- promocja
- W empik go
Tylko mnie kochaj - ebook
Tylko mnie kochaj - ebook
Ucieczka nie zawsze jest rozwiązaniem problemów, ale może być szansą na poznanie samej siebie. Kiedy dwudziestoletnia Claire, przez problemy z ojcem, ucieka z domu jej życie diametralnie się zmienia. Bezdomna tuła się po obcym mieście, do czasu aż los się do niej uśmiecha i otrzymuje pracę, a wraz z nią możliwość zamieszkania w małym mieszkanku nad barem. Niestety nie wszystko wygląda tak pięknie, jakby się mogło zdawać. Jej współlokatorem ma być arogancki, a do tego o dziewięć lat starszy Jared, który z jakiegoś powodu jej nienawidzi. Co skrywa mężczyzna? Czy istnieje choćby cień szansy na to, że dziewczyna uwolni się od ojca i będzie szczęśliwa?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 136 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nowy Orlean – miasto, które od zawsze marzyłam zwiedzić. W końcu to marzenie się spełniło, jednak nie w takich okolicznościach, jakbym tego chciała.
Wysiadłam z autobusu, rozglądając się na lewo i prawo. Nie wiedziałam, gdzie pójść ani co zrobić. W pierwszej kolejności powinnam znaleźć jakieś mieszkanie, ale zamiast tego włączyłam w telefonie mapę i udałam się na dzielnicę francuską. W miejsce, w którym kiedyś mieszkała moja matka.
Spacerowałam po Bourbon Street, podziwiając architekturę, tak inną od tej, którą zostawiłam za sobą w Nowym Jorku.
Niskie, kolorowe budynki z ogromną ilością balkonów były przepiękne, a dorożki ciągnięte przez konie sprawiały, że czułam się niczym w innej epoce. Zastanawiałam się, czy tak wygląda Francja i dopisałam ją do mojej listy marzeń, choć w głębi siebie wiedziałam, że te marzenia nigdy się nie spełnią. Minie kilka dni, a może ledwie kilka godzin, kiedy ojciec dowie się, do którego autobusu wsiadłam i wyśle za mną swoich ludzi, a John ogrodnik, który pomógł mi wyjechać, srogo za wszystko zapłaci.
Byłam głodna i spragniona. Z nerwów nie jadłam nic przez cały dzień, ale teraz, kiedy znajdowałam się tak daleko od domu, mogłam w spokoju pozwolić sobie na jakiś posiłek. Zamiast zająć się załatwieniem noclegu, poszukałam w pobliżu wolnej ławki i wyjęłam z plecaka paczkę suszonej wołowiny oraz mini bułeczki, które udało mi się zabrać ze sobą z domu. Miałam naprawdę mało gotówki i nie mogłam sobie pozwolić na kupno pełnowartościowego posiłku, więc mimo mojej niechęci do takiego jedzenia, musiałam zadowolić się tym, co znajdowało się w plecaku.
Siedziałam tak przez kilka godzin, rozmyślając, aż promienie słońca straciły swoją intensywność, a temperatura powietrza gwałtownie spadła.
Powinnam była posłuchać Johna ogrodnika i wyruszyć w moją szaloną podróż o innej porze roku, mając w kieszeni zdecydowanie większą ilość gotówki, ale wiedziałam, że jeśli nie zrobię tego teraz, to nigdy się nie odważę.
Był styczeń i w miarę ciepłe dni wieczorami robiły się naprawdę mroźne. Włożyłam na siebie puchową kurtkę, a pieniądze i telefon schowałam do stanika. Większość dnia spędziłam na zwiedzaniu, przez co nie załatwiłam noclegu, który powinnam znaleźć od razu po przyjeździe i zostałam zmuszona do zwinięcia się w kulkę i spania na ławce w parku. Miałam tylko nadzieję, że nikt na mnie nie napadnie i nie zrobi mi krzywdy.
***
Obudził mnie huk. Zdezorientowana zerwałam się na nogi, gotowa, żeby krzyczeć we wniebogłosy, ale nikogo w pobliżu nie dostrzegłam. Przeczesałam ręką włosy i schyliłam się po plecak, który leżał na ziemi. To jego upadek musiał mnie wybudzić ze snu i tak mocno przestraszyć.
Wyjęłam małe lustereczko, uczesałam włosy i wypłukałam usta miętowym płynem, a po zakończeniu codziennych czynności, nauczona błędami z wczoraj, ruszyłam w poszukiwaniu mieszkania do wynajęcia. Po drodze zahaczyłam o bar szybkiej obsługi, żeby skorzystać z toalety i przy okazji zapytać o pracę. Pieniędzy miałam tak mało, że jeśli udałoby mi się coś wynająć, prawdopodobnie nie zostałoby mi nic na życie.
– Zamknięte! – krzyknęła dziewczyna zza lady, gdy tylko przekroczyłam próg.
W normalnych okolicznościach przytaknęłabym jej grzecznie i wyszła, ale mój pęcherz ledwo dawał radę i byłam niemal pewna, że nie uda mi się dojść choćby kilka metrów dalej. Uśmiechnęłam się do niej przepraszająco, wzruszyłam ramionami i zamiast wyjść, pobiegłam w kierunku drzwi z napisem WC.
Słyszałam, jak krzyczała coś za mną, ale nie zwróciłam na to uwagi. Nie byłam w stanie myśleć o niczym innym niż załatwienie potrzeb fizjologicznych.
Po załatwieniu się wstałam z ulgą i z szerokim uśmiechem na twarzy wyszłam, wpadając prosto na wściekłą rudowłosą dziewczynę zza lady.
– Głucha jesteś czy głupia? – syknęła, blokując mi drogę. – Powiedziałam, że jest zamknięte.
– Przepraszam.
– Toaleta jest tylko dla gości, a skoro nim nie jesteś, musisz zapłacić! – Założyła ręce na biodra i uśmiechnęła się z wyższością.
– Co?
– Więc jednak głupia… – Pokręciła głową.
– Zostaw ją, Penny. – Obok nas stanęła kolejna pracownica i popatrzyła nieprzyjaźnie na koleżankę. Była piękna, miała na sobie długą sukienkę w kwiaty, a na głowie setki kolorowych warkoczyków. Uśmiechnęła się do mnie i w porównaniu do rudowłosej wyglądała na naprawdę miłą.
– Jak sobie chcesz, ale to ty będziesz tłumaczyć się szefowi. – Ruda odeszła, zostawiając mnie z nowoprzybyłą.
– Jestem Amy. – Podała mi rękę, szczerze się uśmiechając.
– Miło mi. – Ścisnęłam jej dłoń, nie przedstawiając się, co nie umknęło jej uwadze. Dziewczyna uniosła brew, ale na całe szczęście nie skomentowała mojego zachowania.
– Chodź, na pewno chce ci się pić. – Zmierzyła mnie wzrokiem, a w jej spojrzeniu dostrzegłam jakiś rodzaj litości. Czy to możliwe, że już po jednym dniu wyglądałam na bezdomną? A może Amy, była jakimś medium i widziała więcej niż na pierwszy rzut oka, było widać.
Poszłam za nią i usiadłam na wysokim krześle przy barze, które mi wskazała. Przyglądałam się alkoholom za jej plecami, a ona w tym czasie przyrządzała mi napój.
– Co to jest? – spytałam nieufnie, kiedy postawiła przede mną wysoką szklankę z nieznaną mi cieczą.
– Koktajl mojego przepisu. – Puściła mi oczko. – Spokojnie, jest bezalkoholowy.
Uniosłam napój do twarzy i powąchałam ukradkiem. Pachniało obłędnie, więc zaryzykowałam, przystawiłam naczynie do ust i upiłam łyk… to było znakomite. Niewiele myśląc, przechyliłam szklankę i wypiłam całą zawartość za jednym razem.
– Sama to zrobiłaś? – zapytałam pełna podziwu. – Musisz mi powiedzieć, co w tym jest.
– Wtedy musiałabym cię zabić – odpowiedziała poważnie, nachylając się w moją stronę, a kiedy dostrzegła przerażenie w moich oczach, wybuchła głośnym śmiechem.
– Nie jesteś stąd? – zagadała mnie, uważnie mi się przyglądając.
– Nie.
Nie chciałam pierwszej lepszej osobie opowiadać o swoim życiu, dlatego na każde pytanie Amy odpowiadałam ogólnikowo. Byłam jej wdzięczna za ratunek przed koleżanką, która cały czas rzucała mi pełne nienawiści spojrzenia, oraz za przyrządzenie koktajlu, ale to wszystko. Wiedziałam, że prędzej czy później, będę musiała się stąd wynieść, dlatego nie szukałam przyjaciół, tylko mieszkania i pracy.
Rozglądałam się powoli po pomieszczeniu, a mój wzrok zatrzymał się na rudowłosej Penny, która precyzyjnie wycierała każdy stolik. Nie chciałam mieć nic wspólnego z tą dziewczyną, ale jeśli będę wybrzydzać, nie pozostanie mi nic poza powrotem do domu i przyznaniem się ojcu do porażki, a wtedy już nigdy nie byłabym wolna. Musiałabym żyć pod dyktando ojca, przyjąć posadę w jego głupiej firmie a za kilka lat wyjść za mąż za mężczyznę, którego sam by mi wybrał.
– Szukacie może pracowników? – zapytałam, licząc, że skoro dziewczyna ewidentnie mnie polubiła, to w jakiś sposób mi pomoże, ale ona tylko wzruszyła ramionami i zajęła się wykładaniem alkoholu po drugiej stronie baru.