-
promocja
Tylko z tobą. Connorowie. Tom 4 - ebook
Tylko z tobą. Connorowie. Tom 4 - ebook
Valentina Connor jest spełniona w życiu zawodowym, ale wciąż poszukuje tego jedynego.
Val jest właścicielką firmy Valentina’s Laboratories zajmującej się produkcją kosmetyków i perfum i jest bardzo dumna z tego, co osiągnęła. Nie ma jednak szczęścia do mężczyzn i powoli przestaje wierzyć w to, że jest jej pisana wielka miłość.
Seksowny prawnik z sąsiedztwa postanawia udowodnić jej, że się myli. Carter Sloane słynie z wygrywania spraw i zawsze osiąga swój cel, nie radzi sobie jednak z opieką nad siostrzenicami – i Val zamierza mu w tym pomóc.
Czy dzięki temu Valentina i Carter się do siebie zbliżą?
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Erotyka |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-272-9504-0 |
| Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Carter
– Carter, źle to robisz. Powinieneś wiązać kokardki, a nie supełki – pouczyła mnie moja pięcioletnia siostrzenica.
Peyton siedziała na stole w jadalni, machając nogami i patrząc na mnie surowo, kiedy próbowałem zawiązać wstążki przy rękawie sukienki.
– Ludzie, zbierajcie się. Nie chcę się spóźnić pierwszego dnia. To nowa szkoła. Muszę zrobić dobre wrażenie! – zawołała April z korytarza.
– Poproszę April, żeby to zrobiła – oznajmiła zniecierpliwiona Peyton.
– Okej, leć.
Zanim pomogłem jej zejść, ucałowałem ją w czubek głowy. Pognała do swojej starszej siostry. Spojrzałem na moje dwie damy z uśmiechem, na co April przewróciła oczami. Miała prawie piętnaście lat. W tym wieku przewracanie oczami to norma. Z kolei Peyton zwykle uważała mnie za superbohatera, chyba że nie potrafiłem wystylizować jej tak, jak sobie życzyła… co zdarzało się notorycznie.
Kiedy obie były gotowe, zeszliśmy na podziemny parking.
– Co to za triumfalny uśmiech? – spytałem April, kiedy ruszaliśmy.
– Kocham ten samochód. Ludzie zwrócą na niego uwagę. Pomyślą, że mam spoko wujka.
Tego ranka wybrałem czarne porsche. Miałem dwa samochody. Cóż mogłem rzec? Słabość do motoryzacji.
– April, ja jestem spoko. – Starałem się brzmieć poważnie.
– Yhm… Znalezienie się na szczycie listy „Forbesa” w czymś tam oznacza, że masz pieniądze i sukcesy, a nie że jesteś spoko. Poza tym nikt z moich znajomych nie czyta „Forbesa”. Gdybyś pojawił się na portalu plotkarskim albo w „Hollywood Reporter”…
Trzeci rok z rzędu „Forbes” umieścił moją kancelarię prawną wśród najbardziej polecanych w Los Angeles. Biznes kwitł, dlatego w tym tygodniu przenosiliśmy się do większego biura. Dzisiaj miałem odebrać klucze. To był tydzień zmian dla wszystkich.
– Portale plotkarskie i „Hollywood Reporter” nie interesują się prawnikami.
– No nie, ale mógłbyś spotykać się z jakąś aktorką. Albo modelką. Z kimś spoko. Zdecydowanie masz ku temu warunki. Mamy moich znajomych cały czas cię obczajają. Nie rozumiem, dlaczego jesteś singlem. Bycie samemu jest do dupy.
– Wyrażaj się, April.
Zerknąłem na Peyton, która siedziała z tyłu. Nuciła sobie coś pod nosem i nie zwracała na nas uwagi.
Stłumiłem uśmiech, skupiając się na drodze. Wolałem nie wtajemniczać dziewczyn w moje życie uczuciowe.
Ale wtedy odtworzyłem w głowie wypowiedź April, koncentrując się na jednym szczególe. „Bycie samemu jest do dupy”. Skąd ona mogła to wiedzieć? Jeszcze nie przyprowadzała chłopaków do domu. Była świetnym dzieciakiem, ale przeczuwałem, że na tym etapie mój wyluzowany, pobłażliwy styl wychowania nie sprawdzi się równie dobrze, co przez ostatnich pięć lat.
– Masz chłopaka? – spytałem od niechcenia, starając się brzmieć _spoko_, a nie _apodyktycznie_. April była piękną dziewczyną. Obie do złudzenia przypominały moją zmarłą siostrę. Zwłaszcza April, która odziedziczyła po Hannah ciemnobrązowe włosy i oczy. Peyton miała włosy matki, ale oczy ojca.
– Rozważam to – odpowiedziała z nonszalancją. – Nie mogę się doczekać, kiedy zaproszę do nas nowych znajomych. Szczeny im opadną. Wszystkim się podoba nasza wypasiona chata.
– Czyli zapraszasz koleżanki?
April zmrużyła oczy, celując palcem w moją klatkę piersiową, jakby chciała mnie szturchnąć.
– O nie! Nie musisz mnie pilnować. Mogę mieć różnych znajomych.
– Tak, oczywiście, możesz mieć takich znajomych, jakich chcesz. Ale chciałbym wiedzieć, kogo przyprowadzasz. Jeśli chłopaków, to będziemy musieli ustalić zasady.
Uniosła brew.
– Serio? I myślisz, że cię posłucham, bo jesteś _fancy_ prawnikiem?
– April, wiesz, że nie lubię cię pilnować. Ale to ja jestem dorosły i chociaż jesteś na tyle duża, by sama podejmować decyzje, to ja biorę za ciebie odpowiedzialność. Zasady nie mają naruszać twojej przestrzeni, tylko cię chronić. Będziemy musieli znaleźć kompromis.
W iście prawniczym stylu dałem jej do zrozumienia, że to ja tu rządzę. W pewnych sprawach zamierzałem być stanowczy. Miniówka do szkoły? _Nie_. Piercing i tatuaże? _Nie_ i _nie_. Wracanie po dziesiątej? _Do negocjacji_. Zapraszanie chłopaka pod moją nieobecność? _Nie ma mowy_. Ale swoje zasady musiałem wyłożyć sprytnie. Byłem jednym z najlepszych prawników w Los Angeles. Niektórzy adwokaci rezygnowali ze spraw, kiedy dowiadywali się, że na sali sądowej będą musieli zmierzyć się ze mną. Ale nie chciałem wychowywać dziewczyn jak despota.
April westchnęła.
– Carter, z każdą minutą robisz się coraz mniej spoko. Pomyślałam, że powinieneś o tym wiedzieć.
Byłem pewny, że Hannah patrzy na nas gdzieś z góry i ma niezły ubaw. Zanim ona i mój szwagier odeszli, miałem gdzieś zasady i zawsze trzymałem stronę April. Za każdym razem, gdy ich odwiedzałem, zabierałem ją do sklepu i kupowałem wszystko, na co nie pozwalali jej rodzice. Od tego czasu minęło pięć lat, ale wciąż każdego dnia tęskniłem za jej mamą, a moją siostrą.
Stanąłem na parkingu przed szkołą i z szerokim uśmiechem odwróciłem się do dziewczyn.
– Gotowe? – spytałem.
April odwzajemniła uśmiech, a Peyton zapiszczała z ekscytacji. To był wielki dzień dla moich dziewczynek. Wieczorem miałem zamiar zabrać je na coś dobrego, trochę je porozpieszczać.
Godzinę później trzymałem w ręku klucze do nowej siedziby kancelarii Sloane i Partnerzy. Zarządczyni budynku, Kate, oprowadziła mnie po pomieszczeniach, a kiedy zbliżaliśmy się do końca, powiedziała:
– Organizuję imprezę charytatywną na rzecz głuchych i niedosłyszących dzieci. Chciałby pan wziąć udział? To za miesiąc.
– Proszę przesłać mi mailem szczegóły. Jeśli mam coś zaplanowane na ten dzień, wypiszę czek.
– Jasne. Ale chciałabym, żeby pan przyszedł. Zarządzam kilkoma budynkami w okolicy i pojawią się wszyscy moi klienci. Nawet właścicielka Valentina’s Laboratories, czyli gruba ryba, jak zwykłam mawiać. Należy do niej ten ogromny szary budynek za rogiem. Wielkie nazwisko w branży kosmetycznej i perfumeryjnej.
Nazwa nic mi nie mówiła, ale ponieważ nie interesowałem się tym sektorem, o niczym to nie świadczyło.
– Zaprosiła parę osób z Hollywood, więc przyjdzie tłum celebrytów. To może się przydać w interesach – powiedziała na jednym wydechu.
– Tak jak powiedziałem, proszę mi wysłać szczegóły.
– Tak zrobię. Okej. To wszystko z mojej strony. Jeśli będzie pan czegoś potrzebował, proszę dzwonić. Kiedy firma przeprowadzkowa przywozi meble?
– Dziś. Jutro otwieramy.
– Ojej, to szybko, ale domyślam się, że taką reputację buduje się na odważnych działaniach.
– Nie ma innego wyjścia. Nasi klienci nie lubią czekać.
– W takim razie proszę robić swoje. Witamy w nowym biurze. Możliwe, że jestem nieobiektywna, ale myślę, że będzie tu państwu lepiej niż w poprzednim miejscu.