- W empik go
VATowska GRA. Przerwane milczenie - ebook
VATowska GRA. Przerwane milczenie - ebook
Historia o miłości, której nie można kupić. O kobiecie, która dla swojego ukochanego poświęci wiele, zrobi prawie wszystko, o kobiecie, która przez miłość poznaje zupełnie inny świat - świat przestępstw nie tylko gospodarczych, świat siły i świat w którym jak Cię widzą tak Cię szanują.
Opowieść Ani oparta jest na faktach, zeznaniach oraz ogromnych emocjach. Zawiera jednak również wiele elementów fikcyjnych albo celowo zmienionych, żeby autorka była bezpieczna.
Pierwsza część książki opowiada o niesamowitej manipulacji Krzysztofa w stosunku do autorki i o wielkiej miłości. W skrócie przedstawiony jest też schemat karuzeli Vat.
Autorka opowiada o sytuacjach w których znajduje broń, narkotyki czy jest zastraszana (nawet gdy jest w ciąży) mimo to trwa przy Krzysztofie, przy wszystkich zatrzymaniach i groźbach z różnych stron.
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-964991-3-4 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kobieta, którą właśnie obraziłeś i zwyzywałeś od szmat, stała przy Tobie i broniła Twojego imienia, kiedy zeznawałeś na swoich wspólników. Kiedy groziło jej niebezpieczeństwo, trzymała Cię za rękę i mówiła „Wszystko będzie dobrze”. W imię czego do niej tak mówisz? W imię swojej pieprzonej słabości i przerośniętego ego?
Zostawiłeś ją bez słowa, bez pierdolonego „przepraszam”… Widziałeś jej łzy i ból. Dlaczego? Żeby zajebać kolejne pieniądze, żeby być ikoną złodziei VAT?!
Sława w przestępczym półświatku, pieniądze, narkotyki i adrenalina, od której jesteś uzależniony, to Twoje podstawowe wzorce życiowe. To dzięki nim czujesz się prawdziwym mężczyzną.
Kiedy idziesz po korytarzu więzienia, czujesz się wielkim człowiekiem, Twoje imię skandują.
Ile tym razem udało Ci się ukraść? 50 mln złotych?
Ile spółek „słupów” założyłeś, żeby stworzyć swoją karuzelę VAT?
Co tym razem?
Paliwo, olej rzepakowy, śruta sojowa, papierosy, cukier czy może Red Bull?
Schemat jest już znany, powtarzasz się, a mimo to czujesz się nieśmiertelny… Nowi koledzy, porobione dziwki i skorumpowani adwokaci…
Po kilku latach wracasz, wiedząc co czuję, i robisz mi zamęt w głowie. Obiecujesz zmianę, uczciwe życie i spokój, o którym tak marzyłam przy Twoim boku. Jednak mój spokój nie trwa długo, a historia lubi się powtarzać. Ból i strach powracają, a Ty stajesz się silniejszym skurwysynem, bo poczułeś przewagę nade mną, bo bawiłeś się uczuciami i zaufaniem…
Codzienny ból brzucha, strach, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Z jednej strony tak bardzo Cię potrzebuję - kiedy jesteś blisko mnie to czuję tę niesamowitą „chemię”. Wyobrażenie o dotyku potrafi być tak mocne, że czuję je na skórze, kiedy Cię nie ma.
Z drugiej strony wiem, że zaraz pojawi się „pierdol się!”, fontanna przykrych słów, zastraszenia, podnoszenie ręki. Wszystko to tylko po to, żeby chociaż na chwilę wrócić do swojego świata przestępczości, do adrenaliny, bez której nie możesz żyć.
Za każdym razem, kiedy wracasz do więzienia mówisz: „To ostatni raz, kocham Cię, chcę być z Tobą i żyć uczciwie”.
A ja? Oczywiście wierzę w te bzdury, kochając Cię bezgranicznie. Tylko czy to jest miłość? Czy w życiu chodzi o takie emocje?
Historia ta, jest prawdziwą historią o wielkiej miłości, która powinna jednocześnie być przestrogą dla wszystkich kobiet, które chcą żyć z takim człowiekiem. Z „gangsterem”, który zdepcze Cię jak gówno, żeby tylko osiągnąć swój cel. W jego oczach jesteś marionetką, a całe Twoje życie to jego gra.
Obracanie dużą i łatwą kasą, posiadanie zarzutów zbrodni VAT-owskiej i ryzyka odsiadki do 25 lat, czy po prostu bycie w świecie gangsterów, to jest Twój sens życia. Tylko gdzie w tym życiu jestem ja? Gdzie są Twoje obietnice o spokoju i stabilizacji?
Miłość… Wielkie słowo, jednak tylko dla mnie, bo dla Ciebie to siła manipulacji mną i moimi uczuciami.
Mam na imię Ania i moje życie to po prostu film, w którym nie ma happy endu, nie ma dopóki on w nim jest…
Jestem przykładem niezależnej kobiety. Kobiety, która nie potrzebuje mężczyzny do zarabiania pieniędzy, kupowania błyskotek czy wożenia do pracy.
Nie imponują mi narkotyki, bo ich nie biorę. Nie zrobi na mnie wrażenia kasa, bo ją zarabiam. Nie interesują mnie piękne samochody, bo je mam. Chciałam tylko Jego, mojego męża - czułego i kochanego mężczyzny o niesamowitej inteligencji i charyzmie, a dostałam wyobrażenie - wyidealizowanego w mojej głowie faceta, który tak naprawdę jest zakompleksionym frajerem, żerującym na ludzkim nieszczęściu, na oszukiwaniu ludzi, Skarbu Państwa czy po prostu tych, którzy go kochają.ROZDZIAŁ 1
- KIEDYŚ BĘDZIESZ MOJA, ZOBACZYSZ - gdy usłyszałam te słowa mając 24 lata pomyślałam, że to taki zabawny podryw.
Z biegiem czasu przestawało mnie to jednak śmieszyć, stało się to brutalną rzeczywistością, nie tylko w sensie formalnego związku, ale emocjonalnego więzienia – miejsca, z którego nie ma ucieczki, chyba, że byłby to skok w przepaść i śmierć.
Przyjeżdża po mnie pięknym mercedesem, z silnika wydobywa się dźwięk, który kocham - głośny pomruk czterystukonnego silnika.
Wysiada po mnie mężczyzna o imieniu Krzysztof. Dostaję od niego piękny bukiet róż, szarmancko otwiera mi drzwi auta, pomaga wsiąść i zawozi mnie do włoskiej restauracji swojego kolegi.
W trakcie jazdy odbiera masę telefonów, chyba niekoniecznie miłych. Ewidentnie coś mu nie wychodzi, bo słyszę:
- Wstrzymaj, kurwa, ten transport, wejdzie przelew i zawracaj na składowisko.
Ma chyba jakieś kłopoty, zresztą nie on jeden, więc nie będę się wsłuchiwać. Podgłaśniam sobie muzykę i próbuję zrelaksować się w myślach, jednak ciągle coś mi nie pasuje…
- Co tak śmierdzi paliwem? – pytam.
W odpowiedzi słyszę, że zajmuje się jakimś przedstawicielstwem i wozi próbki paliwa do sprawdzenia.
„OK”– myślę – „To normalne, nie będę go przecież wprowadzać w zakłopotanie”- i nie drążę już tematu.
Wprowadzam się w dalszy stan relaksu słuchając utworu _SADE - No Ordinary Love_. Krzysztof kładzie mi dłoń na nodze i ewidentnie podoba nam się ten stan.
Jestem w jakimś jebanym letargu, z którego nie chcę wychodzić, bo jest mi naprawdę dobrze. Poznałam faceta, który podkreśla moją urodę na każdym kroku, a od pierwszego dnia nazywa mnie „Ślicznotką” i te obłudne słowa sprawiają, że czuję się wyjątkowo. On cały czas wpatruje się we mnie, a kiedy tylko spoglądam w jego stronę, to robi się lekko zawstydzony.
Dojeżdżamy do ekskluzywnej restauracji na obrzeżach miasta. Krzysztof jest witany przez obsługę jak stały klient. Ewidentnie często tu bywa.
Zamawiamy dania, wino i jemy w spokoju delektując się chwilą. Nieczęsto chodzę do restauracji, nie mam na to czasu, a dziś jem cudowną kolację z mężczyzną, który mnie pociąga i intryguje i sprawia, że czuję się traktowana jak księżniczka. Jednak mój spokój dość szybko przerywa dźwięk SMS-a. Krzysztof sprawdza wiadomość, a po chwili dzwoni mu telefon. Widzę, że jest zdenerwowany, słyszę jak krzyczy. Po chwili kończy rozmowę i rzuca telefonem na stół.
- Musimy jechać, przepraszam, ale mam problem z kierowcą – słysząc te słowa nie śmiem nawet zaprotestować.
Wstajemy, Krzysztof szarmancko podaje mi płaszcz, ale widzę, że myślami jest już gdzie indziej.
Całą drogę siedziałam zdezorientowana, ciągle myślałam o tym, że zabiera mnie facet na kolację, chwilę jest miło, choć on pisze co chwilę do kogoś SMS-y, po czym rozmawia przez telefon i klnie do słuchawki.
„Co za brak szacunku!”– pomyślałam postanawiając, że to ostatnie nasze spotkanie.
Gdy dojechaliśmy pod mój dom, wysiadł z samochodu, żeby otworzyć mi drzwi, a ja bez większych ceregieli i pożegnania w stylu „_przyjedź później i zostań na noc_” udałam się do domu.
Uznałam tę randkę za niezbyt udaną. Po, wydawałoby się, miłym początku, cały czas jakieś SMS-y, dziwne telefony i znikome poświęcenie mi uwagi. Jednocześnie cały ten klimat tajemniczości miał w sobie coś bardzo pociągającego.
WTEDY JESZCZE NIE WIEDZIAŁAM, ŻE ZAPACH PALIWA, KTÓRY POCZUŁAM TO BYŁ POCZĄTEK MOJEJ GEHENNY, BÓLU I STRACHU O ŻYCIE. TEMATYKA „GANGSTERSKICH FILMÓW” NIGDY MNIE NIE OBCHODZIŁA, NIE CZUŁAM POTRZEBY BYCIA JEDNĄ Z TYCH DZIEWCZYN, KTÓRE ŻYJĄ I ŚPIĄ NA KASIE SWOICH FACETÓW, A KIEDY CI TRAFIAJĄ DO ARESZTU POPIERDALAJĄ Z PACZKAMI I SZCZYCĄ SIĘ MIANEM „ŻONY GANGSTERA”.
Po powrocie do domu położyłam się od razu spać, ponieważ rano musiałam jechać do klienta. Starałam się nie zastanawiać nad moją nieudaną randką, jednak myśli ciągle wirowały mi wokół niego. Zastanawiałam się kim jest i dlaczego tak bardzo mnie pociąga? Nie jest przecież typem „przystojnego mężczyzny”. Jest średniego wzrostu, buzia ewidentnie po mocnym trądziku w dzieciństwie. Na pewno też nie należy do mężczyzn dbających o swoją sylwetkę. Jakby tego było mało, to jeszcze nie miał kciuka w prawej ręce. To wszystko niestety zupełnie mi nie przeszkadzało, bo moją największą uwagę przykuły jego oczy.
Oczy miał czarne, przenikające, a jego wzrok był wręcz otępiały. Gdy spoglądał na mnie, nie patrzył w oczy, tylko obierał sobie punkt na mojej twarzy, jakby chciał poznać moją duszę. To jego spojrzenie wręcz paraliżowało. Na pewno nie były to „dobre oczy”, mnie jednak nie przerażały, a wręcz podniecały… I tu zaczął się mój problem. Dlaczego ciągle o nim myślę?
Ciąg tych moich myśli przerywa SMS od niego:
„_Dobranoc Ślicznotko, mam nadzieję, że jutro będziemy mieli czas się znowu spotkać_”
Nie myśląc zbyt długo, ucieszona, odpisuję na SMS-a:
„_Tak myślę, że znajdziemy chwilę na kawę. Dobranoc._”
I podekscytowana kładę się spać.
Kolejny dzień, kolejne emocje i kolejne sytuacje odmieniające moje życie całkowicie.
Wychodząc z domu do pracy widzę, że przyjechał pod mój dom.
„Skąd wiedział o której wychodzę? I jak długo tu czekał na mnie? A może miał wyrzuty sumienia, że wczoraj przez większość czasu zajmował się telefonem?”- tak, jestem wprost mistrzem w odpowiadaniu sobie na pytania i idealizowaniu każdej osoby i relacji.
Wystarczy przecież, kurwa, zapytać, ale ja, jak widać, wolę sobie sama na wszystko odpowiedzieć.
Przyjechał zabrać mnie na kawę do „Wedla” w jednej z naszych galerii. A ja oczywiście, nie zastanawiając się zbyt długo, wsiadam do jego samochodu i jedziemy.
- Zostawiłaś u mnie rękawiczki – mówi z uśmiechem.
- No tak faktycznie, są moje – odbieram je od niego i chowam do torebki.
Na miejscu, kiedy złożyliśmy już zamówienie - on zamówił kawę, a ja czekoladę, nagle obejmuje mnie i zadaje mi pytanie:
- Mogę Cię pocałować?
Może nie mam zbyt dużo lat, ale jeszcze nikt mnie nie pytał czy może mnie pocałować. Wczoraj cały wieczór siedział na telefonie pisząc i bluzgając, a dzisiaj nagle onieśmielony pyta, czy może mnie pocałować?
- No tak, całuj mnie – odpowiadam z uśmiechem.
Jest to urocze pytanie, wręcz, w tych czasach, dość nietypowe. Pocałunek jest nawet miły, ale chyba póki co, bez jakiś fajerwerków, Nie jestem powalona nim na kolana, tylko raczej mocno zdezorientowana swoimi odczuciami. W trakcie rozmowy opowiadam mu, co robię. Mówię, że jestem przepracowana i zmęczona, że nie pamiętam kiedy gdzieś byłam odpocząć. Nagle on wstaje od stolika, przeprasza mówiąc, że musi gdzieś zadzwonić i idzie wykonać telefon.
„Nie wierzę, kurwa! Znów to samo”– myślę, ale on po chwili wraca i mówi:
- Zarezerwowałem nam weekend w hotelu SPA, oczywiście wziąłem dwa apartamenty obok siebie, żebyś nie pomyślała, że chcę Cię wykorzystać.
„Jak to kurwa zarezerwował? O co chodzi? Przecież my się praktycznie nie znamy”– myślę przestraszona.
Delikatniej, ale dosłownie tłumaczę mu, że przy takim stażu znajomości to jest średni pomysł.
- Nie wydaje mi się, żeby to był najlepszy pomysł, tak naprawdę dość krótko się znamy – odpowiadam.
To jednak zupełnie do niego nie przemawia i tak naprawdę wcale mnie nie słucha..
- Będę po Ciebie jutro o 14:00, doba nam się zaczyna o 16:00, więc akurat dojedziemy na czas – oznajmia bez dyskusji, a mi się to podoba.
Myśli szaleją mi w głowie i nie wiedzieć czemu, chcę jechać i spędzić z nim czas. Zobaczyć, jak to będzie, gdy będziemy sami, bez tego szaleństwa jego codziennych spraw i pracy. Tylko z nim, bez telefonu, w pięknym miejscu…ROZDZIAŁ 2
W pędzie pakowania wrzucam do walizki wszystko, a nawet za dużo. Nie znam człowieka, nie wiem, jak będziemy spędzać czas, ani co będziemy robić, więc wolę być gotowa na każdą sytuację.
I mimo zapewnienia dwóch apartamentów wrzucam do walizki także seksowny „nocny strój”.
Cała ta sytuacja jest tak absurdalna, że moje myśli ten absurd jeszcze powiększają. A może tak rozpoczęta relacja przyniesie coś wyjątkowego? Jestem podekscytowana i nie mogę się doczekać kiedy przyjedzie. Przekładam wszystkie sprawy na kolejny tydzień, i tak nie mogę skupić się na pracy.
Kiedy już po mnie podjechał, zabrał ode mnie bagaż uśmiechając się i stwierdzając, że chyba zarezerwował dla nas pobyt na zbyt krótki okres, jak na taką ilość bagażu.
No to chyba ma małe doświadczenie w wyjazdach z kobietami, skoro go dziwi tak duży bagaż.
Odruchowo wrzucam swoją torebkę do bagażnika i ruszamy w podróż.
W pewnym momencie czuję niepokój, że nie wzięłam portfela, a przecież muszę być zabezpieczona, jakby okazał się jakimś psychopatą czy zostawił mnie, bo zadzwonią kolejne telefony z problemami.
Proszę go więc, aby zjechał na chwilę na pobocze, żebym mogła sprawdzić torebkę i upewnić się czy wszystko wzięłam. Gdy wysiadamy z samochodu, dzwoni jego telefon, więc wsiada z powrotem do auta, że porozmawiać. Ja otwieram bagażnik, wyciągam i przeszukuję swoją torebkę. Nagle spoglądam do bagażnika i nie wierzę, kurwa, w to co widzę!
- Co to, kurwa, jest? - krzyczę wściekła i jednocześnie przerażona.
Broń! Broń, kurwa! Z kim ja pojechałam? Co to za człowiek? A jeżeli to na mnie? Nie myśląc zbyt długo, przeglądam bagażnik i widzę woreczek z białym proszkiem. Proszkiem, kurwa, nazwijmy rzeczy po imieniu, z kokainą!
Pojechałam z mordercą i dealerem narkotyków w jednym! Zaczynam się cała trząść, odchodząc od samochodu widzę, że on wychodzi za mną i krzyczy, żebym poczekała. Podbiega do mnie, łapie mnie za ramiona i próbuje wytłumaczyć:
- Aniu zatrzymaj się proszę! Wysłuchaj mnie!
Przerywam mu, mówiąc:
- Kim Ty, kurwa, jesteś? Zabierasz mnie do spa, a w Twoim samochodzie jest broń i narkotyki. Czego Ty ode mnie chcesz?
Łzy mi lecą, ze strachu, po policzku i zastanawiam się, jak dużo życia mi jeszcze zostało...
A on, jak gdyby nigdy nic, przytula mnie i całuje.
- To dla naszego bezpieczeństwa Kochanie – mówi spokojnie.
- Dla naszego? Mi nic, do momentu kiedy Cię nie poznałam, nie groziło. Zawieź mnie do domu i wypierdalaj z mojego życia!
- Dobrze – odpowiada krótko.
Uspokajam się i wsiadam do samochodu wierząc, że zaraz trafię do domu i zapomnę o tym zdarzeniu.
Jednak okazuje się, że znacząco się pomyliłam, bo po tym, jak wsiadłam do auta, on nie zawraca, tylko jedzie dalej. Łapie mnie czule za rękę i mówi, żebym się nie martwiła, że nic mi się nie stanie.
- Zaufaj mi Kochanie – mówi.
- Jak mam Ci zaufać? Żaden normalny człowiek nie wozi broni w bagażniku – odpowiadam zdenerwowana.
- Aniu, rozumiem Twój strach i obawę, ale obiecuję Ci, że dojedziesz cała i zdrowa, a nawet, nieskromnie powiem, że szczęśliwsza niż byłaś do tej pory – mówi z szelmowskim błyskiem w oku.
A ja, nie wiadomo dlaczego, ale wyciszam się. Dlaczego dałam się namówić? Dlaczego pojechałam z nim dalej? Nie wiem, czułam niesamowitą chemię i nie chciałam się z nim rozstawać, byłam gotowa na wszystko, mimo, że czułam, że to nie jest dobre.
Kiedy dojeżdżamy na miejsce, jestem pod wrażeniem. Piękna okolica, luksusowy hotel, baseny oraz cudowna obsługa.
- Ale tu pięknie – mówię.
Krzysztof się uśmiecha, ewidentnie jest zadowolony, że może pokazać mi kawałek swojego świata. Jak miałam nie być pod wrażeniem, skoro miałam 24 lata i pierwszy raz byłam w takim miejscu…
Muszę niestety się przyznać, że zaimponował mi tą sytuacją, a nawet więcej - spowodował, że moje złudne poczucie bezpieczeństwa było przy nim. Przecież we wszystkich powieściach świata to mężczyzna dba o kobietę, gwarantuje jej byt i zapewnia przyjemności. Skoro on jest przedsiębiorcą i ma swoją firmę, to pewnie dużo zarabia, a już na pewno więcej niż ja i może nam zapewniać takie przyjemności – myślałam. Podchodząc do recepcji zauważyłam, że płacąc, wyciągnął ogromny pęk pieniędzy z kieszeni. Nie wiem ile tam było, ale bardzo dużo.
Poszliśmy do naszych apartamentów, które faktycznie były dwa i mieściły się obok siebie, a dodatkowo przedzielały je drzwi tak, że mogliśmy do siebie wchodzić od środka. Zostawiliśmy bagaże i poszliśmy na kolację. Długo jednak nie czekałam na powtórkę randki z włoskiej restauracji, bo telefony znów się urywały.
Telefony, a nie telefon, bo na blacie leżą trzy stare aparaty. Po co mu aż trzy telefony? Na jeden z nich zadzwonił do niego chyba wspólnik, bo rozmawiali o spotkaniu z jakimś przewoźnikiem. Krzysztof jest bardzo ruchliwy i rozemocjonowany, ale czemu ja się dziwię, skoro w samochodzie miał worek narkotyków. Pewnie jest naćpany, ale mi to jakoś nie przeszkadza.
Nie, nie będę się nad tym zastanawiać – postanawiam, że nie dam za wygraną swoim myślom i spędzę tu z nim cudownie czas, a później zobaczę co z tego będzie. Może się otworzy i opowie mi o sobie.
Przychodzi wieczór, a my idziemy do naszych apartamentów wykąpać się i przebrać. Krzysztof zamówił szampana do mojego pokoju, żebyśmy miło spędzili wspólny czas. Zakładam seksowną czarną sukienkę, a on bardzo ładny sweter z podwyższonym kołnierzem. Widzę, że szczęka mu opadła na mój widok, ale nic nie mówi, tylko zabawnie wywraca oczami i kręci z uznaniem głową. Kiedy otwiera szampana nagle dzwoni mu telefon. Przeprasza mnie na chwilę i idzie do swojego pokoju, żeby porozmawiać.
Po chwili przychodzi i mówi, że na chwilkę musi zejść do wspólnika i zaraz wróci. Mam już dość takich sytuacji, ale obiecałam sobie przecież, że nic nie zepsuje nam tego wyjazdu, więc z uśmiechem mówię, że będę na niego grzecznie czekała. Jestem też ciekawa, o co chodzi.
Kiedy wyszedł, patrzę przez okno i widzę, że pod hotel podjechał czarny mercedes klasy S z rejestracją składającą się z samych piątek. Z auta wysiada dość spory, łysy facet, który nie wygląda sympatycznie.
Oboje bardzo gestykulują, widać, że rzucają mocnymi słowami, a na koniec rozmowy tamten daje Krzysztofowi kilka plików gotówki, spiętych gumką, jak w banku. Krzysztof natomiast podaje mu broń, która była w bagażniku.
„O co tu kurwa chodzi? Po co mu taka ilość gotówki i dlaczego nie zrobią sobie przelewów?”– myślę, a równocześnie cieszę się, że oddał mu tę pieprzoną spluwę. Zapytam go jak wróci, bo przecież nie jest to normalna sytuacja.
Kiedy wraca do apartamentu, staję kawałek od niego i pytam:
- O co tu chodzi? Widziałam przez okno, jak przyjechał jakiś dziwny typ i przekazywał Ci sporą ilość gotówki, a Ty mu dałeś swoją broń! Czym Ty się tak naprawdę zajmujesz?
I wtedy pierwszy raz usłyszałam historyjkę o właścicielu kilku spółek, które zajmują się sprzedażą i dystrybucją towarów, w tym, między innymi, wyczutymi przeze mnie wcześniej w samochodzie, paliwami.
- Mamy kilka spółek z koncesjami i dystrybuujemy np. paliwo do stacji benzynowych - tłumaczy - Wiesz Aniu, to wszystko nie jest takie proste do przedstawienia, ale jak Cię interesuje ten temat to na pewno Ci kiedyś opowiem. Marek przywiózł mi pieniądze, ponieważ musi nagle wyjechać i ja, wracając, muszę je wpłacić do banku. A broń mu dałem, bo jej teraz potrzebuje – ucina dyskusję - Nie denerwuj się już, tylko spędźmy cudownie ten czas.
Po całej tej dziwnej sytuacji, rozmowie i emocjach, chcę tylko położyć się przy nim i się przytulić.
- A może napijemy się szampana w łóżku i wspólnie zaśniemy? – pytam.
Jest zaskoczony, ale po minie widzę, że cieszy się ze wspólnej nocy.
- Oczywiście - odpowiada uśmiechnięty.
Kiedy już się położyliśmy, objął mnie od tyłu i zaczął całować po karku, bardzo delikatnie… Nie czekając zbyt długo, obrócił mnie w swoją stronę i zaczęliśmy się całować, a po krótkiej chwili rozbierać. Nie był to typ mężczyzny, który przechodził do perfekcyjnych zagrywek łóżkowych. Był delikatny i wręcz niepewny. Był tak bardzo podniecony, że kiedy we mnie wszedł, po kilku mocniejszych ruchach skończył. Całość trwała nie dłużej niż trzy minuty, ale dla mnie był to wtedy największy komplement.
Widzę, że jest mu dość głupio, że tak szybko skończył, ale tłumaczy swoje maksymalne podniecenie moją nietuzinkowa urodą oraz długą przerwą w uprawianiu seksu, a ja jestem, oczywiście, zachwycona.
Kiedy już trochę ochłonęliśmy, mówi nagle, że musi zejść na chwilę do samochodu, zabiera jeden z telefonów i wychodzi. Słyszę przez drzwi, jak na korytarzu mówi do kogoś:
- Gówno mi może zrobić ze swoimi śmiesznymi zarzutami! Daj spokój, jak coś powiedz, że to ja!
O jakich zarzutach mowa? O co znowu chodzi? Kiedy już wrócił, był bardzo rozdrażniony i zdenerwowany, i to ewidentnie na mnie. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi i co się stało. Nagle podszedł do mnie, złapał mnie mocno za rękę i powiedział:
- Ilu Cię ruchało, kurwa, co?
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Zrobiło mi się słabo, nie wiedziałam kompletnie, co mam zrobić…
Złapałam tylko swoją torebkę, wybiegłam zapłakana z pokoju i zadzwoniłam po taksówkę. Kompletnie nie obchodziło mnie, ile za nią zapłacę, chciałam tylko jak najszybciej stamtąd zniknąć.
Łzy mi same lecą, jadę w tej taksówce i widzę SMS-a za SMS-em od niego. Nie wiem czy chcę je czytać, nie rozumiem dalej tej sytuacji. Czy on był tak naćpany, że po tylu komplementach nagle zaczął mnie obrażać? Nie chcę go, kurwa, znać! Koniec z tą dziwną i toksyczną znajomością!
Całą drogę było mi bardzo przykro, nie wiedziałam co się stało, czym sobie na to zasłużyłam? Wydawało mi się przecież, że było cudownie. Padło tyle pięknych słów, a na końcu zostałam potraktowana jak dziwka! Za co? Dlaczego?
„Uspokój się, dobrze, że jest to już za Tobą”– mówię sama do siebie w myślach. „Musisz teraz tylko wrócić do domu i zapomnieć o tym dziwnym mężczyźnie”
Dojeżdżamy do domu i co widzę? On już tam jest, siedzi na schodach z rękoma założonymi za głowę, całkowicie bez ruchu.
„Co mam zrobić?”– myślę gorączkowo – „Mam wysiąść i do niego podejść czy uciekać? Jak on się tam znalazł tak szybko?”
„Dobra, idę”– decyduję. Wysiadam z taksówki, płacę bajońską kwotę i kieruję się w stronę drzwi. Przechodzę koło niego obojętnie, ale zatrzymuje mnie, łapie za nogę i prosi, żebym się zatrzymała i z nim porozmawiała.
- Przepraszam Cię Ślicznotko, przepraszam… Nie wiem, co we mnie wstąpiło, było mi tak dobrze z Tobą, że nagle poczułem jakbym miał Cię stracić i zaatakowałem Cię… Przepraszam…
Skomląc tak, patrzył na mnie z autentycznymi łzami w oczach, a ja nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, ani co zrobić...
- Wejdziesz? – pytam.
- Tak, chętnie. – odpowiada z niedowierzaniem w głosie.
Chyba jestem pojebana, że zapraszam do siebie człowieka, z którym spędziłam kilka chwil, znalazłam broń i narkotyki. Człowieka, który nazwał mnie kurwą, ale po prostu czuję, że chcę mieć go przy sobie i dowiedzieć się, co tak naprawdę się dzieje, że popada w takie skrajne emocje.
Ledwo weszliśmy do domu i nawet nie zdążyłam się zapytać, czy się czegoś napije, a on objął mnie i wyszeptał do ucha:
- Mówiłem, że będziesz moja... tylko moja.
Te słowa zadziały na mnie jak afrodyzjak, więc nie czekając zbyt długo usiadłam na nim, ściągnęłam z siebie sukienkę, rozpięłam mu rozporek i zaczęliśmy uprawiać seks…
Nie, to nie było to zwykłe pieprzenie, tylko prawdziwe „kochanie”. Cały ten czas przytulał mnie, mówił jaka jestem piękna i ciągle się we mnie wpatrywał, a ja… Ja chciałam być dla niego najseksowniejsza i jedyna... Przygryzłam usta i zobaczyłam, jak bardzo go to podnieca, jak zaczyna być coraz mocniejszy i na coraz więcej sobie pozwala.
W końcu zaczęliśmy się pieprzyć, a nie kochać. Nie trwało to, jak za pierwszym razem, krótką chwilę, ale o wiele dłużej. Chciałam, żeby to trwało wiecznie, żeby nie kończył. Chciałam czuć go ciągle w sobie i być na nim bez ograniczeń i zatrzymać tę chwilę na zawsze.
Kiedy już kończył, złapał mnie mocno i powiedział:
- Kocham Cię
Zaniemówiłam… Nie byłam w stanie nic powiedzieć. „Jak to mnie kocha? Przecież znamy się tak krótko?” Nie mogłam mu odpowiedzieć „Ja Ciebie też”, bo przecież nie wiedziałam co czuję, oprócz tego, że byłam na jakimś jebanym haju i kompletnie nie wiedziałam, co mam myśleć i czuć.
- Wiem, że Cię skrzywdziłem tymi słowami, że nie powinienem tak brzydko do Ciebie mówić, ale jestem taki zazdrosny o to, że ktoś Cię kiedyś dotykał, czy był w Tobie...
- Przecież wiadomo, że nie był to mój pierwszy raz, ale pozwól, żeby ten nasz pierwszy raz był wyjątkowy i tylko nasz. – odpowiadam.
On przytula mnie mocno, ale po chwili nagle wstaje, bierze jeden z telefonów i mówi, że musi jechać, ale wróci i to niedługo.
- Jak to? Teraz? Dokąd jedziesz? Powiesz mi coś? – pytam kompletnie pogubiona.
- Muszę się na chwilę z kimś spotkać i uzgodnić jutrzejszy dzień – odpowiada krótko.
- Ale jest druga w nocy, co musisz uzgodnić? – robi mi się słabo, bo jestem całkiem zdezorientowana.
On nic nie odpowiada, tylko ubiera się i wychodzi.
„Co za skurwiel!”– to jedyna myśl, która przychodzi mi do głowy. „Jak tak można kogoś potraktować? Jak można przejść w taki sposób z „kocham Cię” do „muszę jechać”?”
Wstaję, zakładam szlafrok i idę zamknąć drzwi. „Nie wejdzie tu więcej, niech zostanie tam, gdzie tak mu się spieszyło”- myślę.
Wracam do sypialni i słyszę, że dzwoni mój telefon. Podchodzę i widzę, że to on.
„O nie, kurwa, nie odbiorę!” Naciskam „rozłącz”. Po chwili dzwoni znowu, a ja ponownie go rozłączam.
Odkładam telefon i idę się wykąpać, żeby zmyć z siebie to wszystko… Moje myśli nie dają mi spokoju, czuję się fatalnie. Zobaczyłam i usłyszałam już zbyt wiele i na zbyt wiele sobie pozwoliłam.
„Przecież ja go dopiero poznałam, a on mówi, że mnie kocha. Co za pojeb!”- z tą myślą wracam do łóżka, biorę telefon, a tam pięć nieodebranych połączeń i trzy SMS-y:
„_Kochanie, odbierz proszę, niedługo będę._”
Drugi:
„_Przepraszam, że tak wyszedłem bez słowa, musiałem coś załatwić._”
I kiedy już myślałam, żeby jednak oddzwonić, przychodzi trzeci SMS:
„_Odbierz ten pierdolony telefon, nie będę się przed Tobą tłumaczyć._”
Jestem całkiem zdezorientowana i znów nie wiem, jak mam to interpretować. Jeszcze nikt mi, w moim życiu, nie stworzył takiej emocjonalnej huśtawki w tak krótkim czasie.
Kładę się do łóżka, boli mnie brzuch i bardzo się denerwuję. „Może wezmę tabletkę na sen, zrelaksuję się jakoś i zasnę”– myślę i tak robię.
Odkładam telefon i szybko wpadam w otchłań zapomnienia.
Z krótkiego snu wybudza mnie walenie w drzwi i krzyki:
- Otwórz te drzwi i wpuść mnie!
Podchodzę do drzwi i widzę Krzysztofa, który stoi i jest tak strasznie wkurwiony, że na pewno mu nie otworzę...
- Otwórz te pierdolone drzwi, wpuść mnie! - i dalej wali w drzwi.
Ja ze spokojem odpowiadam:
- Odejdź albo wezwę policję! Nie mamy już o czym rozmawiać! Nie będziesz mnie wprowadzał w takie emocjonalne stany!
- Wzywaj sobie, kurwa! – odpowiada wściekły, po czym wali pięścią w drzwi i odchodzi.
Kompletnie odrętwiała usiadłam pod drzwiami i po prostu wybuchłam płaczem. Bujałam się przy tym, jak dziecko w chorobie sierocej. Nie wiem ile to trwało i nie pamiętam, jak to się stało, ale tak skulona zasnęłam pod drzwiami…
Wiem tylko, że obudził mnie telefon klienta przypominający, że za pół godziny będzie na miejscu i, że musimy podpisać umowę.
„O fuck!”– myślę i zbieram się obolała, biorę szybką kąpiel, zakładam kieckę i szpilki.
Działam w branży finansowej od jakiegoś czasu. Nikt mi w niczym nie pomógł, a już udało mi się wypracować renomę. Klienci cenią moje kompetencje i polecają mnie swoim znajomym. Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale jestem zdeterminowana i chcę się rozwijać w tej branży. Mam nieskazitelną opinię uczciwej osoby, co w mojej branży nie jest takie oczywiste. W świecie kredytów 50% transakcji to oszustwa i finansowanie tzw. „słupów”, czy podstawionych osób, za dobrą prowizję. Ja nigdy się na to nie zgadzam i już na pierwszym spotkaniu z klientami wyczuwam jakie mają zamiary i jeśli tylko coś mi nie pasuje, to wolę nie zarobić, niż ryzykować.
A teraz to wszystko mogę zaprzepaścić przez tego psychopatę, bo nie radzi sobie z emocjami.
Czuję się bardzo źle, ściska mnie w żołądku, a mimo to cały czas o nim myślę. Jak tylko zamykam oczy to czuję jego dotyk, tak dogłębnie, jakby był przy mnie. Czuję jak przejeżdża mi dłonią po plecach i jak chowam się w nim cała. Próbuję na siłę wyrzucić go z głowy, obrzydzić go sobie, żeby tylko móc zacząć normalnie funkcjonować.
„Koniec tych myśli!”- postanawiam! Cały czas będę sobie to powtarzać i może wtedy zapomnę.
Dobrze, jestem gotowa, jeszcze tylko perfumy i mogę jechać na spotkanie. Za każdym razem kiedy wybieram jaki zapach dzisiaj „ubiorę”, to wyobrażam sobie siebie w swoim najseksowniejszym wydaniu. Jestem uzależniona od pięknych perfum i zapachu.
Wychodzę z domu, jak automat idę w kierunku samochodu i nie wierzę w to co widzę.
Na całym moim aucie leżą czerwone róże. Są wszędzie, na masce, na dachu, a przed autem stoi on z przepięknym, ogromnym bukietem.
- Przepraszam, znowu Cię przepraszam… – mówi.
A ja zamiast go ominąć, podchodzę do niego i zaczynam go całować. Tak strasznie mi go brakowało. Ja pierdolę, nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Jest mi tak dobrze, kiedy mnie dotyka czy całuje.
- Dlaczego jesteś taki pojebany? Powiedz co się z Tobą dzieje? – pytam wtulona w niego, a łzy mi same lecą z żalu, strachu, a może radości. Sama nie wiem jak to nazwać i skąd taka ilość emocji we mnie.
- Nie wiem, nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego taki jestem, ale wytłumaczę Ci dziś wieczorem czym się zajmuję, skąd tyle spotkań czy telefonów. Zjedzmy proszę razem kolację, dobrze?
- Dobrze, bądź po mnie o 20:00 – odpowiadam, całuję go czule i odchodzę.
Zrzucam te pierdolone róże, wsiadam do samochodu i jadę spóźniona na spotkanie.
Odjechałam zaledwie kilka kilometrów i widzę SMS:
„_pięknie pachniesz, ja pachnę teraz Tobą i bardzo mi to odpowiada_”
A mnie tak to podnieca, że nie jestem się w stanie na niczym skupić i gdy zatrzymuję się na światłach to, nie myśląc zbyt długo, odpisuję mu:
„_Chcę Cię poczuć w sobie”_.
Docieram na spotkanie z klientem, załatwiam z nim wszystko, a potem, cały dzień, jak automat, wykonuję jakoś swoje obowiązki. Nie jestem w stanie skupić się na niczym, ani myśleć o pracy. Godzinami rozmyślam o tym, jak spędzimy czas, jak będzie mnie przytulać i dokąd pojedziemy.
Na szczęście do wieczoru jest coraz bliżej, muszę się tylko przygotować i czekać…
Wracam do domu i zastanawiam się w co powinnam się ubrać? Może małą czarną albo jeansy i koronkę... hmm… W sumie nie zapytałam go do jakiej restauracji idziemy i jak będzie najstosowniej.
„_Dokąd idziemy? Bo nie wiem, jak mam się ubrać_”– wysyłam SMS-a, a po chwili dostaję smsa zwrotnego:
„_We wszystkim wyglądasz zjawiskowo, ubierz to, na co masz ochotę_”
Dobra, skoro tak, to ubieram czarną sukienkę, kozaczki i płaszczyk. Włosy wygładzam i sięgam jeszcze oczywiście po to, co najważniejsze… Perfumy!ROZDZIAŁ 3
_„Za VAT się nie siedzi”_
Dochodzi 20:00, on podjeżdża punktualnie i wychodzi do mnie uśmiechając się.
Ależ ja lubię ten jego uśmiech, jest taki podniecający i od razu budzi na mojej twarzy zadowolenie. Ja sama nie należę do osób nadmiernie się uśmiechających, mogą to potwierdzić wszyscy moi znajomi. Za to po moich oczach widać wszystkie emocje - radość czy ból...
- Cześć Ślicznotko! – mówi, podając mi rękę i otwierając drzwi od samochodu. - Jedziemy do włoskiej restauracji na coś pysznego.
- Dobrze – odpowiadam uśmiechnięta, a w trakcie jazdy łapię go za rękę.
W radio leci akurat moja ulubiona piosenka _Erica Claptona - Tears In Heaven_. Budzi ona we mnie niesamowite uczucia. Jest tak delikatna i mocna zarazem, że słuchając jej i trzymając go za rękę, chcę krzyczeć i płakać ze szczęścia…
Chciałabym jednak poruszyć teraz temat jego pracy, bo muszę w końcu dowiedzieć się czym on się tak naprawdę zajmuje. Wiecznie tylko spławia mnie nic nie znaczącymi odpowiedziami, a ja nic nie wiem. Gdy kończy się piosenka pytam nieśmiało:
- Czym się zajmujesz? Opowiedz mi wreszcie, proszę.
- Mówiłem Ci, zajmuję się sprzedażą i obrotem towarami. – odpowiada lekko zniecierpliwiony.
- No dobrze, tę wersję już słyszałam, ale chciałabym dokładnie wiedzieć, jak wygląda Twoja praca, gdzie masz biuro, albo chociaż kim jesteś z wykształcenia?
- Jestem prawnikiem – odpowiada.
- Super, gratuluję! A dlaczego nie pracujesz w swoim zawodzie? – pytam zaintrygowana, na co on odpowiada:
- Daj spokój! Moi koledzy adwokaci to debile, którzy biorą pięć tysięcy za sprawę, którą prowadzą przez kilka lat. Mnie takie pieniądze kompletnie nie satysfakcjonują. Moja mama jest jednym z najbardziej znanych wrocławskich adwokatów. Była pierwszym prawnikiem, który miał swoją kancelarię. Całe życie wpajała mi uczciwość i darmowe porady potrzebującym.
- Wiesz, każdy pewnie wybiera specjalizację czy dziedzinę, w której jest mocny. Może Twoja mama czuła takie powołanie, bo jest bardzo dobrym człowiekiem. – odpowiadam.
- Pewnie tak, ale jak już wspomniałem, mnie takie życie nie interesuje. Ja lubię obracać dużymi pieniędzmi. – odpowiada, uśmiechając się trochę drwiąco.
- No dobrze, ja nie czuję się kompetentna, by Cię pouczać, bo tak naprawdę dopiero się poznajemy, ale chciałabym zrozumieć na czym polega ten obrót towarami? Skąd np. pozyskujesz klientów na to paliwo? Przecież takimi rzeczami to chyba zajmują się jakieś koncerny paliwowe?
- Nie Kochanie, tak się tylko wydaje. Takim obrotem zajmują się też pośrednicy. My, a właściwie to ja, mamy pieniądze z różnicy kwoty sprzedaży a kupna oraz z podatku VAT – odpowiada, a ja już czuję, że jest już dość mocno poirytowany moimi pytaniami.
- Dobrze, nie denerwuj się, nie będę Cię już nękać pytaniami. Może kiedyś sam będziesz chciał opowiedzieć mi coś więcej i wytłumaczysz ten schemat.
Nie chcę go już męczyć, bo wiem, że zaraz się zdenerwuje. Równocześnie cieszę się, że zaczyna się otwierać. Wolę też nie chwalić dnia przed zachodem słońca - jak to się mówi.
Dojeżdżamy na parking przed restauracją, gdy nagle dzwoni jego telefon. Puszcza moja rękę, odbiera, a po krótkiej chwili zaczyna krzyczeć:
– Nie, kurwa, nie rozumiesz, dwa samochody jadą na magazyn, a te, które przyjadą z Krakowa z towarem, rozładowujecie i nie puszczacie żadnego przelewu, rozumiesz?! Tak kurwa, jak coś, powiesz, że to ja i chuj mnie to obchodzi. Zrób, jak mówię, bo wszystko spierdolicie!
Kończy rozmowę i wściekły, rzuca telefonem, po czym zaczyna walić w kierownicę. Jest niesamowicie wkurwiony.
- Kurwa! Co za pojeby! - krzyczy.
Ja znów nic z tego nie rozumiem. Zastanawiam się, co go tak wyprowadziło z równowagi, ale boję się zapytać. Może lepiej przeczekam, aż mu przejdzie. A może sam będzie chciał o tym porozmawiać.
- Mogę Ci jakoś pomóc? – pytam tylko cicho, łapiąc go za rękę.
- Nie, nie możesz i daj mi chwilę, bo jestem wkurwiony! – odpowiada odrzucając brutalnie moją dłoń.
Jedyna myśl, jaka mi przychodzi w tym momencie do głowy to: „Co to, kurwa, za debil i dlaczego się na mnie wyżywa?”, więc mówię do niego:
- Dobra, wiesz co, to Ty sobie tu bluzgaj i wyżywaj się, ale nie na mnie. Ja sobie pojadę do domu. – i wysiadam z samochodu.
- Poczekaj, kurwa! – krzyczy, po czym wychodzi z samochodu i łapie mnie mocno za ręce - Stój i pozwól mi się uspokoić! – mówi i coraz bardziej mnie ściska, a w jego oczach widać złość, ale też strach i przerażenie.
„Ja pierdolę, o co tu chodzi?”– myślę. „Przed chwilą trzymaliśmy się za ręce, a on mnie teraz szarpie na parkingu.”
- Puść mnie, kurwa! Albo się uspokój, bo jestem przy Tobie, albo mnie puść i wyżywaj się na sobie! – krzyczę, wyszarpując mu się.
Odchodzę i idę w stronę taksówki, która na szczęście stoi niedaleko.
„Sytuacja lubi się powtarzać”– myślę. „Ostatnio też musiałam wracać 90 km do domu taksówką, bo wpadł w szał. Dobrze, że teraz to tylko jakieś 15 km"– pocieszam się, ale nie jest mi do śmiechu. Wsiadam do taksówki i jadę do domu.
Serce wali mi jak szalone, chce mi się płakać, a myśli kotłują mi w głowie. Przecież chciałam tylko spędzić z nim romantyczny wieczór, później wspaniałą noc, a jemu znowu odpierdala!
Dojeżdżamy na miejsce. Dziękuję, płacę panu taksówkarzowi i wysiadam rozglądając się na wszystkie strony. Na szczęście nigdzie go nie ma. „Tylko czy na szczęście? A może coś się stało? Był taki zdenerwowany… Może mu ktoś coś zrobił?”- moja szalona wyobraźnia zaczyna podsuwać mi różne obrazy i zamiast być na niego wściekła, zaczynam się martwić. „Uspokój się idiotko!”– rugam samą siebie w myślach - „Zostaw to! Co Cię to obchodzi?” No tak, przecież, jak zapytałam czy mu pomóc, to zaczął mną szarpać.
Wchodzę do domu, zamykam za sobą drzwi i jedyne, na co mam ochotę, to napić się drinka.
Nalewam do kryształowego kieliszka Hennessy z colą i siadam na kanapie. Nie mogę przestać myśleć o tym, co się wydarzyło. Próbuję się wyłączyć, puszczam jakąś głupią komedię, ale nic mi to nie daje. Cały czas mam go w głowie! Chcę, żeby przyjechał i mnie przytulił.
W telefonie cisza, nie ma od niego SMS-ów ani połączeń.
Zaczynam płakać jak dziecko, jestem tak zdezorientowana tą sytuacją i jego zachowaniem.
Po kolejnym kieliszku, postanawiam położyć się spać. „Alkoholowy „znieczulacz” przyjęty, może będzie łatwiej"- myślę.
Kiedy zasypiam, zaczyna dzwonić mój telefon. „Kurwa! Przez to wszystko go nie wyciszyłam”– myślę wściekła, ale jednocześnie podekscytowana. Odbieram, nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Halo? – mówię cicho, a serce wali mi jak szalone.
- Halo, to ja! Jedyne co mogę powiedzieć, to że Cię kocham i przepraszam! Bardzo mi na Tobie zależy, ale jestem pojebany! Nie zasłużyłaś na takie traktowanie. Pozwól mi pokazać, że się zmienię i zacznę normalnie zachowywać. Proszę Cię! Chcę Ci wszystko opowiedzieć, mogę przyjechać?
- Ale jest druga w nocy – odpowiadam, ale już wiem, że się zgodzę i czuję jak te pierdolone motyle fruwają mi w brzuchu.
- Wiem, to przyjadę tylko Cię przytulić, dobrze?
Oczywiście, pragnę tego, jak niczego innego. Chcę, żeby mnie przytulił, mimo, że boję się, że jak przyjedzie, to po chwili znowu zacznie na mnie krzyczeć.
- Przyjedź, ale obiecaj mi, że już nie będziesz mnie tak traktował.
- Tak, zaraz będę i obiecuję. – odpowiada krótko i rozłącza się.
Jestem cała zapłakana i lekko pijana, ale zanim jestem w stanie coś ze sobą zrobić, słyszę już dzwonek do drzwi.
- No cześć! – mówię.
- Płakałaś? Płakałaś przeze mnie? – pyta i podchodzi do mnie. Podnosi mi buzię tak, żebym na niego spojrzała.
- Tak, bo jest mi przykro, że zawsze kiedy chcę dla Ciebie pięknie wyglądać, szykuję się i cieszę na nasze spotkanie, to Ty zaczynasz na mnie krzyczeć przez jakiś pieprzony telefon! – mówię i w tym samym momencie znowu wybucham płaczem. Odsuwam się od niego i, osuwając się po ścianie, kucam na podłodze.
Schyla się, podnosi mnie i mocno przytula.
- No już nie płacz, przytul się do mnie Kochanie.
Przytula mnie i zaczyna całować...
- Kocham Cię i to teraz wyglądasz najpiękniej. Jesteś taka naturalna i delikatna, a Twój płacz podnieca mnie jeszcze bardziej. Kochaj się ze mną...
Po czym podnosi mnie i kładzie na łóżku, zaczynamy się kochać, a łzy przestają już lecieć. Jest mi tak dobrze, kiedy jest we mnie, czuję się jak w niebie.
Cały czas na mnie patrzy, całuje mnie i jest tak bardzo czuły i delikatny.
Chciałabym, żeby tak właśnie było już zawsze! Tylko czy to jest w ogóle możliwe? Czy jesteśmy w stanie tak właśnie żyć? Czy w końcu spędzimy noc spokojnie i obudzimy się obok siebie szczęśliwi?
Nasuwa mi się sto pytań i z jednej strony jestem szczęśliwa, a z drugiej boję się tego, że zaraz znów coś się wydarzy.
Telefony jednak nie dzwonią, a ja szczęśliwa i mocno wtulona w mojego mężczyznę, powoli zasypiam.
- Dobranoc Ślicznotko – mówi.
- Dobranoc Kochanie – odpowiadam. Chyba pierwszy raz go tak nazwałam.