- W empik go
Tylko mnie nie okłamuj - ebook
Tylko mnie nie okłamuj - ebook
Gorące lato, gorące emocje i gorący romans! Po odkryciu zdrady chłopaka Layla za namową przyjaciółek postanawia spędzić noc z nieznajomym. Poznany w barze przystojniak niespodziewanie znów pojawia się w życiu dziewczyny już następnego dnia i wygląda na to, że przyciąga ich do siebie niezwykła siła. Layla daje się porwać namiętności i powoli odkrywa radość w nowym związku. Nie wie jednak, że ukochany coś przed nią ukrywa…
Czy dziewczyna będzie gotowa złamać dla niego swoje zasady?
Czy przygoda na jedną noc może być początkiem prawdziwej miłości?
I kto wypije najlepszego drinka pod rozgwieżdżonym niebem?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67184-63-2 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wchodząc do mieszkania mojego chłopaka, nie spodziewałam się, że to nie ja jemu, tylko on mnie zrobi niespodziankę.
Jeśli niespodzianką można nazwać zdradę.
– Kochanie, to nie tak, jak myślisz – powiedział Sebastian, kiedy nakryłam go w sypialni z inną kobietą. Nie chciałam nazywać jej dziwką, bo nie byłam pewna, czy wiedziała, że właśnie zabawiała się z zajętym facetem.
– Kurwa, Seba – zaśmiałam się, choć przyszło mi to z trudem. Musiałam jednak trzymać teraz rezon. Rozpłakać się mogłam dopiero po wyjściu stąd. – Jesteś właścicielem agencji reklamowej! Myślałam, że stać cię na lepsze teksty. Mogłeś chociaż skłamać, że ta miła pani z tlenionymi włosami jest lekarzem i przyszła na wizytę domową, żeby zbadać stan twojego penisa.
Pośpiesznie zakładał spodnie, a ja obróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę wyjścia.
– Zaczekaj! – krzyknął za mną. Dogonił mnie, kiedy otwierałam drzwi od mieszkania. Chwycił mnie za rękę i obrócił przodem do siebie. – Przepraszam. To kompletnie nic nie znaczyło. Wybacz mi, błagam cię – wyrzucał z siebie stek bzdur, a brzmiał przy tym tak żałośnie, jak jeszcze nigdy wcześniej.
– Puszczaj mnie. – Wyrwałam mu się i go spoliczkowałam, co kazało mu się odrobinę cofnąć, więc skorzystałam z okazji i czym prędzej wyszłam z mieszkania, żeby nie tracić więcej czasu na słuchanie jego idiotycznych wyjaśnień. – Pierdol się! – rzuciłam na odchodnym, trzaskając drzwiami.
Na zewnątrz buchnęło we mnie lipcowym, warszawskim gorącem. Przeszłam na drugą stronę ulicy i wsiadłam do samochodu, od razu włączając w nim klimatyzację. Ruszyłam szybko z parkingu w obawie, że Sebastian wybiegnie i będzie próbował mnie zatrzymać.
Dopiero jadąc w stronę mojego wynajmowanego mieszkania na Ochocie, zaczęłam płakać, ale nie z bólu, lecz z frustracji. Wyrzucałam sobie, że straciłam na tego dupka niemal dwa lata ze swojego dwudziestosześcioletniego życia.
Nie byliśmy jedną z tych idealnych zakochanych par wpatrzonych w siebie jak w obrazek, ale myślałam, że byliśmy ze sobą szczerzy. Ja w stu procentach byłam. Nigdy go nie zdradziłam, bo nienawidziłam zdrady i on doskonale o tym wiedział. Sądziłam, że traktowaliśmy się po partnersku i na luzie, co wcale nie oznaczało, przynajmniej dla mnie, otwartego związku. Nigdy nie umawialiśmy się na coś takiego. Gdyby mi powiedział wprost, że nie odpowiadało mu to, co razem tworzyliśmy, i chciał to zakończyć, oczywiście bym się zgodziła. Nie miałam zamiaru trzymać przy sobie nikogo na siłę. Nie obiecywaliśmy sobie przecież wspólnego życia aż do grobowej deski.
Kiedy zajechałam na Opaczewską, jak na złość nie mogłam znaleźć wolnego miejsca parkingowego i byłam już na granicy wytrzymałości. Piętnaście minut później przekręciłam klucz w zamku drzwi mieszkania. Gdy tylko przekroczyłam próg, wyskoczył na mnie mój kochany dalmatyńczyk, którego trzy lata temu wzięłam ze schroniska pod Warszawą.
– Stęskniłeś się, Stark? – odezwałam się, zamykając za sobą drzwi.
Kucnęłam przed nim i zaczęłam go drapać tuż za lewym uchem, co uwielbiał. Po chwili ściągnęłam buty i przeszłam do salonu, usiadłam na kanapie, a pies położył się na mnie, wbijając mi łapę w żebro. Zdążyłam się już przyzwyczaić.
– Sebastian mnie zdradził – powiedziałam żałośnie, gładząc Starka po pysku i patrząc w świdrujące mnie czarne ślepia. Za każdym razem gdy do niego mówiłam, byłam pewna, że doskonale wszystko rozumiał. – Już nie będzie tutaj mile widziany. Nie będziesz musiał go oglądać.
Jak na zawołanie po tych słowach odezwała się moja komórka. Na ekranie pojawiło się imię Seby. Oczywiście nie miałam zamiaru odbierać, ale zaczęłam czytać wiadomości, które wysłał już wcześniej.
Daj mi szansę to wszystko wytłumaczyć, kotek.
Przecież wiesz, że cię kocham.
To naprawdę nic nie znaczyło.
Dobrze, dam ci ochłonąć, jutro się zobaczymy.
W tym ostatnim tkwił właśnie największy problem. My naprawdę mieliśmy się jutro zobaczyć, bo razem pracowaliśmy. A raczej to ja pracowałam dla niego, w jego agencji reklamowej Black Cat na Powiślu. Nie chciałam z tego rezygnować, bo byłam w firmie od samego początku i wiedziałam, że w dużym stopniu przyczyniłam się do jej rozkręcenia. Nie byliśmy już tylko małą kropką na reklamowej mapie Warszawy. Zaczynaliśmy doganiać większych graczy. Dobrze mi się współpracowało z Sebastianem i nie chciałam tego stracić tylko dlatego, że nasz związek się rozpadł. A rozpadł się na sto procent, bo zdrada oznaczała dla mnie ostateczny koniec.
Te wszystkie emocje musiały mnie zmęczyć, bo przysnęłam na kanapie, a obudził mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na niego zrezygnowana, myśląc, że to znów Sebastian, ale tym razem dzwoniła moja przyjaciółka Zośka, z którą znałam się od początku studiów w stolicy.
– No cześć – odebrałam.
– Gdzie ty, do cholery, jesteś? – przywitała się.
– Jak to gdzie? W domu.
Rozejrzałam się po salonie, dostrzegając Starka, który, sądząc po jego minie, nie mógł się już doczekać spaceru.
– Przecież byłyśmy umówione – wytknęła mi, a ja próbowałam sobie przypomnieć, czy rzeczywiście tak było. – Od pół godziny czekam w ORZO jak jakaś idiotka.
O kurwa.
Faktycznie miałyśmy się spotkać w knajpie na Placu Konstytucji i zupełnie o tym zapomniałam. Ale miałam przynajmniej dobre wytłumaczenie.
– Sebastian mnie zdradził – powiedziałam. – Trzy godziny temu nakryłam go z jakąś blondi, która z twarzy bynajmniej nie była do mnie podobna, więc nawet wadą wzroku by się nie wykręcił. Pewnie dlatego zapomniałam, że miałyśmy...
– Co?! – krzyknęła, więc musiałam na moment odsunąć słuchawkę od ucha. – Jak to się stało? Dobrze się czujesz? – strzelała pytaniami jak z karabinu maszynowego. – Co za palant! Musimy się napić – zadecydowała wreszcie.
Był czwartek, co specjalnie nie sprzyjało urżnięciu się, skoro jutro rano musiałam znaleźć się w pracy. Jednak nie przeszkodziło mi to zgodzić się z nią.
– Okej – odezwałam się, patrząc na zegarek. – Spotkajmy się o dwudziestej na Wilczej.
*
Razem z Zośką i jej koleżanką z pracy, Elizą, którą już kilka razy widziałam, siedziałyśmy w Wodzie Ognistej, drink barze, i sączyłyśmy, no cóż, drinki. Moja przyjaciółka była księgową, więc niewiele trzeba było, żeby ją zaskoczyć albo zaciekawić. Chłonęła jak gąbka każdą informację z mojego życia osobistego, co niekiedy mnie męczyło, ale na ogół było bardzo pomocnym zjawiskiem. Opowiedziałam dziewczynom o tym, co się wydarzyło, a one, jak na stowarzyszenie jajników przystało, zaczęły obrzucać mojego byłego chłopaka najgorszymi z możliwych określeń. Kutas, palant, debil, jebany zwyrodnialec – to tylko niektóre z nich.
– Musisz załatwić klina klinem – powiedziała w którymś momencie Zośka. – Niech nie ujdzie mu to na sucho. Wręcz przeciwnie, ma być cholernie mokro.
Zaśmiałyśmy się na jej słowa.
– Zocha ma rację – zgodziła się Eliza. – Nie możesz być jedną z tych kobiet, które rozpaczają po zdradzie i przez całe tygodnie nie wychodzą z domu, użalając się nad sobą. Weź sprawy w swoje ręce! Zaszalej!
– Dokładnie tak! Wybierz sobie któregokolwiek faceta z tego baru. Jestem pewna, że żaden ci się nie oprze.
Przewróciłam oczami na ich próby przekonania mnie, że przespanie się teraz z przypadkowym mężczyzną cokolwiek w moim życiu polepszy, jednak całkowicie tego nie wykluczałam, i zaczęłam się zastanawiać, jak to właściwie o mnie świadczy. Mimowolnie przeniosłam wzrok na długi bar, za którym uwijał się barman, przygotowując dla gości kolorowe koktajle.
Właśnie wtedy go zobaczyłam.
Mężczyzna siedział przy barze, wychylając akurat ostatni łyk ze swojej szklanki. Odstawił ją pustą na stół i przywołał do siebie barmana. Miał jasnobrązowe włosy sięgające mu prawie do ramion – coś w stylu Bradleya Coopera z Narodzin gwiazdy albo kalifornijskiego surfera. Siedział profilem do mnie, więc nie widziałam dokładnie jego twarzy, a bardzo chciałam ją zobaczyć.
Po chwili barman podszedł do niego i zaserwował mu sporą porcję whiskey. Nieznajomy sięgnął po szklaneczkę i zbliżył ją do ust, a ja zaczęłam zjeżdżać wzrokiem w dół, lustrując jego ciało, które w szarej, opiętej koszulce prezentowało się lepiej niż dobrze.
Ten facet był zupełnym przeciwieństwem Sebastiana i bardzo mi się to podobało.
– A co powiecie na niego? – odezwałam się do dziewczyn, mając ciągle wzrok utkwiony w surferze.
Nie musiałam długo czekać na ich odpowiedź.
– Totalnie! – pisnęła Zośka.
– Jedziesz, dziewczyno! – w tym samym czasie rzuciła Eliza.
– Ale nie mam zamiaru się z nim przespać – powiedziałam od razu. – Po prostu nawiążę z nim kontakt.
– Na twoim miejscu nawiązałabym z nim kontakt, ale w łóżku. – Zośka nigdy nie traciła czasu. Parsknęłam, słysząc jej słowa.
Dopiłam swojego trzeciego już drinka tego wieczoru i podniosłam się z miejsca.
– Jak wyglądam? – zapytałam, poprawiając sobie bluzkę i krótką spódniczkę, a one uniosły w moją stronę kciuki. – Okej, to idę. – Wzięłam głęboki wdech, wypuściłam powietrze i pewnie ruszyłam w kierunku nieznajomego.
Stołek barowy obok niego był wolny, więc zajęłam to miejsce. Nie patrzyłam na razie w jego stronę, zastanawiając się, czy przypadkiem on pierwszy mnie nie zauważy. To znaczy pierwszy w jego przekonaniu. Nie musiałam długo czekać, bo chyba po niespełna minucie usłyszałam jego głos.
– Hej, girl, chyba usiadłaś na czymś moim.
Mówił z amerykańskim akcentem. Czyżbym trafiła na Amerykanina, który był w Polsce na wakacjach? Już widziałam oczami wyobraźni, jak moje przyjaciółki szczerzą zęby i podświetlają neon z napisem „Przygoda na jedną noc”.
Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jego słów.
– Hm? – Obróciłam się w końcu w jego stronę i zamarłam, napotykając jego spojrzenie utkwione we mnie.
Czasami czytałam o podobnych momentach w książkach albo widziałam je na ekranie telewizora, ale mnie nigdy nic podobnego się nie przydarzyło, więc dawno temu uznałam, że takie rzeczy w realnym świecie nie istniały.
Aż do teraz.
Miałam wrażenie, że nieznajomy wypalał dziurę w moich oczach, chcąc dostać się do samego środka mojego umysłu i duszy. Siedziałam jak sparaliżowana, obawiając się, że zrobiłabym wszystko, czego tylko by teraz ode mnie chciał. Czułam, że miał nade mną jakąś władzę, której nie byłam w stanie przezwyciężyć. Zdradziłabym mu wszystkie swoje sekrety, jeśli jakimś cudem jeszcze ich nie poznał telepatycznie tym świdrującym spojrzeniem.
Zamrugałam dwa razy, żeby wybudzić się z „tego czegoś” i chyba wybudziłam również jego.
– Masz soczewki? – zapytał, czym kompletnie mnie zaskoczył.
– Nie, dlaczego pytasz?
Przyjrzałam mu się uważniej. Mógł być kilka lat starszy ode mnie, możliwe, że przekroczył trzydziestkę. Wyglądał, jakby nie golił się od tygodnia, ale ten zarost mu pasował.
– Po prostu nie wierzyłem, że ktoś może mieć takie niebieskie oczy. Wydają się nieprawdziwe.
– Więc może śnisz? – Uśmiechnęłam się, a on pokręcił głową z rozbawieniem.
– I don’t think so.
Przypomniałam sobie, co powiedział mi na samym początku, i sięgnęłam za siebie. Między mną a oparciem krzesła była paczka fajek, której wcześniej nie zauważyłam, więc podałam mu ją.
– Proszę.
Wziął ją i odłożył obok niedokończonej whiskey.
– Miałem się właśnie zbierać do hotelu, ale może zostanę jeszcze chwilę – powiedział, zerkając na mnie.
– Więc nie jesteś stąd? Twój amerykański akcent mnie nie zmylił?
– Dzisiaj przyleciałem ze Stanów. Moja matka jest Polką, a ojciec Amerykaninem – wyjaśnił. – Rozstali się, gdy byłem mały, a przez ostatnie dziesięć lat mieszkałem z nim.
– A twoja mama mieszka tutaj?
– Dokładnie tak. – Kiwnął głową. – A ty?
– Co ja?
– Jesteś Polką, tak?
– Skąd wiedziałeś? – Spojrzałam na niego z udawanym zaskoczeniem. – Pewnie przez te niebieskie oczy i blond włosy, co? – Puściłam do niego oczko, na co parsknął śmiechem.
– Jestem Mikołaj – przedstawił się w końcu.
– A ja Layla.
– To jakiś pseudonim? – Zmarszczył brwi.
– Nie. – Pokręciłam głową z rozbawieniem, bo słyszałam to pytanie już nie raz. – Rodzice po prostu nasłuchali się za dużo Claptona i jego Layli. Gdy dawali mi tak na imię, raczej się nie spodziewali, że przez to będę miała przerąbane dzieciństwo.
– Oryginalność to nic złego – zauważył.
– Powiedz to mieszkańcom Płonicy.
– Czego?
– Nieważne. – Machnęłam ręką. Nie mieliśmy przecież rozmawiać o wsi, z której pochodziłam.
– Czy mogę... – zaczął, ale mu przerwałam.
– Postawić mi drinka? – podpowiedziałam, uśmiechając się najbardziej olśniewająco, jak tylko potrafiłam. – Oczywiście, chętnie się napiję.
– Okej. – On też się uśmiechnął i dostrzegłam w jego policzkach dołeczki. Uwielbiałam to u facetów. – Ma być słodko? – spytał, a ja przytaknęłam. Zawołał więc do nas barmana i zaczął składać zamówienie: – Słuchaj mnie uważnie. Czterdzieści mililitrów czystej wódki, dwadzieścia mililitrów soku z limonki, sześćdziesiąt mililitrów soku żurawinowego, łyżeczka miodu i woda gazowana. Przyłóż się do dekoracji. Ten drink ma być prawie taki piękny, jak ona. – Wskazał na mnie, a ja momentalnie poczułam gorąco na policzkach. Mógł być to jedynie tani podryw, ale w tym momencie nic mnie to nie obchodziło.
Klin klinem.
– Myślisz, że będzie mi smakowało? – zapytałam, kiedy barman zabrał się do roboty.
