- promocja
- W empik go
Ukryta sieć. Kimkolwiek jesteś. Tom 2 - ebook
Ukryta sieć. Kimkolwiek jesteś. Tom 2 - ebook
Druga część bestsellerowej serii „Ukryta sieć” Jakuba Szamałka.
Kontynuacja thrillera Cokolwiek wybierzesz to pełna emocji opowieść o tym, co na co dzień trudno nam dostrzec. Listopad 2018. KandyKroosh, camgirl z Mińska Mazowieckiego, zostaje uduszona na oczach tysięcy internautów. Słynna dziennikarka Julita Wójcicka kontynuuje śledztwo Emila Chorczyńskiego. Wśród materiałów, które od niego otrzymała, znajduje się plik, który odstaje od reszty.
To artykuł o śmierci camgirl opatrzony krótką adnotacją: „sprawdź”. Wójcicka bez wahania podejmuje trop, który zaprowadzi ją w zupełnie niespodziewaną stronę – poza granice kraju, ku spiskom i manipulacjom politycznym, hakerskim zlotom oraz śmiertelnemu niebezpieczeństwu. Kimkolwiek jesteś Jakuba Szamałka to opowieść o cenie ambicji oraz determinacji graniczącej z obsesją. Wartka akcja i mocne osadzenie w rzeczywistości XXI wieku, rządzonego przez nowe technologie, sprawiają, że po przeczytaniu powieści trudno się otrząsnąć.
Fascynująca, oszałamiająca i przerażająca. Szamałek udowadnia, że przyszłość, której się obawiamy, już nadeszła.
Wojciech Chmielarz
Farmy trolli, fake newsy pisane na zlecenia, media społecznościowe rujnujące demokrację, polityka i przestępczość łączące się w sieci – wszystko to, czego politycy woleliby wam nie mówić przed wyborami, ale o czym na pewno wiedzieć warto. Kimkolwiek jesteś zaburzy dobre samopoczucie bezrefleksyjnych użytkowników internetu, polecam więc gorąco – nie tylko podczas kampanii wyborczej.
Anna Dziewit-Meller
Gdyby ktoś mnie zapytał dziesięć lat temu, czy Jakub Szamałek pisze o wydarzeniach prawdopodobnych, odpowiedziałbym: ależ skąd, to świetna science fiction! Dziesięć lat później mogę mieć tylko nadzieję, że ta historia naprawdę powstała tylko w głowie autora. Ale jednocześnie jestem już dziś pewien, że jest niestety możliwa. Przerażające.
Bartosz Węglarczyk
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-7404-0 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tutaj mamy kuchnię. – Tymek, szef działu HR, wskazał szklane drzwi. – Do waszej dyspozycji są dwie lodówki, dwie kuchenki i cztery mikrofalówki. Pamiętajcie tylko, że podgrzewającym rybożercom mówimy stanowcze nie!
Chwila ciszy, potem salwa śmiechu; tłumek nowych pracowników poprawnie zinterpretował pauzę. Tymek, zadowolony z udanego żartu, uśmiechnął się szeroko, po amerykańsku, odsłaniając zadbane zęby. Oleg stanął na palcach, żeby wznieść się ponad ramiona dopiero co poznanych kolegów i zajrzał do środka pomieszczenia. Wściekle pomarańczowa podłoga, kolorowe plastikowe krzesła, a na ścianach plakaty motywacyjne wypisane kapitalikami: CO BYŚ ZROBIŁ, GDYBYŚ SIĘ NIE BAŁ?, LEPSZE SKOŃCZONE NIŻ IDEALNE, SZCZĘŚCIE SPRZYJA ODWAŻNYM. Biło od tego wszystkiego energią, młodzieńczą werwą, wrodzonym cool. Oleg nie mógł w to wszystko uwierzyć. Był na trzydziestym piętrze prestiżowego wieżowca, w samym centrum Warszawy, w oddziale jednego z największych na świecie portali społecznościowych. On, dwudziestosześcioletni chłopak z Czernawczyc pod Brześciem.
– Tym, którzy potrzebują rano nieco kofeiny, żeby się obudzić… Czyli, nie oszukujmy się, wszystkim… – Tymek posłał zebranym porozumiewawcze mrugnięcie. – Polecam nasze ekspresy do kawy. Tutaj mieli się ziarna… Macie do wyboru arabikę albo robustę, jak kto woli, niektórzy przynoszą też własne mieszanki… A tutaj są mleka, zwierzęce albo roślinne, z laktozą albo bez, czego dusza zapragnie. We wtorki i czwartki znajdziecie w kuchni skrzynki z sezonowymi owocami, wiecie, żebyście przypadkiem nie dostali szkorbutu. Warto po nie wpaść rano, bo po południu zostają już tylko poobijane grejpfruty. No dobrze… To ostatni przystanek wycieczki, papiery macie podpisane, dostaliście ulotki informacyjne. Jakieś pytania? Nie? No, to najwyższy czas zabrać się do pracy. Wasi szefowie czekają już na was w common roomie. Powodzenia!
Tymek zgiął się w głębokim ukłonie, jak śpiewak operowy, który właśnie zakończył szczególnie wymagającą arię; kosmyk włosów, mokry od potu albo od żelu, a najpewniej od jednego i drugiego naraz, opadł mu na czoło. Jeszcze jedna runda oklasków i tłumek nowych pracowników ruszył na spotkanie swoich przełożonych, mijając ścianę wymalowaną wschodnioeuropejskimi motywami: matrioszki, pierogi, żubry, czapki uszanki, a wszystko to w grubej komiksowej kresce, w jaskrawych kolorach, podświetlone LED-owymi listwami. Kiedy weszli do common roomu, pełnego ludzi w przydeptanych trampkach i koszulkach z superbohaterami, Oleg uśmiechnął się pod nosem. Przypomniała mu się wczorajsza rozmowa z rodzicami. Matka prawie że ze łzami w oczach błagała, żeby pierwszego dnia poszedł do pracy w garniturze, bo co oni tam w tej Polsce jeszcze pomyślą, że jak z Białorusi, to od razu łapserdak i że spodnie mają być w kant, a buty wypastowane, i czy nowe sznurówki kupił, bo skuwki miał przecież rozdeptane, już na weselu Arcjoma mu zwracała uwagę. Pamiętaj, powtarzał z kolei ojciec, machając palcem przed kamerką, grubym palcem człowieka, który całe życie pracował na roli, cicha świnia głęboko ryje, ty się tam nie popisuj, nie podskakuj, tylko siedź cicho i rób swoje, bo żaden szef nie lubi, żeby mu rzepki skrobać. Oleg na początku próbował im jeszcze tłumaczyć, żeby się nie przejmowali, że to firma młoda duchem, o innej kulturze pracy, ale w końcu się poddał. To jakby opowiadać Masajom o walorach rakiet śnieżnych.
– Ty jesteś Oleg? – Męski głos wyrwał go z zamyślenia. Należał do czterdziestoletniego faceta z siwiejącymi włosami spiętymi w koczek.
– Zgadza się. A ty musisz być Maciej Borowiecki, tak? Szef działu content moderation?
– Oj tam, oj tam, od razu Maciej. – Mocny uścisk dłoni, uścisk kogoś, kto wspina się regularnie na ściance albo wiosłuje. – Maciek po prostu. Jak tam? Gotowy?
– Pewnie.
– No to chodź.
Biuro zespołu content moderation ciągnęło się wzdłuż przeszklonej ściany budynku, oświetlone tuzinami słońc odbitych w ciemnych taflach sąsiadujących wieżowców. Wsporniki oklejone były zdjęciami wschodnioeuropejskich stolic: budapeszteński parlament, most Karola, wileńska starówka. Kilka osób stało przy tablicy, dyskutowało o czymś. W rogu pokoju bosa dziewczyna siedziała po turecku na wielkim żółtym pufie; laptop na kolanach, słuchawki wetknięte w uszy.
– Hej wszyscy, to Oleg, Oleg, to wszyscy… – Maciek przedstawił go zespołowi. – Siergiej, Balazs, Andrej, Davydas, Kaśka… Tam w kącie siedzi Liina…
– Czeeeść… – odpowiedział mu niemrawy chór.
– A tu, proszę, twoje miejsce. – Maciek wskazał biurko koło drzwi. Trzy wielkie monitory. Ergonomiczny fotel obity skórą, który miał tyle różnych wajch i pokręteł, że wyglądał jak dzieło szalonego wynalazcy. – No, siadaj, zaloguj się i trochę poćwiczymy.
– Robi się.
– Oleg, jak myślisz, co my tu robimy? W content moderation?
Oleg zastygł nad klawiaturą. Nie spodziewał się tego pytania. Nie spodziewał się już na tym etapie żadnych pytań. Mimo że przestudiował dokładnie materiały szkoleniowe, poczuł, jak na skroniach kropli mu się pot.
– Miałem nadzieję, że ty mi powiesz – powiedział, próbując obrócić sytuację w żart.
– Ha, ha, no, pewnie, tak. – Maciek zaśmiał się, klepnął w udo. – Ale najpierw chcę usłyszeć, co ty myślisz.
– Dbamy o to, żeby nasza platforma była bezpiecznym miejscem spotkań dla wszystkich…
– Nie, nie, nie cytuj mi ulotki od Tymka. Własnymi słowami.
– Hmm… – Oleg przełknął ślinę, szukał odpowiednich słów. – Usuwamy wpisy, które są obraźliwe albo obleśne, albo sprośne…
– Nie, nie, nie.
Olegowi zrobiło się gorąco. Miał wrażenie, że rozmowy w pokoju przycichły, że wszyscy się na niego patrzą.
– Widzisz, operujesz językiem emocji. – Maciek przycisnął dłoń na piersi. – Kiedy mówisz, że coś jest obraźliwe, to wartościujesz. My usuwamy wpisy, które łamią postanowienia zawarte w regulaminie. Tylko tyle i aż tyle. To zajebiście ważne. Nie myśl o sobie jako o sędzi, który ocenia, co trafi na portal, a co z niego wyleci. Myśl o sobie jako mechanizmie, który wykrywa błędy. Okej?
– Okej…
– Dobra, to odpal program treningowy. To ta ikona w prawym rogu, obok… Tak, właśnie ta. Język polski jest w porządku czy chcesz zmienić?
– W porządku.
– No to jedziemy.
Witaj w programie treningowym Content Moderatora! Pokażemy ci teraz kilkanaście autentycznych wypowiedzi i obrazów umieszczonych na portalu przez użytkowników, które zostały zgłoszone do moderacji. Twoim zadaniem jest określić, czy rzeczywiście należy je usunąć – i podać zapis regulaminu, który łamią.
Uwaga! Uprzedzamy, że program treningowy zawiera treści drastyczne.
Rozpocznij // Anuluj
Oleg kliknął guzik „rozpocznij”. Na pierwszym slajdzie było zdjęcie martwego motocyklisty na czerwonym od krwi asfalcie. Urwana ręka, kość udowa przebija skórzany skafander, plecy wygięte do tyłu, daleko, za daleko, kręgosłup był złamany w kilku miejscach. Musiał uderzyć w słup albo barierkę, i to z dużą prędkością. Komentarze: No, jeden mniej będzie hałasował. Co nagle, to po diable. Leży motorzysta koło drogi, nie ma ręki, nie ma nogi :D
– Usuwam – powiedział Oleg, wciskając guzik z czerwonym krzyżykiem. – Treść drastyczna.
– Dobrze. – Maciek skinął głową. – Tego rodzaju rzeczy będziesz widział dość rzadko. Nasze algorytmy wyłapują większość takich zdjęć, tak samo z pornografią, zostają wykasowane, zanim ktokolwiek je zgłosi… Ale raz na jakiś czas coś przecieknie. Dalej.
Tym razem program pokazał czyjś status. Z lewej było zdjęcie profilowe: kobieta, około pięćdziesięciu lat, szeroki uśmiech, suknia w grochy, przytula yorkshire terriera z grzywką spiętą różową kokardką. W tle zadbany ogród – kwiaty, parasol, oczko wodne z fontanną.
Beata Gronkiel
12/04/2016
Śmierdzące arabusy, ja to bym tych wszystkich wszarzy i dzieciojebów utopiła, jak te żydki z brukseli chcą niech sami ich do siebie wezmą żeby im kobiety gwałcili albo się wysadzali, to był, jest i będzie chrześcijański kraj!
43 polubienia 12 udostępnienia 3 komentarze
– Usuwam – powiedział Oleg, potem przełknął ślinę. – Mowa nienawiści.
– Mhm. Następny.
Mężczyzna około sześćdziesiątki. Zdjęcie niewyraźne, ciemne, zrobione kamerką internetową. Okulary, sztruksowa marynarka, z tyłu drzwi, nad nimi wisi szabla i portret Piłsudskiego, obok regał z książkami, jakieś stare wydania.
Romuald Bieliński
03/06/2017
Dziś ulicami Warszawy znów przeszła tzw. parada równości, będąca tak naprawdę procesją dewiantów, którzy zamiast leczyć swoje schorzenia, domagają się, byśmy im klaskali. Skoro muszą się tak obnosić ze swoją innością, to może zamiast tęczy przypną sobie różowe trójkąty? Łatwiej nam będzie ich później rozpoznać.
22 polubienia 5 udostępnień 4 komentarze
– Usuwam – powiedział Oleg. – Mowa nienawiści.
– Aha. W którym miejscu?
– No… – Oleg zawiesił głos. Jak to, w którym miejscu? Drwi sobie z niego? – Nie wiem. Wszędzie?
– Biiiip. – Maciek zaskrzeczał jak zepsuty robot. – Błędna odpowiedź. Błędna odpowiedź.
– Ale… Przecież różowe trójkąty przypinali homoseksualistom naziści. W obozach koncentracyjnych.
Maciek przysunął do biurka wielką piłkę do jogi. Usiadł, przyjmując wzorową posturę: proste plecy, otwarta klatka piersiowa, ciężar wsparty na obu stopach.
– Ty to wiesz, ja to wiem. Ale skąd pewność, że pan Romuald też to wie?
– Bo inaczej nie użyłby tego zwrotu.
– Dlaczego? Może po prostu myśli, że różowe trójkąty są ładniejsze niż tęcza?
– To czemu pisze, że łatwiej ich będzie potem rozpoznać?
– Nie wiem. Może chce ich zaprosić na debatę? Wręczyć im ulotkę informacyjną?
– Mhm. Okej. Pewnie.
– Oleg. – Maciek uśmiechnął się dobrotliwie. – Ja oczywiście wiem, do czego pije pan Romuald. I, żeby było jasne, absolutnie nie zgadzam się z jego poglądami, a nasza firma była sponsorem tej parady równości. Ja sam jechałem na platformie i robiłem YMCA. Znasz, co nie? Young man, there’s no need to feel down…
– I said young man, pick yourself from the ground – zanucił Oleg w odpowiedzi.
– No właśnie. Ale nie wszyscy podzielają moje poglądy, prawda? I kneblując usta ludziom, którzy się z nami nie zgadzają, na pewno nie przekonamy ich do naszych racji. Ba, utwierdzimy w nich przekonanie, że są prześladowani, wiesz, pierwsi chrześcijanie ukrywający się po katakumbach. Dlatego właśnie tak ważne jest, żeby działać w oparciu o obiektywny zbiór zasad, na który możesz się w razie czego powołać. Rozumiesz?
– Rozumiem.
Tym razem został wylosowany film. Pokój, różowe ściany, kanapa na środku. Kobieta w kusej sukience zrywa się na nogi, cofa pod ścianę. W kadr wchodzi mężczyzna w kominiarce. Ma szerokie bary, ortalionowa kurtka jest przymała, podjeżdżają mu rękawy. Wyciąga linkę z kieszeni. Kobieta próbuje się bronić, uderza go lampką, drapie paznokciami. Na mężczyźnie nie robi to żadnego wrażenia, przewraca ją, dociska kolanem do podłogi, owija linkę wokół szyi. Kobieta wybałusza oczy, wierzga nogami. Oleg nie może już tego wytrzymać, odwraca na chwilę wzrok. Kiedy znów patrzy na ekran, kobieta już nie żyje, a morderca wywraca pokój do góry nogami: wyciąga szuflady z toaletki i rzuca je za siebie, przewraca garderobę, rozpruwa nożem kanapę. Szuka czegoś. Chyba nie znajduje. Koniec.
– No? To co z tym robisz? – pyta Maciek.
– To jest treść drastyczna, więc… – zaczął Oleg, ale zaraz urwał; nie był już taki pewny swego.
– Tak, to nie ulega wątpliwości. – Maciek kiwa głową. – Ale moderator musi się też zastanowić, z jaką intencją ten materiał jest udostępniany? Co ludzie piszą w statusach? Może wrzucają go, żeby zwrócić uwagę na niebezpieczne warunki pracy sex workerek? No, przeczytaj na głos kilka opisów.
– OMG, facet dusi dziwkę na żywo, musicie to obejrzeć, wykrzyknik… – recytuje Oleg, przewijając ekran. – Ej ziomki, to fejk czy naprawdę, znak zapytania… Tym razem zupa musiała być naprawdę za słona, emotka diabełka… Wow, ale hardcore…
– Czyli co?
– No… – zawahał się na chwilę. – Usuwam.
– Dokładnie. Dobra, łapiesz już chyba, o co chodzi. Dokończ teraz to ćwiczenie, a potem zawołaj mnie i przejrzymy razem wyniki. Pamiętaj, że liczy się też czas, nie powinieneś spędzać na pojedynczym wpisie więcej niż minutę. Wszystko jasne?
Oleg skinął głową, a potem wziął głęboki oddech i nacisnął przycisk. Następny. Następny. Następny.