Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

W blasku cieni - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
17 czerwca 2025
27,90
2790 pkt
punktów Virtualo

W blasku cieni - ebook

To nie jest kolejna bajka o szczęśliwym zakończeniu. To historia kobiety, która kochała za bardzo, przetrwała zbyt wiele i nauczyła się żyć od nowa. "W blasku cieni" to poruszająca opowieść o toksycznej miłości, manipulacji i wyzwoleniu. Dla wszystkich, którzy chcą odzyskać głos i odnaleźć siebie.

Angelika Lasek – autorka poruszających powieści o sile kobiet, które przeszły przez piekło toksycznych relacji. Pisze szczerze, odważnie i bez upiększeń. Swoje historie opiera na własnych doświadczeniach i życiowych obserwacjach. Prywatnie miłośniczka muzyki, sportu i podróży. "W blasku cieni" to jej literacki debiut – pełen emocji, prawdy i nadziei.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8308-944-7
Rozmiar pliku: 862 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Niektóre początki są obietnicą szczęścia, ale ich finał może zaskoczyć.

Dla Anny wszystko zaczęło się od marzenia – o miłości, rodzinie i spełnieniu. Kiedy poznaje Kamila, wydaje się, że rzeczywistość zaczyna przypominać bajkę. Mężczyzna jest czarujący, pewny siebie i pełen obietnic. Każde jego słowo zdaje się wypełniać przestrzeń jej pragnień.

Jednak bajki rzadko mają szczęśliwe zakończenia w świecie, gdzie emocje mieszają się z cieniem. Z czasem Kamil, który miał być jej oparciem, staje się największym ciężarem. Pewność siebie, którą tak podziwiała, zmienia się w kontrolę, a jego miłość – w narzędzie manipulacji. Dom, który miał być bezpieczną przystanią, staje się więzieniem, gdzie strach i bezsilność kładą się cieniem na każdym dniu.

Rozstanie przychodzi jak burza – nagłe i gwałtowne. Gdy Kamil odchodzi, w sercu Anny rośnie mieszanka ulgi i żalu. Z jednej strony czuje, że uwolniła się z pęt toksycznego związku, z drugiej musi stawić czoła ciszy, która przypomina o wszystkim, co straciła – nie tylko w związku, ale i w sobie.

To jest początek jej największej walki. Anna musi na nowo zbudować siebie kawałek po kawałku. Uczy się żyć bez strachu, odnajdywać siłę w miejscach, gdzie wcześniej widziała tylko słabość. W tej podróży odkrywa prawdę, która zmienia wszystko: najważniejszą miłością, jaką można odnaleźć, jest miłość do samej siebie.

Anna jeszcze nie wie, że los przygotował dla niej kolejne wyzwanie. Kiedy na jej drodze niespodziewanie pojawi się Michał, mężczyzna o wielkich marzeniach i nieograniczonej pasji, jej serce znów zabije szybciej. Fascynacja jego wizją życia stanie się dla niej impulsem, by rzucić wszystko, co znała, i podążyć za nieznanym.

Czy tym razem Anna odnajdzie to, czego szuka? Czy odwaga, którą w sobie zbudowała, pozwoli jej zaufać życiu na nowo?

„W blasku cieni” to opowieść o przetrwaniu, uzdrowieniu i nadziei. Bo prawdziwe życie zaczyna się tam, gdzie kończy się strach.ROZDZIAŁ 1
CICHE ŁZY

Anna zawsze pragnęła miłości, która wypełni jej życie radością i poczuciem bezpieczeństwa. Marzyła o miejscu, gdzie będzie mogła być sobą, gdzie każdy dzień przynosi ciepło i akceptację. Kiedy poznała Kamila, wydawało się, że jej marzenie staje się rzeczywistością. Był charyzmatyczny, czarujący, a jego głęboki głos i magnetyczne spojrzenie sprawiały, że Anna czuła się wyjątkowa. Każde jego słowo obiecywało coś więcej – przyszłość, w której szczęście miało być nie tylko snem, ale także rzeczywistością.

Pierwsze miesiące były jak pięknie utkany sen. Wieczory wypełniały śmiechy, rozmowy pełne pasji i plany na wspólną przyszłość. Kamil zdawał się ucieleśnieniem wszystkiego, czego Anna pragnęła. Był ostoją, która dawała jej poczucie bezpieczeństwa. Ale coś w tym obrazie zaczynało się rysować – subtelne pęknięcia, ledwo widoczne rysy, które z czasem zaczęły się pogłębiać.

Zmiany przyszły powoli, jak cienie sunące po ścianach. Z początku były to drobne komentarze – niepozorne, niemal niewinne, ale w ich tonie czaiło się coś, co powodowało dreszcz.

– Myślałem, że masz lepszy gust – rzucił kiedyś z uśmiechem, który był bardziej wyzwaniem niż oznaką sympatii.

Anna wzruszyła ramionami, tłumacząc sobie, że to tylko żart. Ale takich „żartów” było coraz więcej. Każde słowo, każde spojrzenie zaczynało układać się w mozaikę pełną chłodu.

Pewnego wieczoru po kolacji, kiedy siedzieli razem na kanapie, Kamil spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

– Zastanawiam się czasem, dlaczego nigdy nie próbujesz być lepsza – powiedział spokojnym, niemal łagodnym tonem, który przeszył Annę bardziej niż jakikolwiek krzyk. Słowa osiadły w powietrzu jak mgła, dusząc ją powoli.

Noce stały się dłuższe, mroczniejsze. Anna leżała w łóżku obok Kamila, który spał spokojnie, a jej umysł wypełniały obrazy i słowa, których nie mogła uciszyć. Ciemność w pokoju zdawała się przybierać kształty – kształty jej lęków i poczucia samotności. Łzy spływały po jej policzkach, tak cicho, że nawet one wydawały się bać, by nie zostać zauważone.

Któregoś wieczoru, po jednej z tych bezsennych nocy, Anna otworzyła szufladę w kuchni i natrafiła na stary zeszyt. Kiedyś zapisywała w nim swoje marzenia – dziś wydawał się jedynym miejscem, gdzie mogła schować swój ból. Otworzyła go drżącymi rękami, a widok wyblakłych liter przypomniał jej o dziewczynie, którą kiedyś była. Uśmiechniętej. Pełnej nadziei.

Wzięła do ręki długopis i zaczęła pisać. Nie była to już lista marzeń, ale zgiełk myśli, które ją przytłaczały. W każdej linijce czuła ciężar słów, które przez lata tłumiła. Jej pismo stawało się coraz szybsze, coraz bardziej nerwowe, aż w końcu musiała się zatrzymać, by złapać oddech.

Gdy podniosła wzrok, coś w niej drgnęło. Noc wydawała się dziwnie cicha, niemal nienaturalna. Cienie w kuchni zdawały się ożywać, tańcząc w świetle samotnej lampki. Anna zamknęła zeszyt, ale uczucie niepokoju nie ustępowało.

Z każdą kolejną nocą jej strach zamieniał się w coś innego – w determinację. Zaczęła zauważać więcej – subtelne zmiany w zachowaniu Kamila, jego manipulacyjne gry. Każda jego uwaga, każde spojrzenie były jak kolejne ogniwa łańcucha, który próbował ją unieruchomić. Ale Anna czuła, że coś w niej rośnie.

Tej nocy, leżąc na zimnej podłodze kuchni, Anna przestała płakać. Spojrzała na swoje odbicie w lśniących kafelkach i coś w niej pękło – nie tylko mur bólu, ale i strachu. Ciche łzy, które przez tyle czasu były oznaką jej bezsilności, zaczęły zamieniać się w siłę. W jej umyśle pojawiły się słowa, które brzmiały jak obietnica: _To nie koniec._

Noc skrywała tajemnice, a Anna zaczęła czuć, że musi odkryć swoje własne. Jednak wiedziała jedno – droga do światła prowadzi przez największy mrok. I była gotowa nią podążyć.ROZDZIAŁ 2
OBIETNICE NA KRUCHYM GRUNCIE

Propozycja wyjazdu nad jezioro była dla Anny jak chwycenie się ostatniej deski ratunku. Wierzyła, że w tej ciszy, wśród natury, może uda się odbudować coś, co w ich związku dawno zaczęło się kruszyć. Kamil zgodził się od razu, z entuzjazmem, który wydawał się niemal prawdziwy. Obiecał, że będzie to czas dla nich – czas, by zapomnieć o kłótniach, pretensjach i o wszystkim, co między nimi zdążyło się wypalić.

W dniu wyjazdu pogoda wydawała się dziwnie niepokojąca – niebo zasnute chmurami, a w powietrzu unosiła się obietnica deszczu. Kamil emanował czułością i obsypywał ją opiekuńczymi gestami, jakby wcielał się w rolę kochającego partnera. „To będzie dobry wyjazd, zobaczysz”, powiedział, kiedy zamykał bagażnik. Jego głos był miękki, ale Anna czuła, że w tych słowach kryje się coś więcej. Coś, co wywoływało w niej nieokreślony lęk.

Droga wiodła przez gęste lasy. Złote liście wirowały na wietrze, ale ich widok nie przynosił ukojenia. Kamil żartował, a jego śmiech wypełniał wnętrze samochodu, którym jechali. Anna śmiała się mechanicznie, starając się dopasować do tej nagłej lekkości, ale tak naprawdę czuła ciężar. Każdy kolejny kilometr mogła porównać do kroku po linie rozwieszonej nad przepaścią. Coś w niej szeptało, że ten wyjazd to nie początek czegoś nowego, lecz zaledwie kolejna iluzja, którą Kamil zręcznie stworzył.

Gdy dotarli na miejsce, jezioro powitało ich spokojem. Woda była gładka jak lustro, a cisza wokół niemal przytłaczająca. Kamil uśmiechał się, trzymał Annę za rękę, pomagał rozpakować walizki. W jego gestach było coś znajomego, coś, co przypominało dawne dni, kiedy jeszcze czuła się przy nim kochana. Przez krótką chwilę pozwoliła sobie uwierzyć, że to może być nowy początek. Że naprawdę chciał się zmienić.

Ale coś w niej już się złamało.

Podczas spaceru wzdłuż brzegu, gdy słońce powoli znikało za linią drzew, Anna zebrała się na odwagę.

– Czasami czuję, że już mnie nie kochasz – powiedziała cicho, zerkając na niego spod spuszczonych powiek. Słowa ledwo przeszły jej przez gardło, a w środku czuła, jak pęka na drobne kawałki.

Kamil zatrzymał się. Jego twarz stężała, a w oczach pojawiło się coś zimnego.

– Nie wymyślaj, Anna. Zawsze wszystko sobie wyolbrzymiasz – odpowiedział sucho, a jego słowa były jak cios. Czuła, jak coś w niej gaśnie, jak każdy promyk nadziei powoli zanika.

Wieczorem, gdy siedzieli przy ognisku, Kamil znów stał się innym człowiekiem. Opowiadał o planach na przyszłość, o tym, jak chce, by byli szczęśliwi. „Zawsze cię kochałem, wiesz o tym?”, powiedział, a jego głos był miękki, niemal czuły. Anna patrzyła na niego, starając się uwierzyć w te słowa, ale już nie potrafiła. Nie po tylu razach, gdy obietnice Kamila okazywały się pustymi frazami, za którymi nie kryło się nic prócz jego wygody.

Leżąc w łóżku tej nocy, wpatrując się w ciemność, Anna poczuła, że coś w niej zaczyna się zmieniać. Strach przed samotnością, który trzymał ją tak długo, powoli ustępował miejsca innemu lękowi – lękowi przed tym, że jeśli zostanie, straci samą siebie.

W tej ciszy, w odgłosach delikatnych fal uderzających o brzeg, przysięgła sobie coś, czego nigdy wcześniej nie miała odwagi wypowiedzieć: „Muszę uwolnić się, zanim będzie za późno. Nawet jeśli to oznacza odejście od wszystkiego, co znałam”.

I choć jeszcze nie wiedziała, jak to zrobić, wiedziała jedno – już nigdy nie uwierzy w obietnice składane na kruchym gruncie.ROZDZIAŁ 3
GRANICE CISZY

Cisza w ich domu nie bbyła zwyczajną ciszą. Miała swoją gęstość, niemal fizyczny ciężar. Zawisła między nimi jak nieproszony gość, wypełniając przestrzeń, w której kiedyś było życie. Anna czuła ją w każdej sekundzie, w każdym oddechu, w każdej niepozornej chwili. Przypominała cichy krzyk, którego nikt poza nią nie słyszał. A może Kamil słyszał, ale wolał go ignorować.

Z początku były to drobne rzeczy. Niby żarty, niby uwagi rzucane od niechcenia, jakby dla jej dobra.

– Nie maluj się tak mocno, wyglądasz tanio.

– Dlaczego znowu kupiłaś coś bez pytania?

– Musisz trochę schudnąć, przecież sama mówiłaś, że czujesz się ciężko.

Te słowa wbijały się w nią jak drzazgi, z początku niezauważalne… Z czasem każdy jej ruch wydawał się błędny w oczach partnera. Wszystko robiła nie tak. Nie tak, jak on by sobie tego życzył.

Kamil stał się ekspertem od kontrolowania jej świata. Każda decyzja, jaką podejmowała – co włożyć na siebie, z kim się spotkać, nawet co ugotować na obiad – musiała przejść jego cichą weryfikację. Robił to z uśmiechem, z pozorną troską, która myliła ją przez lata.

– Chcę dla ciebie jak najlepiej – mawiał. Ale jego słowa przypominały raczej węża, który powoli oplatał ją coraz ciaśniej.

Cisza była najgorsza. Nie ta zwykła, po kłótni czy nieporozumieniach. To była cisza kontrolowana, przemyślana. Kamil karał nią Annę za najmniejsze „przewinienia”. Jeśli powiedziała coś nie po jego myśli, jeśli spojrzała w niewłaściwą stronę, cisza zapadała jak niekończąca się noc. Była zimna, dławiąca i przerażająca w swojej bezwzględności.

Anna stopniowo zaczęła znikać. Przestała się śmiać, przestała mówić o swoich marzeniach. Unikała przyjaciół, bo wiedziała, że Kamil znajdzie sposób, by uczynić z tego problem.

– Po co ci oni? Przecież masz mnie. Czy to nie wystarczy? – pytał z uśmiechem, który był jak nóż.

Pewnego wieczoru Kasia, jej przyjaciółka z dawnych lat, zadzwoniła z pytaniem, czy Anna pójdzie z nią na kawę. „Nie mogę”, odpowiedziała mechanicznie, zanim w ogóle zdążyła pomyśleć. A potem poczuła, jak coś w niej się załamuje. Odkładając telefon, spojrzała na swoje dłonie – drżały.

Kiedyś odwiedziła rodzinny dom. To było zwykłe popołudnie przy herbacie, pełne śmiechu i ciepła, a jednak Anna czuła się jak intruz. Słowa płynęły wokół niej, ale ona nie potrafiła ich uchwycić.

– Czy wszystko u ciebie w porządku, kochanie? – zapytała matka.

– Oczywiście – odpowiedziała automatycznie Anna, ale w środku chciała krzyczeć.

Powrót do domu był jak wędrówka w ciemność. Kamil czekał, zimny i obojętny. „Spędziłaś za dużo czasu u nich”, rzucił oskarżycielsko. „Powinnaś była wrócić wcześniej. Nie myślisz chyba, że będziesz tak sobie wychodzić, kiedy tylko zechcesz?”. Jego ton był spokojny, niemal uprzejmy, ale Anna wiedziała, że to kolejny cios w jej wolność.

Tej nocy siedziała przy kuchennym stole, wpatrując się w ciemność za oknem. Zachód słońca, który kiedyś przynosił jej ukojenie, teraz tylko przypominał o tym, co straciła. Łzy napłynęły jej do oczu, ale nie pozwoliła im spłynąć. Zacisnęła pięści, czując, jak w środku rodzi się bunt.

„Nie mogę tak dalej”, pomyślała. Wśród wielu chaotycznych myśli jedna pulsowała w niej najsilniej – coś się musi zmienić.

Kiedy Kamil wszedł do kuchni, jego obecność była jak cień, który zdawał się zagarniać całe światło.

– Dlaczego siedzisz w ciemności? – zapytał z wyraźnym niezadowoleniem.

Lecz Anna nie odpowiedziała. Tym razem nie zamierzała się tłumaczyć. Patrzyła na niego, a w jej oczach zaczynał tlić się żar, który Kamil kiedyś skutecznie gasił.

– Chcę wrócić do pracy – powiedziała w końcu, spokojnie, ale stanowczo. Słowa były proste, ale dla niej oznaczały początek walki.

Kamil zmarszczył brwi, jakby nie słyszał dobrze.

– Nie ma mowy. Po co ci to? Przecież nie musisz pracować. Zajmij się domem, to wystarczy.

Ale Anna już wiedziała. Wiedziała, że ta rozmowa nie jest o pracy. To był jej pierwszy krok, żeby odzyskać siebie. I choć serce waliło jej jak oszalałe, czuła, że nie może się cofnąć.

W tym momencie cisza, która przez lata była jej więzieniem, zaczęła pękać. I choć wiedziała, że Kamil nie pozwoli jej odejść bez walki, po raz pierwszy od dawna miała odwagę marzyć o wolności.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij