Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Urodzona do walki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
23 sierpnia 2022
Ebook
34,99 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Urodzona do walki - ebook

Abigail wraz ze swoim młodszym bratem ucieka z pełnego przemocy domu. Od teraz każdy dzień staje się dla nich nowym wyzwaniem. Kiedy poznaje Briana, czuje, że już nic nie może stanąć na jej drodze do wolności. To właśnie on zaszczepi w niej ducha walki i pokaże świat podziemnych, nielegalnych walk. Ostre treningi i masa wyrzeczeń oraz bólu uczynią z niej silną młodą kobietę. Pierwszy raz od dawna Abi poczuje, że przyszłość niesie ze sobą nadzieję. Nic bardziej mylnego, najgorsze dopiero nadejdzie.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-831-8020-5
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

The Champion Carrie Underwood ft. Ludacris

Nie miałam łatwego, cukierkowego ani słodkiego życia. Od dziecka byłam zdana na siebie. „Walcz albo zginiesz!”. Takie było moje motto i choć czasem miałam dosyć, byłam bliska upadkowi, sięgnięcia dna, nie poddałam się. Nie mogłam. Musiałam wstać, podnieść się i przywitać każdy kolejny dzień z uśmiechem, nawet jeśli czasem był udawany, wymuszony lub wykrzywiony bólem.

Urodziłam się, by walczyć, wygrywać i nigdy się nie poddawać.

***

Podobno rodziny się nie wybiera, a rodziców powinno się kochać i szanować, niezależnie od ich pozycji, statusu społecznego, wyznania czy sposobu postrzegania świata. Ja moich niestety nie miałam za co kochać. Nie było także za co ich szanować. Od dziecka wiodłam ciężkie życie, pełne niebezpieczeństw, strachu, głodu i wyrzeczeń. Nie wiedziałam, co to beztroska, zabawa i radość. Jedynie, co interesowało moich rodziców, to czy ich butelki z alkoholem są pełne i czy mają co zapalić lub przyćpać. To prawdziwy cud, że moja matka w ogóle zaszła w ciążę. Najpierw pojawiłam się ja, a potem mój brat, którego, jak to powiedziała: wydaliła na świat. Mieszkaliśmy z rodzicami w dwupokojowym mieszkaniu w Arkansas w dzielnicy Wschodni Broadway, gdzie każdego dnia odwiedzali nas różni ludzie i robili sobie z naszego mieszkania prawdziwą melinę. Miałam wtedy dziesięć lat, a mój braciszek zaledwie cztery. Matki nie interesowało, czy w lodówce było coś do jedzenia, czy mieliśmy ciepłe ubranie, czy w ogóle byliśmy w domu. Miała swój świat i swoich znajomych, którzy upijali się wraz z nią i ojcem do nieprzytomności. My z bratem zajmowaliśmy się sobą sami, sami się wychowywaliśmy, chodziliśmy swoimi drogami. Czasem, kiedy w domu nie było co jeść, a po pokojach walały się puste butelki, uciekaliśmy do ciotki, siostry naszej matki. U niej chociaż nie było libacji alkoholowych. Ciocia była w porządku i nieraz próbowała zabrać nas z domu pełnego zapijaczonych gości, ale nasze szczęście nie trwało długo. Kiedy nasza mama trzeźwiała i przypominała sobie, że przecież ma dzieci, przychodziła po nas i przez chwilę była kochana. Te momenty były naprawdę krótkie, bo nie umiała wytrzymać długo w trzeźwości. Kiedyś wierzyłam, że rodzice mogą wyjść na prostą, pracować na swoje utrzymanie i być szczęśliwi z nami u boku, ale szybko mi to wyparowało z głowy. Może bez ojca matka wyszłaby na prostą, ale z nim czekała ją nieciekawa przyszłość. On ją ciągnął w dół, namawiał do alkoholu. Był stróżem w supermarkecie i pracował co trzy dni, a kiedy miał wolne, pił. Chlał na umór, tracąc kontakt z rzeczywistością. Przez dwa dni w tygodniu w naszym domu było w miarę normalnie, ale kolejne stawały się koszmarem…

Na mnie spadała cała masa zadań, prac domowych, robienia zakupów. Najpierw szkoła, potem obowiązki w domu. Mama na wiecznym, gigantycznym kacu nie miała przecież siły ruszyć ręką. Starałam się być silna i nie patrzeć na to, co wyprawiali moi „rodzice”, ale czasami po prostu nie umiałam, nie potrafiłam. Brałam wtedy Tony‘ego, mocno przytulałam i siedzieliśmy tak zamknięci w pokoju, dopóki z domu nie wyszli ostatni goście. Często głodni, spragnieni i koszmarnie zmęczeni słuchaliśmy awantur dochodzących z drugiego pokoju. Tony wtedy płakał, a ja modliłam się do Boga, by w końcu nam pomógł, by sprawił, żeby nasze życie się zmieniło, nabrało jasnych barw i ciepła, którego tak bardzo potrzebowaliśmy. Na lekcjach usypiałam albo zastanawiałam się, czy moja nieodpowiedzialna matka nakarmiła brata. Zawsze, kiedy wracałam ze szkoły, on stał już w progu i witał mnie z szerokim uśmiechem. Biegł do mnie i uwieszał mi się na szyi. Często sama nie dojadałam, by on nie chodził głodny. Serce pękało od samego patrzenia na niego. Cieszył się z suchej bułki. Ciocia Megan dawała mi czasem jakieś pieniądze, ale wtedy musiałam je ukrywać przed rodzicami. Kiedyś schowałam dwadzieścia dolarów do mojej szkatułki, a kiedy wróciłam ze szkoły i chciałam zabrać Tony’ego na lody, okazało się, że mama kupiła za nie alkohol i papierosy. Miałam wtedy piętnaście lat i to było apogeum tego, co byłam wstanie znieść. Bardzo poważnie się zastanawiałam, czy nie uciec, schować się z dala od tych potworów i krwiopijców, którzy dla własnego nałogu byli gotowi nas sprzedać.

W mojej klasie był jeden chłopak, który był w podobnej sytuacji i to właśnie on zaszczepił we mnie ducha do walki. I to dosłownie, bo pewnego dnia pokazał mi świat podziemnych, nielegalnych walk. Zaprowadził mnie do miejsca, które zmieniło moje życie. Zaczęłam boksować. Ostre treningi i masa wyrzeczeń oraz bólu i kontuzji uczyniły ze mnie twardą, silną nastolatkę. Kiedy ja trenowałam, Tony był u cioci Megan, a wieczorami szłam po niego albo noc spędzaliśmy właśnie u niej. Im byłam starsza, tym mniej interesowałam mamę. O ojcu już nie wspomnę, bo on miał swój świat, w którym nie było miejsca dla dzieci. Czasami czułam się jak odludek. Niechciana, niekochana, inna, gorsza od rówieśników. Były takie chwile, że traciłam wiarę w siebie i w swoje możliwości oraz umiejętności. Chciałam wtedy zniknąć ze świata, umrzeć, mieć spokój. Przy życiu trzymał mnie tylko Tony i to on był jedynym powodem, by się nie poddać. Walczyłam coraz więcej i więcej. Treningi były długie, częste i bardzo męczące, lecz mój upór i wola walki się opłaciły. Wzięłam udział w pierwszym nielegalnym starciu. Miałam się wtedy bić z dziewczyną starszą ode mnie o trzy lata i wyższą o głowę. Ona miała doświadczenie i pewność siebie, ja byłam zaledwie początkującą bokserką, która musiała zarobić na swoje utrzymanie. Nie wiem, jakim cudem, ale wygrałam tę walkę. Wygrałam i zarobiłam swoje pierwsze pieniądze. Nie była to duża kwota, ale przynajmniej wystarczyła na jedzenie i kilka nowych ciuchów. Brałam udział w kolejnych walkach i… wygrywałam. W wieku szesnastu lat było mnie stać, by wynająć małe pomieszczenie gospodarcze w klubie, w którym walczyłam. Nadszedł czas na zmianę w moim życiu. Na ogromny krok do przodu, na lepszą przyszłość i wolność, a przede wszystkim spokój i bezpieczeństwo. Spakowałam garstkę naszych rzeczy, wzięłam Tony‘ego za rękę i nocą, kiedy upojeni alkoholem rodzice spali, uciekliśmy.

