Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Tylko bądź przy mnie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
22 stycznia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tylko bądź przy mnie - ebook

Kontynuacja i zamknięcie historii Sage, którą czytelnik poznał w tomie Tylko mnie kochaj.

Po dramatycznym rozstaniu z Luką, Sage ląduje w tanim obskurnym motelu. Znowu nie ma się gdzie podziać, ponieważ Luka podczas kłótni wyrzucił ją z mieszkania. Jest zrozpaczona, tęskni za chłopakiem i boi się Alana, swojego ojczyma, od którego, jak sądziła, uciekła na zawsze.
Alan molestował Sage przez kilka lat. Zmusił ją do milczenia na ten temat, grożąc, że  skrzywdzi młodszą siostrę Sage, Norę. W motelu zjawia się April i zszokowana warunkami, w jakich mieszka przyjaciółka, sprowadza ją z powrotem do mieszkania Luki.
Sage zaczyna terapię grupową, na którą, jak się okazuje, chodzi też jej znajomy ze studiów, Connor. Poznaje innych ludzi z trudną przeszłością, zaprzyjaźnia się z Connorem i coraz lepiej radzi sobie z lękiem. Niebagatelną rolę w tym trudnym procesie odgrywa Luka, który, jak się okazuje, nadal kocha Sage i gotów jest ją wspierać i jej pomagać.
Tymczasem zaczynają pojawiać się tajemnicze przesyłki i docierają do rąk Sage. Zanim dziewczyna orientuje się, skąd pochodzą i kto jest ich nadawcą, dochodzi do niespodziewanego spotkania. Teraz Sage już nie ma wyboru…
Sage opowiada Luce o wszystkim, co ją spotkało. Luka jest pierwszą osobą, poza terapeutką, która poznaje trudną przeszłość Sage. Jest wstrząśnięty tym, co usłyszał, i sugeruje Sage złożenie doniesienia na policji. Dziewczyna jednak odmawia, pamiętając o umowie, do jakiej przed laty zmusił ją ojczym. Ma milczeć, w przeciwnym razie Alan skrzywdzi jej siostrę.

Czy Sage zdoła zapobiec tragedii?

Kategoria: Young Adult
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7686-877-6
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Stałam przed zniszczonymi drzwiami z łuszczącym się lakierem i bałam się przekręcić klucz w zamku. Jak do tego doszło, że się tu znalazłam? Jeszcze parę godzin temu byłam szczęśliwa, a teraz stoję tutaj. Sama. Zrozpaczona. Załamana. W motelu, w jakimś obskurnym korytarzu, gdzie ze ścian odpada tynk. Z oddali dobiegało skomlenie psa, w odpowiedzi na jego skargę ktoś podkręcił dźwięk w telewizorze, słyszałam metalicznie brzmiące głosy tak wyraźnie, jakbym siedziała tuż obok.

Wesołych Świąt, Sage.

Łzy znowu napłynęły mi do oczu, ale pozbyłam się ich, mrugając. Nie chciałam już płakać, byłam wyczerpana. Kilka razy musiałam zjechać na pobocze w drodze z Brinson do Melview, ponieważ łzy zalewały mi oczy, a łkanie nie pozwalało utrzymać kierownicy. I na każdym postoju zastanawiałam się, czy nie zawrócić i nie pojechać do Luki, żeby prosić go o przebaczenie. Ale jego lodowate spojrzenie i ostre słowa wżarły się w moją pamięć i serce jak kwas. Wynoś się.

Nie chciał mnie widzieć. Już nigdy. Pragnęłam, by jego słowa wynikały ze zranionej dumy, ale tak naprawdę chyba był zadowolony, że się mnie pozbył, po tym, jak go oszukałam. Pewnie teraz siedział w którymś z tych swoich znienawidzonych klubów, próbując raz na zawsze wyrzucić mnie ze swojej pamięci.

Na myśl, że jego ręce mogłyby teraz wędrować po ciele innej kobiety, natychmiast zrobiło mi się słabo. Nagle poczułam tak przemożną potrzebę zwymiotowania, że gwałtownie przekręciłam klucz w zamku, gotowa w razie czego szybko dotrzeć do łazienki.

Od razu uderzył mnie zwietrzały zapach papierosowego dymu i chińskiego jedzenia. Wspaniale. Zaczęłam oddychać przez nos. Zasłony były zaciągnięte, pomacałam ścianę, wyklejoną szorstką i lepką w dotyku tapetą, szukając włącznika. Znalazłam. Lampa pod sufitem zapaliła się, migocząc, i oświetliła skromny pokój, niewiele większy od transportera. Naprzeciwko łóżka, przykrytego kocem w kolorze wymiocin, stała komoda, która sprawiała wrażenie, że za chwilę rozpadnie się pod ciężarem starego kineskopowego telewizora. Na dywanie leżały drobne brązowe ziarenka, podejrzewałam, że to mysie odchody.

Pomieszczenie wyglądało strasznie i nie mogłam już dłużej powstrzymywać napływających do oczu łez. Jak zamroczona weszłam chwiejnym krokiem do pokoju. Kiedy pięć miesięcy temu przyjechałam do Melview, nawet bez dachu nad głową i z pustym kontem, miałam poczucie, że zdarzyło się coś niewiarygodnie dobrego i uwalniającego. Przyszłość jawiła mi się wtedy jak czysta karta, którą miałam nadzieję zapisać zgodnie z własnymi życzeniami i wyobrażeniami. Dziś znowu stanęłam przed wielką niewiadomą, ale tym razem pustka była przytłaczająca.

Zamknęłam za sobą drzwi na kłódkę. Gdyby ktoś chciał tu wejść, nie byłabym w stanie mu przeszkodzić, nie przy tych cienkich tekturowych ścianach, które prawdopodobnie można by rozwalić jednym mocnym kopnięciem. Byłam jednak zbyt zrozpaczona, żeby przejmować się obleśnym facetem, siedzącym przy wejściu do motelu. Najważniejsze, że Alan mnie tutaj nie znajdzie. Zapłaciłam gotówką i podałam fałszywe nazwisko. W tym miejscu nie zadawano zbyt wielu pytań.

Rzuciłam plecak na podłogę, podeszłam do łóżka i osunęłam się na wyleżany materac. Kiedy wpełzłam pod koc i zwinęłam się w kłębek, łóżko zaskrzypiało, choć jestem raczej drobnej budowy. Nie zważając na śmierdzącą kurzem pościel, zanurzyłam się w ciemność, która mnie otoczyła i ukryła przed światem. Szkoda że nie przed uczuciami.

Chyba powinnam się martwić Alanem i jego groźbami sprowadzenia mnie siłą do Maine. Ale nie mogłam przestać myśleć o Luce i jego zimnym spojrzeniu, kiedy wyrzuciłam mu, że po naszej wspólnej nocy odczuwam wstręt. Co ja sobie wtedy myślałam? Jak mogłam pozwolić, by uwierzył, że żałuję wspólnie spędzonego czasu?

Z mojego gardła wydobył się szloch. Szybko zacisnęłam usta, żeby stłumić jęk. Na próżno. Cała się trzęsłam i płakałam, aż nie mogłam już oddychać przez nos. Bolał mnie brzuch, z trudem łapałam powietrze. Pod kocem było ciepło i duszno, dźwięki, jakie z siebie wydawałam, zdawały się bardzo głośne. Tak głośne, że ledwo usłyszałam dzwonek telefonu, który tkwił gdzieś w plecaku.

Gwałtownie odrzuciłam koc i wyciągnęłam rękę, żeby chwycić pasek plecaka. Ledwo widząc przez łzy, wyjęłam telefon, ale w tej samej chwili przestał dzwonić. Serce waliło mi jak szalone, miałam ogromną nadzieję, że to był Luca, że chciał ze mną porozmawiać i naprawić wszystko między nami. Jednak to nie imię Luki pojawiło się na wyświetlaczu, lecz April.

Ponownie naciągnęłam koc na głowę, telefon trzymałam w dłoni. Oślepiło mnie jaskrawe światło ekranu. Zmrużyłam oczy i zanim się zorientowałam, co właściwie robię, otworzyłam listę kontaktów i odnalazłam Lukę. Mój kciuk zadrżał nad zieloną słuchawką. Dzielił nas tylko jeden ruch, jedno jedyne kliknięcie. Ale co miałabym mu powiedzieć? A przede wszystkim: czy w ogóle chciałby mnie wysłuchać? Raczej nie. Po tym wszystkim, co mu wygarnęłam, nie mam na co liczyć.

Nim podjęłam decyzję, telefon ponownie się rozdzwonił. To była April, po raz drugi próbowała się ze mną skontaktować.

Nie byłam jeszcze gotowa na jej pytania, a może też wyrzuty, bo stało się dokładnie to, przed czym mnie ostrzegała. Nie ułożyło się między mną a Luką i teraz będzie musiała stanąć po jego stronie. Telefon wypadł mi z ręki, jakby plastikowa obudowa parzyła. Ukryłam twarz w dłoniach. Myśl o tym, że straciłam nie tylko Lukę, ale być może i April, była nie do zniesienia.

Nie wiem, jak długo leżałam pod kocem i płakałam i jak często w tym czasie odzywał się mój telefon, w końcu zapadłam w niespokojny sen, z którego budziłam się co pięć minut tylko po to, by po chwili znowu dopadły mnie koszmary. Ostatecznie do rzeczywistości przywrócił mnie ponowy dźwięk dzwonka. Po omacku sięgnęłam po komórkę, z na wpół przytomnym spojrzeniem i z posklejanymi od łez rzęsami.

Luca.

Jeszcze nigdy cztery małe litery nie wywarły na mnie takiego wrażenia. Zerwałam się z łóżka i mrugając, szybko odpędziłam resztki snu, gotowa na odebranie połączenia. Kiedy jednak przyjrzałam się uważniej ekranowi, wszelka nadzieja we mnie umarła. Tak jakby była zestrzelonym ptakiem, który spadł mi prosto pod nogi.

Nora.

Jak ON śmie znowu do mnie dzwonić? Musi przecież wiedzieć, ile złego już zrobił. Jeszcze mu mało? A może poczuje się szczęśliwy dopiero, gdy całkowicie pozbawi mnie woli życia? Właściwie nie powinnam odbierać, trzeba było zablokować ten numer. Ale ON wiedział o Luce, znał jego adres, więc nie mogłam GO zignorować. Dreszcz przebiegł przez moje ciało i chociaż wszystko we mnie krzyczało, żeby tego nie robić, przejechałam kciukiem po ekranie.

– Czego chcesz? – syknęłam.

Przez moment panowała cisza.

– Ja… chciałam ci życzyć wesołych świąt – wyjąkała niepewnie Nora.

Jej głos tak mnie zaskoczył, że przez chwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Byłam pewna, że Alan dzwoni do mnie z telefonu Nory i nawet nie przyszło mi do głowy, że to może być moja siostra.

– Przepraszam – odparłam, zacinając się. – Ja też ci życzę wesołych świąt. Dopiero co wstałam.

– No tak. Sorry. Zawsze zapominam o różnicy czasu. – Nie brzmiało to tak, jakby naprawdę było jej przykro. – Nudzi mi się po prostu. Czekam, aż mama z tatą wstaną i będę mogła rozpakować swoje prezenty.

Mama z tatą. Tata. Tata. Tata. Znowu poczułam zimny dreszcz, powrócił też strach przed Alanem, który z powodu rozstania z Luką zszedł na dalszy plan. Czy ja dobrze zrozumiałam Norę?

– Alan i mama jeszcze śpią?

– Tak – sapnęła niecierpliwie. – Przecież mówiłam przed chwilą.

– Jasne. – Zaśmiałam się nerwowo i potarłam ręką czoło. Alan nie jechał tutaj. Napięcie i troska zniknęły jak ręką odjął. Jednocześnie poczułam pulsowanie w skroniach, zwiastujące nadciągający ból głowy. – Prezenty ode mnie dotarły na czas? – zapytałam pospiesznie, starając się, by Nora nie zauważyła, jak wielką ulgę poczułam.

– Tak, leżą pod choinką.

– Świetnie. Bałam się już, że za późno je wysłałam.

Prezenty zaniosłam na pocztę na początku tygodnia – oczywiście nie podając adresu nadawcy. Dla Nory kupiłam notes z motywem ptaków kiwi, dla mamy zrobiłam naszyjnik, a żeby nie wzbudzać podejrzeń, Alanowi wysłałam jakąś tanią wodę po goleniu.

– Naprawdę mi smutno, że cię tu nie ma – powiedziała Nora.

– Mnie też – odparłam i ze zdziwieniem uświadomiłam sobie, że nie było to tak do końca kłamstwo. Gdybym pojechała do Maine, zamiast z Luką do Brinson, może nadal bylibyśmy razem. Musiałabym wprawdzie wytrzymać kilka dni z Alanem, ale potem wróciłabym do swojego nowego życia.

Nie, wcale by tak nie było.

Załamałabym się, gdybym znowu musiała go znosić, wiedząc, jak beztroskie może być życie. I byłoby to nie fair wobec Luki. Zasłużył na kogoś lepszego, na kobietę, która nie jest aż tak obciążona i która będzie z nim całkowicie szczera. Tak długo, jak będzie istniał Alan, który szantażuje mnie dobrem Nory, będzie tak, jakby w naszym związku był ktoś trzeci, o kim Luca nie wie i o kim nie mogę mu powiedzieć. Każdego dnia, w którym milczałam o Alanie, wciskałam Luce nowe kłamstwo.

– Muszę kończyć – powiedziała nagle Nora. – Mama i tata się obudzili. Na pewno potem do ciebie zadzwonią. Pozdrów ode mnie Lukę.

Nora rozłączyła się, zanim zdążyłam się pożegnać albo powiedzieć o sytuacji z Luką.

Oszołomiona i nadal sparaliżowana słowem „tata”, wpatrywałam się w ekran. Pokazywał, że rozmawiałam z Norą trzy minuty i dwadzieścia sekund. Przyglądałam się tej informacji tak długo, aż przestała się wyświetlać. Jakaś część mnie zauważyła, że powinnam poczuć ulgę, bo Alan nie jechał do mnie. A inna część była po prostu wściekła. Wściekła na Alana. Wściekła z powodu tej sytuacji. Ale przede wszystkim wściekałam się na samą siebie. Jak mogłam być tak głupia i myśleć, że przyjedzie po mnie do Brinson? Kłamał. Jasne, że tak. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam?

Nigdy nie zostawiłby mamy i Nory samych w Wigilię i Nowy Rok. Przez te wszystkie lata, kiedy dominował nade mną, zawsze się kontrolował. Był świadomy tego, co robi, i dokładał wszelkich starań, by nasza tajemnica pozostała tajemnicą. Zostawić biologiczną córkę, żeby niespodziewanie odwiedzić dorosłą pasierbicę – to mogłoby się wydać podejrzane. Powinnam była o tym wiedzieć, ale strach odebrał mi jasność myślenia.

Zacisnęłam palce na telefonie. Najchętniej rzuciłabym nim o ścianę, ale na razie był to jedyny sposób kontaktu z Luką. Przejechałam palcem po wyświetlaczu i znowu chciałam wybrać jego numer, gdy zauważyłam czerwoną słuchawkę. Siedemnaście nieodebranych połączeń, ostatnie późno w nocy. Większość od April, ale Megan również kilka razy próbowała się do mnie dodzwonić. Było też wiele powiadomień o oczekujących na odczytanie wiadomościach.

Wybrałam numer poczty głosowej.

Hej, Sage – powitał mnie głos April. – Zadzwoń do mnie.

Rozległ się piszczący dźwięk, a po nim druga wiadomość, nagrana zaledwie kilka minut później.

Najwyraźniej nie tylko z Luką nie chcesz rozmawiać. Nie wiem, co się między wami wydarzyło. Chciałabym to zrozumieć. Co się stało? Zadzwoń do mnie, proszę.

Piiiii.

Następna wiadomość.

Hej, to jeszcze raz ja, April. Dzwoniłam przed chwilą na nasz domowy numer i albo znowu nie odbierasz telefonu, albo się wyprowadziłaś. Nie mogę uwierzyć, że Luca cię wyrzucił. Jeśli już cię tam nie ma, mam tylko nadzieję, że nie śpisz w transporterze. Jest za zimno. Aaron został w Melview na święta, ale jego współlokator wyjechał. Jeśli potrzebujesz jakiegoś pokoju, zadzwoń do niego. Masz chyba numer Aarona? Jeśli nie, daj znać. Nie, czekaj, odezwij się, nawet jeśli masz jego numer.

Piiiii.

Jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać, rozumiem. Ale przynajmniej powiedz, że wszystko z tobą okej. Martwię się.

Z każdą wiadomością w głosie April było słychać coraz więcej zwątpienia. Żałowałam, że chociaż raz nie odebrałam telefonu od niej. Nie zrobiła nic złego i nie zasłużyła na takie zmartwienia z mojego powodu.

Znowu rozległ się piszczący dźwięk. Miałam już przestać odsłuchiwać wiadomości i oddzwonić do April, ale nagle zamarłam, słysząc niski męski głos.

Hej, Sage.

Luca.

Łzy same zaczęły płynąć. Nie spodziewałam się, że tu i teraz usłyszę jego głos. Jak urzeczona wstrzymałam oddech, by usłyszeć każde słowo.

Mam nadzieję, że bez problemu dojechałaś do Melview. April nie może się z tobą skontaktować. Megan też nie może się do ciebie dodzwonić. Obie się o ciebie martwią, odezwij się do nich.

„Obie się o ciebie martwią”. Megan i April. On nie. Wiem, że to egoistyczne, ale chciałam, żeby on też się o mnie martwił. Chciałam nie być mu obojętna.

Wbrew rozsądkowi odsłuchałam wiadomość od Luki po raz drugi i trzeci, i czwarty, tylko po to, by usłyszeć jego głos. Moje serce biło jak szalone. Już tęskniłam za Luką. Zmęczona oparłam się o ramę łóżka i po raz piąty odtworzyłam nagranie. Dopiero gdy znowu rozbrzmiało „Hej, Sage”, dałam radę wyłączyć pocztę.

Właściwie zamierzałam zadzwonić do April, skoro nawet Lukę zmusiła do sięgnięcia po komórkę, ale mimowolnie zatrzymałam kciuk przy imieniu Megan. Trudno przełamać stare przyzwyczajenia.

Odebrała od razu.

– Sage! – krzyknęła tak głośno, że aż się wzdrygnęłam. – Gdzie się, do diabła, podziewasz? Co u ciebie? Tylko mi nie mów, że leżysz w jakimś szpitalu ze złamaną nogą. Mam przyjechać do Nevady?

W jej głosie pobrzmiewały złość i troska.

– Nie, nie musisz przyjeżdżać. Wszystko ze mną dobrze – zapewniłam od razu, chociaż chętnie bym się z nią teraz zobaczyła. – Przepraszam, że się wcześniej nie odezwałam, ale potrzebowałam trochę czasu dla siebie.

– Wystarczyłaby jakaś krótka wiadomość.

Westchnęłam.

– Masz rację. To było samolubne z mojej strony.

– I to jeszcze jak!

Megan rzadko przybierała taki poważny ton. Słuchając jej pełnego wyrzutu głosu, poczułam się winna.

– Przepraszam – powtórzyłam i na kilka sekund zapadła cisza.

– Gdzie jesteś? – zapytała po raz drugi Megan.

– W motelu w Melview. Chciał, żebym się wyprowadziła.

– Luca?

– Tak.

– Co za dupek – stwierdziła Megan. – Mam przyjechać i obić mu za to gębę?

Kiedy indziej wizja Megan bijącej Lukę pewnie by mnie rozśmieszyła, ale teraz ogarnął mnie tylko smutek. Westchnęłam ciężko i zamknęłam oczy.

Wynoś się. Nie chciałam o nim myśleć, ale jednocześnie nie potrafiłam przestać. I tak miałam już dosyć stanu, w jakim się znalazłam. Kto mógł przypuszczać, że miłość potrafi sprawiać fizyczny ból?

– Możemy nie rozmawiać o Luce?

Megan westchnęła ciężko. Czułam, że chce mi pomóc. Ja też tak miałam, kiedy ona się z kimś rozstawała. Tyle że Megan godzinami opowiadała o swoim cierpieniu i dzieliła się emocjami z całym światem. Ja wolałam wyprzeć uczucia i uporać się z nimi w samotności.

– Niech ci będzie – powiedziała Megan po chwili milczenia. – Ale jedno musisz mi powiedzieć.

Kiwnęłam głową. To akurat byłam jej winna.

– Okej.

Nabrałam powietrza w płuca.

– Czy on cię skrzywdził? Albo zmuszał do czegoś, czego nie chciałaś? Bo jeśli tak, to…

– Nie! – rzuciłam. Rozumiałam, dlaczego Megan o to pyta, w końcu wiedziała o moich lękach i wcześniejszych obawach związanych z Luką, ale on nigdy nie zrobiłby czegoś tak obrzydliwego. – On… on nie ma z tym nic wspólnego. – Starałam się mówić tak przekonująco, jak tylko się dało. – W ogóle nic. Nie zrobił nic złego.

– Skoro tak mówisz… – Megan nie była przekonana.

– Potrzebuję jeszcze tylko trochę czasu – zapewniłam. Miałam nadzieję, że usłyszała, że mówię serio. – A teraz porozmawiajmy o czymś innym. Jak tam święta?

Z ust Megan wyrwał się jakiś pełny frustracji dźwięk.

– Powiem tak: oddałabym teraz wszystko za samotny pobyt w jakimś motelu.

– Aż tak źle?

– Tak. Rodzina przyjechała dopiero wczoraj, a ja już zadaję sobie pytanie, czy jest szansa, by ktoś zaadoptował dziewiętnastolatkę. Przede wszystkim wujek mnie dobija. Przyjechał z żoną i jej idealną córeczką. Jego pasierbica ma idealne blond włosy, idealny uśmiech i od pół roku jest na idealnych studiach na Uniwersytecie Browna. Wszyscy wykładowcy ją uwielbiają, a ona oczywiście nadal jest ze swoim pierwszym chłopakiem z liceum, który też studiuje na Uniwersytecie Browna, i bardzo możliwe, że w Nowy Rok da jej pierścionek zaręczynowy. – Megan wydała dźwięk podobny do tego, jaki się słyszy, gdy ktoś wymiotuje. – Melanie to, Melanie tamto… Melanie jest taka wspaniała. Przysięgam, moi rodzice na pewno planują ją porwać i podmienić mnie na jej miejsce. W końcu mieliby taką córkę, o jakiej zawsze marzyli.

Nie zdziwiło mnie, że Megan porównuje się z Melanie. Od kiedy jako piętnastolatka postanowiła zerwać z konwencjami, wbrew rodzicom przekłuć nos, zaczęła farbować włosy i przyprowadzać do domu swoją pierwszą dziewczynę, musiała się przyzwyczaić do takich porównań.

– Przesadzasz. Twoi rodzice nigdy nie zamieniliby cię na Melanie. Kochają cię.

Megan jęknęła ze złością. Słyszałam, jak schodzi do pracowni w piwnicy.

– Wiem. I to jest właśnie problem. Gdyby byli po prostu konserwatywnymi dupkami i nie zgadzali się z moimi decyzjami… – westchnęła – ale oni szczerze się martwią o moją przyszłość.

– A ty się o nią nie martwisz?

– Nie. Zamartwianie się jest bezsensowne, donikąd nie prowadzi. Albo człowiek bierze sprawy w swoje ręce i próbuje coś zmienić, albo godzi się na to, co jest, i uczy z tym żyć. Zamartwianie się niczego nie zmieni.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: