- W empik go
Ukrainky z nutoju Tymka Padurry - ebook
Ukrainky z nutoju Tymka Padurry - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 235 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tymka Padurry.
Warszawa.
U Hustawa Ł.Hliksberha na Ułych Medowij.
1844.
Wolno drukować, z warunkiem złożenia w Komitecie Cenzury, prawem przepisanej, liczby exemplarzy.
Warszawa d. 12/24 Lutego 1844 roku.
Starszy Cenzor i Naczelnik K. C.
Niezabitowski.
Założywszy prawem przepisaną liczbę exemplarzy, oświadczam, iż prawnie poszukiwać będę fałszowanych edycji.
Stanisław Leon Glücksberg.
W Drukarni S. Strąbskiego.KOZAK.
II.
Zatoczył się księżyc w chmury,
Świszcze burza po górach,
Posunęły się nocne widma
Przespać się w zaroślach..
Trudno teraz łabędziowi
Zadrzemać z brzegami,
Ryczą fale na Dnieprze
Pod żelaznemi słupami.
Ale nasz kozak nie tchórz,
Schwycił szablę, burkę zdał,
Popatrzył się, skręcił wąs,
Wsiadł na czajkę i zniknął.
Zakotyw sia misiać w chmari,
Swyszcze bura po horach,
Posunułyś niczni mari
Prospaty sia w czaharach.
Tiażko teper łebëdiowi
Zadrimaty z berehamy,
Rëwut chwyli na Dniprowi
Pid żëliznymy stowpamy.
Alë nasz kozak në trus,
Schopyw szablu, burku zduw,
Podëwyw sia, skrutyw wus,
Siw na czajku taj dmuchnuw.
Na dalekie wybrzeże
Piana z wiosła poleci…
Niechaj się ten strzeże
Kogo ptak ten zaoczy!…
Jego łza niepowściąga,
On nie lubi pochlebnych wyrazów,
Co tam w niebie… o tem nie wié,
A na ziemi zna – krew.
Długie morza, ciemne gęstwiny,
Słyszały okrzyk: hurraha!
Kiedy rodzone dziecie puszczy
Podleciało na wroga.
Odkąd Bóg w niego duszę wniósł?
Przeobraził się w ptaka z człowieka,
Bo w strzemieniu końskiém zrósł.
Na dałeke bereże
Pina z wesła połëtyt…
Nechaj sia toj stereże;
Kolio ptach sej zahladyt!…
Joho śloza nespeniaje,
Win nëlubyt łesnych słow,
Szczo tam w nebi… te nëznaje,
A na zëmli znaje – krow.
Dowhi mora, temni huszczi,
Czuły hołos: hurraba!
Koły ridnie dëtia puszczi
Pidłëtiło na wraha.
Witky Boh w nia duszu wnis?
Z czołowika ptachom staw,
Bo w stremëni kińśkym zris
W stepie wzrasta i żyje,
Jak step dziki ma obyczaj;
Jego bogactw mała liczba –
Koń., rohatyna i nahaj.
Całym pokarmem z chleba okruszyna,
Całą uciechą – posępny śpiew,
Puszcza – łożem, darń – poduszką,
Odzieniem – zwierz ze stepów.
Sam, jak dziki syn przyrodzenia
Gdzie pokaże mściwą twarz,
Rumienią ziemię, rumienią wody,
Krwi rzeki i pożar.
Na koniu dzień i noc Ściga wiatry jak Mogoł:
Jego państwem – Matka Sicz,
Spisa – berłem, koń – tronem!
W stępi maje rist i wik,
Jak step dykyj obyczaj:
Joho bohastw małyj lik –
Kiń, ratyszcze i nahaj.
Ciłym jidłom z chliba kruszka,
Ciła wticha – sumnyj śpiw,
Puszcza – łiżkom, derń – poduszka,
Odeżoju – żwir z stepiw.
Sam, jak dykyj syn pryrody
De pokaże mstywu twar,
Krasiat zëmlu, krasiat wody,
Krowli riczky i pożar.
Na konyku deń i nicz
Honyt witry jak Mohoł:
Joho państwom – Maty Sicz,
Spisa – skipetr, kiń – prystoł!
Nie do leczenia już ta blizna
W której spisę napawał,
Bo sam lubi kończyć życie
Jakby duszę szatan schwycił!
Na przyrodzenia majestacie
Tylko sławie bije pokłon,
Miłość w sercu, a w bułacie
Swoich dziejów czci obraz.
A komużto pieśń niosą
Lasów echa, fałi szum,
I od powicia uczą nuty
Bohaterskich przodków dum?
Od czyichżeto mogił
W nocy żałobny puchacz
Në dla likiw wże ta błyżń
W kotrij spisu napuwaw,
Bo sam lubyt kińczyt' żyzń
Jakby duszu czort schwataw!
Na pryrody majistati
Tilky sławi bje pokłon,
Lubwa w serci, a w bułati
Swojich diiw cztyt ikon.
A komużto piśń nësut
Lisiw łuny, chwyliw szum,
I z powytku uczat' nut
Bahatyrśkych predkiw dum?
Wid czyjichżeto mohył