Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Vaiana 2. Biblioteczka przygody. Disney - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 listopada 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
22,00

Vaiana 2. Biblioteczka przygody. Disney - ebook

Pamiętacie dzielną Vaianę z Motunui?

Właśnie wyrusza na nową wyprawę, wezwana przez przodków do wypełnienia arcyważnej misji, która ma odbudować więzy łączące niegdyś świat wysp Pacyfiku. To nie będzie łatwe zadanie. Chodzi o pokonanie klątwy! W pełnej niebezpieczeństw podróży po bezkresnym oceanie towarzyszy jej doborowa załoga. Są z nią też kogut Heihei i świnka Pua. Być może pojawiają się także inni sojusznicy... Czy jesteście ciekawi?

Powieść, powstała na podstawie filmu o tym samym tytule, zawiera wkładkę z ilustracjami, przedstawiającymi głównych bohaterów tej niewiarygodnej, egzotycznej historii.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8385-307-9
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Głęboko w sercu dżun­gli, z dala od brze­gów Motu­nui, wszystko trwało w bez­ru­chu. Pierw­sze pro­mie­nie poran­nego słońca prze­ni­kały przez zie­loną gęstwinę, nakra­pia­jąc poro­śniętą blusz­czem zie­mię świe­tli­stymi punk­tami. Ciszę zakłó­cały tylko stłu­miony szum mor­skich fal i prze­ry­wany ptasi trel.

Do czasu aż…

SZU­UUST!

Vaiana, wielka odkryw­czyni, co tchu pędziła przez zaro­śla. Jej brwi były ścią­gnięte w peł­nej kon­cen­tra­cji, a oddech szybki, ale mia­rowy. W ręku ści­skała wio­sło. Ucie­kała przed czymś, czego obec­ność zdra­dzały tylko gło­śne pochrzą­ki­wa­nia.

Dziew­czyna krzyk­nęła i zatrzy­mała się z pośli­zgiem tuż nad kra­wę­dzią głę­bo­kiej prze­pa­ści. Na dru­gim krańcu sze­ro­kiego wąwozu pięła się góra. Vaiana obej­rzała się przez ramię. Potwór był coraz bli­żej. Pozo­stało jej tylko jedno.

Sko­czyła. Przez dłu­gość odde­chu szy­bo­wała nad prze­pa­ścią. A potem z gło­śnym łup­nię­ciem wylą­do­wała na skal­nej półce po dru­giej stro­nie. Wsparła się na wio­śle, by odzy­skać rów­no­wagę i uspo­koić oddech.

Pomruki i chrząk­nię­cia sta­wały się coraz gło­śniej­sze i gło­śniej­sze, i gło­śniej­sze, aż spo­śród zaro­śli wynu­rzył się…

– Pua! – zawo­łała Vaiana na widok uko­cha­nego pro­siaczka.

Zwie­rzak rów­nież dyszał, a jego krót­kie nóżki drżały ze zmę­cze­nia po dłu­giej goni­twie. Popa­trzył dziew­czy­nie w oczy. Nawet z dru­giej strony wąwozu widać było, że ma dosyć.

– Jeste­śmy już pra­wie na miej­scu! Jeden mały sus – zachę­ciła go, po czym popa­trzyła w dół. – No, średni.

Pua podą­żył za jej spoj­rze­niem. Wbił wzrok w ciemną cze­luść. Jej dno pora­stały kol­cza­ste pną­cza. Pro­sia­czek pod­niósł głowę i zmru­żył oczy, spo­glą­da­jąc na Vaianę. Dosko­nale wie­działa, co pró­buje jej powie­dzieć. Nie zamie­rzał postą­pić ani kroku.

Palce Vaiany krzy­czały z bólu, a w nogach łapały ją skur­cze, gdy pięła się po zbo­czu góry. Na ple­cach w impro­wi­zo­wa­nym nosi­dełku dźwi­gała Puę, przy czym str­wo­żony pro­sia­czek by­naj­mniej nie sie­dział w nim spo­koj­nie, lecz raz po raz ner­wowo pokwi­ki­wał. Dziew­czyna nie mogła go za to winić. Pod dłońmi i sto­pami miała tylko nagą skałę – kru­chą i nie­sta­bilną.

– Hej, sam chcia­łeś mi tym razem towa­rzy­szyć – przy­po­mniała przy­ja­cie­lowi, pod­cią­ga­jąc się na kolejną półkę.

Gdy jej palce odna­la­zły pła­ską powierzch­nię, Vaiana wydała okrzyk triumfu. Dotarli na szczyt! Pod­cią­gnęła się razem z Puą i zna­la­zła twa­rzą w twarz z…

– Heihei? – mruk­nęła, wbi­ja­jąc zdu­mione spoj­rze­nie w nie­roz­gar­nię­tego koguta. – Ale jak ty tu…?

Heihei gapił się na nią tępo. Dziew­czyna pokrę­ciła głową i się pod­nio­sła. Znaj­do­wali się na naj­wyż­szym szczy­cie nie­wiel­kiej bez­lud­nej wyspy. Ota­czał ich kobal­towy ocean, który migo­tał w bla­sku poran­nego słońca. Przez dłuż­szą chwilę Vaiana delek­to­wała się poczu­ciem dumy i satys­fak­cji, któ­rym prze­peł­niało ją nowe odkry­cie. Stan ten ni­gdy się jej nie nudził, a świa­do­mość, że zna­la­zła się w nie­zna­nym i nie­zba­da­nym dotąd miej­scu, wciąż wywo­ły­wała w niej eks­cy­ta­cję.

Się­gnęła do swo­jego naszyj­nika, wycią­gnęła z niego nie­wielką muszelkę i umie­ściła ją na ziemi, tak jak robiła to już wiele razy na innych nie­za­miesz­ka­nych wyspach. Wzięła do ręki kon­chę, którą nosiła u pasa, przy­ło­żyła ją do ust i zadęła.

Dźwięk poniósł się po spo­koj­nym morzu aż za hory­zont. Vaiana nad­sta­wiła ucha i na chwilę wsłu­chała się w szum fal. Poczuła iskrę nadziei.

– Sły­szy­cie coś? – spy­tała przy­ja­ciół. Obej­rzała się i zoba­czyła, że Pua też uniósł uszy i nasłu­chuje z wielką powagą.

Wes­tchnęła i ponow­nie zwró­ciła się ku oce­anowi.

– Wiem, że gdzieś tam są inne ple­miona. Wio­ski jak nasza – stwier­dziła z prze­ko­na­niem. – I pew­nego dnia ktoś mi wresz­cie odpo­wie… – urwała. Gdzieś z oddali dobiegł ją dźwięk, który przy­po­mi­nał odgłos muszli. Otwo­rzyła sze­rzej oczy, a jej serce moc­niej zabiło.

A potem odwró­ciła się i uświa­do­miła sobie, że dźwięk wydał Heihei, który krztu­sił się muszelką. Stał tuż przy kra­wę­dzi dłu­giego głazu przy­po­mi­na­ją­cego prze­wró­cone drzewo. Na jego dru­gim końcu sie­dział Pua, który z roz­ba­wie­niem przy­glą­dał się, jak kogut usi­łuje wypluć muszelkę.

– Nie zmie­niaj się – mruk­nęła Vaiana, uśmie­cha­jąc się mimo dozna­nego zawodu.

Heihei odpo­wie­dział jej pustym spoj­rze­niem. Nagle głaz, na któ­rym sie­dział wraz z Puą, poru­szył się. Zna­leźli się nie­bez­piecz­nie bli­sko kra­wę­dzi prze­pa­ści!

– Chwila! Hej! Nie, nie, nie! – krzyk­nęła Vaiana i rzu­ciła się w ich stronę. Miała tylko mgnie­nie oka, by zro­zu­mieć, co się dzieje, nim razem z przy­ja­ciółmi sto­czyła się po zbo­czu i zanu­rzyła w gęstwi­nie dżun­gli.

Z hukiem wylą­do­wali na ziemi. Dziew­czyna rozej­rzała się i nagle jej oczy zro­biły się naprawdę ogromne. Ukryty w cie­niu zaro­śli, za bal­da­chi­mem pną­czy, stał nie­wielki ołta­rzyk. Ślad po innych ludziach!

– GDAK!

Zza ołta­rzyka głowę wytknął Heihei, a nie­spo­dzie­wany ruch spra­wił, że Vaiana aż pod­sko­czyła. Zaśmiała się z głu­piut­kiego koguta, po czym zauwa­żyła, że coś przy­cze­piło mu się do głowy. Zmru­żyła oczy. Wyglą­dało na nie­wielki kawa­łek wypa­lo­nej gliny.

Zbli­żyła się i deli­kat­nie ujęła sko­rupę cera­micz­nego naczy­nia w palce. Przyj­rzała się jej bli­żej, czu­jąc, jak serce łomo­cze jej w piersi.

Starła z gliny war­stewkę brudu i poczuła coś pod pal­cami. Jej zna­le­zi­sko zdo­bił wyryty obraz lub napis. Vaiana wypa­trzyła miej­sce, gdzie przez liście prze­bi­jało się słońce, przy­sta­nęła tam i zbli­żyła naczy­nie do twa­rzy. Znaj­do­wał się na nim rysu­nek przed­sta­wia­jący gwiaz­do­zbiór i wyspę z syl­wet­kami jakichś osób.

Vaia­nie wyrwał się nie­po­wstrzy­many okrzyk rado­ści. W końcu zdo­była nie­za­prze­czalny dowód na to, że poza Motu­nui żyli inni ludzie!

Musiała czym prę­dzej wró­cić do domu i podzie­lić się infor­ma­cją o nie­zwy­kłym odkry­ciu ze swoim ple­mie­niem. Może jej ojciec będzie wie­dział, co ozna­cza gwiaz­do­zbiór i którą wyspę może prze­sta­wiać obra­zek.

– Heihei! Ty cudowny kuraku tępaku! – wykrzyk­nęła czule.

Za śmie­chem odwró­ciła się i puściła bie­giem w stronę brzegu, lecz po chwili przy­sta­nęła i obej­rzała się na przy­ja­ciół. Obaj stali tam, gdzie ich zosta­wiła, i wyglą­dali na sko­ło­wa­nych. A raczej Pua wyglą­dał na sko­ło­wa­nego. Heihei po pro­stu się gapił.

– Na co cze­ka­cie? – zawo­łała, gestem zachę­ca­jąc ich, by poszli w jej ślady. – Płyńmy do domu!ROZDZIAŁ 2

Vaiana wzięła głę­boki oddech. Czuła, że Motu­nui przy­ciąga ją nie­wi­dzialną siłą, jakby zapra­szała ją w swoje obję­cia.

Uwiel­biała odkry­wać, co kryje się za hory­zon­tem, sta­wiać stopę na nowych nie­zba­da­nych lądach…

Ale rów­nie mocno kochała powroty do domu.

Wszystko zawsze wyda­wało się takie samo, choć wciąż się zmie­niało. Tak jak co dzień, od kiedy się­gała pamię­cią, rol­nicy pra­co­wali na polach, doglą­da­jąc upraw, które wykar­miały całą wio­skę. Dzieci sie­działy pod strze­chą wiel­kiego drew­nia­nego _fale_, zwa­nego domem spo­tkań, zasłu­chane w opo­wie­ści Moniego, ple­mien­nego histo­ryka i nie­zrów­na­nego gawę­dzia­rza. Snuł stare opo­wie­ści o pra­daw­nych przod­kach, pierw­szych odkryw­cach, i te now­sze – o wspól­nych doko­na­niach Vaiany i Mau­iego, pół­boga wia­tru i mórz, któ­rzy odbyli daleką wyprawę, by zwró­cić serce Wyspy Matki Te Fiti.

Vaiana prze­su­nęła wzro­kiem po otwar­tym morzu i dostrze­gła punk­ciki innych łodzi ste­ro­wa­nych przez żegla­rzy z jej ple­mie­nia.

Prze­nio­sła spoj­rze­nie w stronę zna­jo­mej rafy, za którą dało się dostrzec jej rodzinną wio­skę. Uśmiech­nęła się sze­roko na widok swo­jego ojca, wodza Tuiego, który pły­nął w jej stronę na wła­snej łodzi. Jesz­cze kilka lat temu surowo zabra­niał jej wypusz­cza­nia się poza lagunę, a teraz sam spę­dzał wiele czasu na otwar­tych wodach. Jego łódź unio­sła się na fali i wylą­do­wała tuż obok niej.

– Kto pierw­szy do brzegu? – rzu­cił Tui zamiast powi­ta­nia, uśmie­cha­jąc się psot­nie.

– Oj, tato. – Vaiana wyszcze­rzyła zęby. – Tylko nie licz na fory!

I nim Tui miał czas odpo­wie­dzieć, ruszyła do przodu po spie­nio­nych falach, pędząc w kie­runku brzegu. Dobiegł ją tubalny śmiech ojca, a tym­cza­sem bryza bawiła się jej gęstymi brą­zo­wymi wło­sami, przy­kry­wa­jąc nimi jej twarz.

Chwilę póź­niej łódź zaryła w pia­sek. Nie cze­ka­jąc, aż się zatrzyma, Vaiana wysko­czyła i poma­chała człon­kom ple­mie­nia, któ­rzy wyszli jej na spo­tka­nie. Zaczęła roz­ła­do­wy­wać pakunki, poka­zu­jąc im skarby, które zna­la­zła pod­czas wyprawy. Kosz pełen owo­ców o dziw­nych kształ­tach. Olbrzymi małż.

– Idzie się! Uwaga! – zawo­łała przy­ja­ciółka Vaiany Loto, ści­ska­jąc w ręku cie­sak, narzę­dzie przy­po­mi­na­jące sie­kierę. Prze­pchnęła się przez tłu­mek i zatrzy­mała z pośli­zgiem.

Loto była wiecz­nie w ruchu, pra­co­wała nad wyna­laz­kami, bez prze­rwy głów­ko­wała. Gdy Vaiana przed trzema laty powró­ciła na wyspę, świat Motu­nui się zmie­nił. Ludzie zapra­gnęli łodzi zdol­nych do żeglugi po otwar­tym morzu i nowych spo­so­bów łowie­nia ryb. A pomy­słowa Loto ocho­czo przy­szła im z pomocą. Teraz jej oczy prze­ska­ki­wały mię­dzy Vaianą a jej łodzią.

– Nowa łajba, jak się trzyma? – spy­tała bez powi­ta­nia. – Wal bez ogró­dek.

Vaiana zawa­hała się przez chwilę. Wie­działa, że Loto weź­mie sobie jej słowa do serca. I spró­buje wpro­wa­dzić poprawki. Teraz, zaraz. Prze­nio­sła wzrok na cie­sak, który przy­ja­ciółka trzy­mała już w goto­wo­ści.

– No… – zaczęła – żagiel tro­chę wolno się obraca, ale…

– Wszystko jasne! – Loto nie dała jej skoń­czyć. I nim Vaiana mogła ją powstrzy­mać, wsko­czyła na pokład i zaczęła rąbać maszt cie­sa­kiem.

Vaiana powstrzy­mała śmiech. Przy­naj­mniej miała pew­ność, że Loto zastąpi go ulep­szoną wer­sją. Upew­niła się, że nikt nie stoi na dro­dze upa­da­ją­cej żer­dzi, a gdy się odwró­ciła, zoba­czyła ojca, który wcią­gał na brzeg swoją łódź. Gdy skoń­czył, zbli­żył się do nich.

– To jak poszło tym razem? – zagaił.

Vaianę zalała duma i ulga zara­zem. Tak długo szu­kała, a teraz… Wycią­gnęła gli­nianą sko­rupę i podała ją ojcu. Wódz przy­glą­dał się jej, słu­cha­jąc spra­woz­da­nia córki.

– Zna­la­złam taką stertę kamieni, przy zbo­czu góry… z któ­rego się stur­la­łam, ale nie­ważne…! To nie pocho­dzi z naszej wio­ski. Nawet nie wiem, z czego to jest zro­bione, ale to dowód! – wypa­liła na jed­nym odde­chu. Poka­zała na wyryty w gli­nie obra­zek. – Tato, to znak, że gdzieś tam są inni ludzie. A teraz wiemy gdzie. Ta wyspa… myślę, że tam ich znajdę. Muszę tylko poszu­kać tych gwiazd.

Wódz Tui uśmiech­nął się ser­decz­nie. Jeśli o niego cho­dziło, uwa­żał, że Vaiana powinna naj­pierw solid­nie odpo­cząć. Jej entu­zjazm go urze­kał, ale wciąż była jego córką. Trosz­czył się o nią. Zanim jed­nak zdą­żył coś zasu­ge­ro­wać, powie­trze prze­ciął wrzask, od któ­rego pod­sko­czył nawet on.

– VAIANA!

Na plażę wpa­dła trzy­let­nia dziew­czynka, toru­jąc sobie drogę wśród zgro­ma­dzo­nych niczym roz­pę­dzony taran.

Twarz Vaiany roz­pro­mie­niła się sze­ro­kim uśmie­chem.

– MAŁA! – zawo­łała, pory­wa­jąc dziew­czynkę w obję­cia i mocno ją ści­ska­jąc.

– DUŻA! – odpo­wie­działa Simea z rów­nie pro­mien­nym uśmie­chem. Nagle spo­waż­niała i wydęła swoje małe usteczka. Zła­pała Vaianę za policzki i spoj­rzała jej pro­sto w oczy. – Nie było cię wieki.

Vaiana powstrzy­mała śmiech. Simea lubiła dra­ma­ty­zo­wać. Ale ich powi­ta­nia po każ­dej zakoń­czo­nej wypra­wie były jej ulu­bio­nym ele­men­tem powro­tów.

– A dokład­niej trzy dni. I bar­dzo, ale to bar­dzo za tobą…

Simea nie dała jej skoń­czyć.

– Co mi przy­wio­złaś?

– Tobie? – spy­tała Vaiana z teatral­nym zdzi­wie­niem.

– Obie­ca­łaś, że przy­wie­ziesz mi pre­zent.

Vaiana postu­kała się pal­cem w brodę, jakby pró­bo­wała sobie coś przy­po­mnieć.

– Hm, pomyślmy… – Nagle uśmiech­nęła się trium­fal­nie i poka­zała sio­strze wyszczer­bione naczy­nie.

Na Simei nie zro­biło żad­nego wra­że­nia.

– Do czego to? – spy­tała scep­tycz­nie.

Vaiana nie odpo­wie­działa. Nie było sensu tłu­ma­czyć trzy­latce, co ozna­czało to zna­le­zi­sko.

Vaiana musiała jej to poka­zać.

Wcho­dząc do Jaskini Odkryw­ców, Vaiana czuła ten sam dreszcz eks­cy­ta­cji, który towa­rzy­szył jej, gdy po raz pierw­szy ujrzała olbrzy­mią grotę wypeł­nioną pra­daw­nymi łodziami. Wów­czas dopiero wstę­po­wała na ścieżkę odkryw­czyni – usły­szała zew oce­anu, ale jesz­cze na niego nie odpo­wie­działa. A teraz? Teraz była wytrawną żeglarką, która zaprzy­jaź­niła się z pół­bo­giem. Lecz miej­sce to nie­zmien­nie wpra­wiało jej serce w drże­nie wzru­sze­nia.

Jej mała sio­strzyczka pod­ska­ki­wała z eks­cy­ta­cji. Zasła­niała sobie oczy rącz­kami, ale nie mogła cze­kać ani chwili dłu­żej. Zer­k­nęła przez roz­cza­pie­rzone palce.

Na widok olbrzy­miej groty i stat­ków sze­roko otwo­rzyła buzię.

– Rety – szep­nęła.

– To miej­sce naszych przod­ków. Tu odkry­łam, że nasz lud daw­niej żeglo­wał po oce­anach… – Vaiana z uśmie­chem patrzyła, jak Simea chło­nie ten widok. Kilka lat wcze­śniej sama oglą­dała to wszystko z podobną miną. – To bab­cia poka­zała mi, kim byli­śmy. – Jej głos zadrżał na wspo­mnie­nie babci Tali. Okrop­nie za nią tęsk­niła.

Oczy Simei roz­bły­sły.

– Bab­cia powie­działa, żebyś zła­pała Mau­iego za ucho i powie­działa „Jestem Vaiana z Motu­nui. Wsią­dziesz na moją łódź i zwró­cisz serce Te Fiti”!

Poważna mina małej była tak roz­bra­ja­jąca, że Vaiana nie mogła powstrzy­mać uśmie­chu.

– Nie­źle ci to wyszło – przy­znała.

– No. – Simea przy­tak­nęła zado­wo­lona, po czym klap­nęła na pokład jed­nej z łodzi i popa­trzyła w kie­runku ściany na dru­gim końcu jaskini. Na kamie­niu wid­niał wyryty obraz Te Fiti. – Długo to trwało? – spy­tała.

– Kilka tygo­dni. – Vaiana przy­sia­dła obok niej.

– Tygo­dni? – powtó­rzyła Simea z obu­rze­niem. – To dłu­żej niż wieki!

Vaiana zachi­cho­tała.

– Wiem. Ale to było bar­dzo ważne zada­nie. I gdy­bym nie popły­nęła, nie zosta­ła­bym odkryw­czy­nią. Taką jak dawni przy­wódcy naszego ple­mie­nia. – Poka­zała pal­cem na kolejne rysunki na ścia­nach uka­zu­jące histo­rię Motu­nui.

Jej oczy prze­su­wały się tęsk­nie po wyry­tych w skale sce­nach, aż zatrzy­mały się na podo­biź­nie ostat­niego wiel­kiego żegla­rza. Tau­taia Vasy. Pra­dawny obraz mimo wieku wciąż zda­wał się lśnić, jakby roz­świe­tlały go od środka ener­gia i siła woli wspa­nia­łego odkrywcy. Vaiana zła­pała Simeę za rękę i popro­wa­dziła ją wzdłuż ściany, poka­zu­jąc inne histo­rie opo­wie­dziane obra­zami. Były tu Te Kā i Te Fiti. Olbrzy­mie strasz­liwe potwory zamiesz­ku­jące ocean. Tak jak te na malun­kach wyko­na­nych na _tapa_, czyli mate­riale z kory, wiszą­cych w _fale_ Moniego.

To wła­śnie te obrazy i opo­wie­ści babci Tali zain­spi­ro­wały ją do wyru­sze­nia na pierw­szą wyprawę. I czuła w kościach, że teraz popy­chają ją na kolejną. U jej boku Simea wpa­try­wała się w nie z nie­opi­sa­nym zachwy­tem.

– Zanim Maui wykradł serce Te Fiti… i zaczął sze­rzyć się mrok… – Vaiana mimo­wol­nie ści­szyła głos, naśla­du­jąc ton babci Tali, gdy ta opo­wia­dała dzie­ciom histo­rie o przod­kach. – …tau­tai Vasa pra­gnął zjed­no­czyć wyspy i ludy całego oce­anu.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: