- W empik go
Uniesienia i rozczarowania - ebook
Uniesienia i rozczarowania - ebook
Słowa są jak promienie światła przebijające czasami ciężką pokrywę chmur. Często palą duszę wewnętrznym ogniem, dlatego muszą znaleźć ujście na papierze. Drugi tom wierszy Agnieszki Bryły powstał w wyniku uniesień i rozczarowań życia codziennego. Czy odnajdziecie się w jej poezji? Czy dotknie ona najgłębszych ran i najszczerszych uśmiechów? Przekonajcie się sami.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8189-697-9 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
od kiedy
litery nie układały się w coś znaczącego
ani nawet w kogoś
postanowił skupić się na liczbach
dzielił na procenty dobro i zło
mnożył wątpliwości
sumował porażki
potęgował strach
wyciągał pierwiastki z obłędu
rozliczał czas
ostatecznie wyszło mu zero
jakby nigdy się nie narodził
a przecież żył
rany, które zadał sobie były tak realne
jak zimne światło gwiazd
które świecą, ale nie ogrzewają
jak Twoja miłość, mamoModlitwa
w grudniowe poranki
życie przecieka przez palce
jak woda sącząca się ze skały
która orzeźwia
lecz pragnienia nie gasi
nawet aromat kawy
nie rozpala jak dawniej
gdy
razem zanurzaliśmy usta
w strumieniu marzeń rozbłysłych
niczym promień słońca
który zwyciężył ołowianą groźbę chmur
znane słowa
już nie są w stanie
zaczarować świata jeszcze raz
bo czas bezlitośnie wymierzył policzka
po którym czerwony ślad na długo
rozpalił żal czający się w oczach
niech mnie już nie pali
smak tego wina
proszę cię Boże
oddal ode mnie ten głódSmak życia
Pamiętasz, ten wieczór, ten czas?
Otwierałaś nową wina butelkę.
Było zimno, jak dziś, więc dodałaś
dla rozgrzania niepewności kropelkę.
Potem lizałem ją na twych ustach
tak najczulej i dosyć nieśmiało,
a twój język wibrował przy moim
i szeptałaś, że mało, że mało.
Mrużyliśmy oczy, rozchylałaś wargi
jakby świat się kończył w tym całowaniu
Tchu brakło. To dziwne, bo przecież
wprawieni byliśmy w kochaniu.
Do dziś pamiętam smak wina
ten pierwszy raz z ciebie spijany.
To drżenie w twym czułym głosie,
gdy szeptałaś do ucha: kochany…
Dzisiaj szukam tamtego wspomnienia
tego wieczoru i butelki wina.
Jeśli czytasz, wznieś toast, kochana,
gdyż coś się kończy, a coś zaczyna.Złożę cię z dawnych słów
Gdy w alkowie gdzieś o świcie
zatrzymałem niegdyś czas,
piersi nabrzmiałe tęsknotą
unosiłaś raz po raz.
Szeleściło podówczas
giezło zdjęte, rozsupłane,
otwierało ciało się
ciepłą dłonią dotykane.
Zawżdy zagryzałaś palce:
czuła była ta rozpusta,
przymykałaś oczy swe,
a jam patrzył na twe usta.
Fidrygałki wstydu znikły,
byłaś moja calusieńka,
usnęłaś cicho w ramionach
moja mała, Maluteńka…Rocznica
podarowałeś mi coś, co nawet trudno nazwać
ale próbuję:
promień światła przebijający się w zimowe popołudnia
prawo do zmiany siebie wpisane w świat
roztargnienie wywołane aksamitem skóry
słowa nabierające mocy nazywania nieznanego
wieczory osnute mgłą wspomnień
spojrzenie czyste szukające okruchów radości
jesteś i będziesz
zaiste
przecież magia nie ma początku ani końca
ona rozlewa się strumieniem
i obmywa nasze splecione oddechy
w słońcu i w mroku
już rokNocne niebo
gdy mija czas
fotografie blakną
nie rozświetla ich czuły pocałunek
ani pieszczotliwie spojrzenie
zaciera się granica
między tym co było
a tym, co mogłoby się wydarzyć
czuję ulgę gdy patrzę na Księżyc
który znika
by za chwilę przyoblec się w pełnię
towarzyszy mu Wenus
kochanka z przeszłości
która błyszczy i trzyma dystans
niezmiennie od lat
przecież między spojrzeniem w gwiazdy
a spojrzeniem w twoje oczy
minęło już tyle czasu
więc stawiam tezę
(a jestem dobra w stawianiu tez)
że może to się nie wydarzyło
niestety
argumentów mi brak