- nowość
Uśmiech losu - ebook
Uśmiech losu - ebook
Dante D’Agostino jest wdowcem i ojcem ośmioletniej dziewczynki. Jego małżeństwo nie było udane, dlatego nie chce ponownego związku. Jednak gdy dowiaduje się o poważnej chorobie wuja, jedynego człowieka, który go kochał, postanawia spełnić jego pragnienie i się ożenić. Zawiera układ z Kate, opiekunką swojej córki – on pomoże finansowo jej rodzicom, a ona przez określony czas odegra rolę jego żony. Jednak życie płata im figla, ponieważ wuj okazuje się zdrowy, a Kate zakochuje się w Dantem…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8342-926-7 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Dante, mój chłopcze, czas, żebyś ponownie się ożenił. Najwyższy czas.
Ręce i usta Antonia D’Agostino zadrżały, jego oczy zwilgotniały, a on sam sięgnął po lnianą serwetkę z boku talerza, którą przycisnął do oczu na kilka pełnych napięcia sekund.
Wezwany z Mediolanu do pałacu swojego wuja w pobliżu Wenecji, Dante sceptycznie obserwował ten emocjonalny spektakl. Antonio krążył wokół tego tematu od lat, unikając jednak bezpośrednich rozmów. Dotąd zarzucał tylko wędkę, mając nadzieję, że ryba w końcu połknie haczyk. Dante odsunął talerz na bok i rozprostował długie nogi.
Był przyzwyczajony do emocjonalności swojego wuja. Antonio D’Agostino potrafił się rozczulić w mgnieniu oka. Wylewał łzy nad wszystkim, od trudnej sytuacji przesiedleńców po los bezpańskich psów. Był całkowitym przeciwieństwem rodziców Dantego i Dante kochał go za to. W okresie dorastania to wujek pokazał mu, że życie może być zabawne. Dante pochodził z włoskiej arystokracji, a oboje jego rodzice stanowili uosobienie obowiązku. Nigdy nie pozwolili sobie ani jemu zapomnieć, że ich pochodzenie wiązało się z obowiązkami.
Do dnia, w którym zginęli – jadąc do opery w deszczowy, mglisty wieczór wraz z żoną Dantego, Lucianą – zawsze robili to, czego od nich oczekiwano. Zarządzali rozległymi posiadłościami, spotykali się z odpowiednimi ludźmi, którzy mieszkali w odpowiednich miejscach i mieli w żyłach odpowiednią domieszkę błękitnej krwi.
Swego jedynego syna, Dantego, również umieścili na tej samej drodze, którą sami podróżowali przez całe życie. Nie uwzględniali w swoich rachubach wujcia-wariatuńca, który prawdopodobnie do końca życia trwoniłby wielki spadek, gdyby nie śmierć Efisia i Sofii. W tym momencie stał się większościowym akcjonariuszem, dzięki temu, że Dante wiele lat wcześniej zrzekł się większości swoich udziałów w firmie, żeby skupić się na własnych projektach. Antonio zasilił rodzinne imperium znacznymi środkami finansowymi, a w zamian za to Dante miał wolną rękę w zarządzaniu własnymi interesami, bez konieczności poświęcania rodzinnemu imperium czasu, którego zawsze mu brakowało.
– Wiesz, co sądzę o małżeństwie – powiedział ostrożnie Dante, ale w jego głosie słychać stanowcze przypomnienie, że nie jest to temat do dyskusji. – Antonio, łzy nie skłonią mnie do zmiany zdania.
Antonio pociągnął nosem i zadzwonił, by posprzątano ze stołu. Kolację podano w mniejszej z jadalni, która stanowiła oszałamiającą feerię żyrandoli, fresków i ozdobnych turkusowo-złotych tapet, przetykanych jedynie czterema malowidłami przedstawiającymi weneckie kanały.
– Powinniśmy napić się brandy – zaproponował Antonio, gdy naczynia zostały uprzątnięte.
– Mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia.
– Jak często przyjeżdżasz do Wenecji, Dante, by odwiedzić swojego starego, zniedołężniałego wuja? – spytał Antonio. – Raz w roku?
– Raz na sześć tygodni – przypomniał ironiczne Dante. – I nie zapominajmy o lecie, kiedy jestem tu przez co najmniej kilka dni, walcząc z tłumami i upałem.
– Praca, praca, praca. – Antonio lekceważąco machnął ręką. – Lepiej mi pomóż, Dante. Nie jestem już młodzieniaszkiem.
– Masz siedemdziesiąt dwa lata. Nie jesteś starcem... – Dante uprzejmie podtrzymał znacznie niższego mężczyznę, gdy wyszli z jadalni i skierowali się do ulubionego salonu wuja, który wychodził na najpiękniejszy z wypielęgnowanych ogrodów pałacu.
Czy to jego wyobraźnia, czy wujek rzeczywiście trochę schudł? Cóż, nie zaszkodzi mu to. Antonio lubił krytykować życiowe wybory bratanka, ale Dante był równie szczery w kwestii zamiłowania swojego wuja do tłustego jedzenia.
– Tym razem nie dam się spławić, Dante. Mówię poważnie. Nadszedł czas, byś się ożenił. Zostawił Lucianę za sobą. Zdaję sobie sprawę, że wciąż ją kochasz, ale nie ma jej już od ponad czterech lat, a Angelina potrzebuje matki.
Dante zesztywniał. Był w równym stopniu oburzony i zaskoczony ingerencją wuja w jego prywatność. Milczał, gdy weszli do wielkiego salonu. W przeciwieństwie do wuja, nie umiał mówić o uczuciach. Nauczono go je ignorować.
Pałac mógł się wydawać niewielki w porównaniu z innymi włoskimi rezydencjami, ale wciąż był ogromny i urządzony zgodnie z ekstrawaganckimi upodobaniami wuja. Na dwóch, krwistoczerwonych ścianach zebrał pamiątki ze swojego awanturniczego życia. Posągowa plemienna kapłanka z afrykańskiego marmuru zasiadała na perskim dywanie z najdelikatniejszego jedwabiu, stanowiąc tło dla dwóch wspaniałych, dalekowschodnich akwarel. Dante był pewien, że w żadnym innym ze znanych sobie pałaców nie zobaczyłby czegoś takiego.
– Więc... – zaczął, zapadając się w jednym z głębokich foteli. – Czy mogę zapytać, skąd ta nagła potrzeba znalezienia mi żony?
Jego wzrok przyciągnęła para zwijających się, ręcznie wykonanych drewnianych węży pełzających po ścianie, pamiątka z podróży do Meksyku. Wuj opadł na fotel naprzeciwko Dantego i teraz grzebał w kieszeni spodni, by wyciągnąć zmiętą kartkę papieru, którą wepchnął w dłoń bratanka. Jego oczy po raz kolejny zapłonęły.
– Co się stało? Wycofuję się, Dante. – Pomachał, obejmując wzrokiem cały pokój, pałac i nie tylko. – Z zarządzania ziemią, nieruchomościami… ze wszystkiego. Nawet to miejsce jest za duże dla takiego starca jak ja. Wiem, że Efisio uszanował twoje pragnienie wycofania się z udziału w rodzinnym biznesie, ale dotarłem do kresu możliwości i potrzebuję cię teraz. Uciekłem od obowiązków jako chłopiec i wróciłem do nich jako mężczyzna, kiedy Efisio zmarł. Moja podróż dobiega kresu. – Przełknął ślinę. – I przeczytaj list. No, dalej. To od mojego lekarza. Umieram, Dante, dlatego musisz się ożenić. Mieć kogoś u boku, gdy przejmiesz stery. Jak mogę stanąć przed obliczem Stwórcy, wiedząc, że wciąż dryfujesz? Że Angelina nie ma matki? Że żyjesz przeszłością? Nie wspominając już o tym, że będziesz musiał bardziej zaangażować się w prowadzenie rodzinnych interesów, a wiesz równie dobrze jak ja, że oni wszyscy są tradycjonalistami. Codziennie muszę słuchać pytań, kiedy zamierzasz się ustatkować.
– Poradzę sobie z wścibskimi krewnymi. Ale co to za bzdury o śmierci? O czym ty, do diabła, mówisz?
Ręka Dantego drżała, gdy rozłożył dokument i przeczytał go, a następnie jeszcze raz, a jego panika ustąpiła, gdy zaczął dostrzegać iskierki optymizmu w diagnozie.
– Nigdy mi nie mówiłeś, że martwisz się o swoją prostatę, Antonio – skonstatował ponuro.
– Jesteś zajętym człowiekiem. Dlaczego miałbym zawracać ci głowę?
– Zadzwonię do tego lekarza z samego rana.
– Nie zrobisz niczego takiego! Poradzę sobie z tym.
– Pleciesz bajdy o spotkaniu ze Stwórcą, a nawet nie wiesz, jakie są rokowania.
– Potrzebuję leczenia. Czytałeś to! Zrobili testy. Muszą zrobić więcej!
– Najwyraźniej nie ma powodów do paniki.
– Ja panikuję! Moje życie dobiega kresu i chcę odejść w przekonaniu, że mój ukochany bratanek...
– Masz tylko jednego.
– …jest żonaty. Jak wychowasz Angelinę bez matczynej ręki? Teraz jest mała, ale czas płynie. Zachowywałem swoje myśli na ten temat dla siebie, ale ten wyrok śmierci... – Jego oczy się zaszkliły.
– Przestań bredzić o wyrokach śmierci, Antonio. Co to za badania, które robiłeś?
Ale umysł Dantego pracował na najwyższych obrotach, ponieważ został zmuszony do skonfrontowania się z sytuacją, o której nie lubił myśleć. Antonio, choć przyznawał to niechętnie, miał rację. Dante wiedział, że zbyt rzadko widuje swoją córkę. Mała miała wszystko, co można kupić za pieniądze, ale on naprawdę nie miał pojęcia, jak zaplatać warkoczyki, wybierać różowe stroje czy odpowiadać na pytania dotyczące lakieru do paznokci.
– Trudno mi będzie wyczarować odpowiednią żonę z niczego – powiedział w zamyśleniu Dante, składając list i kładąc go na stole między nimi.
– Ale możesz o tym pomyśleć – żarliwie podjął Antonio. – Na świecie jest wiele pięknych młodych kobiet. Uszczęśliwiłbyś umierającego starego głupca...
Dante sięgnął po chusteczkę i podał ją wujowi. Obserwował w milczeniu, jak Antonio ociera oczy, wyraźnie bardziej zrelaksowany po przekazaniu niepokojących wieści.
– Musisz przestać grać kartą śmierci, Antonio. Przeczytałem list i tak, strach w takiej sytuacji to nic złego. Ale jeśli przebrniesz przez techniczne terminy i ominiesz medyczny bełkot, zobaczysz, że nie jest to opis sytuacji terminalnej.
Chciał uspokoić wuja, ale czuł, że Antonio naprawdę się przestraszył. A Dante kochał swojego wuja w sposób, w jaki nigdy nie kochał swojego odległego i zdystansowanego ojca. Kochał go za to, że wyrywał go z rutyny szkoły z internatem, wyciągając na weekendy, by zobaczyć mecz piłki nożnej lub sztukę teatralną. Życie w pozłacanej klatce było pozbawione radości. Jego wujek był jedyną osobą, która od czasu do czasu otwierała kraty tej klatki i pokazywała mu, co można znaleźć na zewnątrz.
Więc Antonio chciał go ożenić. Czy było coś, czego Dante mógłby mu odmówić? Odprężył się. Panika, która go ogarnęła, zaczęła ustępować, i myślał już tak jak zawsze: racjonalnie, chłodno i bez emocji. Wszystko było możliwe, gdy z równania wyeliminowało się emocje. Życie nauczyło go tego od najmłodszych lat. Polegaj na logice, a nigdy nie zbłądzisz.
Więc teraz... małżeństwo? Znał kobietę, która mogłaby pójść z nim do ołtarza.
Uśmiechnął się i lekko wzruszył ramionami.
– Wygrałeś. – Wzniósł obie ręce w geście kapitulacji, a Antonio uniósł brwi.
– Pomyślisz o małżeństwie? Ze względu na mnie?
– Tak zrobię. – Dante przechylił głowę na bok. – Ale od jutra będę w stałym kontakcie z twoim lekarzem i żadna decyzja, żadne spotkanie nie odbędzie się bez mojego udziału. Zgoda?
Antonio odchylił się na fotelu, zamknął oczy i uśmiechnął się.
– Zgoda.
Kate nie spodziewała się powrotu Dantego przez co najmniej kolejne trzy dni. Pojechał do Wenecji, by zobaczyć się z wujem, a następnie miał lecieć do Nowego Jorku w interesach. Przyzwyczaiła się do radzenia sobie pod jego nieobecność. Pracowała dla niego od ponad dwóch lat i mogłaby się założyć o wszystko, że znała jego ośmioletnią córkę, Angelinę, o wiele lepiej niż on sam, ponieważ przebywał z nią tak rzadko.
Kiedy praca mu na to pozwalała, spędzał trochę czasu z córką. Zwykle odbierał jej z prestiżowej szkoły dziennej w Mediolanie i fundował obiad w mega drogiej restauracji, zanim odstawił ją z powrotem do domu. Zadanie wykonane. Co najmniej dwa razy w miesiącu odbywał z Kate formalną konsultację, by dowiedzieć się więcej o postępach Angeliny w nauce. W czasie, gdy Kate miała wolne, a Angelina wyjeżdżała na wakacje, opiekę nad nią przejmowała druga niania. Angelina uwielbiała ojca. Przywiązała się do tych krótkich chwil spędzanych razem i pielęgnowała je jak skarby. Rok wcześniej przyszedł na przedstawienie jasełkowe, w którym występowała, a ona była niesamowicie podekscytowana jego obecnością na widowni.
Jednak z punktu widzenia Kate był zimny, zdystansowany i zbyt nieobecny w życiu córki.
Był też bezwstydnie przystojny, obrzydliwie bogaty i tak wyrafinowany, że zawsze czuła się niekomfortowo w jego towarzystwie.
Ale wypłacał jej co miesiąc sowite wynagrodzenie. Nie było możliwości, by gdziekolwiek indziej na świecie zarobiła tyle, co przez ostatnie dwa lata. A ona wciąż potrzebowała pieniędzy…
Było trochę po ósmej wieczorem. Kate leżała skulona na sofie w salonie – części jej apartamentu w ogromnej rezydencji na przedmieściach Mediolanu – i nie spodziewała się powrotu Dantego. Odebrała komórkę i poczuła ucisk w żołądku, gdy usłyszała głęboki, modulowany głos, który grzecznie zapytał ją, czy nie jest już za późno, by mógł z nią porozmawiać.
– Gdzie? – Kate była zdezorientowana. – Myślałam, że jesteś w Nowym Jorku...
– Mało prawdopodobne, żebym poprosił cię o spotkanie, gdybym był w Nowym Jorku. Jestem w kuchni. Właśnie wróciłem do Mediolanu.
– W porządku.
– Rozumiem, że Angelina śpi? Nie, nie musisz odpowiadać. Dowiem się, jak minął jej dzień, kiedy się zobaczymy. Piętnaście minut? Czy to ci wystarczy?
– Oczywiście.
Nie miała czasu na przebranie się. Spojrzała w dół na powycierane dżinsy i starą koszulkę do rugby, podarowaną jej przez ojca wieki temu – choć skąd, u licha, mógł ją wziąć, pozostawało tajemnicą – i pospiesznie poprawiła włosy, zatrzymując się obok zdobionego, wielkiego lustra przy drzwiach.
Dwadzieścia cztery lata, metr siedemdziesiąt wzrostu, drobna budowa, proste, sięgające ramion brązowe włosy, regularne rysy... Przy Dantem zawsze czuła się niepewnie. Był tak niedorzecznie przystojny...
Kiedy po raz pierwszy przyszła do pracy, dom wydał jej się oszałamiająco duży. Po dwóch latach zapoznała się z jego układem, choć marmur, kolumny i kręte schody oddzielające poszczególne skrzydła nigdy nie przestały robić na niej wrażenia. Pospieszyła do kuchni, ale gdy dotarła do drzwi, zatrzymała się i wzięła kilka głębokich oddechów. Była już opanowana, gdy pchnęła drzwi i wkroczyła do kuchni. Dante patrzył przez okno na ponurą listopadową noc, a kiedy w końcu się odwrócił, zarówno jego ciemne oczy, jak i cała twarz były nieprzeniknione.
Kate starała się jak mogła, by zapanować nad falą gorąca, która ją ogarnęła. Za każdym razem, gdy go widziała, czuła się tak, jakby widziała go po raz pierwszy, urzeczona jego smagłą urodą. Miał ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, czarne jak noc i krótko przycięte włosy, arystokratyczne rysy i szczupłe, umięśnione ciało.
– Mam nadzieję, że nie zepsułem ci wieczoru. – Dante skinął na butelkę czerwonego wina stojącą na marmurowym blacie kuchennym. – Napijesz się ze mną?
– Nie, dziękuję.
– Możesz usiąść, Kate, i nie musisz się denerwować. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Co u Angeliny? Jak jej poszły testy?
– Świetnie. Zwłaszcza z matematyki i angielskiego, i została poproszona o głośne przeczytanie wypracowania na forum klasy. Za tydzień jest przedstawienie bożonarodzeniowe. Zdecydowałeś, czy możesz przyjść?
– Nie widzę powodu, dla którego miałoby być inaczej. Poproszę moją asystentkę, żeby nie planowała niczego na ten dzień, choć oczywiście nie mogę niczego obiecać.
Zakręcił kieliszkiem i przez kilka sekund wpatrywał się w głęboką czerwień trunku, po czym spojrzał na nią w milczeniu. Ta kobieta pracowała dla niego od nieco ponad dwóch lat, a on nie wiedział prawie nic o jej życiu osobistym. Nie żeby kiedykolwiek go to interesowało. Była bardzo kompetentna, Angelina ją uwielbiała, a ona potrafiła zachować dystans. On sam, mimo że zwykle nie miał problemów z wytyczaniem wyraźnych granic w kontaktach z pracownikami, nieco zbyt często zerkał na jej smukłą sylwetkę i spokojne rysy.
– Angelina będzie zachwycona. – Kate uśmiechnęła się i ich spojrzenia się spotkały. – Zawsze jest bardzo podekscytowana, gdy uczestniczysz w szkolnych wydarzeniach.
Dante zastanowił się, czy nie było w tym krytyki, po czym zdecydował, że nie.
– Pewnie się zastanawiasz, dlaczego chciałem z tobą porozmawiać. Właśnie widziałem się z moim wujem.
– Co u niego? – Kate uśmiechnęła się szczerze, bo bardzo lubiła Antonia.
Ona i Angelina często go odwiedzały, czasem na początku letnich wakacji, zanim Kate wracała do Anglii, a czasem w połowie semestru. To, jakim cudem mógł być spokrewniony z Dantem, stanowiło dla niej zagadkę, ponieważ pod względem osobowości nie mogliby się bardziej różnić.
– Obawiam się, że niezbyt dobrze.
– Mój Boże, co się dzieje?
– Podejrzewają u niego raka. Nic nie zostało potwierdzone, ale objawy dają do myślenia. – Dante uniósł jedną rękę, jakby nie chciał, żeby mu przerywano. – Osobiście nie sądzę, żeby to było aż tak poważne, jak mu się wydaje, ale on już układa się do grobu. Spędziłem z nim ostatnie półtora dnia i odwiedziłem jego lekarza, by uzyskać jasny obraz sytuacji.
– I…?
– Trzeba zrobić więcej testów, ale z pewnością kostucha jeszcze nie czai się za rogiem. – Dante upił łyk wina i westchnął. – Niestety, w innych obszarach sprawy się skomplikowały.
– Co masz na myśli?
– Antonio wydaje się myśleć, że ta diagnoza to wyrok śmierci. Wmówił sobie, że koniec jest bliski i że musi jak najszybciej uporządkować swoje sprawy.
– Co to oznacza?
– Po pierwsze, że zrezygnuje z ogólnego zarządzania rodzinnym majątkiem. Szczerze mówiąc, większość spraw związanych z zarządzaniem nieruchomościami jest już w znacznym stopniu obsługiwana przez ludzi, których ja wprowadzałem do biznesu po śmierci moich rodziców, a zanim Antonio przejął pełną kontrolę, ale to dla niego wielka sprawa. Zamierza opuścić pałac i mówi głośno o emeryturze na wsi, chociaż nie ma absolutnie żadnej potrzeby tak drastycznej zmiany.
– Myślę, że taki pałac może być za duży dla samotnego mężczyzny.
Dante zmarszczył brwi.
– Co ma do tego wielkość?
– Może się czuć trochę samotny, jak sądzę...
– To miejsce nie jest dużo mniejsze. Nigdy nie czułem się tu samotny.
Kate wzruszyła ramionami i spojrzała w dół na swoje palce złączone na kolanach. W jakim świecie żyje Dante D’Agostino? Takim, w którym pałace, zamki, winnice i wille są nieodłączną częścią życia. Pomyślała o miejscach, w których mieszkała z rodzicami, wiecznie podróżując po Anglii, od czasu do czasu zaglądając do Europy, przeskakując z kampera na łódkę na kanale i od czasu do czasu do przyczepy kempingowej. Jednym z najbardziej stabilnych miejsc była komuna w Szkocji, gdzie mieszkali przez ponad dwa lata, podczas których Kate nadrabiała zaległości w nauce i cieszyła się stabilizacją. Jej hipisowscy rodzice uznawali zapuszczenie korzeni w jednym miejscu za koszmar. Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy mieszkała w miejscu większym niż kilka pokoi, gdzie wszyscy siedzieli sobie na głowie. Nauczanie domowe przeplatało się z konwencjonalną edukacją, a ona musiała po prostu jak najlepiej wykorzystać każdą chwilę nauki we wszystkich dziwnych i zwariowanych miejscach, w których się zatrzymywali.
A teraz siedziała naprzeciwko faceta, który nie mógł zrozumieć, dlaczego pałac, w którym mieszka jedna osoba, może się wydawać za duży.
– Antonio rozważa hodowlę pszczół jako swoje nowe hobby – powiedział sfrustrowany Dante. – Nie mam pojęcia, skąd mu się to wzięło. Wydaje mi się, że kilka dni temu oglądał jakiś dokument... Słuchaj, chodzi o to, że zmienia swoje plany na przyszłość, a ja muszę się dostosować i...
Odruchowo przeszedł na włoski i choć Kate mówiła już płynnie po włosku, nie mogła nadążyć za tym, co próbował powiedzieć. Mówił o zmianach, o tym, że nie ma do niej zastrzeżeń… Może po prostu chce ją zwolnić, ściskając na pożegnanie rękę z podziękowaniem?
Kate nagle ogarnęła panika. Nie mogła stracić tego dochodu! Dwa i pół roku temu jej ojciec miał wypadek na swoim przeklętym motocyklu. Był po pięćdziesiątce, a mimo to wciąż uważał się za młodzieniaszka i wolał dwa kółka od starego, rdzewiejącego samochodu, którym jeździła jej matka. Stracił nogę w wypadku i w tym momencie podróże się skończyły. Jej ojciec, zawsze najbardziej czarujący facet na świecie, zawsze gotowy do żartów, pogrążył się w wyniszczającej depresji. Zmiana stylu życia, miesiące intensywnej rehabilitacji i utrata wszystkich dorywczych zarobków, które utrzymywały ich na powierzchni, to było zbyt wiele.
A także wstyd. Jej tata musiał zmierzyć się z tym, że zawsze żyjąc chwilą, nie zabezpieczył przyszłości swojej rodzinie. Przytłoczyła go bezsilność i poczucie porażki.
W tym czasie Kate właśnie zaczęła uczyć w szkole podstawowej w Windsor. Jej rodzice wynajęli przyczepę kempingową na wybrzeżu i planowali pozostać w jednym miejscu przez całe lato.
Jej matka sprzedawała biżuterię na jarmarkach, a tata znalazł pracę w jednej z lokalnych szkółek. Był utalentowanym architektem krajobrazu z encyklopedyczną wiedzą na temat roślin.
Wypadek wszystko zniweczył.
Matka była silna i wspierająca, ale nie było mowy, by mobilny dom wystarczył. Musieli pożegnać się z cygańskim trybem życia. Nie mieli żadnych oszczędności na czarną godzinę, żadnej emerytury i wisiały nad nimi bliżej niesprecyzowane koszty rehabilitacji, której potrzebował ojciec. Nie wspominając o jego fatalnej kondycji psychicznej.
Jej wspaniali, niezależni rodzice potrzebowali czegoś więcej niż filiżanki herbaty i współczucia. Potrzebowali gotówki. Potrzebowali pieniędzy na dom, który mógłby zostać odpowiednio przystosowany, na fizjoterapeutę, na kogoś, kto pomógłby jej ojcu odzyskać równowagę i odciążyć matkę. I wtedy pojawiło się to ogłoszenie o pracę. Kate zgłosiła się bez większego przekonania, ponieważ warunki były wyjątkowo atrakcyjne. I dostała tę pracę.
Co ona by bez niej zrobiła?
Wciąż było wiele wydatków, które pochłaniały wysyłane przez nią co miesiąc pieniądze. Udało jej się wpłacić depozyt na maleńki domek w Lancashire, ale wciąż pozostawał kredyt hipoteczny. Stan ojca się poprawił, ale nadal był podatny na ataki depresji, więc raz w tygodniu spotykał się z terapeutą. Do tego dochodziła kwestia zarobków. Kate sfinansowała chałupniczy warsztat, by jej matka mogła produkować biżuterię na większą skalę. Do domu należała spora działka, a Kate pewnym kosztem zagospodarowała akr ziemi pod uprawy, które jej ojciec prowadził na własne potrzeby i sprzedawał lokalnie. Wszystko wymagało pieniędzy, a ona sama wciąż musiała oszczędzać, by za jakiś czas móc kupić własne mieszkanie.
Zdała sobie sprawę, że trzęsą jej się ręce.
– Wiem, o co chodzi – powiedziała, oczyszczając gardło, zdeterminowana, by uporać się ze słoniem w pokoju, zanim ją stratuje. – Nie potrzebujesz już dłużej moich usług.
Odwróciła wzrok, bo bała się zobaczyć w jego oczach potwierdzenie. Cisza narastała.
– Ciekawy wniosek, ale bardzo się mylisz – powiedział w końcu Dante. – Może powinnaś się czegoś napić, zanim powiem, po co cię tu wezwałem?
Sięgnął po drugi kieliszek i nalał jej trochę czerwonego wina, po czym usiadł i spojrzał na nią z powagą. Kate uśmiechnęła się niepewnie. Był taki uprzejmy, taki opanowany, a mimo to wciąż groźny.
– Wraz z nagłą chęcią przeprowadzki i nowo odkrytym zainteresowaniem pszczelarstwem, mój wujek... – zawahał się, a potem powiedział z irytującym westchnieniem – wbił sobie do głowy, że nadszedł czas, bym znalazł sobie żonę i się ustatkował. Zaskoczona?
– Nigdy mi o tym nie wspominał – powiedziała Kate z zakłopotaniem. – I nie mam żadnych przemyśleń na ten temat.
Kate nie miała pojęcia o życiu prywatnym Dantego. Przez cały czas, gdy dla niego pracowała, nigdy nie widziała, by przyprowadził jakąkolwiek kobietę lub przedstawił swoją córkę jakiejkolwiek „narzeczonej”. Swoim żądzom dawał prawdopodobnie upust poza domem.
Myśl o tym sprawiła, że policzki Kate poczerwieniały, a kiedy spojrzała na niego spod rzęs, zobaczyła, że nie spuszcza z niej oczu.
– W każdym razie wbił sobie do głowy, że nie może opuścić tego padołu, nie widząc mnie z odpowiednią kobietą.
– A czy jest... odpowiednia kobieta? – zapytała Kate, zastanawiając się, dokąd zmierza ta rozmowa.
– W zasadzie tak – mruknął Dante. – Dlatego prowadzimy tę rozmowę. Bardzo zależy mi na moim wujku i obawiam się, że stres i zmartwienia za wcześnie wpędzą go do grobu. Jego ewentualny rak nie jest aż tak groźny.
– Rozumiem – odpowiedziała Kate, myśląc o swoim ojcu i depresji, która ogarnęła go po wypadku.
– Naprawdę? – Przyglądał jej się chwilę uważnie. – Nieważne. Osobiście nie jestem zainteresowany małżeństwem. Byłem żonaty raz i nie chcę tego powtarzać.
Kate skinęła głową. Kochał i stracił. W jego biurze za biurkiem wisiał portret ekstrawaganckiej, wyniosłej piękności, świadectwo miłości, której nie da się zastąpić.
– Ale powiedziałeś…
– Nie chcę się żenić, Kate. Mam taki zamiar. To dwie zupełnie różne rzeczy. A czy mam na myśli odpowiednią kandydatkę? Tak, mam. Siedzi ze mną w tej kuchni. Chciałem cię prosić o rękę, Kate.