaś, jak przeglądałyście ciuchy. Spytałem czy podpowie co potrzebujesz, a ona była chętna i zrobiła listę.
– Ale mam przyjaciół – sapnęłam. – Spiskowcy! – Uniósł znacząco brwi i uśmiechnął się słysząc to słowo. – Co tam jest?
– Nie sprawdzałem, przesłałem zlecenie i po sprawie. – Uśmiechnął się niby niewiniątko.
– Dla ciebie po sprawie. Sprawdzę, ale nie obiecuję, że coś wybiorę. Pokojówce ty wytłumaczysz, że to nie była moja lista, ja nie mam serca jej tego powiedzieć.
– Dobrze, tak zrobię. Jesteś słodziutka. – Ewidentnie chciał mnie ugłaskać.
– Jestem, a ty przegiąłeś. – Spojrzałam na niego zaciskając usta.
– Nie przesadzaj, chciałem cię uszczęśliwić. – Rozluźnił się widząc, że wracałam do pełni władz umysłowych.
– Uszczęśliwić czy przytłoczyć? Bo czuję to drugie. – Poczułam zmęczenie również tą rozmową, w której każde z nas miało inny punkt odniesienia względem tego co jest normalne, a co nie.
– Wszystko mam pod kontrolą – zapewnił mnie.
– W to nie wątpię. – Tak, to było pewne, że on miał „wszystko pod kontrolą”.
– Czyli w porządku? – Niby pytanie, ale jakby z naciskiem na stwierdzenie.
– Nic nie jest w porządku – pomyślałam chwilę. – Nie podejrzewałabym, że kiedykolwiek, kogokolwiek spytam o pieniądze. W obecnej sytuacji nie pozostawiłeś mi wyboru – spojrzałam prosto w jego czarne oczy. – Jak bardzo bogaty jesteś?
– Bardzo – powiedział bez wahania, jakby spodziewając się, że mogę go o to spytać. Za to krócej i bardziej enigmatycznie nie dało się odpowiedzieć.
– Nie żartuję. Jeśli nie przekonasz mnie, że stać cię na to co nas otacza, to wstaję, pakuję torbę i wracam do Słopnic. Pogadamy kiedy skończysz swoje sprawy.
– Co chcesz wiedzieć? – Przysiadł obok mnie.
– Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Ile zarabiasz? Jakimi pieniędzmi dysponujesz?
– Mam ci podać wartość rynkową firmy? – Chciał doprecyzować moje oczekiwania.
– Nie wiem. – Chciałam mieć pojęcie na co go stać, a co może być nadwyrężaniem jego budżetu.
– Dobrze – przeciągnął zgłoski – ale pod warunkiem.
– Kamil, w tej sytuacji nie bardzo możesz stawiać warunki – uświadomiłam go.
– A jednak. – Upierał się.
– Jaki to warunek? – odpuściłam.
– Bez względu na to jaką sumę usłyszysz, zostajesz. – Nawet mu powieka nie drgnęła, gdy to mówił.
– Nie wiem czy mogę się na to zgodzić. – Zastanawiałam się głośno, bo w tych okolicznościach zabrzmiało podejrzanie. Może szarpnął się na te wspaniałości, żeby mi coś wynagrodzić, a moim zdaniem nie miał czego. Nie chciałam mieć wyrzutów sumienia, że będzie spłacał kredyt, tylko po to, żebyśmy przez weekend zaszaleli w niewyobrażalnym luksusie.
– Nic nie powiem, dopóki mi tego nie obiecasz. – Skrzyżował ręce na piersiach.
– Dobrze. – Poddałam się.
– I nie zmienisz nastawienia do mnie – dodał od niechcenia.
– To już drugi warunek – zauważyłam nie rozumiejąc kontekstu.
– Jestem świetny w negocjacjach. – To na pewno było prawdą.
– Nic nie zmieni mojego nastawienia do ciebie – powiedziałam uczciwie. – Choć przyznaję, że jestem skołowana.
– Bądź sobie skołowana, ale pamiętaj, że żadna suma na koncie nie zmienia mnie.
– Kamil, nie wiem o czym mówisz. Oczywiście, że pieniądze ani ich brak nie zmieniają człowieka. Czy to ci wystarczy?
– Musi. – Nadal nie wyglądał na chętnego do udzielenia odpowiedzi.
– Wszystko ustalone, słucham.
– Myślę, oczywiście szacunkowo – wtrącił – bo to się zmienia w zależności od tendencji światowych rynków… – Zanosiło się na dłuższy wywód.
– Proszę cię, rozumiem, że około. Nie zależy mi na szczegółach, nie potrzebuję ich – przerwałam mu.
– Jakieś pięćset milionów dolarów – powiedział rzeczowym tonem, bez emocji. Zrobiło mi się gorąco, tego się nie podejrzewałam usłyszeć. Spojrzałam na niego, jakbym go nie znała.
– Nie żartujesz? – Otworzyłam szeroko oczy.
– Nie. – Lekko pokręcił głową.
– Mogłeś jednak skłamać. – Wypuściłam z wrażenia powietrze.
– Mogłem – przyznał.
Patrzyłam bez słowa. Kwota mną wstrząsnęła. Co to właściwie oznaczało? Czy tak jak powiedział, żadna suma niczego nie zmieniała? Przecież nie stał się nagle kimś innym i jego uczucia do mnie były takie same jak wczoraj. Pytanie brzmiało raczej: „czy jestem w stanie odnaleźć się w tym wszystkim, co składało się na jego świat?” Bo wyglądało, że to nie był wypad na luksusowy weekend, a jego normalne otoczenie.
– Potrzebuję się napić. – Z wrażenia zaschło mi w ustach.
– Jasne. – Wstał i przyniósł mi szklankę z wodą.
więcej..