- W empik go
Unikat. Biologia wyjątkowości - ebook
Unikat. Biologia wyjątkowości - ebook
Biologia uczy, że każdy z nas jest wyjątkowy już na samym początku naszego istnienia. Nasz rozwój jest realizacją potencjału, którego główną cechą jest właśnie niepowtarzalność. Perspektywa przyjęta w tej książce pozwala zrozumieć, jak bardzo ważne jest to, że każdy człowiek to unikat, i jak cenna jest różnorodność z tego wynikająca.
Kiedy widzimy grupę rówieśników bawiących się na szkolnym boisku, zakładamy, że są oni do siebie podobni, więc można stworzyć dla nich jeden wspólny zestaw propozycji dydaktycznych. Taki uniwersalny system szkolny powinien pozwolić im budować i doskonalić zbiór kompetencji niezbędnych w przyszłości. W naszej grupie znajdziemy jednak dzieci o różnych potrzebach, zainteresowaniach i pragnieniach, z niepowtarzalnymi sposobami radzenia sobie ze światem. Mechanizmy, które sprzyjają różnorodności, są wpisane w rozwój człowieka. Mierząc wszystkich jedną miarą, narażamy się na straty, których nie można będzie odrobić. Dla dzieci oznacza to nieodkryte talenty, brak motywacji i przekonanie, że inny sposób myślenia to ich problem. Dla nas wszystkich może stać się przyczyną porażki w przyszłości, kiedy zabraknie ludzi myślących w nietypowy sposób, zdolnych rozwiązać problemy, których dzisiaj nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
Spis treści
Przedmowa
Wprowadzenie
Rozdział 1.
Fraktale i płatki śniegu
Rozdział 2.
Biochemia i złożoność
Rozdział 3.
Genetyka zmian
Rozdział 4.
Dziedziczenie zachowania
Rozdział 5.
Struktura zdolności poznawczych
Rozdział 6.
Gra w ewolucję
Rozdział 7.
Prywatny wszechświat układu nerwowego
Rozdział 8.
Zobaczyć, co porabia mózg. Znaczenie metod neuroobrazowania
Rozdział 9.
Światy wewnętrzne
Rozdział 10.
Czy wielkość mózgu ma znaczenie?
Rozdział 11.
Społeczna natura człowieka
Rozdział 12.
Od neuronów do literatury
Rozdział 13.
Ile jest szympansa w człowieku?
Rozdział 14.
O czym marzą samolubne memy?
Rozdział 15.
Mem memowi memem
Zakończenie
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65897-33-6 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kilka lat temu podczas prac nad kolejną edycją Biennale Fotograficznego „Nauka w obiektywie”, wymieniając korespondencję mailową z zaprzyjaźnionym artystą grafikiem, znanym i cenionym twórcą ekslibrisów, rozważaliśmy kwestie związane z nowym logotypem. W odpowiedzi na kolejnego maila napisałem, że będą tacy, którym będzie się on podobał, i tacy, którym podobać się nie będzie, i że na tym właśnie polega bioróżnorodność. Znajomemu artyście, przedstawicielowi całkowicie innego świata, świata sztuki, określenie to bardzo się spodobało w odniesieniu do percepcji sztuki. Bo bioróżnorodność, zazwyczaj kojarząca się z dżunglą czy rafą koralową przedstawianą w popularnonaukowych filmach, przejawia się także w takiej nietypowej dla biologii dziedzinie aktywności ludzkiej – jednym się coś podoba, inni są tym samym co najmniej zdegustowani.
Tytuł nowej, proponowanej Państwu przez doktora Marka Kaczmarzyka książki, Unikat, wydaje się zaprzeczeniem pojęcia różnorodność, a tym bardziej tego z przedrostkiem bio-. Ale to z niej dowiemy się, że każdy z nas, a także każde zwierzę i każda roślina, jest jednostką unikatową pod wieloma względami, która wielokrotnie zmultiplikowana w ramach swojego gatunku daje wręcz niepoliczalną możliwość kombinacji cech w obrębie tego gatunku. Nie wspominając o oczywistych dla większości różnicach międzygatunkowych, dla których najczęściej rezerwuje się pojęcie bioróżnorodności.
Zaproponowane przez autora pojęcie różnorodności zostało w głównej osi narracji, nie licząc wątków pobocznych i licznych przykładów, zawężone do populacji ludzkiej. Dowiadujemy się o jej przyczynach, rozpoczynając rozważania z poziomu wiedzy współczesnej biologii molekularnej, mocno osadzonej w fizyce i chemii, ale także fizjologii i neurobiologii poprzez socjologię i nauki humanistyczne, a na koncepcji memów kończąc.
