Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Ucieczka last minute - ebook

Format:
EPUB
Data wydania:
23 kwietnia 2025
3967 pkt
punktów Virtualo

Ucieczka last minute - ebook

Historia dwojga zupełnie różnych ludzi, których ścieżki połączyły się na siedem dni.

 

Wakacje na wyspie wiecznej wiosny mają być dla Klary i jej partnera szansą na uratowanie związku. Jednak tuż po przylocie kobieta postanawia uciec i zostaje sama w zupełnie obcym miejscu.

Czy przyjęcie propozycji nieznajomego rodaka to dobry pomysł? Co wyniknie z tej nieplanowanej relacji? Czy Klara wytrzyma z niezależnym i zamkniętym w sobie Radkiem?

 

Karolina Wilczyńska – autorka bestsellerowych powieści obyczajowych – zabiera nas na piękną Maderę, gdzie serpentyny górskich dróg są równie strome i kręte jak ludzkie losy.

 

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-83295-18-3
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dwa ty­go­dnie po po­wro­cie...

Wnio­sła do miesz­ka­nia dużą paczkę i za­mknęła drzwi nogą. Gło­śne miau­cze­nie do­bie­ga­jące gdzieś spo­mię­dzy jej stóp spra­wiło, że uśmiech­nęła się ra­do­śnie. To nowy lo­ka­tor da­wał znać, że cie­szy się z po­wrotu opie­kunki.

– Już, już, za­raz cię po­głasz­czę – od­po­wie­działa na ko­cie po­wi­ta­nie.

Ostroż­nie po­sta­wiła dość ciężki kar­ton na pod­ło­dze, uwa­ża­jąc, żeby cie­kaw­ski zwie­rzak nie zo­stał przy­gnie­ciony.

Ko­ciak od razu z za­in­te­re­so­wa­niem za­czął ob­wą­chi­wać tę nową, dużą rzecz, po czym wbił zęby w kar­ton.

– Spo­koj­nie, do­sta­niesz pu­dełko do za­bawy. – Znowu się uśmiech­nęła, wi­dząc jego po­czy­na­nia. Zdą­żyła już sporo prze­czy­tać o ko­cich zwy­cza­jach i pre­fe­ren­cjach, wie­działa więc, że dla więk­szo­ści tych zwie­rząt kar­to­nowe opa­ko­wa­nia są ulu­bio­nymi za­baw­kami.

Zdjęła buty i kurtkę, prze­nio­sła paczkę do po­koju, do któ­rego kot nie miał do­stępu.

Roz­pa­kuję póź­niej – zde­cy­do­wała. Znała jej za­war­tość i nie mu­siała się spie­szyć.

– Co, Lu­cek, pew­nie je­steś głodny? – za­gad­nęła, prze­ko­nana, że kot do­sko­nale ją ro­zu­mie.

Miauk­nię­cie tylko ją utwier­dziło w tym prze­ko­na­niu.

Otwo­rzyła puszkę z karmą i na­peł­niła białą ce­ra­miczną mi­seczkę. Czarny ko­cu­rek od razu za­brał się do je­dze­nia.

Dla sie­bie Klara wy­jęła z lo­dówki resztkę sa­łatki, którą przy­rzą­dziła po­przed­niego dnia, włą­czyła czaj­nik, żeby za­pa­rzyć so­bie her­baty, i przy­sia­dła na ku­chen­nym ta­bo­re­cie, żeby szybko za­spo­koić głód.

Co za szczę­ście, że nie mu­szę już co­dzien­nie go­to­wać – po­my­ślała z ulgą.

Po szyb­kiej prze­ką­sce prze­brała się w leg­ginsy i ob­szerny swe­ter – swój ulu­biony do­mowy strój – i usia­dła w fo­telu z lap­to­pem na ko­la­nach. Miała za­miar od razu zro­bić to, co za­pla­no­wała jesz­cze na dzi­siaj, a wie­czo­rem spo­koj­nie obej­rzeć swój ulu­biony se­rial.

Lu­cek mo­men­tal­nie wsko­czył na opar­cie fo­tela i bez par­donu wci­snął się na sie­dzi­sko obok Klary. Przy­tu­lił się do jej boku i za­czął mru­czeć ni­czym mały trak­to­rek.

– Daj mi trzy kwa­dranse, a obie­cuję, że się z tobą po­ba­wię. – Po­gła­skała czarną sierść, która z każ­dym dniem sta­wała się co­raz gład­sza i bar­dziej błysz­cząca.

Kot spoj­rzał na nią i zmru­żył żół­to­zie­lone oczy. Czuła, że zro­zu­miał i cier­pli­wie po­czeka.

Klara uśmiech­nęła się lekko i stwier­dziła, że jest szczę­śliwa i spo­kojna. Tak było każ­dego dnia od dwóch ty­go­dni.

Na­resz­cie moje ży­cie jest ta­kie, ja­kie być po­winno – pod­su­mo­wała w my­ślach. Tamta de­cy­zja była naj­lep­szym, co mo­głam zro­bić.

Z każ­dym dniem umac­niała się w tym prze­świad­cze­niu. Raz jesz­cze wró­ciła pa­mię­cią do wa­ka­cyj­nego wy­jazdu, który zmie­nił się w jej ży­ciową ucieczkę. Ucieczkę last mi­nute.Mie­siąc przed wy­jaz­dem...

Wbie­gła zdy­szana na czwarte pię­tro i szybko otwo­rzyła drzwi miesz­ka­nia. Z ulgą zsu­nęła z nóg buty na ob­ca­sie i za­mie­niła je na do­mowe klapki.

Pod­śpie­wu­jąc pod no­sem, prze­szła do kuchni. Po dro­dze ci­snęła na ka­napę pa­pie­rową torbę z logo zna­nej marki.

Ob­rzu­ciła wzro­kiem nie­wiel­kie po­miesz­cze­nie, w któ­rym oprócz kilku sza­fek, zle­wo­zmy­waka, ku­chenki i lo­dówki z tru­dem mo­gły się zmie­ścić dwie osoby. Nie­ła­two było się jej do tego przy­zwy­czaić, zwłasz­cza że u sie­bie miała do dys­po­zy­cji wię­cej prze­strzeni.

Otwo­rzyła jedną z sza­fek i spoj­rzała na rząd kub­ków. Każdy z nich był inny. Do tego także mu­siała przy­wyk­nąć, choć nie była zwo­len­niczką ta­kich ze­sta­wień. Wo­lała kom­plety – ta­le­rzy, szkla­nek, sztuć­ców. Taka zbie­ra­nina, jej zda­niem, spra­wiała wra­że­nie nie­ładu.

Cóż, to prze­cież nic nie­zna­czące dro­bia­zgi – po­wtó­rzyła w my­ślach, jak za­wsze, gdy mie­rzyła się z tym, co nieco ją iry­to­wało w miesz­ka­niu Pawła. Naj­waż­niej­sze, że w prio­ry­te­to­wych spra­wach wszystko jest w po­rządku. W końcu w związku, zwłasz­cza lu­dzi z ży­cio­wym ba­ga­żem, trzeba być go­to­wym na kom­pro­misy – tłu­ma­czyła, choć chwi­lami miała wra­że­nie, że bar­dziej stara się to sa­mej so­bie wmó­wić.

Klara od po­nad roku usi­ło­wała wpro­wa­dzać w ży­cie tę za­sadę i uwa­żała, że z do­brym skut­kiem. Od­kąd spo­tka­nia z Paw­łem za­częły się prze­ra­dzać w stały zwią­zek i pod­jęli de­cy­zję o wspól­nym za­miesz­ka­niu, usta­lili, że będą ko­rzy­stać za­równo z jej, jak i z jego lo­kum. Żadne nie było skłonne opu­ścić swo­jego miesz­ka­nia na dłu­żej, więc co ty­dzień zmie­niali ad­res. I do tego też Klara mu­siała przy­wyk­nąć.

Nie po­win­nam na­rze­kać – upo­mi­nała się w my­ślach. Pew­nie on także czuje po­dob­nie. Ale z cza­sem za­czniemy trak­to­wać oba miej­sca jak swoje.

Jed­nak o ile ona zo­sta­wiała Paw­łowi swo­bodę, gdy miesz­kali u niej, nie na­rzu­cała mu żad­nych ogra­ni­czeń, po­zwa­la­jąc swo­bod­nie ko­rzy­stać ze wszyst­kiego i ukła­dać rze­czy tak, jak mu wy­god­nie, o tyle u Pawła wciąż czuła się skrę­po­wana i oba­wiała się, że za­po­mni o któ­rejś z re­guł skru­pu­lat­nie prze­strze­ga­nych przez męż­czy­znę.

Pa­weł wy­zna­czył jej półkę na ko­sme­tyki, ja­sno ko­mu­ni­ko­wał, że rze­czy mu­szą po­zo­stać na swo­ich miej­scach, i choć upo­mi­nał ją z po­zoru spo­koj­nie, to wi­działa w jego oczach nie­za­do­wo­le­nie i dez­apro­batę, gdy na przy­kład nie odło­żyła de­ski do kro­je­nia tam, gdzie po­winna jego zda­niem być.

Z cza­sem i do tego się przy­zwy­czaję – prze­ko­ny­wała samą sie­bie za każ­dym ra­zem, gdy pró­bo­wała po­mie­ścić swoje dro­bia­zgi na wy­zna­czo­nym miej­scu w ła­zience. Na pewno chce do­brze, ale jest męż­czy­zną i nie ro­zu­mie, że mam tro­chę wię­cej ko­sme­ty­ków niż on.

Nie chciała jed­nak wy­wo­ły­wać nie­po­trzeb­nych awan­tur, więc do­sto­so­wy­wała się do na­rzu­co­nych jej re­guł. Wie­działa, że to dla Pawła ważne, dla­tego chciała usza­no­wać jego po­trzeby.

Te­raz, sto­jąc przed szafką z kub­kami, za­sta­na­wiała się, który z nich wy­brać. Miała kilka ulu­bio­nych, ale na dziś naj­bar­dziej pa­so­wał je­den – z żółtą emo­ti­konką uśmiech­nię­tej buźki.

Tak, bę­dzie w sam raz – stwier­dziła z prze­ko­na­niem. Od­nio­słam prze­cież nie lada suk­ces!

Za­pa­rzyła kawę, nie za­po­mi­na­jąc przy tym, aby za­go­to­wać tylko tyle wody, ile po­trzeba. Pa­weł bar­dzo tego prze­strze­gał, tłu­ma­cząc coś za­wile o szko­dli­wo­ści kil­ku­krot­nego jej go­to­wa­nia. Klara na­wet za­in­te­re­so­wała się te­ma­tem, ale zna­la­zła w sieci na­ukowe wy­ja­śnie­nie, że to nie­prawda. Nie po­wie­działa o tym Paw­łowi, bo wie­działa z do­świad­cze­nia, że z tru­dem przyj­muje kry­tykę. I że za­raz jej wy­tknie, jak to bar­dziej wie­rzy w to, co pi­szą w in­ter­ne­cie, niż w jego słowa. Uznała, że w su­mie nie ma się o co kłó­cić, i po pro­stu go­to­wała wodę we­dług jego za­sad. I cho­ciaż te­raz nie było go w domu, to i tak się pil­no­wała, żeby we­szło jej to wresz­cie w na­wyk.

Z kub­kiem pa­ru­ją­cego na­poju usia­dła na ka­na­pie. Upiła nie­wielki łyk i od­sta­wiła na­czy­nie na po­ma­rań­czową pod­kładkę, żeby nie znisz­czyć blatu ławy. Pa­weł bar­dzo o to dbał.

Się­gnęła po pa­pie­rową torbę zo­sta­wioną tu wcze­śniej i wy­jęła z niej su­kienkę, którą ku­piła go­dzinę temu. Gła­dziła ma­te­riał i wy­obra­żała so­bie, jak bę­dzie w niej wy­glą­dać na ja­kiejś pięk­nej plaży pod­czas urlopu. Uśmie­chała się przy tym do sie­bie tak, jak po­tra­fią tylko ko­biety, gdy ku­pią so­bie coś pięk­nego i dość kosz­tow­nego.

Kiedy usły­szała zgrzyt klu­cza w zamku, szybko ode­rwała metkę od su­kienki i we­pchnęła ją do kie­szeni spodni. Nie, Pa­weł nie roz­li­czał jej z wy­dat­ków. Każde z nich miało wła­sne pie­nią­dze, za­kupy ro­bili na­prze­mien­nie, a reszta była sprawą każ­dego z nich. Jed­nakże męż­czy­zna uwa­żał, że roz­rzut­ność nie jest w ży­ciu wska­zana. Twier­dził, że za­wsze na­leży ku­po­wać jak naj­ta­niej, szu­kał pro­mo­cji i prze­cen, nie ro­bił za­ku­pów pod wpły­wem emo­cji i na­by­wał tylko to, co było mu po­trzebne. Ni­gdy gło­śno nie skry­ty­ko­wał Klary, gdy coś ku­piła, ale za­uwa­żała jego pełne dez­apro­baty spoj­rze­nia, kiedy wi­dział, ile za­pła­ciła za ja­kiś ciuch czy buty. Wtedy czuła się tak, jakby była nie­fra­so­bliwa i nie­go­spo­darna, a to psuło jej hu­mor, więc wo­lała nie przy­zna­wać się do praw­dzi­wej wy­so­ko­ści wy­dat­ków. A zwłasz­cza dziś nie chciała ze­psuć so­bie na­stroju.

– Cześć, ko­cha­nie. – Wy­szła do wą­skiego przed­po­koju, żeby go przy­wi­tać.

Sta­nęła w sa­mym progu, aby miał dość miej­sca na swo­bodne zdję­cie bu­tów.

– Cześć – od­parł, wie­sza­jąc bluzę na jed­nym z me­ta­lo­wych ha­czy­ków przy drzwiach. – Jest coś do zje­dze­nia?

– Do­piero przy­szłam – wy­ja­śniła. – Ale mo­żemy coś za­mó­wić – za­pro­po­no­wała.

– Szkoda kasy. – Po­krę­cił głową. – Zresztą wiesz, że nie lu­bię jeść tego, co go­tuje nie wia­domo kto i nie wia­domo w ja­kich wa­run­kach.

– To może do­kądś pój­dziemy? Do tej two­jej ulu­bio­nej re­stau­ra­cji? Ich kuchni prze­cież je­steś pewny. Dziś ja za­pra­szam.

– A co to za oka­zja? – Rzu­cił jej uważne spoj­rze­nie.

– Pod­pi­sa­łam umowę z tym klien­tem, nad któ­rym pra­co­wa­łam od mie­siąca. – Wresz­cie mo­gła się z nim po­dzie­lić ra­do­sną no­winą. – Wiesz, co to zna­czy?! Za­ro­bię sporo pie­nię­dzy! Co ja mó­wię! Bar­dzo dużo!

– Gra­tu­luję – od­parł krótko. – Prze­su­niesz się? Chciał­bym wejść do ła­zienki i umyć ręce.

Po­słusz­nie zro­biła krok w tył.

Wró­ciła na ka­napę i scho­wała su­kienkę do torby.

– To co? Może pod­grzeję ten bi­gos, który jest w sło­iku w lo­dówce? – Męż­czy­zna sta­nął przed Klarą i zmie­rzył ją peł­nym wy­rzutu spoj­rze­niem. – Cały dzień nie mia­łem czasu zjeść i pa­dam z nóg.

Kie­dyś po­dzi­wiała tę jego za­po­bie­gli­wość. Za­wsze miał w lo­dówce kilka sło­ików z za­we­ko­wa­nymi da­niami. Je­żeli ugo­to­wał cze­goś wię­cej, od razu za­my­kał nad­wyżkę w sło­ikach. Ni­czego nie wy­rzu­cał. Klara nie była aż tak oszczędna i za­po­bie­gliwa. Na­wet było jej z tego po­wodu tro­chę wstyd. Na po­czątku zna­jo­mo­ści ujął ją tą go­spo­dar­no­ścią, ale z cza­sem za­częło ją de­ner­wo­wać to wieczne „sło­iko­wa­nie”. Tak samo jak wrzu­ca­nie do dań wszyst­kiego, co zo­stało, a mo­gło się ze­psuć. Przez to po­trawy nie sma­ko­wały tak, jak po­winny. Pa­weł na­zy­wał to eks­pe­ry­men­to­wa­niem w kuchni, a ona co­raz czę­ściej miała wra­że­nie, że to ra­czej skąp­stwo. Tym bar­dziej że tę za­sadę sto­so­wał wy­łącz­nie u sie­bie w domu i wtedy, gdy on ku­po­wał je­dze­nie. Nie żeby Klara była roz­rzutna. Po pro­stu lu­biła, kiedy mo­gła od­róż­nić, czy je gu­lasz, czy bitki, a do­da­wa­nie na pizzę grzyb­ków mar­no­wa­nych w oc­cie, żeby nie ku­po­wać pie­cza­rek, uwa­żała za prze­sadę.

Trudno, niech bę­dzie ten bi­gos – wes­tchnęła w my­ślach, cho­ciaż było jej przy­kro, że nie pod­chwy­cił pro­po­zy­cji wspól­nego świę­to­wa­nia jej suk­cesu.

Zje­dli pod­grzaną przez Pawła za­war­tość sło­ika, Klara wy­słu­chała re­la­cji męż­czy­zny z wy­da­rzeń w pracy i uznała, że nad­szedł czas, żeby po­ru­szyć te­mat, który w pe­wien spo­sób wią­zał się z jej dzi­siej­szym suk­ce­sem.

– Tak so­bie my­ślę, że mo­gli­by­śmy za­sta­no­wić się nad ja­kimś wy­jaz­dem – za­częła z uśmie­chem. – Jest sier­pień, za­raz po­winny się po­ja­wić cie­kawe oferty na ko­lejny mie­siąc. A ja te­raz mam już więk­szą pew­ność fi­nan­sową, więc...

Pa­weł od­su­nął pu­sty ta­lerz i się­gnął po szklankę z wodą.

– Wła­ści­wie masz ra­cję. Można po­woli za­cząć po­szu­ki­wa­nia ja­kiejś atrak­cyj­nej oferty. Jak się uda, to tra­fimy na last mi­nute w do­brej ce­nie. – Po­ki­wał głową. – My­śla­łaś o czymś kon­kret­nym?

– Mnie się ma­rzy Ma­dera... – wy­ja­wiła Klara z uśmie­chem. – Tyle o niej czy­ta­łam. Po­dobno tam jest pięk­nie...

– I za­pewne też drogo – zga­sił jej za­pał.

– Może znaj­dzie się ja­kaś oferta? Sam mó­wisz o last mi­nute? – Klara sta­rała się nie tra­cić na­dziei.

– Na Ma­derę? Nie są­dzę. To modny kie­ru­nek. Ja my­śla­łem ra­czej o Buł­ga­rii. Tam można za śmieszne pie­nią­dze ku­pić all in­c­lu­sive.

Klara na­wet nie brała Buł­ga­rii pod uwagę.

– Mu­szę się za­sta­no­wić – od­parła szcze­rze. – Ja­koś do Buł­ga­rii mnie nie cią­gnie. Ale po­pa­trzę, po­czy­tam. Na pewno jest tam coś cie­ka­wego do zwie­dze­nia...

Chyba nie po­tra­fiła ukryć za­wodu, bo Pa­weł spoj­rzał na nią spod oka.

– A co? Z Buł­ga­rii nie wsta­wisz fo­tek na Fa­ce­bo­oka i In­sta­grama? Bo nie­modna?

– Nie o to cho­dzi – za­pro­te­sto­wała. – Po pro­stu ni­gdy nie my­śla­łam o tam­tym kie­runku. Ale je­śli chcesz...

Męż­czy­zna wstał od stołu i wy­niósł ta­lerz do zmy­warki.

– Mu­szę się po­ło­żyć – oznaj­mił, wra­ca­jąc. – A w su­mie to może być i ta Ma­dera. O ile oczy­wi­ście cena nie bę­dzie za­po­rowa.

– Daj spo­kój, nie mam za­miaru cię zmu­szać. Za­raz po­pa­trzę na Buł­ga­rię, prze­cież nie po­wie­dzia­łam, że tam nie chcę.

– Do Buł­ga­rii mo­żemy po­je­chać kiedy in­dziej. A skoro tak ci za­leży na Ma­de­rze, to tam po­le­cimy, i już. Szkoda czasu na dys­ku­sje. Zresztą ja też o niej my­śla­łem, więc niech bę­dzie tak, jak chcesz.

Po­szedł do sy­pialni i włą­czył mu­zykę.

Klara sprząt­nęła swój ta­lerz i sta­nęła przy ku­chen­nym oknie.

Wła­ści­wie wszystko osta­tecz­nie po­szło po jej my­śli. I po­jadą tam, gdzie so­bie wy­ma­rzyła. To dla­czego ja­koś mnie to nie cie­szy? – za­sta­na­wiała się Klara. I dla­czego mam po­czu­cie, jak­bym zro­biła coś złego?

Jej wi­zja pięk­nej plaży i sie­bie w no­wej su­kience też ja­koś zbla­dła...

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij