Uwieść ochroniarza - ebook
Uwieść ochroniarza - ebook
Półtora miliona odsłon na Wattpadzie!
Osiemnastoletnia Julliet – córka przyszłego prezydenta USA – wpada na szalony pomysł. Postanawia uwieść swojego o dziesięć lat starszego ochroniarza, seksownego Clarka. W tym celu sporządza specjalną listę i rozpoczyna realizowanie składających się na nią punktów, co ma jej pomóc w osiągnięciu celu.
Niemal wszystko ich różni. Julliet, która nie liczy się z konsekwencjami swoich decyzji, jest nieokiełznana, natomiast Clark – obowiązkowy. Dlatego wybryki dziewczyny coraz bardziej działają mu na nerwy.
Chociaż mężczyzna bardzo się stara, z coraz większym trudem opiera się pięknej Julliet. W tę ich pozornie niewinną zabawę wkrada się prawdziwe pożądanie.
Czy Clark zaryzykuje swoją karierę i zdecyduje się na ten zakazany związek?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8178-372-9 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Jared. – Chichoczę, kiedy wsuwa dłoń pod kusą sukienkę, którą dzisiaj włożyłam. Jego palce zahaczają o koronkowe majtki, po czym zanurzają się w moim wnętrzu. Figlarny błysk w oczach chłopaka daje mi do zrozumienia, że ta zabawa podoba mu się tak samo jak mnie. Moja głowa mimowolnie dotyka zimnej ściany, gdy przymykam oczy z przyjemności, a wieczorny wiatr uderza w rozgrzaną skórę, powodując dreszcze wędrujące po całym ciele. Rozchylam lekko wargi i zaczynam coraz głośniej oddychać, kiedy zachłanne usta kąsają odkrytą skórę na mojej szyi, a jego dłoń ściska pierś.
– Julliet! – słyszę w oddali głos Mii, mojej najlepszej przyjaciółki.
– Kurwa – mamrocze Jared, zaciskając dłoń na moich ustach, bym była cicho. Wchodzimy głębiej w cień sąsiedniego budynku, by Mia nas nie zobaczyła. Impreza z okazji zakończenia liceum trwa w najlepsze, jest dopiero przed północą, więc przyjaciółka nie powinna teraz wychodzić na zewnątrz, a jednak zauważyła, że Jared i ja zniknęliśmy, żeby się trochę zabawić. Wiem, że podoba jej się ten chłopak. Ma przed sobą świetlaną karierę sportowca, umięśnioną sylwetkę, niebieskie oczy, niemal czarne włosy i mógłby mieć każdą dziewczynę, a jednak z jakiegoś względu wybrał dzisiaj mnie. Chcę maksymalnie wykorzystać tę pierwszą wakacyjną noc, która jednocześnie oznacza ostatnie godziny wolności.
Jutro mój ojciec wyjeżdża z Los Angeles na osiem tygodni, a zamiast niego będzie mi towarzyszyć ochroniarz. Nie wiem, co tata chce tym osiągnąć. Przecież to nie do pomyślenia – będę musiała chodzić na imprezy z jakimś starym komandosem. Zero alkoholu, zero wygłupów, zero seksu… Boże! Może będę musiała nawet malować paznokcie w jego obecności.
Obserwuję Mię jeszcze przez chwilę i w końcu zauważam, jak się poddaje i znika w zatłoczonym pubie.
– Pospiesz się – szepczę do Jareda. – Nie mamy całej nocy.
Niebieskie oczy błyszczą z ekscytacji, kiedy odpina pasek spodni. Słyszę głośny brzdęk metalu. Jared zsuwa bokserki i kiedy spoglądam na jego męskość, jestem w szoku. Staram się nie prychnąć.
Co to jest?
Jajka większe niż lufa?
Ledwie go widać.
Co on chce mi tym zrobić?
Unoszę zdezorientowane spojrzenie na kolesia, który patrzy skupiony na swoje przyrodzenie i wsuwa na nie miniaturową prezerwatywę. Wielki, sławny Jared ma penisa wielkości kciuka. Kurwa, przy nim całe życie można by pozostać dziewicą. Nie wiedząc, co zrobić, przyciskam chłopaka do siebie w niedźwiedzim uścisku, by nie zobaczył mojej twarzy. Alkohol i wypalony wcześniej blant nie pomagają mi w zachowaniu powagi i ledwie wytrzymuję, by nie zacząć rżeć niczym koń.
– Co robisz? Dlaczego mnie przytulasz? – pyta zaskoczony tą nagłą czułością.
– Chyba widziałam mojego ojca. Schowaj wentylka, bo zaraz będzie dym. – Udaję śmiertelnie wystraszoną i podziwiam, jak w ciągu dwóch sekund chłopak się zwija i nie pozostaje po nim ślad.
Frajer z małym kutasem.
Poprawiam sukienkę, przeczesuję palcami ciemne włosy, prostuję plecy i stanowczym krokiem wychodzę zza budynku.
Och tak, zdecydowanie jestem wredna.
Mam ochotę śmiać się z penisa Jareda, a jednocześnie sama nie chciałabym zostać wyśmiana w taki sposób. Postanawiam więc zachować to wszystko dla siebie. Chociaż… Jeszcze to przemyślę.
Przechodzę dumnie przez drzwi wejściowe, stukając głośno szpilkami o drewnianą podłogę, i kołyszę biodrami. Muzyka roznosi się po całym pomieszczeniu. Momentalnie zauważam kilku facetów, którzy mogliby mi pomóc rozluźnić się dzisiejszego wieczoru. Jednak najpierw mam ochotę zabalować, potańczyć i się napić. Wypić morze alkoholu. Bo jutro, punktualnie o dziewiątej, nastąpi zmiana warty w moim domu, więc zamierzam szaleć, dopóki starczy mi sił.
Nie jestem cnotką – co to to nie. Lubię seks, nie lubię zobowiązań i nie jestem typową nastolatką. Jeżeli ktoś na tej sali jest zbereźną dziewczynką, to jest nią zdecydowanie Julliet Hilton – córka polityka, która w mediach musi wyglądać jak pieprzony ideał, ale za kulisami robi to, co chce i z kim chce.
Niektórzy pytają mnie, dlaczego taka jestem. Odpowiedź jest prosta: jestem i tyle. Nie lubię kontroli, nie lubię ograniczeń. Lubię wszystko to, co jest zakazane; lubię kłopoty.
Buntowniczka z wyboru.
Podchodzę do baru, po czym kiwam na barmana. Gdyby nie fałszywy dowód, nie dostałybyśmy z Mią ani grama alkoholu, jednak w tym momencie, gdy proszę o mojito, nawet nie pytają mnie o ten kawałek plastiku. I dobrze. Puszczam oko do chłopaka za barem, a następnie odchodzę, by znaleźć przyjaciółkę.
Po chwili znajduję ją w loży z innymi dziewczynami z naszej paczki. Wszystkie są już w śpiewnym nastroju: kołyszą się w rytm piosenki, a ich oczy i rumieńce na policzkach zdradzają wypity alkohol, co utwierdza mnie w przekonaniu, że dzisiejsza noc będzie pamiętna. Muzyka daje po uszach i chociaż zapach papierosów unoszący się w powietrzu denerwuje mnie bardziej, niż jestem w stanie przyznać, wiem, że tego wieczoru zrobimy coś fajnego.
Siadam pomiędzy Mią a Fallon, która zachwyca się jakimś nieznajomym siedzącym przy barze.
– Jesteś cztery kolejki do tyłu, musisz teraz wypić karne! – Dziewczyny przekrzykują muzykę. Wzruszam ramionami, po czym wypijam cztery szoty jeden po drugim, bez popicia – a co!
– Jak tam Jared? – pyta Mia.
Uśmiecham się pod nosem.
– Widziałaś kiedyś greckiego boga? – Mia marszczy brwi, próbując zrozumieć, co to ma do rzeczy. – W sensie rzeźbę – dodaję ku jasności i przewracam oczami.
– Widziałam, chyba. – Trybiki wyraźnie pracują w jej głowie, kiedy kontynuuje: – Umięśnione ciała, ale małe penisy?
Nie wytrzymuję. Zdradzam tajemnicę.
– Właśnie. Jared ma małego siusiaka – mówię tak, by tylko ona słyszała.
– Ale z ciebie suka – odpowiada Mia z przyganą. Muszę jej przyznać rację, więc wzruszam tylko ramionami z uśmiechem.
– Chodźmy potańczyć, bo zbyt szybko padniemy – woła Tate, przerywając naszą cichą rozmowę.
Po chwili parkiet jest już nasz. Wszystkie cztery kołyszemy się w rytm muzyki, tak że męska część imprezy zerka na nas z zainteresowaniem. Za to ta żeńska z jawną irytacją. No i dobrze, niech popatrzą, jak to się robi, jak samą tylko pewnością siebie można podbić wygląd na tyle, by faceci nie pozostali obojętni. Bo o to właśnie chodzi, o seksapil: nie tylko zewnętrzny, ale i ten bijący z wnętrza. To dzięki niemu mogę mieć każdego chłopaka, którego zechcę.
Tańczymy tak, że tracimy poczucie czasu. Jest to niezwykle relaksujące i pozwala mi nie myśleć o jutrzejszym dniu.
Po kilku szybkich kieliszkach, ale i niemal godzinie tańca, czuję, że muszę się odświeżyć. Mia ma chyba jakiś bliźniaczy zmysł, bo jak na zawołanie chwyta moją dłoń i ciągnie w kierunku toalet.
– Chodźmy się załatwić – mówi z szelmowskim błyskiem w oku.
Mrużę oczy.
– O jakie „załatwić” ci chodzi? – dopytuję podejrzliwie, gdy razem wchodzimy do kabiny. Mia wciąga mnie za sobą niemal siłą i pokazuje palcem, bym była cicho. Toaleta nie jest całkiem pusta. Słyszę, że ktoś jest obok.
Przyjaciółka wyjmuje z biustonosza woreczek strunowy, a w nim dostrzegam dwie małe kapsułki. Uśmiecha się szeroko i patrzy mi prosto w oczy, przy czym macha mi tabletkami przed nosem. Z nas dwóch to ja jestem tą, która odpuszcza w sprawie dragów. Lubię się czasem zjarać, ale to wszystko. Tylko raz wciągnęłam coś więcej; kac nie był wart zamieszania. Mia za to lubi eksperymenty.
– Co to? – pytam z ostrożnością i ciekawością jednocześnie.
– To nic takiego, ale po tym poczujesz się tak, jakbyś miała orgazm przez cały czas. Będziesz całkowicie świadoma – wyjaśnia konspiracyjnie i śmieje się dźwięcznie. – To nic mocnego, nie uzależnia. Zaufaj mi. Rano nie będziesz się czuła źle i nie zrobisz nic głupiego.
– Ufam ci, jesteś jedyną osobą, której tak bardzo ufam, tyle że dopiero mnie puściło to wcześniejsze zioło – odpowiadam szczerze.
To z Mią przepłakałyśmy wiele nocy, kiedy któraś z nas miała jakiś poważny problem. To z Mią dzieliłyśmy się radościami. Nawet w tym samym czasie przeżyłyśmy swój pierwszy raz. Niczym siostry syjamskie. Żadnych tajemnic. Tylko prawda. Zawsze. Obiecałyśmy to sobie jeszcze za dzieciaka i to ma się nigdy nie zmienić. Wzajemna szczerość.
– Specjalnie dla ciebie wezmę pierwsza, żebyś była spokojna. Ale mówię ci, po tym jest taki odlot… – mówi podekscytowana, po czym połyka jedną kapsułkę i podaje mi drugą.2 Julliet
Nie pamiętam, jak wracałam do domu z imprezy.
Nie pamiętam, czy wracałam sama i czy o własnych siłach.
Nie pamiętam nawet, w którym momencie urwał mi się film.
Myślę, że nie pamiętam większości wieczoru.
Wiem za to na pewno, że kiedy budzę się rano, trafiam prosto na ostre i surowe spojrzenie zielonych oczu.
Oczu, których nie znam.
To dość nietypowy widok, biorąc pod uwagę, że znajdujemy się w moim pokoju. Za to ten mężczyzna… Pierwszy raz go widzę. Zapamiętałabym te oczy, bo mają najpiękniejszy odcień zieleni, jaki widziałam.
Oliwkowy.
I niech mnie diabli, jeżeli te oczy nie wzbudzają we mnie strachu.
Chowam głowę pod kołdrę i wypuszczam powoli powietrze. Atmosfera jest tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że zatrzymałam powietrze w płucach.
Cholera.
Nie tego się dzisiaj spodziewałam.
Przełykam ślinę, a moje myśli pędzą z szybkością światła. Zaczynam łączyć fragmenty tej układanki.
Jest kolejny dzień i mój tata wyjechał.
Ten mężczyzna to nowy ochroniarz.
Serce tłucze mi się w piersi. Nie tak go sobie wyobrażałam. Chyba jestem w szoku.
I kto go w ogóle wpuścił do mojej sypialni? Zawsze zamykam drzwi na klucz.
Chowam zmęczoną twarz jeszcze głębiej pod pościel. Pokój wypełnia cisza. Nieznajomy prawdopodobnie nadal stoi w bezruchu. Czeka, aż coś powiem. Jednak pierwszy raz od dawna potrzebuję chwili, by pozbierać myśli. Jednocześnie czuję się, jakbym leciała helikopterem. Nie jest dobrze. Wiem, że wyglądam jak kawałek gówna, a facet, który stoi nade mną z drwiącym uśmieszkiem malującym się na pełnych ustach, okazał się cholernym ciasteczkiem. Może to jednak nie jest ochroniarz? Ojciec raczej nie pozwoliłby mi przebywać w domu przez całe wakacje z kimś tak przystojnym.
– Kim jesteś? – pytam dla pewności. Nie wiem, czy mnie zrozumiał przez kłęby pościeli, jednak słyszę po chwili jego odpowiedź:
– Clark Mason. Jestem twoim ochroniarzem… od jakichś… siedmiu godzin. – Otwieram szeroko oczy w zaskoczeniu. – Twój ojciec nie mógł cię dobudzić. Wyjechał już. – Tembr jego głosu rozchodzi się po moim ciele, wywołując przyjemne dreszcze, tak niespodziewane w tej sytuacji.
Ile ten facet może mieć lat? Miałam dostać jakiegoś byłego wojskowego, więc spodziewałam się człowieka w wieku mojego ojca, a ten tutaj nie ma pewnie nawet trzydziestki. Uśmiecham się triumfalnie w ciemnościach, bo to może się okazać całkiem sympatycznym przeżyciem. Wakacje wcale nie muszą być nudne.
Ale teraz muszę się ogarnąć, pewnie jest bardzo późno. Nadal schowana pod kołdrą staram się pozbyć Clarka.
– Możesz wyjść? Chciałabym wziąć prysznic.
Jest mi gorąco, a jednocześnie chce mi się strasznie pić. I co tu dużo mówić – głowa rwie mnie konkretnie. Boli dużo bardziej, niż powinna na kacu. Mia chyba trochę nagięła prawdę.
– Nie mogę – odpowiada, a w jego głosie wyczuwam nutkę wesołości.
Że co? Nie może? Natychmiast ściągam z siebie kołdrę i szybko siadam. Mój dziewczęcy pokój wiruje mi momentalnie przed oczami, więc zaciskam powieki i masuję skroń. Potrzebuję chwili, by móc skupić na nim wzrok.
– A niby dlaczego? – pytam, gdy już mi lepiej i uważniej mu się przyglądam.
I… och! Kurde, naprawdę jest apetyczny. Unoszę brwi w zaskoczeniu, kiedy przesuwam po nim wzrokiem. Clark zwinnie siada na krześle przy biurku i opiera łokcie na kolanach; dłonie ma złączone niczym do modlitwy. Jego krótko ścięte włosy są w kolorze ciemnego blondu albo jasnego brązu – jak kto woli. Oliwkowe oczy wpatrują się uważnie przed siebie, jakby w pustkę. Nadal jest w nich coś przerażającego. To właśnie to sprawiło, że w pierwszym momencie się go wystraszyłam. Clark ma w sobie jakąś mroczną tajemnicę. Przechodzę wzrokiem od pięknych oczu, przez prosty nos i zmysłowo wykrojone usta, aż do szerokich barków i widocznie umięśnionych przedramion.
Clark, cały ubrany na czarno, jest świetnie zbudowany. Szeroki, ale nie gruby. Widocznie silny i męski. Na brzuchu nie zauważam ani grama tłuszczu. Chociaż z moim szczęściem do facetów w bokserkach pewnie ma albo nic, albo dwa jajka i coś wielkości trzeciego.
– A to dlatego, że dzisiaj w nocy, gdy wróciłaś do domu i twój ojciec wyszedł otworzyć ci drzwi, zaczęłaś wrzeszczeć, że jest wojna. – Chrząka, jakby powstrzymując śmiech. – Cytuję: „Ruscy atakują, mają zamontowane motyle skrzydła, a zamiast paznokci liście!”. Wzięłaś węża ogrodowego z tarasu i zalałaś cały salon wodą. A kiedy twój ojciec próbował tobą potrząsnąć, byś się ocknęła z tej jazdy, zaproponowałaś mu jointa, bo tylko to ci zostało.
Siedzę z otwartymi ustami, wytrzeszczonymi oczami i nie potrafię wyobrazić sobie tego, o czym mówi.
– Ściemniasz – wypluwam tylko.
Nie przyznam się. Nie ma na to szans.
Jeżeli to prawda, to bardzo się cieszę, że ojca nie ma już w domu. Staruszek gotów byłby odciąć mnie od cywilizacji na całe wakacje.
– Co brałaś? – pyta tak surowo, że aż się wzdrygam. Unosi na mnie poważny wzrok i czeka na odpowiedź.
Przygryzam kciuka, czując się jak mała dziewczynka, i naprędce obmyślam plan kłamstwa. Przecież mu nie powiem, że się naćpałam. Nigdy nie brałam tego dziadostwa i nie zamierzałam łykać wczoraj, ale chęć spróbowania była silniejsza. Miałam się po tym świetnie bawić. Tylko tego chciałam.
Przewracam oczami. To zabalowałam... Ruscy? Ale przypał...
Rany... Mam nadzieję, że nikt poza ojcem tego nie widział. Wiedziałam, że to nie był dobry pomysł. Następnym razem będę mądrzejsza.
Teraz wiem, że pozostanę przy trawce. Nie jestem ćpunką, a zioło to tylko zioło, jednak nie spodziewałam się, że wywinę taki numer po jakiejś głupiej tabletce. Nawet nic nie pamiętam. Może to i lepiej.
– Mów – ponagla twardo.
– Nic nie brałam. Ktoś mi musiał dolać czegoś do drinka – odpieram atak, machając rękami dla podkreślenia słów.
Clark wstaje z krzesła, a mnie trudno przestać mu się przyglądać. Jest wysoki. A ten tyłek? Uśmiecham się pod nosem na ten widok – ma idealnie umięśnione pośladki. To jest facet, jakich mało. Zupełnie inna ranga niż te podlotki ze szkoły. Testosteron aż kipi.
– Jak wolisz. – Wzrusza ramionami. – Nie chcesz, to nie mów. Wisi mi to. Jesteś pod moją opieką, więc będziesz musiała się dostosować. Żadnych narkotyków, żadnego alkoholu i żadnych imprez. – Wylicza na palcach. – Na początek będę wszędzie z tobą chodził. Nigdzie się nie ruszasz beze mnie. Rozumiesz? – Pochyla się ku mnie i wydaje polecenia seksownym głosem, przy czym patrzy na mnie wyczekująco.
O tak, to zdecydowanie pan wojskowy.
Jednocześnie marszczę brwi. Niedoczekanie – nie będzie mi rozkazywał. Może i nie zamierzam ćpać, ale nie zgodzę się na całodobową opiekę. Chyba mam prawo do odrobiny luzu?
– Wezmę prysznic i porozmawiamy – odpowiadam wymijająco, gdy zdejmuję ciężkie nogi z łóżka.
– Dobrze, chodźmy zatem do łazienki – oznajmia całkowicie poważnie i łapie za klamkę od drzwi.
Zamieram i sapię jednocześnie. Czy to są jakieś jaja?
– Żartuję – parska, widząc moją minę – ale nie licz na to, że będzie ze mną lekko. Masz piętnaście minut i ani chwili dłużej. Nagrabiłaś sobie. A ja nie mam ochoty na zabawę w tatuśka.
Zabrzmiało apodyktycznie. Mężczyzna wychodzi z pokoju. Szczerze?
Podoba mi się to.
Podoba mi się to, że jest taki opanowany i zdystansowany.
Podoba mi się to, że nie skacze nade mną tak jak każdy inny facet ze szkoły.
Podoba mi się to, że jest trudno dostępny.
Podoba mi się to, że jest wyzwaniem.
Lubię wyzwania.3 Julliet
Zamykam drzwi mojego pokoju i kieruję się na dół do salonu w poszukiwaniu seksownego ochroniarza. Wzięłam długi prysznic, był mi naprawdę potrzebny. Czuję się teraz jak nowo narodzona. Rześka i pachnąca. Spuściłam wczorajszy wieczór do ścieków. Wiem, że powinnam się przejmować swoimi wybrykami, ale... Szczerze? Każdy popełnia błędy. Nie jestem wyjątkiem.
To moje życie i moja sprawa. Nikt, absolutnie nikt nie ma prawa mnie osądzać, a jeżeli chce – to jego problem. Nie mam zamiaru przejmować się plotkami. Mam w planach żyć i cieszyć się swobodą. Myślę, że wszyscy ludzie powinni mieć takie podejście. Byliby szczęśliwsi.
Jedyną osobą, dla której się staram zachować pozory, jest mój ojciec. Nie chcę, by jego życie było postrzegane przez pryzmat szalonej córki. Z tego względu pilnuję, by mój medialny wizerunek był jak najmniej naganny. Poza tym inne opinie się dla mnie nie liczą. Nie chciałabym, by moje wybryki trafiły do gazet czy na główne strony portali plotkarskich, ale nie dlatego, że się ich wstydzę, tylko dlatego, że mój ojciec wychowywał mnie sam i nie zasługuje na taką zniewagę.
Jest świetnym tatą. Może i często wyjeżdża, ale kocha mnie za dwoje rodziców. Nigdy mnie nie uderzył, nigdy na mnie nie nakrzyczał – zawsze był dla mnie dobry. I tylko dlatego są sytuacje, w których się hamuję i chodzę co niedzielę do kościoła, by śpiewać w chórze. By pokazać, że jestem przykładną katoliczką, by pokazać, że jestem porządną obywatelką, córką polityka, który będzie startował w wyborach prezydenckich. Jeżeli wygra, wiem, że będę musiała się zacząć dużo bardziej pilnować. Teraz zainteresowanie wokół mojej osoby jest tylko lokalne i dużo rzeczy uchodzi mi płazem.
Wchodzę do kuchni ubrana w letnią jasną sukienkę, która jest bardzo konserwatywna. Rękawki zasłaniają ramiona, a rozkloszowana spódnica sięga do kolan. Dekolt niemal zakrywa obojczyki, pomimo tego całość jest dopasowana w odpowiednich miejscach – przecież nie mogę wyglądać jak worek ziemniaków. Nałożyłam na twarz lekki makijaż, który ma za zadanie podkreślić brązowe oczy i ciepły odcień czekoladowych włosów, a ciało spryskałam delikatnymi perfumami. Włosy tylko osuszyłam ręcznikiem; jest tak gorąco, że same za chwilę wyschną.
Kobiecość – lubię ją i zdaję sobie sprawę z tego, że teraz właśnie ją reprezentuję.
Mieszkamy z tatą w dużym domu jednorodzinnym, urządzonym w nowoczesnym stylu. Na górze mieszczą się cztery ogromne sypialnie z oknami, które sięgają od podłogi do sufitu. Widać z nich linię brzegu oceanu. Natomiast tutaj, na dole, znajdują się jadalnia, salon, kuchnia i gabinet ojca. Szukając Clarka, muszę przejść przez niemal wszystkie pomieszczenia na parterze. Dopiero wtedy zauważam, że nigdzie go nie ma.
Marszczę brwi.
Powinien czuwać przy mnie na każdym kroku, tak jak twierdził. Czyżby już zrezygnował?
Nie... To niemożliwe.
Zawracam na górę i po cichu naciskam klamkę, po czym zaglądam do pokoju gościnnego, który prawdopodobnie zajął.
I jest. Bingo!
Clark stoi tyłem do mnie, w samych spodniach, a w dłoni trzyma czarny podkoszulek. Jego plecy są idealnie umięśnione. Na łopatkach widoczne są seksowne wgłębienia, aż mam ochotę podejść i przesunąć po nich dłonią albo i językiem. O tak, zdecydowanie mam ochotę pieścić te plecy. Ciekawe, czy potrafiłabym sprawić, aby pojawiła się na nich gęsia skórka? Clark jest naprawdę apetycznym kąskiem. Miło się go ogląda.
Wchodzę po cichu do środka i opieram się nonszalancko o drzwi, które zamykają się z cichym kliknięciem. Przyjmuję pewną siebie pozę, jak Wonder Woman, by mój ochroniarz wiedział, że to ja jestem tą silniejszą.
Clark w tym momencie unosi na mnie świdrujący wzrok, a jego usta unoszą się jakby w sarkastycznym uśmieszku. Wiem, że wyglądam teraz całkiem seksownie, a jednocześnie porządnie. Nie to co rano – nawet nie chcę myśleć o tym, co zastałam w lustrze. Zawadiacko uśmiecham się pod nosem i z premedytacją lustruję jego sylwetkę.
– Jesteś seksowny – stwierdzam głośno. Nie ma co ukrywać faktów.
– A ty bezczelna – odparowuje i opiera dłonie na biodrach, jakby chciał pokazać, że to jego zdanie jest ważniejsze i że nie podoba mu się moje zachowanie. Ja jednak nie dam się zbić z tropu.
– Nawet nie wiesz jak bardzo – mruczę w odpowiedzi, po czym zbliżam się, siląc się na lekki, niemal koci, zmysłowy krok. Clark spogląda na falującą sukienkę, po czym znów wpatruje się w moją twarz i mruży oczy, przez co zdradza podejrzliwość. Podchodzę do niego bardzo blisko, a następnie odważnym ruchem unoszę dłoń, by położyć ją na ciepłej skórze mężczyzny. Clark wzdryga się niemal niezauważalnie, jednak ja to widzę. Czuję męski zapach i momentalnie wiem, że chciałabym doprowadzić do fizycznego zbliżenia pomiędzy nami, najlepiej w moim łóżku. Jestem bardzo ciekawa tego, co może mieć do zaoferowania.
Dzięki, tato, za tego faceta! Zrobię z niego użytek na własne potrzeby.
– Nie kombinuj – ostrzega twardo ochroniarz, gdy jego dłoń zaciska się na moim nadgarstku w żelaznym uchwycie. Wznosi oczy do nieba, jakby mówiąc „w co ja się wpakowałem”. – To ja tutaj rządzę. Ty – warczy, a następnie pokazuje mnie i siebie palcem – masz się słuchać. Jasne?
Uśmiecham się tak, że pewnie widać cały rząd zębów. Jest to jednak kpiący uśmiech.
– Chciałbyś – odpyskowuję. Clark przymyka oczy i kręci głową. – Musisz się ubrać. Idziemy do kościoła – kontynuuję, nie dając mu się wysłowić.
Ochroniarz patrzy na mnie zdziwiony, po czym wybucha gromkim śmiechem. To potężny śmiech, wydobywający się gdzieś z głębi gardła. Clark śmieje się tak bardzo, że aż zgina się w pół. Po chwili szybko prostuje się, poważnieje i patrzy na mnie jak na wariatkę.
– Ty do kościoła? – Jego brwi szybują w górę, gdy pyta z przekąsem: – O co się będziesz modlić?
– O to, byś miał dużego kutasa. Za pół godziny wychodzimy – mówię z irytacją, oceniając jego zachowanie.
Czyżby był odporny na mnie? Mój urok nie działa tak jak powinien. Sapię nieco sfrustrowana i chwilowo rezygnuję z tej rozmowy. Wychodzę i trzaskam drzwiami. Głośno.