Lektura Unikatu dla każdego z nas może być krzepiąca. Wskazuje na naszą niepowtarzalność i być może na nieodkryte jeszcze (albo stłumione i zarzucone) zdolności i predyspozycje, które ciągle w sobie rozwijamy (lub należałoby rozwijać). Być może niejeden czytelnik zmieni swoje spojrzenie na rozwój własnego dziecka i da mu szansę na robienie tego czegoś, co może być jego życiową pasją, do której biologicznie (genetycznie) jest jak najlepiej predysponowane. Jednocześnie autor wskazuje, abyśmy nie zapominali, jak wielki mamy modyfikujący wpływ na ten proces poprzez niegenetyczny przekaz informacji.
Z drugiej strony ta książka może nie być krzepiąca, tylko wręcz zapalać czerwone światełko dla rządzących (niezależnie od opcji politycznej). Bo jednoznacznie wskazuje, że obecny powszechny system wychowawczy i edukacyjny nie jest taki, jaki być powinien. A niestety pożądany kierunek zmian wydaje się kosztowny, ba, nawet bardzo kosztowny. Nie jest tajemnicą, że najlepsze (i niestety najdroższe) uczelnie świata swój system kształcenia opierają w głównej mierze na pracy indywidualnej ze studentem, na tak zwanym tutoringu, jednocześnie łącząc okresowo tych młodych ludzi w kilkuosobowe zespoły. Celem zespołu jest rozwiązanie konkretnego problemu, gdzie każdy jest indywidualnie odpowiedzialny za jakiś jego fragment, ale nigdy go nie ukończy bez współpracy z pozostałymi. Ba, w najbardziej skrajnych przypadkach w sposób rotacyjny każdy z uczestników zespołu jest „szefem” na zasadzie: „dzisiaj” ja rządzę, a ty mnie słuchasz, ale muszę pamiętać, że „jutro” to ja będę musiał słuchać ciebie. Czy można wymyślić lepszy sposób kształcenia „przywódców”, czegokolwiek, projektu naukowego, firmy, korporacji, partii, państwa?
Przyjrzyjmy się więc przez pryzmat zaproponowanej nam przez doktora Kaczmarzyka lektury naszym studenckim grupom seminaryjnym, które nie mogą być mniejsze niż 20 osób, klasom w szkołach, które liczą 30 i więcej uczniów (a sama szkoła ma ich kilkuset), czy wreszcie przedszkolom, gdzie opiekunka musi ogarnąć grupę kilkunastu rozbawionych dzieci. A czy praca ze „studentami” uniwersytetu trzeciego wieku nie powinna być także zindywidualizowana? Przecież każdy senior ma swoje mocno zindywidualizowane, choćby z racji wieku, potrzeby. Czy we wszystkich tych przypadkach znajdziemy miejsce i czas na pracę indywidualną, na kształtowanie naszej niepowtarzalności? Obawiam się, że nie. To, że niektóre uczelnie, w tym Uniwersytet Śląski w Katowicach, wprowadzają do swojej oferty dydaktycznej tutoring, nie zmienia jeszcze istniejącego systemu. A historia daje nam liczne przykłady, że najbogatsi, władcy i przywódcy tego świata zapewniali swoim pociechom nauczanie indywidualne, takiego nieformalnego tutora.
Wyrażam głęboką nadzieję, że po tej lekturze wielu z nas, ludzi odpowiedzialnych i związanych z kształtowaniem nowego pokolenia, niezależnie od posiadanych do dyspozycji funduszy, obowiązujących przepisów i norm, dołoży wszelkich starań, aby zindywidualizować własne wychowawczo-dydaktyczne podejście do swoich podopiecznych. Zapamiętajmy słowa autora Unikatu – tylko bogate i różnorodne pod każdym względem społeczeństwo jest w stanie sprostać nowym wyzwaniom, które narzuca nam środowisko, nieistotne, czy przyrodnicze, czy społeczne. Tylko nieograniczona różnorodność cech i postaw ludzi, od społeczności lokalnej poczynając poprzez naród, a na ludzkości jako takiej kończąc, jest gwarancją, że rozwiążemy problemy dzielnicy, miasta, kraju czy naszej planety.
Jeśli mimo lektury Unikatu dalej myślimy inaczej, to od razu ubierzmy się w unifikujące nas mundurki, ślepo wykonując nie wiadomo czyje polecenia, najlepiej z pilotem telewizora w ręku. I być może będzie to koronny dowód na to, że memy jednak istnieją i zachowują się zgodnie z prawem Kopernika-Greshama: „gorszy pieniądz wypiera z rynku lepszy” – gorszy, bardziej „leniwy”, łatwiejszy do powielania, słabo zindywidualizowany mem wypiera mem lepszy, trudniejszy do powielenia. Przecież teoretycznie w skrajnym indywidualizmie jednostek miejsca dla memów być nie powinno. Ale aby nie popadać z jednej skrajności w drugą, wydaje się, że memy (pytanie: jakie?), jeśli istnieją, mogą być czynnikiem scalającym nas we wspólnym, choć indywidualnym, działaniu.
dr hab. prof. UŚ Mirosław NakoniecznyWprowadzenie
Co widzimy, kiedy patrzymy na grupę dzieci bawiących się wspólnie na szkolnym boisku? Kilkanaście młodych osób w podobnym wieku. Jeśli są uczniami jednej klasy, daty ich urodzin dzieli najwyżej kilka miesięcy. Ich rodziny mieszkają zapewne w najbliższej okolicy. Rodzice są w podobnym wieku, mówią w tym samym języku, oglądają i interpretują informacje pochodzące z tego samego otoczenia zrozumiałego dla nich. Struktura rodzin jest podobna i zdecydowana większość wyznaje zbliżone wartości, nawet jeżeli czasem nazywa je inaczej i w innym miejscu widzi ich źródła. Wszystko to prowadzi do pozornie poprawnego wniosku – dzieci, które widzimy, są bardzo do siebie podobne, a ich potrzeby i oczekiwania wobec nas dają się sprowadzić do wspólnego mianownika. Jeżeli będziemy odpowiednio konsekwentni i poświęcimy sprawie wystarczająco dużo czasu i uwagi, to uda nam się stworzyć uniwersalny zbiór reguł, który zapewni prawidłowy rozwój każdemu z tych dzieci. I chociaż droga, którą mamy przed sobą, jest trudna, chociaż musimy być gotowi na porażki i zniechęcenia, cel jest zbyt ważny, żeby mogły nas ogarniać wątpliwości. Po prostu musimy nią iść.
U podstaw naszych działań leży założenie zapewniające nam poczucie sensu. Założenie, że dzieci, które widzimy przed sobą na szkolnym podwórku, są podobne do siebie na tyle, że można przygotować dla wszystkich jeden wspólny zestaw propozycji dydaktycznych, dopasowany do nich system szkolny, który pozwoli im budować i doskonalić kompetencje niezbędne w ich życiu.
Przeszkadza nam jedynie to, że po nieco bliższym przyjrzeniu się każdemu z dzieci – pomimo oczywistych podobieństw – odkrywamy między nimi spore różnice. Przy pewnej dozie dobrej woli część z tych różnic możemy uznać za efekty błędów wychowawczych, niewłaściwych wzorców zachowań, które stanowili dla nich dorośli. Wreszcie musimy się też zgodzić na oczywiste przecież i statystycznie prawdopodobne wady o podłożu biologicznym. Kreślimy bezpieczne i racjonalne krzywe, wyznaczamy normy i konsekwencje ich przekroczenia, opisujemy efekty kształcenia, osiągnięcia uczniów w różnym wieku i kompetencje, które powinni posiadać. Rozumiemy, że zdarzają się odstępstwa, dopuszczamy je i stosujemy wobec nich równie przemyślane metody naprawcze.
I tylko czasami to tu, to tam zdarzają nam się spektakularne porażki, którymi tak chętnie karmią się media. Gdzieś rośnie przemoc rówieśnicza, gdzieś uczniowie przestają szanować swojego nauczyciela, gdzieś łamane są sposoby postępowania uświęcone tradycją. To wszystko ma jednak swoje powody, racjonalne, lokalne wyjaśnienia. Jeśli je poznamy, wyeliminujemy zagrożenia i wszystko wróci na bezpieczne tory. Przywrócimy rozkłady jazdy, wyznaczymy wygodne objazdy i dalej będziemy mogli marzyć o skutecznym systemie.
Edukacja w takim ujęciu jest procesem ujarzmiania różnorodności. Ta ostatnia rozumiana jest jako zbiór zagrożeń, niebezpiecznych odstępstw od normy, margines, którego rozmiar jest proporcjonalny do naszych edukacyjnych kłopotów i niepowodzeń. Opanujmy nieznośną różnorodność, a wszystko potoczy się zgodnie z planem.
Wróćmy do naszej klasy, bo przecież młodych ludzi nie powinno się zostawiać zbyt długo bez nadzoru. Świadczy o tym dobitnie to, jak bardzo młodzi nie lubią „pańskiego oka” dorosłych opiekunów. Zostawmy ich przez chwilę, a kłopoty murowane…
Każde z dzieci obserwowanych przez nas jest systemem, całością, która jest czymś więcej niż sumą składających się na nią części. Są one wynikiem nieprawdopodobnie złożonego ciągu nieprawdopodobnie mało prawdopodobnych zdarzeń. Ich splot, wbrew efektom gramatycznej ekwilibrystyki poprzedniego zdania, wcale nie był przypadkowy. Jeśli spojrzymy z dostatecznie szerokiej perspektywy, zobaczymy nie ciąg chaotycznych ruchów, ale proces prowadzący do długiego szeregu zwycięstw nad przeciwnościami losu reprezentowanymi przez wyzwania środowiska, najczęściej niezbyt przychylnego. Zwycięstwo oznacza posiadanie cech, które pozwalają na sprostanie wymogom otoczenia, czyli na przetrwanie. Rzecz w tym, że środowisko zmienia się w czasie, zmieniają się także jego wymagania, a ponieważ zmiany te mają charakter losowy, niemożliwe jest przewidywanie ich kierunku. Oznacza to, że grupa może odpowiedzieć na nie w jeden tylko bezpieczny sposób – utrzymując duże zróżnicowanie cech. W takich warunkach istnieje spore prawdopodobieństwo, że konkretny członek grupy nie podoła wyzwaniu, ale niewielkie, że nie uda się to żadnemu. Jeżeli każde z naszych dzieci jest takim właśnie systemem, a ich przyszłości nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jedynym sposobem zapewnienia im bezpieczeństwa jest wspieranie różnorodności rozwiązań, jakie będą one mogły stosować w przyszłości. To oczywiście uniemożliwi realizację naszego marzenia i narazi nas na problemy w teraźniejszości.
Różnorodność nie jest uciążliwym artefaktem, nie jest przejściowym, niedoskonałym stanem, cechą zbiorowości, która przeszkadza w osiągnięciu bezpiecznej równowagi. Jest natomiast najistotniejszym, najwartościowszym i najbezpieczniejszym sposobem na oswajanie przyszłości. Niepowtarzalność każdego z nas jest najlepszym sposobem na przetrwanie gatunku. To wiąże nas ze wszystkim, co żyje. Biologia naszego gatunku, podobnie jak i innych, jest biologią wyjątkowości. Jeśli chcemy zrozumieć siebie, a jest to jeden z warunków świadomego działania, musimy zrozumieć także naszą wyjątkowość.
Dzieci w naszej klasie potencjalnie stanowią zbiór niepowtarzalnych sposobów widzenia i radzenia sobie ze światem. Ich wyjątkowość nie oznacza odmienności, bo ta ostatnia wymagałaby istnienia wzorca człowieka, jakiejś obiektywnej normy. Te zaś są jedynie umowami reprezentującymi statystyczną większość. O normach i ich źródłach napisano bardzo wiele. Ich wartość jest oczywista. Porządkują rzeczywistość i stanowią punkty odniesienia, jednak wszyscy ci, którzy próbują budować na nich świat, powinni rozumieć, że wyjątkowość ma swoje źródła w podstawowych cechach wszystkiego, co żyje. Biologiczne podłoże jest dobrym punktem wyjścia do jej zrozumienia na wszystkich poziomach złożoności systemów, jakimi jesteśmy. Bioróżnorodność jest cechą wszystkich stabilnych ekosystemów. Jest sposobem na ich przetrwanie. Złożone, delikatne zależności tworzą fascynującą sieć oddziaływań i niemal nieograniczone możliwości dostosowania się do zmian środowiska – zarówno w ekosystemach, jak i w złożonej sieci społecznych relacji. Warto poznać jej źródła i znaczenie. Wszystkich, których fascynuje, cieszy, a czasem niepokoi różnorodność i nieprzewidywalność zachowań, predyspozycji, zainteresowań i pragnień, jaką codziennie widzimy u swoich dzieci, uczniów czy wychowanków, zapraszam w podróż do jej biologicznych fundamentów. Spojrzenie z tej perspektywy pozwoli, mam nadzieję, zrozumieć, jak bardzo wyjątkowy, niepowtarzalny i bezcenny jest każdy z nas. Mechanizmy, które sprzyjają powstawaniu i utrzymywaniu się różnorodności, wpisane są w rozwój każdego dziecka. To właśnie one są jego siłą, a ich działanie w odpowiednich warunkach to inwestycja w bezpieczną przyszłość. Takie właśnie warunki muszą zapewniać nasze szkoły. I chociaż wciąż jeszcze zbyt często bywa inaczej, w świecie błyskawicznych zmian zrozumienie tego jest tylko kwestią czasu. Rzecz w tym, że tego czasu właśnie brakuje. Każdy zmarnowany talent, niedostrzeżona możliwość, każde dziecko przekonane, że inny sposób myślenia to jego problem, to strata, której nie można odrobić. I na którą nie możemy już sobie pozwolić. Zapraszam więc w podróż do biologicznych fundamentów wyjątkowości i poszukiwania odpowiedzi na pytanie, dlaczego jest ona tak istotna.