– Nie będziesz chciała pić niczego innego, gwarantuję ci to. – Mógłby mi teraz zagwarantować cokolwiek, a brałabym to w ciemno.
*
Nie miałam pojęcia, jak do tego doszło, ale jakieś dwie godziny i kilka drinków później znalazłam się w jego pokoju hotelowym, a on przyciskał mnie właśnie do ściany swoim ciężarem i namiętnie całował. Nie żebym tego nie chciała.
Byłam całkowicie podniecona i jęczałam w jego usta, modląc się, żeby ukoił w końcu pulsujący ból w moim podbrzuszu.
– Mikołaj – westchnęłam, kiedy zszedł ustami niżej, na moją szyję. – Musisz... musisz wiedzieć, że... – Czułam jego dłoń, która podwijała moją krótką spódniczkę i zabierała się do atakowania majtek. – Ach! – jęknęłam, kiedy wsunął we mnie palce.
– Mówiłaś coś? – mruknął prosto do mojego ucha. Jego seksowny głos sprawił, że podwinęłam palce u stóp.
– Musisz wiedzieć, że... ja zazwyczaj nie robię takich rzeczy.
– Nie uprawiasz seksu? – Uniósł mnie, a ja owinęłam nogi wokół jego pasa. Skierował się w stronę łóżka, na które po sekundzie mnie rzucił i zaraz znalazł się nade mną, podpierając się na łokciach.
– Uprawiam, ale... nie tak szybko. Chcę, żebyś wiedział, że nie jestem puszczalską dziewczyną, która pieprzy się po kilku godzinach od pierwszego spotkania. – Brzmiało to cholernie żałośnie, ale potrzebowałam to powiedzieć głośno. Może nawet bardziej do samej siebie niż do niego.
– Wcale nie uważam cię za puszczalską. Jesteśmy po prostu dwójką dorosłych ludzi, którzy mają na siebie ochotę, czyż nie? – Uśmiechnął się do mnie szeroko. – Po co mielibyśmy to przerywać? – Wpatrywał się we mnie intensywnie tymi swoimi oczami, czekając na moją odpowiedź. Domyślałam się, że był facetem, który, gdybym mu teraz powiedziała, że to błąd, odpuściłby i do niczego więcej mnie nie namawiał.
Ale ja nie uważałam tego za błąd.
Chciałam tego całym ciałem i nie miałam zamiaru przerywać.
– Masz rację – szepnęłam, przygarniając go bliżej do siebie i całując.
Pośpiesznie ściągaliśmy z siebie ubrania. Mikołaj sięgnął do kieszeni dżinsów, wyjął portfel, a z niego prezerwatywę. Nałożył ją i już po chwili zaczął we mnie wchodzić.
– Fuck – jęknął, zagłębiając się we mnie po sam koniec i zaczynając się poruszać. – You’re perfect, Layla.
Jeśli według niego ja byłam idealna, to jak można było nazwać ten seks? Przez ostatnie dwa lata kochałam się tylko z Sebastianem i już teraz mogłam przyznać, że to, co czułam w tym momencie, było o wiele lepsze niż wszystkie moje wcześniejsze przeżycia z facetami.
Na mój osąd mógł mieć wpływ również wysoki poziom alkoholu w organizmie i fakt, że była to tylko przygoda na jedną noc.
Mikołaj ściskał mnie mocno za tyłek i wpijał się w moje usta, jakby chciał mnie całą pochłonąć. Ciaśniej owinęłam nogi wokół jego bioder, żeby znaleźć się jeszcze bliżej niego. Byłam już bliska orgazmu i on musiał o tym wiedzieć, bo zaczął się poruszać jeszcze szybciej. Zatopił twarz w zagłębieniu mojej szyi, tak że czułam na sobie jego gorący, szybki oddech.
Zaczęłam dochodzić, drżąc niekontrolowanie w jego ramionach. W tej chwili zupełnie nic mnie nie obchodziło prócz tych przyjemnych dreszczy rozchodzących się po całym moim ciele.
Kiedy Mikołaj również doszedł, opadł swoim ciałem na moje i obrócił nas tak, że on leżał na plecach, a ja leżałam na nim. Zamknęłam oczy. W głowie kołatała mi się jeszcze myśl, żeby zaraz stąd wyjść i jechać do swojego mieszkania, ale po sekundzie poczułam, że odpływam.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------