Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Uwielbiani. Miss Fallaci podbija Hollywood - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
6 września 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Uwielbiani. Miss Fallaci podbija Hollywood - ebook

Oriana Fallaci u progu dziennikarskiej sławy w swoim niepodrabialnym, bezkompromisowym stylu opisuje Hollywood lat 50.

Czerwiec 1957. Młoda włoska korespondentka ląduje w Hollywood z walizką spaghetti dla Sophii Loren. Ambitna reporterka wchodzi pewnym krokiem w świat „fabryki gwiazd”, bezlitośnie obnażając środowisko, w którym liczą się wyłącznie sława, pieniądze, reklama i plotki.

Odważna Miss Fallaci opisuje największe gwiazdy od strony, od której nikt ich nie zna. Marylin Monroe w sukni ślubnej splamionej krwią. Marlon Brando grający role woskowego posągu, który roztapia się w słońcu, i kasy fiskalnej. Frank Sinatra bijący kelnerów w restauracji, bo odmówili obsłużenia czarnoskórego klienta. Od Jamesa Deana, przez Audrey Hepburn, Brigitte Bardot, po Joan Collins i Ingrid Bergman – Fallaci demitologizuje urastające do rangi bóstw gwiazdy ekranu i ukazuje ich ludzkie, czasem śmieszne, a czasem tragiczne twarze.

Mogą się tu wydarzyć najbardziej oszałamiające rzeczy. W tym miejscu domy mają jakby szklane ściany. Nie sposób wykonać gestu ani wypowiedzieć słowa, by inni się o tym nie dowiedzieli. Żyć w Hollywood to jak żyć z mikrofonami ukrytymi w każdym pokoju i telewizyjnymi kamerami wycelowanymi prosto w sypialnię.

Niepublikowany dotąd zbiór korespondencji Oriany Fallaci z Hollywood – prawdziwa perła dla wszystkich fanów dziennikarki i „fabryki snów”!

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-9550-6
Rozmiar pliku: 962 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Notka od tłumaczek

Artykuły, na podstawie których opracowane zostały poniższe teksty, Oriana Fallaci publikowała w popularnym tygodniku „L’Europeo” w latach 1954–1959. W związku z tym chciały­byśmy zwrócić uwagę czytelników na dwie kwestie.

Po pierwsze, auto­rce zdarza się używać – na przykład wobec kobiet czy osób czarnych – pojęć, które współ­cześnie uznajemy za obraźliwe; postanowiłyśmy je zachować, biorąc pod uwagę kontekst epoki.

Po drugie, auto­rce zdarza się popełniać błędy faktograficzne – czasem dlatego, że pewnych rzeczy nie mogła wiedzieć w momencie pisania tekstu, czasem zapewne dlatego, że trudno było jej zdobyć informacje. Naj­wyraźniejsze z takich pomyłek wyjaśniamy w przypisach. Dodatkowo, niektóre treści mogą się powtarzać: zebrane w niniejszym wydaniu teksty prasowe były publikowane przez kilka lat.1

Anty­-Marilyn

Rzymskie wakacje Audrey Hepburn i Mela Ferrera rozpoczęły się o godzinie siódmej w środę 29 września 1954 roku, kiedy drżący i wystraszeni małżonkowie dotarli na dworzec Termini pociągiem, który wyruszył z Genewy. Pod daszkiem na peronie ustawiły się dziesiątki dziennikarzy i foto­grafów; nawet staremu Chaplinowi nie udało się zgromadzić ich tak wielu podczas pierwszej wizyty w Rzymie. Byli tam wszyscy korespondenci europejskich i amerykań­skich gazet, a także reprezentanci naj­ważniejszych agencji prasowych. Z siedzib w Londynie i Nowym Jorku docierały nerwowe tele­fony oraz histeryczne komunikaty wzywające na miejsce naj­słynniejszych foto­reporterów. Ślub aktorskiej pary był niespodzianką, korespondentom nakazano więc jak naj­szybciej i za wszelką cenę zgromadzić zdjęcia małżonków i wywiady z nimi. Jeden z dziennikarzy, bardziej gorliwy od pozostałych, poleciał do Genewy samo­lotem i zdołał zająć miejsce w wagonie sypialnym pociągu, który wiózł państwa Ferrerów do Włoch. Mężczyzna spędził dwadzieścia cztery godziny przed przedziałem młodej pary, błagając, by pozwolili mu podejść bliżej. Na granicy kupił kosz kwiatów i dwie butelki szampana – zamierzał przekazać je nowożeńcom razem z życzeniami; na próżno. Jego upór zdenerwował tylko nieśmiałych Ferrerów, którzy po przyjeździe do Rzymu schronili się w wagonie trzeciej klasy i ukrywali się w nim przez jakieś pół godziny. „Gdzie oni są?” – złościli się dziennikarze. „Polecieli samo­lotem”. „Żartują sobie z nas”. Wreszcie Dick Erman z Associated Press dostrzegł ich przez okienko. „_Please_ – zawołał reporter. – _Please_, wyjdźcie do nas. Nie zrobimy wam przecież krzywdy”. Zrezygnowani małżonkowie zdecydowali się wreszcie wysiąść z pociągu.

Ona miała na sobie różowy płaszcz i apaszkę w tym samym kolorze. Była nieuczesana i nieumalowana, milczała. On ubrany był w szary, pognieciony garnitur i dla kurażu zażartował: „Mamy ze sobą psa obronnego. To nasz miesiąc miodowy i nie szukamy rozgłosu. Dacie nam spokój?”. „Nie” – odpowiedzieli dziennikarze, po czym śledzili ich aż do wyjścia z dworca. Na zewnątrz stał szary mercedes pro­ducenta filmowego Domenica Forgesa­-Davanzatiego. Audrey i Mel wsiedli do niego pospiesznie i samo­chód pędem ruszył w stronę ­Vigna Sant’Antonio, willi położonej o trzy kilometry od Albano, którą małżonkowie wybrali na swój pobyt. Dziennikarze nie złożyli broni. Wskoczyli do samo­chodów i ruszyli za parą niczym orszak. Był to szalony pościg, jaki zazwyczaj można zobaczyć tylko w filmach. Co jakiś czas szary mercedes zatrzymywał się i wysiadał z niego wściekły kierowca. „Moglibyście dać sobie spokój?!” – wołał. „Nie” – odpowiadali tamci i pogoń ruszała dalej. Potem jednak Ferrerowie zdołali się wymknąć obławie i ich samo­chód niezauważony przemknął przez bramę pro­wadzącą na teren studia filmowego Cinecittà. Przez kolejne dwie godziny Audrey i Mel przebywali zamknięci w studiu, gdzie dla kurażu popijali koniak. Następny etap podróży rozpoczęli w spokojniejszej atmosferze. I tylko we dwoje. Jednak w Vigna Sant’Antonio twarz Audrey znów pobladła, a oczy Mela zapłonęły: prześ­ladowcy już tam na nich czekali. Ferrerowie weszli więc do domu, rozpakowali dwadzieścia trzy walizki, przebrali się i zwołali foto­grafów, dla których zapozowali w ogrodzie: sztywni, nieco zawstydzeni, pod rękę lub z dłońmi za plecami; byli niczym para książęca ogłaszająca zaręczyny. Mel nie odezwał się słowem, Audrey powiedziała tylko: „Jakże to ciekawe, co mi się przydarza. Kiedy dwa lata temu przyjechałam do Rzymu, nikt się mną nie interesował”.

Latem 1952 roku dziewczyna, która rok później stanie się jedną z naj­słynniejszych aktorek na świecie, wciąż była jeszcze niezbyt znana. _Rzymskie wakacje_ miały być jej pierwszym poważnym ­filmem. O Audrey wiedziano tylko tyle, że Colette wybrała ją na odtwórczynię roli Gigi na Broadwayu, że pochodziła z zamożnej rodziny, że była zaręczona z młodym, dość nudnym londyńczykiem Jamesem Hansonem, dyrektorem agencji transportowej działającej w Anglii i Kanadzie. Matka Audrey, baronowa Van Heemstra, popierała ten związek, zwłaszcza odkąd dowiedziała się, że do jej córki zaleca się Gregory Peck. Według plotek krążących po Rzymie Peck zakochał się w Audrey i poświęcał jej znacznie więcej uwagi niż zwykłej koleżance z pracy. Pogłos­ki zys­kały na wiarygodności, kiedy Audrey zerwała zaręczyny, żona Pec­ka zaś wyjechała z dziećmi do Paryża. W tamtym czasie aktorka nie znała jeszcze Mela Ferrera. Widziała go tylko raz, w filmie, w którym grał czarnego lekarza (_Lost Boundaries_), i uważała go jedynie za „_fine actor_”, dobrego aktora – bynajmniej nie za przystojnego mężczyznę. Spotkanie musiało odbyć się rok później, kiedy Mel Ferrer planował wystawienie na Broadwayu sztuki _Ondyna_ Jeana Giraudoux i zaproponował jej angaż. Ta delikatna i szczupła kobieta („_half boy and half girl_”, na wpół chłopak, na wpół dziewczyna – powiedział o niej) zdawała się idealna do roli Ondyny – wodnej nimfy zakochującej się w Hansie, rycerzu, który miłość do istoty nieśmiertelnej sam przypłaci śmiercią. Audrey przyjęła rolę i odniosła wielki sukces. Krytycy prześcigali się w wynajdowaniu egzaltowanych i pełnych zachwytu określeń. Hepburn była „_charmante, fashionable, stylish, soignée, ravissante_”. Hepburn była wdzięczna i wytworna. Hepburn była artystką i ucieleśniała nowy typ urody: kobietę-dziec­ko, kobietę-elfa, kobietę pozbawioną krąg­łości, anty-Marilyn Monroe. W epoce, która szalała na punkcie kobiecości, Hepburn miała figurę chłopięcą i chudą, jej biodra były wąs­kie, biust – płas­ki. To właśnie jej typem sylwetki inspirował się Dior przy tworzeniu _New Look_.

Gdy Hepburn zakochała się w Ferrerze, była na szczycie. Miała dwadzieścia cztery lata, nowy partner był od niej o dwanaście lat starszy. Chociaż od dawna pracował jako aktor i reżyser filmowy, teatralny czy radiowy, nie cieszył się szczególną popularno­ścią. Był niezbyt przystojny i przed­wcześnie łysiał, co stanowiło jeden z jego licznych kompleksów: kiedy „kręci”, musi wkładać perukę. Ferrer nie wyróżniał się zamożnością ani elegancją: często chodził w tym samym garniturze, z rozdarciem na klapie marynarki. Nie był wybitny, raczej konsekwentny, milczący, dziwnie „sztywny”, jak zarozumiały intelektualista. Poza tym miał żonę, choć zdążył się już dwa razy rozwieść, i czworo dzieci: trzynastoletnią Pepę, dwunasto­letnią Melę, jedenastoletniego Christophera i dziesięcioletniego Marka. Wszystkie urodziła Frances Pilchard, którą poślubił dwukrotnie i z którą był w tamtym czasie w separacji. „A jednak – zwierza się Audrey – zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Biegałam za nim jak pensjonarka”. Choć Ferrer jeszcze nie otrzymał rozwodu, para i tak wiedziała, że wkrótce weźmie ślub: to dlatego ­Audrey wyjechała do Szwajcarii pod pretekstem wycieńczenia, a Mel zgodził się nakręcić film na Sardynii. Co sobotę wsiadał w samo­lot i leciał do Bürgenstock, gdzie aktorka mieszkała z pisarką Anitą Loos, która odgrywała rolę przyzwoitki. Mówił wszystkim, że jedzie odwiedzić ciotkę.

Romantyczną historię nowożeńcy opowiedzieli w środę wieczorem podczas konferencji prasowej, która odbyła się w rzymskim hotelu po wielu niepokojących opóźnieniach. Audrey weszła na salę z poważną miną, pod rękę z mężem. Miała na sobie obcisłą, odkrywającą szyję i ramiona sukienkę z szarej wełny, która sprowokowała falę komentarzy. Była dziewczynką? Nie: była wielką damą. Czy biła od niej ekstrawagancja? Nie: raczej pro­stota. Wyglądała jak efeb? Wręcz przeciwnie: prezentowała się bardzo seksownie. Mel podtrzymywał ją z niemal ojcowską czułością i razem usiedli na kanapie, jakby zaraz miała rozpocząć się jakaś ceremonia. „To wygląda jak konferencja prasowa z _Rzymskich wakacji_” – zauważył ktoś, zwróciwszy uwagę na sztuczne zachowanie pani Ferrer. Było to trafne porównanie, gdyż wielu dziennikarzy siedzących wówczas naprzeciwko aktorki z notesami i ołówkami w dłoniach wystąpiło we wspomnianej scenie filmu jako statyści. Nagle Audrey rozpoznała Paula Hofmanna z „New York Timesa”, Billa Peppera z United Press, Reynoldsa Packarda z „New York Dai­ly News” i wyraz jej twarzy się zmienił. Wybuchła dziewczęcym śmiechem i wskazując ich palcem, zawołała: „_You! And you! And you! Oh, Mel, is it not exciting?_”¹. Lody zostały przełamane, wszyscy ją otoczyli, padały kolejne pytania i odpowiedzi. Nie, nie obawiali się, że kariera utrudni im życie małżeń­skie: zamierzali być zawsze razem i mieć dużo dzieci. Tak, umiała gotować, chociaż nie było to szczególnie istotne, bo oboje jedli bardzo mało. Mel ciemny chleb i omlety, ona – surowe mięso, warzywa i gotowane śliwki dla zachowania figury. Co sądziła o „linii H”²? Że jest przepiękna, szalenie jej się podoba. Czy wiedziała, że Dior stworzył ją zainspirowany jej typem figury? Nie, naprawdę nie! Podejrzewała, że sobie z niej żartują. Jeśli tak nie jest, czuje się oczywiście „_very much_ _flattered_”, szalenie jej to pochlebia. Jednak jej suknia ślubna nie została zaprojektowana przez francus­kiego krawca? Nie, zaprojektowała ją sama. Pro­jektuje wszystkie swoje sukienki, studiowała malarstwo. Chętnie jednak włożyłaby strój od pana Diora, gdyby nie były one tak drogie. Ile waży? Pięćdziesiąt kilo. Ile ma wzrostu? Metr siedemdziesiąt. Ile ma centymetrów w talii? Pięćdziesiąt jeden. Ktoś spytał ją nawet o opinię o sprawie Montesi³. „O co chodzi?” – spytała zas­koczona. Po nieśmiałości nie zostało ani ś­ladu, była jak dziewczynka, która ze śmiechem unosiła swoją nieumalowaną buzię i przeczesywała ciemne włosy obcięte króciutko, na chłopaka. Mel patrzył na nią spokojnie, rzadko się odzywał.

W kolejnych dniach w życiu Audrey i Mela nie wydarzyło się nic szczególnie emocjonującego. Willa w Vigna Sant’Antonio (ta sama, w której podczas pobytu w Rzymie mieszkał Gregory Peck z rodziną) została im udostępniona na miesiąc i państwo Ferrerowie zamierzali spędzić tam jak naj­więcej czasu, zwłaszcza gdy dowiedzieli się, że wynajem posiadłości kosztuje pół miliona. Żadne z nich nie jest rozrzutne, rozsądnie podchodzą do swoich wydatków, a spokojne, wręcz mieszczań­skie życie jest tym, o czym marzą. Rano wstają wcześnie: Mel wyrusza do Cinecittà, gdzie pracuje nad filmem _Zakazane_, Audrey zostaje zaś w domu, żeby czytać, rysować, porządkować pokoje. Nie chodzą do restauracji ani do nocnych lokali, nie przyjmują gości: policjant stoi na straży od siódmej rano do północy, pilnując, by nikt nieproszony nie przeszedł przez bramę. Zostaną w Rzymie jeszcze cztery tygodnie; 1 listopada wyruszą do Amsterdamu, gdzie urodziła się Audrey i gdzie mieszkają wszyscy jej krewni. Potem ona leci kręcić film w Anglii, a on – w Holly­wood. Zobowiązania wielo­krotnie zmuszą małżonków do rozłąki, nie wiedzą jeszcze, gdzie znajdzie się ich wspólny dom.

1 „Pan i pan, i pan! Och, Mel, czy to nie ekscytujące?” (ang.). Jeśli nie zaznaczono inaczej, przypisy pochodzą od tłumaczek.

2 Nowa, pro­sta sylwetka kobieca z akcentem w talii, zaprezentowana w kolekcji Christiana Diora w 1954 roku.

3 Wilma Montesi, młoda rzymianka, której ciało znaleziono na plaży w kwietniu 1953 roku. Po pewnym czasie okazało się, że jej śmierć mogła mieć podłoże polityczne. „Sprawa Montesi” została wykorzystana w wielkiej medialno­-politycznej walce o zdobycie władzy wewnątrz chadecji.2

Dwie głowy na poduszce

Kiedy pada pytanie, czy to prawda, że on i Audrey Hepburn są bliscy rozwodu, Mel Ferrer nawet się nie złości. Wybucha śmiechem. „Pro­szę powiedzieć: czy wyglądam na kogoś w trakcie kryzysu małżeń­skiego?” – pyta po włos­ku. Jego łagodna, smukła twarz przybiera żartobliwy wyraz, oczy iskrzą dowcipem. „Ja i Audrey jesteśmy jak dwie połówki orzecha zamknięte w łupinie” – dodaje, jakby zdradzał sekret, i zaraz zagląda do hotelowego korytarza, jakby w nadziei, że żona potwierdzi jego słowa. Audrey nie ma. Poszła na spacer po Polach Elizejskich i Mel czeka na nią zniecierpliwiony; nie chce udzielać wywiadu sam, lecz również nieco się niepokoi. W Paryżu pada śnieg, tymczasem „ta wariatka” chodzi wiecznie z gołą głową, w cienkiej sukience i rozklejonych ­bucikach, a o tej porze roku nietrudno o przeziębienie. „Widzi pani: Audrey ma dwadzieścia sześć lat, ale ­zachowuje się jak dziec­ko. Nawet w drobnych sprawach wymaga mojej opieki” – mówi Ferrer, niespokojnie rozglądając się wokół.

Audrey się zbliża, on jej jednak nie widzi. Okrąża go na palcach i znienac­ka zjawia się przed nim: drobniutka w swoim czarnym płaszczu, z rozwianymi włosami i szczupłą buzią o zaczerwienionych od chłodu policzkach. Duże, nieumalowane usta rozciągają się w wesołym uśmiechu. „_Bonsoir, mon mari_”⁴ – woła dziecinnym, nieco piskliwym głosikiem. „Kupiłam ci sweter, chcesz zobaczyć?” On wstaje, rozpogodzony, przygląda się, jak żona otwiera paczuszkę, i bez słowa przysłuchuje się jej chaotycznej opowieści. „To pulower z czystej wełny, _darling_, wybrałam szary, bo ładnie ci w tym kolorze. Dużo pracowałeś, skarbie? Jak się ma Renoir? Całe popołudnie szukałam właściwego koloru. Jestem głodna. A może wolałbyś niebies­ki, _chéri_?” Wreszcie milknie, siada, prosi o lemoniadę, rozpoznaje mnie, wita się ze mną głośno, pyta, o czym rozmawialiśmy. Ledwie się dowiaduje, poważnieje. Jej ogromne kasztanowe oczy, niewprawnie obrysowane ołówkiem, przyjmują zbolały wyraz. „Ach, ta okropna historia – smuci się. – Ta okropna historia wymyślona za granicą, nie wiadomo gdzie, powtórzona przez mediolań­skie gazety… Czemu są tacy niedobrzy? Napisali nawet, że tylko szukamy okazji, by się rozdzielić. Mel, mój drogi, ty jej powiedz, że nie rozstajemy się nawet na chwilę”. Mel kiwa głową z poważną miną i wyciąga notesik. Odkąd wzięli ślub, codziennie pisze dziennik i ma w nim kronikę ostatnich miesięcy.

Przez cztery miesiące mieszkali w Rzymie, gdzie kręcili _Wojnę i pokój_. 23 października rano wyruszyli razem do Paryża. On ma próby kostiumowe do filmu Jeana Renoira _Helena i mężczyźni_, w którym gra z Ingrid Bergman. Ona miała kręcić z Henrym Fondą, ale wolała jechać za nim. W Paryżu zostali dwa dni, potem wyruszyli do Stanów. W Hollywood przez tydzień przebywali z dziećmi Mela, Markiem i Pepą, które mieszkają z jego byłą żoną. Razem powrócili do Europy, rozdzielili się w Zurychu. Ona pojechała do Rzymu, żeby nakręcić ostatnie sceny _Wojny i pokoju_, on do Paryża, by rozpocząć zdjęcia do swojego filmu. Rozstanie trwało tylko tydzień. Potem Audrey dołączyła do męża w Paryżu. „Gdybyśmy się chociaż pokłócili, dys­kutowali publicznie – skarży się ona. – Tymczasem nic takiego nie miało miejsca. Jak mogą twierdzić, że chcemy się rozstać?” Głos jej się łamie, jakby miała się rozpłakać. „Opublikowali nawet zdjęcia nieprawdziwej kłótni” – narzeka Ferrer. Ma na myśli artykuł jednej z włos­kich gazet z foto­grafią, na której widać było, jak Audrey na próżno kogoś woła, a Mel wsiada do auto­busu. „Ona go wołała – wyjaśnia podpis – a on nie odpowiedział i odjechał auto­busem w dal”. Ferrer kręci głową i opowiada właściwą wersję wydarzeń. Nie pokłócili się. Kiedy wychodzili z hotelu, foto­reporter podszedł do nich i poprosił, żeby mu zapozowali. „Co mam robić?” – spytał Ferrer. „Nic, po pro­stu iść”. On ruszył w stronę kios­ku, a Audrey zawołała, żeby kupił magazyn z Elsą Martinelli na okładce – to jej ulubiona aktorka. Nie odwracając się, Mel zawołał: „W porządku”. Potem przejeżdżał auto­bus. Foto­graf poprosił Mela, żeby aktor do niego wsiadł. Mel spełnił tę pro­śbę. „I to tyle” – kończy Ferrer zrezygnowany.

Niewielu aktorów pada ofiarą tylu nieporozumień co państwo Fer­rerowie. Nie da się powiedzieć, by ich małżeństwo było mile widziane i by tropiciele skandali patrzyli na nich życzliwym okiem. Wielu ten związek się nie podoba, a to dlatego, że Aud­rey i Mel różnią się od innych ekranowych par i nie starają się wkraść w łas­ki tych, którzy mają w środowis­ku filmowym naj­większe wpływy. Przede wszystkim nie zachowują się tak jak ich koledzy i koleżanki po fachu. Nie zależy im na rozgłosie. Nie obracają się w towarzystwie innych sław. Nie chodzą na koktajle. Nie pojawiają się w modnych lokalach. Odkąd znaleźli się w Paryżu, tylko dwa razy wyszli do nocnego klubu, raz zaś udali się do kabaretu Lido, gdzie odbywają się słynne pokazy striptizu, ponieważ „także takie rzeczy trzeba choć raz w życiu zobaczyć”. Nie ubierają się eleganc­ko. Nikt nigdy nie widział Audrey w futrze. Futra jej nie interesują, nie są jej potrzebne, więc ich nie kupuje. Palą mało. Nigdy się nie upijają. Nie mają nawet samo­chodu. „Co byśmy z nim zrobili? – pyta Audrey. – Ja nie umiem pro­wadzić. Mel nie należy do tych mężczyzn, którzy chcieliby się popisywać ekskluzywnym modelem auta”. Niechętnie przyjmują dziennikarzy. Nie opowiadają o swoim życiu prywatnym. Do aktorów żyjących w Beverly Hills mają raczej nieprzychylny stosunek. W Hollywood, które dało jej bogac­two i sławę, Audrey była raz – kiedy kręciła _Sabrinę_ – i przebywała tam tylko tyle, ile było konieczne, ani dnia dłużej. „Jestem Europejką” – mówi z dumą. Ferrer, który jest obywatelem Stanów Zjednoczonych, twierdzi, że został całkowicie zeuropeizowany. Wolą mieszkać w Rzymie lub Paryżu. Dos­konale mówią po włos­ku i francus­ku. Używają tych dwóch języków także między sobą, co z pewnością nie spodobałoby się Louelli Parsons⁵. Ich dom nie znajduje się w Hollywood, jak woleliby pro­ducenci filmowi, ale w Bürgenstock, nad Jeziorem Czterech Kantonów, i to tam odpoczywają, unikając wszelkiego towarzystwa.

„Dos­konale czujemy się we dwoje. Po co mieli­byśmy spotykać się z innymi ludźmi?” – pyta Ferrer. Ciekawscy czują się wykluczeni z tej ich intymności i przez to – wyjaśnia – rodzą się plotki. Mówi się nawet, że między małżonkami panuje wielka zazdrość o osiągnięcia zawodowe, zresztą to ona ma być powodem kryzysu. Oczywiście, zazdrość jest trucizną, która potrafi zniszczyć związki między osobami wykonującymi ten sam zawód, jednak w przypadku Ferrerów insynuacja jest bezpodstawna. Ich ambicje są zbyt odmienne, by mogli ze sobą rywalizować. Audrey lubi być aktorką. Mela aktorstwo interesuje średnio. Woli reżyserować, pisać książki. Gra, bo dobrze mu za to płacą. Mówi się również, że oboje są zbyt niezależni, by mogli się dogadać. Tymczasem trudno byłoby znaleźć dwie równie podobne do siebie osobowości. Oboje pochodzą z wyższych sfer. Matka Audrey należy do holenderskiej arystokracji. Ojciec Mela był zamożnym lekarzem, jedna z sióstr jest chirurgiem, druga zaś – dziennikarką. Ponadto oboje mają wyrafinowany gust, są intelektualistami, lubią oszczędzać zarobione pieniądze. Owszem, i oni miewają pro­blemy osobiste. Z pewnością trudno być aktorem, którego przytłacza artystyczna sława żony; status osoby towarzyszącej jest zawsze nieco żenujący. Z kolei dwudziestosześcioletniej dziewczynie niełatwo wejść w rolę macochy. Mel Ferrer ma czworo dzieci, które bardzo kocha, więc Audrey musi dzielić z nimi jego miłość. Skoro jednak udało im się pokonać wszystkie te trudności, to chyba jasne, że bardzo się kochają.

Auto­rzy wiadomości o rozwodzie os­karżają Ferrera o to, że podporządkował sobie żonę, która pod jego negatywnym wpływem miałaby zmienić charakter. „Oczywiście, że się zmieniłam – odpowiada Audrey, czule spoglądając na męża. – Jestem przy Melu bardziej świadoma, bardziej pewna siebie. To jednak nieprawda, że próbuje mnie sobie podporządkować. Chce mnie tylko chronić. To naturalne, że interesuje go moja praca. Czemu miałoby tak nie być? Jest przecież moim mężem. Poza tym ja nie znam się na interesach”. Pewien potwierdzający jej słowa epizod wydarzył się w Londynie, gdzie Mel kręcił film. Audrey poszła spotkać się z nim w hali zdjęciowej, a wtedy napotkany foto­graf poprosił ją o szybkie ujęcie. „Oczywiście” – odpowiedziała i stanęła przed obiektywem. Foto­graf już miał zrobić zdjęcie, kiedy Mel zawołał: „Nie!”. „Nie dzisiaj” – powiedziała wtedy Audrey i odeszła pospiesznie. Reporterzy napisali o tym zdarzeniu. „Nie pozwala jej nawet pozować do zdjęć” – ogłosili. „Nie wiedzieli – wyjaśnia Ferrer – że ten sam foto­graf rozpowszechnił w Ameryce foto­montaż rzekomo przed­stawiający Audrey. Tymczasem była tam tylko jej głowa, a ciało, odziane w skąpy kostium kąpielowy, należało do Terry Moore. Audrey nie rozpoznała tego pana, ale ja tak i nie mogłem pozwolić na to, by ponownie z niej zakpił”.

Żeby zrozumieć, jaki wpływ na Audrey miało małżeństwo z mężczyzną takim jak Ferrer – trzykrotnie rozwiedzionym i o dwanaście lat starszym – należy mieć w pamięci życie i niezwykłą karierę tej cieszącej się aż nazbyt wielkim szczęściem dwudziestosześciolatki. Wbrew powszechnej opinii Hepburn nie miała szczęśliwego dzieciństwa. Baronowa Van Heemstra była już rozwódką z dwójką dzieci, kiedy poślubiła pana J. A. Hep­burna, działacza brytyjskiej partii faszystowskiej; Aud­rey miała ledwie cztery lata, gdy matka rozwiodła się po raz drugi, a ojciec odszedł, pozostawiając po sobie tylko nazwis­ko. Brak ojca nękał ją przez długi czas, podobnie jak kompleksy („Zawsze uważałam – mówi – że moja sylwetka jest zbyt wychudzona, usta za duże, zęby nierówne, nos zbyt wydatny, włosy zbyt pro­ste”). Kiedy Niemcy na­jechali Holandię, gdzie mieszkała z przyrodnimi braćmi i matką, głód i strach uczyniły ją jeszcze bardziej przestraszoną i nieśmiałą. Wojna dobiegła końca, lecz po dawnym splendorze ostał się tylko tytuł szlachec­ki i Audrey długo szukała pracy. Była „szeregową” tancerką w nocnym klubie i spektaklach _varieté_, pozowała do zdjęć reklamowych, a jej mysia twarzyczka przez dwa lata wychwalała skuteczność kremu przeciwzmarszczkowego Lacto­-Calamine. Potem nadszedł nagły sukces, a Hepburn stała się gwiazdą.

„Niektóre szczęśliwe zbiegi okoliczności mogą być dla dwudziestoletniej dziewczyny bardzo niebezpieczne – mówi Audrey. – I nie wiem, co by się ze mną stało, gdybym nie poznała Mela. Byłam jak pijana, nie zdawałam sobie sprawy, co się dzieje. Wszyscy próbowali mi wmówić, że jestem naj­wspanialszą aktorką filmową od czasów Grety Garbo, i samo­tnie musiałam znosić ciężar sławy, o którą nie pro­siłam. Mel przywrócił mnie do rzeczywistości. Przy nim odnalazłam utraconą równo­wagę. Nauczył mnie nie popadać w samo­zachwyt. Pomógł mi znieść krytykę, która przyszła po pochwałach. Nie dałabym już sobie bez niego rady. Poza tym w naszych rodzinach było zbyt wiele rozwodów, bym mogła zaakceptować kolejny”.

Ci, którzy ją znają, mówią zresztą to samo. To Mel sprawuje pieczę nad jej kontraktami, wybiera dla niej ubrania, nalega, by nie zmieniała fryzury, żeby się nie malowała („Nie potrzebuje makijażu” – mówi). To on namówił ją, by wróciła do nauki tańca i postarała się o główną rolę w musicalu _Zabawna buzia_. A teraz, kiedy jej się to udało, cieszy się bardziej od żony. „Audrey będzie śpiewać i tańczyć razem z Fredem Astaire’em: to niesamowita szansa” – powtarza z satysfakcją. A jako że musical kręcony będzie w Paryżu, gdzie i on rozpoczyna pracę nad filmem o życiu Modiglianiego, postanowili wyprowadzić się z hotelu i znaleźć dom. „No właśnie – zauważa on – nie słyszałem nigdy, by małżonkowie bliscy rozwodu szukali nowego domu, żeby w nim wspólnie zamieszkać”.

4 „Dobry wieczór, mój mężu” (fr.).

5 Louella Parsons – amerykań­ska dziennikarka pisząca dla pism plotkarskich, która krytycznie wypowiadała się na temat niechęci Audrey Hepburn do wywiadów.3

Europejska żona

Samo­tna, melancholijna, z niezadowoleniem w orzechowych oczach Audrey Hepburn wróciła do Rzymu, a jej niewysłowiony smutek robi wrażenie na tych, którzy wierzą w dramat opisywany przez hollywoodzkich kronikarzy. Audrey dotarła na lotnis­ko Ciampino 8 stycznia. Miała na sobie biały płaszcz podszyty futrem z norek, a włosy – które do _Miłości po południu_ i _Zabawnej buzi_ musiały być dłuższe; aktorka czasem nosiła je rozpuszczone – znów obcięła na krótko. Wydaje się jeszcze szczuplejsza i bardziej spięta niż zwykle, a jej chłopięca fryzurka podkreś­la bladość wychudzonej twarzy. Mela Ferrera z nią nie ma. W Hollywood zatrzymały go sprawy zawodowe, przez co nie dołączy do żony w Afryce ani w Europie. „Odkąd mam męża, pierwszy raz przyjechałam do Włoch bez niego – ­za­uważyła z goryczą Audrey. – Jestem żoną europejską, rozstania nie przychodzą mi równie łatwo co niektórym Amerykankom”.

Przyjechała tu kręcić swój kolejny film, _Historia ­zakonnicy_, opowiadający o losach pewnej Belgijki, która wstąpiła do klasztoru z powołania, a potem również z powołania wróciła do świec­kiego życia. Historia zresztą wydarzyła się naprawdę, a książka autorstwa Kathryn Hulme, pierwowzoru filmowej postaci, jest bestsellerem. Audrey wybrała rolę głównie z tej przyczyny, jednak innym ważnym powodem był brak wątku romansowego. Nie będzie musiała się całować, przytulać ani wyglądać seksownie, nie będzie też konieczności prezentowania wyznaczających trendy strojów, ponieważ – nie licząc kilku scen – aktorka wystąpi w habicie. W Rzymie Audrey ma odbyć próby z reżyserem Fredem Zinnemannem, potem na miesiąc wyjeżdża z ekipą do Kongo, a następnie przeniesie się do swojej ojczystej Belgii, w której rozgrywa się duża część akcji filmu. W tym momencie życia żadna historia nie przekonywała jej równie mocno co opowieść Kathryn Hulme: pełna bólu i wewnętrznych konfliktów, w sam raz dla kobiety ukrywającej trudny sekret. Schodząc po schodkach samo­lotu, Audrey starała się emanować radością. Kiedy podbiegł do niej przyjaciel, by rzucić się jej w ramiona, tylko podała mu rękę, wypowiadając jakieś uprzejme, lecz chłodne słowa. Potem aktorka ruszyła do hotelu Hassler, który wybrała, ponieważ mieszkali tam także Fred Zinnemann z żoną. Od tego dnia zachowywała się coraz dziwniej i mniej przystępnie.

Nie śmieje się. Uśmiecha się rzadko, ledwo unosząc kąciki nieumalowanych warg, przestała nawet malować oczy, w których zawsze kryło się naj­więcej kokieterii. Mówi bardzo mało, odmawia wywiadów, pro­wadzi nudne życie. O ósmej rano niebies­ki samo­chód odbiera ją z hotelu i wiezie do Cinecittà, już ubraną w habit. Nie jest pierwszą aktorką, którą możemy zobaczyć w tym stroju: z welonem na głowie i krzyżem na szyi widzieliśmy już Annę Magnani, Deborah Kerr, Sil­vanę Mangano, Ingrid Bergman i wiele innych. Jednak Audrey nosi ten welon i ten krzyż z niemal przerażającą naturalnością. W Cinecittà nikt się do niej nie zbliża: kiedy kończy pracę na planie zdjęciowym, zamyka się w pokoju i każe sobie przynosić śniadanie, bo nie lubi bywać w restauracji. Je bardzo mało. O siódmej wieczorem niebies­ki samo­chód odwozi ją do hotelu. Hepburn zamyka się wtedy w pokoju, którego otwarte okna wychodzą na kościół Trinità dei Monti, opuszcza hotel tylko po to, by wyprowadzić pies­ka o imieniu Famous⁶: to znaczące imię, sama je wybrała.

Audrey kocha swojego Famous i traktuje go jak synka. Mówi do niego „_baby_”, całuje go, czesze, wiąże mu kokardy na głowie – każdego dnia innego koloru, jak u dziec­ka. Spacery z psem trwają krótko. Aktorka wybiera boczne uliczki lub puste trawniki Ogrodów Borghese i chodzi z opuszczoną głową w obawie, że zostanie rozpoznana: parę dni temu dostała ataku nerwowego po tym, jak ktoś życzliwie się do niej odezwał. Po spacerze Audrey wraca do hotelu i czeka na telefon z Los Angeles. Nie zaśnie, póki nie porozmawia z Melem. Ich pogawędki są krótkie, ponieważ połączenie kosztuje dwanaście tysięcy lirów za trzy minuty, a państwo Ferre­rowie nie znoszą trwonić pieniędzy. Wymieniają jednak czułe słówka: Mel dopytuje o zdrowie żony, jakby ta miała odrę; podobno jego głos wiecznie drży z niepokoju. Audrey uspokaja męża i opowiada o swoich zajęciach. Tydzień wcześniej była w Paryżu, żeby zamówić stroje od Givenchy’ego, który jest jej ulubionym krawcem, a wszyscy wiedzą, jak bardzo Audrey lubi zamawiać ubrania; tym razem jednak jej się nie podobało. Jedynym przejawem kokieterii, jaki w niej pozostał, jest przekonanie o własnej brzydocie: zrobić zdjęcie Audrey jest teraz równie trudno, co dowiedzieć się, czy księżniczka Małgorzata wciąż zakochana jest w Peterze Townsendzie. Po każdej sesji aktorka chce zobaczyć odbitki i prawie zawsze drze je na kawałki; zniszczyła przepiękne kolorowe foto­grafie, bo za bardzo wystawał jej ząb, a nos wydawał się nieco zbyt duży. Ma coraz więcej kaprysów: zażądała, by w studiu przebywał wyłącznie foto­graf, którego poznała podczas zdjęć do _Wojny i pokoju_ i któremu ufa, bo sprzedaje on wyłącznie zdjęcia przez nią zaakceptowane. Wdzięczny foto­graf podarował aktorce lalkę, jednak ona odpowiedziała, że nienawidzi lalek: „Nie mogą się ruszyć, mają wiecznie ten sam wyraz twarzy, przypominają mi martwe dzieci”. Rzymskie arystokratki zawzięcie rywalizują o możliwość pojawienia się w stroju zakonnicy w filmie z Audrey (statystowanie jest obecnie szalenie modne wśród śmietanki towarzys­kiej), na próżno jednak zapraszają gwiazdę kina na swoje koktajle.

Audrey Hepburn przyjechała do Rzymu po raz trzeci, ale nigdy nie odwiedzała tego miasta w podobnym stanie. Pierwszy raz była tu latem 1952 roku, kiedy kręciła _Rzymskie wakacje_. Wtedy jako pełna entuzjazmu dziewczyna, zaręczona z Jamesem Hansonem. Ich ślub został zaplanowany na wrzesień tego samego roku, zaproszono aż dwustu gości. Mimo to – być może za sprawą Gregory’ego Pec­ka, który ponoć pałał do Audrey zbyt dużą sympatią, a być może dlatego, że dziewczyna nie miała czasu wziąć udziału w ceremonii (jak absurdalnie sugerowali naiwni) – ślub został odwołany i 14 grudnia aktorka ogłosiła zerwanie zaręczyn. „Poślubienie Jimmy’ego byłoby niewłaściwe – stwierdziła – skoro bardziej niż w nim zakochana jestem w mojej karierze”.

Druga wizyta w Rzymie miała miejsce w październiku 1954 roku, kiedy Audrey przyjechała tu na miesiąc miodowy z Melem Ferrerem, z którym wzięła ślub cywilny w szwajcarskim Bürgenstock, w wianuszku z bladych różyczek na króciutkich czarnych włosach. W jej oczach widać było zmęczenie spowodowane ucieczkami przed gromadą foto­reporterów, ale wydawała się szczęśliwa. Nigdy nie była tak zakochana jak wtedy, w tym wysokim, zamkniętym w sobie mężczyźnie, którego uwielbiała, odkąd pierwszy raz zobaczyła go na kinowym ekranie w Chicago. Mel miał już dzieci i reputację kłótliwego człowieka, jednak małżeństwo tej pary aktorów wydawało się idealne. Ktoś powiedział: „Są do siebie podobni, ponieważ oboje są sprytni, ambitni i żyją dla kina i teatru”. Mel Ferrer głosił: „Poślubiła mnie, ponieważ nigdy nie zabronię jej być aktorką i będę jej pomagał ze wszystkich sił”. Audrey mówiła: „Poznałam go, spodobał mi się, pokochałam go. Chcę mieć dużo dzieci. Małżeństwo jest po to, żeby mieć dzieci. Dzieci nie przeszkadzają w karierze”. Mieszkali we wsi w okolicy Rzymu, wśród kur, i zostali tam także w czasie pracy nad _Wojną i pokojem_. W tamtym czasie Audrey malowała się starannie, rozmawiała ze wszystkimi wokół, jadła z apetytem i nie miała nic przeciwko lalkom.

Nikt nie zauważył, by coś martwiło panią Ferrer. Para wyjechała do Paryża, gdzie ona zagrała kolejno w dwóch filmach, a żeby odpocząć, wracali do Bürgenstock. Niezadowolenie zasnuło oczy Audrey, dopiero kiedy ostatniego lata Mel Ferrer pojechał do Niemiec kręcić _Fräulein_, powojenną historię rozgrywającą się w Moguncji nad Renem. Wtedy się rozdzielili i aktorka samo­tnie wyruszyła do Nowego Jorku, miejsca, w którym jej miłość do Mela kwitła. W październiku spotkali się w Hollywood, gdzie spędzili także święta Bożego Narodzenia i sylwestra. Mieszkali na wzgórzach, w domu pro­ducenta filmowego Edwina Knopfa – dla rozrywki Hepburn przestawiała tam meble i zmieniała zasłony, jednak dało się odczuć jakąś zmianę. „Audrey – mówili ci, którzy nie widzieli jej od lat – straciła typową dla siebie radość życia”. Dziennikarze zaczęli pro­wadzić śledztwo. Czemu nie była szczęśliwa? Wszyscy ją lubią, wszyscy jej schlebiają, zawsze dobrze wybiera filmy i wspaniale w nich gra, jest bogata. Zarabia więcej niż jakakolwiek inna diwa: mogła wynegocjować nawet trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów za film. Mel Ferrer dos­konale zarządzał talentem żony. Ponadto zdołał uwolnić ich od astronomicznych podatków dzięki genialnej, choć skomplikowanej, metodzie, którą opracowywali po nocach, podczas gdy ich rozrzutniejsi znajomi bawili się na przyjęciach.

Nigdy się nie kłócili. Nie ma mowy o żadnej rywalizacji. Mel Ferrer ma ambicje raczej jako reżyser niż aktor i właśnie zwyciężył w ważnej hollywoodzkiej bitwie. Studio MGM powierzyło mu wyreżyserowanie filmu z Audrey w roli głównej, _Zielone domostwa_, którego akcja w dużej części rozgrywa się w lasach Ekwadoru. To dzięki żonie dostał tę pracę: MGM zaproponowało jej rolę w filmie, a ona zgodziła się pod warunkiem, że to Mel będzie reżyserem. Zawsze marzyli o takiej współ­pracy, Audrey powinna być zadowolona. No i? Dziennikarze kontynuowali śledztwo. Owszem, pro­wadzą życie nomadów, ale z własnej woli: żadne z nich nie potrafi się zatrzymać w miejscu. Mel Ferrer ukończył studia na Princeton, lecz zamiast zostać pisarzem, spełniał się jako tancerz, radiowiec i aktor, co umożliwiło mu liczne wycieczki między Europą a Stanami. Audrey także szybko przyzwyczaiła się do częstego korzystania z samo­lotów i pociągów, mieszkania w hotelach i wynajmowanych domach: miała ledwie szesnaście lat, kiedy opuściła Brukselę i wyruszyła do Londynu, by uczyć się tańca i pracować jako modelka. Potem przyjechała na Riwierę, żeby nakręcić _Monte Carlo Baby_. Następnie udała się do Nowego Jorku zagrać Gigi na Broadwayu, a późniejsze tournée wiodło ją przez niemal wszystkie stany Ameryki Północnej. Wreszcie zaczęła się włóczęga między Hollywood, Rzymem a Paryżem – Aud­rey Hepburn podróżowanie ma we krwi.

Owszem, nie mają domu. Znudziła im się „chatka” w Bürgenstock i chcieli ją sprzedać Lauren Bacall. Sławna para twierdzi jednak, że pewnego dnia na pewno zbuduje sobie prawdziwy dom. Gdy są w Rzymie, Paryżu, Londynie czy Nowym Jorku, kupują tkaniny, antyki, fotele. Audrey mówi: „Wykorzystamy je. Nie pytajcie mnie: kiedy i gdzie, ale to zrobimy”. Czy zatem cierpi dlatego, że (jak twierdzą niektórzy) Mel ją zdominował, zahipnotyzował swoją osobowością? „Jestem kruchą istotą i potrzebuję, by ktoś mnie pro­wadził. Mel jest pełen tak niezwykłych zalet, że z dumą przyjmuję jego rady” – pro­stuje aktorka. Dodaje, że równość małżeń­ska nie ma sensu, ona nie jest przecież Amerykanką łaknącą równych praw: zgadza się z opiniami swojej holenderskiej matki i ojca, na wpół Anglika, na wpół Irlandczyka, którzy twierdzą, że żona powinna być posłuszna mężowi. (Rodzice Audrey są jednak rozwiedzeni).

Prawda wyszła na jaw pewnego grudniowego wieczora, kiedy w Hollywood odbywała się premiera wyprodukowanego w studiu Davida O. Selznic­ka filmu _Pożegnanie z bronią_ na podstawie powieści Hemingwaya. Była to wielka gala. Przybyli tam wszyscy ważni aktorzy. Audrey rzekomo pojawiła się w towarzystwie kolegi męża, adwokata Grega Bautzera, ponieważ Mel nie znosi wydarzeń towarzys­kich. Była jeszcze bardziej milcząca niż zazwyczaj. Przyszła w pro­stej białej sukience, która otulała ją, nie podkreś­lając kształtów. Przed teatrem tłum wyczekujący swoich idoli naj­gorętszym aplauzem obdarował właśnie Audrey. Odpowiedziała uprzejmym uśmiechem i usiadła w jednym z pierwszych rzędów. Sala szybko się wypełniła. Było ciepło: kalifornijska zima nie przypomina tej nowojorskiej czy parys­kiej. Nikt jednak nie wierzy, by incydent, który nastąpił, zdarzył się jedynie z powodu gorąca lub tajemniczego zatrucia ostrygami: zdaniem agenta aktorki dolegliwości miały ją nękać od południa. Podczas pro­jekcji zdawała się bowiem pogodna. Dopiero pod koniec, podczas sceny porodu z Jennifer Jones, Audrey zaczęła robić wrażenie zaniepokojonej. Greg Bautzer zauważył, że pochyla głowę, zasłania oczy dłonią w rękawiczce i wzdycha. Zaproponował jej papierosa, wyciągnął nawet zapalniczkę. Wtedy w słabym świetle Bautzer zobaczył oczy pełne łez. Audrey odmówiła i położyła dłoń na ramieniu adwokata: „Zabierz mnie stąd, pro­szę. Zaraz zemdleję”.

Bautzer wstał, chwycił ją pod boki i wyprowadził niemal nieprzytomną. Audrey otrząsnęła się dopiero na zewnątrz, kiedy dołączył do niej wezwany telefonicznie Mel. „To nic takiego. Po pro­stu wzruszenie. Scena była bardzo realistyczna” – skomentowała. Taka aktorka miałaby zemdleć na widok realistycznej sceny? Audrey, jak wyjaśnili dobrze poinformowani, poczuła, jak serce jej się ścis­ka na widok rodzącej kobiety, ponieważ tego właśnie dotyczył jej dramat: nie miała dzieci i bała się, że nigdy się ich nie doczeka. Kiedy dziennikarz Henry Gris zadał jej to okrutne pytanie – „Audrey, czy chciałabyś mieć dzieci?” – posmutniała i przez chwilę zdawała się niezdolna do odpowiedzi. Potem, jak przystało na prawdziwą aktorkę, wzięła się w garść i odpowiedziała: „W każdej chwili jestem gotowa zrezygnować z kariery, żeby mieć dzieci. Mel ich pragnie. Jedynie dając mu dziec­ko, zdołam uczynić go w pełni szczęśliwym”. Zdawała się szczera i niemalże pogodna, jednak w kolejnych dniach nie chciała więcej rozmawiać o omdleniu. To dlatego, jak twierdzą niektórzy, Audrey się już nie śmieje, nie cieszy ją kupowanie ubrań, czesze pies­ka, jakby był dziec­kiem, i wydaje się tak samo­tna, melancholijna i dziwna.

_Dalsza część w wersji pełnej_

6 Sławny (ang.).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: