- promocja
- W empik go
Ukochane dziecko - ebook
Ukochane dziecko - ebook
Pewnego dnia Lenie udaje się uciec – koszmar jednak trwa. Wygląda na to, że jej oprawca chce odzyskać to, co uważa za swoją własność. Mimo że pojawiają się wątpliwości, czy to naprawdę ta kobieta, nazywana „Leną”, zniknęła kilkanaście lat wcześniej, policja i zdesperowani rodzice Leny robią wszystko, by połączyć te pozornie niepasujące do siebie fragmenty układanki.
Klaustrofobiczna, przerażająca i wręcz zniewalająca, rozdziera serce.
„Daily Mail”
"Ukochane dziecko" to znakomity thriller, pięknie napisany, intrygujący i niepozwalający się oderwać.
Peter James
Połączenie kryminału, thrillera i historii rodzinnej… Zwodniczo niepokojący debiut… Książka zarówno fascynuje, jak i zmusza do zastanowienia. Hausmann tworzy mroczny Układ Słoneczny rozświetlony migoczącymi gwiazdami… Fundamentem "Ukochanego dziecka" jest niesłabnąca nadzieja, że postaciom uda się powrócić do ludzi, którzy najwięcej dla nich znaczyli, niezależnie od tego, jak daleko są teraz od nich odsunięci. Ten przebłysk optymizmu jest światłem prowadzącym czytelników, gdy przelatują przez tę książkę.
„New York Times”
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-9828-2 |
Rozmiar pliku: | 3,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W Monachium zaginęła studentka (23 l.)
Monachium (LR) – Monachijska policja prosi o pomoc w ustaleniu miejsca pobytu Leny Beck (23 l.), zamieszkałej w Monachium-Haidhausen. Według zeznań świadków studentka bawiła się w nocy ze środy na czwartek do godziny ok. 5 rano na imprezie w dzielnicy Maxvorstadt. Wracając do domu, rozmawiała jeszcze przez telefon z przyjaciółką. Od tamtej pory jej komórka jest wyłączona. Poszukiwania prowadzone przez policję w piątek na terenie miasta nie przyniosły żadnych rezultatów. Lena Beck ma 165 cm wzrostu, filigranową posturę i jasne włosy sięgające ramion. Po raz ostatni widziano ją w srebrzystej bluzce, czarnych dżinsach, czarnych butach i granatowym płaszczu.***
Pierwszego dnia tracę poczucie czasu, swoją godność i trzonowca. Zyskuję za to dwoje dzieci i kota. Nie pamiętam ich imion, z wyjątkiem imienia kota – Panna Tinky. Mam też męża. Jest wysoki, o krótkich ciemnych włosach i szarych oczach. Obserwuję go ukradkiem, siedzę tuż obok niego na wysiedzianej kanapie. Obejmuje mnie, a stłuczenia i rany, które ciągną się przez moje plecy, z góry na dół, pulsują tak, jakby każde miało własne bijące serce. Rana na czole mnie piecze. Co jakiś czas robi mi się przed oczami ciemno lub, dla odmiany, widzę jasne błyski. Wtedy staram się po prostu dalej oddychać.
Trudno stwierdzić, czy faktycznie zapadł już wieczór, czy tylko on tak zdecydował. Okna są zastawione płytami izolacyjnymi. To mój mąż wyznacza dzień i noc. Jak Bóg. Próbuję przekonać samą siebie, że najgorsze mam już za sobą, podejrzewam jednak, że wkrótce udamy się razem do łóżka. Dzieci włożyły już piżamy. Ta chłopca wydaje się trochę za mała, za to rękawy piżamy dziewczynki są za długie i zwisają jej daleko poza nadgarstki. Dzieci klęczą na podłodze kilka kroków od kanapy i grzeją ręce ostatkiem ciepła z pieca opalanego drewnem. Drewno się wypaliło i ogień zgasł; pozostała czarna kupka popiołu, przez którą przebiegają tylko pojedyncze żarzące się jaskrawoczerwono żyłki. W tej jakże osobliwej sytuacji podobne głosy dzieci mieszają się w radosną paplaninę. Nie rozumiem, o czym dokładnie mówią. Słyszę je jak przez watę i łamię sobie głowę, jak zabić ich ojca.