Uwolnij się od cierpienia. - ebook
Uwolnij się od cierpienia. - ebook
Autorka oferuje wyjątkową technikę zwaną „terapią myślenia”. Jest to proces wykorzystujący skuteczne praktyki duchowe oraz potwierdzone naukowo zjawisko neuroplastyczności mózgu. Czterdzieści dwie modlitwy i afirmacje oraz wspierające narzędzia oczyszczania energii stanowią istotę tego procesu uzdrawiania i służą usuwaniu nieświadomych, nieproduktywnych i destrukcyjnych wzorców myślowych wraz z nieharmonijną energią emocjonalną. Umożliwiają tym samym dotarcie do przyczyny osobistego cierpienia oraz wspierają podejmowanie korzystnych decyzji. Dowiesz się również, jak zyskać świadomość, czyli identyfikować negatywne myśli. Nauczysz się je kwestionować i zastąpisz je pozytywnymi. Zamienisz swoje destrukcyjne działania na takie, które przywrócą radość życia. Przeprogramuj swój umysł.
Spis treści
Wprowadzenie
Rozdział 1: Katalogi pani Claudie
Rozdział 2: 4 złote zasady: świadomość, potwierdzenie, akceptacja i działanie
Rozdział 3: Nieszczęśliwi ludzie: historie rodzinne
Rozdział 4: Narzędzia terapeutyczne
Rozdział 5: Proces uzdrawiania
Rozdział 6: 42 dominujące negatywne wzorce myślowe
Rozdział 7: 42 modlitwy i afirmacje
Rozdział 8: Terapia myślenia w praktyce
Rozdział 9: Na zakończenie
Błogosławieństwa i wyrazy wdzięczności
O Autorce
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7377-913-6 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Książka ta dedykowana jest pramatkom wszystkich ludzi,
wszystkich ras i wszystkich narodów, które były ucieleśnieniem łaski oraz pokory i pokazywały światu, jak z godnością radzić
sobie z przeciwnościami losu;
a także praojcom wszystkich ludzi, wszystkich ras
i wszystkich narodów, którzy ucieleśniali oddanie rodzinie
i odpowiedzialność wobec społeczności, pokazując światu,
że męskość jest stanem umysłu i istnienia,
którego nie można kupić ani sprzedać.
Dziękuję wam i wzywam do przebudzenia,
abyście natchnęli umysły waszych żyjących obecnie
potomków swoją obecność i mocą.
Ache!¹
Hau Mitakuje Ojasin!²Wprowadzenie
Istnieje światło tak intensywne i tak potężne,
że nic innego nie może istnieć w jego obecności.
To światło, które nigdy nie gaśnie.
Żadne kłamstwo, oszustwo, ograniczenie ani walka
nie ostaną się w jego obecności.
Jest niezniszczalną mocą, a jednak jest delikatne.
To światło jest naturalne.
Gdy je rozpoznasz, nie masz żadnych wątpliwości,
że nawiązałeś z nim kontakt.
Wiesz, że wszystko, co nie może znieść niebiańskiego żaru tegoż światła, szybko zostanie odrzucone
mocą świadomego wyboru.
To światło twojej duszy.
Wybór należy do ciebie.
Wpis w dzienniku Iyanli
zawierający cytaty z karty „The Dissolving Light”
pochodzącej z Rumi Oracle:
An Invitation Into The Heart Of The Divine Alany Fairchild
Praca z ludźmi, jaką wykonuję od trzydziestu lat, oraz antyhumanitarne warunki, które stały się normą na całym świecie, boleśnie uświadomiły mi, że niezależnie od płci, rasy, grupy wiekowej, politycznej, społecznej i ekonomicznej cierpimy w niespotykany wcześniej sposób. Wiele osób doświadcza niezrozumiałego cierpienia psychicznego, emocjonalnego i duchowego, odnosząc przy tym wrażenie, że nigdy nie znajdą z niego wyjścia. Inni cierpią z powodu swoich nawyków, które skłaniają ich do podejmowania nierozważnych i niekorzystnych decyzji, przez co stają się niewolnikami powtarzających się cykli dysfunkcji oraz rozpaczy.
Na potrzeby oferowanego tutaj przeze mnie procesu uzdrawiania, definiuję cierpienie jako dobrowolny udział w sytuacjach i zgoda na okoliczności, które ograniczają spełnienie jednostki oraz jej zdolność i potencjał optymalnego rozwoju, wynikające z przekonania, że nie jest ona w stanie niczego zmienić.
A oto bardziej przystępna definicja. Niektórzy ludzie cierpią z powodu paraliżujących obaw o przyszłość. W ich umyśle pojawiają się najbardziej dramatyczne scenariusze i najtragiczniejsze rezultaty, które wyzwalają w nich wyniszczające reakcje emocjonalne. Ich wyobrażenia oraz związane z nimi uczucia służą im jako usprawiedliwienie dla nieustannego nurzania się w tak dobrze znanym im cierpieniu. Ale jeszcze więcej osób zmaga się z tragiczną przeszłością, od której uciekają lub którą nieustannie przetwarzają psychicznie i emocjonalnie. Tacy ludzie utknęli we własnej opowieści na temat tego, kim są i co jest dla nich możliwe. Odtwarzają w swoim umyśle tragiczne historie, na podstawie których wnioskują, że to, co wydarzyło się wcześniej w ich życiu, najprawdopodobniej znów się powtórzy. Ich cierpieniu bardzo często towarzyszą nierozważne, nieostrożne, pozbawione szacunku do samego siebie zachowania, którymi wyrządzają sobie krzywdę. Często nie wierzą również, że ich życie ma jakikolwiek sens.
Zarówno osoby, które dręczą obawy o przyszłość, jak i te, które cierpią z powodu swojej przeszłości, odtwarzają w umyśle przerażające dialogi wewnętrzne czyniące z nich niewolników zewnętrznych okoliczności i doświadczeń, uniemożliwiając doświadczanie satysfakcji i radości życia. Ten rodzaj cierpienia jest niesamowicie bolesny i absolutnie niepotrzebny.
Osoby doświadczające bólu psychicznego, emocjonalnego lub fizycznego często próbują mnie przekonać, że zrobiły już wszystko, co w ich mocy, aby zmienić swoje życie. Niektórzy stanowczo odrzucają oferty wsparcia i wszelkie możliwe rozwiązania. Ze szczegółami opowiadają historie o tym, dlaczego ich działania nie przyniosły żadnego rezultatu lub nawet pogorszyły ich sytuację. Spotkałam także osoby, które poddały się z powodu głębokiej traumy, jakiej doświadczyły. Pogodziły się z tym, że już zawsze będą nieszczęśliwe i uznały się za skazane na cierpienie.
Gdy zachęcam takich cierpiących ludzi do spojrzenia na własne przeżycia z innej perspektywy, zwykle spotykam się z ostrym sprzeciwem, który nazywam „walką o rację”. Odkryłam, że ludzie nieświadomie usiłują usprawiedliwić swoje ograniczenia, będące przyczyną ich cierpienia. Większość z nich nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że udowodnienie swoich racji nie przyniesie im tego, czego tak naprawdę pragną. Utknęli w ograniczonym sposobie myślenia, który wyzwala w nich określone reakcje emocjonalne, zamykając im oczy na inne możliwości i rozwiązania. Zamiast jednak angażować się w mentalną lub emocjonalną walkę z nimi, zadaję im jedno proste pytanie: „Jak brzmi twoja modlitwa?”. Gdy mój rozmówca zaczyna poważnie zastanawiać się nad odpowiedzią, fala zdrowego rozsądku rozpuszcza pozornie słuszne wymówki i uzasadnienia. Cichną historie o znoszeniu, tolerowaniu i akceptowaniu bólu oraz cierpienia. Ego traci swoje argumenty w obliczu żarliwej, płynącej z serca modlitwy.
Bez względu na to jak bardzo chcielibyśmy obwinić za swój ból innych ludzi i okoliczności, nad którymi pozornie nie mamy kontroli, prawda jest oszałamiająco prosta: wszystko, czego doświadczamy, wynika z naszych myśli. To myśli decydują o naszych uczuciach i zachowaniach, które z kolei determinują charakter i jakość naszego życia. Oznacza to również, że każda inwestycja emocjonalna, czyli uczucia związane z konkretnym wzorcem myślenia, będą wypływać na powierzchnię za każdym razem, gdy poddamy się temu wzorcowi. Aby zneutralizować i ostatecznie wyeliminować nieświadomy, nieproduktywny schemat myślenia oraz związane z nim uczucia, potrzebujemy stałego napływu nowych myśli.
Przekonałam się, że ludzie cierpiący z powodu nieprzyjemnych lub niepożądanych sytuacji czy okoliczności często nie zdają sobie sprawy z tego, że są współtwórcami tych przykrych doświadczeń. Ludzie silnie uzależnieni od cierpienia, czyli tacy, którzy uznają swoje nieszczęście za normalne i nie spodziewają się już żadnej zmiany, często nie chcą zaakceptować faktu, że jesteśmy tym, co myślimy. Wymaga to przejęcia odpowiedzialności za stan własnego umysłu. Z jakiegoś powodu większość osób odrzuca tę zasadę i buntuje się przeciwko związanej z nią odpowiedzialności. Ja też tak postępowałam – stawiałam opór i stanowczo odrzucałam pogląd, że mogę zmienić swoje życie za pomocą własnych myśli. Zawsze gdy spotykałam się z taką ideą, czułam się obwiniana za swoje własne cierpienie. Wreszcie, gdy moje wielokrotne próby „naprawienia” swojego życia zawiodły, postanowiłam bezkompromisowo zapanować nad tym, czego doświadczam. Dopiero wtedy zrozumiałam i zaakceptowałam fakt, że zarówno moje przetrwanie, jak i spełnienie w życiu zależą od moich myśli, uczuć i wzorców zachowań. Ta zmiana perspektywy nie była dla mnie łatwa, a jednak wytrwałam na tej ścieżce, ponieważ pragnęłam dawać dobry przykład i zapewnić swoim dzieciom lepsze życie.
W czasach, w których nasz styl życia jest ściśle związany z technologią, a relacje z mediami społecznościowymi, polegamy bardziej na zewnętrznych urządzeniach niż na swojej wewnętrznej mocy tworzonej przez nasze myśli. Im bardziej przywiązujemy się do swoich urządzeń, tym bardziej tracimy kontakt z wewnętrznym intuicyjnym światłem. Zabiegamy o „przyjaciół”, których nigdy nie spotkaliśmy, i wirtualne „polubienia”, traktując je jako dowód naszej popularności i akceptacji. Swoje radości i smutki, a także najbardziej intymne doświadczenia opisujemy w krótkich postach, które stają się tanią pożywką dla internetowych trolli. Jesteśmy świadkami zalewu zdigitalizowanych myśli. Gdybyśmy zastanowili się nad tym, ile czasu spędzamy na szukaniu zewnętrznej aprobaty, uświadomilibyśmy sobie dobitnie, dlaczego nasze cierpienie (zarówno to rzeczywiste, jak i wyimaginowane) osiągnęło już rozmiary epidemii.
Ludzkość niebezpiecznie zmierza obecnie w kierunku najniższego wspólnego mianownika. Z powodu zjawiska, które nazywam „publiczną ekspozycją bólu”, znieczuliliśmy się na cierpienie, ponieważ niektórzy z nas są wynagradzani za demonstrowanie swojego nieszczęścia. Zamieniliśmy porażkę, cierpienie oraz dysfunkcję w wysoko cenioną rozrywkę, a w dodatku nazwaliśmy je „rzeczywistością”. Nawet gdy oglądamy relacje z rzeczywistych ludzkich tragedii, rzadko słyszymy o jakichkolwiek rozwiązaniach czy też antidotach na głęboko traumatyczne doświadczenia życiowe. Zamiast dążyć do wyeliminowania cierpienia lub zmiany własnego życia, nastawiamy się jedynie na to, aby cierpieć mniej niż inni.
Wiele osób zaczęło kwestionować „rzeczywistość”, jaka ukazuje się przed ich oczami, i poczuło pragnienie uzyskania większej kontroli nad własnym życiem. W rezultacie otworzyliśmy się na zasady duchowe, które wymagają od nas większej autentyczności i spokoju. Mężczyźni i kobiety w każdym wieku coraz bardziej są gotowi zaakceptować, że istnieje duchowe antidotum na traumatyczne doświadczenia życiowe oraz wynikające z nich myśli, uczucia i zachowania będące przyczyną cierpienia. Chociaż takie podejście wymaga od nas ogromnej odpowiedzialności, to jednak przypomina nam o naszej wewnętrznej boskiej mocy.
Jak zakończyć swoje cierpienie? Odpowiedź na to pytanie, a zarazem główne przesłanie książki Uwolnij się od cierpienia, nie jest niczym nowym. To proste: jeśli wykonasz niezbędną pracę i zmienisz swoje schematy myślowe, twoje życie również się zmieni. W książce tej przedstawiam informacje, narzędzia i procesy, jakich potrzebujesz, aby doświadczyć tej wewnętrznej przemiany, która wpłynie również na twoje życie. Innymi słowy oferuję ci proaktywne, samodzielne i praktyczne narzędzia do stosowania na co dzień, które służą identyfikacji i transformacji przyczyn osobistego cierpienia, czyli twoich dominujących negatywnych wzorców myślowych. Proces ten nazywam „terapią myślenia”.
Uzależnienie od wirtualnego świata rozbudziło w nas potrzebę uzyskiwania natychmiastowych rezultatów. Chcemy, aby wszystko przychodziło nam szybko i łatwo. Proces, który przedstawiam w tej książce, pomoże ci przekształcić własne ograniczenia, opór i cierpienie, ale nie będzie szybki ani łatwy. A jednak jego zasady są niezwykle proste. (Istnieje istotna różnica pomiędzy „łatwym” a „prostym”. Prezentowane przeze mnie praktyki są proste w tym sensie, że nie wymagają dużego nakładu wysiłku ani czasu – wystarczy parę minut kilka razy dziennie). Terapia myślenia, jaką proponuję, jest równie nieskomplikowana jak codzienne przyjmowanie witamin. Ale tylko ty możesz kupić swoje suplementy, wyznaczyć sobie odpowiednią dawkę, nalać wody do szklanki, włożyć tabletki do ust, połknąć i popić. Najtrudniejsze w tym wszystkim jest zachowanie konsekwencji.
Praca, jaką wkrótce wykonasz, wymaga stałej uważności wobec własnych myśli, zakwestionowania dotychczasowych przekonań oraz wybrania nowych, które są dla ciebie pozytywne, wspierające i korzystne. Niektórzy mogliby nazwać to podejście „terapią poznawczo-behawioralną”, a ja nazywam to „terapią myślenia”, przez co mam na myśli „uzdrowienie umysłu, dzięki któremu możesz lepiej żyć”. Jeszcze na długo zanim dowiedziałam się czegokolwiek na temat tak zwanego procesu terapeutycznego powszechnie stosowanego w psychoterapii, doszłam do wniosku, że mój umysł jest potężnym narzędziem zmian. Nie miało to nic wspólnego z profesjonalną terapią – to była osobista konieczność. Odkryłam, że zarówno świadome, jak i nieświadome myśli są wyuczone. Zdałam sobie sprawę, że każda myśl wiąże się z określonymi wspomnieniami, którym z kolei towarzyszą pewne uczucia. Uświadomiłam sobie, że to właśnie te w dużej mierze nieświadome schematy myślenia i odczuwania decydują o moim zachowaniu. Po wielu próbach i błędach zrozumiałam, że jeśli chcę zmienić swoje życie, muszę nauczyć się zwracać uwagę na swoje myśli i uczucia, gdyż tylko wtedy będę mogła zacząć świadomie wybierać inne przekonania. Aby tego dokonać, wytrwale wdrażałam w życie swoje „4 złote zasady”: świadomość, potwierdzenie, akceptację i działanie. Tego właśnie nauczy cię prezentowany tutaj proces uzdrawiania.
Wszyscy dostajemy powiadomienia o otrzymanych wiadomościach SMS, ale potrzebujemy jeszcze rozwinąć w sobie wewnętrzną uważność wobec powracających myśli, które zakłócają nasz spokój i niszczą dobre samopoczucie. Chodzi tu o doskonale nam znane, wyuczone myśli, do których tak bardzo się przyzwyczailiśmy, że nawet ich sobie nie uświadamiamy. Ale nie martw się! Proponowany przeze mnie proces oferuje wszystkie niezbędne narzędzia, dzięki którym zaczniesz zauważać takie dialogi wewnętrzne, przyznawać się do nich, a następnie je zmieniać.
Osoby, z którymi pracuję, zgodnie potwierdzają, że terapia myślenia nie jest niczym trudnym. Najtrudniejszym jej elementem jest zaangażowanie. Umysł przypomina mięsień, którego wzmocnienie wymaga regularnych ćwiczeń. Kiedy przestajesz ćwiczyć, mięsień słabnie i wiotczeje. Wielu ludzi wiedzie takie „nędzne” życie, ponieważ nie są w stanie zobowiązać się do konsekwentnej pracy nad „wzmacnianiem” swojego umysłu, a tym samym poprawą swojego życia. Domagamy się wynagrodzenia nawet za niewielkie poświęcenie i zaangażowanie. Ale półśrodki nie wystarczą! Proces, który opisuję na następnych stronach, wymaga od ciebie chęci zrobienia więcej, abyś mógł być kimś więcej niż dotychczas. Dopiero wtedy będziesz także mieć więcej. Jeśli pragniesz życia wolnego od cierpienia psychicznego, emocjonalnego, a w niektórych przypadkach również fizycznego, musisz wytrwale korzystać z przedstawionych tutaj narzędzi. Konsekwencja i pełne zaangażowanie umożliwią ci doświadczenie pożądanej zmiany wewnętrznej.
Zacznijmy od tego, co najprostsze. Podstawowymi narzędziami w tym procesie uzdrawiania są modlitwy i afirmacje, uświęcone tradycją praktyki duchowe, które pomogły wielu osobom zmienić swoje życie. Będziesz je stosować w połączeniu ze świadomym oddychaniem, opukiwaniem grasicy i ruchami gałek ocznych, które są duchowymi narzędziami oczyszczania energii. Gdy zaczniesz je stosować i nabierzesz w tym wprawy, zmienią biochemię twojego mózgu.
W niniejszej książce znajdziesz czterdzieści dwie modlitwy i afirmacje mające na celu zneutralizowanie i wyeliminowanie najczęstszych dominujących negatywnych wzorców myślowych, które zidentyfikowałam w swojej wieloletniej pracy z klientami. Większość osób uważa, że ich urazy z dzieciństwa, sytuacja osobista i okoliczności życiowe są zupełnie inne i znacznie bardziej dramatyczne niż u innych ludzi, ale przekonałam się, że to nieprawda.
Moja przyjaciółka, która jest dramaturgiem, wyróżnia dziesięć podstawowych dramatów ludzkich. Oznacza to, że wszyscy żyjemy w jakiejś wersji jednego z tych powszechnych scenariuszów. Chociaż nasze osobiste historie rozgrywają się w różnych miejscach, z różnymi ludźmi i w różnym tempie, to jednak prowadzą do tego samego rezultatu. Uważam jednak, że cierpienie psychiczne, emocjonalne i fizyczne nie jest potrzebne, a życzliwe siły życiowe wcale ich od nas nie wymagają. Jeśli doświadczasz obecnie dokładnej odwrotności tego, czego pragniesz, gwarantuję ci, że w twoim umyśle funkcjonuje jakiś dominujący negatywny wzorzec myślowy. Możesz go przekształcić za pomocą wytrwałej modlitwy i afirmacji.
Zachęcam cię do refleksji na moją osobistą historią, w której ukazuję, jak zmieniłam jeden ze swoich dominujących negatywnych wzorców myślowych. Myślałam, że im ciężej będę pracować, tym więcej pieniędzy zarobię i tym bardziej będę szczęśliwa. Myśli to energia mentalna powstająca pod wpływem stymulacji lub aktywności mózgu. Innymi słowy: są to krótkotrwałe zdarzenia mentalne, pojawiające się pod wpływem wspomnienia lub przyjmujące postać jakiejś idei. Uczucia to wewnętrzne doznania wywoływane przez ośrodkowy układ nerwowy. Powstają pod wpływem fizycznego lub mentalnego doświadczenia albo odbieranych bodźców zewnętrznych. Krótko mówiąc, moim dominującym negatywnym wzorcem myślowym było: „Musisz ciężko pracować, żeby zarobić pieniądze, a pieniądze cię uszczęśliwią”. Myśl o „ciężkiej pracy” powiązałam z uczuciem „szczęścia”.
W dodatku temu wzorcowi mentalnemu towarzyszył jeszcze inny schemat myślenia: „Nigdy niczego nie wystarcza”. Przejęłam go już w dzieciństwie i wiernie odtwarzałam przez większość swojego dorosłego życia. Wzbudzał we mnie ogromny lęk i niepokój oraz skłaniał do brania na siebie zobowiązań, którym nie byłam w stanie sprostać. Starałam się zapracować sobie na bogactwo i szczęście, jakich pragnęłam, a jednocześnie nie wierzyłam, że to się wydarzy. Moim nieświadomym przekonaniem było, że to, co robię, nie wystarcza i nigdy nie będę miała wystarczająco dużo czasu, pieniędzy ani niczego innego, co naprawdę mogłoby mnie uszczęśliwić. Brzmi szalenie, nieprawdaż?
Przez większą część życia robiłam wszystko, o co mnie tylko poproszono. Siedziałam do późna w pracy dokładnie jak moja matka. Brałam na siebie wyczerpujące zadania, jak nauczyła mnie babcia, aby udowodnić, że mogę im sprostać, chociaż sama w to nie wierzyłam. Zarabiałam coraz więcej pieniędzy, ale i tak miałam wrażenie, że nie jestem w stanie zaspokoić swoich potrzeb i pragnień. Gdy nasze myśli, uczucia i zachowania nie są ze sobą zgodne, a w głębi duszy wcale nie wierzymy, że możemy dostać to, czego chcemy, cierpienie może wydawać się nam czymś normalnym, z czym zwyczajnie musimy się pogodzić.
Myśl „zarabiaj więcej” ścierała się we mnie z myślą „nigdy niczego nie wystarcza”. W rezultacie wciąż byłam nieszczęśliwa i zmęczona. Miałam coraz większy żal do ludzi, którzy prosili mnie o przysługi, i nienawidziłam się za to, że nie umiem im odmówić. Odkryłam również, że wydaję więcej niż zarabiam, ponieważ nie mam czasu na rozsądne planowanie wydatków. Zaczęłam modlić się o łatwiejsze życie, w którym nie będę musiała aż tak ciężko pracować, żeby zadbać o swoje potrzeby. W 1989 roku odkryłam The Abundance Book Johna Randolpha Price’a. Znajdował się w niej zbiór modlitw z dziesięcioma afirmacjami, które należało powtarzać codziennie przez czterdzieści dni, w tym samym czasie i miejscu, aby dostroić umysł do wyższej wibracji i energii obfitości. Cały proces zaczynał się od zapisania na kartce jednej z modlitw, podpisania jej i opatrzenia datą. Był to kontrakt z wszechświatem i Bogiem. Afirmacje należało stosować zamiennie podczas całego procesu, jedną dziennie, aby zneutralizować i przezwyciężyć wyuczone wzorce myślowe.
Jedna afirmacja szczególnie mocno do mnie przemówiła i stała się moją nową zasadą życiową. Brzmiała ona następująco: Pieniądze nie są moim zasobem. Żadna osoba, miejsce ani stan nie są moim zasobem. To moja świadomość, zrozumienie i wiedza o wszechobejmującym działaniu Boskiego Umysłu w moim wnętrzu jest moim zasobem. Moja świadomość tej prawdy jest nieograniczona, a więc moje zasoby są nieograniczone.
To było coś, czego potrzebowałam! Wiedziałam, że Bóg jest zawsze obecnym Boskim Umysłem. Nauka oddawania się Bogu, polegania na Nim i na uniwersalnej energii dobra otworzyła mnie na zupełnie nowy sposób myślenia. Modlitwa to sposób komunikowania się z Bogiem, a afirmacje służą przeprogramowaniu umysłu. Ten dynamiczny duet umożliwił mi uwolnienie się z dominujących negatywnych wzorców myślowych, wewnętrznych konfliktów emocjonalnych i nieproduktywnych zachowań. Wyjście z nawykowych schematów myślenia stało się dla mnie kwestią wiary, zaufania i eksperymentów naukowych.
Po tym czterdziestodniowym procesie wiedziałam już, że robienie tego, co kocham, jest dla mnie znacznie bardziej korzystne niż praca wyłącznie dla pieniędzy. Zdałam sobie sprawę, że moje życie nie musi być trudne i wcale nie muszę być nieszczęśliwa, aby otrzymać to, czego potrzebuję i pragnę. To było coś więcej niż zastąpienie negatywnych myśli pozytywnymi. Moje zaangażowanie w autoterapię polegającą na zmianie dominujących negatywnych wzorców myślowych związanych z pieniędzmi doprowadziło do głębokiej przemiany we wszystkich obszarach mojego życia, włącznie z relacjami. W rezultacie zakończyłam wieloletnią relację z żonatym mężczyzną i opublikowałam moją pierwszą książkę. W ciągu następnych kilku lat korzystałam z tego procesu w wielu innych sprawach, między innymi związanych z wychowywaniem dzieci, zdrowiem, a nawet znajdowaniem miejsc parkingowych. Identyfikując i neutralizując własne schematy myślowe (czyli przekonania, które przejęłam od innych lub w które sama uwierzyłam pod wpływem swoich doświadczeń), przestałam zgadzać się na ból. Uczucia braku, ograniczenia i blokady (zarówno te rzeczywiste, jak i wyobrażone) są przejawami cierpienia, które można wyeliminować za pomocą świadomości, potwierdzenia, akceptacji i działania.
Proces uwalniania, który tutaj przedstawiam, jest czymś znacznie więcej niż modlitewnikiem. To remedium na nieświadome lub wypierane myśli oraz schematy myślowe. Pozwoli ci on zainicjować współpracę między Boskością (Bogiem) a twoją wyższą jaźnią, która stanie się twoim terapeutą w kolejnych etapach.
Narzędzia oczyszczania energii, które tu oferuję (świadome oddychanie, opukiwanie grasicy i ruchy gałek ocznych), pomogą ci uodpornić się fizycznie i psychicznie na te nieświadome, wyuczone, dominujące negatywne wzorce myślowe, które niszczą twoje życie. Udzielą ci wsparcia w przetwarzaniu energii emocjonalnej i ułatwią integrację nowych informacji, jakie będziesz przyswajać dzięki modlitwom i afirmacjom. Pozwolą ci także utrzymać bardziej korzystny stan psychiczny i emocjonalny, dzięki czemu znacznie bardziej skorzystasz z wykonywanej pracy. Proces uzdrawiania, jaki przejdziesz, będzie doświadczeniem zarówno psychicznym, jak i fizycznym, który wpłynie na wszystkie aspekty twojego istnienia.
Kolejną wspaniałą cechą tej metody jest to, iż łatwo z niej korzystać. Gdy już nauczysz się posługiwać tymi narzędziami, będziesz mógł ich użyć w dowolnym momencie swojego życia w celu wprowadzenia natychmiastowych i trwałych zmian w sposobie funkcjonowania twojego umysłu. Fascynujące jest również to, że gdy już zneutralizujesz określony wzorzec myślowy, zacznie łatwiej będzie ci go wychwycić, gdy znów pojawi się w twoim umyśle. Czasem, kiedy w moim wnętrzu pojawia się jakaś myśl lub uczucie, od razu przychodzi mi do głowy modlitwa, która może je zneutralizować. Kończąc tę książkę, miałam poważne spotkanie z myślami związanymi z byciem „niewystarczająco dobrą”. To było bardzo trudne! Przeczytałam coś, co wzbudziło we mnie dawne uczucia, i zanim zdążyłam się zorientować, zalały mnie takie ograniczające myśli jak Ta książka nie jest wystarczająco dobra. Nie jestem wystarczająco dobrą autorką. Nikt tego nie kupi. Ludzie będą mnie krytykować. Jestem totalnym nieudacznikiem… Bla, bla, bla. To samo napisałam nawet swojej redaktorce.
Na szczęście gdy te myśli rozszalały się w moim umyśle, wkrótce pojawiła się jeszcze jedna: Dobry Boże, pomóż mi uzyskać właściwą perspektywę. Natychmiast uświadomiłam sobie, że pracowałam przez sześć godzin bez jedzenia, w piękny i słoneczny dzień. Bardzo chciałam już wyjść na zewnątrz, a w dodatku zaczęła mnie boleć pupa od zbyt długiego siedzenia na krześle. Zamiast poddawać się swoim negatywnym wzorcom myślowym, wypowiedziałam modlitwę na „niedowartościowanie”, którą zamieściłam w tej książce. Następnie zapisałam dokument, nad którym pracowałam, i poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie sałatkę. Tak, to było właśnie tak proste. Dziewięćdziesiąt minut później wróciłam do pracy i wszystko zaczęło płynąć.
Oferując ci ten uzdrawiający proces, pragnę nauczyć cię:
• Identyfikacji negatywnych myśli (świadomość).
• Kwestionowania negatywnych myśli, które wzbudzają destrukcyjne uczucia (potwierdzenie).
• Zastępowania negatywnych myśli pozytywnymi (akceptacja).
• Zmiany dysfunkcyjnych, nieproduktywnych lub autodestrukcyjnych zachowań (działanie).
Przeprowadzę cię przez ten proces za pomocą modlitw i afirmacji służących neutralizowaniu negatywnych wzorców myślowych i związanej z nimi energii emocjonalnej. Jestem praktykiem duchowym, więc zamiast tradycyjnych narzędzi psychologicznych oferuję ci metody psychologiczno-duchowe. Jeśli korzystasz z psychoterapii lub poradnictwa, tym lepiej dla ciebie – proces ten jest całkowicie z nimi zgodny i je wspiera. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że być może należysz do tych osób, które nigdy nie znajdą się w gabinecie terapeuty, co nie oznacza, że nie możesz skorzystać z pomocy. Dlatego też proponuję ci tę głęboko duchową terapię myślenia, dzięki której przeprogramujesz swój umysł, czyli zmienisz wyuczone myśli i uczucia, które w jakikolwiek sposób cię ograniczają.
Nawet jeśli nie uda ci się dokładnie zidentyfikować swojego dominującego negatywnego wzorca myślowego, to modlitwy, afirmacje i narzędzia oczyszczania energii związane z podobnym wzorcem również okażą się dla ciebie pomocne. Tak naprawdę zneutralizowanie dowolnego schematu mentalnego ostatecznie pomoże ci odkryć najtrudniejsze do zidentyfikowania wzorce. Celem tych praktyk jest zmiana sposobu myślenia oraz energii emocjonalnej związanej z nieświadomymi i wyuczonymi wzorcami. Gdy zaangażujesz się w ten proces pod czujnym okiem twojej wyższej jaźni i ustalisz wyraźną intencję, otrzymasz dokładnie to, czego potrzebujesz. Najważniejsze są chęci i gotowość do poszerzania świadomości, zmiany, uzdrowienia i rozwoju. Innymi słowy: musisz tego chcieć i być na to gotowy.
Uświadomiwszy sobie, że to twój sposób myślenia doprowadził do pojawienia się niektórych bolesnych wyzwań w twoim życiu, będziesz musiał przejść największą próbę. Na tym etapie twoje ego zareaguje niewiarą i sprzeciwem. Staniesz twarzą w twarz z ukrytymi aspektami twoich najbardziej wyniszczających i autodestrukcyjnych opowieści wewnętrznych. Będziesz chciał mnie przekląć i odłożyć tę książkę na półkę ze wszystkimi innymi poradnikami, których nie skończyłeś czytać. Teraz, gdy już cię uprzedziłam, od razu podam ci receptę: Nie rób tego – módl się! W dowolnej sytuacji możesz skorzystać z Uniwersalnej modlitwy oczyszczającej, zamieszczonej w rozdziale 5, a jeśli to nie zadziała, zajrzyj do rozdziału 7 i wypowiedz inną dowolną modlitwę. Wróć do swoich praktyk, gdy poczujesz, że odzyskałeś „właściwą perspektywę”.
Światło twojej duszy zaprowadzi cię do lepszego życia i samopoczucia. Przez twoje ciało przepływa energia przypominająca prąd elektryczny przepływający przez przewody w ścianach twojego domu. Możesz dostroić się do tych prądów energii i rozjaśnić światło swojej duszy na takiej samej zasadzie jak zapalasz światło w swoim domu. Dokonasz tego poprzez usunięcie swoich dominujących, negatywnych wzorców myślowych. Praktyki, które tutaj oferuję, mają na celu zmianę myślenia, dzięki której łatwiej ci będzie korzystać ze swojego połączenia z Boskim Umysłem i jaśnieć swoim duchowym światłem.
Jesteś zdecydowany i gotowy? Już najwyższy czas, abyś podzielił się ze światem swoim nieskończonym światłem. Rozpoczynając ten proces, pamiętaj o słowach: prosty i łatwy; gotowy i chętny; świadomość, potwierdzenie, akceptacja i działanie. Gotowy? No to zabierajmy się do pracy!Rozdział 3 Nieszczęśliwi ludzie – historie rodzinne
Każda twoja myśl, wypowiadane słowo
oraz wykonywana czynność noszą twój podpis.
– Thich Nhat Hanh
Nasz sposób myślenia nie jest jedynie naszą prywatną sprawą. Myśli decydują o tym, jak podchodzimy do życia i jak na nie reagujemy, a więc wszyscy ludzie z naszego otoczenia w jakiś sposób doświadczają stanu naszego umysłu. Najbliżsi poznają nasze upodobania, awersje, skłonności, a także reakcje na wiele różnych sytuacji. Takie stwierdzenia jak „Wiesz, jaka ona jest” lub „Wiesz, że to mu się nie spodoba” są w istocie dowodem na to, że nasi bliscy znają nasze wyuczone schematy myślenia. Nasze dominujące wzorce nie tylko wiele o nas mówią, ale także często decydują o zachowaniach innych ludzi względem nas. Co ważniejsze, sposób myślenia osób z naszego otoczenia – czyli ich własne wzorce myślowe – również silnie na nas oddziałuje.
Linia rodu to linia myśli
Niektórzy z nas wychowali się w skrajnie dysfunkcyjnych rodzinach i destrukcyjnym pod względem emocjonalnym środowisku. Tak właśnie było w przypadku Allena, syna szesnastoletniej licealistki z niewielkimi trudnościami w nauce oraz siedemnastoletniego chłopaka, który nie ukończył szkoły średniej.
Matka Allena, Rose, wychowała się ze swoją matką, Annie Brown, która również zaszła w ciążę jako nastolatka. Narodziny chłopca wyciągnęły na światło dzienne rodzinną historię negatywnych wzorców myślowych oraz pokazały, jakie konsekwencje przynosi nieświadome powielanie tych schematów.
Rose nigdy nie była „małą dziewczynką”. W wieku szesnastu lat miała sto siedemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i około dwadzieścia kilogramów nadwagi. Nikt nie dziwił się więc, gdy zaczęła nosić duże ubrania, aby ukryć swój „puszysty” brzuch. Tymczasem Rose ukrywała ciążę ze strachu przed reakcją matki.
W pewnym momencie Annie zdecydowała się zabrać córkę do Planned Parenthood⁴, aby zadbać o zabezpieczenie przed ciążą. Nie wydawało jej się to niezwykłe i była przekonana, że robi dla Rose coś, czego nikt nie zrobił dla niej, gdy była młodsza. Wiedziała, z jakimi pokusami stykają się młode dziewczęta wychowujące się bez ojców i chciała ochronić córkę przed potencjalnymi konsekwencjami, czyli niechcianą ciążą. Jako ostrożna i realistyczna matka, Annie doskonale wiedziała, że jej nieustannie kazania o seksie na niewiele się zdadzą i nie uchronią nastolatki przed propozycjami chłopów. Postanowiła, że nie dopuści do tego, aby Rose powtórzyła jej historię. A jednak było już za późno. Na spotkaniu w Planned Parenthood dowiedziała się, że jej córka jest już w trzydziestym piątym tygodniu ciąży.
Przyszła matka i babcia mieszkały wtedy u przyjaciółki. Annie była bezrobotna, więc już samo zapłacenie tygodniowego czynszu oraz zapewnienie pożywienia rodzinie było dla niej wyzwaniem. Starsza córka Annie, Bev, studentka pierwszego roku college’u, musiała sobie radzić z bardzo niewielkim wsparciem finansowym ze strony matki. Udało jej się przetrwać dwa pierwsze semestry dzięki temu, że pobierała od koleżanek niewielką opłatę za plecenie im warkoczyków. Ale to nie wystarczało, więc ostatecznie Bev porzuciła studia, wróciła do domu i rozpoczęła pracę w McDonald’s. Nauczyła się od matki, że przede wszystkim trzeba troszczyć się o bliskich, nawet jeśli oznacza to rezygnację z własnych marzeń.
Nieplanowana ciąża i kolejna buzia do wykarmienia były ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała rodzina Brownów. „Nigdy niczego nie wystarcza” było nie tylko dominującym negatywnym wzorcem myślowym w tej rodzinie, ale także jej rzeczywistością. Gdy Annie dowiedziała się o ciąży córki w Planned Parenthood, straciła panowanie nad sobą. Krzyki, przekleństwa matki, a przede wszystkim jej bezlitosne zawstydzanie i poniżanie utrwaliły negatywne schematy myślenia w umyśle przerażonej Rose, wraz z rodzinnymi wzorcami winy, strachu i upokorzenia. Annie nie chodziło o to, że jej córka była aktywna seksualnie, lecz o to, że ją okłamywała, od miesięcy ukrywała ciążę i narażała całą rodzinę. Sama też tak się czuła, gdy zaszła w ciążę i została porzucona jako szesnastolatka.
Zastanawiała się, czy Rose wyczuwała ruchy dziecka. Czy wiedziała, jak ważna jest opieka prenatalna? Nie miały ubezpieczenia. Najwcześniejsze spotkanie z lekarzem, jakie Annie mogła zapewnić swojej córce, mogło się odbyć dopiero za dwa tygodnie. Co miała na myśli Rose, mówiąc, że „nie chce być na zasiłku”? I kto był ojcem? Gdzie się podział? Dzięki Bogu, nie był to syn sąsiada! Annie nie zaoferowała swojej ciężarnej córce żadnego współczucia, wsparcia, wskazówek ani porad. Atmosfera w domu była aż gęsta od emocjonalnego porzucenia i niekontrolowanej złości.
Witaj na świecie, maluchu! Allen urodził się dwa tygodnie i dwa dni po tym, jak rodzina odkryła, że Rose jest w ciąży. Przyszedł na świat w Memorial Day⁵ tamtego roku, po dwudziestotrzygodzinnym porodzie. Miał 3,2 kg i 47 centymetrów wzrostu. Matka, babcia i ciocia powitały go pocałunkami i modlitwami. Był pięknym dzieckiem! Przyjaciele rodziny zadbali o to, aby miał wszystko, czego potrzebował – pieluszki, wózek, krzesełko, a nawet używaną kołyskę. Chociaż przedmioty te były prawdziwym darem i błogosławieństwem, zarówno Rose, jak i Annie czuły się skrępowane faktem, że korzystają z cudzej pomocy.
Allena karmiono przyrządzanym starym sposobem odparowanym mlekiem z syropem Karo⁶. Nie było to optymalne rozwiązanie, ale rodzina już dawno pogodziła się z faktem, że trzeba sobie radzić z tym, co się ma, i nie oczekiwać niczego więcej. Allen nosił płócienne pieluchy, ponieważ w tamtym czasie w sklepach w biednych dzielnicach nie było Pampersów. Rose w końcu zdradziła matce imię ojca dziecka, ale nie można go było nigdzie znaleźć. Annie kontaktowała się w tej sprawie nawet ze szkołą, ale nie znaleziono takiego ucznia w rejestrze. Nie była zdziwiona: dorastała w rodzinie, w której mężczyźni zawsze znikali, gdy byli potrzebni.
Annie uparła się, aby Rose skończyła drugą klasę liceum, więc dziewczyna spędziła z dzieckiem tylko pierwsze dwa tygodnie po porodzie, a potem wróciła do nauki. Ciocia Bev została głównym opiekunem Allena. Gdy Rose odrabiała zadania domowe, babcia i ciocia dzieliły się między sobą obowiązkami związanymi z opieką nad dzieckiem. Przy każdej sposobności Annie krytykowała Rose za to, co robi lub czego nie robi, jeśli chodzi o Allena. Te ciągłe napomnienia były przejawem wielopokoleniowego wzorca dotyczącego braku odpowiedzialności rodzicielskiej, a także poczucia własnej niższości i niedowartościowania kobiet w rodzinie Brownów.
W końcu rodzina zdała sobie sprawę z poważnego problemu. Strach, wstyd i poczucie winy związane z ciążą sprawiły, że Rose nie nawiązała więzi z Allenem. W nocy nie reagowała na jego płacz, aż w końcu ciotka musiała do niego przyjść i go ukoić. Annie leżała w łóżku i udawała, że nie słyszy płaczu wnuka ani kłótni córek. Nie było to dla niej nic nowego. Nauczyła się już ignorować to, co dzieje się wokół niej – w dzieciństwie przemoc domowa była dla niej codziennością.
Płacz, za pomocą którego Allen domagał się uwagi i opieki, musiał przywołać w nim wspomnienia z okresu prenatalnego. Bolesne doświadczenia emocjonalne matki w trakcie ciąży, gdy kształtował się jego organizm, a jego istnienie było okropną tajemnicą, dosłownie podziurawiły jego system energetyczny. Nie jest łatwo być ciężarną nastolatką, ale gdy przyszłą matkę dręczy jeszcze ogromny lęk, poczucie winy i wstyd z powodu nieplanowanej ciąży, znajduje się w szczególnie delikatnym stanie psychicznym. Rose nie otrzymała żadnego wsparcia emocjonalnego w czasie ciąży, gdy doświadczała znaczących zmian hormonalnych, fizjologicznych i psychicznych. Nie dość, że musiała sobie radzić z przybieraniem na wadze, wahaniami nastroju, niekontrolowanym apetytem i niekomfortowymi odczuciami, to jeszcze pochłaniały ją negatywne myśli i uczucia, które szkodziły nie tylko jej, ale także dziecku.
Osobiste obciążenia
W przypadku spodziewanej ciąży rodzina czyni stosowne przygotowania na przyjście dziecka i układa plany na przyszłość. Zwykle towarzyszy temu również nadzieja, radość i pozytywne emocje związane z oczekiwaniem na nowe życie. Jednak w przypadku Allena, podobnie jak wielu innych dzieci, nie było żadnego planowania ani radosnego oczekiwania. Allen od samego początku był bombardowany toksycznymi emocjami i pokoleniowymi wzorcami biedy. Już przed narodzeniem chłonął negatywne, fizjologiczne, psychologiczne i emocjonalne doznania swojej matki. To wszystko przypominało bomby energetyczne oddziałujące destrukcyjnie na jego istotę.
Badania naukowe potwierdziły, że stan odżywienia kobiety w ciąży, a także jej stany psychiczne i skłonności emocjonalne wpływają na predyspozycje dziecka, włącznie z jego podatnością na niskie poczucie własnej wartości i niską samoocenę w późniejszym okresie życia. Allen dojrzewał w toksycznym łonie i przyszedł na świat w trudnym środowisku, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychologicznym. Od początku wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu. Trudno określić, co było dla niego gorsze – okres przed narodzinami czy po.
Kiedy Allen miał dwa lata, babcia Annie przeniosła się razem z nim do innego stanu, aby umożliwić Rose ukończenie szkolenia na asystentkę pielęgniarki. Mama chłopca dołączyła do nich po zakończeniu programu i uzyskała certyfikat w nowym miejscu zamieszkania. W czasie, gdy uczęszczała na zajęcia, mieszkała u przyjaciółki rodziny. Wówczas znów zaszła w ciążę. Jackson urodził się w podobnych okolicznościach jak jego brat. Matka ukrywała go przed swoją rodziną, choć rodzina ojca wiedziała o nim i cieszyła się z jego istnienia. Allen miał niecałe trzy lata, kiedy urodził się jego brat.
Chociaż sytuacja finansowa Annie znacznie się zmieniła w ciągu tych kilku lat, to jednak odmówiła wzięcia na siebie odpowiedzialności za kolejne dziecko. Rose i Jackson odwiedzali Annie, Bev i Allena trzy lub cztery razy w roku, ale Rose rzadko dzwoniła, żeby zapytać, co słychać u jej pierworodnego syna. Allen traktował ciocię Bev jak matkę. To ona go wychowała, chodziła z nim do parku i pomagała w odrabianiu zadań domowych. Czasem pytał, dlaczego nie może mieszkać z mamą i bratem, ale nie otrzymywał zrozumiałych odpowiedzi. W wieku siedmiu lat wykrzyczał: „Matka kocha Jacksona, ale nie mnie!”, oraz „Gdzie jest mój ojciec? Jackson ma ojca – jak to możliwe, że ja go nie mam?”. Babcia Annie starała się mu to wszystko wyjaśnić, ale prawda była taka, że nie miała pojęcia, kim jest jego ojciec ani gdzie się znajduje. Kiedy Allen zaczął mieć problemy w szkole, powiedział, że jest „śmieciem” i dlatego matka go nie chce ani nie kocha, a gdy zawieszono go w szkole, oznajmił, że nie obchodzi go już miłość matki ani brata. „Chcę tylko swojego ojca!” – zawołał.
W święta Bożego Narodzenia cała rodzina zjechała się do domu babci Annie. Zajmowali się ubieraniem choinki, pakowaniem prezentów i czekaniem na świąteczną kolację. Allen spał w swoim pokoju, a jego matka i brat, którzy przyjechali w odwiedziny, spali w pokoju gościnnym. Ciocia Bev i jej córka, a także wuj Allena Jack mieszkali niedaleko, więc pojechali na noc do siebie. W wigilijny poranek babcia Annie usłyszała, że Rose krząta się w kuchni i poczuła zapach przyrządzanego śniadania, więc postanowiła skorzystać z okazji, żeby dłużej pospać.
Nieco później zastała Allena siedzącego samotnie przy kuchennym stole i jedzącego płatki. Zapytała, dlaczego wcześniej nie jadł. Allen wyjaśnił, że matka przygotowała jajecznicę na bekonie dla siebie i jego brata. Nie chciała go poczęstować i powiedziała, że musi poczekać, aż babcia da mu śniadanie.
Usłyszawszy relację Allena i zobaczywszy wyraz jego twarzy, babcia stanowczo poinformowała Rose, że w domu chłopca nikt nie ma prawa odmówić mu jedzenia. Ponadto Rose była jego matką, więc niezależnie od tego czy go wychowywała, czy też nie, jej priorytetem było zaspokojenie potrzeb obu synów. Matka Allena broniła się, mówiąc, że nie wie, co lubi jej syn, i podając inne irracjonalne argumenty. Ta kłótnia wpłynęła na cały ich dzień. Spory podczas świąt były kolejnym wzorcem Annie z dzieciństwa, który nieświadomie przekazała swoim dzieciom. Na rodzinnych spotkaniach członkowie rodziny Brownów zawsze mówili lub robili jakieś oburzające rzeczy, wyrażając swoją stłumioną złość.
Zanim jeszcze zakończono przyozdabianie choinki, Annie poinformowała wujka Jacka i ciocię Bev o porannych wydarzeniach. Każde z nich miało swoją opinię na ten temat, ale nie mieli pojęcia, co powiedzieć Allenowi. Rose wydawała się zawstydzona i zażenowana, a jednak złościła się, że została skrytykowana, gdyż nie czuła, żeby zrobiła coś złego. Chcąc rozładować napięcie, wujek Jack zdecydował, że pojedzie do sklepu po ostatnie zakupy i poprosił Rose, Allena i Jacksona, aby do niego dołączyli.
Z tego co dowiedziała się później Annie, bracia siedzieli na tylnym siedzeniu, Jack prowadził, a Rose siedziała obok niego. Allen, jak to chłopcy w tym wieku, droczył się ze swoim braciszkiem, ale Jacksonowi najwyraźniej się to nie podobało, więc poskarżył się matce.
Zamiast udzielić jakiegokolwiek pouczenia czy reprymendy, Rose odwróciła się i uderzyła Allena w twarz. W odpowiedzi na to chłopak złapał ją za włosy i zaczął ją bić. W wieku dziewięciu lat doświadczył pierwszego z wielu starć fizycznych z matką. Wuj Jack musiał zatrzymać samochód, żeby ich rozdzielić. Stojąc w śniegu na poboczu drogi, wygłosił im obojgu długi wykład. Następnie umieścił Allena na przednim siedzeniu, a Rose kazał usiąść na tylnym siedzeniu z Jacksonem. Nie udało im się dotrzeć do sklepu. Annie wysłuchała różnych relacji o tym, co się wydarzyło, wręczyła Rose i Jacksonowi ich prezenty i poleciła wujkowi Jackowi zabrać ich do jego domu.
Przez wiele godzin robiła, co w jej mocy, aby odpowiedzieć na pytania Allena, dlaczego matka tak go traktuje. Miał złamane serce. Nie była w stanie zaoferować mu żadnych sensownych wyjaśnień, więc po prostu obejmowała go, gdy płakał. Allen czuł się opuszczony fizycznie i emocjonalnie, bezradny i niegodny miłości matki. Dopiero po Bożym Narodzeniu wyszedł ze swojego pokoju i zszedł na dół, aby otworzyć prezenty. Nikogo już wtedy nie było. Minął prawie rok, zanim znów zobaczył się z matką.
Jabłko i drzewo
Gdyby mały Allen wiedział, czym są dominujące negatywne wzorce myślowe, być może zrozumiałby, że wchłonął doznania matki z czasów, gdy był w jej łonie. W trakcie ciąży Rose odczuwała głównie lęk, poczucie winy i osamotnienie. Najprawdopodobniej przez cały czas zastanawiała się, dlaczego ojciec Allena ją porzucił. Nie miała pojęcia, jak porozumieć się z matką ani czy w ogóle chce tego dziecka. Wszystkie te uczucia wzbudzały w niej również silną złość związaną z pytaniem „dlaczego ja?”. Ponadto musiała poradzić sobie ze swoim szesnastoletnim złamanym sercem. Nic dziwnego, że Allen od samego początku czuł się niekochany, niechciany i bezwartościowy, mimo że te uczucia nie miały z nim nic wspólnego.
Poczucie winy matki, jej nieuczciwość i wstyd przytłoczyły chłopca energetycznie. Jeszcze zanim się urodził, w jego umyśle powstały katalogi danych związane z uczuciem bezradności. Możemy sobie tylko wyobrazić, ile nocy przepłakała osamotniona, przerażona Rose, która nie czuła się zdolna do pełnienia matczynych obowiązków. Kiedy Allen płakał, nie była w stanie go ukoić, ponieważ sama nie była uspokajana ani wspierana, kiedy najbardziej tego potrzebowała. W ciągu pierwszych trzech lat życia dzieci uczą się, czy są bezpieczne i czy mogą zaufać swoim opiekunom. Allen odczuwał trudne emocje matki już przed swoimi narodzinami. Nie rozumiał swojej historii, uwarunkowań matki ani odziedziczonych wzorców rodzinnych, więc doszedł do wniosku, że najwyraźniej nie zasługuje na miłość. Katalogi mentalne związane z tymi myślami i odczuciami stały się podstawą jego dominujących negatywnych wzorców myślowych.