- promocja
Ukryty utwór - ebook
Ukryty utwór - ebook
Kiedy Nika miała trzynaście lat, jej starsza siostra, Żenia, zaginęła bez wieści. Po raz ostatni widziano ją na festiwalu w Glastonbury w 2007 roku. Po latach Nika publikuje na Facebooku filmik z koncertu, licząc, że ktoś rozpozna jej siostrę i pomoże jej odkryć, co naprawdę stało się tamtego lata. Wiadomość od kobiety, która twierdzi, że była najlepszą przyjaciółką Jen, zwabia Nikę do Notown, sennego robotniczego miasteczka na przedmieściach Londynu. Historie dawnych znajomych Jen, w tym byłego frontmana lokalnego zespołu rockowego, The Red Room, odsłaniają przed Niką zupełnie nowy obraz jej ukochanej siostry…
Amatorskie śledztwo prowadzi bohaterkę na kolejną edycję słynnego festiwalu. Triumfy święci tam The Red Room pod wodzą nowego lidera i dawnego przyjaciela Jen. Nika udaje się w podróż z rockowymi rytmami płynącymi ze znalezionego w rzeczach siostry iPoda w tle.
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8110-951-2 |
Rozmiar pliku: | 1 000 B |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Do: Nika Lukina
Czwartek, 28 kwietnia 2007 roku
Cześć, siestriczka!
Dzięki za urodzinowe życzenia! Obiecuję, że niedługo prześlę zdjęcia, żebyś zobaczyła, jak wyglądam w niebieskiej sukience! Pogoda jest doskonała – słońce świeci, na niebie żadnej chmury. Mam przeczucie, że to będą wyjątkowe wakacje.
Jak tam sytuacja w domu? Może przyjadę w sierpniu! Cieszysz się? Ja bardzo.
Uściski dla mamy.
Buziaki,
Żenia
Status: przeczytanoOd: Jen Lukina
Do: Nika Lukina
Sobota, 6 maja 2007 roku
Nika,
jasne, jest Twój. Ale obiecaj mi, że nie będziesz na nim słuchać tych beznadziejnych kapeli emo, okej? Wiem, że dzieciaki w Twoim wieku je uwielbiają, ale te kapele są gówniane i już. Poszukaj w moim pokoju płyt. I przesłuchaj je uważnie.
Zacznij od:
The Libertines – mam dwie płyty. Nie umiem stwierdzić, która lepsza. Obydwie uwielbiam tak samo.
Oasis – (What’s the Story) Morning Glory?
Radiohead – Kid A i Hail to the Thief
Placebo – Sleeping with Ghosts
Nirvana – Nevermind
Muzyka pomoże Ci przetrwać wszystko. W życiu czasem pojawiają się trudności. Ludzie sprawiają, że czujesz się bezwartościowa i przygnębiona. Sytuacja się gmatwa, tracisz wszelką nadzieję i nie widzisz światełka w tunelu. Ale muzyka Ci pomoże. Zawsze. Czasem to będzie Twój jedyny przyjaciel.
I musisz wiedzieć, że na świecie są tysiące zespołów, które jedynie udają. Udają, że ich muzyka ma znaczenie. Wydaje się, że na czymś im zależy, mówią odpowiednie rzeczy i noszą odpowiednie ubrania. Ale to oszuści. Nie daj się nabrać. Udawacze, którzy zajmują się muzyką z niewłaściwych powodów. Tacy ludzie nie mają własnych dusz i z radością odbiorą Ci Twoją.
Kocham Cię.
Buziaki,
Ż.
Status: przeczytanoOd: Nika Lukina
Do: Jen Lukina
Sobota, 6 maja 2007 roku
Żenia,
dziękuję Ci bardzo. Postaram się wszystko zapamiętać, chociaż chyba nie spotkałam w życiu człowieka pozbawionego duszy.
Pożyczyłam od Ciebie jeszcze jedną płytę: Hot Fuss The Killers. Na razie podoba mi się najbardziej, chociaż nie było jej na Twojej liście. Grają taką żywiołową muzykę, a ich piosenki opowiadają historie. Nie rozumiem tekstów w całości, ale z tego, co załapię, wydają się w porządku. Wzięłam Twój słownik, żeby sprawdzać wyrazy, których nie znam.
Czy oni mają duszę? Chciałabym zobaczyć ich na żywo, kiedy odwiedzę Cię w Anglii. Możemy się wybrać?
Proszę, zgódź się.
Twoja młodsza siestra,
Nika
Status: przeczytanoOd: Jen Lukina
Do: Nika Lukina
Czwartek, 10 maja 2007 roku
Cześć, skarbie,
oczywiście, że możemy! The Killers to prawdziwi rockmeni. W wakacje zobaczę ich na festiwalu. Bilo i Biggles też zagrają!
A tak w ogóle to mam pomysł. Dawaj znać, czego właśnie słuchasz, gdy do mnie piszesz. W ten sposób zadbam, żebyś wyrobiła sobie przyzwoity gust muzyczny. Chcę, żebyś była porządną rockową laską, kochana!
Ucałuj ode mnie mamę!
Kocham Cię bardzo.
Buziaki,
Żenia
Status: przeczytanoOd: Nika Lukina
Do: Jen Lukina
Środa, 13 czerwca 2007 roku
Radiohead – Kid A
Żenia,
jadę na wakacje z rodzicami. Biorę Twoje płyty, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Obiecuję, że będę ostrożna i ich nie porysuję. Napiszę do Ciebie przy najbliższej okazji. Nie jestem pewna, czy na greckich wyspach jest wi-fi.
Bardzo za Tobą tęsknię, siestra. Od jakiegoś czasu słucham do snu Radiohead. Gdy słucham ich po ciemku, dostaję gęsiej skórki. Uwielbiam to.
Buziaki,
N.
Status: przeczytanoOd: Nika Lukina
Do: Jen Lukina
Wtorek, 19 czerwca 2007 roku
The Libertines – Music When The Lights Go Out
Żenia,
jak się masz? Skończyłaś już zajęcia? Masz wakacje?
Uwielbiam morze – jego zapach i hipnotyzującą barwę. Ma w sobie moc, jak muzyka. Teraz słucham The Killers i czasem The Libertines. Inne zespoły grają albo za smutno, albo za agresywnie jak na letnią porę.
Bardzo za Tobą tęsknię. Nie mogę się doczekać spotkania w sierpniu!
Buziaki,
N.
Status: przeczytanoOd: Nika Lukina
Do: Jen Lukina
Sobota, 23 czerwca 2007 roku
The Killers – Jenny Was a Friend of Mine
Cześć, siestra,
jak się masz? Trochę mi się tu nudzi. I wczoraj, i dzisiaj nie poszliśmy na plażę. Spędzam czas sama ze sobą i słuchawkami w uszach. Zaczyna mi się to podobać.
Jutro wybieramy się na rejs, nie wiem, kiedy znowu będę mogła do Ciebie napisać. Mam nadzieję, że gdy znowu zajrzę na FB, znajdę długą odpowiedź od Ciebie i tonę zdjęć.
Buziaki,
Nika
Status: przeczytanoOd: Nika Lukina
Do: Jen Lukina
Poniedziałek, 12 listopada 2007 roku
Nirvana – Endless Nameless
Mama umarła wczoraj. Na raka. Zdiagnozowali go w lipcu, ale było już za późno. Tata mówi, że nie dawali jej żadnych szans.
Ostatni raz rozmawiałyśmy ponad trzy miesiące temu. Gdzie jesteś?
Pogrzeb jest w piątek. Proszę, przyjedź. Wszystkim tutaj totalnie odbija. Szczególnie tacie. Płacze. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby płakał.
Mama do samego końca wypytywała o Ciebie. Wydzwaniała do ludzi z pytaniem, czy się do nich odzywałaś. Wreszcie tata zabrał jej telefon, bo ją to wykańczało.
Powiedział jej, że policja się wszystkim zajmuje i że na pewno nic Ci nie jest, bo przecież nie jesteś już małą dziewczynką.
Tydzień temu mama straciła przytomność i już się nie obudziła.
Słucham ostatnio sporo Nirvany.
Nie płaczę. Zdaje mi się, że wszystkich to dziwi, ale ja nie potrafię. Ludzie mnie przytulają i mówią, jak im przykro. Nie cierpię tego. Czy to oznacza, że jestem płytka? Że nie kochałam mamy?
Słucham po ciemku Twoich płyt. Nic innego nie pomaga.
Wróć do domu, siestra.
Status: nie przeczytanoOd: Nika Lukina
Do: Jen Lukina
Sobota, 17 listopada 2007 roku
Nirvana – Polly
Pochowali wczoraj mamę. Leżała w trumnie z lakierowanego drewna w naszym kościele, a ja nie mogłam przestać się na nią gapić. Nie mogłam oderwać wzroku od jej twarzy. Miałam wrażenie, jakby to nie była ona. Znaczy się, wiem, że to była ona, nie jestem wariatką, ale wydawało mi się inaczej. Wiesz, o co mi chodzi? Miała sporo tapety, to nie w jej stylu. I na głowę założyli jej ohydną perukę z lokami. Uśmiałaby się na swój widok. To wszystko było takie sztuczne.
Nie wiem, co jest ze mną nie tak. Tata zadzwonił do szkoły i pozwolił mi dziś zostać w domu. Wszystko wydaje się takie nierealne. Czy to się kiedyś skończy? Czy kiedyś znowu będzie dobrze, Żenia?
Status: nie przeczytanoOd: Nika Lukina
Do: Jen Lukina
Środa, 2 stycznia 2008 roku
Radiohead – Where I End and You Begin
Jen, przepraszam bardzo za ostatnią wiadomość. Nie to miałam na myśli. Brakuje mi Ciebie. Połamałam płytę Tokio Hotel i ją wyrzuciłam. Wczoraj w nocy wzięłam tacie whiskey i po raz pierwszy w życiu napiłam się alkoholu. To dlatego tak się wkurzyłam i to nie tylko na Ciebie, na wszystko. Czuję się taka bezradna.
Kocham Cię, siestra. Proszę, wróć do domu.
Status: nie przeczytanoOd: Nika Lukina
Do: Jen Lukina
Czwartek, 23 kwietnia 2009 roku
My Chemical Romance – Welcome to the Black Parade
Cześć, Żenia!
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
Mam wieści. Tata się żeni. Ona ma na imię Olga i jest kierowniczką sali w jego ulubionej restauracji. Naprawdę ładna. Moim zdaniem jest miła, ale i tak jej nienawidzę.
Ostatnio dużo słucham My Chemical Romance. Pewnie uważasz ich za gówniany zespół emo – gowno, jak to mówiłaś – ale nie obchodzi mnie to. Dzięki ich muzyce czuję, jakbym miała jakieś swoje miejsce, jakbym nie była sama. Nic innego nie pomaga.
Status: nie przeczytanoOd: Nika Lukina
Do: Jen Lukina
Piątek, 23 kwietnia 2010 roku
Green Day – Boulevard of Broken Dreams
Cześć, Żenia!
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, siestra!
Mam więcej ważnych wieści. W zeszłym tygodniu urodził się nasz przyrodni brat. Wszyscy są podekscytowani. Aż robi mi się niedobrze. Ale przynajmniej zostawili mnie w spokoju. Balony, kartki, kwiaty, papier ozdobny – wszystko w jasnoniebieskim kolorze i śmierdzi tu kupą i talkiem. Z tego wszystkiego ufarbowałam włosy na czarno, srogo się upiłam i zarzygałam całą podłogę w łazience. W tym czasie przyjaciele Olgi popijali sobie kawę w salonie. Nie mogę uwierzyć, że tata tak łatwo zapomniał o Tobie i mamie. Przez to czuję się taka słaba, mała i bezwartościowa.
Tata próbuje kupić moją miłość, to żałosne. Ale uwielbiam mojego nowego iPoda. Ściągnęłam trzy albumy Green Day. Nie umiem powiedzieć, czy oni udają, ale chyba by Ci się spodobali.
A poza tym nie wiem, czy słyszałaś, że Oasis się rozpadło. To już oficjalne. Noel opuścił zespół, podobno miał dość.
Status: nie przeczytanoOd: Nika Lukina
Do: Jen Lukina
Sobota, 23 kwietnia 2011 roku
Placebo – Song to Say Goodbye
Czuję to teraz wyraźnie – nie żyjesz. Słyszałam, że czasem osoby pozostające w bliskich relacjach doświadczają czegoś takiego. Po prostu jedna czuje, że tej drugiej stało się coś złego. Podejrzewam, że było to latem, cztery lata temu. Wydaje mi się, że nawet znam datę: 13 lipca 2007 roku. Ktoś odebrał Ci wtedy życie.
Ale brytyjska policja jest odmiennego zdania. Jakoś niedawno tata się uchlał (w gowno), podpuściłam go i opowiedział mi o śledztwie. Dowiedziałam się, że po wielu tygodniach od zniknięcia ktoś włączył Twój telefon. Trzynastego lipca 2007 roku namierzyli go w Kent, gdzieś w pobliżu kanału La Manche. Podejrzewają, że uciekłaś do Paryża albo Amsterdamu. Może wpadłaś w kłopoty, a może po prostu miałaś taki kaprys. A według innej teorii to w ogóle porwali Cię kosmici. Dasz wiarę? Nic ich to nie obchodzi, Żenia.
I szczerze mówiąc, tatę też nie. Policja stwierdziła, że byłaś w grupie wysokiego ryzyka: młoda, z zagranicy, z dala od rodziny i z podejrzanymi znajomymi. Jakby wiedzieli, że coś się stanie. Takie przypadki jak Twój utrudniają zdobycie wizy do Wielkiej Brytanii.
Często mam przed oczami taki obraz – stoisz na krawędzi białego klifu w Dover, wieje wiatr, a ty rozpościerasz ramiona i z całych sił krzyczysz „Tak, kurwa”, niczym gwiazda rocka do rozszalałego tłumu. Piękna i niezwykła.
Status: nie przeczytanoOd: Nika Lukina
Do: Jen Lukina
Piątek, 13 lipca 2012 roku
My Chemical Romance – The Ghost of You
Jest piąta rano. Siedzę na dachu i oglądam wschód słońca. Miasto budzi się do życia. W słuchawkach gra głośno MCR (i co z tego?), czerwono-różowe promienie padają na moją twarz. To jest prawdziwe. Tylko tu i teraz. To jest teraz moje życie. To znaczy, jestem zalana, ale kogo to obchodzi? Przez to wszystko nie jest mniej prawdziwe.
Pięć lat, Żenia. Nie umiem sobie przypomnieć Twojej twarzy – jest rozmyta, tak pięknie rozmyta. Przestałaś już mnie nawet nawiedzać w snach.
Staram się o Tobie nie myśleć, tak jest łatwiej. Ale czasem takie drobnostki jak piosenki, zapachy czy słowa zasłyszane w zatłoczonym metrze przypominają mi o Tobie. Albo o mamie. Przechodzi mnie dreszcz i czuję to piekące, niepokojące kłucie w żołądku. Potem zamykam oczy i pozwalam się ponieść wspomnieniom. Wracam do kuchni naszego dawnego mieszkania, w której mama słuchała tych głupich piosenek na przedpotopowym kaseciaku, a my tańczyłyśmy razem na środku pokoju, niczym leśne wróżki. Głównie jednak udaję, że nie byłaś prawdziwa, jakbyś żyła tylko w mojej wyobraźni. Nie mogę być ofiarą, Żenia. Nie mogę być dziewczyną, która straciła matkę. Dziewczyną, której siostra zaginęła. Biedactwem. Nie mogę znieść, kiedy ludzie robią ze mnie ofiarę. Chciałabym rozkwasić im gęby. Chcę wyrzucić Twoje płyty. Chcę zapomnieć. Chcę być szczęśliwa i normalna i być sobą w pełni… a nie tylko kimś, kogo zostawiłaś Ty i kogo zostawiła mama.
Żegnaj.
Status: nie przeczytanoOd: Nika Lukina
Do: Jen Lukina
Niedziela, 31 maja 2015 roku
03:56
Jenia Lubich – Russian Girl
Hej,
próbowałam. Próbowałam z całych sił udawać, że wszystko będzie dobrze. I przez chwilę prawie tak było, ale życie zawsze w zabawny i okrutny sposób przypomni nam, kim jesteśmy i ile jesteśmy warci.
Przydarzyło mi się coś złego, siestra. I okazuje się, że tylko z Tobą, moją dawno zaginioną siostrą, mogę podzielić się swoim bólem pewna, że nie będziesz się nade mną litować czy mnie oceniać.
Nie byłyśmy sobie bliskie. Zazdrościłam Ci – włosów, cery, tego, jak mama Cię traktowała. Zawsze byłam u niej na drugim miejscu i nienawidziłam tego. Wiem, że miałyście swoje sekrety. I że nagle coś pękło, stała się Twoim wrogiem, więc spakowałaś ciuchy do dużej czarnej walizki i zabukowałaś bilet na samolot w jedną stronę do obcego kraju. Nikt się nie sprzeciwiał. I wyjechałaś, tak po prostu. Na początku się cieszyłam, ale potem zdałam sobie sprawę, jak bardzo za Tobą tęsknię. Bez Ciebie zrobiło się nudno i cicho i jedynie Twój tygodniowy pobyt w domu dwa razy w roku wprowadzał do niego trochę światła i życia.
Wspomnienia o Tobie są niewyraźne, jakbym oglądała je przez okno pociągu i dostrzegała jedynie niewielkie fragmenty między mijanymi drzewami.
Miałam trzynaście lat. Wiosenna przerwa świąteczna dobiegała końca i tata miał zawieźć Cię na lotnisko. Mnie nie pozwolono jechać, więc ze swojego pokoju obserwowałam, jak wkładasz do bagażnika wypchaną walizkę. Już miałaś usiąść na przednim siedzeniu obok taty, ale nagle się obróciłaś, jakbyś poczuła na sobie mój wzrok, i pomachałaś mi na do widzenia. Niektórzy ludzie odchodzą jak mama, po długim, bolesnym pożegnaniu, i pozostawiają bliskich oniemiałych. Z Tobą było całkowicie inaczej. W jednej chwili stałaś tu przede mną, a potem w okamgnieniu odeszłaś. Bez pożegnania, niczego.
Pamiętam, jak wybrałyśmy się raz na zakupy do centrum handlowego. Ty, ja i mama, która kupiła mi wtedy pierwsze w życiu latte. Byłam taka podekscytowana, a wy zaśmiewałyście się do łez. A potem poszłyśmy do tego butiku z ciuchami boho i mama kupiła Ci tę niebieską sukienkę, którą miałaś na sobie w dniu zaginięcia. Gdybym tylko wiedziała, że ostatni raz spędzamy czas w trójkę. I to był też ostatni raz, gdy ktoś zabrał mnie na zakupy. Obydwie odeszłyście kilka miesięcy później. Potem nikogo tak naprawdę nie obchodziło, jak się ubieram, o ile nie chodziłam z tyłkiem na wierzchu i nie śmierdziało ode mnie. Tata dawał mi pieniądze za każdym razem, gdy o nie prosiłam. Nadal to robi. Odkryłam, chyba za wcześnie, że tata zrobi wszystko, o co go poproszę, bylebym tylko przestała go ośmieszać przed jego albo Olgi przyjaciółmi. Będę więc kryć naszą zniszczoną rodzinę za mieszczańską fasadą.
Przez lata czułam jedynie nienawiść i złość. Przeklinałam, piłam i dawałam się obmacywać przypadkowym chłopakom. I słuchałam dużo muzyki.
Dzięki Twoim płytom przeszłam przemianę. Muzyka dała mi siłę, by to wszystko przetrwać. Muzyka ma zdolność nadawania wszystkiemu dookoła niewyjaśnionej dokuczliwej głębi, dwuznaczności, celu. Podejrzewam, że byłam typowym emo – wściekłym, emocjonalnym, obsesyjnym. Nadal trudno mi zaufać ludziom, gdy nie wiem, czego słuchają. (Wiesz, że istnieje ogromna różnica między tym, co ludzie mówią, że słuchają, a tym, kogo mają na koszulkach albo co włączają o piątej rano, gdy są sami i nawaleni po kolejnej piątkowej katastrofie? Zawsze chcę dowiedzieć się tego ostatniego, bo w ten sposób poznaje się ich prawdziwe oblicza).
Nadal buntowałam się wobec ludzi, przez których czuję się mała i niepewna. Sprawiało mi to wielką radość, ale w końcu kilka lat temu postanowiłam się ogarnąć. Poszłam do łazienki, stanęłam przed lustrem i ścięłam kruczoczarne włosy. Zapisałam się na korepetycje, żeby nadrobić zaległości w szkole, i przestałam słuchać Twojej muzyki. Życie może być łatwe, a nawet przyjemne, jeśli człowiek się czymś zajmie i nie myśli za dużo.
Powiedziałam ojcu, że chcę zrobić sobie rok przerwy i pojeździć po świecie. Wywrócił oczami na ten pomysł. Ale czy zostawiłam mu jakiś wybór? Nie chciał, bym się kręciła w pobliżu, dobrze to wiem. Chciał cieszyć się swoją nową rodziną. I tak skończyłam w Londynie. W sumie nadal tu jestem. Myślałam, że tata się wścieknie i zażąda natychmiastowego powrotu, ale poradził mi jedynie, żebym była ostrożna i unikała kłopotów. A potem przelał mi pieniądze. Pozbycie się mnie nie jest wcale tanie. Widzisz, Żenia, ile poświęca mi uwagi.
Żebyśmy miały jasność, nie przyjechałam tutaj za Tobą. Nawet za bardzo o Tobie nie myślałam, aż do teraz. Potrzebowałam odmiany. Anglia wydaje się spoko. Więc czemu nie? No i jestem na tyle rozgarnięta, że dostałam się na przyzwoitą uczelnię i otrzymałam pokaźne stypendium. Tata zobowiązał się płacić resztę. Zadbałby o wszystko, co by mnie uszczęśliwiło i sprawiło, że będę się trzymać z dala od jego nowego perfekcyjnego życia.
Londyn jest dziwny. Po pierwsze, roi się tu od Rosjan – są dosłownie wszędzie. Rosyjskie gazety, dentyści, ginekolodzy, szkoły, sklepy, przedszkola i Bóg wie co jeszcze. I Rosjanie są przyjaźni. Naprawdę przyjaźni. Zapraszają mnie na imprezy, koncerty i występy artystyczne, a na ich twarzach pojawia się współczujący uśmiech za każdym razem, gdy pytają, co słychać w Rosji. Sztuczność do potęgi.
W szkole za to wszyscy mnie znienawidzili, gdy dowiedzieli się, że tata jest tak zwanym Nowym Ruskim – czyli takim, który wzbogacił się po upadku żelaznej kurtyny. Nawet jeżeli zarobił swoje pieniądze staromodną nudziarską harówką, a nie pracując dla mafii. Ludzi to nie obchodzi. Kiedy przestała im przeszkadzać zamożność mojej rodziny, zaczęli mi współczuć straty. Ach, siestra, nawet nie wiesz, jak bardzo chciałam dać im w zęby, że traktują mnie jak małą biedną dziewczynkę, która potrzebuje pomocy. Nie potrzebowałam niczyjej pomocy, potrafiłam w pełni o siebie zadbać. Ci brytyjscy Rosjanie zachowują się jak członkowie sekty. Próbują Cię omamić, żebyś porzuciła swoje wartości.
W Londynie żyje masa ludzi z postsowieckich krajów. Mówią po rosyjsku, a przynajmniej rozumieją rosyjski. Zorientowałam się po ich złowrogich spojrzeniach, gdy się odzywam. Jakby to była moja wina, że siedemdziesiąt lat temu egotyczny dyktator pozbawił ich suwerenności (wywracam oczami).
Dlatego gdy to tylko możliwe, wolę nie wspominać, że jestem Rosjanką. Za dużo tu uprzedzeń. Chociaż, jak zapewne wiesz, trudno ukryć swoją narodowość przed Brytyjczykami – no chyba że kłamie im się w żywe oczy. Chodzi o to, że gdy słyszą obcy akcent, szczególnie tak dziwny jak mój, muszą zapytać o miejsce pochodzenia. A swój nabyłam, przesłuchawszy te wszystkie piosenki, które mi polecałaś, Twoich bożyszczy indie rocka. No i oczywiście miałam licznych korepetytorów języka angielskiego – dziewczynę z Bristolu, Australijczyka, dwie amerykańskie studentki (jedna z Nowego Jorku, druga z Georgii). Faceci przyjeżdżają do Rosji głównie, żeby zaliczyć. A dziewczyny, bo za dużo razy widziały Wojnę i pokój z Keirą Knightley. Ze wszystkich poznanych nacji najbardziej lubię Brytyjczyków. Oni naprawdę nie przejmują się innymi i nawet nie udają, że się przejmują. Doceniam ich szczerość.
Mam teraz dwadzieścia jeden lat, czyli tyle co Ty, gdy zniknęłaś. Może to jakaś rodzinna klątwa. Nie wiem, do cholery. Mama urodziła Cię w wieku dwudziestu jeden lat. Może to jakiś istotny wiek w naszej rodzinie. Nie wiem.
Status: nie przeczytanoOd: Nika Lukina
Do: Jen Lukina
Niedziela, 31 maja 2015 roku.
04:41
Nirvana – Rape Me
Przepraszam, wcisnęłam enter przez przypadek.
W każdym razie, gdzie ja to skończyłam? Aaa, tak. To stało się w marcu, ostatniego dnia semestru. Wszyscy następnego ranka wyjeżdżali do domu na Wielkanoc. Cieszyłam się, że będę mieć bibliotekę tylko dla siebie. Ciemne korytarze rozświetlone przez żółte promienie wiosennego słońca, odgłosy moich kroków, ostry zapach ozonu i trzask kserokopiarek.
Nie przepadam za studenckimi pubami, są dość żałosne, ale tamtego dnia dałam się namówić na wyjście dziewczynom, z którymi chodzę na zajęcia z analizy rynku. W knajpie było tłoczno i unosił się smród taniej wódy. Zamówiłam najsłabszy dostępny koktajl i stanęłam przy barze, nucąc piosenkę Love Spreads The Stone Roses. Dziewczyny obgadywały właśnie dziekana, który niedawno się rozwiódł. Naprawdę, typowy wieczór. Potem zadzwonił mój telefon i wyszłam na zewnątrz, żeby odebrać. Była ósma. Stałam przed pubem dosłownie kilka minut. Potem pamiętam tylko, że napiłam się drinka i zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Gdy je otworzyłam, znajdowałam się już w swoim pokoju. Zasłony były zaciągnięte. Panowała grobowa cisza, żadnych odgłosów z kuchni, żadnych śmiechów, przekleństw czy muzyki. Po omacku sięgnęłam po telefon, ale nie leżał tam, gdzie zwykle, czyli na nocnej szafce. Szafki też zresztą nie było. Wstałam i się rozejrzałam. Wszystkie moje rzeczy zniknęły. Uchyliłam zasłonę i wyjrzałam na zewnątrz. Zobaczyłam pusty parking. Słońce świeciło. Zdałam sobie sprawę, że to wcale nie mój pokój, ale podobny w innym skrzydle budynku, bliżej pubu. Kilka minut po prostu gapiłam się przez okno, miałam pustkę w głowie. Wstałam z łóżka i przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Moje ubrania były w tragicznym stanie: bluza z kapturem wywrócona na lewą stronę, a długi boczny zamek sukienki odsunięty do połowy. Przy łóżku leżała torba, a na niej legginsy. Przetarłam twarz, zebrałam swoje rzeczy z podłogi i po cichu wyszłam z pokoju. W pustym holu było cicho. Miałam wrażenie, jakbym znalazła się w jakimś postapokaliptycznym filmie, w którym światem zawładnęli zombie. Wiesz, o czym mówię? Pierwsza scena, gdy bohater budzi się ze śpiączki i odkrywa, że nic już nie będzie takie samo.
Cała się trzęsłam, zrobiło mi się sucho w ustach, gardło bolało mnie z pragnienia. Weszłam do pustej kuchni, odkręciłam kran i piłam, aż byłam pełna i nie mogłam przełknąć już ani kropli. Wszystko wydawało się takie nierzeczywiste. Przeszłam przez opustoszały kampus, żeby wrócić do swojego pokoju, moje kroki odbijały się echem. Powietrze było ciężkie i niemal lepkie, a światło ledwo przebijało się przez zielonkawoniebieskie chmury przypominające morską wodę przy dnie. Gdy w końcu wróciłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i podeszłam do lustra – takie samo znajdowało się w pokoju, w którym się obudziłam. Nie miałam wielu siniaków czy zadrapań, ale moja skóra śmierdziała czymś obcym – słodkim, nieokreślonym, odrażającym.
Weszłam pod prysznic i powoli odkręciłam kurek. Czekałam, aż woda zrobi się gorąca. Maleńką łazienkę wypełniła para. Zwinęłam się w kłębek na środku brodzika i trwałam w tej pozycji przez dłuższą chwilę, by ustały dreszcze, a zapach się ulotnił.
Było południe, więc straciłam jakieś szesnaście godzin. Słyszałam o takich rzeczach nieraz – ochrona kampusu ostrzegała nas wcześniej, a na lodówce w akademiku wisiała ulotka informacyjna: nigdy nie zostawiaj swojego drinka bez nadzoru. To, co zaszło wczoraj, wydawało się oczywiste, ale nie miałam odwagi wypowiedzieć tych słów na głos.
Straciłam szesnaście godzin z życia. Straciłam kontrolę nas sobą i swoim ciałem na szesnaście godzin. Ktoś mnie wykorzystał. Ta myśl doprowadzała mnie do wściekłości, tak że miałam ochotę coś rozwalić.
Mój telefon milczał – żadnych powiadomień, nieodebranych połączeń, esemesów. Jak się okazało, do nikogo też nie dzwoniłam. Położyłam się do łóżka i nakryłam kołdrą po samą głowę. Sięgnęłam po laptopa i poszukałam swojej starej playlisty na Spotify. Twoja ulubiona muzyka zawsze potrafiła mnie uspokoić.
Minęły dwa tygodnie. Korytarz mojego akademika powoli zapełniał się ludźmi, ale ja większość czasu spędzałam w swoim pokoju. Nikt mnie nie szukał, żadnych telefonów ani esemesów, żadnych pytań i odpowiedzi. Dla innych tamtej nocy nic się nie wydarzyło. Ale wydarzyło się, kurwa, Żenia. W pierwszym dniu semestru wynajęłam pokój od pewnej Amerykanki imieniem Laura, którą poznałam na zajęciach. Nie mogłam dłużej mieszkać na terenie kampusu. Samo spojrzenie na ten budynek wywoływało we mnie gniew i rozpacz.
Staram się nie myśleć o tamtej nocy. Ale to jednak tak nie działa. Im bardziej próbuję o tym zapomnieć, tym częściej to powraca. Jest i w mojej głowie, i pod skórą. To jak historia o Kopciuszku, ale mroczna – ktoś rzuca na dziewczynę urok, przez co ta zmienia się w przedmiot, bez własnej woli. Staje się ofiarą. Ale ja nie jestem ofiarą, Żenia. Można nazwać mnie wszystkim, ale nie ofiarą. Jestem silna. Moje życie należy do mnie. To już wolę być łajdakiem niż ofiarą.
Nie mam pewności, czy zostałam zgwałcona. Wygooglowałam, jak to poznać, ale nie byłam w stanie stwierdzić. Ale przynajmniej mnie nie pobił. A może nie opierałam się specjalnie, sama już nie wiem. Chyba wolę nie wiedzieć. Następnego dnia poszłam do apteki po tabletkę dzień po. Farmaceuta, z pochodzenia Hindus czy Pakistańczyk, spojrzał na mnie ze współczuciem, gdy spisywał moje dane. Kilka tygodni później udałam się do przychodni. Nic nie złapałam. Nie było sensu o tym więcej myśleć. Nie chcę wiedzieć, co mi zrobili. Jestem ponad to.
Sprawdziłam nazwisko osoby, która wynajmuje ten pechowy pokój, ale ponieważ dowody zmyły gorąca woda i czas, nie mogłam nic więcej zrobić. Musiałam o wszystkim zapomnieć. W przeciwnym razie zostałoby mi użalanie się nad sobą i opinia puszczalskiej. Jedynym słusznym rozwiązaniem było o tym zapomnieć.
Tyle że ja kiepsko sobie radzę z zapominaniem.
Zaginęłam na szesnaście godzin i nikt, dosłownie nikt, tego nie zauważył, nie mówiąc już o zamartwianiu się czy wezwaniu policji. Nikt nie przejmował się mną na tyle, by zauważyć, że źle się czuję. Gdy od niechcenia pytałam dziewczyn, z którymi wtedy wyszłam, jak się bawiły, odpowiadały, że świetnie i że głupio zrobiłam, wychodząc wcześniej, do tego bez pożegnania.
Gdy wróciłam do tej knajpy za dnia, zauważyłam kamery monitoringu. Były wszędzie – jedna przy wejściu, dwie przy barze, kilka przy stanowisku didżeja i nad parkietem. Gdyby coś złego, ale naprawdę złego, mi się przydarzyło, policja mogłaby obejrzeć nagranie i znaleźć osobę, która mnie odurzyła. Tak jak osiem lat temu obejrzeli nagranie z przystanku autobusowego w Notown, gdzie tamtego czerwcowego dnia widziano Cię po raz ostatni przed zaginięciem. Mam problemy z zapisaniem poprawnie słowa „zaginięcie”. Może to jakiś znak.
Te ostatnie wydarzenia uruchomiły coś w moim mózgu. Nie mogę ich cofnąć, ale mogę się dowiedzieć, co się z Tobą stało, i przestać być w końcu młodszą siostrą tej zaginionej dziewczyny. Jestem silna i sprytna i wiem, że sobie poradzę. Dowiem się prawdy.
To mogłoby się zdarzyć każdemu. Bar, obcy facet, tabletka gwałtu, znajomi, którzy mają to w dupie. Straciłam szesnaście godzin. Ty straciłaś osiem lat. Szesnaście godzin to dość czasu, by wywieźć kogoś bardzo daleko. Słyszałam, że wystarczy od trzech do pięciu, by wywieźć człowieka z kraju. I kolejne dwanaście, by ulokować go w jakimkolwiek miejscu w Europie. Równie dobrze mogłam się obudzić w maleńkim mieszkaniu w wieżowcu socjalnym na przedmieściach jakiejś metropolii. Trzymana w klatce dla psów. I wynajmowana na godziny szacownie wyglądającym mężczyznom. Płatność tylko gotówką. Po kilku tygodniach wykorzystywania i głodowania w końcu bym się załamała. W zasadzie każdy by się załamał. Albo umarł.
Nie przestaję analizować chronologii zdarzeń przed Twoim zniknięciem. Spisałam sobie wszystkie znane mi informacje. Jest tego niewiele. Wyszłaś z domu z niewielkim plecakiem 23 czerwca około 7.50. Poszłaś na przystanek autobusowy w centrum miasta, kamery zarejestrowały Cię ostatni raz o 8.15. Twój telefon zdechł mniej więcej w tym samym czasie. A potem, 13 lipca, ponownie go włączyłaś w Kent w pobliżu białych klifów w Dover. Czy próbowałaś wezwać pomoc, Żenia?
Mam w głowie kilka scenariuszy, co mogło się z Tobą stać, siestra.
Pierwszy: mogli Cię uprowadzić handlarze ludźmi. Według Wikipedii szacunkowa roczna wartość rynku handlu ludźmi wynosi ponad trzydzieści miliardów dolarów. To dość dochodowy biznes. Czytałam historie porwanych, którym udało się uciec. Jeśli faktycznie mam rację, ktoś musiał Cię zwabić czymś, czego bardzo pragnęłaś, a potem porwać. Jeśli to prawda, pewnie już nie żyjesz. Ale to niczego nie zmienia. Przynajmniej nie dla mnie.
Kurwa, Żenia, gdyby z naszego ojca był chociaż krutoj, twardziel jak pieprzony Liam Neeson. Oglądałaś kiedyś Uprowadzoną? Ja chyba widziałam za dużo razy. Czemu tata Cię nie szukał? Czemu tata nigdy Cię nie kochał, Żenia?
Drugi scenariusz wymyśliłam pewnej nocy, gdy nie mogłam zasnąć i oglądałam jakiś kiepski true crime na ITV4. Po Twoim zniknięciu uzależniłam się od takich seriali. Te wszystkie wyblakłe wycinki z gazet, księgi pamiątkowe ze zdjęciami uśmiechniętych zaginionych dzieciaków, kontur ciała odrysowany kredą na poplamionej krwią podłodze, podejrzani z numerami w trakcie okazania, pogodne ofiary morderstwa. Godzinami analizowałam sprawy przedstawione przez wąsatych policjantów w skórzanych kurtkach. Większość morderców złapali, bo pojawił się szczegół, który się nie zgadzał, albo mieli po prostu przeczucie.
A potem ujrzałam jej twarz. Kobieta znalazła się na najnowszej liście „Najsłynniejsze nierozwiązane sprawy morderstw w Wielkiej Brytanii”. Niedawno pojawiły się nagłówki w gazetach: „Martwa dziewczyna w piwnicy rozebranej wiktoriańskiej kamienicy”. Nie znali jej tożsamości ani daty śmierci. Owinięto ją w gruby akrylowy dywan, który chronił ciało przed wilgocią i dopływem powietrza. Oznacza to, że do morderstwa mogło dojść zarówno w połowie lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku, jak i na początku kolejnego stulecia. Lekarze sądowi nie mogli się w tej kwestii porozumieć. Mieli pewność jedynie co do przyczyny zgonu – uderzenie w skroń tępym, ciężkim przedmiotem. Gdy ją odnaleziono, była naga. Jej rzeczy – niebieska sukienka na ramiączkach, pusta torebka i jeden but na wysokim obcasie – leżały obok ciała. Zwłoki znalazł budowlaniec. Może pewnego dnia Ciebie również znajdzie ktoś taki. Piękną, pękniętą rzeźbę w betonie, niczym zamrożony Han Solo. Zgwałcona i zamordowana.
Po dziś dzień policja nie poznała tożsamości tamtej kobiety. Nikt też nie zgłosił się po zwłoki, chociaż technicy kryminalistyczni zrobili rekonstrukcję jej twarzy. Nie była do Ciebie podobna, ale mogłaś skończyć tak samo, siestra. Może po prostu kogoś wkurzyłaś. Może, w przeciwieństwie do mnie, walczyłaś za bardzo. Może czekasz na mnie w jakiejś piwnicy owinięta w pomarańczowo-purpurową wykładzinę samochodową z czyjegoś forda contoura. Odnajdę Cię.
Na pewno ktoś wie, co się stało. Dotrę do tej osoby i zmuszę ją do mówienia. Obiecuję ci, Żenia. Jestem to winna mamie.
Ciągle wspominam Twoją ostatnią wizytę w domu. Coś było nie tak. Nie byłaś do końca sobą. Być może wiedziałaś już coś, miałaś jakiś sekret, który zatruwał ci spokój i rzucał się mrocznym cieniem na nasze ostatnie dni razem. Cokolwiek to było, nigdy mi o tym nie powiedziałaś. Ale na pewno zostawiłaś jakąś wskazówkę – drobną, ale na tyle ważną, że jedynie osoba, która Cię naprawdę kocha, ją zauważy. I tą osobą jestem ja. I w końcu zauważę.
Status: nie przeczytano