Od tej chwili stałam się niepokonana i niezniszczalna. Niepowstrzymana i zdeterminowana do walki. Nieraz upadałam na samo dno, ale za każdym razem wtedy wstawałam i z podniesionymi rękami mówiłam, że jestem mistrzynią. Nieraz mnie znokautowano, ale ja się nie poddałam i wciąż walczyłam. Pracowałam coraz ciężej, coraz mocniej pragnęłam zmienić swoje życie. Swoje i Tony‘ego. Obiecałam sobie, że mnie nie zgniotą, nie zepsują ani nie pokonają. Miałam cel w życiu i z całych sił do niego dążyłam. Każdego dnia stawałam się coraz silniejsza i bardziej zdeterminowana. Każdego dnia wstawałam z uśmiechem na ustach i choć momentami było źle, a moje ciało odmawiało posłuszeństwa, walczyłam. Walczyłam, bo urodziłam się, by zwyciężać!Rozdział 1

Ten dzień był dla mnie ważny. Może nawet najważniejszy. Właśnie dziś miałam odbyć walkę za naprawdę godziwe pieniądze. Ta suma pozwoliłaby mi solidnie podreperować budżet. Tony potrzebował nowych adidasów i spodni, bo ze wszystkiego wyrósł. Ja także schodziłam swoją ostatnią parę jeansów, poza tym nie chciałam po prostu wyglądać jak łachmaniara. Miałam gdzieś, że każdy w szkole uważał mnie za wyrzutka, ale nie zamierzałam też być stałą pożywką dla klasowych miss piękności. Nie miałam przyjaciół i w szkole raczej trzymałam się na uboczu. Jedyną przychylną mi osobą był Brian. Chodziliśmy razem na angielski, biologię i historię. Starszy ode mnie o dwa lata, powtarzał rok, bo wpadł w złe towarzystwo, a jego rodzice też mieli go gdzieś. Był inteligentny i raczej spokojny. Pasowaliśmy do siebie. Ja byłam w klasie niewidzialna, a on chował się za mną. Niczym się nie wyróżnialiśmy, a przynajmniej inni tak uważali. To właśnie Brian pokazał mi, czym jest boks. To on pomógł mi wyjść z dołka, w którym tkwiłam przez całe życie.

Dzień w szkole dłużył mi się niemiłosiernie, bo mało spałam i od rana walczyłam na lekcjach z opadającymi ze zmęczenia powiekami. Tony miał gorączkę i całą noc przesiedziałam przy nim, robiąc mu zimne okłady na czoło. Za ostatnie pieniądze kupiłam także leki, by szybko wydobrzał. Miałam nadzieję, że jak wygram walkę, będę mogła chwilę odsapnąć. Ostatnio dużo trenowałam, by mieć jak najlepszą formę, a Brian wraz ze mną. Tego dnia jednak nie pojawił się na angielskim, a mieliśmy ważny test. Pewnie bał się, że obleje, dlatego nie przyszedł. Ja też nie napisałam zbyt wiele, ale wolałam mieć już go z głowy. Nie przykładałam się do nauki, bo boks był dla mnie rzeczą priorytetową. Chciałam skończyć szkołę i zrobić sobie przerwę od nauki. Oczywiście marzyłam, by pójść na studia, zdobyć wykształcenie i dobrze płatną pracę, ale musiałam żyć teraźniejszością. Były rzeczy ważne i ważniejsze, a najważniejsze było teraz dla mnie to, by mieć dach nad głową, co jeść i nie martwić się już nigdy więcej, że rodzice znowu są pijani i co rusz wszczynają awantury. Odkąd zaczęłam boksować i zarabiać, a przede wszystkim miałam własny dach nad głową, spokój i brata obok siebie, częściej się uśmiechałam. Życie było ciężkie, ale trzymała mnie motywacja, by wyjść na prostą i osiągnąć sukces. Miałam zaledwie szesnaście lat i mnóstwo obowiązków, ale wierzyłam, że ze wszystkim sobie poradzę. Musiałam szybko dorosnąć i przestać żyć marzeniami. Marzenia… każdy je ma, ja również, ale marzeniami nie byłam w stanie nakarmić brata i siebie, nie mogłam nimi opłacić rachunków ani mieszkania, a raczej pomieszczenia, które je przypominało.

– Koniec egzaminu! – usłyszałam głos nauczyciela.

Odłożyłam ołówek na brzeg ławki i niechętnie spojrzałam na zbliżającego się do mnie belfra. Mężczyzna przeszedł obok mnie, zabierając mi pracę, a następnie poszedł dalej. Spakowałam się i ruszyłam do wyjścia, kiedy zatrzymał mnie jego głos.

– Abigail Jones, zostań proszę.

Zastygłam na dźwięk swojego imienia i od razu opuściłam ramiona z rezygnacją. Przewróciłam teatralnie oczami, ale usiadłam na brzegu biurka. Williams podszedł do mnie i zdjął z nosa okulary. Poczekał, aż wszyscy uczniowie opuszczą salę, a potem zapytał:

– Abi, wszystko u ciebie w porządku?

Patrzyłam na tego młodego mężczyznę, zastanawiając się, co powinnam mu powiedzieć. Nie miałam zamiaru się nikomu zwierzać ani tym bardziej opowiadać o swojej nędznej sytuacji w domu i zapijaczonych rodzicach, którzy niczym się nie przejmowali. Andy, bo tak miał na imię mój nauczyciel, był przystojnym wysokim mężczyzną z ciemną burzą włosów na głowie. Jego oczy były czarne i zawsze nosił starannie przystrzyżoną delikatną bródkę. Modnie się ubierał, a do tego miał ogromne powodzenie wśród kobiet. Wszystkie dziewczyny się w nim podkochiwały i każda za wszelką cenę chciała zwrócić na siebie jego uwagę. Każda, oprócz mnie. Nie to, żeby mi się nie podobał, ale znałam swoje możliwości i to, jak wyglądałam, raczej nikogo nie zachęcało do bliższego poznania. Poza tym miałam szesnaście lat, on jakieś dziesięć więcej, no i piękną narzeczoną, która także mnie uczyła. Przyszedł do naszej szkoły na początku roku i już został mianowany na najlepszego pedagoga. Williams miał podejście do uczniów i dobrze się z nimi dogadywał. Potrafił zachęcić do nauki, przekazując swoją wiedzę w sposób ciekawy i inny niż pozostali nauczyciele. Pracował z trudną młodzieżą i szybko potrafił dostrzec nadchodzące problemy. Tak chyba było w moim przypadku.

– Abi? – powtórzył, usiadłszy obok mnie na brzegu swojego biurka. Wśród testów, które trzymał w dłoni, odszukał mój i zaczął go przeglądać. Kiwał głową, drapał się po swoim idealnym zaroście, kiedy ja chciałam jak najszybciej wyjść z klasy.

– Ostatnio bardzo się opuściłaś w nauce, a na lekcjach jesteś nieprzytomna i rozkojarzona. Dodatkowo, ostatnio zauważyłem u ciebie siniaki na ciele, a pani Morgan to potwierdziła. Na gimnastyce nosisz krótkie spodenki i przebierasz się wśród innych dziewcząt. Dochodzą do mnie niepokojące informację na twój temat. Abigail, czy masz problemy? Czy w twoim domu… – Nie dokończył, bo zerwałam się z biurka i jak torpeda ruszyłam w stronę drzwi. Chciałam uciec, by nie musieć się nikomu z niczego tłumaczyć. Bałam się, że jeśli w szkole się dowiedzą, że moi rodzice to alkoholicy, a na domiar złego, że nie mieszkam z nimi, wraz z Tonym trafilibyśmy do domu dziecka.

– Abi, poczekaj! Nie skończyłem. – Mężczyzna ruszył w moim kierunku, po czym w palcach złapał mój podbródek, czekając na odpowiedź. Uniósł nieco brwi i bacznie się mi przyglądał.

Musiałam skłamać, musiałam wymyślić coś na poczekaniu, by dał mi spokój, by uśpić jego podejrzliwość.

– Nic mi się nie dzieje, proszę pana – zaczęłam, poprawiając plecak na ramieniu. Pochyliłam głowę, zasłaniając twarz ciemnymi gęstymi włosami, a następnie zaczęłam swoją litanię kłamstw: – Mam teraz dużo na głowie, bo myślę poważnie o studiach sportowych. Dużo trenuję i stąd mam siniaki…

– Co trenujesz?

Jego ciekawość mnie irytowała.

– Boks – wyszeptałam, na co mężczyzna zagwizdał z zachwytem.

– No, no… – powiedział. – Interesuje cię taki rodzaj sportu? Dziewczęta w twoim wieku bardziej interesują się łyżwiarstwem albo tańcem, ale nie spotkałem jeszcze, by szły w tym kierunku.

– Ja nie należę do tej grupy dziewcząt, co można łatwo zauważyć. – Wskazałam dłonią na swój wygląd. Miałam na sobie czarną bluzę z kapturem i jasne wytarte jeansy, a na stopach czerwone przybrudzone trampki.

– Na szybko przejrzałem twój test i chcę ci powiedzieć, że nie jest zadowalający. Potrafisz o wiele więcej, jesteś mądra i inteligentna. Abi stać cię na lepszy wynik, a jeśli myślisz o studiach, musisz poprawić oceny…

Patrzyłam na mężczyznę, kiwałam głową, a w środku cała się trzęsłam.

Gdybyś ty wiedział, jak wygląda moje życie, gdybyś miał pojęcie, gdzie mieszkam i jacy są moi rodzice…

– Postaram się poprawić oceny, proszę pana – powiedziałam to, co chciał usłyszeć, by w końcu dał mi spokój i pozwolił mi wyjść.

– Jeśli masz jakiś problem albo czegoś nie rozumiesz, możesz zawsze do mnie przyjść. Chętnie ci pomogę Abi, a wiesz dlaczego? – zapytał, na co od razu pokręciłam głową. – Bo masz potencjał i możesz zdziałać w swoim życiu cuda. Pamiętaj o tym.

Kiedy już stawiałam stopę za progiem, usłyszałam za sobą jeszcze jego głos.

– Abi?

– Tak?

– Zaliczę ci ten test, ale od jutra siadasz do nauki.

Skinęłam głową i lekko się do niego uśmiechnęłam, po czym wyszłam na korytarz, gdzie wpadłam od razu na Briana.

– Jezu, Abigail! – warknął i lekko szturchnął mnie w ramię.

– Czego chcesz? – Pomasowałam dłonią rękę, robiąc przy tym niezadowoloną minę. – Gdzie byłeś, Morton? Pisaliśmy test, a Williams tym razem ci nie odpuści. Kolejny rok chcesz kiblować?

Chłopak tylko westchnął, po czym złapał mnie za rękę i wyprowadził z budynku na szkolny parking.

– Spadamy, musisz odpocząć. Wyglądasz jak zwłoki, a dziś masz walkę, i to ważną! – fuknął.

– Nie spałam w nocy – oznajmiłam i przycupnęłam na krawężniku, podpierając głowę na rękach. Brian usiadł obok mnie i objął ramieniem.

– Tony? – zapytał.

Skinęłam głową, a potem na niego spojrzałam. Brian był wysoki i dobrze zbudowany. Dbał o siebie i dużo trenował. Był w tym cholernie dobry, a na jego ciele próżno było szukać choćby grama tłuszczu. Miał nieco kwadratową szczękę i małą bliznę na łuku brwiowym. Swoje przydługie blond włosy zawsze wiązał w małą kitkę. Lubiłam go w takim wydaniu, bo mogłam bezkarnie patrzeć na jego piękne niebieskie tęczówki. Miał niezwykłą barwę oczu, intensywną jak lazurowe morze. To właśnie one zdecydowanie najbardziej mi się w nim podobały. Oczy i ogromny tatuaż zajmujący całe plecy, których pracę mięśni podziwiałam na każdym treningu. Rysunek przedstawiał umięśnionego boksera, który podczas jego ruchów, ruszał się wraz z nim. Wyglądało to naprawdę świetnie, a ja za każdym razem, kiedy Brian toczył pojedynek na ringu, nie mogłam wyjść z zachwytu, jaki miał do tego talent. Chciałam być taka jak on i nauczyć się doskonale walczyć. Dopiero zaczynałam, a on siedział w tym trochę dłużej.

– Miał wysoką temperaturę i został dziś w domu. Martwię się o niego, bo jeśli dziś nie wygram, to…

– Nie marudź i nawet nie waż się myśleć, że przegrasz! Chodź! – Brian wstał i podał mi dłoń.

Nie chciałam się sprzeciwiać ani marudzić. Byłam zmęczona, potrzebowałam snu. Odrobinę snu i relaksu. Chciałam przestać myśleć, a także ciągle się zamartwiać. Miałam zbyt dużo na głowie, a doba składała się zaledwie z dwudziestu czterech godzin – za mało, by wszystko ze sobą pogodzić. Szkołę, dom, moje treningi, a przede wszystkim opiekę nad Tonym. Miał zaledwie dziesięć lat i potrzebował uwagi, troski, ochrony oraz dozoru drugiej osoby. Teraz, kiedy był chory i musiał zostać w domu, martwiłam się podwójnie.

Wsiadłam do samochodu Briana i pojechaliśmy do jego mieszkania, które wynajmował niedaleko klubu. Nie było to nic wielkiego, zwykła kawalerka, ale w nieco lepszym stanie niż mój pokój, którego użyczył mi trener. Tak bardzo marzyłam o własnym mieszkaniu, o dużej kuchni, gdzie mogłabym gotować dla nas pyszne obiady, o własnej łazience z jasnymi kafelkami, o swojej własnej sypialni, którą nie musiałabym się z nikim dzielić. Pragnęłam także zapewnić bratu odpowiednie warunki do nauki i zabawy. Tony uwielbiał samochody i zawsze, kiedy miałam jakieś luźne pieniądze (tak naprawdę nigdy takich nie posiadałam, ale nie potrafiłam mu odmówić) kupowałam Tony’emu resoraka. Miał już całkiem niezłą kolekcję i bardzo lubił się nimi bawić.

Gdy weszłam do mieszkania Briana, ogarnął mnie dziwny lęk. Nie miała pojęcia dlaczego, bo przecież byłam u niego niejednokrotnie. Poczułam potrzebę, by, skoro już uciekłam z lekcji, wrócić do brata, który był przecież chory i potrzebował mojej pomocy. Byłam potrzebna jemu, a moje potrzeby schodziły teraz na dalszy plan. Przecież się nim opiekowałam, dbałam i wychowywałam, wyręczając matkę, która nawet się nim nie interesowała. Wiedziała, gdzie mieszkamy, bo kilka razy na nią wpadłam w drodze do sklepu, ale nie czuła potrzeby, by nas odwiedzić, zapytać, jak sobie radzimy, pomóc.

Brian poszedł od razu do łazienki. Po chwili z niej wyszedł i złapał mnie za rękę.

– Rozbierz się i wskakuj do wanny. Musisz się zrelaksować, a potem do łóżka… – Podobał mi się ten chłopak, a także to, że o mnie dbał, choć wcale nie musiał. Miał swoje życie i to równie popieprzone jak moje.

– Brian, to nie jest dobry pomysł – wyjąkałam, opierając się temu pomysłowi. – Tony jest sam, w dodatku chory i… – Poczułam mocne szarpnięcie, a potem znalazłam się w silnych ramiona Briana. Przytulił mnie, pocałował w skroń i wyszeptał:

– Nie martw się, pójdę do niego i się nim zajmę. Zrobię po drodze jakieś zakupy, a ty w tym czasie się wyśpisz, okej?

Spojrzałam na niego, wysoko zadzierając głowę. Uśmiechnął się do mnie i pstryknął palcem w nos.

– To twoja szansa, mała… Jeśli wygrasz tę walkę, awansujesz i zaczniesz zarabiać dobre pieniądze. To twoja przepustka do innego, lepszego życia, co prawda to niewiele, ale jednak.

Rozśmieszył mnie, lecz byłam tak zmęczona, że nie potrafiłam tryskać energią. Przysunęłam się do niego i wtuliłam do klatki piersiowej, głośno wciągając powietrze.

– Jesteś prawdziwym przyjacielem, Brian, dziękuję…

Jego wzrok wypalał we mnie dziurę. Uśmiech zniknął z jego ust i miałam wrażenie, że to, co powiedziałam, nie do końca się mu spodobało. Jednak po chwili ponownie się rozchmurzył, by na koniec musnąć miękkimi ustami mój policzek.

– Zamknę cię, a potem po ciebie przyjdę. Pomyśl przez chwilę o sobie…

Po tych słowach wyszedł z mieszkania i zamknął za sobą drzwi na klucz. Westchnęłam głośno i powoli ruszyłam do łazienki. Zakręciłam wodę, rozkoszując się wonią pięknego kwiatowego żelu do kąpieli. Uśmiechnęłam się, bo Brian musiał go kupić specjalnie dla mnie. Zastanawiałam się, dlaczego taki chłopak jak on nie miał żadnej dziewczyny. Był przystojny, dobrze zbudowany i miał ten piękny lazurowy błysk w oczach. Kiedyś zapytałam go nawet, dlaczego nikogo nie ma, ale wzruszył tylko ramionami, a po chwili zmienił temat. Czasami myślałam, że może jest gejem, ale szybko pozbyłam się tych myśli. Nic w jego zachowaniu na to nie wskazywało i nie pasowało do niego.

Rozebrałam się i weszłam do wanny wypełnionej gorącą wodą. Zanurzyłam całe ciało, opierając głowę o brzeg wanny, przy czym lekko się uśmiechnęłam. Czułam się wspaniale, a moje mięśnie już po chwili zaczęły się rozluźniać. Tego mi było trzeba. Przymknęłam powieki i w jednej chwili przeniosłam się do innego świata. Mojego świata. Wymarzonego, trochę wyidealizowanego, ale kto śmiałby zabronić mi marzyć?

Wydawało mi się, że na chwilę zasnęłam, a kiedy się obudziłam, woda była już zupełnie zimna.

Wyszłam z wanny, wytarłam się miękkim ręcznikiem, a potem wyszłam z łazienki. Z szafy Briana wyjęłam biały podkoszulek. Był na mnie sporo za duży, ale nie miałam nic innego, w czym mogłabym się przespać. Spojrzałam na jego łóżko i czarną pościel. Uśmiechnęłam się, wskakując pod kołdrę. Pachniała nim. Podobał mi się ten zapach, bo przy Brianie czułam się bezpieczna. Zamknęłam oczy i nawet nie wiem, kiedy usnęłam.

Nie wiem nawet, co mi się śniło, ale obudził mnie delikatny dotyk na policzku. Otworzyłam oczy i spostrzegłam twarz Briana. Patrzył na mnie, a zarazem uśmiechał się szeroko.

– Dzień dobry, śpiąca królewno, odpoczęłaś? – zapytał szeptem, przysiadłszy na brzegu materaca.

– Jak nigdy, dziękuję – odpowiedziałam, prężąc się na łóżku jak kot. – Jak Tony? – zapytałam po chwili.

Brian się uśmiechnął pokrzepiająco.

– Żyje i ma się dobrze. Teraz siedzi z nim Paul.

Paul trenował z nami i był dobrym kumplem Briana. On mu ufał, więc ja także nie miałam powodu do niepokoju.

Chłopak spojrzał na mnie roześmiany i wskazując palcem, powiedział:

– Ładnie ci w moich rzeczach.

– Przepraszam, ale nie…

– Nie przepraszaj. Czuj się tu jak u siebie – dodał.

Chciałam po raz kolejny podziękować, ale ugryzłam się w język. Zsunęłam się delikatnie z łóżka i obciągając niżej koszulkę, wstałam.

– Pójdę się ubrać – wyjąkałam, ruszając w stronę łazienki, kiedy za sobą usłyszałam głos Briana.

– Naprawdę ci w nich ładnie. – Parsknął śmiechem, a ja w zamian wystawiłam mu środkowy palec, a potem zniknęłam za drzwiami.

Przebrałam się i ruszyłam do maleńkiej kuchni, gdzie Brian robił obiad. Przygotował kurczaka z ryżem i słodko-kwaśnym sosem. Jak na faceta dobrze gotował i zrobił tym na mnie wrażenie.

– Zjedz, a potem ruszamy do klubu. Musisz się rozgrzać przed walką – oznajmił, kładąc przede mną talerz.

– Ty nie jesz? – zapytałam zdziwiona.

– Jadłem z Tonym pizzę – odparł, a ja tylko skinęłam głową.

Do walki miałam jakieś trzy godziny, więc mogłam zrobić mały trening i zebrać myśli. Trener wraz z Brianem dali mi cenne wskazówki i prosili bym się maksymalnie skoncentrowała. Moja przeciwniczka była ode mnie wyższa oraz bardziej doświadczona. Przy tym także nieco starsza i bardzo zawzięta. Z jednej strony bałam się tej walki, a z drugiej czułam, że dam radę. Musiałam sobie poradzić, musiałam, bo od tego zależała moja przyszłość. Moja i mojego brata.

Przed walką zajrzałam jeszcze do Tony’ego, bo on zawsze dodawał mi otuchy i trzymał za mnie kciuki. Nigdy jednak nie widział, jak walczę. Nie chciałam, by mnie oglądał ani uczestniczył w tym nielegalnym świecie, gdzie cała masa ludzi pałała chęcią wygrania dużych pieniędzy.

Przebrana w czarny dopasowany podkoszulek i tego samego koloru spodenki, wyszłam na halę, gdzie czekali już na mnie Brian z trenerem. Pomogli mi z rękawicami, dali ochraniacz na zęby i ostatni raz poinstruowali, co robić. Brian złapał mnie za szyję, przyciągnął do siebie i wyszeptał w usta, bym dała z siebie wszystko. Na koniec mnie pocałował. Tak zwyczajnie, normalnie, ale… spodobał mi się ten pocałunek. Na moich wargach zakwitł uśmiech, a we krwi poczułam wyrzut adrenaliny i chęć do walki, a przede wszystkim do zwycięstwa.

– Pokaż co potrafisz, moja Abi!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: