Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Urok późnego lata. Tom II - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 czerwca 2018
Ebook
24,00 zł
Audiobook
29,00 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Urok późnego lata. Tom II - ebook

Kiedy przeszłość nierozerwalnie splata się z przyszłością, czasem trzeba przeciąć więzy.

Czy głęboko skrywane tajemnice z przeszłości mogą mieć wpływ na to, co dzieje się tu i teraz? Odpowiedzi na to pytanie poszukuje Ula, wnuczka Adrianny, która chce poznać zagmatwane losy swoich najbliższych. Rozliczenie z dawnymi traumami i bolesnymi wspomnieniami może okazać się jedynym sposobem na to, by członkowie rodziny Borzęckich i Rawickich mogli bez lęku i żalu spojrzeć sobie w oczy.

Jaki sekret starała się ukryć przed najbliższymi Adrianna? Czy po wielu latach zdecyduje się wyjawić prawdę?

Słowa Ireny przywróciły Adriannę do rzeczywistości. W tonie głosu córki było coś, co ją na nowo zaniepokoiło.
– Zapytała mnie, kim był doktor Damian Reński.
Adrianna ostrożnie odłożyła na bok talerze, które pierwotnie zamierzała wstawić do kuchennej szafki. Dłonie jej niebezpiecznie zadrżały, ale ukryła je pod fartuchem. Miała nadzieję, że córka nie zwróciła na to uwagi.
– Wspominałaś jej o nim? – spytała cicho. – Dlaczego?
– Tak jakoś wyszło. Po nitce do kłębka. Przecież te wszystkie wydarzenia z przeszłości są w przedziwny sposób ze sobą powiązane. Opowiada się o jednym i nie wiedzieć kiedy pojawiają się następni ludzie, i tak dalej, i tak dalej.


Prawdziwe ukojenie może przynieść tylko wypowiedziana na głos prawda. Tom drugi to czas zrzucenia płaszcza ułudy i niedopowiedzeń. Autorka w pięknym stylu obnaża przed czytelnikiem ludzkie słabości, żądze i najskrytsze pragnienia. Niezapomniane emocje, wzruszająca historia, w której łatwo się zakochać.
Anna Sukiennik, tylkoskonczerozdzial.blogspot.com

Historia Adrianny nabiera coraz większych rumieńców. Jakie jeszcze tajemnice skrywa ta spokojna staruszka? Z wielką niechęcią przyjmowałam momenty, kiedy trzeba było oderwać się od lektury i wrócić do codziennych obowiązków. Najchętniej czytałabym non stop.
Marta Kraszewska, rudymspojrzeniem.pl

Agnieszka Janiszewska znalazła patent na doskonałą powieść obyczajową. Stworzyła zachwycającą sagę rodzinną, a subtelnie przemycone wątki historyczne dodały całej lekturze wykwintnego smaku. Tej książki się nie czyta, ją się pochłania – z napięciem, oczekiwaniem i niezwykłą przyjemnością.
Anna Makieła, www.spadlomizregala.pl

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8083-979-3
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

— Rozdział 19

– Nareszcie jesteś, mamo! Irena od świtu suszyła mi głowę, że po ciebie nie pojechałem. – W głosie Romana usłyszała taką ulgę, jakby wróciła z bardzo niebezpiecznej podróży, z odległej części globu. Albo z żeglugi po dalekich morzach, gdzie grasowały statki pirackie.

– Jak to nareszcie? – obruszyła się Adrianna. – Jest dopiero czwarta. Do rozpoczęcia spektaklu mamy jeszcze trzy godziny.

– Sama wiesz, jaka jest Irena – westchnął zrezygnowany Roman.

Oczywiście, że wiedziała, dlatego popatrzyła na niego ze współczuciem. Wyobrażała sobie panikę córki. Że też Irena nie potrafi przynajmniej od czasu do czasu wyluzować. Wyluzować – właśnie takiego słowa Adrianna nauczyła się ostatnio od wnuków. Musiała przyznać z lekkim zażenowaniem, że niektóre określenia młodzieżowego slangu bardzo przypadły jej do gustu, w każdym razie niejednokrotnie lepiej nazywały pewne zjawiska i zachowania ludzi niż najbardziej wykwintne literackie czy naukowe idiomy.

Irena była zawsze bardzo correct – jak mówią Anglicy. Bardzo poprawna, uporządkowana, zawsze wiedziała, gdzie się co znajduje – i to zarówno w jej mieszkaniu, jak w biurze. Nigdy niczego nie szukała – w przeciwieństwie do młodszej siostry. Właściwie od dziecka taka była. To były na pewno przydatne cechy, choć z drugiej strony Adrianna nie mogła oprzeć się wrażeniu, którego bardzo nie lubiła i za które sama siebie bezlitośnie rugała, ono jednak bezlitośnie wracało – mianowicie, że te bardzo przydatne cechy odbierały Irenie wiele naturalnego wdzięku. Także wtedy, gdy była młodą dziewczyną. Bezdyskusyjnie też – choć to złośliwy paradoks – zamiast ułatwiać jej życie, niejednokrotnie je utrudniały. A to dlatego, że temu uporządkowaniu towarzyszyło jak cień bezustanne niemal napięcie. Irena była często spięta i zdenerwowana, zapewne wpływ na to miały jej praca w urzędzie, kontakt z tłumem petentów, z których każdy miał jakąś niecierpiącą zwłoki troskę i sprawę, a wszyscy byli niezadowoleni i z tego powodu wyżywali się na sobie nawzajem i… na urzędniku. Irena nie pozostawała dłużna, więc koło wzajemnych pretensji się zamykało.

Adrianna nie raz i nie dwa próbowała wytłumaczyć córce, by nie wpisywała się w to powszechne schamienie obyczajów. Życie nie było łatwe. Bezustanne kolejki w sklepach, użeranie się z codziennymi absurdami egzystencji w tym kraju bez wątpienia wystawiały nerwy, a i przy okazji kulturę osobistą, na wielką próbę. Z pewnością niekiedy trudno się było zdobyć na anielską cierpliwość. Nie oznaczało to jednak, że człowiek miał nie próbować ocalić w sobie tego, co było w nim najlepsze. By nie próbował szukać piękna i mimo wszystko je odnajdować.

– Dobrze ci mówić – sarkała Irena. – Stworzyłaś sobie ten swój wyimaginowany świat, bo żyjesz w domku pod lasem, nie masz na głowie rodziny, którą trzeba oprać i codziennie czymś nakarmić.

– Jesteś niesprawiedliwa – odparła wtedy Adrianna. – Chyba nie myślisz, że w domku pod lasem ja i ojciec – Dezydery jeszcze wówczas żył – żywimy się wyłącznie jagodami i grzybami? A nasz sklep był nieraz polem regularnej bitwy między klientami, zresztą dobrze o tym wiesz. Ale to nie oznacza, by tak całkowicie się temu poddać i pozwolić się totalnie ogłupić. Znajdź sobie jakiś wentyl bezpieczeństwa, jakiś własny obszar myśli i upodobań, któremu poświęcisz bodaj parę chwil dziennie. Zobaczysz, że inaczej wtedy spojrzysz na życie. W przeciwnym wypadku w końcu zwariujesz.

– Mam tak jak ty dumać nad tym, co było, minęło i już nie wróci? – To były dyżurne argumenty Ireny.

W efekcie nie umiała się niczym cieszyć. Budziła się rano i zanim jeszcze otworzyła oczy, widziała przed sobą dzień wypełniony korowodem trudnych do udźwignięcia obowiązków, począwszy od koszmarnych niekiedy kłótni z petentami w pracy, poprzez bieganie po sklepach, kolejkowe awantury, skończywszy na walce o wepchnięcie się do przepełnionego autobusu lub tramwaju, by wreszcie dowlec się do małego, ciasnego mieszkania, bardzo niefunkcjonalnego, pomimo trzech pokoi, zważywszy na fakt, że jeden z nich był pokojem przejściowym do wszystkich pozostałych pomieszczeń. Tam z kolei zlana potem z wysiłku, nerwów i duchoty w pozbawionej okien kuchni pospiesznie przygotowywała pracochłonny dwudaniowy obiad dla męża i synów, choć wszyscy razem i każdy z osobna starali się jej wytłumaczyć, że wcale od niej nie oczekują takiego poświęcenia i wysiłku. Na próżno. Irena – zdaniem całej rodziny – postawiła sobie za punkt honoru być idealną panią domu.

– Oni by woleli, abyś przynajmniej od czasu do czasu zamiast tych pożywnych obiadków przygotowała jakąś małą przekąskę i usiadła z nimi, aby spokojnie porozmawiać – powiedziała jej kiedyś matka. – I to bynajmniej nie o kolejkach, tłustym mięsie i bezczelnej sprzedawczyni, która ci to mięso wcisnęła. Jest tyle innych tematów, które pozwoliłyby ci odpocząć od codzienności. Na litość boską! Przed wojną studiowałaś. Zrób czasem użytek z zalet swojego umysłu.

Jakże się wtedy Irena na nią oburzyła!

– A ty znowu o tych przedwojennych czasach! – krzyknęła, choć Adrianna wspomniała jedynie o przedwojennych studiach. – Głowa mnie boli, jak tylko zaczynasz te swoje stare śpiewki! Co z tego, że studiowałam?! Kogo teraz obchodzą moje humanistyczne, przedwojenne studia?! O tyłek to potłuc! I przestań opowiadać bajdy, że Roman i chłopaki zadowoliliby się jakąś szybką potrawką. Za pół godziny znowu wołaliby jeść. I nie jestem salonową damą, by godzinami rozprawiać o dyrdymałach, skoro czeka mnie tyle domowej roboty!

Po tamtej awanturze nie odzywały się do siebie przez kilka tygodni. Adrianna nie chciała nawet słyszeć nieśmiałych sugestii męża, by pierwsza wyciągnęła rękę do zgody, bo, jak mówił, Irenie jest teraz pewnie zbyt głupio i niezręcznie to uczynić. „Wykluczone” – oświadczyła dotknięta do żywego. Przecież udzieliła córce jedynie dobrej rady i co ją w zamian spotkało?

Wreszcie, wspólnym wysiłkiem męża, zięcia i obu wnuków, doprowadzono do zgody między matką a córką. Od tamtej pory czasem zdarzały im się różnice zdań w tej czy innej sprawie, obie jednak, nauczone smutnym doświadczeniem, starały się nie dopuszczać do tego, by dyskusja przerodziła się w kłótnię. Miało to też drugą stronę medalu – unikały szczerej rozmowy o tym, co je bolało. Ich rozmowy coraz częściej były płytkie, dotyczyły drugorzędnych tematów.

Przecież nie musisz wiecznie tak się spinać, chciała powiedzieć córce Adrianna. Owszem, nikt z nas nie ucieknie przed problemami i troskami codzienności. Oczywiście, podobnie jak wiele innych kobiet, jesteś cholernie przepracowana, ale czemu nie dostrzegasz tego, że w przeciwieństwie do tych kobiet doświadczyłaś także wiele szczęścia w życiu? Masz męża, który nie tylko jest dobrym, wartościowym i zapobiegliwym w codziennym bytowaniu człowiekiem, ale który kocha cię niezmiennie od tylu lat. Spostrzegłam to już wtedy, gdy został mi przedstawiony. Pierwszą moją myślą było: ten człowiek nie widzi świata poza Irenką. Moja córka będzie z nim szczęśliwa. I co? Miałam rację. Ten mężczyzna ani razu cię nie zawiódł, a przecież macie za sobą bardzo trudne doświadczenia. Trzy lata po waszym ślubie wybuchła wojna. Twój mąż był zawsze przy tobie, zawsze cię wspierał. Może nie ma za sobą bohaterskiej przeszłości frontowej ani konspiracyjnej, ale to dlatego, że wiedział, że ze względu na ciebie i dzieci nie wolno mu podejmować ryzyka. Pewnie też dzięki temu nowa władza nie czepiała się go po wojnie jak tylu innych. Twoje dzieci nie straciły ojca. Nie poszedł do lasu walczyć przeciwko komunistom, to fakt. Zamiast tego poszedł do ciężkiej pracy, aby wam niczego nie brakowało. A wobec mnie i twojego ojca zachowywał się zawsze bez zarzutu. I wciąż kocha cię taką, jaka jesteś, choć – co tu ukrywać – w dużej mierze z własnej winy nie przypominasz już księżniczki z bajki. To akurat najmniej ważne. Wszystkich nas dopada upływ czasu. Ale nieraz byłaś dla niego niemiła. I już dawno przestałaś się starać, aby stać się bardziej atrakcyjną także pod względem intelektualnym. A wiesz, dlaczego taka jesteś? Bo podświadomie masz pewność, że on i tak nie dostrzega tych wszystkich twoich wad i braków, które męczą wszystkich innych wokół ciebie. Obyś jednak nie przesadziła, moje dziecko. Jak powiadają: póty dzban wodę nosi, póki mu się ucho nie urwie.

Adrianna wiedziała jednak, że nie powie takich słów Irenie. Milczała zatem, choć to milczenie coraz częściej stawało jej kością w gardle. Jak choćby dziś, gdy przyjechała do Warszawy i już na progu mieszkania córki i zięcia zauważyła jego zakłopotanie.

Musiała mu od rana ciosać kołki na głowie z powodu całej organizacji tego sobotniego dnia. I jaki miała ku temu powód? Że rzekomo nie zdążę przyjechać na przedstawienie w operze? Nawet wyjściem do teatru nie potrafi się cieszyć. Wszędzie widzi jakieś niedogodności i ciemne strony.

I rzeczywiście, na twarzy córki znowu dostrzegła ten jakby już do niej na stałe przyrośnięty wyraz zatroskania i napięcia.

– Bałam się, że nie zdążysz przyjechać i bilety się zmarnują – zaczęła lamentującym tonem Irena.

– Na miłość boską, czemu miałabym nie zdążyć? – odparła nieco już zirytowana Adrianna. – Jechałam z Broniszcz, a nie z Zakopanego.

– Ale sama wiesz, jak to jest z tymi pekaesami. Jeżdżą, jak chcą, zwłaszcza w soboty po południu. A poza tym autobus mógł być tak załadowany ludźmi, że nie zmieściłabyś się do środka. Po co takie ryzyko, skoro Roman wrócił wcześniej z pracy i mógł po ciebie pojechać?

A ty nie widzisz, jak często twój mąż jest wykończony? – zastanawiała się Adrianna. – Nie przyjdzie ci do głowy, że jego siły nie są niewyczerpane i potrzebuje odpoczynku? Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ni z tego, ni z owego przestał wcześniej wracać z pracy, w każdym razie gdyby przestał wtedy wracać do ciebie. I może wreszcie przestałabyś mu wyszukiwać zajęcia związane z moją osobą. A to dzwonek u furtki w Broniszczach, to znowu przywieź mamę, odwieź mamę! Mam ochotę zapaść się wtedy pod ziemię.

Tego oczywiście także nie powiedziała na głos. W zamian odparła, że córka niepotrzebnie tak się martwiła.

– Przyjechałam cała i zdrowa. Przestańmy już o tym debatować. – Wolała pominąć milczeniem fakt, że o miejscu siedzącym w pekaesie mogła sobie co najwyżej pomarzyć. W dodatku przez całą drogę darło się wniebogłosy jakieś dziecko. – I niby dlaczego wasze bilety miałyby się zmarnować? W razie gdybym nawet nie dojechała, poszlibyście do opery beze mnie. Chyba byście tam trafili bez mamy? – zażartowała, ale, jak się okazało, niepotrzebnie, bo Irena ponownie zmarszczyła brwi. – Gdzie dzieciaki? – zapytała wobec tego pospiesznie, pragnąc już z całego serca zmienić temat.

Nie byli stałymi bywalcami opery i teatrów, ale chęć zapewnienia Uli jak najlepszych wrażeń z pobytu w kraju nad Wisłą zmobilizowała de facto całą rodzinę do kupienia biletów, a w przypadku Ireny – także do sprawienia sobie nowej sukienki.

Nadal ma dobry gust, pomyślała z zadowoleniem Adrianna, obserwując córkę. Sukienka była szyta na zamówienie u krawca, w sklepach bowiem – jak skomentowała z przekąsem Irena – nie można było znaleźć niczego godnego uwagi. Wiśniowy kolor dobrze komponował się z jej ciemnymi włosami i śniadą cerą, a odpowiednio dobrany krój podkreślał zalety figury, minimalizując wady.

Dawno jej nie widziałam tak elegancko i gustownie ubranej i uczesanej. Mój Boże, przecież skończyła dopiero czterdzieści trzy lata. Jest jeszcze młodą kobietą. Powinna cieszyć się życiem, dodała w duchu.

Niewyrażone na głos uznanie babki Rawickiej podzielali wszyscy pozostali.

– Jesteś piękna, mamo – ocenił Jacek, a Adrianna skonstatowała w myślach, że córka powinna odczuwać zadowolenie z życia nie tylko dlatego, że trafiła na wspaniałego mężczyznę, ale także urodziła dwóch innych, z których jako matka powinna być dumna. I chyba była, tyle że rzadko o tym mówiła.

Tego wieczora Irena zresztą nie tylko wyglądała inaczej niż zwykle. Także zachowywała się inaczej, zdecydowanie bardziej powściągliwie niż zazwyczaj, a do tego niewiele się odzywała. Jakby tego było mało, Adrianna kilka razy podczas spektaklu podchwyciła na sobie jej zakłopotany wzrok.

O co jej chodzi? – zastanawiała się. – Czyżby jakiś problem z Ulą? Przecież bardzo chętnie ugoszczę tę dziewczynę z powrotem w moim domu. A może to dotyczy Romana albo chłopców? No i oczywiście zawsze pozostaje Eliza. Może przed jej powrotem do Anglii miały jakieś nieporozumienie albo siostra przekazała jej jakąś złą wiadomość. Zwierzyła jej się z poważnego zmartwienia? Nie domyślę się przecież, nie jestem wróżką.

Od kilku dni było już uzgodnione, że Adrianna przenocuje w mieszkaniu Chojewiczów. To była ta mniej korzystna strona wyprawy do opery, ale nie było innego wyjścia ze względu na późną porę zakończenia przedstawienia. Powrót ostatnim tego wieczoru autobusem nie wchodził w grę. Wprawdzie Adrianna nie widziała problemu w tym, że do Broniszcz dotarłaby dopiero o wpół do dwunastej w nocy, jednak reszta rodziny nie chciała o tym słyszeć.

Irena oczywiście użyła argumentu, że jeśli matka tak bardzo upiera się, by wracać do domu, to w takim razie Roman postara się ją odwieźć swoją taksówką – przeciwko czemu zięć jak zwykle nie zaprotestował – niemniej Rawicka nie zamierzała nadużywać jego dobroci.

Nie pozostawało jej nic innego, jak spędzić noc na Żoliborzu, choć nie podeszła do tego z entuzjazmem. Nie mogła tu spać, drażniły ją duchota, ciasnota i odgłosy dobiegające z innych mieszkań.

– Jakie odgłosy? – dziwiła się Irena, gdy czasami próbowała delikatnie wytłumaczyć córce powody swojej niechęci wobec nocowania w jej domu. – I ty uważasz, że to ja narzekam? Wokół jest sporo mieszkań, to prawda, ale w naszym bloku ludzie zachowują się stosunkowo spokojnie, jeśli się porówna, jak z tym bywa gdzie indziej.

Jednak do Adrianny, przyzwyczajonej do ciszy za oknem – poszczekiwania psów u mieszkających w oddaleniu sąsiadów, a także odgłosy innych zwierząt i ptaków z pobliskiego lasu wcale jej nie przeszkadzały – argumenty córki nie przemawiały. I powietrze było tam zupełnie inne. W odpowiedzi Irena niejednokrotnie stwierdzała, że to raczej ona nie zmrużyłaby oka, gdyby mieszkała samotnie na takim odludziu jak matka.

No cóż, jakoś przetrwam, pomyślała podczas kolacji Adrianna. W dodatku zapowiadało się, że tym razem – wbrew sugestiom Ireny, jakoby w tym bloku lokatorzy zachowywali się spokojniej niż gdzie indziej – z jednego z mieszkań piętro wyżej dochodził gwar wielu podniesionych głosów, głośnych śmiechów i śpiewu.

– To pewnie Filipiak obchodzi imieniny – mruknął Roman.

Irena nie zareagowała, a Adrianna ponownie – tak jak w Teatrze Wielkim – podchwyciła jej spojrzenie.

O co tu chodzi?

– Odpocznij, ja pozmywam – oświadczyła, gdy wszyscy już wstali od stołu.

– No co ty, mamo…

– Widzę, że jesteś zmęczona. Usiądź choćby przed telewizorem, obejrzyj jakiś film. Ja nawet w połowie nie prowadzę tak męczącego życia jak ty.

– Nie potrafię bezczynnie siedzieć. Zaraz się zastanawiam, co by jeszcze zrobić w tym domu.

– W takim razie nie wdałaś się ani we mnie, ani w ojca. Bo my lubiliśmy czasami odłożyć wszystkie sprawy na bok i po prostu delektować się życiem. – Adrianna nie wytrzymała, choć wiedziała, że stąpa po bardzo kruchym lodzie. Przygotowywała się nawet na ostrą odpowiedź córki, ale wolała już to niż niepewne spojrzenia i milczenie, które ją coraz bardziej niepokoiło.

Jednak, ku jej zdumieniu, Irena nie podjęła rzuconej rękawicy. Wzruszyła jedynie ramionami.

– Dobrze, mamo. Jeśli wolisz dla odmiany w swej codziennej spokojnej egzystencji pobawić się brudnymi garami, to proszę bardzo. Tyle że stawia mnie to w niezręcznej sytuacji.

– Niepotrzebnie tak myślisz.

Adrianna wycierała już mokre naczynia, gdy Irena ponownie zajrzała do kuchni.

– No widzisz, wszystko już w porządku – zagadała pogodnie jej matka.

– Opowiedziałam Uli o konflikcie między tobą a ciotką Cecylią. – Usłyszała w odpowiedzi i wypuściła z rąk dwa widelce, które z głośnym brzękiem uderzyły o szklaną miskę stojącą w zlewie.

– No cóż – żachnęła się, ponownie polerując sztućce. – To właściwie żadna tajemnica, a jedynie stara, choć niezbyt chlubna rodzinna historia. Zresztą co nieco dowiedziała się już wcześniej od Elizy.

– Też tak pomyślałam, ale potem nie byłam pewna, czy powinnam była jednak o tym opowiadać bez pytania o zgodę ciebie.

– I właśnie ta sprawa tak cię gryzła cały wieczór? – Adrianna uśmiechnęła się szeroko. Z jednej strony poczuła ulgę, że wyraźne zatroskanie córki dotyczyło tak odległej przeszłości. Z drugiej zaś doświadczała uczucia trudnego do zniesienia dyskomfortu – jak za każdym razem, gdy ktokolwiek zrobił choćby najmniejszą wzmiankę na temat Cecylii, co na szczęście zdarzało się bardzo rzadko. Tak jak wtedy, w trzydziestym ósmym roku, gdy ciotka napisała do niej po raz ostatni, donosząc o swojej chorobie i prosząc, aby siostrzenica ją odwiedziła.

Przyjedź, wyjaśnijmy sobie wszystko, zamknijmy to za sobą raz na zawsze.

Nie pojechała, ale odpisała:

Nie mamy już czego sobie wyjaśniać. Wszystko od dawna jest dla mnie oczywiste. I jeszcze jedno – ja już dawno zamknęłam za sobą tamte drzwi. Spotkanie z Tobą mogłoby je niepotrzebnie otworzyć.

Ani słowem nie skomentowała wiadomości o śmierci Cecylii. Nie pojechała na jej pogrzeb.

– Nie tylko o to chodzi. – Słowa Ireny przywróciły Adriannę do rzeczywistości. W tonie głosu córki było coś, co ją na nowo zaniepokoiło. – Zapytała mnie, kim był doktor Damian Reński.

Adrianna ostrożnie odłożyła na bok talerze, które pierwotnie zamierzała wstawić do kuchennej szafki. Dłonie jej niebezpiecznie zadrżały, ale ukryła je pod fartuchem. Miała nadzieję, że córka nie zwróciła na to uwagi.

– Wspominałaś jej o nim? – spytała cicho. – Dlaczego?

– Tak jakoś wyszło. Po nitce do kłębka. Przecież te wszystkie wydarzenia z przeszłości są w przedziwny sposób ze sobą powiązane. Opowiada się o jednym i nie wiedzieć kiedy pojawiają się następni ludzie, i tak dalej, i tak dalej.

– No cóż, w takim razie w porządku. – Adrianna schyliła się i otworzyła drzwiczki dolnej szafki. Nie patrząc na córkę, zaczęła z powrotem sprzątać naczynia. – Skoro był bratem Rozalii, faktycznie trudno pominąć go w opowieściach.

– Mamo… – Irena postąpiła krok naprzód i uczyniła taki ruch, jakby chciała dotknąć ramienia Adrianny.

Ta jednak w tym samym momencie przykucnęła, ustawiając talerze w głębi szafki.

– A tak w ogóle to skąd u ciebie takie zainteresowanie przeszłością? I opowiadanie o niej? – zagadała wesoło, wciąż nie odwracając głowy. – Nigdy wcześniej bym nie podejrzewała, że tak nagle i diametralnie zmienisz upodobania.

– Nie w tym rzecz – odparła Irena. – Mogę opowiadać o przeszłości, ale tylko wtedy, gdy mam pewność, że to już nie rzutuje na teraźniejszość. Ula jest tym zainteresowana, ale są takie sprawy, o których nie możemy z nią rozmawiać… – Zawahała się i ciszej dodała: – W każdym razie na pewno nie my.

– Słusznie.

– Tyle że obie musimy pilnować tej zasady.

Adrianna wreszcie się wyprostowała i spojrzała córce prosto w oczy.

– Wiem – rzekła spokojnie. – Mnie nie musisz tego przypominać.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: