- W empik go
Usłyszeć ciszę wewnętrzną - ebook
Usłyszeć ciszę wewnętrzną - ebook
Praktyczny przewodnik modlitwy wewnętrznej, który łączy w sobie solidną doktrynę duchową z prostym, duszpasterskim podejściem. Książka jest owocem wielu doświadczeń autora jako spowiednika i kierownika duchowego oraz człowieka, który sam żył na co dzień modlitwą i na drogach modlitwy wewnętrznej się uświęcał.
Bł. Maria Eugeniusz od Dzieciątka Jezus w prosty sposób wyjaśnia czytelnikowi podstawowe zagadnienia z życia modlitwy. Powołując się na nauczania św. Jana od Krzyża i św. Teresy od Jezusa tłumaczy, w jaki sposób wiara, nadzieja i miłość związane są z naszym intelektem, pamięcią oraz wolą i w jaki sposób dary Ducha Świętego (dar mądrości, rozumu, rady, męstwa, wiedzy, bojaźni Pańskiej oraz pobożności) stają się światłami „oświecającymi” nasze akty wiary, nadziei i miłości. Przestrzega też czytelnika przed niewłaściwymi oczekiwaniami wobec modlitwy, związanymi z poszukiwaniem różnych doświadczeń intelektualnych, emocjonalnych czy charyzmatycznych ponieważ Bóg wymyka się naszym wszelkim rozumowym pojęciom.
Autor odpowiada również na wciąż aktualne pytania: Jak dać dzisiaj świadectwo Ewangelii? Jak nie czuć się bezradnym wobec ogromu stojących przed nami zadań? Jak my sami możemy pozostać wierni Bogu, będąc świadomi własnej kruchości?
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8043-849-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ta książka mogłaby nosić tytuł _Zakonnik i dziecko_. Istotnie, ojciec Maria Eugeniusz wspomina w niej o jednej ze swych wizyt w pewnej szkole w Marsylii. Spotkał tam grupę uczniów. Nawiązał się dialog. Zadawał pytania, słuchał. Czy się modlicie? – zapytał. Jak przebiega wasza modlitwa? Czy zdarza się wam na niej nudzić? Jedna z uczennic odpowiedziała, że jej modlitwa przebiega zazwyczaj w ciszy, bez wymiany słów. A jednak coś nieodparcie ją na nią przyciąga. Za nic na świecie nie oddałaby pięciu minut, które poświęca codziennie na modlitwę, a nawet pragnęłaby jej poświęcić jeszcze więcej czasu. Zakonnik udał zdziwionego. Dlaczego? Jak to możliwe zostać pięć, dziesięć minut z kimś, kogo się nie widzi, do kogo nic się nie mówi i kto także nic nie mówi? Dziewczynka spojrzała na niego, robiąc wielkie oczy, i odpowiedziała: „Ależ ojcze, przecież jest nas dwoje!”. „Wszystko zrozumiała – skomentował karmelita, zachwycony tymi trafiającymi w samo sedno słowami. – Ona weszła w kontakt z Bogiem!”.
Ta bardzo prosta historia uświadamia nam, że modlitwa jest czymś dziecięcym w ogólnie przyjętym znaczeniu tego słowa. Istotnie, o ile niezbędne jest to, by się jej nauczyć, „nie zna ona innych praw prócz swobodnego wyrażania się dwóch miłości, które się spotykają i oddają się wzajemnie”1. Ale jest ona czymś dziecięcym także dlatego, że jest synowskim oddechem życia otrzymanego przez nas na chrzcie. Strony tej książki są skierowane do tego właśnie dziecka Bożego, którym jesteśmy i którym coraz bardziej chcemy się stawać.
29 lipca 1961 r. ojciec Maria Eugeniusz rozpoczął wygłaszanie cyklu czterech konferencji w Centrum Uniwersyteckim braci marystów w mieście Meksyk. Witając go, prowincjał karmelitów pragnął osobiście przedstawić swojego brata zakonnego przybyłym słuchaczom. Pójdźmy za jego przykładem. Jego gość urodził się w 1894 r. w sercu Rouergue i zachował twardy akcent z tego regionu. Jeszcze jako kleryk-żołnierz wziął udział w walkach podczas I wojny światowej; został mianowany oficerem. Po jej zakończeniu powrócił do seminarium. 4 lutego 1922 r. otrzymał święcenia kapłańskie dla diecezji w Rodez. Odpowiadając na stanowcze wezwanie do służby Bożej, kilka tygodni później wstąpił do Zakonu Karmelitów Bosych. Tam właśnie oddał się życiu kontemplacyjnemu w szkole wielkich mistrzów tegoż zakonu: Teresy z Ávili, Jana od Krzyża i Teresy od Dzieciątka Jezus. Bardzo wcześnie obarczony zadaniami apostolskimi odkrył, jak bardzo nauczanie tych mistrzów odpowiada głębokim oczekiwaniom kobiet i mężczyzn różnych środowisk. Odtąd przez całe swoje życie nieustannie je rozpowszechniał piórem i żywym słowem, czerpiąc także z własnego doświadczenia duchowego.
„Jestem stworzony, by prowadzić ludzi do Boga” – zwierzył się pewnego dnia ze swojego głębokiego przekonania. Napisał książkę _Chcę widzieć Boga_, uważaną dzisiaj za jedno z najważniejszych dzieł poświęconych współczesnej duchowości. Z czasem były mu powierzane coraz trudniejsze zadania: pełnił funkcję przeora, wielokrotnego prowincjała, członka zarządu centralnego Zakonu Karmelitów Bosych w Rzymie, wizytował też jego fundacje w odległych krajach. Pracował także w służbie karmelitanek. Spotkanie w 1929 r. trzech młodych kobiet pragnących całkowicie poświęcić swoje życie Bogu odkryło przed nim misję założyciela. Z tego spotkania zrodził się zalążek ugrupowania osób konsekrowanych powstałego przy sanktuarium Notre Dame de Vie (Matki Bożej Życia) w departamencie Vaucluse, które niedługo potem, bo na początku lat trzydziestych – przyjmując jego nazwę – stało się instytutem świeckim.
Tamtego lata 1961 r. Instytut Notre-Dame de Vie był w pełnym rozkwicie, mnożyły się jego fundacje. Po Filipinach i Niemczech czekały na niego Meksyk i Kanada. To właśnie stało się powodem pierwszej podróży karmelity do Nowego Świata, poprzedzonej wysłaniem tam kilku członków instytutu. 27 marca 1967 r., w Poniedziałek Wielkanocny – w święto Matki Bożej Życia, które on sam ustanowił – ojciec Maria Eugeniusz przeszedł do wieczności.
Powróćmy teraz do licznie zgromadzonych słuchaczy w dniu 29 lipca 1961 r. Ich widok uradował konferencjonistę, gdyż poczuł w nich głód i pragnienie Boga. Wieczorem podczas drugiej prelekcji zapowiedział zmianę programu: pójdzie dalej, niż to początkowo zamierzał, ponieważ zarówno w ich oczach, jak i na twarzach dostrzegł głębię oczekiwań. Na stronicach tej książki przyjdzie nam zatem uczestniczyć w dialogu oraz, w pewnym sensie, w dzieleniu się doświadczeniem. Ojciec Maria Eugeniusz nie tylko nauczał, lecz również obserwował i słuchał, dostrajając się do audytorium złożonego z kobiet i mężczyzn. Pragnął ich pociągnąć na drogę przyjaźni z Bogiem i na niej wesprzeć. Tak właśnie rozumiał swoją misję. Toteż w niniejszej książce wybrzmiewa jego nauczanie: mówi o tym, że Bóg pragnie udzielać się człowiekowi i że go szuka; mówi o zapisanej w ochrzczonym człowieku zdolności do uczestnictwa w Bożym życiu; o modlitwie wewnętrznej będącej wejściem w relację dialogu dwóch miłości; o mocy wiary pozwalającej nawiązać kontakt z Bogiem. Od czasu do czasu konferencjonista przerywa tok prelekcji. Przedstawiam wam te wielkie prawdy – podkreśla – nie po to, by eksplorować problemy teoretyczne, ale żeby „oświecić wasze życie praktyczne”. I tak oto, w miarę czytania, przed naszymi oczami rysuje się pedagogia życia duchowego utkana z konkretnych przykładów i obrazów oraz przeżytych doświadczeń. Ojciec Maria Eugeniusz nieustannie zachęca: „Możemy dojść do kontemplacji, gdyż nasz organizm duchowy posiada taką możliwość”. „Bóg nie znosi pustki; kiedy widzi nasze ubóstwo, rozlewa się na nie niczym strumień”. Znikają fałszywe obiegowe opinie. „Nie należy szukać wiary w subiektywnej pewności; wszak można mieć głęboką wiarę bez towarzyszącego jej bezpośrednio odczucia”.
Czyżbyśmy więc otrzymywali w tej książce doskonały przepis, który pozwoli nam stać się spokojnymi kontemplatykami? Otóż – być może ku naszemu zaskoczeniu – ojciec Maria Eugeniusz ma coś innego na myśli. Jego horyzonty zataczają szerszy krąg. On sam źle się czuje w obliczu uproszczonych klasyfikacji typu aktywni–kontemplatywni. „Gdybyście przyjrzeli się mojemu życiu – zwierza się – stwierdzilibyście być może, że jestem bardziej rozgorączkowany niż wy”. Czemu więc służy modlitwa? Pada następująca odpowiedź: „Idziemy na modlitwę po to, by znaleźć Ducha Świętego i poddać się Jego działaniu. Po to, by On stał się waszym kompanem, byście weszli w zażyłą z Nim relację i żeby owa zażyłość przerodziła się powoli w Jego władanie. Po to także, żebyście stali się «narzędziami» Ducha Świętego. A tak czyniąc, będziecie jedynie dziećmi Bożymi”. I w ten oto sposób rozszerza się perspektywa. Teraz już chodzi o Kościół, o wielkie Boże dzieło, do którego Bóg chce nas dołączyć jako ufnych i kreatywnych współpracowników. Czy można znaleźć w tej kwestii lepszy wzór od samego Jezusa, doskonałego człowieka czynu i doskonałego kontemplatyka? Całe Jego życie było zunifikowane jedynie przez wypełnianie woli Ojca i prowadzenie Ducha. „Jego religijność nie jest skomplikowana – komentuje ojciec Maria Eugeniusz. – On kocha Ojca i ofiaruje się Mu. Oto Jego religijność. Oto kult Jezusa Chrystusa, Jego życie duchowe”.
Biorąc tę książkę do ręki, być może spodziewaliśmy się tekstów na temat modlitwy, a oto ukazują się nam jeszcze szersze perspektywy. Wygłoszone w Meksyku ponad pół wieku temu konferencje wychodzą naprzeciw naszym najbardziej aktualnym pytaniom, a także naprzeciw niepokojom naszych czasów wobec wyzwań przyprawiających nas nieraz o zawrót głowy. W jaki sposób na nie odpowiedzieć? Jak dać dzisiaj świadectwo Ewangelii? Jak nie czuć się bezradnym wobec ogromu stojących przed nami zadań? Jak my sami możemy pozostać wierni, będąc świadomi własnej kruchości? Ojciec Maria Eugeniusz wchodzi w samo sedno tych pytań, zachęcając nas, byśmy nie liczyli głównie na naszą wspaniałomyślność i własne siły, nie pokładali ufności przede wszystkim w analizach ani też nie skupiali się tylko na tych, do których jesteśmy posłani, ale dawali prymat Temu, który nas posyła. Żebyśmy zasadniczo zmienili punkt oparcia. Stając się człowiekiem modlitwy, a nawet więcej: przyjacielem Ducha Świętego, ochrzczony nie wykonuje już tylko dzieła ludzkiego. Zjednoczony z Mistrzem i ożywiony przez łaskę, żyje w Jego świetle. Wykonuje dzieło Boże. Ten ideał nie jest zarezerwowany dla elity wirtuozów. Ojciec Maria Eugeniusz proponuje go jako drogę wzrostu i płodności otwartą dla każdego.
Ks. Bernard Minvielle,
Instytut Notre-Dame de VieWSTĘP DO POLSKIEGO WYDANIA
Wydawnictwu „M” należą się słowa uznania i wdzięczności za wydanie w języku polskim pracy _Usłyszeć ciszę wewnętrzną_. W ten sposób bowiem polski Czytelnik dostaje do rąk praktyczny przewodnik modlitwy wewnętrznej, napisany przez nie tylko solidnego teologa duchowości, lecz przede wszystkim człowieka, który sam żył modlitwą i na drogach modlitwy wewnętrznej się uświęcał, co Kościół potwierdził jego beatyfikacją w dniu 19 listopada 2016 roku.
Błogosławiony ojciec Maria Eugeniusz od Dzieciątka Jezus (Henri Grialou), francuski karmelita bosy żyjący w latach 1894–1967, jest autorem licznych prac o tematyce duchowej, z których w naszej Ojczyźnie znana jest zwłaszcza obszerna dwutomowa synteza duchowości karmelitańskiej: _Chcę widzieć Boga_ i _Jestem córką Kościoła_1. Jego prace łączą solidną doktrynę duchową z praktycznym, prostym, duszpasterskim podejściem, które jest owocem jego licznych kontaktów duszpasterskich jako spowiednika, kierownika duchowego, a także założyciela Świeckiego Instytutu Życia Konsekrowanego Matki Bożej Życia (Notre Dame de Vie), który owocnie rozwinął się w różnych częściach świata.
Niniejsza publikacja jest zapisem czterech konferencji duchowych, które ojciec Maria Eugeniusz wygłosił – jak już wspomniano – w Centrum Uniwersyteckim braci marystów w Meksyku na przełomie lipca i sierpnia 1961 roku. Stanowi ona swoiste praktyczne kompendium teologii modlitwy, zwłaszcza cichej modlitwy wewnętrznej, w którą nasz Autor niestrudzenie wprowadzał nie tylko osoby konsekrowane, ale wszystkich pragnących żyć duchowością karmelitańską.
Od samego początku Autor chroni czytelnika przed niewłaściwym podejściem do modlitwy i niewłaściwymi oczekiwaniami wobec niej, związanymi przede wszystkim z poszukiwaniem różnych doświadczeń intelektualnych, emocjonalnych czy charyzmatycznych. Podkreśla to, co stanowi istotę nauczania św. Jana od Krzyża, a także św. Teresy od Jezusa (do których często się odwołuje), że istotą modlitwy jest praktykowanie wiary, która z samej swej natury jest „ciemna”, bo ukazuje Boga takiego, jakim jest naprawdę, a więc przewyższającego wszelkie rozumowe pojęcia o Nim czy też odczucia emocjonalne bądź zmysłowe. Dobrą nowiną dla wszystkich chrześcijan jest to, że ten dar wiary nadprzyrodzonej wraz z innymi cnotami wlanymi otrzymaliśmy na chrzcie świętym, stąd każdy z ochrzczonych nosi w sobie swoisty „organizm nadprzyrodzony”, dający możliwość autentycznej modlitwy, aż po jej mistyczne szczyty.
Łaska wiary domaga się współpracy człowieka, przede wszystkim aktu naszej woli, jej przyjęcia ze względu nie na nasze poznanie czy doświadczenie, lecz przede wszystkim z uwagi na ufność i uznanie za godnego wiary w Boga, który objawia się w swoim słowie, a zwłaszcza w Jezusie Chrystusie. Ta współpraca z łaską wyraża się w podjęciu trudu poznawania słowa Bożego, podjęciu trudu modlitwy i zgody na to, że będzie ona „ciemnym”, choć rzeczywistym, osobistym spotkaniem z Bogiem.
Autor w prosty i praktyczny sposób wyjaśnia ważne zagadnienia życia modlitwy, na przykład to, w jaki sposób wiara, nadzieja i miłość związane są z naszymi władzami duchowymi: intelektem, pamięcią i wolą, a także w jaki sposób tak zwane dary Ducha Świętego (dar mądrości, rozumu, rady, męstwa, wiedzy, bojaźni Pańskiej oraz pobożności) stają się swoistymi światłami „oświecającymi” i udoskonalającymi nasze akty wiary, nadziei i miłości, a w konsekwencji także naszą modlitwę, tak że przybiera ona nową i wzniosłą formę kontemplacji wlanej. Jej prawdziwa owocność w naszym życiu zawsze objawia się coraz pełniejszym darem z siebie, zgodnie ze słowami św. Teresy od Jezusa, opisującej w „siódmym mieszkaniu” _Twierdzy wewnętrznej_ szczyty kontemplacji i zjednoczenia z Bogiem: „To jest, córki, kres modlitwy; do tego ma służyć i to małżeństwo duchowe, aby z niego rodziły się czyny, i jeszcze raz czyny”2 (T VII,4,6).
Zachęcam Cię, drogi Czytelniku, do lektury i wyzbycia się lęku, że będzie ona zbyt trudna i niezrozumiała. Treść tej książki dotyczy tego, co istotne w modlitwie, a więc jest to pomoc, by nie błąkać się po duchowych bezdrożach, lecz pić z samego Źródła. Jednocześnie te istotne sprawy przedstawione są językiem w sumie prostym, zrozumiałym dla każdego i są napisane z pasją kogoś, kto sam się modlił, a jednocześnie z miłością pasterza, szczerze kochającego tych, którym przewodzi i których poucza.
_o. Andrzej Ruszała OCD_
------------------------------------------------------------------------
1 Obydwie pozycje ukazały się w Wydawnictwie Karmelitów Bosych w Krakowie, odpowiednio, w roku 1982 i 1984.
2 Św. Teresa od Jezusa, _Twierdza wewnętrzna_, księga VII, rozdz. 4, n. 6, Św. Teresa od Jezusa, _Dzieła_, t. II, tłum. bp H.P. Kossowski, Kraków 1962.Przede wszystkim chciałbym najpierw podziękować Czcigodnemu Ojcu Prowincjałowi za miłe słowa pod moim adresem. Z jego przemówienia i z tego, co mi powiedział, pragnę zachować w pamięci radość i entuzjazm z mojego przybycia do Meksyku. Nie znałem dotychczas tego kraju, a oto przemierzam go od ośmiu dni. Istotnie, jak już to wam powiedziałem, byłem szczęśliwy, że mogę zobaczyć i poznać bogactwa tego kraju, nie tylko materialne, ale także moralne i duchowe. Mogłem też zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo dusze są tutaj chłonne i nowe, a w konsekwencji, jak bardzo królestwo Boże może się tutaj urzeczywistniać pośród trudności, które wy sami znacie lepiej ode mnie, a także w jaki sposób ja sam, w swej skromnej mierze, mogę się do tego przyczynić.
Nasz świat jest światem niespokojnym. Istotnie, aktualnie poruszają nim nowe siły, niektóre zaś z nich niestety wydają się być wiedzione przez tego, którego sam Pan nasz Jezus Chrystus nazywa „księciem tego świata” i który w obecnej dobie zdaje się utwierdzać w tym świecie swoją moc i dominację. Jakieś pięć lub sześć lat temu miałem okazję udać się w podróż na Daleki Wschód. Będąc tam na miejscu, dzięki kilkutygodniowym kontaktom z różnymi osobami mogłem sobie zdać sprawę z tej potęgi i dominacji demona; i to nie tylko jego potęgi i dominacji aktualnej, ale także jego roszczeń do dominacji powszechnej. Nie możemy pozostawać obojętni wobec tego spektaklu. Jak nam wiadomo, Kościół jest tym obecnie przejęty. Kościół niesie przesłanie, niesie Chrystusa, tego Chrystusa, który nie tylko jest autorytetem, ale który nade wszystko jest światłem i życiem. Kościół święty poprzez wieki wnosi w świat Chrystusowe przesłanie, oczywiście wiernie je zachowując, ale jego misja polega także na adaptowaniu tegoż przesłania w każdej epoce. Dlatego też jego świątobliwość papież Jan XXIII pragnie zwołać sobór2. Wyznaczono temu soborowi różne i bardzo szczególne cele. Znamy obecnie powód, dla którego papież go zwołuje: robi to właśnie po to, by przystosować przesłanie Kościoła do naszych czasów oraz aby podjąć próbę rozwiązania zaistniałych problemów nie w sposób spekulatywny, ale praktyczny3. Powinniśmy włączyć się w tę troskę Kościoła, przede wszystkim modląc się wiele za Ojca Świętego, o co on sam nas prosi, ale również poprzez nasze zaangażowanie w to dzieło adaptacji. Także ruchy Akcji Katolickiej adaptują to przesłanie w środowiskach, do których zostały posłane4 .
Żeby apostoł był kontemplatykiem
Przykładem takiej szczęśliwej adaptacji był Kongres Apostolatu Świeckich w Manili, który się odbył w 1957 r.5. Przewodniczył mu arcybiskup Bombaju kardynał Gracias. Przybyły tam również inne osobistości z Dalekiego Wschodu: z Indii, Cejlonu, Chin i Japonii. Wszyscy reprezentanci tych krajów nosili w sobie te same troski i niepokoje. Odczuwali swoją niemoc i bezsilność w obliczu owych setek milionów ludzi grożących wylewem wyznawanej przez nich ideologii na inne kraje azjatyckie, o ile już nie stało się to faktem6. Stwierdzili jednocześnie, że pomimo występujących pomiędzy nimi różnic łączy ich wspólny im wszystkim zmysł Boga. Wydaje mi się, że najistotniejszym wnioskiem było stwierdzenie, iż żeby być apostołami i dochować wierności w okolicznościach, w jakich się znaleźli, powinni być kontempatykami. Jaki był sens tego wniosku? Czy czekali oni na nadzwyczajne dary, na dary prorockie albo cuda, żeby stawić temu opór i działać apostolsko? Z pewnością nie. Powiedzieli, że apostoł powinien być kontemplatykiem. Jeśli chcemy wytrwać – stwierdzili – musimy być kontemplatykami. Nie oznaczało to wykluczenia nadzwyczajnych łask, lecz bardzo jasno pokazało, że sposobem na to, by wytrwać, jest rozwijanie tego wrodzonego Bożego zmysłu.
Wspomniany powyżej kongres w Manili dał nam cenną wskazówkę. Otóż chcąc walczyć przeciwko miotającej się obecnie mocy zła, dość często uciekamy się do różnych technik. Mamy nawet w zwyczaju przypatrywać się uważnie naszym przeciwnikom i szukać powodów ich sukcesów, co aż nazbyt często kończy się tylko naśladowaniem ich. Jednak zapominamy o pewnej istotnej rzeczy, tej mianowicie, że demon ma swoją broń, która jest i może być jedynie bronią naturalną, materialną, intelektualną lub moralną, a nawet psychiczną, a my, chrześcijanie, mamy naszą broń. Pan nasz Jezus Chrystus oczywiście nauczał i czynił cuda, ale założył swój Kościół i rozwijał go poprzez wieki, posługując się środkami specyficznie chrześcijańskimi. Sam św. Paweł Apostoł, przybywszy do Koryntu po swojej porażce w Atenach, gdzie zresztą posłużył się dobrą filozofią, zapewniał, że są dwie mądrości7: mądrość Boża i mądrość świata. Innymi słowy: chrześcijańska mądrość krzyża i mądrość czysto ludzka. I wybrał lub raczej stwierdził, że wybrał, to, iż rezygnując z ludzkiej mądrości, przybył z mądrością krzyża. Odpowiedź Kongresu Apostolatu Świeckich w Manili wpisuje się w tę myśl św. Pawła zawartą w Pierwszym Liście do Koryntian. Uczestnicy kongresu – z kardynałem Graciasem na czele – stwierdzając, że aby przeciwstawić się mocom zła i walczyć przeciw nim, trzeba być kontemplatykiem, nie powiedzieli nic więcej ponad to, że trzeba używać broni specyficznie chrześcijańskiej. To ona zapewni nam zwycięstwo: nam w pierwszej kolejności, a także Kościołowi, to znaczy Mistycznemu Ciału Chrystusa.PRZYPISY
1 Ojciec Maria Eugeniusz od Dzieciątka Jezus, _Chcę widzieć Boga_, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 1997, s. 68.
2 Ogłoszony 25 stycznia 1959 r. Sobór Watykański II obradował od 11 października 1962 do 8 grudnia 1965 r. Składał się z czterech sesji odbywających się każdej jesieni w latach 1962–1965. Praca komisji soborowych toczyła się także w przerwach pomiędzy sesjami.
3 Jest to jedno z przesłań przemówienia na otwarcie Soboru Watykańskiego II wypowiedzianego przez Jana XXIII 11 października 1962 r.: „Do obowiązku Soboru Powszechnego należy przede wszystkim strzeżenie świętego depozytu nauki chrześcijańskiej i podawanie go w jak najbardziej skutecznej formie. (…) Duch chrześcijański, katolicki i apostolski całego świata oczekuje nowego bodźca dzięki odnowionemu, pogodnemu i spokojnemu przylgnięciu do pełnej i nieuszczuplonej nauki Kościoła, jaka jeszcze przebija z aktów Soboru Trydenckiego i Watykańskiego Pierwszego, bodźca, który by go pchnął w kierunku przepajania się nauką i urabiania sumień w pełnej zgodzie i wierności z autentyczną nauką, przestudiowaną jednakże i podaną w formie naukowej i literackiej właściwej duchowi współczesnemu. Czym innym jest istota starodawnej nauki stanowiącej skarbiec wiary, a czym innym jest sposób jej wyrażania”. Cytowane za: https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_xxiii/przemowienia/vatii_otw_11101962.html.
4 Za pomocą mandatu episkopat oficjalnie uznawał wyspecjalizowane ruchy Akcji Katolickiej, oddelegowując je w ten sposób do apostolatu w poszczególnych środowiskach społecznych: JOC i ACO dla środowiska robotniczego, JAC do środowiska rolniczego, JEC do środowiska studenckiego itd.
5 W rzeczywistości pierwsze spotkanie azjatyckie apostolatu świeckich odbyło się w dniach 3–8 grudnia 1955 r. w Manili. Wpisało się ono pomiędzy dwa światowe kongresy apostolatu świeckich zorganizowane w Rzymie w październiku 1951 i 1957 r. To spotkanie zgromadziło około 150 uczestników. Przybyły na nie delegacje Kościołów z Azji i Oceanii oraz delegacje międzynarodowych ekspertów. Dynamizmowi i optymizmowi misyjnemu towarzyszyło równolegle mocne zaniepokojenie związane z komunizmem, które wyjaśnia międzynarodowy kontekst (powstanie Chińskiej Republiki Ludowej w 1949 r., początek wojny między komunistycznymi siłami północnokoreańskimi a siłami ONZ w 1950 r., porażka Francuzów w Diên Biên Phu, partyzantka marksistowska Huksów na Filipinach, fascynacja powodowana wpływem propagandy komunistycznej itd.).
6 Nuncjusz apostolski Manili biskup Vagnozzi zadaje sobie takie oto pytanie w swoim inauguracyjnym przemówieniu: „Wielka, czarna, siejąca grozę chmura stawiająca sobie za cel bezlitosne niszczenie Kościoła wydaje się pochłaniać wszystko to, co jeszcze pozostało wolne w Azji. Co mogą uczynić azjatyccy katolicy dla powstrzymania jej nawału i uniknięcia katastrofy?”. Trzy miesiące wcześniej (we wrześniu 1955 r.) biskupi Szanghaju i Tai Chow zostali uwięzieni wraz z 98 księżmi i 56 klerykami.
7 1 Kor 1, 20nn. Pismo Święte jest cytowane według wydania piątego _Biblii Tysiąclecia_, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań 2000. .