- W empik go
Ustawy duchowe - ebook
Ustawy duchowe - ebook
Niniejszą książkę podającą sposoby kształcenia się w duchu Jezusa Chrystusa, składamy w ręce czytających chrześcijan z mocnym przekonaniem, iż będzie dla nich użyteczną. Każdy katolik znajdzie w niej wyborne przepisy do urządzenia swego życia wśród zajęć doczesnych, wśród stosunków świeckich; znajdzie sposoby uduchowienia i siebie i tego wszystkiego co go z światem wiąże, przez odniesienie wszystkiego do pierwszej przyczyny i ostatecznego celu; to jest, do Boga. Książka ta zawiera w sobie wybornie przedstawioną mistykę chrześcijańską, przedmiot niezmiernie wysoki, jedynie rzeczywisty, najwyższych naszych dotykający przeznaczeń. Przedmiot ten u jednych wskutek nadużycia darów świata doczesnego lekceważony albo wcale zapomniany, u drugich wskutek nadużycia samej pobożności i jej pomieszania z dążnościami panteistycznymi, uważany za niebezpieczny, niedawno jeszcze zakonnych trzymał się tylko progów; dziś jednak, gdy tak w dziedzinie nauk, jak w dziedzinie życia, duch Boży coraz silniej wiać poczyna, więc i mistyka chrześcijańska w starych swoich, pełnych Bożej prostoty występuje kształtach, a zbawienne jej wpływy coraz się wyraźniej czuć dają.
Spis treści
O pokucie
O grzechach mniejszych
O dwóch pociągach w człowieku
O śmierci nadzmysłowej
O przeszkodach i sposobach postępu duchowego
O początku i związku cnót
O wzniesieniu ducha do Boga
O darach Boskich i prostocie wiary
O prawej pokorze
O pokorze, dalszy ciąg
O cierpliwości
O rezygnacji wewnętrznej
O chrześcijańskiej uległości
O podbiciu woli własnej i ubóstwie w duchu
O cierpliwości w przygodach
O wolności duchowej
O jedności z Bogiem
O potędze dobrej woli
O walce z pokusami
O wdzięczności względem Boga
O pobożności osób słabszych
O ujarzmieniu zmysłów i ducha
O wyłącznym dla chwały Boskiej działaniu
O zamiłowaniu w rzeczach duchowych
O połączeniu ducha z Bogiem
Zebranie nauki duchowej
O porządku życia duchowego
O stanie duszy pod wpływem łaski
O ćwiczeniach zbawiennych
O wezwaniu
O miłowaniu nieprzyjaciół
O doskonałym umartwieniu
Rozmyślanie duchowe
O wewnętrznym objawieniu
O przedmiotach rozmyślania
O znakach zupełnego połączenia z Bogiem
O prawych zwolennikach Bożych
O przygotowaniu do Komunii świętej
O łaskach wypływających z Przenajświętszej Eucharystii
Przygotowanie do spowiedzi
Modlitwy po spowiedzi
Modlitwy przed Najświętszą Komunią
Dziękowanie po Komunii Świętej
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-121-2 |
Rozmiar pliku: | 792 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jan Tauler jest uważanym za jednego z najdoskonalszych mistrzów duchowości. Bossuet chwali go ze strony prawowierności mistycznej.
Urodzony w Strasburgu czy w Kolonii około roku 1294 wstąpił do zakonu OO. Dominikanów Strasburskich i dla wydoskonalenia się zwiedził Paryż. W tych czasach zdobili zakon dominikański w stolicy Francji Noel Herve, Hugo de Préfleury, Jakub z Lausanne, Durand de St. Porcien, Petrus Paludanus, Bartłomiej de Sancta Concordia i inni, dobrze znani z pism teologicznych. Powróciwszy z Paryża do Strasburga, wsławił się kazaniami, które mówił w języku niemieckim z rzadkim w owym czasie przepychem. Umarł 15 czerwca 1361 r. odwiedzając swą siostrę zakonnicę klasztoru S. Nicolai in Undis.
Nagrobek jego przechowuje się w kościele Temple Neuf w Strasburgu. Wizerunek na kamieniu wykuty trzyma w lewej ręce Agnus Dei, na który prawą wskazuje; napis ponad głową ˝In Jesu Christo˝; wokoło ˝An. Dom. MCCCLXl XVI kal. Junii Cyrici et Julite obiit frater Joh. Tauler˝. (F. W. Edel. Die N. Kirche in Strasburg).
Obszernie o J. Taulerze pisze G. F. Hempel: Memoria J. Tauleri instaurata, Wittenberg 1688 in 4to. Dzieła pozostawił w niemieckim języku: Medytacje nad żywotem i śmiercią Jezusa Chrystusa; Listy duchowe; Ustawy duchowe.
Z niemieckich kilkakrotnych wydań, najlepsze jest P. J. Speyera Frankfurt 1720 4vo. Przekład łaciński dokonany jest przez Suriusza mnicha reguły St. Brunona w XVI wieku, Colonia 1548 i 1603. – Parisiis 1623 – Antwerpiae 1685. Przekłady francuskie są dwa, jeden wyszedł w Paryżu 1665 8vo przez hrabiego Lomenie de Brienne sekretarza stanu pod Ludwikiem XIV w roku 1663. Drugie tłumaczenie wydali księża Dominikanie klasztoru St. Germain w Paryżu 1681 12o. Przedrukowano w Panthéon Litéraire Paryż 1840 8vo.
Przekład niniejszy przeznaczony ku pożytkowi braci, z otuchą: ˝że tym którzy Boga miłują wszystko dopomaga ku dobremu˝ (Rom. 8, 28).Wstęp wydawcy
Niniejszą książkę podającą sposoby kształcenia się w duchu Jezusa Chrystusa, składamy w ręce czytających chrześcijan z mocnym przekonaniem, iż będzie użyteczną równie ludziom świeckim jak kapłanom; równie kapłanom jak zakonnikom. Każdy katolik znajdzie w niej wyborne przepisy do urządzenia swego życia wśród zajęć doczesnych, wśród stosunków świeckich; znajdzie sposoby uduchowienia i siebie i tego wszystkiego co go z światem wiąże, przez odniesienie wszystkiego do pierwszej przyczyny i ostatecznego celu; to jest, do Boga. Każdy kapłan znajdzie w niej wielkie pobudki i potężne środki do ciągłego podnoszenia i tego światła nauki Boskiej i tego zapału Boskiej miłości, które wziął wraz z Duchem Świętym ku prowadzeniu siebie, ku przewodniczeniu wiernym w tym czasowym a w próby i walki obfitującym pielgrzymowaniu. Na koniec, zakonnik znajdzie w niej nieomylną wskazówkę, wytykającą duchowi drogę na najwyższe doskonałości szczyty; wielką jasność odsłaniającą źródła, w których by czerpał potrzebne ku temu siły; niewymowną słodycz budzącą pragnienie i bezwarunkowy zapał ku poświęceniu wszystkiego co czasowe i zrzeczeniu się wszystkiego, co osłabia lub spóźnia doskonałe zjednoczenie się z Bogiem.
Książka ta zawiera więc w sobie wybornie przedstawioną mistykę chrześcijańską, przedmiot niezmiernie wysoki, jedynie rzeczywisty, najwyższych naszych dotykający przeznaczeń. Przedmiot ten u jednych wskutek nadużycia darów świata doczesnego lekceważony albo wcale zapomniany, u drugich wskutek nadużycia samej pobożności i jej pomieszania z dążnościami panteistycznymi, uważany za niebezpieczny, niedawno jeszcze zakonnych trzymał się tylko progów; dziś jednak, gdy tak w dziedzinie nauk, jak w dziedzinie życia, duch Boży coraz silniej wiać poczyna, więc i mistyka chrześcijańska w starych swoich, pełnych Bożej prostoty występuje kształtach, a zbawienne jej wpływy coraz się wyraźniej czuć dają. Cudna a wysoko mistyczna książka o Naśladowaniu, w kilku ostatnich latach stała się prawie najpopularniejszą. My sami mamy kilka przekładów, z których zwłaszcza dwa ostatnie, świadczą o niepospolitym przejęciu się tłumaczy duchem najpotężniejszego ascety.
Mimo to wszakże, nie brakuje uprzedzonych, otrząsających się lub uśmiechających ze złośliwą podejrzliwością na wspomnienie o mistycyzmie: to nas powoduje, do przedstawienia tych kilku wstępnych o mistycyzmie uwag.
Mistyka (z greckiego od myein: zamykać się w sobie, zatapiać się wewnętrznie) chrześcijańska jest praktycznym zastosowaniem nauki chrześcijańskiej do życia. Mistyka średniowieczna, ten najwyższy szczyt wewnętrznego życia, czerpała dla siebie żywioły z Ewangelii św. Jana, w pismach Didyma i Makarego a zwłaszcza w pismach Dionizjusza Areopagity, przez które ma jakieś podobieństwo z neoplatonizmem. Mistycy jak i neoplatonicy, przepisowali oderwanie się od świata zmysłów, jako środek praktycznego, żywego i świętego zjednoczenia się z Bogiem. Czy dlatego mistyka chrześcijańska jest neoplatonizmem? Tak sądziło wielu mniej uważnych, przeoczając różnicę, która przecież jest niezmierną i dziwnie uderzającą. Mistyka chrześcijańska wychodząc z faktu grzechu pierworodnego, zdąża do odnowienia związku i podobieństwa z Bogiem, gdy tymczasem neoplatonizm nie uznając grzechu pierworodnego, chce zupełnego zabsorbowania duszy w Bogu, chce panteizmu. Neoplatonik chce się spłynąć z bóstwem, którego się uważa emanacją, z którego wypadł, szuka tak zwanego sacrum connubium (hieros gamos), on cząstka ogólnej psyche, a psyche cząstka ogólnego bóstwa; gdy tymczasem mistyk chrześcijański nakazuje milczenie ciału, tej stworzonej i złej (nie z siebie) ale złej dlatego, że grzechem skalanej powłoce, by się zjednoczył z Bogiem jako stworzenie ze Stwórcą. On z jednej strony wyróżnia się od reszty stworzenia swoją wyższością, swym duchem: z drugiej, wyróżnia się od Boga, wolną wolą i osobowością.
Odrywa się od świata, bo świat to nie on, to nie Bóg, a płynie na wyżyny czystej duchowości na skrzydłach własnej woli, rozwiniętych i wzmocnionych łaską Bożą.
W chrystianizmie scholastyka i mistyka mają się do siebie, w stosunku umiejętności do życia. Kiedy pierwsza troszczy się o teoretyczne zasady, druga pracuje nad urzeczywistnieniem w życiu tych zasad. Tamta się zajmuje badaniami umiejętnymi, ta naucza w sposób pozytywny i żywy. Tamta jest rozprawą, ta kazaniem. Toteż wszyscy mistycy począwszy od św. Bernarda, aż do Fenelona, byli już to znakomitymi mówcami, już budującymi pisarzami. Gerson niemniej biegły w scholastyce jak mistyce, umiał wybornie ocenić ich względną wartość i prawa. ˝W scholastyce, mówi on: panuje siła umysłowa w celu osiągnienia prawdy (potentia intellectus circa verum), w mistyce zaś włada siła uczuć w celu zasmakowania w dobrym (potentia affectuum circa bonum)˝. Autor zaś książki o naśladowaniu tę samą myśl wypowiada w krótkim tym zdaniu: ˝Opto magis sentire compunctionem, quam scire ejus definitionem˝.
Mistyka to matka wszystkich wielkich a z uczucia płynących dzieł średniowieczności, jak krucjat, architektury gotyckiej itp. Ona się manifestuje niby w ciele, w starych gotyckich świątyniach. Te smukłe kształty nie są-li w samej istocie wyrażeniem uczucia strzelającego z tej ziemi siłą miłości i zapału ku Stwórcy? Z zagięć łuków starych katedr, duch wionie prawie z równą siłą, jak z przepysznych stronic książki o naśladowaniu. Bez scholastyki wszakże, wnet by się wyrodziła mistyka, bo ona często bardzo widzi tylko jednostronnie. Szukając jedynie praktyki a mało ceniąc umiejętność, łatwiej i częściej popadłaby w błąd jak scholastyka, a ta ostatnia znowu, potrzebowała mistyki i jej oddziaływania, by nie wybiegła zanadto z zakresu życia pozytywnego, by się nie rozpłynęła gdzieś w abstrakcyjnych eterach. Jak mistyka, tak i scholastyka uzewnętrznia się w starych gotyckich świątyniach. Te arkady i te kolumny płynące śmiało w wysokie przestrzenie, gubiące się w tysiącznych subtelnych zagięciach, sztukateriach i figurkach zaledwie dojrzanych a jednak z największą wykończonych dokładnością, zdają się być skamieniałym obrazem, kwestii, tez, odpowiedzi, dystynkcji i tysiącznych subtelności scholastycznych. Toteż prawdziwy teolog wiąże w sobie jak owe świątynie, dwie dążności: to jest, głębokość uczucia, z jasnością pojmowania i przeźroczystością myśli. Hugo na przykład od św. Wiktora a Bonawentura, istne to gotyckie figury.
Wszakże św. Bernard z swą szkołą najpierwszy i najwznioślejszy przedstawia tu widok. Kocha on umiejętność, naukę, ale głównie i przede wszystkim dąży, do rozwinięcia praktycznej wiedzy czyli przeświadczenia prawdy; dąży zaś do tego więcej na drodze wewnętrznego światła, tej bezpośrednio objawionej prawdy, jak drogą rozumowego badania (De consideratione, De interiore domo). Idzie on drogą utorowaną przez dawniejszych mistyków, i podnosi ducha aż do samego źródła prawdy po trzech coraz wyższych stopniach. (Stopniami tymi są: Consideratio dispensativa, sensibus utens ad promerendum Deum. Opinio; aestimativa, quaeque scrutans ad investigandum Deum, – fides; speculativa, qua homo se in se colligit, excessus, ascensus ad contemplandum Deum, contemplatio intellectus seu rei visibilis certa et manifesta notitia). Ta umiejętność czysto praktyczna, ta prawdziwa gnosis, ten mistycyzm w całym znaczeniu tego wyrazu, płynie z zasady godnej św. Jana: Bóg tyle tylko jest znany, ile jest kochany. Tak nauczali i tak praktykowali przyjaciele św. Bernarda: Wilhelm de Thierry († 1152), Rupert von Deutz († 1135) i Guerry.
Hugo od św. Wiktora usiłuje zjednoczyć i systematycznie wyłożyć porozrzucane pomysły św. Bernarda. (Didascalia, de more dicendi et meditandi). Dla niego pierwszą zasadą umiejętności religijnej, jest następujące zdanie: Tantum de veritate quisque potest videre quantum ipse est. Środkiem do osiągnienia najdoskonalszej wiedzy, jest dlań kontemplacja, stracona wprawdzie przez grzech pierworodny, ale mogąca być odzyskaną przez pomoc nadnaturalną. Ta kontemplacja, ten wgląd ducha w prawdy wiekuiste, staje się prostą spekulacją, rozumowaniem, wielekroć razy zwraca się ku przedmiotom widzialnego świata. Hugo ze względu na teoretyczną jak i praktyczną stronę mistycyzmu, dzieli go na 5 części: czytanie, rozmyślanie, modlitwę, działanie i kontemplację. W pięciu tych terminach zawiera się całe duchowe życie. Cztery pierwsze wzwyczajają sprawiedliwego do praktyki i prowadzą go nieznacznie do doskonałości; piąty, czyli kontemplacja jest zarazem owocem czterech pierwszych i przedsmakiem życia przyszłego.
Ryszard od św. Wiktora podnosi mistykę na najwyższe szczyty. (De gratia contempl.). On to pragnąc posunąć poznanie Boga dane przez wiarę i objawienie do czystego i jasnego poglądu, widzi się zmuszonym do przyjęcia nadnaturalnej pomocy: ˝Tantum possumus, quantum posse accipimus; quantum habes gratiae, tantum habes potentiae˝. Aby się człowiek mógł połączyć z Bogiem musi się wyrzec sam siebie, czego znowu bez łaski osiągnąć nie może; celem dla człowieka duchowego jest kontemplacja, a ostatecznym celem jest zjednoczenie się z Bogiem. To ostatnie osiąga się przez trzy rodzaje usiłowań, którym odpowiada sześć coraz wyższych stopni. (De statu inter. hom.; De praeparat. animi ad contemplat.; De gratia contemplat. ).
Mistycy ci jak i późniejsi, oderwani od świata duchem, ale żyjący wśród niego, usiłowali weń przelać środkiem nauk połączonych z gorliwością, słodki a w życiu wyższym znaleziony już pokój. Usiłowania ich w tej mierze często najgorzej były przyjmowane; wówczas miłość przechodziła w pełną zapału gorliwość. Z tą gorliwością walcząc przeciw opornym, wystawiali się na najnamiętniejsze pociski. Takim był Henryk Suso (Amandus) znakomity dominikanin zmarły w Ulm 1365 r. którego dzieło pt. Dziewięć Skał, widocznie wywołanym zostało ówczesnym zepsuciem a z drugiej strony bojaźnią gniewu i kary Boskiej. Takim był Jan Rujsbroeck (doctor exstaticus † 1381) przeor kanoników regularnych w Grunthal blisko Bruxelli, przyjmujący trzy stopnie życia ascetycznego, z których ostatni zawisł na obumarciu rzeczom zewnętrznym a życiu przez czystą miłość w Bogu. Takim był Gerson (doctor christianissimus) usiłujący w mistyce uwydatnić osobowość ludzką. On mówi: iż nie dość jest pojmować Boga przez myśl, trzeba jeszcze aby myśl o Bogu na wskroś przeniknęła duszę i ożywiła całego człowieka, a zatem, że mistyka urzeczywistnia, co scholastyka poznaje. Takim był Tomasz a Kempis, Kempen (dziś Hamerken) podprzeor kanoników regularnych św. Augustyna w Zwolte wsławiony dziełem kładzionym zaraz po Biblii O naśladowaniu Jezusa Chrystusa (rzecz co do samego autora tych ksiąg długo była przedmiotem sporu. Kempis miał za sobą najwięcej dowodów; zob. „Życie Gersona” przez Tomassy, oraz, „Recherches historiques et critiques sur le véritable auteur de l'Imitation de Jesus Christ” par J. B. Malou Eveque de Bruge - przyp.) w której panującą myślą, jest wewnętrzny i tajemniczy stosunek duszy z Chrystusem i środki ku temu, tj. uczęszczanie do sakramentów, ciągłe rozmyślanie Pisma św. i stosowne ocenianie świata. Eucharystia jest tu punktem środkowym życia chrześcijańskiego i życia zakonnego, mówi też o niej w całej czwartej księdze.
Takim na koniec jest autor niniejszej książki Jan Tauler (doctor sublimis et illuminatus † 1361). Najprzód znakomity mówca, prowadził świetnie zawód nauczycielstwa kaznodziejskiego w Kolonii i Strasburgu, po kilku latach ucichnął naraz i cofnął się do celi zostawiwszy lud zdziwiony swoim zniknieniem. Nikt się nie domyślał przyczyny, przyczyna wszakże była, ale tylko samemu mówcy wiadoma. Rzecz tak się miała: Tauler skończywszy raz kazanie wracał do swej celi, kiedy na samym wyjściu z kościoła schwytał go jakiś nieznajomy, prosząc, by mu pozwolił wynurzyć co by o nim myślał. Doktor jak najchętniej zezwolił a nieznajomy rzekł doń: ˝Mój ojcze, w twojej naturze jest bardzo wiele utajonej pychy. Zbyt ufasz w wielką swoją naukę i w tytuł doktora. Zamiast szukać w swych pracach chwały Bożej z intencją czystą, ty szukasz siebie samego w przychylnej opinii istot znikomych. Dlatego to wino niebieskiej nauki, słowo Boże, chociaż samo przez się święte i wyborne, traci swą siłę przechodząc przez twe serce i spływa bez smaku i bez łaski na duszę kochającą Boga˝. (Patrz Hist. Joan. Tauleri przez Suriusza, str. 6). Tauler zbyt był wielkim, by na tę gorzką przymówkę zasłużył, i nikt zapewnie ani by o nim coś podobnego pomyślał; on wszakże się dręczy. Cała próżność dotychczasowa życia, staje mu przed oczyma. Usuwa się od wszelkich stosunków. Przez całe dwa lata wstrzymuje się od kazania i słuchania spowiedzi. Pilny, gorliwy w dopełnianiu obowiązków i posług klasztornych, przepędza resztę pozostałych chwil na opłakiwaniu swych grzechów, na rozmyślaniu życia Zbawiciela, na ciężkiej pracy wedle wyjarzmienia ducha spod wpływów ziemskich i ścisłego zjednoczenia się z Bogiem. Po upływie dwóch lat, dowiaduje się Kolonia, że doktor Tauler na nowo zawód kaznodziejski rozpoczyna. Całe miasto ciśnie się do kościoła. Każdy by rad odgadnąć tajemnicę tego usunięcia się, każdy przygotowuje łaknącą duszę pod świętą rosę Bożego słowa: na koniec ukazuje się Tauler, ale na próżno się mocuje, aby choć słowo wymówić. Z głębi swej duszy nic więcej nie mógł wycisnąć prócz łez. Nie był to już sam tylko mówca, (cudnie powiada Lacordaire), – był to już święty.
W czasie tych dwuletnich rekolekcji przeszedłszy wszystkie stopnie chrześcijańskiej mistyki, zajęty wyłącznie wstępowaniem na coraz wyższe stopnie doskonałości wewnętrznej (ascezyi), wzniósłszy się z nizin znikomości do essencji (jak się sam wyraża) wszech rzeczy ˝do Boga˝, i usiłując jak najsilniej z Nim się zjednoczyć (przez kontemplację), napisał księgę pt. Ustawy duchowe, niewielkiej objętości ale ogromnej wagi, w której stopił niejako wszystko, co przed nim zostawiono w przedmiocie mistyki; podniósł ją niesłychanie wysoko, uczynił praktyczną i zastosował niemal do każdego stanowiska.
Śmiało, z największą pewnością i najgłębszym przekonaniem możemy powiedzieć, że w księdze tej Tauler był mistrzem późniejszego blisko o cały wiek Kempis'a. W książce o naśladowaniu Chrystusa są rozdziały jak np. o Naturze i Łasce, prawie żywcem z niej przekopiowane.
W księdze tej Tauler prowadzi stopniowo na szczyt abnegacji, ubóstwa w duchu, zrzeczenia się bezwarunkowego. Dotychczasowi mistycy przepisywali oderwanie się istotne, zewnętrzne od świata zmysłowego, on przepisuje oderwanie się wewnętrzne; i dlatego pomijając prawie sam świat zewnętrzny, uderza silnie w tę wewnętrzną stronę człowieka, którą się duch jego z onym światem wiąże. Owszem, on w abnegacji zewnętrznej widzi tylko chwilowy objaw wewnętrznej abnegacji i dlatego o nią najmniej się troszczy, a nawet oderwaną i samoistną uważa za czczą, niebezpieczną. Abnegacja bowiem taka, jak słusznie powiada, będąc działaniem natury, schlebia jej i podnosi w pychę tą myślą, że sama sobą zarządza i sama nad siebie jest wyższą.
Wszakże ta abnegacja, to oderwanie się wewnętrzne, jest dopiero u niego pierwszym stopniem duchowego życia; drugim jest osiągnienie wewnętrznej ducha wolności. Środkiem osiągnienia pierwszego, jest wytępienie uczucia wiążącego ducha ze światem; sposobem dostąpienia drugiej, jest zerwanie z samym nawet upodobaniem ducha, które działaniu łaski stać by mogło na przeszkodzie, by tak oswobodzony od wszystkiego co nie jest Boskim ˝tym bezpieczniej dał się unosić prądowi miłości wychodzącemu z Boga i do Boga wracającemu˝.
Trzecim stopniem, jest jak najściślejsze zjednoczenie się z Bogiem. Stopień ten jest owocem dwóch poprzednich a istotą jego: doskonała, czysta kontemplacja. Nie jest to przecie stan bierny, ani stan sztucznego naprężenia. Bo najsamprzód, kontemplacja ta zawisła na zatapianiu się w Bogu przez ciągłe działanie miłości, przez coraz wyższy akt miłowania Boga dla Boga a stworzenia w Bogu, więc duch jest tu czynnym, czynnym w najwyższy sposób; on potęguje swą miłość już na dwóch pierwszych stopniach oczyszczoną, on, ˝bezustannie odnawia stosunki jedności˝ z Bogiem. Bo po wtóre: ˝jak duch wskutek miłości, wciąż pragnie być z Bogiem, tak Bóg wskutek dobroci, wciąż mu się udziela˝.
Na takie wysokości, wiodą ustawy duchowe, a jak powiedzieliśmy wiodą każdego w jakimkolwiek bądź stanie, byle je tylko każdy do swego położenia umiał i chciał zastosować. Byś umiał, módl się, a idź za radą tego, któremuś roztropnie oddał kierunek własnego sumienia; byś chciał, wracaj od czasu do czasu do źródeł łask Bożych, łącz się z Chrystusem przez łaskę, łącz się eucharystycznie.
Eucharystia bowiem jest zarazem i matką miłości i miłości wieńcem.
Wszakże, abyś z tą książką tak wysoko zaszedł, czytaj ją w takim duchu, w jakim ją napisał świętobliwy autor. Szukasz-li marzeń spekulacyjnych? chcesz pławić umysł w eterach abstrakcji? porzuć ją, bo jeśli się po pierwszym nie nawrócisz rozdziale, zgorszysz się niezawodnie faryzejskim zgorszeniem.
Chceszli iść w duchu, chcesz się utrzymać przy zdobytym na namiętnościach stanowisku? chcesz postępować z mocy w moc, z jasności w jasność, weź ją a czytaj pilnie; przeglądaj się uważnie w każdym jej ustępie, bo każdy jest doskonałym duchowego życia zdjęciem; przymierzaj się do nich dobrą wolą, szczerze, ale zawsze ze stanowiska w jakim cię postanowiła wola Ojca niebieskiego.
Książka ta zgoła, zwie się doskonale Ustawami duchowymi, przedstawia bowiem cały proces doskonalenia się wewnętrznego a przedstawia nie jako przedmiot wiedzy, ale jako przedmiot wiedzy i czynu w jedni; jako przedmiot ducha. Jest to praktyka duchowa, a więc ją czytaj praktycznie, a póty do drugiego rozdziału nie przechodź, póki pierwszego w życie nie wprowadzisz, inaczej wszystko znajdziesz ciemnym, niezrozumiałym, bezużytecznym.
Ks. Zygmunt GolianO pokucie
Najkrótszą drogę do szczęścia wiecznego wskazuje nam Bóg i Pan nasz Jezus Chrystus, tak świętością swojego żywota jak naukami i przepisami podanymi w Ewangelii świętej. W tej to Ewangelii tak brzmią najpierwsze słowa początkujące najświętsze Zbawiciela kazanie. ˝Pokutę czyńcie, albowiem przybliżyło się królestwo niebieskie˝ (Mt. IV, 17). Cóż w istocie, potrzebniejszego dla pragnących zbawienia, nad wczesną, szczerą i nieustającą po wszystkie dni życia naszego pokutę? Wszakże pokuty czynić nie potrafisz, jeśli wprzódy nie poznasz dokładnie całej ohydy grzechu. Zastanów się więc w głębi duszy nad okropnością obrazy, którą przez grzech wyrządzasz Bogu Wszechmocnemu i nad ciężkością odpowiedzialności, którą przez tenże grzech ściągasz na samego siebie. Gdybyś był wiedział coś czynił, nie ma takiej rzeczy ani w niebie ani na ziemi, która by cię mogła zniewolić do popełnienia choćby najmniejszej winy; owszem wolałbyś umierać codziennie nowym śmierci rodzajem, byleś tylko twej duszy grzechem nie pokalał.
Cóż jest grzech? Jest to odepchnięcie Stwórcy Boga a oddanie siebie samego w niewolę rzeczy stworzonych: jest to splamienie i spodlenie duszy, jest to śmierć ducha, tryumf szatana, wyzucie się z łaski, z cnót wszelkich i wiecznej szczęśliwości. Grzech jest to zasmucenie i żałoba sumienia, zaćmienie ducha, rozkiełznanie woli, niepokój serca i niestateczność zmysłowej natury. Grzech jest to bałwochwalcza cześć stworzenia, zaprzanie się wiary, hołdowanie złym potęgom, źródło własnej zguby i dobrowolne skazanie siebie samego na wiekuiste męczarnie piekła. Z jednego grzechu choćby lekkiego na pozór, upadniesz w inne coraz to cięższe i coraz liczniejsze; chwilową rozkosz opłacać będziesz nieustającymi katuszami; wstyd nieskończony okrywać cię będzie, a to co w oczach świata zdawało się godnym pochwały, w obliczu Boga i wiernych, będzie przedmiotem zgrozy i potępienia. Nie ma słów na wyrażenie obrzydliwości grzechu: nieszczęśliwych jego następstw nikt pojąć nie zdoła, a zasłużone przezeń wstyd i męczarnie, przechodzą wszelkie wyobrażenie.
Grzesznik, przekłada swą rozkosz znikomą nad dobro niezmienne i najwyższe: stawia swą wolę wyżej woli Boga, przeto obraża nieskończenie Majestat Boski; ta zaś obraza tym jest okropniejszą, że Stwórca nieskończenie wyższym i lepszym jest od przedmiotu grzechu, równie jak od natury grzesznika; więc za takie przestępstwo bez miary, kara też musi być bez miary.
Jeżeli pragniesz czynić pokutę, jeśli chcesz zmazać tę wzgardę, którąś śmiał wyrządzić Bogu, staw się przed Jego obliczem, z głębokim zastanowieniem: wyznawaj pokornie twe przewinienia; błagaj o miłosierdzie i o łaskę; chwal i wielb Boga z całej duszy twojej; uniżaj się, skrusz dumne twoje serce, bądź przekonanym, żeś ostatnim z ludzi, zrzeknij się samego siebie i pragnij byś nie miał innej woli od najświętszej woli Stwórcy twojego.
A ponieważ grzeszyłeś w świecie zmysłowym, więc sprawiedliwość nakazuje, byś w świecie zmysłowym objawił pokutę: udaj się przeto przed trybunał spowiedzi, obwiniaj się przed kapłanem zasiadającym w imieniu Boga i któremu Bóg powierzył władzę: ˝związywania i rozwiązywania˝ (Mt. XVIII, 18) a postanowiwszy ze skruchą i żalem poprawę żywota, wypełniaj ściśle nakazane dzieło zadośćuczynienia.
Prawa skrucha z nieograniczonej miłości Boga wypływać powinna: jest ona żalem iżeśmy najwyższą istotę i najlepszego Ojca śmieli dla nędznych rozkoszy odepchnąć i przez niesforne uniesienie obrazić. Żałość nasza niechaj będzie zupełnie nadzmysłowa: a gdy będziemy opłakiwać grzechy nasze, niechaj nas nie tyle własne potępienie zasmuca, ile tylokrotne a tak sromotne obelgi wyrządzone przez nas Bogu Stwórcy, Panu wszechmogącemu, Ojcu najłaskawszemu, który nam dał byt, dał odkupienie, który nas codziennie obsypuje niezasłużonymi łaskami.
Kiedy więc człowiek nad wszystkie katusze, które go czekały, więcej będzie ważył nieszczęście, w które wtrącił siebie sam, obraziwszy Boga: wówczas w duszy jego zaświta ufność w Jego nieskończonej dobroci, nadzieja przebaczenia rozpędzi ciemne chmury rozpaczy i miłość jak rozpromienione słońce, rozjaśni blaskiem swoim, serce żałością zalane. Bo skrucha wywołana przez miłość zawsze słodycz z sobą przynosi. A gdy pewność przebaczenia ogarnie twą duszę, gdy myśl twoją zatopisz w niepojętej dobroci Boga wielkiego nad wszelką wielkość, który nie tylko, że ci tak prędko przebaczył, aleć jeszcze mimo twej nikczemności i grzechów osłodził pokutę, wnet zawołasz, iż nie ma kary dość surowej dla ciebie: a błagając Boga o przebaczenie winy w moc miłosierdzia, będziesz błagać zarazem o jej ukaranie w moc sprawiedliwości. Im gorliwiej pragnąć będziesz chwały Bożej, tym szczerzej będziesz poddawać się karze; a im głębiej poznawać będziesz niezmierne miłosierdzie Boskie, tym głębiej czuć będziesz skruchę, żeś mógł tak niewyczerpaną łaskawość znieważać!
Kto zdołał wynieść swą duszę do tak nadzmysłowej skruchy, kto gorąco ukochał miłosierdzie i równie gorąco umiłował sprawiedliwość, ten natychmiast otrzymał odpuszczenie wszystkich grzechów i przebaczenie wszelkiej kary.
Wszakże większą pociechę przynosi poddanie się sprawiedliwości, aniżeli zdanie się na miłosierdzie: bo gdzie większa skrucha, tam obfitsze pocieszenie. Im więcej skłonności do grzechu poczytujesz w sobie, tym mocniejsze uczyń postanowienie nie chcieć nigdy grzeszyć; tym goręcej usiłuj zbliżyć się do Boga i pragnij wolę twoją zlać zupełnie z świętą Jego wolą.
Nie wszyscy jednak i nie zawsze zdołamy wzbudzić w sobie, za uproszeniem Ducha Świętego uczucie gorącej skruchy i jasne pojęcie całej obrzydłości win naszych. Wtenczas należy czynić co w naszej jest mocy, żałować jak możemy najszczerzej i pożądać gorliwie byśmy dostąpili prawej skruchy. Ta zaś prawa skrucha, nie tyle winna pochodzić z miłości siebie samych, których wtrąciliśmy w potępienie, ile z miłości Boga któregośmy obrazili: pragnijmy silną wolą takiego żalu dostąpić, a wreszcie ufajmy Wszechmogącemu, iż nam przebaczyć raczy, przez wzgląd na moc naszej wiary w siłę Sakramentu, i przez wzgląd na słabość naszej natury.
A w razie zupełnej niemożności, gdyby w żaden sposób niepodobna było zbliżyć się do Sakramentu pokuty, a grzesznik pragnący powrócić do łaski, rzucił się w proch przed Bogiem, uczynił ścisły i szczery rachunek sumienia, wyznał grzech swój w duchu i żałował zań z całym podniesieniem woli, natenczas Bóg mu przebaczy, byle się nie przymięszało lekceważenie świętości Sakramentu ustanowionego przez Zbawiciela. Bóg albowiem, chce byśmy dostąpili szczęścia wiecznego, nigdy o nas nie zapomina, zawsze ku nam miłosierne wyciąga ramiona, nie wymaga od nas nic nad siły, i byleś ty sam chciał szczerze, to On cię gotów do łaski przypuścić. Nigdy nie ma takiej przeszkody, która by grzesznikowi dobrej woli zagradzała przystęp do Boga. W tejże samej chwili stosunek miłości w takiej się odnawia pełności, jak gdyby go obraza nigdy nie była zerwała. Dobrotliwość Boga jest tak wielka i tak przechodząca nasze pojęcie, iż co raz było darowane, to już na zawsze zmazane zostaje, to już nigdy wpływać nie będzie, ani na zmniejszenie łaski, ani na zwiększenie surowości, byleśmy tylko nie przestawali pracować nad poskromieniem grzesznej natury.
W tym zaś spoczywa treść szczerej pokuty, abyś żałując za grzechy szczegółowo i powszechnie, pragnął zjednoczyć się z Bogiem porwany miłością, a przez tę miłość Boga, pokochał cnotę. Abyś się wyrzekł uroczyście tego wszystkiego, co Bogu przeciwne a wyrzekł się silną wolą, której by ni bojaźń śmierci, ni żaden wzgląd zachwiać nie zdołały. Wtenczas to jedynym celem twych pragnień będzie miłość Boga, oprzesz całą nadzieję na zasługach świętego żywota i bolesnej śmierci Zbawiciela, jedynym twoim staraniem będzie poszukiwanie chwały Bożej we wszystkim, składanie nieskończonych podzięk Bogu za to, że ci odpuścił ciężkie twoje grzechy, że cię natchnął prawą skruchą i że utwierdził w tobie postanowienie poprawy, kiedy tysiące ludzi mniej winnych, nie obdarzonych skruchą, nie ratowanych łaską, umiera śmiercią wieczystą.
Dobre usposobienie pokutne objawia się zewnętrznymi uczynkami, jako to: postem, czuwaniem, modlitwą, jałmużną i innymi dziełami pobożności, tym przyjemniejszymi Panu Bogu, im z czystszej płyną miłości. Przeto należy tych szczególnie imać się uczynków, które najsilniej wzbudzają myśl o dobroci Pańskiej, które najskuteczniej wywołują żal i pokutę, które na koniec, utwierdzają niezachwiane zaufanie w Bogu. Im pilniej będą powtarzane czyny te, tym większy będzie postęp w pokucie: tej bowiem nikt należycie nie osiągnie krom grzesznika który pojął miłosierdzie i niezrównaną wierność Boga, poniżył się do najniższego poziomu, za nic poczytując wszystkie swe dobre uczynki, sam siebie sądzi niegodnym łask już obficie otrzymanych a pożądanych jeszcze obficiej. A słuszna jest głosić, żeśmy nie w stanie dziękować odpowiednio choćby za najmniejsze z udzielonych dobrodziejstw. Cóż dopiero odpowiemy, gdy nam Pan Bóg wyrzucać pocznie zdradę i niesforność, którymi do śmierci odrzuciliśmy niezmienną i świętą Jego łaskę?
Właśnie dlatego nie możemy cenić wysoko dobrych naszych uczynków, chociażby się równały wszystkim dobrym uczynkom całego świata. Tylko na to zwracać mamy całą naszą uwagę i baczenie, czego nam do cnoty nie dostaje: sami zaś sobą pogardzajmy pomnąc na wysokość chwały i majestatu w której Boga widzimy. Wszelako nie opuszczajmy żadnej sposobności dobrze czynienia, Bogu przypisując całą zasługę, bo od Niego jednego łaska pochodzi. Stateczny to środek zmazania grzechu, odkupienia kary za grzech, i wyniesienia duszy do coraz wyższej świętości.
Odpuszczenie grzechu nie zawsze pociąga za sobą darowanie całkowitej kary, dlatego żeś się w on czas nie przejął doskonałą skruchą, nienawiścią złego, miłością Boga ˝ze wszystkiego serca twego i ze wszystkiej myśli twojej˝ (Mt. XXII, 37). Albowiem prawdziwa miłość i szczera ufność w Panu, zawsze się łączą z nienawiścią zupełną, obrzydzeniem i wzgardą dla grzesznej natury naszej, a tym nadzmysłowym uczuciom odpowiada łaska nieograniczona.
Środkiem otrzymania daru pokuty, jest pilne rozmyślanie męki Jezusa Chrystusa, Jego boleści, odosobnienia, katuszy przezeń wycierpianych, świętości Jego żywota i niezachwianej wierności w dokonaniu dzieła naszego zbawienia. Tę to mękę Pańską należy mieć nieustannie przed oczyma, przypominając sobie kto to był Ten, który za nas cierpiał i jak chętnie za nas cierpiał.
Więc każdy, w każdej okoliczności życia niechaj ma przed oczyma i niech pragnie naśladować żywot, miłość i śmierć Jezusa Chrystusa. W każdym poniżeniu, w każdym smutku niechaj się do tej ucieka modlitwy: ˝Panie Boże mój! którego prawda i dobroć bez granic, kiedyś raczył postanowić przed rozpoczęciem czasów i przed stworzeniem ziemi, by mnie dotknęły te boleści, którym ulegam: błagam Cię pokornie, by się święte spełniły wyroki Twoje nie podług mojego życzenia, lecz podług świętej woli Twojej. Spraw to, by mi było nieskończenie milej pełnić wiekuiście najświętszą wolę Twoją, niźli Ci służyć według upodobania mej własnej woli!˝.
Najlepszym ćwiczeniem pokutnym jakie przedsięwziąć możesz, jest pracowanie nad sobą w celu uwolnienia duszy od więzów światowych i połączenia jej z duchem Bożym. Więc gorliwie pilnuj tych dróg, które cię prowadzą najprościej do celu; unikaj wszystkiego co ci może być na przeszkodzie, a nade wszystko, strzeż się byś w mniemanym szukaniu chwały Bożej, nie szukał własnej twej chwały. Najbezpieczniej iść w ślady Jezusa i Jego świętych, ale nie każden temu wydoła, nie każden jest w stanie wznieść się do takiej wyniosłości ducha, wstrzymać takie poniżenie serca, tak ostro poskramiać cielesności, tak odważnie odpierać pokusy i tak doskonale wyrzec się samego siebie. Czyń więc co możesz: więcej Bóg nie wymaga. On więcej patrzy na wolę i miłość dające początek dobrym twym uczynkom, niż na ich wielkość i liczbę.
Oddawaj się z nieograniczonym zaufaniem w ręce Boga, przytłumiając jak możesz zmysłowość, która łasce stawia przeszkody. Gdy w tobie umilknie głos natury grzesznej, usłyszysz słowo Boga i poczujesz w duchu twoim ojcowskie Jego działanie; poddaj się z miłością i pokorą dobroczynnemu wpływowi pod którym odradzać się będzie twa dusza: nie miej innej woli krom tej, by się spełniła wola Tego, który cię wprzód jeszcze ukochał nimeś się urodził, a nawet nim wieki początek swój wzięły; który cię bardziej ukochał jak ty sam mogłeś się kochać; bo gdyś gubił wieczność dla pochlebiania ciału, gdyś się wystawiał dla sprośnych zabaw, na zemstę wszechpotężnego, wszechwiedzącego: gdyś zasługiwał, by cię aniołowie precz odtrącili sprzed oblicza wiecznej świętości, czczonej przez nich, a znieważanej przez ciebie: on Bóg twój wówczas czekał cierpliwie, byś się nawrócił; odpowiedział potokiem łaski na pierwsze twoje westchnienie i pozwolił, aby nad tobą ˝radość była przed anioły Bożymi˝ (Łk. XV, 10). A jeśli cię tak wiernie miłował Bóg, kiedyś grzeszył przeciwko Niemu, cóż dopiero czynić będzie gdy posłuszny i kochający, rzucisz się w Jego objęcia?
Mawiał święty mąż którego Bóg częstymi łaskami nawiedzał: ˝Nie kuszę się pojmować naturę Pana, bo wiem, że umysł mój temu nie wydoła, ale pragnę wiedzieć co mam czynić, bym się poddał pod Jego wolę zupełnie, i poznał to czego w każdej okoliczności Pan wymaga ode mnie. Z Niego niech płynie światło dla mej duszy, do mnie należy iść za tym światłem. Miłość ma swoje słodycze, poznanie ma swoją wielkość, jednak lepszym jest zupełne zjednoczenie duszy mojej z Bogiem. A kiedy doskonale oddaję się w ręce Opatrzności nie szukając własnej woli w niczym, wtenczas będąc w połączeniu z Bogiem, żadnej nie lękam się mocy i żadna mnie dotknąć nie może klęska; bo kto jest przy Jezusie, ten jest przy samym źródle szczęśliwości˝.
Kto doszedł do tak błogiego stanu, niechże unika starannie wszelkich rzeczy, które by go strącić mogły z duchowego stanowiska; niechajże do żadnego stworzenia nie przywiązuje się uczuciami zmysłowymi. Znajdziesz takich, którzy są gotowi wszystko swoje mienie porzucić, kiedy połączyli wolę swoją z Bogiem: ale ci, którym sama myśl o tym już sprawia niepokój, ci pewno posiadają, w sposób Bogu niemiły. Na koniec nikt nie jest godzien prawdziwej pokuty jedno ten, który jej pragnie z całej duszy; jeden tylko Bóg może ją zesłać, bo serce natchnąć Bogiem jeden tylko Bóg może. On jest światłem naszym, źródłem i objawem łaski: On jest żywotem, On jest podstawą stworzenia.
Módlmy się do Niego, aby nam raczył zesłać łaskę prawdziwej i doskonałej pokuty. Amen.O grzechach mniejszych
Wprawdzie, nie w naszej jest mocy ustrzec się zupełnie grzechów mniejszych: powinniśmy wszakże, a przy Bożej łasce możemy, tyle baczyć nad sobą, byśmy w nie rzadko wpadali mimowolnie, byśmy żadnego nie popełnili rozmyślnie, choćby szło nawet o uratowanie życia. Wprawdzie grzechy mniejsze nie przyprawiają nas o śmierć duchową, przecież pogrążają duszę w ciemnotę, nie dozwalającą jej widzieć całej ohydy grzechów śmiertelnych, i zagradzającą jej widok Boga. One oziębiają zapał miłości, utrudniają wysłuchanie naszych modlitw; zanieczyszczając duszę obrażają Ducha Świętego a złych duchów radują; one czynią nas głuchymi na głos Boży, osłabiają duszę wobec pokusy, umysł przejmują wstrętem ku rzeczom świętym, a serce przywiązaniem do rozkoszy zmysłowych. One przedłużają cierpienia czyśćcowe, opóźniają widzenie Boga, a tym samym dostąpienie szczęśliwości.
Niechajże każdy rachuje się z sobą, czyli mało nierządu spłodziły te grzechy które mniejszymi zowiemy, ale które jak subtelne a często powtarzane trucizny stają się przyczyną śmierci. Niechaj zastanowi się każdy nad ich złymi skutkami, zwłaszcza gdy je popełnił rozmyślnie, z pełną wiedzą albo gdy się dla niego stały nałogowymi.
Byleśmy szczerze chcieli, a obok tego byleśmy posiadali łaskę wytrwania w walce, mamy sześć środków którymi wszelki grzech zwalczać i zwyciężać możemy.
Pierwszym środkiem jest zachowanie samych siebie w ścisłym połączeniu z Bogiem; wtenczas bowiem, broni nas Jego wszechmocność: siły nasze są spotęgowane przez świętą Jego siłę: łaska Jezusa Chrystusa łączy się ze wszystkimi władzami duszy naszej i nadaje im dzielność nadludzką, do zwalczenia wszelkiego złego. Jest to ów stan świętości w którym Bóg, (jak mówią Mistycy), zrodził jedynego swego Syna Jezusa Chrystusa w głębi serc naszych.
Drugim środkiem jest podbicie władz zmysłowych pod władze duchowe: wtenczas idziemy przed Bogiem drogami prawości i sprawiedliwości: jest to ów stan, w którym stworzony był Adam: Grzech też Adama jest tylko zwycięstwem władz zmysłowych nad władzami ducha, a my go powtarzamy w sobie tylekroć, ilekroć łamiemy przykazania dla zadowolenia zmysłów. Kiedy niezepsuty rozum umie się wyswobodzić z niewoli zmysłowej, wtenczas jesteśmy bezpieczni, wszelako osiągnienie takiego stanu jest skutkiem oświecenia z góry, a warunkiem wytrwania w nim, jest wielka pokora.
Trzeci środek na tym zależy, by wola ludzka zdawszy się zupełnie na wolę Boską, sama przez się istnieć przestała. Rozum ciągle skierowany ku Bogu, nie może już więcej chcieć tylko to, co chce Bóg, a jak długo człowiek pozostaje w takim zjednoczeniu z Bogiem, tak długo upadek w grzech jest dla niego prawie niemożebnym.
Czwartym środkiem jest umiarkowanie we wszystkim: bo przewinienia wszystkie stąd pochodzą, iż albo się czyni za wiele albo za mało; ten zaś tylko który to czyni co powinien, a tego się strzeże co mu jest wzbronionym, pozostaje miłym Bogu.
Piąty środek jest dobrowolne ubóstwo zewnętrzne i wewnętrzne: ubodzy też w ciągłym żyjący niedostatku, za każden grzech czynią zadosyć cierpieniem, byle to cierpienie z pokorą i dobrą intencją umieli ofiarować Bogu.
Szóstym środkiem, jest ów zapał święty którym Duch Święty porywa serce człowieka: wtenczas to gorąca miłość Boga maże wszystkie grzechy powszednie w człowieku i oczyszcza go od najmniejszej plamy. Gdyby kto zdołał żyć w takim usposobieniu miłości, nie grzeszyłby nigdy, bo grzech jest czynem nieprzyjaźni: niepodobna zaś by w jednym sercu razem istniały i miłość ku Bogu i nienawiść Boga. Kto zatem miłuje doskonale, ten gorliwie unika tego wszystkiego co jest przeciwne miłości, pilnie roztrząsa każdy swój uczynek, każde swoje słowo: ten złych unika a niepotrzebnych strzeże się; tych, bo nie są miłymi Bogu, tamtych, bo Go obrażają. Najwyższym jego staraniem w każdej chwili życia jest unikanie najmniejszego grzechu. Tak usposobionego otaczają zastępy Aniołów i świętych ku jego obronie; modlitwa jego wznosi się jak miła ofiara przed oblicze Boga. Pogardził przemijającymi rozkoszami, a w zamian dostąpił pokoju i ciągłej pociechy. Serce jego tak stało się niezłomnym i siły jego do tyla się wzmogły, że już pokusom bezpiecznie może stawiać czoło. Jeśli na koniec śmierć w takim go znajdzie usposobieniu, wówczas wolen od kar czyśćcowych przeniesionym zostanie do dziedzictwa niebieskiego.