- W empik go
Unique - ebook
Unique - ebook
Czwarty tom bestsellerowej serii autorki „Friends”!
Nieoczekiwane wyjście z więzienia Taylora Williamsa sprawia, że Zayden zaczyna obawiać się o bliskich. Martwi się, że jego ojciec będzie próbował zemścić się na nim i Rosannie za to, że przed rokiem doprowadzili do jego aresztowania.
Rosie wspiera chłopaka, mimo że sama ma podobne obawy, które szybko okazują się słuszne. Sam Taylor kontaktuje się z dziewczyną, przekazując jej, że chce spotkać się z synem.
Zayden z początku nie planuje brać udziału w tym spotkaniu, jednak zaczyna dostrzegać coraz więcej podejrzanych sytuacji. Po stłuczce samochodowej Rosie Zayden jest przekonany, że jego ojciec miał z tym coś wspólnego i decyduje się stanąć z nim twarzą w twarz.
Nad Zaydenem i Rosie krążą czarne chmury zwiastujące, że wkrótce wydarzy się coś bardzo złego.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8362-034-3 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zayden
22 października 2012
Budzik zadzwonił o piątej trzydzieści, więc dokładnie o tej porze się przebudziłem. Lekcje rozpoczynałem dopiero o ósmej, ale musiałem wstać wcześniej. Zgodnie z planem miałem wygłosić referat z historii, więc chciałem się jeszcze upewnić, że wszystko umiem.
Na dodatek to był naprawdę wyjątkowy dzień. Lizzy kończyła osiemnaście lat, a ja planowałem być pierwszym, który złoży jej z tej okazji życzenia.
Chciałem wstać z łóżka, jednak wtedy usłyszałem, że coś szeleści pod moją poduszką. Zdezorientowany ściągnąłem brwi, a następnie podniosłem się do pozycji siedzącej. Zapaliłem lampkę nocną, po czym wyjąłem spod poduszki kopertę. Była to zwykła biała koperta z ręcznie napisanym: „Zay”.
Wiedziałem już, kto musiał ją podłożyć, ponieważ zaledwie jedna osoba nazywała mnie w taki sposób i była to właśnie Lizzy. Postawiłem stopy na podłodze, a następnie zaintrygowany zacząłem otwierać kopertę.
Wyjąłem z niej kartkę z ręcznie napisanym listem pismem mojej siostry. Był dość długi, co z początku uznałem za ekscytujące. Nigdy nie dostałem od nikogo listu. Szybko jednak dotychczasowe uczucie zamieniło się w lekki niepokój.
Kochany, Zaydenie!
Na początek bardzo Cię proszę, abyś przeczytał ten list w samotności i nikomu o nim nie mówił.
Jak już pewnie wiesz, dzisiaj kończę osiemnaście lat i z tego powodu postanowiłam Ci podziękować. To Ty sprawiłeś, że trzynaście ostatnich lat mojego życia było cudowne. Pokochałam Cię w chwili, gdy się urodziłeś, i stałeś się moim najlepszym przyjacielem.
Zawsze żałowałam, że nie urodziłam się kilka lat później, abyśmy mogli być w podobnym wieku. Chciałabym, abyśmy mogli chodzić razem do szkoły, na imprezy, mieć wspólnych przyjaciół. Mimo że nie mieliśmy takiej okazji, to z nikim nie czułam większej więzi niż z Tobą. Poprawiałeś mi humor w gorsze dni i sprawiałeś, że byłam szczęśliwa.
Dziękuję Ci za to, że zawsze przy mnie byłeś i uczyniłeś moje nastoletnie życie wyjątkowym. Kocham Cię całym sercem i nigdy się to nie zmieni. Zawsze będziesz dla mnie najserdeczniejszym, najukochańszym i najinteligentniejszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek poznałam.
Mimo że jesteś tak młody, to dałeś mi wyjątkowe oparcie i jesteś najlepszym bratem, jakiego mogłam sobie wymarzyć. Wierzę, że kiedyś będziesz miał z Devonem taką więź, jaką my mamy teraz. Jestem pewna, że mając takiego brata, Devon wyrośnie na cudowną osobę.
Ciągle mnie wypytywałeś, jaki prezent chciałabym dostać na urodziny, a ja długo o tym myślałam. Najbardziej chciałabym, abyś jako prezent urodzinowy dla mnie obiecał samemu sobie, że nigdy się nie poddasz.
Marzę, abyś dał sobie słowo, że całe życie będziesz dążył do tego, aby być szczęśliwym. Nasze życie nie jest idealne i pewnie przez jakiś czas jeszcze takie nie będzie. Ale bardzo wierzę w to, że zrobisz wszystko, aby w końcu właśnie takie się stało.
Ty i Devon zasługujecie na szczęście jak nikt inny. Chciałam zrobić wszystko, żeby zagwarantować Wam szczęście, i mam nadzieję, że chociaż czasami udawało mi się to zrobić.
Przez te wszystkie lata dzięki Tobie zyskałam najcudowniejsze wspomnienia. Dziękuję Ci za nie całym sercem. Dziękuję za to, że kończąc osiemnaście lat, mam świadomość, że moje nastoletnie życie było piękne.
Nigdy się nie poddawaj i nie wątp w to, że kiedyś będzie idealnie. Bo będzie.
Kocham Cię, Zayden. Ciebie i Devona. Przepraszam za wszystko i liczę, że kiedyś mi wybaczysz.
Wasza Lizzy
Zamrugałem, ciągle nieco zdezorientowany i zaniepokojony. Czułem się wzruszony, jednak w tym wszystkim nie mogłem zrozumieć, czemu postanowiła napisać to wszystko. Dlaczego nie mogła mi tego powiedzieć prosto w twarz?
Często słyszałem z jej ust podobne słowa, jednak przeniesienie ich na papier wydawało się dość dziwne.
Zgodnie z prośbą siostry postanowiłem dopilnować, aby nikt nie znalazł tego listu. Długo zastanawiałem się, gdzie go schować, i ostatecznie postanowiłem włożyć go do pudełka z grą planszową, którą kiedyś dostałem również od Lizzy. Uznałem, że tam list pozostanie bezpieczny. Nie wpadnie w niepowołane ręce, bo w tym domu nikogo nie obchodziły gry planszowe.
Nie przebierając się z piżamy, wziąłem prezent, a następnie wyszedłem z pokoju. Elizabeth trenowała balet, natomiast ja od lat chodziłem na lekcje rysunku. I od kilku zajęć ciężko pracowałem nad namalowaniem obrazu jej tańczącej. Okazało się to znacznie trudniejsze, niż początkowo przypuszczałem.
Przecież ten obraz musiał być wyjątkowy. Z początku rozważałem namalowanie naszej dwójki przy fortepianie. Szybko jednak zmieniłem zdanie i postawiłem na bardziej skomplikowany obraz. Tak trudno było narysować baletnicę, która wyglądałaby dokładnie tak jak Elizabeth. Jednak w końcu mi się to udało.
To był najlepszy obraz, jaki namalowałem, i teraz modliłem się, aby siostrze się spodobał.
– Zayden – odezwała się nagle kobieta, która mimo tak wczesnej pory krzątała się po domu i aktualnie myła mopem podłogę na korytarzu. – Rodzice mówili ci, żebyś nie chodził po domu w samej piżamie i boso. Ubierz się, zanim zejdziesz na śniadanie.
– Tak, wiem. Idę tylko złożyć życzenia Elizabeth.
Z ekscytacją położyłem dłoń na klamce, a następnie otworzyłem drzwi. W pokoju było jeszcze całkiem ciemno, więc od razu zapaliłem światło.
– Lizzy! – krzyknąłem głośno.
– Zayden. – Sprzątaczka podążała za mną. – Nie krzycz tak.
Przeniosłem wzrok na siostrę, która leżała na łóżku. Nie pod kołdrą, a na niej. Nie w piżamie, a w ubraniach.
– Lizzy, wstawaj! – krzyknąłem jeszcze raz, nie zważając na słowa kobiety. – Wszystkiego najlepszego!
Nawet nie drgnęła.
Stałem w progu, zaczynając się nieco niepokoić. Ruszyłem bliżej niej, a ona ciągle się nie ruszała.
– Lizzy… – powiedziałem już nieco trzęsącym się głosem.
Czemu była tak blada? A jej usta niemal sine? Jej powieki okazały się nie całkiem domknięte.
– Lizzy! – krzyknąłem panicznie, zanim upuściłem prezent i niemal rzuciłem się na siostrę, zaczynając ciągnąć ją za ramiona. – Lizzy! Obudź się!
Darłem się na całe gardło, potrząsając jej ciałem, które wydawało się przerażająco ciężkie. Nie ruszała się i nie dawała kompletnie żadnego znaku życia.
– Lizzy! – wrzeszczałem płaczliwie, spoglądając na sprzątaczkę. – Ona się nie budzi!
– Zayden! Odsuń się! – Przerażona kobieta siłą odepchnęła mnie i sama zaczęła potrząsać ramionami dziewczyny. – Elizabeth!
– Lizzy! – zawołałem jeszcze przez płacz, ponownie doskakując do siostry.
Złapałem ją za dłoń i w sekundę odskoczyłem jak poparzony. Jej skóra była lodowata. Nie chłodna, nie zimna, a lodowata.
Krzyknąłem na cały głos, już wiedząc, co to znaczy. W sekundę dotarł do mnie sens listu, który mi zostawiła. Nie dopuszczałem do siebie tej myśli i ciągle głośno krzyczałem, nie potrafiąc i nie chcąc się uspokoić.
Lizzy nie żyła, a ja poczułem się, jakbym również umierał.ROZDZIAŁ 2
Gabriela Williams siedziała w areszcie krócej niż ja na każdym moim wyjeździe wakacyjnym. Udowodniła, że o większości spraw nie miała pojęcia, a o tych, o których wiedziała, nie mówiła, bo się bała.
Zayden nigdy nie rozmawiał o niej. Nie wiedziałam, jakie były jej relacje z Taylorem. Jedyne, co wiedziałam, to to, że nigdy nie odważyła się stanąć w obronie Zaydena, gdy jego ojciec był przeciwko niemu.
To mi wystarczało, aby poczuć złość i totalną niechęć na jej widok. Przełknęłam ślinę, stojąc w korytarzu. Nie bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić.
Miałam świadomość, że Zayden przez ostatni rok miał z nią jakiś kontakt. Kiedyś opowiadał, że przeprowadził z nią rozmowę i po prostu jej wybaczył, jednak nie chciał naprawiać ich relacji.
Mama Zaydena się zmieniła. Jej włosy nie były już koloru blond. Przefarbowała je na brązowe z ładnymi refleksami, a także obcięła sobie grzywkę. Jej kosmyki były też znacznie krótsze, ale nadal pofalowane. Kobieta włożyła dzisiaj elegancki damski garnitur i wysokie szpilki, których teraz nie zdjęła. Nadal była tak piękna i perfekcyjna, że powiedziałabym, że to dupa Williamsa.
Przeniosłam wzrok na Zaydena, nie wiedząc, czy powinnam wyjść, czy zostać. Trudno było wyczytać cokolwiek z jego miny.
– Co tam? – zapytałam.
O Boże. Co tam. Naprawdę zapytałam „co tam?”.
– Nie mówiłeś, że mieszkacie razem – zaczęła kobieta, posyłając spojrzenie Zaydenowi. – Więc wróciliście do siebie. Uroczo.
– Jeśli chcesz się dogadać, to okaż jej szacunek – mruknął Zayden do swojej matki, zanim ruszył do mnie. – Hej, jesteś głodna? Zrobiłem ravioli z Devonem, jeśli chcesz.
– Nie, dzięki. Jadłam sushi. Ale zostaw mi, to zjem w nocy albo jutro – odpowiedziałam, przenosząc na chwilę wzrok na kobietę siedzącą przy stole. – Zostawić was samych?
Patrzyłam na twarz Zaydena i nadal nie mogłam odgadnąć, co siedzi mu w głowie. Między jego brwiami była lekka zmarszczka, która pojawiała się zawsze wtedy, gdy stawał się spięty, zamyślony albo zmartwiony.
– Tak chyba będzie lepiej.
– Okej. A gdzie Devon?
– Co? – Zamyślony przeniósł na mnie wzrok, po czym pokręcił głową. – Śpi. Źle się czuł.
– Mogę pójść do niego?
– Tak, jasne.
Ruszyłam do pokoju chłopca ciągle dziwnie zestresowana. Gabriela Williams właśnie siedziała w mieszkaniu Zaydena. Rozbolała mnie głowa. I musiałam brać głębsze wdechy.
Delikatnie pociągnąłem za klamkę, a następnie weszłam do pomieszczenia, gdzie było dość ciemno. Żaluzje zostały spuszczone, a jedyne, co oświetlało pokój, to lampka nocna, na której teraz leżała jakaś bluzka. Najpewniej po to, aby światło nie było zbyt intensywne.
Usiadłam na skraju dużego łóżka, a następnie spojrzałam na chłopca, który obrócił głowę, mamrocząc coś przez sen. Na jego brwi znajdował się opatrunek, ale poza tym nie wyglądał źle.
Nie chciałam go budzić, więc cicho położyłam się obok. Przykryłam się kołdrą, zamierzając czekać, aż się obudzi albo aż Zayden przyjdzie.
Napisałam Lily, że nie przyjdę, co nie wydawało się dla niej wielkim zaskoczeniem. Słyszałam przez cały czas rozmowę Zaydena i Gabrieli, ale na tyle cicho, że nie mogłam z niej praktycznie nic wyłapać. Bardziej pojedyncze słowa takie jak „tata”, „Devon”, „kuratorium”, „szkoła”, „Rosanna”.
– Francie? – mruknął nagle zaspany chłopiec, orientując się, że ktoś leży obok niego.
Devon regularnie łamał mi serce, ale ja nie miałam żalu. Bolało, jednak dziwne by było, gdybym to ja została osobą, która nie potrafiłaby go zrozumieć. Pamiętałam, jaka byłam, gdy Lily i mama mnie zostawiły. Pamiętałam, co czułam i jak bardzo to bolało. A teraz najbardziej bolała mnie myśl, że Devon pewnie czuje się jeszcze gorzej.
– Nie. Rosie – powiedziałam cicho, gdy chłopiec ziewał, a następnie popatrzył na mnie zmrużonymi oczami. – Jak tam, mały wojowniku?
Devon zaśmiał się cicho, po czym przysunął do mnie, aby po chwili przytulić się do mojego ciała. Objęłam go i złożyłam pocałunek na jego głowie.
– Jesteś zła? – zapytał. – Że się pobiłem?
– Trochę jestem – przyznałam.
– Czyli nie przekonasz Zaydena, żeby oddał mi Nintendo i telefon? – westchnął zrezygnowany.
– Na ile ci je zabrał?
– Na cały tydzień. Bo na tyle mam zwolnienie lekarskie. I co ja mam robić w mieszkaniu?
Otworzyłam szerzej oczy, gdy skupiłam się na tym, że Dev ma przez tydzień siedzieć w mieszkaniu. A my z Zaydenem pracowaliśmy i studiowaliśmy.
Francesca, wracaj.
Żart.
– Coś będziesz musiał wymyślić – mruknęłam. – Jeśli Zayden tak zdecydował, to tak musi być. To co? Powiesz mi, o co poszło?
Chłopiec głośno westchnął, ale nie odpowiedział na moje pytanie. Ciągle leżał przytulony do mnie, a ja go obejmowałam.
– Mówili coś o tacie? – zapytałam.
– Nie.
– To co ci powiedzieli?
– Oni byli starsi i dokuczali kuzynce Ashtona, a ona jest w pierwszej klasie. I Ashton się z nimi kłócił, a ja chciałem go odciągnąć, żeby nie miał kłopotów.
– I co się dalej stało?
– I jeden powiedział, że dadzą jej spokój, jeśli oddam im mój zegarek. I chciał go ściągnąć, więc go kopnąłem i tak wyszło. Ale ich było więcej i oni mówią co innego, a na nagraniu z kamery nie widać tego, że chciał mi zabrać zegarek i przez to dyrektorka myśli, że to ja wszystko zacząłem.
Zacisnęłam usta, od razu czując przypływ złości. Gówniarze nie wiedzieli, że jeśli zadarli z Devonem Williamsem, to zadarli też z Rosie Denise.
– Nie martw się, porozmawiam z dyrektorką.
– Naprawdę? Nie jesteś zła? – Zaskoczony podniósł się tak, aby na mnie spojrzeć.
Bez przesady.
– Jestem, bo twoje zdrowie jest ważniejsze od jakiegoś zegarka. Musisz bardziej analizować sytuacje. Gdyby zabrał ci zegarek, to odzyskalibyśmy go, a chłopak wyleciałby ze szkoły. A teraz? Masz rozwaloną twarz, wstrząs mózgu i przypał w szkole. I nie masz Nintendo i telefonu.
– I tak było warto. Ja nie mam Nintendo i telefonu, a on górnej jedynki. Stałej.
Zacisnęłam usta, próbując zachować powagę. Pojęcia nie miałam, co powinnam odpowiedzieć, ale nie musiałam tego robić, bo drzwi się otworzyły. Spojrzałam na Zaydena, który wszedł do pokoju, a następnie uniósł brew, patrząc na nas. Kochałam go w dresach. I w takim domowym wydaniu.
– Cześć. Jak się czujesz? – zapytał brata.
– W porządku – odburknął Devon.
Zayden skinął głową, zanim podszedł do biurka i usiadł na krześle, nadal na nas patrząc. Miałam wiele pytań w głowie, ale się nie odzywałam, bo nie wiedziałam, czy Devon w ogóle wie, że jego mama tu była. Albo nadal jest. Zayden odchrząknął, a następnie przeczesał palcami włosy. Były już dość długie jak na niego, przez co wpadały mu do oczu, gdy ich nie zaczesał.
– Jest coś, o czym chcę z wami porozmawiać – zaczął poważnie. – Chcę znać opinie was obojga, bo sam nie wiem, co o tym myśleć. Ale najpierw dajecie mi powiedzieć bez jakiegokolwiek przerywania, a później mówicie. Jeśli którekolwiek mi przerwie, to koniec tematu. Jasne?
Sugar Zaddy.
Zmarszczyłam brwi w zastanowieniu, ale od razu pokiwałam głową. Devon przytulił się mocniej do mojego ciała, ale także się zgodził.
– Przed chwilą rozmawiałem z mamą, była tutaj – zaczął Zayden, na co chłopiec od razu otworzył usta i podniósł się do pozycji siedzącej.
Chciał coś powiedzieć, ale chyba przypomniał sobie wcześniejsze słowa brata, bo ostatecznie się nie odezwał.
– Złożyła też papiery rozwodowe. Jako że ona i ojciec mieli podpisaną intercyzę, to prawdopodobnie zostanie bez niczego, ale i tak postanowiła się odciąć od taty.
Przyszła po pieniądze. Dziwka.
– Ale jak coś, to nie chce pieniędzy.
Wybacz, Gabrielo.
– Chciałaby odnowić z tobą kontakt, Devon – powiedział, patrząc na brata. – Chcę, żebyś wiedział, że decyzja należy w tym momencie głównie do ciebie. Nie tylko do ciebie, bo nawet jeśli ty będziesz chętny, to nie jestem przekonany, czy ja się zgodzę. Ale możesz mieć pewność, że jeśli ty nie chcesz regularnie widywać się z mamą, to temat zakończony. Ale jeśli chcesz, to też miej na uwadze, że na pewno nie zgodzę się, abyście zostawali tylko we dwójkę. Nawet nie wchodzi to w grę, przynajmniej z początku. I też na pewno nie zgodzę się na dłuższe spotkania. Chcę wiedzieć, co wy w ogóle o tym myślicie.
Było mi miło, bo Zayden pytał mnie o zdanie. Nie byłam osobą, która miałaby jakiekolwiek prawo wtrącać się w tę sprawę, a on jednak chciał wiedzieć, co myślę. I bardzo to doceniałam.
Devon się nie odzywał, więc zdecydowałam się zrobić to jako pierwsza.
– Na ten moment nie zgodziłabym się – przyznałam szczerze. – Po prostu ja nie wierzę w jej dobre intencje i nie ufam jej, ale też nie znam całej sytuacji. To tak z mojego punktu widzenia. Ale to głównie powinno zależeć od Devona. Jeśli tęskni za mamą, to może warto przynajmniej iść razem na jakiś obiad… Nie wiem…
Zayden skinął głową w zrozumieniu, ale nie skomentował moich słów. Zamiast tego znowu przeniósł wzrok na Devona.
– Dev. Tęsknisz za mamą? – zapytał łagodnie.
– Nie. Nie chcę się z nią spotykać – powiedział niemal szeptem. – Wiem, że dzisiaj źle zrobiłem, ale nie każ mi za karę spotykać się z nią. Proszę.
Chłopiec znowu przytulił się do mnie, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi, gdy ja po chwili poczułam jego łzy spadające na moje ramię. I jak mogłam mieć do niego o cokolwiek żal?
– Nie płacz, nikt nie każe ci za karę spotykać się z mamą. Prawda, Zayden?
Spojrzałam na Williamsa, ale on miał ciągle tę surową minę. I nie odpowiedział.
– Zayden, do cholery – prychnęłam. – Będziesz tak patrzył?
– Gdyby słuchał mnie uważnie, to by to wiedział. Powiedziałem ci, że jeśli się nie zgodzisz, to koniec tematu – odburknął niezadowolony.
– Zayden. – Posłałam mu już naprawdę wściekłe spojrzenie.
Brunet przewrócił oczami, ale ostatecznie podszedł do nas i usiadł na łóżku tuż obok chłopca, aby następnie położyć dłoń na jego plecach.
– Dev. Nie mówię tego dlatego, że chcę cię ukarać – powiedział, zanim westchnął. – Młody. Wiesz, że cię kocham. Nie chcę dla ciebie źle. Po prostu wiem, że masz ciężki tydzień i chciałem dać ci podjąć decyzję, bo liczę się z tym, czego chcesz. Nie chcesz spotykać się z mamą, to nie będziesz tego robił, jasne? Pomyślałem, że możesz chcieć tego, bo ja osobiście czasami o niej myślę i rozważam danie jej kolejnej szansy. Ale ciebie nie zamierzam do tego zmuszać, rozumiesz?
– Tak. – Chłopiec pociągnął nosem. – Zayden…
– Słucham?
– A kto będzie ze mną cały tydzień, jeśli nie ma Franceski? Nie mama, prawda? – zapytał, obracając się, aby spojrzeć na Zaydena.
– Coś wymyślimy. Nie jesteś obłożnie chory. Może idealną karą byłoby to, gdybyś jeździł ze mną do kancelarii i chodził na zajęcia. Bez telefonu i Nintendo. Co myślisz, Rosanno? Wystarczająca kara za wybicie dzieciakowi zęba i złamanie mu nosa?
– Nie – jęknął chłopiec, po czym spojrzał na mnie. – Rosie, powiedz mu coś. Francesca nigdy by się nie zgodziła.
Zayden chciał coś powiedzieć, ale podniosłam rękę, pokazując mu, że ma tego nie robić. Oczywiście, że chciałam, aby Devon kochał mnie równie mocno jak ją. Ale nie zamierzałam dawać mu pozwolenia na takie teksty. To było manipulowanie. Od najmłodszych lat znał sztuczki Williamsów.
– Myślę, że to nie jest zły pomysł. Przyda mi się towarzystwo na poniedziałkowym wykładzie. Cholernie nudny i długi – powiedziałam, zanim wstałam. – Będę się już chyba zbierać. Chciałam tylko zobaczyć, jak się czuje Devon.
– Jesteście okropni – mruknął chłopiec.
– Tak, powinnaś już iść – przyznał Zayden, po czym także wstał i podszedł do mnie.
Aua.
– Amm… Tak…
– Przyniosę ci wieczorem ravioli – mówił, gdy wyszliśmy na korytarz. – A ty, Devon, myśl teraz, jak przekonasz mnie, abyś nie dostał takiego ochrzanu, na jaki zasługujesz.
– Co? – Chłopiec wyszedł za nami z pokoju. – Nie… Zayden… Rosie, ja żartowałem. Z wielką chęcią pójdę z wami na uczel…
– Cisza. – Zayden wskazał na niego palcem, po czym spojrzał na mnie. – W kancelarii było spoko?
Trudno było mi się skupić, gdy kątem oka widziałam spanikowanego Devona.
– Tak.
– Pogadamy później.
Wyszłam z mieszkania Zaydena i ostatnie, co usłyszałam, zanim zaczęłam schodzić po schodach, to krótkie: „Czy masz świadomość, jak bardzo mnie wkurzyłeś, czy powinienem ci zrobić na ten temat prezentację multimedialną?”.
Ostatecznie zdecydowałam się pójść do Lily i Gabby, mimo że w sumie nie miałam na to ochoty. Ale po prostu czułam, że powinnam to zrobić. Musiałam przeprowadzić rozmowę z Gabby i mieć to z głowy. Było mi niedobrze na samą myśl o poważnej rozmowie. I czułam wyrzuty sumienia, że przeze mnie Devon dostaje właśnie opierdol.
Znałam Zaydena i wiedziałam, że nie ma drugiego aż tak przerażającego człowieka jak on, gdy jest wściekły. W końcu był Williamsem.
– Ledwo przyszłaś i już gdzieś idziesz? – zapytał Elliot, który leżał na kanapie, gdy wyszłam z pokoju przebrana w mniej eleganckie ubrania. – Do mnie dzisiaj przychodzą ziomki. A ty gdzie?
– Na wino do Lily – odpowiedziałam, patrząc w lustro. – Sophia będzie?
– Nie. Ale czekaj, pokażę ci coś. – Podekscytowany wstał z kanapy i pobiegł do swojego pokoju. – Chodź! Pokażę ci, co kupiłem jej na urodziny!
– Urodziny? – Zmarszczyłam brwi, idąc za nim. – Przecież ma dopiero… Jezu, już maj.
– Za dwa tygodnie. – Ellie zaśmiał się. – Ale luz, ona i tak nic nie planuje robić na urodziny. Nie lubi ich obchodzić.
Weszłam do pokoju przyjaciela, aby zobaczyć, że z szuflady w biurku wyciąga małe pudełeczko, a następnie podchodzi z nim do mnie. Z uśmiechem na twarzy wzięłam je i otworzyłam. Od razu mogłam zobaczyć w nim naszyjnik.
– Wow, naprawdę śliczny – powiedziałam szczerze.
– Weź go pod słońce i zbliż oko do tego kamienia – mówił z ekscytacją.
Zaciekawiona zdjęłam naszyjnik z gąbeczki, a następnie zrobiłam to, co powiedział chłopak, aby po chwili z zachwytem otworzyć usta. Spojrzałam na szatyna, który dumnie się uśmiechał. Zdecydowanie najbardziej uroczy człowiek świata.
– Wasze zdjęcie. Sophia będzie zachwycona. To totalnie kochane – mówiłam, patrząc jeszcze raz z przymrużonym okiem na kamień. – Ile za to dałeś?
– Niedużo, jakieś sto funtów? Zabiorę ją na kolację, to mój plan. I jeszcze coś dokupię.
Jeszcze przez chwilę porozmawiałam z Elliotem, zanim rzeczywiście poszłam do Lily. Byłam zmęczona, bo od tygodnia nie miałam dnia, aby poleżeć sobie w łóżku i odpoczywać tak po prostu. Dzień w dzień, gdy już się kładłam, to zasypiałam w sekundę. Czułam się źle.
Drzwi otworzyła mi Lily, która już wyglądała, jakby wypiła wino i zapomniała o swoim pechowym dniu. Weszłam do salonu i nawet nie byłam zaskoczona, widząc na kanapie Raidena, który rozmawiał z Nayą. Gabby za to siedziała na dywanie przy stoliku kawowym i malowała swoje paznokcie, a także piła wino.
– Rosie, moja ulubiona przyjaciółka – zaczął Charlie, który pierwszy mnie zauważył, wychodząc z łazienki. – Jak tam dzieciaczek twój i Zaydena? Bardzo ma przejebane?
– Umiarkowanie – zaśmiałam się.
Pocałowałam chłopaka w policzek, po czym ruszyłam do salonu, gdzie z każdym przywitałam się w ten sam sposób. Spojrzałam na Gabrielę, czując ciągle dziwny stres. Chciałam mieć tę rozmowę za sobą.
– Gabby, możemy pogadać na osobności?
– Jasne. – Pokiwała głową, po czym wstała, biorąc ze sobą lakier do paznokci.
Weszłam z Gabrielą do jej pokoju, a następnie usiadłam na wielkim pufie, opierając się o ścianę. Rudowłosa za to usiadła przy toaletce i niemal od razu wróciła do malowania swoich paznokci. Spojrzałam na własne, nie mogąc się doczekać jutra. Jutro miałam paznokcie.
Pokój Gabby był bardzo w jej stylu. Różowy puf, wszędzie lampki, porozwieszane zdjęcia. A do tego na ścianie fioletowy neon z literką „G”.
– Podobno Francesca wyjechała – zaczęła dziewczyna, podnosząc na mnie wzrok.
– Mhm… – Skinęłam głową. – Devon za nią tęskni. Dziwna sytuacja.
– Jak będzie starszy, to zrozumie, co i jak. Między tobą i Williamsem wszystko dobrze?
– Chyba tak. A między tobą a Shawnem?
Ta rozmowa była niesamowicie niezręczna.
– Dobrze.
Między nami zapanowała cisza, która tak się dłużyła, że czułam, jakby trwała dobre dziesięć minut. W rzeczywistość minęło może z trzydzieści sekund, zanim zdecydowałam się odezwać.
– Byłam totalnie wkurzona, gdy Zayden mi powiedział o tej sytuacji w Stanach – przyznałam. – Nie chciał pisnąć słówkiem, ale w końcu go przekonałam, żeby mi powiedział, czemu ma do ciebie taki dystans i opowiedział mi to. Po prostu nie wiem… Jakby rozumiem, że byłaś pijana i wszystko, ale ja jestem mocno wyczulona, jeśli chodzi o zdradę, i to we mnie uderzyło.
Gabby zakręciła lakier do paznokci, ale ciągle nie spuszczała z nich wzroku. Kiwała głową z poważną miną.
– Nie chcę być na ciebie zła i rozumiem wszystko, co napisałaś – kontynuowałam. – Wiesz, wybaczam ci i wszystko, nie mam jakiegoś żalu, tylko nie wiem… jak szybko wrócimy do normalnej relacji. Nie chcę mówić, że wszystko okej, a później na przykład zobaczę cię pijaną przy Zaydenie i będę mieć znowu głupie myśli.
– Rozumiem – westchnęła, podnosząc na mnie wzrok. – Wiesz, co jest najgorsze?
– Co?
– Że ja tamtej sytuacji nie pamiętam praktycznie w ogóle. Wiesz, że ja często żartuję w taki sposób. Nie wiem, gdy mówiłam do Xandera, że jak Julia z nim zerwie, to go zaklepuję. Gdy często żartowałam coś z Elliotem. Po prostu taki mam spieprzony charakter. I chciałabym powiedzieć, że wtedy tez żartowałam. Ale nie mogę, bo nie pamiętam.
– Podoba ci się? – zapytałam prosto z mostu, na co Gabby zmarszczyła brwi. – Zayden.
– To Zayden Williams, komu on się nie podoba? – Zaśmiała się ironicznie, zanim wróciła do malowania paznokci. – Ale nigdy bym nie chciała z nim być. W jakikolwiek sposób. Nawet jeśli ja nie byłabym z Shawnem, a Zayden z tobą.
– Bo?
– Bo znam go dłużej niż ty. Dla ciebie jest aniołem i nawet jeśli ty tak nie uważasz, to uwierz w to. Ja widziałam, jak traktował wcześniej dziewczyny. I wiem, że wtedy nim gardziłam jako człowiekiem. Byłam miła, bo wiedziałam, co znaczy mieć przejebane u Zaydena. Ale nienawidziłam jego zachowań. Nigdy nie chciałabym być jedną z dziewczyn, które traktował jak zabawki. Lily myślała, że jest wyjątkowa, ale ja widziałam, jak on na nią patrzył. Tak samo jak na te wszystkie panny z uczelni. Wiesz, na jednej imprezie potrafił pieprzyć się z jakąś w kiblu, a na drugi dzień, gdy na korytarzu mówiła mu „cześć”, całkowicie ją zignorować. Nie winię go jakoś bardzo, bo on naprawdę nigdy nikomu nie dawał nadziei. Po prostu każda z nich wierzyła, że stanie się wyjątkowa, ale tak się nie działo. I w końcu pojawiłaś się ty, a on zainteresował się tobą. Dosłownie od razu.
Mało kiedy ktoś z boku o tym mówił. Zayden nie wypierał się przeszłości i czasami coś wspominał, ale inni tego nie robili. To nie tak, że żyłam w nieświadomości. Nie urodziłam się wczoraj, żeby nie wiedzieć, że bycie dżentelmenem przez Zaydena kończyło się na otwieraniu dziewczynom drzwi.
Wiedziałam jednak, że nigdy nikogo do niczego nie przymuszał, więc przeszłość zostawiłam za nami.
– Co znaczy „od razu”?
– No jakoś w pierwszy wieczór? Lily i Xander robili ci to przywitanie, a ty byłaś umówiona z kimś tam. Zayden spotkał cię wtedy na korytarzu, ale na początku nic nam o tym nie powiedział. Dosłownie na początku kompletnie nic nie wspomniał o tobie i nagle wiesz, tu obejmuje sobie Lily, ta się klei do niego, a Williams: „Twoja siostra wie, kim jestem?”. To było takie śmieszne. On nie mógł uwierzyć, że mogłaś być dla niego suką.
– I co Lily na to?
– Nie pamiętam. Ale Raiden był chujem i powiedział coś w stylu: „Boli, że nie każda dałaby ci dupy, bo masz ojca, który może wszystkich zniszczyć?”. No i Zayden się wkurzył, kazał mu przyjść na targi czy coś, a Raiden był chory. Jakby wiesz, wszyscy wiedzieli, że Williams zrobił to specjalnie. Xander jakoś tam stanął w twojej obronie, ale Zayden mu na to, żeby pilnował siostry i „trzymał ją na smyczy, jeśli suka nie umie się zachować”. No i wtedy już wiedziałam.
Kazał trzymać mnie na smyczy. Niewiarygodne.
– Wiedziałaś co? – zaśmiałam się.
– Że cię pokocha. Widziałam to za każdym razem. Shawn mi mówił, że się pozabijacie, a mnie to tak śmieszyło. Lubię obserwować ludzi, a Zayden zawsze był taki obojętny. Nawet gdy był chujem, to był tym obojętnym chujem, a przy tobie… Był wkurwionym chujem.
– Średnio dobrze to zabrzmiało – zaśmiałam się.
– Wiem. Ale tu chodzi, że w końcu pokazywał emocje. Ty nie widziałaś w nim przemiany, ale my tak. Wiesz, co mi strasznie utkwiło w głowie?
– Co?
– Byliśmy wtedy na jakiejś imprezie, to chyba jedna z pierwszych z tobą. Halloween? Możliwe. – Zastanowiła się. – Nie jestem pewna. Chyba tak. Mieliśmy w coś grać i był taki chaos i nagle Xander pokazał nam głową na waszą dwójkę. A ty wtedy miałaś dłonie na jego policzkach i naciągałaś mu usta, żeby się uśmiechnął. I on tak totalnie szczerze się zaśmiał. Pierwszy raz go widziałam, jak śmiał się, ale tak… Nie dlatego, że był zjarany czy pijany, tyko dlatego, że naprawdę był szczęśliwy. No i wtedy dałam wam wyzwanie, żebyście się pocałowali. Kto wie? Może gdyby nie ja, to nigdy byście nie byli razem? Zayden jest bardzo skomplikowany i wiele mi się nie podoba w jego zachowaniu, ale jest moim przyjacielem. Zawsze chcę, żeby moi przyjaciele byli szczęśliwi, a ty jesteś jedyną osobą, która go stale uszczęśliwia. Nigdy nie chciałabym pomiędzy was wchodzić i odbierać mu tego szczęścia.
Moja rozmowa z Gabby trwała dłużej, niż myślałam, a mnie chyba całkiem odeszła niechęć do niej. Zrozumiałam, że chciała dla nas dobrze. Ja również nie byłam idealna i zawsze liczyłam na drugą szansę, więc sama także zamierzałam ją dawać.
Wieczór po prostu minął okej. Nie chciałam wracać do mieszkania, bo tam Elliot pił z kolegami i wiedziałam, że nie będę mogła liczyć na ciszę i spokój. Więc zamiast tego przysypiałam z głową na nogach Alexandra.
Byli wszyscy poza Elliotem, Zaydenem i Julią, która wyjechała do Londynu. Wypiłam jedną lampkę wina, która właściwie bardziej mnie przymuliła. Zbyt mocno przejmowałam się wszystkim, aby móc imprezować z nimi.
Byłam wpółprzytomna, gdy słyszałam, że drzwi się otwierają, a słysząc głos Zaydena, nieco się rozbudziłam. Nie ogarniając sytuacji, podniosłam się na przedramieniu i otworzyłam oczy.
– No i śpiąca księżniczka obudziła się na widok księcia. – Charlie roześmiał się wesoło. – Jest nieprzytomna, a my chcemy iść do klubu.
– Wypiła za dużo? – zapytał Zayden, zanim podszedł do mnie.
Zaddy.
– Nie, nic praktycznie – odpowiedziała Lily, gdy ja podnosiłam się do pozycji siedzącej. – Ale zasnęła dosłownie od razu.
– Nie spałam – mruknęłam. – Cały czas czuwałam. Na pięć minut zmrużyłam oko. Co ty tu robisz? – zapytałam Zaydena.
– Przyszedłem po ciebie, bo Alexander napisał, że od trzech godzin śpisz i nie idzie cię obudzić.
Machnęłam ręką, po czym zgodziłam się iść z Zaydenem do niego. Ciągle zaspana pomachałam do wszystkich, a następnie wyszłam razem z Williamsem. Szłam za nim, patrząc na jego tyłek. Tak z nudy.
– Jak z Devonem? – zapytałam zmęczona.
– Chujowo. Ale w poniedziałek ma psychologa, więc może będzie lepiej. I w środę, i piątek. A jak to nie pomoże, to będzie miał codziennie terapię.
– Dobre rozwiązanie. – Ziewnęłam, czekając, aż otworzy drzwi.
– Ty masz jutro?
– Mhm. Jutro mam dużo do zrobienia.
– Co takiego?
Weszłam do mieszkania, od razu ruszając w kierunku schodów. Nawet nie miałam butów na nogach. Trochę żyliśmy tak, jakby kamienica była jednym wspólnym domem, a mieszkania naszymi pokojami.
– Mam paznokcie, później psychiatrę, później muszę popracować z Samuelem, bo Theodor kazał nam napisać wniosek o kasację, a wieczorem muszę coś załatwić, ale nie powiem co, bo nie chcę zapeszać.
– Słucham? – Zayden ironicznie się zaśmiał. – Żartujesz ze mnie?
Obróciłam się na schodach, aby spojrzeć na Williamsa, który wydawał się zły. Oczywiste. Nic nie odpowiedziałam, a jedynie ruszyłam do garderoby, gdzie zaczęłam się rozbierać.
– Mogę twoją koszulkę?
– Możesz mi, kurwa, odpowiedzieć, jak cię pytam?
– Nie. Powiem ci w niedziele – mruknęłam. – Nikomu na razie nie mówię.
– Pytam o Theodora i Samuela. Naprawdę ten pierwszy chuj kazał ci pracować z tym drugim?
– Tak, ale nie było źle. Mogę tę koszulkę?
– Tak.
Wzięłam prysznic i umyłam zęby szczoteczką, którą specjalnie sobie kupiłam do mieszkania Zaydena. Właściwie to łazienka Zaydena średnio wyglądała jak łazienka Zaydena. Utrzymywałam porządek, bo to było dla niego ważne. Ale nadal traciła ten surowy charakter przez mój różowy ręcznik, podpaski na półce, kolorowe gumki do włosów i prostownicę. W ciągu tygodnia przyniosłam tu za dużo rzeczy.
Rozbudziłam się i byłam dość wyspana, więc teraz miałam ochotę na ravioli. Przeciągając się, weszłam do sypialni Zaydena.
– Naprawdę mam to gdzieś. Albo oddasz to mnie, albo w poniedziałek nie podpiszę umowy – usłyszałam głos Zaydena przez otwarte okno.
Był na dachu, przez co w całym pokoju zrobiło się cholernie zimno. Momentalnie wskoczyłam na łóżko, okrywając się kołdrą. Zayden zaśmiał się ironicznie, a ja już współczułam osobie, z którą rozmawiał.
– Ja? To ty robisz na złość mnie – kontynuował. – Myślisz, że co? Że jestem młodszy i możesz sobie na to pozwolić? W tym kraju każda kancelaria będzie się o mnie zabijać i całować mnie po butach, żebym tylko u nich pracował.
Przynajmniej miał wysokie poczucie własnej wartości. Westchnęłam, bo już domyślałam się, co go doprowadziło go do takiego stanu. I właściwie to nie zaskoczyło mnie to ani trochę. Zayden niczego nie znosił bardziej od tego, gdy ktoś z nim pogrywał. A Theodor to robił. Zayden udowadniał, że Samuel jest za słaby do pracy w tej kancelarii, a Theodor w odpowiedzi kazał mi pracować z Samuelem.
Przez chwilę nie słyszałam głosu Zaydena i już zaczęłam się zastanawiać, czy nie spadł z dachu, ale w końcu dobiegło mnie jego prychnięcie.
– Nie robisz mi łaski. I powtarzam ci ostatni raz, przestań mnie traktować jak gorszego. Joseph nie po to dał mi tyle pieniędzy, że byłem skłonny wrócić do Anglii i u was pracować, żebyś teraz ty sprawił, że odejdę z kancelarii. Nie uważasz? – mówił ze złością, zanim znowu przez chwilę się nie odzywał. – Ustaliliśmy warunki. Rosie pracuje albo indywidualnie, albo ze mną. Ona, kurwa, studiuje i ma milion rzeczy na głowie. Nie będzie marnować czasu na spotkanie z jakąś pizdą, która nie potrafi napisać poprawnie jednego wniosku. Rozumiesz?
Nie wyobrażałam sobie rozmawiać takim tonem z szefem. Kim trzeba było być, aby móc pozwolić sobie na coś takiego?
– Mam nadzieję. Do zobaczenia w poniedziałek. Przyjadę z Devonem.
Sekundę później Zayden wszedł przez okno do pokoju, a następnie zamknął je za sobą. Spojrzał na mnie, ale mój widok nie wywołał u niego żadnego zszokowania.
Brrr, zimno.
– Napiszesz razem ze mną wniosek o kasację – powiedział beztrosko. – Jutro zajmij się tymi paznokciami czy czymś, a kasacja w niedzielę. Co o tym myślisz?
– Że jesteś totalnym chujem – powiedziałam, na co on minimalnie się uśmiechnął.
– I co? Niby tego nie lubisz, co?
Rzucił się na łóżko, a następnie nachylił nade mną, aby z rozbawieniem patrzeć mi w oczy.
– Nie lubię. – Zaśmiałam się, nie mogąc zachować powagi. – Nie możesz być takim chamem, który każdego gnoi. Wiesz, jak ludzie się ciebie boją? Wiesz, jak na ciebie patrzą? Jakbyś był jakimś pieprzonym królem, który zaraz wyda na nich wyrok śmierci.
– I co? Naprawdę tego nie lubisz? – kontynuował z rozbawieniem.
– Nie lubię. Od jutra zacznę z ciebie robić tego miłego.
– Tak? – zaśmiał się. – A wiesz, jak na ciebie patrzą ludzie na uczelni?
– Niby jak? – Zmrużyłam oczy, czując dziwny niepokój.
– Nie wiem, bo przy mnie nawet nie mają odwagi na ciebie spojrzeć. I to jest szacunek, na który pracowałem latami. – Wzruszył ramionami ze śmiechem, a następnie musnął swoimi ustami moje. – Czyli nie cieszysz się, że zamiast pisać wniosek z Samuelem, napiszesz ze mną?
Przygryzłam policzek, aby się nie śmiać, gdy widziałam rozbawienie w jego oczach. W tym tygodniu tak mało się uśmiechał i teraz naprawdę doceniałam to spojrzenie.
– Dobrze, że go dojechałeś. Przy nim musiałam pracować, a przy tobie będę mogła się opieprzać.
– Jestem szlachetny, ale w granicach rozsądku.
Patrzyłam na niego z uśmiechem. Chciałam zapytać, o czym rozmawiał z mamą, co myśli o zachowaniu Devona, co mu powiedział. Miałam wiele pytań, ale widząc uśmiech Zaydena, nie zadałam żadnego.