Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Uważna, czuła i odważna - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 października 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Uważna, czuła i odważna - ebook

Jak pielęgnować w sobie dobro.

Uważna, czuła i odważna to książka, w której nie opowiadam, co wy, kobiety, powinnyście lub musicie zrobić, żebyście były lepszą wersją siebie, ponieważ uważam, że takie, jakie jesteście, jesteście wystarczające i fajne. Co najwyżej zachęcam was do uruchomienia ciekawości, przyjrzenia się sobie uważnie, czule i odważnie oraz do lepszego poznania siebie. To początek wędrówki ku temu, co nas wzmacnia, buduje i dodaje sił i pierwszy krok na drodze do pielęgnowania w sobie tego, co dobre. Będę szczęśliwa, jeśli wyruszycie ze mną na ten szlak. Gwarantuję, że nudy nie będzie, trochę się spocicie, ale będą też ładne widoki. Może nawet tak wam się spodoba, że ani razu nie zapytacie: daleko jeszcze?

I pamiętajcie: to bardzo praktyczna książka, w której jest dużo ćwiczeń, a także wiele pytań i niezbyt wiele moich odpowiedzi, a wszystko po to, żebyście podczas tej wspólnej podróży mogły poszukać własnych. - Dagny Kurdwanowska.
Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8188-961-2
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DAGNY KURDWANOWSKA

Psy­cho­ge­ron­to­lożka, autorka, oka­zjo­nal­nie dzien­ni­karka, zwią­zana z Biblio­teką Sopocką pełni rolę biblio­te­karki i zastęp­czyni kie­row­niczki Sopo­teki. Dzien­ni­kar­sko zwią­zana była m.in. z „Twoim Sty­lem”, „Dzien­ni­kiem Pol­ska/The Times” oraz „Prze­kro­jem”. Autorka ksią­żek, w tym napi­sa­nej wspól­nie z Lesz­kiem Mel­li­brudą _A może nie ma się czego bać? Jak zamie­nić lęk w cie­ka­wość_. Jest wolon­ta­riuszką Fun­da­cji Hospi­cyj­nej. Uwiel­bia słu­chać i zada­wać pyta­nia. Książki to jej pasja, praca i spo­sób na życie.WPROWADZENIE

Z któ­rego dowiesz się:

dla­czego cza­sem warto zacząć wszystko od nowa i sko­czyć na tram­po­li­nie

ile można mieć lęków, gdy uczysz się ich od uro­dze­nia

że nie musisz się zmie­niać, jeśli tego nie potrze­bu­jesz

że jesteś w porządku taka, jaka jesteś

a jedyne, co warto zro­bić, to zauwa­żyć sie­bie i spró­bo­wać lepiej poznać.

CZY W ŻYCIU POTRZEBUJEMY TRAMPOLINY?

Wiara w sie­bie jest formą odwagi. Pogła­ska­nie się po gło­wie i przy­tu­le­nie, gdy popeł­niło się błąd, jest formą czu­ło­ści. Poroz­ma­wia­nie z samą sobą i wysłu­cha­nie sie­bie jest formą uważ­no­ści (także zapra­wio­nej odwagą i czu­ło­ścią). Pie­lę­gno­wa­nie w sobie dobra to nasta­wie­nie do życia i forma codzien­nej prak­tyki. To moje naj­więk­sze odkry­cia z podróży, którą roz­po­czę­łam ponad cztery lata temu. Chcę się nimi z wami podzie­lić, zanim napi­szę całą resztę.

Tę książkę pisa­łam kilka razy. Naj­pierw we wła­snej gło­wie, gdzie wyda­wała się nie tylko świetna, ale i zna­ko­mi­cie prze­my­ślana. Nie dość, że zdą­ży­łam ją sobie całą uło­żyć, to jesz­cze stwo­rzy­łam mowę dzięk­czynną, którą mia­łam wygła­szać przy odbie­ra­niu roz­licz­nych nagród – Nike, Best­sel­lery Empiku, Best­sel­lery Bie­dronki, Top 10 Lidla. Wszystko było moje.

Tak minęły cztery mie­siące, pod­czas któ­rych czu­łam, że już za chwilę, naj­pew­niej jutro, usiądę i wszystko to, co mam w gło­wie, prze­leję na papier. Było to pewne jak ceny ben­zyny, więc czu­łam się zre­lak­so­wana. W końcu swój best­sel­ler mia­łam na końcu pal­ców.

Kiedy już ode­bra­łam wyima­gi­no­wane nagrody, pona­pa­wa­łam się suk­ce­sem i wła­sną wspa­nia­ło­ścią, usia­dłam do pisa­nia naprawdę. Został mie­siąc do deadline’u. Ja nie napi­szę książki w mie­siąc?

Może i bym napi­sała, ale oka­zało się, że to, co poja­wia się na ekra­nie kom­pu­tera, w niczym nie przy­po­mina tej fan­ta­stycz­nej książki, za którą w swo­ich fan­ta­zjach zbie­ra­łam 10 gwiaz­dek na 10. Dałam frag­ment do prze­czy­ta­nia zaufa­nej oso­bie, która od razu oddzwo­niła i powie­działa: „Stara, to nie jesteś ty. Czyim gło­sem to piszesz? Bo nie swoim”.

Wszystko, co zdą­ży­łam napi­sać, wyka­so­wa­łam i zaczę­łam od nowa. A potem jesz­cze raz. I jesz­cze raz, bo to cią­gle nie było moje – nie mój głos, nie mój styl, nie moja opo­wieść.

Teraz piszę kolejną wer­sję. W mię­dzy­cza­sie opra­co­wa­łam cztery plany i mapy książki, umy­łam okna, zro­bi­łam 33 pra­nia, odku­rzy­łam. Powiem wam, że pisa­nie to jest bar­dzo ciężka praca, która polega na fizycz­nym odsu­wa­niu wysiłku inte­lek­tu­al­nego. Cią­gle się zasta­na­wiam, jak powie­dzieć wydawcy, że na deadline nie zdążę.

Mam nadzieję, że czy­ta­cie te słowa, bo to ozna­cza, że jed­nak w końcu się udało, a wydawca mnie nie zamor­do­wał. Byłoby to nie­for­tunne, bo kto by ode­brał te wszyst­kie nagrody.

Ktoś mógłby zapy­tać, i byłoby to słuszne pyta­nie, po co w ogóle się tak męczyć i na co mi ta książka (poza licz­nymi nagro­dami z kra­iny fan­ta­zji). Otóż nie dość, że poczu­łam zew dzie­le­nia się swo­imi prze­my­śle­niami, to jesz­cze mia­łam wokół sie­bie sporo osób, które posta­no­wiły mnie prze­ko­nać, że taka książka to świetny pomysł, że moją histo­rią trzeba się podzie­lić z innymi, bo to, przez co prze­szłam, już spo­tkało albo zaraz spo­tka wiele kobiet. I że jeśli opi­szę po swo­jemu, czego i jak doświad­czy­łam oraz co z tego wyni­kło, to może ktoś się roze­śmieje, ktoś wzru­szy, a jesz­cze ktoś inny poczuje, że nie jest ze wszyst­kim sam. A że ze mnie taka tro­chę miętka bułka, pomy­śla­łam, że dobrze, niech będzie, spró­buję, napi­szę, bo co może pójść nie tak.

Moja histo­ria, którą, spo­kojna głowa, w tej książce pozna­cie, jest jak nie­zły serial z Net­flixa – tro­chę hor­ror, tro­chę kome­dia, a na koniec reflek­sja, że życie jest nie­po­ko­jąco cie­kawe, jeśli tylko ma się tro­chę odwagi, żeby to odkryć.

No wie­cie, w fil­mach grozy jest zawsze ta jedna osoba, która scho­dzi do ciem­nej piw­nicy, woda spływa po zawil­go­co­nych ścia­nach, pająki łasko­czą w plecy i głowę, a ona poko­nuje sto­pień za stop­niem, bez latarki, i drze się: „Jest tam kto?!”. To wła­śnie ja w 2018 roku, gdy oka­zało się, że los posta­wił mnie u drzwi takiej wła­śnie piw­nicy. A dokład­niej u drzwi wła­snego domu rodzin­nego, za któ­rymi miesz­kała trójka bar­dzo ciężko cho­rych naj­bliż­szych mi osób – mama, tata i bab­cia.

Kiedy zde­cy­do­wa­łam, że raz Dago­rowi śmierć (Dagor to moja ksywka), i wla­złam do środka, żeby się nimi zaopie­ko­wać, wiele osób pytało dla­czego. Mam mnó­stwo odpo­wie­dzi na to pyta­nie i pew­nie o więk­szo­ści z nich wam opo­wiem, bo wszyst­kie są praw­dziwe. Inni pytają, czy było warto. Dziś wiem już, że tak, choć cztery lata temu nie było to takie oczy­wi­ste. Odkry­łam rze­czy, o któ­rych nie śniło się filo­zo­fom, poetom ani nawet tre­ne­rom roz­woju oso­bi­stego.

Uwaga, a teraz prze­rwa na patos: uwie­rzy­łam, że życie ma sens i że może być dobre. Ba, poczu­łam, że ja, Dagny, chcę być dobra dla sie­bie i chcę zacząć żyć ina­czej niż do tej pory – uważ­nie, z czu­ło­ścią i miło­ścią, a przede wszyst­kim odważ­nie, bez lęków, które zatru­wały mi dotąd życie.

Koniec prze­rwy. Patos jesz­cze powróci.

Jestem z rodziny kobiet samo­dziel­nych, inte­li­gent­nych, zarad­nych, ale napę­dza­nych wszel­kiej maści lękami. Od kiedy pamię­tam, wpa­jano mi mnó­stwo wie­dzy na temat poten­cjal­nych zagro­żeń. Rosłam w prze­ko­na­niu, że ludzie i świat to jakaś zabój­cza mie­szanka. Kon­takt gro­ził śmier­cią lub cięż­kim kalec­twem. Swoje lęki z dzie­ciń­stwa i nasto­let­nio­ści nio­słam dziel­nie w doro­słość. Wyho­do­wa­łam na nich ner­wicę lękową i depre­sję, ogra­ni­czały mnie wła­ści­wie w każ­dej sfe­rze życia, blo­ku­jąc sku­tecz­nie roz­wój, marze­nia, dobre myśle­nie o sobie.

Na mar­gi­ne­sie, lista moich lęków przy­po­mi­nała gazetkę z pro­mo­cjami super­mar­ketu – było tam wszystko, co jest ci zupeł­nie nie­po­trzebne do życia. Oto kilka przy­kła­dów:

lęk przed wyj­ściem z domu do ludzi

lęk przed tym, że po zmroku z melin wycho­dzą wszy­scy ban­dyci świata i czy­hają na mnie na dro­dze do domu

lęk przed tym, że jeśli nie będę cze­kała na pero­nie na pociąg co naj­mniej pół godziny przed odjaz­dem, to na pewno się na niego spóź­nię

lęk przed tym, że drzwi w pociągu się nie otwo­rzą i nie zdążę wsiąść

lęk przed tym, że drzwi w pociągu się nie otwo­rzą i nie zdążę wysiąść

lęk przed tym, że pociąg się roz­bije w tra­sie, a ja zginę

lęk przed tym, że tram­waj, któ­rym jadę, się roz­bije, a ja zginę (po tym jak drzwi się nie otwo­rzą oczy­wi­ście)

lęk przed tym, że jed­nak nie zginę, ale jak wyjdę na ulicę, to ludzie będą się ze mnie śmiali, bo mam krzywe nogi

że nie wspo­mnę o syn­dro­mie awizo, czyli panicz­nym lęku, gdy w skrzynce na listy lądo­wał świ­stek z poczty, a ja oczami wyobraźni widzia­łam milio­nowe kary z urzędu skar­bo­wego, o któ­rych mnie wła­śnie poin­for­mo­wali.

Tak było, nie kła­mię. Wie­rzę, że łapie­cie już, o co cho­dzi.

Lęki były tak bar­dzo czę­ścią mnie, że przez wiele lat nie mia­łam nawet pomy­słu, że można żyć ina­czej. Gdy wypro­wa­dzi­łam się z domu i zoba­czy­łam, jak żyją inni ludzie, na­dal nie potra­fi­łam uwie­rzyć, że takie życie może być też dla mnie.

Patrząc wstecz na tamtą prze­ra­żoną Dagny, mam ochotę się przy­tu­lić. Dziś wiem już, że lęk jest natu­ralną czę­ścią życia, ale nie musi przej­mo­wać nad nim kon­troli. Nauczy­łam się rozu­mieć, akcep­to­wać, ale i odpusz­czać lęk jako główną siłę napę­dową. Tam, gdzie było go coraz mniej, uczy­łam się wpusz­czać powoli radość z tego, co robię, poczu­cie zado­wo­le­nia i wdzięcz­no­ści, w końcu także szczę­ścia i więk­szej pew­no­ści sie­bie.

Zro­zu­mia­łam, że tak jak pie­lę­gno­wa­łam w sobie lęki, smu­tek, gniew i roz­cza­ro­wa­nie, mogę zacząć pie­lę­gno­wać radość, wraż­li­wość, odwagę i tro­skę o sie­bie. Jeden nawyk myśle­nia zastą­pić innym nawy­kiem.

To zupeł­nie jak z rzu­ca­niem pale­nia i w ogóle dowol­nego nałogu – jeśli chcesz to zro­bić sku­tecz­nie, potrze­bu­jesz innego nawyku, zdro­wego nawyku, który „nad­bu­du­jesz” nad tym złym. Tak działa nasz mózg i warto to o nim wie­dzieć, zanim zabie­rzemy się do rzu­ca­nia cze­go­kol­wiek.

Nega­tywne myśle­nie o sobie i o rze­czy­wi­sto­ści też może być nało­giem – ucieczką i schro­nie­niem przed tym, z czym nie dajemy sobie rady. Jeśli jest źle, jeśli nie ma w nas wiary, że może być ina­czej, to nic nas nie roz­cza­ruje, nie zrani ani nie dotknie, prawda? Też tak myśla­łam, jed­no­cze­śnie igno­ru­jąc wszel­kie znaki, że jest dokład­nie odwrot­nie. Na­dal byłam roz­cza­ro­wana, zra­niona, zła, bez­silna, a jesz­cze nie mia­łam wiary i nadziei na nic. Nie pole­cam.

Mój umysł zanu­rzony w auto­de­struk­cyj­nej zupie zamiast być emo­cjo­od­porny, wysu­wał swój radar w poszu­ki­wa­niu tego, co potwier­dzało moje widze­nie świata. Było źle, więc mózg zbie­rał dane, które tylko potwier­dzały, że lepiej nie będzie. Taka życiowa czarna dziura.

W tym lękowo-smu­tecz­ko­wym nałogu było mi na swój spo­sób dobrze. Byłam iro­nicz­nym Ponu­rym Dago­rem, który bawił ludzi i zbie­rał lajki za czarne poczu­cie humoru. Moż­liwe, że na­dal bym w tym tkwiła, napa­wa­jąc się swoją mroczną cha­ry­zmą, gdyby nie to, że mia­łam tro­chę szczę­ścia i życie posta­wiło mnie tam, gdzie wcale nie chcia­łam być – w domu rodzin­nym, w roli opie­kunki ciężko cho­rych bli­skich: taty, mamy i babci. Towa­rzy­sze­nie im w cho­ro­bie, a w przy­padku mamy i babci także w odcho­dze­niu, zmie­niło we mnie wszystko. Opo­wiem wam jesz­cze o tym.

W tej książce moja histo­ria jest tylko tłem. Zebra­łam w niej przede wszyst­kim to, czego doświad­cze­nia z ostat­nich czte­rech lat mnie nauczyły. Chcę się nimi podzie­lić, w nadziei, że okażą się cenne, pomocne lub inspi­ru­jące także na waszych szla­kach życio­wych.

Pie­lę­gno­wa­nie w sobie dobra, któ­rego wciąż się uczę, polega na ZAUWA­ŻE­NIU sie­bie. Tak ten pro­ces się zaczyna. Zauwa­żasz sie­bie – że jesteś, że czu­jesz, że oddy­chasz. I zaczy­nasz się temu wszyst­kiemu przy­glą­dać. A im wię­cej się przy­glą­dasz, tym wyraź­niej dostrze­gasz, że masz w sobie bar­dzo różne emo­cje, prze­ko­na­nia, potrzeby, że nie jesteś jed­no­barwna, ale kolo­rowa i róż­no­rodna. To odkry­cie pro­wa­dzi do kolej­nych i do następ­nych, aż w końcu sia­dasz zdu­miona, ile tego całego bogac­twa w sobie masz. Potem szu­kasz spo­sobu na to, jak tę wie­lość poukła­dać, zrów­no­wa­żyć, polu­bić i zaak­cep­to­wać.

Wiele z nas, zwy­kłych kobiet, ma w sobie wieczne prze­ko­na­nie, że są nie­wy­star­cza­jące, że są NIE DOŚĆ: dobre, zaradne, odpo­wie­dzialne, mądre, ładne, szczu­płe. Mogła­bym tę listę wydłu­żać w nie­skoń­czo­ność. Powta­rzamy sobie: MUSZĘ SIĘ ZMIE­NIĆ. Tak jak­by­śmy mogły być DOŚĆ: dobre, zaradne, ładne itd. tylko wtedy, kiedy nie będziemy sobą – gdy będziemy zupeł­nie inne.

A ja mówię sta­now­cze DOŚĆ takiemu myśle­niu i postrze­ga­niu sie­bie. Jest inna droga i chcę wam ją w tej książce zapro­po­no­wać.

Bo ta książka nie jest o tym, że musisz lub powin­naś się zmie­nić. Ta książka jest zachętą do tego, żebyś poznała samą sie­bie lepiej – żebyś sie­bie zauwa­żyła. Taką, jaka jesteś, z tym, co masz, czu­jesz, pra­gniesz, w co wie­rzysz, co spra­wia ci radość i daje poczu­cie speł­nie­nia. Każda z nas ma w sobie bogac­two, źró­dło tego, co destruk­cyjne, ale i tego, co dobre i wzmac­nia­jące. Jest w nas wszystko, czego potrze­bu­jemy, by żyć z dobro­cią dla sie­bie. Nie zauwa­żamy tego, bo nie zauwa­żamy sie­bie.

Czy to ozna­cza, że masz nic nie zmie­niać? Oczy­wi­ście, że nie, ale zmiana jest raczej efek­tem lep­szego zro­zu­mie­nia sie­bie niż celem samym w sobie. Zauwa­że­nie sie­bie to szansa, żeby nawią­zać z sobą lep­szy kon­takt, bliż­szą rela­cję, by wziąć za sie­bie i swój spo­sób myśle­nia odpo­wie­dzial­ność, by wresz­cie stać się swoją wła­sną men­torką i mistrzy­nią.

Nie będę was oszu­ki­wać, że jest to pro­ste, kar­mić złu­dze­niami ani wma­wiać, że prze­czy­ta­nie mojej książki odmieni wasze życie. Mogę jed­nak powie­dzieć, że życie oparte na tym, co dobre, mądre i wspie­ra­jące, jest moż­liwe, że jest mnó­stwo rze­czy, drob­nych i więk­szych, które może­cie zro­bić, żeby wasze życie było bar­dziej wasze, czyli takie, jakiego pra­gnie­cie i potrze­bu­je­cie. Reszta będzie nale­żała do was.

Z wła­snej histo­rii, którą za chwilę opo­wiem, wynio­słam dla sie­bie nowy rodzaj otwar­to­ści i akcep­ta­cji, zbu­do­wa­nej na zaufa­niu, że wszystko jest nam w życiu potrzebne – smu­tek i radość, złość i zado­wo­le­nie, roz­pacz i szczę­ście. Umie­jęt­ność zanu­rze­nia się i wytrwa­nia w tym, co trudne, nie­chciane, nie­miłe i nie­wy­godne, buduje naszą siłę w rów­nym stop­niu jak doce­nia­nie tego, co chciane, wyma­rzone, zisz­czone i pozy­tywne. Dobre życie to nie takie, w któ­rym trudne emo­cje nie ist­nieją, ale takie, w któ­rym współist­nieją ze sobą w roz­sąd­nych pro­por­cjach wszyst­kie uczu­cia. Tro­chę jak ze sko­kiem na tram­po­li­nie – im moc­niej sko­czysz w dół, tym sil­niej odbi­jesz się do góry. I obyś się tylko przy tym nie posi­kała.

Na koniec dnia to jed­nak od cie­bie zależy, czym będziesz się chciała w życiu kie­ro­wać – rado­ścią, wdzięcz­no­ścią, odwagą czy lękiem, smut­kiem i zło­ścią. Nie powiem ci: masz wybrać TO. Wybie­rzesz, co zechcesz. Po pro­stu każdy z tych wybo­rów ma swoje kon­se­kwen­cje. Na szczę­ście, i to jest kolejna dobra wia­do­mość, w każ­dym momen­cie możemy doko­nać spraw­dze­nia, aktu­ali­za­cji naszych potrzeb i stanu naszej duszy. W tej podróży jest tyle ście­żek, że ni­gdy nie jest tak, że masz do wyboru JEDY­NIE słuszną albo zupeł­nie nie­wła­ściwą drogę. Trasę zawsze można zmie­nić, wystar­czy wbić w swój men­talny GPS nowe koor­dy­naty.

Ja już doko­na­łam wyboru i wiem, że pie­lę­gno­wa­nie w sobie tego, co dobre, a odrzu­ca­nie tego, co destruk­cyjne, buduje mnie każ­dego dnia, daje siłę, radość i ener­gię, jakich wcze­śniej nie doświad­czy­łam. Czuję się, jak­bym odkryła nowy wszech­świat, nie na krań­cach kosmosu, ale tak bli­sko, że bli­żej się nie da – w samej sobie.

To jak: dasz się namó­wić na wspólną wyprawę, by spraw­dzić, dokąd cię to zapro­wa­dzi?

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: