Uwierz w nas - ebook
Uwierz w nas - ebook
Kontynuacja bestsellera "Bądź moim szczęściem"! Amber Sky nie miała łatwego dzieciństwa, dlatego całe swoje życie poświęciła siatkówce. Kolejny sezon w barwach Rockets Detroit Mercy przyniesie jej wiele niespodzianek. Drużyna stanie przed wyzwaniem, którym jest obrona mistrzowskiego tytułu rozgrywek NCAA. Trudno jednak skupić się na wygranej, kiedy pewien niesforny koszykarz ponownie pojawia się w życiu Am i zaprząta jej myśli. Will Hariss to niekwestionowany łamacz damskich serc, zwłaszcza że jest koszykarską gwiazdą NBA. Mimo to bolesna przeszłość nie daje mu spokoju i odbija się na podejściu do życia. Kilka miesięcy temu pewna blondwłosa siatkarka poruszyła jego serce i Will nie ma zamiaru tak łatwo jej sobie odpuścić. Czy Amber będzie potrafiła zaufać mężczyźnie, który już raz ją zawiódł? Czy Will zdoła odkupić swoje winy? Uczucia tych dwojga to mieszanka mogąca rozpalić ich zamknięte serca albo zostawić po sobie pobojowisko. Najnowsza powieść autorki chwyta za serce. Ta naszpikowana emocjami historia ze sportem w tle dostarczy Wam wielu wrażeń. Włączcie się do gry o wszystko! Decyzje nie będą łatwe – ale czy życie takie właśnie jest? Polecam serdecznie. - zlotowlosa.i.ksiazki Dwie dyscypliny sportowe. Dwoje ludzi, którym przeszłość zdefiniowała życie, i uczucie, które nie powinno było się narodzić… Każdy zdobyty na boisku punkt to nie tylko talent, lecz także ogromny wysiłek mający szansę przełożyć się na sukces. Historia pełna emocji, pasji, nadziei i walki z samym sobą. Koniecznie dajcie się wciągnąć do świata Amber i Willa, by przekonać się, czy i Wasze serca zdobędą w całości. Serdecznie polecam. - Karolina Łata, zakochana_w_romansach J. Dean ponownie zafundowała swoim czytelniczkom niezwykle emocjonalną historię. Wprost nie mogłam się od niej oderwać. Poznając losy Amber i Willa, czułam mnóstwo sprzecznych emocji. Oboje nie mieli w życiu lekko. Każde z nich straciło kogoś bardzo bliskiego i nie potrafiło sobie z tym poradzić. Bali się zaangażować, aby ponownie nie zostać zranionym. Czasem jednak warto zaryzykować i dać sobie szansę. „Uwierz w nas” to piękna powieść, która łamie serce, ale i składa je na nowo. Koniecznie musicie przekonać się o tym same! Gorąco polecam! - barbara.and.her.books
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-152-8 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
ROZDZIAŁ 31
ROZDZIAŁ 32
ROZDZIAŁ 33
ROZDZIAŁ 34
ROZDZIAŁ 35
ROZDZIAŁ 36
ROZDZIAŁ 37
ROZDZIAŁ 38
ROZDZIAŁ 39
ROZDZIAŁ 40
ROZDZIAŁ 41
ROZDZIAŁ 42
ROZDZIAŁ 43
ROZDZIAŁ 44
ROZDZIAŁ 45
ROZDZIAŁ 46
ROZDZIAŁ 47
ROZDZIAŁ 48
ROZDZIAŁ 49
ROZDZIAŁ 50
ROZDZIAŁ 51
ROZDZIAŁ 52
ROZDZIAŁ 53
ROZDZIAŁ 54
ROZDZIAŁ 55
ROZDZIAŁ 56
ROZDZIAŁ 58
EPILOG
OD AUTORA
PODZIĘKOWANIAPROLOG
Początek sezonu 2019/20
Wrzesień
Rok temu…
AMBER
– Jesteście!
Krzyk Kimber przedarł się przez dudniącą z głośników muzykę. Podbiegła do nas, w ciągu sekundy pokonując schody prowadzące na górę. Złapała w pół, najpierw Heidi, a zaraz potem wyściskała mnie i Larissę. W pierwszej chwili mój mózg zareagował jak na zagrożenie. Nie lubiłam, gdy ktoś naruszał moją przestrzeń osobistą. W myślach szybko przywróciłam się do porządku i starałam odwzajemnić jej powitanie uśmiechem.
Kimber zaczęła trajkotać jak nakręcona i pociągnęła nas do wynajętej loży VIP. Przy naszym stoliku siedziała cała drużyna. Z tego, co kojarzyłam, brakowało wyłącznie Daniela i Vicky, ale to chyba była dla nich po prostu norma. Wskoczyłam na siedzenie obok Chloe, naszej przyjmującej.
– Spóźnione piją podwójnie! – krzyknęła Kimber w naszą stronę.
Faktycznie zrobiłyśmy modne spóźnienie, więc nie darowały nam paru dodatkowych kolejek.
Chwilę trwało, zanim poczułam się w pełni rozluźniona. Lubiłam to uczucie. Całe moje ciało było takie lekkie, a głowa wolna od zmartwień. Obok mnie usłyszałam jakieś zamieszanie. Skierowałam wzrok w tamtą stronę. Tuż przy Heidi usiadł Daniel. Oho… Nie sądzę, żeby to się dobrze skończyło. Nie, doskonale znałam ten wyraz twarzy. Nasz fizjoterapeuta ewidentnie miał ochotę na moją przyjaciółkę. Śledziłam toczącą się między nimi grę. Czułam się odpowiedzialna za tę dziewczynę. Traktowałam ją jak siostrę, a o rodzinę się dba.
Cholerna ironia, zwłaszcza że moja rodzina się po prostu rozpadła…
Nagle moją uwagę przykuła ręka Heidi znikająca w dłoni Daniela.
Co ta kobieta wyprawia?!
Spojrzałam na nią wymownie, ale nie zamierzała zwracać na mnie uwagi. Zgoda, tylko niech potem nie wraca do mnie z podkulonym ogonem. Kiedy oboje odeszli w stronę parkietu, poczułam, że potrzebuję dodatkowych procentów. Wstałam i zachwiałam się na obcasach, dzięki którym górowałam nad większością facetów w tym klubie. Właściwie to taki był mój zamiar. Od razu mogłam odrzucić niskich gości, którzy stanowczo nie spełniali moich wymogów. Miałam ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, dodając do tego szpilki, z pewnością dostałabym się do męskiej drużyny siatkarskiej. Tak więc nie liczyłabym dzisiaj na jakąkolwiek zdobycz. Na lekko chwiejnych nogach podeszłam do baru znajdującego się przy schodach.
– Dwa szoty tequili, poproszę. – Skinęłam ręką na barmana.
Młody chłopak z buźką gładką jak pupa niemowlęcia przesunął leniwie wzrokiem po moim biuście. Nie mogłam mu mieć tego za złe, w końcu znajdował się centralnie przed jego oczami. Zadarł delikatnie głowę i spojrzał mi w oczy.
– Skończyłeś? – spytałam żartobliwie.
– Yyyy…
Cudownie, kolejny raz to samo. W końcu się ocknął i wyszczerzył w uroczym uśmiechu. Gdyby nie fakt, że sięgał mi pod pachę, może bym go zabrała dzisiaj do domu.
– Co dla ciebie, słonko?
– Po pierwsze – złapałam go za podbródek i podniosłam delikatnie jego głowę – oczy mam tutaj, a po drugie dwa szoty tequili.
Widząc jego zakłopotanie, zaśmiałam się tylko, żeby rozluźnić sytuację.
– No już, raz, raz. Nie każ damie czekać. – Puściłam jego twarz i oparłam się o bar.
Chłopak odwrócił się z prędkością błyskawicy i po chwili stały przede mną dwa kieliszki, limonka i przygotowana solniczka.
Raz się żyje, zacznijmy w końcu tę zabawę.
Wysypałam ścieżkę soli na dłoń, chwyciłam kieliszek i wychyliłam jeden po drugim. Czułam, jak przyjemne ciepło rozchodzi się po całym moim przełyku. Pochwyciłam spojrzenie barmana i z największą kokieterią, na jaką było mnie stać, zacisnęłam usta na limonce, wyciskając z niej sok prosto do moich ust. Jego szczęka o mały włos nie uderzyła o podłogę, a widząc jego reakcję, spojrzałam wymownie na wybrzuszenie w jego spodniach. Puściłam mu oko i odepchnęłam się od blatu. Nie bez powodu wybrałam dzisiaj czerwoną sukienkę bez rękawów kończącą się tuż za pośladkiem. Wiedziałam, jak działa na płeć przeciwną. Faceci byli tacy prości w obsłudze. Wystarczyło pomachać im przed oczami tyłkiem, zatrzepotać parę razy rzęsami i jedli ci z ręki. Wracając do stolika, kręciłam biodrami, ściągając spojrzenia mijanych mężczyzn. Lubiłam to. Lubiłam być w centrum uwagi, ale nigdy nikomu nie pozwalałam się za bardzo zbliżyć. To nie moja bajka…
Moją uwagę przykuło zamieszanie przy naszym stoliku. Nie było mnie może dziesięć minut, a Heidi już wpadła w kłopoty. Nagle wkurzona Vicky, która łaskawie pojawiła się w klubie, minęła mnie z impetem, trącając w ramię. Gdybym nie była w tak szampańskim nastroju spowodowanym wypitym alkoholem, pewnie zdążyłabym się z nią dzisiaj pokłócić. Jednak ona była już w połowie drogi do wyjścia. Obejrzałam się za nią, ale moje spojrzenie natrafiło na kogoś zupełnie innego. W naszym kierunku zmierzał nie kto inny jak Garett Ford, nasz nowy trener. Rzuciłam okiem na moją przyjaciółkę, której cała krew właśnie odpłynęła z twarzy. Wślizgnęłam się zgrabnie na miejsce obok niej.
– Wiedziałaś, że dziś tu będzie? – spytałam.
– Nie tylko nie wiedziałam, ale miałam nadzieję, że się tu nie pojawi.
– No cóż, dziś ewidentnie twoje modły nie zostały wysłuchane. Mamy mało czasu. Zmień, proszę, wyraz twarzy z przerażonej na taki, jaki miałaś, idąc z Danielem na parkiet.
Heidi spiorunowała mnie wzrokiem, ale zrobiła to, o co prosiłam.
– Miło was widzieć, dziewczyny.
Głos Garetta przedarł się przez dudniącą muzykę.
– Dobry wieczór, trenerze – odpowiedziały chórem Kimber i Sally.
– Robby nic nie wspominał, że jesteś chętny na imprezę w naszym towarzystwie – dodała Kimber.
– Jakbyś się zastanawiał, to właśnie o tym chciałem z tobą pogadać po spotkaniu, ale jakoś wypadło mi potem z głowy. – Robby zwrócił się bezpośrednio do Garetta, ale ja przestałam już ich słuchać.
Moja cała uwaga była skupiona na mężczyźnie stojącym za naszym trenerem. Nie był wysoki, on był ogromny. Mimo że Garett był ode mnie sporo wyższy, to ten facet górował nad nim niemal o głowę. Mój wzrok wylądował na napiętych mięśniach jego ramion. Biała koszulka opinała delikatnie opalone bicepsy, dając niesamowity kontrast z muśniętą słońcem skórą. Całą prawą rękę miał pokrytą czarnymi tatuażami. Sunęłam po nich nieśpiesznie wzrokiem, nie mogąc opanować rosnącego we mnie podniecenia. Chciałam dotknąć każdego i poznać jego historię. Zjechałam spojrzeniem niżej i niech Najświętsza Panienka ma mnie w opiece, ale pod koszulką widać było odznaczające się mięśnie brzucha, które doprowadziły mnie do wybrzuszenia pod jego rozporkiem. Momentalnie otrzeźwiałam i wróciłam spojrzeniem do jego oczu. I to był mój błąd… Jego przeszywające spojrzenie niemal szarych tęczówek było jak narkotyk. Czułam, jak całe moje ciało drętwieje, a przyjemne mrowienie kumuluje się między moimi udami. Patrzył wprost na mnie, a jego pełne wargi otoczone ciemnym zarostem uniosły się w prowokacyjnym uśmiechu. Przez moją głowę przebiegła dzika ochota sprawdzenia, czy jego broda przyjemnie drażni skórę. Otrząsnęłam się z otępienia i rzuciłam mu wyzywające spojrzenie.
– Dziewczyny, ponieważ ten tu nie da mi spokoju: To jest Will; Will, to są dziewczyny, zadowolony? – przedstawił go.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo – dodał Will, nie odrywając ode mnie wzroku, po czym z przebiegłym uśmiechem wsunął się na miejsce pomiędzy Cheryl i Caroline.
Kątem oka obserwowałam toczącą się między nimi dyskusję, ale nie miałam zamiaru do nich dołączyć. Popijałam swojego drinka, starając się zająć czymś rozszalałe myśli, które krążyły wokół tego zarozumiałego mężczyzny.
– Mój ojciec jest fanem koszykówki. Słyszałam, że w ostatnim meczu zdobyłeś ponad trzydzieści punktów dla Detroit Pistons. – Usłyszałam, jak Cheryl go zagaduje.
– Nie tylko w tym jestem dobry. Zawsze możesz mnie wypróbować. Lubię wyzwania.
Prychnęłam pod nosem. Najwyraźniej zrobiłam to głośniej, niż myślałam, bo poczułam spojrzenie wypalające dziurę w moim policzku. Nie chcąc pokazać, że w jakikolwiek sposób ma to na mnie wpływ, przeprosiłam siedzącą obok mnie Rose i udałam się w stronę baru.
Gdy byłam już poza zasięgiem wzroku pozostałych, zaczęłam szukać Heidi, która gdzieś zniknęła. Skręciłam za róg, gdzie miałam nadzieję, że będzie trochę ciszej, i wyciągnęłam telefon, by do niej zadzwonić. Właśnie wybierałam jej numer, kiedy czyjaś duża dłoń złapała za ekran mojej komórki, przysłaniając mi cały widok.
– Sądzę, że nie będzie ci to potrzebne.
Podniosłam oczy na mężczyznę stojącego przede mną.
Mój wzrok zatrzymał się na środku jego klatki piersiowej. Spojrzałam na jego ramię. Rozpoznawałam te tatuaże…
On chyba żartuje, jeśli myśli, że nabiorę się na te jego tanie gierki.
– Pozwól, że to ja zadecyduję, czego potrzebuję.
Wyrwałam rękę z telefonem i odwróciłam się, by od niego odejść, ale jego silna dłoń zacisnęła się na moim przedramieniu. Obrócił mnie z powrotem w swoją stronę, jakbym nic nie ważyła. Zbliżył wargi do moich ust, a jego oddech muskał moją skórę. Czułam jak przez moje ciało przechodzą dreszcze.
– Zgrywasz niedostępną.
Nie widziałam jego twarzy, ale byłam pewna, że się uśmiechnął.
– Jak już wspomniałem, lubię wyzwania…
Przymknęłam oczy, pozwalając, by jego słowa pieściły moje zmysły. Nagle poczułam chłód w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się jego dłoń. Otworzyłam oczy i dotarło do mnie, że stoję na korytarzu kompletnie sama. Czyżbym wymyśliła sobie ostatnie minuty? Chyba za dużo wypiłam, skoro mój mózg podsuwał mi takie obrazy.
Jeszcze raz spojrzałam na ekran telefonu, gdzie teraz widniała wiadomość od Heidi. Wróciła do domu. Może i na mnie jest już pora. Nie wiem, czy będę w stanie nad sobą panować. Alkohol jest złym doradcą. Wyszłam przed klub i złapałam taksówkę, która miała mnie odwieźć do domu. Zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu i wbiłam spojrzenie w szybę. Próbowałam wyrzucić obraz Willa z mojej głowy, ale jedyne, o czym byłam w stanie myśleć, to jego dłonie na moim ciele i głos, od którego miękły mi nogi.
Tej nocy śniłam o mężczyźnie z tatuażami…