- W empik go
Uśmiechnij się do anioła. Tom 1. Oczy anioła - ebook
Uśmiechnij się do anioła. Tom 1. Oczy anioła - ebook
Wendy Emmerson, młoda, piękna i sławna brytyjska aktorka, przylatuje do Polski, aby w małej miejscowości gdzieś na Warmii nakręcić plenerowe sceny do filmu, w którym gra główną rolę. Wprawdzie ta rola to spełnienie jej marzeń, niemniej Wendy jest w fatalnym nastroju. Cóż, ledwie przed kilkoma miesiącami zmarła jej matka, z którą nie zdążyła się pożegnać, a potem zdradził ją narzeczony. W dodatku w trakcie podróży molestuje ją producent filmu, co choć samo w sobie nie jest dla niej nowością, to jednak przez fakt, że ma miejsce w czasie, gdy jej psychiczna kondycja sięgnęła dna, wyjątkowo mocno działa jej na nerwy.
W hotelu przy kolacji natarczywość mężczyzny staje się jeszcze bardziej dokuczliwa, a późnym wieczorem w pokoju aktorki dochodzi do scysji zwieńczonej bezceremonialnym wyrzuceniem natrętnego adoratora za drzwi. Gdy o poranku Wendy, zmęczona i rozdrażniona, wybiera się na spacer, pierwszą napotkaną osobą jest ów odrzucony niedoszły kochanek, który w dalszym ciągu próbuje ją napastować. A tego ona nie potrafi już znieść i ucieka z hotelu, a nawet z miasteczka, w którym wraz z ekipą filmową się zatrzymała...
Tak się zaczyna dla Wendy pełen przygód dzień, który na zawsze odmieni jej życie.
Uśmiechnij się do anioła, to opowieść o miłości. Cokolwiek nietypowa i trochę niedzisiejsza, choć przecież całkiem współczesna. W pierwszym tomie pt.: Oczy anioła poznasz Wendy oraz początek jej zmagań z uczuciem niespodziewanym, władczym, gorącym i... kategorycznie niechcianym.
O tym, jak dalej potoczyły się losy bohaterki tej książki i w jaki sposób ów dzień na nie wpłynął, będzie można przeczytać w następnych dwóch tomach: METODA oraz Porządek rzeczy.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-967071-0-9 |
Rozmiar pliku: | 500 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przede wszystkim była rozdrażniona i zła, bardzo zła. Na niego i na siebie. Na siebie zwłaszcza. Na siebie była wprost wściekła! Jak mogła dopuścić do takiego finału?! Jak mogła pozwolić, by nerwy tak ją zawiodły?! Ją, wzór opanowania, o której żartowano, że nikt nie zdoła ją zirytować na tyle mocno, by usłyszeć coś dosadniejszego niż chłodne: „Proszę dać mi spokój i odsunąć się ode mnie co najmniej na dwa jardy”. Ją, mistrzynię radzenia sobie z natrętami, przed którą, nie bez racji, ostrzegano cytatem: „Ona jest jak róża, zachwyca obietnicą czystego piękna, lecz uważaj, jeśli dasz się temu zwieść, ukłuje do krwi”.
Oprócz wściekłości, złości i rozdrażnienia kłębiły się w niej także mroczne uczucia żalu, smutku, wstydu, obrzydzenia – albo raczej zniesmaczenia – i wreszcie nieprzyjemnego rozbawienia. Tak – rozbawienia! Bo czyż nie jest zabawne, że gdy sprawy szły najgorzej, jak tylko mogły (no dobrze, zawsze może być gorzej), to koleś, z którym będzie musiała współpracować przez wiele dni, szanowny smarkaty pan producent Ronald, tak bezceremonialnie, tak obcesowo, cynicznie i tak w gruncie rzeczy bezmyślnie, wykorzystując tę ostatnią, upokarzającą ją historię, postanowił zaaranżować sobie romansik? I to w dodatku pod idiotycznym pretekstem pocieszania jej i niesienia pomocy w przywróceniu, jakoby utraconej przez nią, czci!
O, mężczyźni, dlaczego wobec kobiet tak łatwo przychodzi wam okazywanie zadufania w sobie, arogancji, a w istocie pogardy, podczas gdy obnażacie tym jedynie własną głupotę i słabość? A ona sama? Czyż właśnie nie okazała słabości, dając się tak podejść?
W swoim dosyć krótkim życiu nieraz spotykała chamskich, nachalnych facetów. I nierzadko zdarzali się wśród nich osobnicy, równie jak Ronald bezczelni oraz pozbawieni empatii. Niemniej, zwykle mało co z tego wynikało. Ot, epizody z udziałem durniów, które znaczyły dla niej nie więcej niż ptasie guano na masce świeżo umytego samochodu – przelotnie psuły nastrój. Ale nie tylko, pozostawiały bowiem również cierpkie wrażenie, że wystarczyłaby ledwie odrobina taktu, a przykra chwila mogłaby się stać chwilą przyjemną.
Z biegiem lat uodporniła się na takie sytuacje i, jak do tej pory, zawsze umiała znaleźć odpowiedni sposób, aby naprzykrzające się osoby usadzić jednym zdaniem lub samym ostrym spojrzeniem. A w szczególności potrafiła nie pozwolić im na dotarcie do jej podatnych na zranienie miejsc, pieczołowicie chroniąc się przed bólem. Teraz jednak nie zdołała skutecznie się zmobilizować. No i stało się!
Jeszcze nigdy nikt nie wywołał w niej aż takiej reakcji, aż tak szaleńczej furii, w jaką wprawił ją Ronald. Bo nigdy nie było u niej aż tak źle – w jej sercu od miesięcy panował mrok, a i widoki na najbliższą przyszłość rysowały się w przygnębiająco ciemnych barwach. No i Ronald, najwyraźniej nie do końca świadomie, wyjątkowo celnie dźgnął ją we wrażliwy punkt. A ona nie znalazła w sobie dość siły, by w porę osłonić się tarczą chłodnej obojętności. I nie obroniła się. I poczuła ból.
A zaraz potem eksplodowała niczym parowy kocioł, pod którym palił się już zbyt duży ogień.