- nowość
- W empik go
W cieniu Leszego - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
11 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
W cieniu Leszego - ebook
Tomasz, pracownik biurowy, zostaje przeniesiony do magicznego świata pełnego słowiańskich potworów. Wraz z Urszulą, waleczną łowczynią, walczy z mrocznymi siłami i odkrywa w sobie nowe talenty. Gdy pradawny smok budzi się, Tomasz staje przed wyborem: wrócić do swojego życia czy walczyć o przyszłość nowego, pełnego magii świata.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8384-611-8 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Prolog
Zza okien biurowca w Warszawie migotały neonowe światła, a krople deszczu uderzały w szklane szyby, wprowadzając jednostajny rytm, który idealnie odzwierciedlał monotonność codziennego życia Tomasza. Mężczyzna, około trzydziestki, siedział przed komputerem, wpatrując się w niekończące się tabelki i wykresy. Był późny wieczór, ale Tomasz, jak zwykle, został w pracy po godzinach. Dni w jego firmie komputerowej mijały bez większych zmian — codziennie te same obowiązki, te same rozmowy, to samo uczucie, że jego życie ucieka mu przez palce.
Przeciągnął dłonią po zmęczonej twarzy, przymknął na chwilę oczy, i sięgnął do szuflady po coś, co od dawna tam trzymał. W środku znajdował się stary, metaliczny artefakt, który kupił na pchlim targu kilka miesięcy temu. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak kawałek złomu — okrągły dysk z wyrytymi dziwnymi symbolami, których nie potrafił odczytać. Mimo to, coś w nim sprawiało, że Tomasz nie mógł go wyrzucić. Trzymał go zawsze blisko siebie, choć sam nie wiedział dlaczego. Może szukał czegoś, co wyrwałoby go z tego przytłaczającego marazmu.
Tego wieczoru jednak artefakt wydawał się… inny. Jego powierzchnia lśniła delikatnym, bladym światłem, a symbole zdawały się delikatnie pulsować. Tomasz zmarszczył brwi i zaintrygowany przyjrzał się bliżej. Gdy dotknął jednego z wyrytych znaków, poczuł, jak przez jego ciało przechodzi dreszcz. Nie był to zwykły chłód — raczej wrażenie, że coś przenika go do samego rdzenia.
„To tylko zmęczenie” — pomyślał, ale zanim zdążył odłożyć artefakt z powrotem do szuflady, coś zaczęło się dziać.
Świat wokół niego zaczął wirować. Sufit i ściany biura rozmyły się w falującą mgłę, a dźwięki otoczenia stały się przytłumione, jakby ktoś nagle odciął je od rzeczywistości. Przerażony, próbował się podnieść, ale nie czuł już podłogi pod stopami. Obejrzał się w panice, ale wszystko, co znał, zaczęło znikać. Jego biurko, komputer, kubek z kawą — wszystko rozpływało się w nicości.
Wtedy upadł.
Upadek był gwałtowny, jakby nagle wciągnięty w otchłań. Czuł wiatr smagający twarz, a serce waliło mu jak oszalałe. Próbował krzyknąć, ale dźwięk nie wydobywał się z jego gardła. Po chwili cisza zastąpiła chaos, a jego ciało zetknęło się z twardym podłożem.
Otworzył oczy i zobaczył nad sobą niebo. Nie to, które znał — rozciągała się nad nim bezkresna ciemność, na której tle migotały miliony gwiazd, jakby patrzył na jakieś inne, obce niebo. Jego ciało, owinięte teraz wilgotnym mchem i ziemią, leżało na chłodnym podłożu, a powietrze, którym oddychał, pachniało wilgocią i zgnilizną.
Podniósł się powoli, odczuwając każdy mięsień i każdą kość, jakby właśnie wyrwano go z innego świata. Rozglądając się, zauważył, że otacza go gęsty, ciemny las. Potężne, starożytne drzewa, których konary sięgały nieba, otaczały go z każdej strony. W oddali słychać było szum wody, a powietrze przesycał zapach mokrego drewna i żywicy. Tomasz nie miał pojęcia, gdzie jest, ale czuł, że to miejsce… nie należało do jego rzeczywistości.
Spojrzał na swoją dłoń i zobaczył, że nadal trzyma artefakt. Ale coś było nie tak — blask zniknął, a zimny metal wydawał się teraz martwy. Zacisnął go w pięści, próbując znaleźć w nim jakiekolwiek wskazówki. Nic.
— Gdzie ja jestem? — wyszeptał do siebie, choć wiedział, że nie uzyska odpowiedzi.
Z oddali dobiegł go szelest. Odwrócił się gwałtownie, starając się zlokalizować źródło dźwięku. Coś poruszało się w zaroślach, a dźwięki, które towarzyszyły temu ruchowi, nie przypominały niczego, co znał. Serce zabiło mu mocniej, a dreszcz niepokoju przeszedł po plecach.
Nagle spomiędzy drzew wyłoniła się postać — wielka, mroczna sylwetka o oczach świecących na czerwono. Jej ruchy były powolne, jakby badała teren, a każdy krok rozchodził się echem w cichym lesie. Tomasz poczuł, jak jego nogi sztywnieją. Chciał uciec, ale nie mógł się ruszyć.
Stworzenie zrobiło krok w jego stronę.
Wtedy, jak na ratunek, zza jego pleców dobiegł inny dźwięk — syk cięciwy napinającej się do granic możliwości. Strzała śmignęła obok Tomasza, trafiając wprost w pierś potwora. Bestia zawyła i zniknęła w cieniu, jakby nigdy jej tam nie było.
— Spokojnie, nie ruszaj się — usłyszał kobiecy głos.
Odwrócił się, a przed nim stała kobieta, trzymająca łuk. Jej rude włosy związane były w ciasny warkocz, a oczy patrzyły na niego z mieszanką ciekawości i ostrożności.
— Kim jesteś? — zapytał, choć ledwo zdołał wydusić z siebie te słowa.
— Nie pytaj teraz — odpowiedziała stanowczo. — Jeśli chcesz przeżyć, chodź za mną. To miejsce nie jest bezpieczne.
Tomasz, choć jeszcze nie do końca rozumiał, co się dzieje, wiedział jedno — znalazł się w świecie, w którym rzeczywistość i legenda mieszały się w jedno.
Wtedy zrozumiał, że nie wróci do domu tak łatwo. Rozpoczęła się jego przygoda, a on nie miał innego wyboru, jak tylko podążyć za nieznajomą w nieznane.Pierwsze kroki w obcym świecie
Tomek szedł za nieznajomą przez gęsty las, starając się nie potknąć o wystające korzenie drzew. Kiedy wziął głęboki oddech, poczuł zapach wilgotnego mchu, ziemi i czegoś, co przypominało mu dawno zapomnianą woń drewna spalającego się w ognisku. Cisza lasu była złudna, przepełniona cichym szelestem liści, skrzypieniem gałęzi i tajemniczymi odgłosami, które sugerowały, że nie byli tu sami.
Kobieta, która go uratowała, poruszała się z gracją, z łatwością omijając przeszkody na swojej drodze. Jej ubranie było wykonane z grubych, zwierzęcych skór, a u pasa kołysał się prosty miecz o ostrzu, które miało już na sobie ślady licznych walk. Co jakiś czas odwracała głowę, by upewnić się, że Tomasz idzie za nią, a jej oczy błyszczały w półmroku jak u dzikiego zwierzęcia.
— Jak się nazywasz? — zapytał w końcu Tomasz, czując, że nie może już dłużej wytrzymać tej ciszy.
— Urszula — odpowiedziała bez odwracania się. — Ale możesz mówić mi Ula. A ty?
— Tomasz… ale możesz mówić Tomek — rzucił w odpowiedzi, czując, że brzmi to dziwnie w tym miejscu, jakby jego imię nie pasowało do otoczenia.
— Tomek — powtórzyła cicho, jakby smakując jego imię na języku. Przez chwilę szli w milczeniu, zanim dodała: — Skąd pochodzisz? Nie wyglądasz jak ktoś stąd.
Tomek chciał odpowiedzieć, ale jak miał opisać jej świat pełen betonu, samochodów i biurowych krzeseł? Wiedział, że to nie miałoby sensu. Dlatego tylko wzruszył ramionami.
— Daleko stąd — powiedział w końcu, zrezygnowany. — I chyba nie jestem pewien, jak się tu znalazłem.
— To świat, który nie wybacza — rzuciła Urszula, w jej głosie pobrzmiewała surowość i pewna melancholia. — Jeśli chcesz tu przeżyć, musisz być gotów na walkę. Tutejsze potwory nie znają litości.
Szli dalej, a krajobraz wokół nich zaczął się zmieniać. Las stopniowo ustępował miejsca otwartej polanie, na której środku płynął niewielki strumień. Woda była czysta i krystaliczna, odbijała światło księżyca, które właśnie zaczęło wyłaniać się zza chmur. Na brzegu strumienia leżały porzucone stare narzędzia — siekiera, kosz wiklinowy, a także niewielkie palenisko, na którym ktoś jeszcze niedawno gotował posiłek.
— Odpoczniemy tutaj — powiedziała Ula, wskazując miejsce obok paleniska. — Zanim ruszymy dalej, muszę wiedzieć, na ile mogę ci zaufać.
— Ufać? — zdziwił się Tomek. — To ty uratowałaś mnie przed tym potworem. Ja nie stanowię zagrożenia.
Ula uśmiechnęła się gorzko. — Tutaj każdy stanowi zagrożenie, Tomaszu. Nawet jeśli jeszcze o tym nie wie.
Rozłożyła swoje rzeczy, wyciągnęła niewielką torbę i zaczęła rozkładać zioła na kocu. Tomek obserwował ją uważnie, próbując zrozumieć, jak trafił do tego miejsca. Miał tyle pytań, ale nie wiedział, od czego zacząć.
— Powiedz mi, co to za miejsce? — zapytał w końcu.
— Nie wiesz? — Spojrzała na niego, zaskoczona. — Jesteś w Dolinie Leszego. Krainie, gdzie potwory z dawnych opowieści stają się rzeczywistością, a ludzie walczą o przetrwanie każdego dnia. Myślałam, że każdy zna to miejsce, nawet jeśli nigdy tu nie był.
Tomek zmarszczył brwi. Leszy? Przecież to było tylko stare, słowiańskie bóstwo z legend i baśni. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że ta rzeczywistość wydawała się bardziej realna, niż chciałby to przyznać.
Nagle coś zaszeleściło w zaroślach. Ula natychmiast chwyciła za łuk, napinając cięciwę. Tomasz również podniósł się z ziemi, gotów do obrony, choć nie miał żadnej broni.
— Co to? — szepnął, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów.
— Coś większego — odpowiedziała Urszula, a jej głos zmienił się w niski, niemal zwierzęcy warkot. — Przygotuj się.
Z ciemności wyłonił się olbrzymi stwór, przypominający wilka, ale znacznie większy i potężniejszy. Jego sierść była czarna jak noc, a oczy świeciły na czerwono. Wokół szyi miał coś, co przypominało metalowy obrożę z runicznymi znakami. Wilk powoli szedł w ich stronę, groźnie warcząc.
Ula nie czekała ani chwili dłużej. Wystrzeliła strzałę, która trafiła bestię w bok, jednak nie spowolniło to jej kroku. Potwór zaczął się zbliżać, z furii unosił łapy, gotowy do ataku. Tomek poczuł strach, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić.
— Teraz! — krzyknęła Urszula, rzucając mu krótkie, zakrzywione ostrze, które miała przy pasie. — Traf w szyję!
Tomek chwycił broń i, z całych sił walcząc z własnym lękiem, rzucił się na potwora. Pamiętał nagle wszystkie te filmy, które oglądał, wszystkie opowieści o bohaterach, ale tutaj nie było efektów specjalnych ani szansy na powtórkę. Ostrze zderzyło się z twardą skórą bestii, a Tomasz poczuł, jak jego ciało napełnia się adrenaliną.
Potwór zawył, a Tomek wbił ostrze jeszcze głębiej, aż w końcu bestia runęła na ziemię. Oddychał ciężko, klęcząc nad martwym ciałem stwora, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę to zrobił.
— Dobrze — powiedziała Ula, podchodząc do niego i kładąc mu rękę na ramieniu. — Nieźle jak na pierwszą walkę.
Tomek spojrzał na nią, nadal w szoku. Zrozumiał, że to miejsce było nie tylko prawdziwe, ale i śmiertelnie niebezpieczne. I że od tej chwili, jego życie już nigdy nie będzie takie samo.Pierwsze sojusze
Tomek siedział na ziemi, próbując opanować oddech. Jego dłonie drżały, a ubranie przesiąkło potem i ziemią. Ciało martwego potwora leżało obok, a ciemna krew wsiąkała w glebę. Nigdy nie przypuszczał, że przyjdzie mu stawić czoła czemuś takiemu, co do tej pory znał tylko z opowieści i legend. Było to dla niego niepojęte, że znalazł w sobie odwagę, by zaatakować, i że jeszcze przed chwilą walczył o życie z prawdziwym potworem.
Ula, stojąc nad nim, ocierała swój miecz o fragment materiału, aby usunąć krew bestii. Jej ruchy były precyzyjne i spokojne, jakby to, co właśnie się wydarzyło, było dla niej codziennością.
— Nieźle sobie radzisz, jak na kogoś, kto nigdy nie walczył — powiedziała, nie patrząc na niego. Jej głos był spokojny, ale słychać było w nim nutę uznania.
— Nigdy… nigdy wcześniej nie miałem z czymś takim do czynienia — wydusił w końcu Tomasz, czując, jak drżą mu nogi. — To było… prawdziwe?
Ula uśmiechnęła się pod nosem i usiadła obok niego, wyciągając manierkę z wodą.
— Prawdziwsze, niż chciałbyś sobie wyobrazić — odpowiedziała, podając mu naczynie. — Pij. Musisz uzupełnić siły.
Tomasz podziękował i wziął kilka łyków, czując, jak chłodna woda spływa po jego gardle. Dopiero teraz, gdy adrenalina zaczynała opadać, zaczął czuć ból — skaleczenia, zadrapania i napięcie mięśni po walce.
— Co to za miejsce? — zapytał po chwili, odrywając się od wody. — Co to za świat?
Ula wzięła od niego manierkę i przez chwilę milczała, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
— Jesteś w świecie, który my nazywamy „Krainą Cieni” — odpowiedziała w końcu. — To miejsce, gdzie demony, potwory i wszelkie zło, które znasz z opowieści, są prawdziwe. Tu życie jest ciągłą walką o przetrwanie, a każdy dzień może być twoim ostatnim.
— Jak się tu znalazłem? — Tomasz spojrzał na nią, szukając w jej oczach odpowiedzi. — Przed chwilą byłem w swoim biurze, a teraz… to wszystko…
— To pytanie, na które musisz znaleźć odpowiedź sam — przerwała mu. — Z jakiegoś powodu cię tu przyciągnęło. I cokolwiek to jest, nie możemy tego zignorować.
Nagle z lasu dobiegły ich odgłosy kroków. Ula natychmiast zerwała się na równe nogi, naciągając cięciwę łuku. Tomasz również podniósł się, starając się nie pokazywać, jak bardzo jest wyczerpany. W zaroślach pojawiła się grupa postaci — mężczyzn i kobiet, ubranych w skóry i płaszcze z wełny. Ich twarze były brudne, zmęczone, ale w oczach błyszczała determinacja.
— Ula, to ty? — odezwał się jeden z nich, brodaty, potężnie zbudowany mężczyzna z toporem przy boku. — Co się tu dzieje?
— Wilk — odpowiedziała, rozluźniając cięciwę. — Ten człowiek — wskazała na Tomka — znalazł się tutaj przypadkiem. Pomogłam mu w walce. Co tu robicie?
— Leszy wezwał nas na radę — wyjaśnił mężczyzna, który najwyraźniej miał pełnić funkcję dowódcy. — Potwory stają się coraz bardziej agresywne. Plemiona muszą zjednoczyć siły, jeśli chcemy przetrwać. Leszy mówi, że czas się kończy.
Tomasz, słysząc te słowa, poczuł, że zimny dreszcz przebiega mu po plecach.
— Kim jest ten Leszy? — zapytał, chcąc zrozumieć, w co właśnie się wplątał.
— Leszy to strażnik tej krainy — odpowiedziała Ula, nie odrywając wzroku od przybyszów. — Pradawne bóstwo lasów, które dba o równowagę między ludźmi a siłami natury. Jeśli on mówi, że nadchodzi niebezpieczeństwo, to nie możemy tego zignorować.
— A ty? — zwrócił się do niego Wilk, mężczyzna z brodą. — Skąd się tu wziąłeś?
Tomasz wziął głęboki oddech, czując, że musi zaryzykować i opowiedzieć im swoją historię.
— Nie wiem — zaczął powoli, wybierając słowa ostrożnie. — Przeniosło mnie tu coś, jakiś artefakt, który miałem przy sobie. Nie rozumiem, jak to się stało, ale wiem jedno — muszę znaleźć sposób, by wrócić do domu.
Słysząc to, Wilk uniósł brwi.
— Artefakt, mówisz? — W jego głosie dało się wyczuć nutę zainteresowania. — Jeśli to prawda, to możesz być dla nas kluczem. Ale musisz spotkać się z Leszym. On będzie wiedział, co z tobą zrobić.
— A jeśli nie? — zapytał Tomasz, próbując zapanować nad strachem. — Co jeśli nie ma dla mnie drogi powrotnej?
— Wtedy musisz nauczyć się przetrwać w tym świecie — odparł Wilk, spoglądając mu prosto w oczy. — A my będziemy twoimi sojusznikami, o ile udowodnisz, że jesteś tego godzien.
Tomasz poczuł, że coś w nim się zmienia. Strach zaczynał ustępować miejsca determinacji. Był w obcym świecie, pełnym niebezpieczeństw, ale przynajmniej nie był sam.
— Prowadźcie mnie do tego Leszego — powiedział z determinacją. — Jeśli istnieje sposób, by zrozumieć, dlaczego się tu znalazłem, chcę go poznać.
Wilk uśmiechnął się i skinął głową.
— Zatem ruszamy — odparł. — Droga jest długa, a czeka nas jeszcze wiele walk.
Ula, spoglądając na Tomka z boku, uśmiechnęła się lekko. W jej oczach błysnęło coś, czego Tomasz wcześniej nie zauważył — szacunek i zaciekawienie. Wyruszyli razem w głąb lasu, nie wiedząc, jakie wyzwania czekają ich na kolejnych krokach, ale gotowi stawić im czoła.W cieniu Leszego
Wędrowali przez gęsty las przez wiele godzin. Z każdym krokiem teren stawał się coraz bardziej nieprzystępny. Przedzierali się przez gęstwinę, pokonując błotniste ścieżki, strome wzniesienia i liczne wąwozy. Tomek czuł, jak jego mięśnie protestują, a ból w nogach przypominał mu, że nie jest przyzwyczajony do takiego wysiłku. Jednak nie śmiał narzekać. Ula szła obok niego z pewnością i zręcznością, jakby była jednym z wilków, które przemierzają ten las. Wilk, ich przewodnik, prowadził ich bez słowa, a reszta grupy podążała za nim w ciszy.
Tomasz w końcu zebrał w sobie odwagę, by przerwać tę niekończącą się ciszę.
— Jak daleko jeszcze? — zapytał, starając się nie brzmieć jak ktoś, kto nie jest gotowy na tę wyprawę.
— Blisko — odpowiedział Wilk, nawet nie odwracając głowy. — Świątynia Leszego jest niedaleko, ale musimy być ostrożni. Okolica roi się od stworzeń, które nie przepadają za nieproszonymi gośćmi.
Nagle Tomasz poczuł na sobie wzrok Uli. W jej oczach było coś, co go niepokoiło, ale nie potrafił tego zdefiniować.
— Jeśli spotkamy Leszego, musisz wiedzieć jedno — powiedziała nagle, spoglądając na niego z powagą. — On nie jest jak my. Jest potężny i tajemniczy. Jeśli stwierdzi, że nie jesteś godzien, nie zawaha się cię zabić.
Tomasz poczuł, jak serce zaczyna bić mu szybciej. Już teraz czuł się niepewnie w tym dziwnym świecie, a teraz miał stawić czoła istocie, która prawdopodobnie mogła zniszczyć go jednym ruchem.
Wkrótce dotarli na niewielką polanę otoczoną potężnymi dębami. Pośrodku, na podwyższeniu z kamieni, stała ogromna postać. Jej ciało było pokryte mchem, korą i gałęziami. Wyglądała jakby była częścią samego lasu, jakby powstała z ziemi i drzew. Jego twarz była ukryta w cieniu, ale gdy Tomasz spojrzał na niego, poczuł, jakby patrzył w oczy starożytnej mocy.
— Przybyliście — przemówił Leszy głębokim, rezonującym głosem, który zdawał się wydobywać z samej ziemi. — Wiem, kim jesteś, przybyszu.
Tomasz poczuł, jak jego ciało zamarło. Nie mógł oderwać wzroku od tej potężnej postaci.
— Przybyłem… szukać odpowiedzi — powiedział w końcu, zbierając w sobie całą odwagę, jaką miał. — Nie wiem, dlaczego tu jestem, ale wiem, że muszę znaleźć sposób na powrót do mojego świata.
Leszy milczał przez chwilę, a jego oczy — błyszczące w ciemnościach — przeszywały Tomasza na wskroś. Wydawało się, że bóg lasu ocenia jego duszę, szukając w nim odpowiedzi, które nie zostały jeszcze wypowiedziane.
— Artefakt, który masz, nie jest zwykłym przedmiotem — rzekł w końcu Leszy, wyciągając masywne, drewniane ramię w jego kierunku. — To klucz do starożytnej mocy, która może zarówno chronić, jak i zniszczyć tę krainę. Jego obecność budzi siły, które dawno temu zostały uśpione.
— Siły? — zapytał Tomasz, starając się ukryć drżenie w głosie. — Jakie siły?
— Cienie, które kryją się w mroku — odpowiedział Leszy, jego głos zdawał się być cichszy, niemal szeptem. — Demony i potwory, które zbyt długo czekały na swój powrót. Twój przybycie przyciągnęło je do nas.
— Muszę je powstrzymać — powiedział z determinacją Tomasz, czując, jak w jego piersi zaczyna się budzić ogień. — Muszę znaleźć sposób na przywrócenie równowagi.
Leszy spojrzał na niego z uwagą, a potem kiwnął głową.
— W twoich słowach jest odwaga, ale droga, którą musisz przejść, jest pełna cierpienia i ofiar. Nie jesteś jeszcze gotów. Ale może być nadzieja.
Wilk podszedł bliżej i stanął obok Tomasza.
— Leszy, wiemy, że wojna nadciąga — powiedział z powagą. — Musimy zjednoczyć plemiona i stawić czoła nadchodzącemu mrokowi.
Leszy skinął głową.
— Zanim to zrobicie, musisz udowodnić swoją wartość — powiedział, patrząc na Tomasza. — W sercu tego lasu jest miejsce, gdzie zrodził się mrok, który teraz nas gnębi. Musisz tam pójść, odnaleźć go i pokonać. Tylko wtedy dowiodę, że jesteś godzien tej mocy.
Tomasz poczuł, jak ciężar odpowiedzialności osiada na jego barkach. Czekała go niebezpieczna misja, a jego przeznaczenie wydawało się coraz bardziej nieuchwytne.
— A jeśli się nie uda? — zapytał w końcu, spoglądając w oczy Leszego.
— Wtedy ta kraina ulegnie zniszczeniu, a ty zginiesz wraz z nią — odpowiedział Leszy beznamiętnie. — Ale w twoich rękach jest przyszłość, która może zmienić losy tej krainy.
Tomasz skinął głową, czując, jak wzbiera w nim determinacja. Był w świecie, którego nie rozumiał, otoczony przez istoty, które znał tylko z legend, ale nie miał innego wyjścia. Jeśli miał jakąkolwiek szansę na powrót do domu, musiał podjąć to wyzwanie.
— Kiedy mam wyruszyć? — zapytał.
— Już jesteś spóźniony — odpowiedział Leszy. — Mrok rozprzestrzenia się szybko. Wyruszysz natychmiast. — Potem spojrzał na Wilka i Urszulę. — Oboje pójdziecie z nim. Będzie potrzebował przewodników i wojowników, jeśli ma przetrwać.
Tomek poczuł ulgę, słysząc te słowa. Był w stanie stawić czoła wyzwaniu, ale myśl o samotnej wędrówce przez ten nieznany świat przerażała go.
— Zanim jednak odejdziecie, musisz coś wiedzieć, przybyszu — Leszy spojrzał na niego z powagą. — Artefakt, który masz, jest nie tylko kluczem do naszej mocy, ale i twojego powrotu. Jeśli go stracisz, zostaniesz tu na zawsze.
Tomasz przycisnął artefakt do piersi, czując jego ciężar w dłoni. Był to jedyny łącznik z jego dawnym życiem, jedyna nadzieja na odnalezienie drogi powrotnej. Czuł, że to nie jest zwykły przedmiot — jakby wewnątrz znajdowała się energia, której jeszcze nie rozumiał.
— Rozumiem — odpowiedział, starając się brzmieć pewnie, choć w środku wciąż walczył ze strachem.
Leszy wyciągnął rękę, a powietrze wokół niego zaczęło drżeć. Pradawny strażnik podniósł ze sobą fragment ziemi, z którego wyłoniła się stara mapa, pokryta runami i symbolami, których Tomasz nie rozumiał. Mapa zdawała się tętnić życiem, jakby przedstawiała świat w ciągłym ruchu.
— To cię poprowadzi — powiedział, przekazując ją Tomaszowi. — Ścieżki, które znajdziesz na tej mapie, zmieniają się wraz z czasem i twoim losem. Będziesz musiał nauczyć się je odczytywać.
Tomasz wziął mapę z drżeniem dłoni. Odniósł wrażenie, że w jego rękach znajduje się coś więcej niż tylko fragment papieru — czuł pulsującą energię, która zdawała się reagować na jego dotyk.
— Pamiętaj — dodał Leszy, jego głos brzmiąc jak echo. — W chwili największego zwątpienia odnajdziesz prawdę. Ale bądź gotów na to, że nie zawsze będzie ona taka, jaką sobie wyobrażałeś.
Ula podeszła do Tomka, kładąc mu rękę na ramieniu, aby dodać mu otuchy.
— Będzie dobrze, Tomaszu — powiedziała z uśmiechem. — Razem damy sobie radę.
Wilk przyglądał się całej scenie z powagą, ale w jego oczach pojawiło się coś, co przypominało cień nadziei.
— Wyruszajmy — rzucił. — Im szybciej zaczniemy, tym większe mamy szanse.
Tomasz wziął głęboki oddech, czując, jak w jego piersi narasta mieszanka strachu i determinacji. To nie była jego walka, nie jego świat, ale wiedział, że jeśli miał jakąkolwiek szansę na powrót do domu, musiał stawić czoła wyzwaniu.
Razem z Urszulą i Wilkiem wyruszyli w głąb lasu, zostawiając za sobą Leszego, który obserwował ich z ukrycia, jakby oceniając każdy ich ruch. Przed nimi rozpościerała się ścieżka pełna niebezpieczeństw i tajemnic, ale wiedzieli jedno — nie byli już sami w tej walce.
Gdy oddalali się od polany, ciemność lasu zaczęła ich pochłaniać, a wiatr niósł ze sobą echo słów Leszego: „Pamiętajcie, odwaga to nie brak strachu, ale umiejętność stawienia mu czoła”.Poszukiwanie odpowiedzi
Wędrowali przez las, który stawał się coraz gęstszy i mroczniejszy. Gdy opuścili polanę, na której spotkali Leszego, Tomasz miał tylko jedną myśl w głowie — musiał znaleźć sposób, aby wrócić do swojego świata. Każde drzewo, każda ścieżka zdawała się wyglądać tak samo, ale w głowie mężczyzny brzmiały słowa Leszego: „Artefakt jest kluczem, ale droga nie będzie prosta”.
— Dokąd teraz? — zapytał Tomasz, starając się, aby w jego głosie nie było słychać frustracji. — Jak możemy znaleźć miejsce, które mnie tutaj przyciągnęło?
Ula zatrzymała się na chwilę i spojrzała na niego. W jej oczach błysnęło coś na kształt zrozumienia, ale i pewnej dozy rezerwy.
— Nie znajdziemy odpowiedzi, jeśli będziesz się tak spieszyć — odparła spokojnie. — Ten świat nie jest miejscem, które daje łatwe rozwiązania. Musisz nauczyć się cierpliwości.
Tomasz poczuł, jak znowu narasta w nim gniew. Nie chciał być cierpliwy, chciał wrócić do domu. Chciał wrócić do swojego normalnego życia, nawet jeśli to życie było nudne i pełne rutyny. Ale teraz, w tej chwili, wszystko, co pragnął, to znów znaleźć się w swoim łóżku, w swoim świecie.
— Cierpliwość nie pomoże mi wrócić do domu — odpowiedział ostro, nie kryjąc już irytacji. — Muszę znaleźć odpowiedzi. Muszę wiedzieć, jak wrócić!
Wilk, który szedł przed nimi, zatrzymał się i spojrzał na Tomka. Jego spojrzenie było spokojne, ale miał w nim coś, co sugerowało, że doskonale rozumie jego zmagania.
— Jeśli będziesz tak myślał, nie przetrwasz — powiedział cicho. — Ten świat nie wybacza pośpiechu i nie daje odpowiedzi na zawołanie. Musisz zrozumieć, że droga, którą obrałeś, nie jest prostą ścieżką. Jeśli szukasz drogi powrotnej, musisz najpierw nauczyć się, jak przetrwać tutaj.
Tomasz spojrzał na niego, czując, że Wilk mówi coś więcej, niż wydawało się na pierwszy rzut oka. Wziął głęboki oddech i skinął głową, choć nadal w jego sercu kotłowały się emocje.
Ruszyli dalej, a wokół nich świat zmieniał się z każdą chwilą. Gęsty las ustępował miejsca skalistym wzgórzom, a powietrze stawało się coraz chłodniejsze. W oddali słychać było wycie wilków, a gdzieś między drzewami rozbłyskiwało złowieszcze światło. Tomek nie miał pojęcia, dokąd zmierzają, ale czuł, że z każdym krokiem zbliża się do czegoś, co mogło mu dać odpowiedzi, których tak desperacko szukał.
— Musisz zrozumieć jedno — odezwała się Ula, przerywając ciszę. — Ta kraina jest pełna magii, która istnieje od zarania dziejów. Nie jest to magia, którą można kontrolować, ale taka, która kontroluje nas. Jeśli chcesz znaleźć drogę powrotną, musisz zrozumieć, jak ta magia działa. Tylko wtedy będziesz w stanie z niej skorzystać.
— A ty? — zapytał Tomasz, zerkając na nią. — Skąd to wszystko wiesz?
Ula uśmiechnęła się lekko, choć w jej oczach nadal czaił się cień smutku.
— Dorastałam w tej krainie — odpowiedziała. — To miejsce nauczyło mnie, że nic nie jest pewne, a każda chwila może być ostatnią. Ale nauczyło mnie też, że nawet w największym mroku można znaleźć światło. Musisz tylko wiedzieć, gdzie szukać.
Jej słowa wprowadziły Tomka w zadumę. Wydawało mu się, że zaczyna rozumieć, że droga powrotna nie będzie taka prosta, jak myślał. Jednak nie chciał stracić nadziei. Nawet jeśli ten świat wydawał się pełen niebezpieczeństw, mroku i niezrozumiałej magii, Tomasz wciąż trzymał się kurczowo myśli o powrocie do domu. Tego wieczoru, gdy rozbijali obóz na skraju ciemnego lasu, usiadł samotnie nad strumieniem, obserwując, jak woda płynie spokojnie, odbijając blask księżyca.
Wyciągnął artefakt, który Leszy opisał jako klucz do jego podróży. Wpatrywał się w niego, jakby miał nadzieję, że w tajemniczych symbolach wyrytych na jego powierzchni znajdzie odpowiedź na to, jak wrócić do swojego świata. Artefakt wydawał się zimny i martwy, ale Tomasz czuł, że kryje w sobie jakąś moc — moc, którą musiał zrozumieć, jeśli chciał znaleźć drogę do domu.
— Nadal szukasz odpowiedzi w tym kawałku metalu? — Usłyszał głos Uli za plecami. Spojrzał na nią z lekkim zaskoczeniem, nie zauważając, kiedy podeszła tak blisko.
— To jedyne, co mam — odparł, wzruszając ramionami. — Bez niego nie mam pojęcia, jak się tu znalazłem, a tym bardziej, jak wrócić.
Ula usiadła obok niego, opierając się o kamień, i przez chwilę wpatrywała się w artefakt, jakby chciała zrozumieć, co takiego Tomasz w nim widzi.
— Czasem to, czego szukamy, jest tuż przed nami, ale my tego nie widzimy — powiedziała cicho. — Może powinieneś przestać szukać odpowiedzi i zacząć poznawać ten świat, zamiast próbować od niego uciekać.
Tomasz westchnął, wiedząc, że jej słowa mają sens, choć wciąż nie chciał ich przyjąć.
— To nie jest moje miejsce — odparł z uporem. — Nie należę tu. Mam swoje życie, swój dom…
— Ale czy naprawdę chcesz tam wrócić? — przerwała mu Ula, patrząc na niego uważnie. — Czy to, co miałeś tam, było takie idealne?
Tomasz zamilkł. W głowie powróciły obrazy długich godzin spędzonych w biurze, codziennej rutyny, braku celu, pustki, która towarzyszyła mu od tak dawna. Zdał sobie sprawę, że w jego dawnym świecie nie było niczego, co by go trzymało.
— Nie wiem — odpowiedział w końcu, czując, że jego głos jest pełen niepewności. — Może nie było. Ale to przynajmniej coś, co znałem.
— W tym świecie też możesz znaleźć coś, co będzie dla ciebie ważne — powiedziała Ula, kładąc mu dłoń na ramieniu. — Ale musisz to odkryć sam.
Zanim zdążył jej odpowiedzieć, las wokół nich wypełnił się dziwnym, niskim dźwiękiem, który przypominał odległe wycie. Ula natychmiast zerwała się na nogi, a Tomasz poczuł, jak jego ciało napina się w gotowości.
— Co to było? — zapytał, choć już czuł, że zna odpowiedź.
— Kłopoty — odpowiedziała krótko Ula, sięgając po łuk. — Przygotuj się, nadchodzą.
Z ciemności wyłoniły się postacie — trzy, może cztery, trudno było ocenić w blasku księżyca. Były to wilkołaki — potężne, pół-ludzkie bestie o czerwonych oczach i długich kłach, które błyszczały w świetle. Zbliżały się do nich powoli, otaczając ich ze wszystkich stron.
— Musimy ich powstrzymać — rzuciła Ula, naciągając cięciwę. — Nie pozwól im nas rozdzielić!
Tomasz, choć wciąż niepewny siebie, chwycił miecz, który dostał od Wilka, i stanął obok Uli. Serce waliło mu w piersi, ale wiedział, że nie ma odwrotu.
— Jest nas dwoje, a ich więcej — powiedział, próbując zapanować nad strachem. — Jak mamy ich pokonać?
— Sprytem — odpowiedziała, wystrzeliwując pierwszą strzałę, która trafiła jednego z wilkołaków w ramię. Bestia zawyła, ale nie zatrzymała się. — I odwagą!
Wilkołaki zaatakowały w tym samym momencie. Tomasz ledwo zdążył unieść miecz, gdy pierwsza bestia rzuciła się na niego. Jego ciało zalała fala adrenaliny, a czas jakby zwolnił. Widział każdy ruch potwora, czuł jego oddech, widział białe kły, które lśniły w świetle księżyca. Przekręcił miecz, wymijając cios, i uderzył — celnie, prosto w bok stworzenia. Potwór zawył i osunął się na ziemię.
— Tomaszu, za tobą! — krzyknęła Ula.
Odwrócił się w ostatniej chwili, by zobaczyć kolejnego wilkołaka skaczącego w jego stronę. W panice uniósł miecz, ale bestia była zbyt szybka. Upadł na ziemię, czując, jak ciężar potwora przygniata jego ciało. Widział ostre pazury, które zbliżały się do jego gardła, i w tej chwili zrozumiał, że to koniec.
Nagle coś błysnęło. Ula rzuciła się na wilkołaka z boku, wbijając nóż prosto w jego szyję. Potwór wydał przeraźliwy ryk i padł martwy obok Tomasza.
— Wstawaj! — krzyknęła, pomagając mu się podnieść. — Jeszcze nie skończyliśmy!
Tomasz, mimo bólu, który przeszył całe jego ciało, zdołał stanąć na nogi. Wspólnie z Ulą walczyli ramię w ramię, odpierając ataki bestii, aż ostatni z wilkołaków padł na ziemię, poruszając się ostatnimi konwulsjami.
Kiedy wszystko ucichło, Tomasz opadł na kolana, ciężko oddychając. Czuł, że żyje — bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Spojrzał na Ulę, która patrzyła na niego z uśmiechem pełnym uznania.
— Widzisz? — powiedziała spokojnie. — Może jednak jesteś w stanie przetrwać w tym świecie.
Tomasz, mimo wyczerpania, odwzajemnił uśmiech.
— Może — odparł, wiedząc, że z każdym dniem ten świat staje się dla niego coraz bardziej prawdziwy.Krwawy księżyc
Następnego ranka Tomasz obudził się z bólem całego ciała. Każdy mięsień, każde stłuczenie przypominało mu o wczorajszej walce. Ula siedziała już przy ognisku, ostrząc swój miecz, a Wilk krzątał się w pobliżu, rozglądając się po okolicy. Wydawał się jak zawsze czujny, gotowy do walki w każdej chwili.
— Jesteś na nogach — zauważyła Urszula, widząc, jak Tomek wstaje. — Dobrze. Mamy przed sobą długą drogę.
Tomasz westchnął, próbując przyzwyczaić się do nowej rutyny. Codziennie budził się w innym miejscu, w świecie, który wydawał się coraz bardziej realny, choć nadal nie mógł uwierzyć, że to jego nowa rzeczywistość.
— Gdzie teraz idziemy? — zapytał, starając się ukryć irytację.
— Na północ — odpowiedział Wilk, podnosząc wzrok na horyzont. — Musimy dotrzeć do wioski Borzywoja przed zmrokiem. Tam dowiemy się więcej o artefakcie, który nosisz.
Wzmianka o artefakcie natychmiast przykuła uwagę Tomka. Czuł, że to może być klucz do jego powrotu, więc skinął głową, gotów ruszać dalej.
Ruszyli w drogę, a krajobraz wokół nich zaczął się zmieniać. Gęsty las stopniowo ustępował miejsca rozległym łąkom, na których rosły wysokie trawy, sięgające im niemal do pasa. Słońce wznosiło się na niebie, oświetlając drogę przed nimi, ale w powietrzu unosiła się dziwna, ciężka atmosfera, jakby coś wciąż obserwowało ich każdy ruch.
— Opowiedz mi więcej o tym świecie — poprosił Tomasz, starając się zabić czas. — Kim są ci potwory, skąd pochodzą?
Ula spojrzała na niego z boku, jakby zastanawiając się, ile powinna mu powiedzieć.
— To kraina, w której siły ciemności i światła od wieków toczą wojnę — zaczęła. — Kiedyś panował tu pokój, ale odkąd pradawne potwory zostały uwolnione, wszystko się zmieniło. Istnieją plemiona, które stawiają im opór, ale niewielu przetrwało. Każdy dzień to walka o życie.
— Czy jest szansa, by je pokonać? — dopytywał Tomasz, z coraz większym niepokojem myśląc o swojej przyszłości w tym świecie.
— Dlatego właśnie tu jesteś — odparła Ula, spoglądając na artefakt, który Tomasz ściskał w dłoni. — Ten przedmiot ma moc, która może odmienić losy tej krainy. Ale musisz nauczyć się, jak z niej korzystać.
Słowa Uli nie uspokoiły Tomasza, ale dały mu pewien cel. Skupił się na myśli, że być może ten artefakt jest jego jedyną szansą na powrót do domu.
Gdy słońce zaczęło zachodzić, dotarli do wioski Borzywoja. Była otoczona drewnianym murem, a u bramy czuwało kilku uzbrojonych mężczyzn. Widząc Wilka i Ulę, strażnicy skinęli głowami i otworzyli bramę.
— Znają cię — zauważył Tomasz, kiedy weszli do środka.
— Wielu nas zna — odparł Wilk z nieznacznym uśmiechem. — Ale to nie znaczy, że wszędzie jesteśmy mile widziani.
Wioska była mała, otoczona gęstym lasem, a jej mieszkańcy wyglądali na zmęczonych. Kobiety gotowały nad ogniskami, mężczyźni ostrzyli narzędzia, a dzieci bawiły się, choć ich oczy były pełne niepokoju.
Zanim zdążyli się rozejrzeć, do ich grupy podszedł starszy mężczyzna, opierający się na kiju. Jego włosy były siwe, a twarz pokryta zmarszczkami, które świadczyły o licznych przeżyciach.
— Wilk, Urszulo — przywitał się, spoglądając na nich z ciepłem. — Przyprowadziliście kogoś nowego.
— Ten człowiek przybył z innego świata — odparła Ula. — Ma artefakt, który, jak wierzymy, jest kluczem do rozwiązania naszych problemów.
Stary mężczyzna zmarszczył brwi i spojrzał na Tomasza.
— Pokaż — poprosił, wyciągając rękę.
Tomasz wyjął artefakt z torby i podał go starcowi, który wziął go delikatnie w dłonie, jakby trzymał coś niezwykle cennego. Przez chwilę milczał, wpatrując się w wyryte na nim symbole.
— To jest… — zaczął, ale nagle zamilkł. Jego oczy rozszerzyły się, a twarz pobladła. — Nie! — krzyknął nagle, oddając artefakt Tomaszowi. — To nie powinno tu być! Nie teraz!
— Co się dzieje? — zapytał Wilk, zaniepokojony.
— Księżyc krwawi — odpowiedział stary mężczyzna, patrząc na niebo. — Nadchodzi czas, kiedy pradawne siły budzą się ze snu. Kiedy krwawy księżyc wzejdzie na niebie, potwory z lasu zbiorą się, by zaatakować nas wszystkich!
Tomasz spojrzał w górę i zobaczył, że księżyc rzeczywiście zaczynał przybierać czerwoną barwę. Wioska nagle stała się miejscem chaosu. Ludzie biegali, próbując zabezpieczyć swoje domy, a w powietrzu unosił się zapach strachu.
— Musimy przygotować się do walki! — zawołał Wilk, chwytając swój topór. — Urszulo, poprowadź ludzi do schronienia. Tomasz, idziesz ze mną!
— Co? Gdzie? — zapytał Tomek, zaskoczony obrotem spraw.
— Do bramy! — rzucił Wilk przez ramię. — Jeśli potwory zaatakują, musimy być gotowi.
Biegli przez wioskę, a Tomek czuł, jak jego serce bije coraz szybciej. Czerwień księżyca oświetlała całą okolicę, nadając wszystkiemu złowieszczy odcień. Przypominał sobie słowa Leszego, ostrzeżenia Uli, i zrozumiał, że to nie była zwykła walka o przetrwanie.
To była wojna.Rytuał krwawego księżyca
Krwawe światło księżyca wciąż jaśniało nad wioską, gdy Tomasz i Wilk dotarli do bramy. Wysoki, drewniany mur, który otaczał osadę, wydawał się teraz niepewną barierą oddzielającą ich od mroku, który czaił się na zewnątrz. Ludzie wewnątrz wioski przygotowywali się do obrony — kobiety zbierały dzieci i prowadziły je do schronów, mężczyźni ostrzyli broń i ustawiali się na murach.
— Czy to się zdarza często? — zapytał Tomasz, patrząc, jak Wilk naciąga cięciwę łuku, gotów do walki.
— Kiedyś było rzadziej — odpowiedział Wilk, nie odrywając wzroku od mrocznej linii drzew. — Teraz krwawy księżyc wschodzi coraz częściej. To znak, że potwory zyskują na sile, że stara magia budzi się ze snu.
Tomasz poczuł, jak na karku stają mu włosy. Od czasu, kiedy przybył do tego świata, widział już wiele, ale to było coś więcej. Czuł, że staje naprzeciw sił, które przewyższają wszystko, co dotychczas znał.
— Musimy się przygotować — powiedział Wilk. — Gdy zaatakują, nie możemy pozwolić, by przedarli się przez bramę.
Tomek skinął głową, starając się stłumić strach. Wyciągnął miecz, który Wilk dał mu wcześniej, i zajął pozycję przy bramie. W oddali, w mroku lasu, dostrzegł pierwsze poruszenia — cienie poruszające się między drzewami, zbliżające się powoli, ale nieubłaganie.
— Co to jest? — zapytał, wskazując na ciemne sylwetki.
— Lesze, wilkołaki, strzygi… — Wilk wymienił te nazwy z obojętnością, jakby nie robiły na nim większego wrażenia. — Potwory, które od wieków szukają sposobu na zniszczenie tego, co zostało z ludzkiego świata.
W tej samej chwili do bramy podbiegła Urszula, dzierżąc w rękach długi łuk, a u pasa zwisający róg bojowy.
— Przygotujcie się! — krzyknęła do ludzi na murach. — Nadchodzą!
Pierwsze potwory wyłoniły się z ciemności. Były to wilkołaki — ich ciała pokrywała gęsta, czarna sierść, a czerwone oczy świeciły w ciemności jak ognie. Szły na dwóch nogach, ale poruszały się z niewiarygodną szybkością, skacząc na mury i próbując przedrzeć się przez obronę. Ludzie na murach zaczęli strzelać z łuków, a pierwsze strzały wbiły się w ciała bestii.
Tomasz uniósł miecz, przygotowany do obrony. Jeden z wilkołaków rzucił się na niego z ogromną siłą, a Tomasz ledwo zdążył unieść broń, aby zablokować cios. Czuł, jak potwór napiera, próbując go przewrócić, ale nie ustąpił. Z całej siły uderzył w szyję bestii, a ta zawyła i cofnęła się, chwilowo oszołomiona.
— Nie daj się zepchnąć! — krzyknęła Ula, która walczyła obok niego. — Musimy utrzymać pozycję!
Walka była chaotyczna, brutalna. Potwory raz po raz próbowały przebić się przez bramę, a Tomasz walczył z każdym z nich, jakby od tego zależało jego życie. Czuł, jak jego ciało pracuje na granicy wytrzymałości, jak każdy mięsień drży od wysiłku, ale nie mógł się poddać. To nie była walka tylko o przetrwanie — to była walka o odpowiedzi, których tak desperacko szukał.
Nagle usłyszał przerażający dźwięk — potężny ryk, który wstrząsnął powietrzem. Spojrzał w stronę lasu i zobaczył, jak spomiędzy drzew wyłania się ogromna, czteroręczna postać — Leszy. Jego ciało było pokryte korą, a długie gałęzie wystawały z jego ramion niczym miecze. Stwór skierował swe czerwone, świecące oczy na bramę i ruszył w ich stronę.
— To on! — krzyknął Wilk. — Prawdziwy Leszy!
Tomasz poczuł lodowaty dreszcz przebiegający po plecach. Wiedział, że to właśnie z tą istotą muszą się zmierzyć, jeśli mają jakiekolwiek szanse na przetrwanie.
Urszula odwróciła się do niego, a w jej oczach pojawiła się determinacja.
— Ten artefakt, który masz — powiedziała, wskazując na przedmiot przy pasie Tomka. — To jedyna broń, która może go powstrzymać. Musisz go użyć!
— Jak? — wykrzyknął Tomasz, czując panikę. — Nie wiem, jak go używać!
— Skup się! — wrzasnęła Urszula, odpychając kolejnego wilkołaka. — Zaufaj swojej intuicji!
Tomasz wyjął artefakt, który od początku towarzyszył mu w tej przygodzie. W dłoniach poczuł jego chłód, ale jednocześnie czuł, jak pulsuje energią. Zmusił się, by skupić na nim całą swoją uwagę, i wtedy poczuł, jak świat wokół niego zaczyna zwalniać. Symbol na artefakcie rozbłysnął jaskrawym, błękitnym światłem, a Leszy zawył z bólu, zatrzymując się w pół kroku.
Tomasz podniósł artefakt, czując, jak jego ciało wypełnia nieznana moc. Nie wiedział, jak to robi, ale wiedział, że musi użyć tej siły, jeśli mają jakąkolwiek szansę. Skierował artefakt w stronę Leszego, a z jego dłoni wystrzelił strumień światła, który uderzył w potwora, zatrzymując go w miejscu.
Leszy ryczał z bólu, a jego ciało zaczęło kruszyć się i rozpadać, jakby była to tylko iluzja. W końcu runął na ziemię, a mrok, który go otaczał, zaczął się rozwiewać.
Wioska ucichła. Ocaleni mieszkańcy patrzyli na Tomka z niedowierzaniem, jakby nie mogli uwierzyć, że człowiek, który jeszcze kilka dni temu był dla nich obcy, pokonał najpotężniejszego z potworów.
Urszula podeszła do niego, opierając się na swoim łuku. W jej oczach pojawił się cień uśmiechu.
— Dobrze się spisałeś, Tomku — powiedziała cicho, kładąc mu dłoń na ramieniu. — Ale to dopiero początek.
— Wiem — odpowiedział, wciąż czując, jak moc artefaktu drży w jego dłoniach. — Teraz wiem, że wróg jest znacznie potężniejszy, niż sobie wyobrażałem.Wspomnienia cieni
Walka dobiegła końca, a Tomasz wciąż czuł echo mocy artefaktu pulsujące w jego dłoni. Jego oddech był szybki, a serce nadal biło jak szalone, mimo że niebezpieczeństwo minęło. Spojrzał na Leszego, który przed chwilą wydawał się być niepokonany, a teraz leżał w kawałkach na ziemi, jakby był jedynie starym, powalonym drzewem.
Mieszkańcy wioski powoli zaczęli wychodzić z ukrycia. Ich twarze były pełne lęku i zdumienia, ale w ich oczach pojawiła się też nadzieja. Wilk, który jeszcze kilka chwil temu walczył jak wściekły, podszedł do Tomka i poklepał go po plecach.
— Nieźle, chłopie — powiedział z uznaniem. — Nie sądziłem, że naprawdę potrafisz to zrobić.
— Ja też — odpowiedział Tomasz, nadal wpatrując się w artefakt. — Ale to nie ja… to ten przedmiot.
Wilk spojrzał na artefakt i zmarszczył brwi.
— Wiesz, co to jest? — zapytał, nie kryjąc ciekawości.
Tomasz pokręcił głową.
— Nie do końca — przyznał. — Ale wiem jedno — to coś więcej niż zwykły kawałek metalu.
Urszula podeszła do nich, ocierając pot z czoła. Była wyczerpana, ale na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
— Ten artefakt jest kluczem do mocy, o której opowiadały legendy — powiedziała, kładąc dłoń na ramieniu Tomka. — Musisz nauczyć się, jak go używać, jeśli chcesz przetrwać w tym świecie.
Tomasz skinął głową, chociaż w jego sercu nadal panował chaos. Jego myśli były zdezorientowane, a głowa pełna pytań, na które nie miał odpowiedzi.
— Dobrze, że jest z nami — dodała Urszula, patrząc na Wilka. — Będzie nam potrzebny, jeśli chcemy pokonać nadchodzące zło.
— Co masz na myśli? — zapytał Tomasz, wciąż próbując zrozumieć sytuację.
— Leszy nie był jedynym zagrożeniem — odpowiedział Wilk. — On był tylko przedsmakiem tego, co nadchodzi. W mroku czai się coś znacznie potężniejszego, a artefakt, który trzymasz, może być jedyną szansą, aby to powstrzymać.
Mieszkańcy wioski zaczęli krążyć wokół trójki bohaterów, niepewnie szeptając między sobą. W ich oczach widać było wdzięczność, ale również strach — wiedzieli, że to dopiero początek. Stary mężczyzna, który wcześniej ostrzegał przed krwawym księżycem, podszedł do Tomka, podpierając się na swojej lasce.
— Miałeś w sobie moc, której nie widziałem od lat — powiedział cicho. — Ale musisz być ostrożny. Artefakt nie zawsze cię chroni. Czasami może cię poprowadzić w stronę mroku, jeśli nie będziesz ostrożny.
Tomasz chciał zapytać go o więcej, ale starzec odszedł, zanim zdążył otworzyć usta. Zostawił za sobą echo słów, które brzmiało jak przestroga.
Późnym wieczorem, gdy wioska zasnęła, Tomasz usiadł przy ognisku, wpatrując się w płomienie. Ula podeszła do niego, niosąc dwa kubki parującego naparu z ziół.
— Pij — powiedziała, siadając obok niego. — Pomoże ci się zrelaksować.
Tomasz podziękował i wziął łyk. Napar był gorzki, ale ciepły, a jego aromat przypominał mu zapach lasu po deszczu. Siedzieli w ciszy przez chwilę, wpatrując się w tańczące płomienie.
— Dlaczego mnie uratowałaś tam, na początku? — zapytał nagle Tomasz, zerkając na nią. — Mogłaś mnie zostawić. Byłem dla ciebie obcy.
Ula uśmiechnęła się smutno.
— Może dlatego, że widziałam w tobie coś, czego dawno nie widziałam u innych — odpowiedziała. — Kiedyś, zanim świat stał się taki, jak teraz, wierzyliśmy, że są ludzie, którzy mogą go odmienić. Może to głupie, ale chciałam uwierzyć, że ty jesteś jednym z nich.
Tomasz milczał, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie czuł się bohaterem. Był tylko człowiekiem, który przypadkiem znalazł się w nieznanym świecie. Ale coś w słowach Uli sprawiło, że poczuł, jak w jego sercu pojawia się maleńki płomień nadziei.
— Muszę znaleźć sposób, żeby wrócić do domu — powiedział w końcu. — Ale jednocześnie… czuję, że nie mogę zostawić tego świata tak po prostu.
Ula spojrzała na niego z uwagą.
Zza okien biurowca w Warszawie migotały neonowe światła, a krople deszczu uderzały w szklane szyby, wprowadzając jednostajny rytm, który idealnie odzwierciedlał monotonność codziennego życia Tomasza. Mężczyzna, około trzydziestki, siedział przed komputerem, wpatrując się w niekończące się tabelki i wykresy. Był późny wieczór, ale Tomasz, jak zwykle, został w pracy po godzinach. Dni w jego firmie komputerowej mijały bez większych zmian — codziennie te same obowiązki, te same rozmowy, to samo uczucie, że jego życie ucieka mu przez palce.
Przeciągnął dłonią po zmęczonej twarzy, przymknął na chwilę oczy, i sięgnął do szuflady po coś, co od dawna tam trzymał. W środku znajdował się stary, metaliczny artefakt, który kupił na pchlim targu kilka miesięcy temu. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak kawałek złomu — okrągły dysk z wyrytymi dziwnymi symbolami, których nie potrafił odczytać. Mimo to, coś w nim sprawiało, że Tomasz nie mógł go wyrzucić. Trzymał go zawsze blisko siebie, choć sam nie wiedział dlaczego. Może szukał czegoś, co wyrwałoby go z tego przytłaczającego marazmu.
Tego wieczoru jednak artefakt wydawał się… inny. Jego powierzchnia lśniła delikatnym, bladym światłem, a symbole zdawały się delikatnie pulsować. Tomasz zmarszczył brwi i zaintrygowany przyjrzał się bliżej. Gdy dotknął jednego z wyrytych znaków, poczuł, jak przez jego ciało przechodzi dreszcz. Nie był to zwykły chłód — raczej wrażenie, że coś przenika go do samego rdzenia.
„To tylko zmęczenie” — pomyślał, ale zanim zdążył odłożyć artefakt z powrotem do szuflady, coś zaczęło się dziać.
Świat wokół niego zaczął wirować. Sufit i ściany biura rozmyły się w falującą mgłę, a dźwięki otoczenia stały się przytłumione, jakby ktoś nagle odciął je od rzeczywistości. Przerażony, próbował się podnieść, ale nie czuł już podłogi pod stopami. Obejrzał się w panice, ale wszystko, co znał, zaczęło znikać. Jego biurko, komputer, kubek z kawą — wszystko rozpływało się w nicości.
Wtedy upadł.
Upadek był gwałtowny, jakby nagle wciągnięty w otchłań. Czuł wiatr smagający twarz, a serce waliło mu jak oszalałe. Próbował krzyknąć, ale dźwięk nie wydobywał się z jego gardła. Po chwili cisza zastąpiła chaos, a jego ciało zetknęło się z twardym podłożem.
Otworzył oczy i zobaczył nad sobą niebo. Nie to, które znał — rozciągała się nad nim bezkresna ciemność, na której tle migotały miliony gwiazd, jakby patrzył na jakieś inne, obce niebo. Jego ciało, owinięte teraz wilgotnym mchem i ziemią, leżało na chłodnym podłożu, a powietrze, którym oddychał, pachniało wilgocią i zgnilizną.
Podniósł się powoli, odczuwając każdy mięsień i każdą kość, jakby właśnie wyrwano go z innego świata. Rozglądając się, zauważył, że otacza go gęsty, ciemny las. Potężne, starożytne drzewa, których konary sięgały nieba, otaczały go z każdej strony. W oddali słychać było szum wody, a powietrze przesycał zapach mokrego drewna i żywicy. Tomasz nie miał pojęcia, gdzie jest, ale czuł, że to miejsce… nie należało do jego rzeczywistości.
Spojrzał na swoją dłoń i zobaczył, że nadal trzyma artefakt. Ale coś było nie tak — blask zniknął, a zimny metal wydawał się teraz martwy. Zacisnął go w pięści, próbując znaleźć w nim jakiekolwiek wskazówki. Nic.
— Gdzie ja jestem? — wyszeptał do siebie, choć wiedział, że nie uzyska odpowiedzi.
Z oddali dobiegł go szelest. Odwrócił się gwałtownie, starając się zlokalizować źródło dźwięku. Coś poruszało się w zaroślach, a dźwięki, które towarzyszyły temu ruchowi, nie przypominały niczego, co znał. Serce zabiło mu mocniej, a dreszcz niepokoju przeszedł po plecach.
Nagle spomiędzy drzew wyłoniła się postać — wielka, mroczna sylwetka o oczach świecących na czerwono. Jej ruchy były powolne, jakby badała teren, a każdy krok rozchodził się echem w cichym lesie. Tomasz poczuł, jak jego nogi sztywnieją. Chciał uciec, ale nie mógł się ruszyć.
Stworzenie zrobiło krok w jego stronę.
Wtedy, jak na ratunek, zza jego pleców dobiegł inny dźwięk — syk cięciwy napinającej się do granic możliwości. Strzała śmignęła obok Tomasza, trafiając wprost w pierś potwora. Bestia zawyła i zniknęła w cieniu, jakby nigdy jej tam nie było.
— Spokojnie, nie ruszaj się — usłyszał kobiecy głos.
Odwrócił się, a przed nim stała kobieta, trzymająca łuk. Jej rude włosy związane były w ciasny warkocz, a oczy patrzyły na niego z mieszanką ciekawości i ostrożności.
— Kim jesteś? — zapytał, choć ledwo zdołał wydusić z siebie te słowa.
— Nie pytaj teraz — odpowiedziała stanowczo. — Jeśli chcesz przeżyć, chodź za mną. To miejsce nie jest bezpieczne.
Tomasz, choć jeszcze nie do końca rozumiał, co się dzieje, wiedział jedno — znalazł się w świecie, w którym rzeczywistość i legenda mieszały się w jedno.
Wtedy zrozumiał, że nie wróci do domu tak łatwo. Rozpoczęła się jego przygoda, a on nie miał innego wyboru, jak tylko podążyć za nieznajomą w nieznane.Pierwsze kroki w obcym świecie
Tomek szedł za nieznajomą przez gęsty las, starając się nie potknąć o wystające korzenie drzew. Kiedy wziął głęboki oddech, poczuł zapach wilgotnego mchu, ziemi i czegoś, co przypominało mu dawno zapomnianą woń drewna spalającego się w ognisku. Cisza lasu była złudna, przepełniona cichym szelestem liści, skrzypieniem gałęzi i tajemniczymi odgłosami, które sugerowały, że nie byli tu sami.
Kobieta, która go uratowała, poruszała się z gracją, z łatwością omijając przeszkody na swojej drodze. Jej ubranie było wykonane z grubych, zwierzęcych skór, a u pasa kołysał się prosty miecz o ostrzu, które miało już na sobie ślady licznych walk. Co jakiś czas odwracała głowę, by upewnić się, że Tomasz idzie za nią, a jej oczy błyszczały w półmroku jak u dzikiego zwierzęcia.
— Jak się nazywasz? — zapytał w końcu Tomasz, czując, że nie może już dłużej wytrzymać tej ciszy.
— Urszula — odpowiedziała bez odwracania się. — Ale możesz mówić mi Ula. A ty?
— Tomasz… ale możesz mówić Tomek — rzucił w odpowiedzi, czując, że brzmi to dziwnie w tym miejscu, jakby jego imię nie pasowało do otoczenia.
— Tomek — powtórzyła cicho, jakby smakując jego imię na języku. Przez chwilę szli w milczeniu, zanim dodała: — Skąd pochodzisz? Nie wyglądasz jak ktoś stąd.
Tomek chciał odpowiedzieć, ale jak miał opisać jej świat pełen betonu, samochodów i biurowych krzeseł? Wiedział, że to nie miałoby sensu. Dlatego tylko wzruszył ramionami.
— Daleko stąd — powiedział w końcu, zrezygnowany. — I chyba nie jestem pewien, jak się tu znalazłem.
— To świat, który nie wybacza — rzuciła Urszula, w jej głosie pobrzmiewała surowość i pewna melancholia. — Jeśli chcesz tu przeżyć, musisz być gotów na walkę. Tutejsze potwory nie znają litości.
Szli dalej, a krajobraz wokół nich zaczął się zmieniać. Las stopniowo ustępował miejsca otwartej polanie, na której środku płynął niewielki strumień. Woda była czysta i krystaliczna, odbijała światło księżyca, które właśnie zaczęło wyłaniać się zza chmur. Na brzegu strumienia leżały porzucone stare narzędzia — siekiera, kosz wiklinowy, a także niewielkie palenisko, na którym ktoś jeszcze niedawno gotował posiłek.
— Odpoczniemy tutaj — powiedziała Ula, wskazując miejsce obok paleniska. — Zanim ruszymy dalej, muszę wiedzieć, na ile mogę ci zaufać.
— Ufać? — zdziwił się Tomek. — To ty uratowałaś mnie przed tym potworem. Ja nie stanowię zagrożenia.
Ula uśmiechnęła się gorzko. — Tutaj każdy stanowi zagrożenie, Tomaszu. Nawet jeśli jeszcze o tym nie wie.
Rozłożyła swoje rzeczy, wyciągnęła niewielką torbę i zaczęła rozkładać zioła na kocu. Tomek obserwował ją uważnie, próbując zrozumieć, jak trafił do tego miejsca. Miał tyle pytań, ale nie wiedział, od czego zacząć.
— Powiedz mi, co to za miejsce? — zapytał w końcu.
— Nie wiesz? — Spojrzała na niego, zaskoczona. — Jesteś w Dolinie Leszego. Krainie, gdzie potwory z dawnych opowieści stają się rzeczywistością, a ludzie walczą o przetrwanie każdego dnia. Myślałam, że każdy zna to miejsce, nawet jeśli nigdy tu nie był.
Tomek zmarszczył brwi. Leszy? Przecież to było tylko stare, słowiańskie bóstwo z legend i baśni. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że ta rzeczywistość wydawała się bardziej realna, niż chciałby to przyznać.
Nagle coś zaszeleściło w zaroślach. Ula natychmiast chwyciła za łuk, napinając cięciwę. Tomasz również podniósł się z ziemi, gotów do obrony, choć nie miał żadnej broni.
— Co to? — szepnął, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów.
— Coś większego — odpowiedziała Urszula, a jej głos zmienił się w niski, niemal zwierzęcy warkot. — Przygotuj się.
Z ciemności wyłonił się olbrzymi stwór, przypominający wilka, ale znacznie większy i potężniejszy. Jego sierść była czarna jak noc, a oczy świeciły na czerwono. Wokół szyi miał coś, co przypominało metalowy obrożę z runicznymi znakami. Wilk powoli szedł w ich stronę, groźnie warcząc.
Ula nie czekała ani chwili dłużej. Wystrzeliła strzałę, która trafiła bestię w bok, jednak nie spowolniło to jej kroku. Potwór zaczął się zbliżać, z furii unosił łapy, gotowy do ataku. Tomek poczuł strach, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić.
— Teraz! — krzyknęła Urszula, rzucając mu krótkie, zakrzywione ostrze, które miała przy pasie. — Traf w szyję!
Tomek chwycił broń i, z całych sił walcząc z własnym lękiem, rzucił się na potwora. Pamiętał nagle wszystkie te filmy, które oglądał, wszystkie opowieści o bohaterach, ale tutaj nie było efektów specjalnych ani szansy na powtórkę. Ostrze zderzyło się z twardą skórą bestii, a Tomasz poczuł, jak jego ciało napełnia się adrenaliną.
Potwór zawył, a Tomek wbił ostrze jeszcze głębiej, aż w końcu bestia runęła na ziemię. Oddychał ciężko, klęcząc nad martwym ciałem stwora, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę to zrobił.
— Dobrze — powiedziała Ula, podchodząc do niego i kładąc mu rękę na ramieniu. — Nieźle jak na pierwszą walkę.
Tomek spojrzał na nią, nadal w szoku. Zrozumiał, że to miejsce było nie tylko prawdziwe, ale i śmiertelnie niebezpieczne. I że od tej chwili, jego życie już nigdy nie będzie takie samo.Pierwsze sojusze
Tomek siedział na ziemi, próbując opanować oddech. Jego dłonie drżały, a ubranie przesiąkło potem i ziemią. Ciało martwego potwora leżało obok, a ciemna krew wsiąkała w glebę. Nigdy nie przypuszczał, że przyjdzie mu stawić czoła czemuś takiemu, co do tej pory znał tylko z opowieści i legend. Było to dla niego niepojęte, że znalazł w sobie odwagę, by zaatakować, i że jeszcze przed chwilą walczył o życie z prawdziwym potworem.
Ula, stojąc nad nim, ocierała swój miecz o fragment materiału, aby usunąć krew bestii. Jej ruchy były precyzyjne i spokojne, jakby to, co właśnie się wydarzyło, było dla niej codziennością.
— Nieźle sobie radzisz, jak na kogoś, kto nigdy nie walczył — powiedziała, nie patrząc na niego. Jej głos był spokojny, ale słychać było w nim nutę uznania.
— Nigdy… nigdy wcześniej nie miałem z czymś takim do czynienia — wydusił w końcu Tomasz, czując, jak drżą mu nogi. — To było… prawdziwe?
Ula uśmiechnęła się pod nosem i usiadła obok niego, wyciągając manierkę z wodą.
— Prawdziwsze, niż chciałbyś sobie wyobrazić — odpowiedziała, podając mu naczynie. — Pij. Musisz uzupełnić siły.
Tomasz podziękował i wziął kilka łyków, czując, jak chłodna woda spływa po jego gardle. Dopiero teraz, gdy adrenalina zaczynała opadać, zaczął czuć ból — skaleczenia, zadrapania i napięcie mięśni po walce.
— Co to za miejsce? — zapytał po chwili, odrywając się od wody. — Co to za świat?
Ula wzięła od niego manierkę i przez chwilę milczała, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
— Jesteś w świecie, który my nazywamy „Krainą Cieni” — odpowiedziała w końcu. — To miejsce, gdzie demony, potwory i wszelkie zło, które znasz z opowieści, są prawdziwe. Tu życie jest ciągłą walką o przetrwanie, a każdy dzień może być twoim ostatnim.
— Jak się tu znalazłem? — Tomasz spojrzał na nią, szukając w jej oczach odpowiedzi. — Przed chwilą byłem w swoim biurze, a teraz… to wszystko…
— To pytanie, na które musisz znaleźć odpowiedź sam — przerwała mu. — Z jakiegoś powodu cię tu przyciągnęło. I cokolwiek to jest, nie możemy tego zignorować.
Nagle z lasu dobiegły ich odgłosy kroków. Ula natychmiast zerwała się na równe nogi, naciągając cięciwę łuku. Tomasz również podniósł się, starając się nie pokazywać, jak bardzo jest wyczerpany. W zaroślach pojawiła się grupa postaci — mężczyzn i kobiet, ubranych w skóry i płaszcze z wełny. Ich twarze były brudne, zmęczone, ale w oczach błyszczała determinacja.
— Ula, to ty? — odezwał się jeden z nich, brodaty, potężnie zbudowany mężczyzna z toporem przy boku. — Co się tu dzieje?
— Wilk — odpowiedziała, rozluźniając cięciwę. — Ten człowiek — wskazała na Tomka — znalazł się tutaj przypadkiem. Pomogłam mu w walce. Co tu robicie?
— Leszy wezwał nas na radę — wyjaśnił mężczyzna, który najwyraźniej miał pełnić funkcję dowódcy. — Potwory stają się coraz bardziej agresywne. Plemiona muszą zjednoczyć siły, jeśli chcemy przetrwać. Leszy mówi, że czas się kończy.
Tomasz, słysząc te słowa, poczuł, że zimny dreszcz przebiega mu po plecach.
— Kim jest ten Leszy? — zapytał, chcąc zrozumieć, w co właśnie się wplątał.
— Leszy to strażnik tej krainy — odpowiedziała Ula, nie odrywając wzroku od przybyszów. — Pradawne bóstwo lasów, które dba o równowagę między ludźmi a siłami natury. Jeśli on mówi, że nadchodzi niebezpieczeństwo, to nie możemy tego zignorować.
— A ty? — zwrócił się do niego Wilk, mężczyzna z brodą. — Skąd się tu wziąłeś?
Tomasz wziął głęboki oddech, czując, że musi zaryzykować i opowiedzieć im swoją historię.
— Nie wiem — zaczął powoli, wybierając słowa ostrożnie. — Przeniosło mnie tu coś, jakiś artefakt, który miałem przy sobie. Nie rozumiem, jak to się stało, ale wiem jedno — muszę znaleźć sposób, by wrócić do domu.
Słysząc to, Wilk uniósł brwi.
— Artefakt, mówisz? — W jego głosie dało się wyczuć nutę zainteresowania. — Jeśli to prawda, to możesz być dla nas kluczem. Ale musisz spotkać się z Leszym. On będzie wiedział, co z tobą zrobić.
— A jeśli nie? — zapytał Tomasz, próbując zapanować nad strachem. — Co jeśli nie ma dla mnie drogi powrotnej?
— Wtedy musisz nauczyć się przetrwać w tym świecie — odparł Wilk, spoglądając mu prosto w oczy. — A my będziemy twoimi sojusznikami, o ile udowodnisz, że jesteś tego godzien.
Tomasz poczuł, że coś w nim się zmienia. Strach zaczynał ustępować miejsca determinacji. Był w obcym świecie, pełnym niebezpieczeństw, ale przynajmniej nie był sam.
— Prowadźcie mnie do tego Leszego — powiedział z determinacją. — Jeśli istnieje sposób, by zrozumieć, dlaczego się tu znalazłem, chcę go poznać.
Wilk uśmiechnął się i skinął głową.
— Zatem ruszamy — odparł. — Droga jest długa, a czeka nas jeszcze wiele walk.
Ula, spoglądając na Tomka z boku, uśmiechnęła się lekko. W jej oczach błysnęło coś, czego Tomasz wcześniej nie zauważył — szacunek i zaciekawienie. Wyruszyli razem w głąb lasu, nie wiedząc, jakie wyzwania czekają ich na kolejnych krokach, ale gotowi stawić im czoła.W cieniu Leszego
Wędrowali przez gęsty las przez wiele godzin. Z każdym krokiem teren stawał się coraz bardziej nieprzystępny. Przedzierali się przez gęstwinę, pokonując błotniste ścieżki, strome wzniesienia i liczne wąwozy. Tomek czuł, jak jego mięśnie protestują, a ból w nogach przypominał mu, że nie jest przyzwyczajony do takiego wysiłku. Jednak nie śmiał narzekać. Ula szła obok niego z pewnością i zręcznością, jakby była jednym z wilków, które przemierzają ten las. Wilk, ich przewodnik, prowadził ich bez słowa, a reszta grupy podążała za nim w ciszy.
Tomasz w końcu zebrał w sobie odwagę, by przerwać tę niekończącą się ciszę.
— Jak daleko jeszcze? — zapytał, starając się nie brzmieć jak ktoś, kto nie jest gotowy na tę wyprawę.
— Blisko — odpowiedział Wilk, nawet nie odwracając głowy. — Świątynia Leszego jest niedaleko, ale musimy być ostrożni. Okolica roi się od stworzeń, które nie przepadają za nieproszonymi gośćmi.
Nagle Tomasz poczuł na sobie wzrok Uli. W jej oczach było coś, co go niepokoiło, ale nie potrafił tego zdefiniować.
— Jeśli spotkamy Leszego, musisz wiedzieć jedno — powiedziała nagle, spoglądając na niego z powagą. — On nie jest jak my. Jest potężny i tajemniczy. Jeśli stwierdzi, że nie jesteś godzien, nie zawaha się cię zabić.
Tomasz poczuł, jak serce zaczyna bić mu szybciej. Już teraz czuł się niepewnie w tym dziwnym świecie, a teraz miał stawić czoła istocie, która prawdopodobnie mogła zniszczyć go jednym ruchem.
Wkrótce dotarli na niewielką polanę otoczoną potężnymi dębami. Pośrodku, na podwyższeniu z kamieni, stała ogromna postać. Jej ciało było pokryte mchem, korą i gałęziami. Wyglądała jakby była częścią samego lasu, jakby powstała z ziemi i drzew. Jego twarz była ukryta w cieniu, ale gdy Tomasz spojrzał na niego, poczuł, jakby patrzył w oczy starożytnej mocy.
— Przybyliście — przemówił Leszy głębokim, rezonującym głosem, który zdawał się wydobywać z samej ziemi. — Wiem, kim jesteś, przybyszu.
Tomasz poczuł, jak jego ciało zamarło. Nie mógł oderwać wzroku od tej potężnej postaci.
— Przybyłem… szukać odpowiedzi — powiedział w końcu, zbierając w sobie całą odwagę, jaką miał. — Nie wiem, dlaczego tu jestem, ale wiem, że muszę znaleźć sposób na powrót do mojego świata.
Leszy milczał przez chwilę, a jego oczy — błyszczące w ciemnościach — przeszywały Tomasza na wskroś. Wydawało się, że bóg lasu ocenia jego duszę, szukając w nim odpowiedzi, które nie zostały jeszcze wypowiedziane.
— Artefakt, który masz, nie jest zwykłym przedmiotem — rzekł w końcu Leszy, wyciągając masywne, drewniane ramię w jego kierunku. — To klucz do starożytnej mocy, która może zarówno chronić, jak i zniszczyć tę krainę. Jego obecność budzi siły, które dawno temu zostały uśpione.
— Siły? — zapytał Tomasz, starając się ukryć drżenie w głosie. — Jakie siły?
— Cienie, które kryją się w mroku — odpowiedział Leszy, jego głos zdawał się być cichszy, niemal szeptem. — Demony i potwory, które zbyt długo czekały na swój powrót. Twój przybycie przyciągnęło je do nas.
— Muszę je powstrzymać — powiedział z determinacją Tomasz, czując, jak w jego piersi zaczyna się budzić ogień. — Muszę znaleźć sposób na przywrócenie równowagi.
Leszy spojrzał na niego z uwagą, a potem kiwnął głową.
— W twoich słowach jest odwaga, ale droga, którą musisz przejść, jest pełna cierpienia i ofiar. Nie jesteś jeszcze gotów. Ale może być nadzieja.
Wilk podszedł bliżej i stanął obok Tomasza.
— Leszy, wiemy, że wojna nadciąga — powiedział z powagą. — Musimy zjednoczyć plemiona i stawić czoła nadchodzącemu mrokowi.
Leszy skinął głową.
— Zanim to zrobicie, musisz udowodnić swoją wartość — powiedział, patrząc na Tomasza. — W sercu tego lasu jest miejsce, gdzie zrodził się mrok, który teraz nas gnębi. Musisz tam pójść, odnaleźć go i pokonać. Tylko wtedy dowiodę, że jesteś godzien tej mocy.
Tomasz poczuł, jak ciężar odpowiedzialności osiada na jego barkach. Czekała go niebezpieczna misja, a jego przeznaczenie wydawało się coraz bardziej nieuchwytne.
— A jeśli się nie uda? — zapytał w końcu, spoglądając w oczy Leszego.
— Wtedy ta kraina ulegnie zniszczeniu, a ty zginiesz wraz z nią — odpowiedział Leszy beznamiętnie. — Ale w twoich rękach jest przyszłość, która może zmienić losy tej krainy.
Tomasz skinął głową, czując, jak wzbiera w nim determinacja. Był w świecie, którego nie rozumiał, otoczony przez istoty, które znał tylko z legend, ale nie miał innego wyjścia. Jeśli miał jakąkolwiek szansę na powrót do domu, musiał podjąć to wyzwanie.
— Kiedy mam wyruszyć? — zapytał.
— Już jesteś spóźniony — odpowiedział Leszy. — Mrok rozprzestrzenia się szybko. Wyruszysz natychmiast. — Potem spojrzał na Wilka i Urszulę. — Oboje pójdziecie z nim. Będzie potrzebował przewodników i wojowników, jeśli ma przetrwać.
Tomek poczuł ulgę, słysząc te słowa. Był w stanie stawić czoła wyzwaniu, ale myśl o samotnej wędrówce przez ten nieznany świat przerażała go.
— Zanim jednak odejdziecie, musisz coś wiedzieć, przybyszu — Leszy spojrzał na niego z powagą. — Artefakt, który masz, jest nie tylko kluczem do naszej mocy, ale i twojego powrotu. Jeśli go stracisz, zostaniesz tu na zawsze.
Tomasz przycisnął artefakt do piersi, czując jego ciężar w dłoni. Był to jedyny łącznik z jego dawnym życiem, jedyna nadzieja na odnalezienie drogi powrotnej. Czuł, że to nie jest zwykły przedmiot — jakby wewnątrz znajdowała się energia, której jeszcze nie rozumiał.
— Rozumiem — odpowiedział, starając się brzmieć pewnie, choć w środku wciąż walczył ze strachem.
Leszy wyciągnął rękę, a powietrze wokół niego zaczęło drżeć. Pradawny strażnik podniósł ze sobą fragment ziemi, z którego wyłoniła się stara mapa, pokryta runami i symbolami, których Tomasz nie rozumiał. Mapa zdawała się tętnić życiem, jakby przedstawiała świat w ciągłym ruchu.
— To cię poprowadzi — powiedział, przekazując ją Tomaszowi. — Ścieżki, które znajdziesz na tej mapie, zmieniają się wraz z czasem i twoim losem. Będziesz musiał nauczyć się je odczytywać.
Tomasz wziął mapę z drżeniem dłoni. Odniósł wrażenie, że w jego rękach znajduje się coś więcej niż tylko fragment papieru — czuł pulsującą energię, która zdawała się reagować na jego dotyk.
— Pamiętaj — dodał Leszy, jego głos brzmiąc jak echo. — W chwili największego zwątpienia odnajdziesz prawdę. Ale bądź gotów na to, że nie zawsze będzie ona taka, jaką sobie wyobrażałeś.
Ula podeszła do Tomka, kładąc mu rękę na ramieniu, aby dodać mu otuchy.
— Będzie dobrze, Tomaszu — powiedziała z uśmiechem. — Razem damy sobie radę.
Wilk przyglądał się całej scenie z powagą, ale w jego oczach pojawiło się coś, co przypominało cień nadziei.
— Wyruszajmy — rzucił. — Im szybciej zaczniemy, tym większe mamy szanse.
Tomasz wziął głęboki oddech, czując, jak w jego piersi narasta mieszanka strachu i determinacji. To nie była jego walka, nie jego świat, ale wiedział, że jeśli miał jakąkolwiek szansę na powrót do domu, musiał stawić czoła wyzwaniu.
Razem z Urszulą i Wilkiem wyruszyli w głąb lasu, zostawiając za sobą Leszego, który obserwował ich z ukrycia, jakby oceniając każdy ich ruch. Przed nimi rozpościerała się ścieżka pełna niebezpieczeństw i tajemnic, ale wiedzieli jedno — nie byli już sami w tej walce.
Gdy oddalali się od polany, ciemność lasu zaczęła ich pochłaniać, a wiatr niósł ze sobą echo słów Leszego: „Pamiętajcie, odwaga to nie brak strachu, ale umiejętność stawienia mu czoła”.Poszukiwanie odpowiedzi
Wędrowali przez las, który stawał się coraz gęstszy i mroczniejszy. Gdy opuścili polanę, na której spotkali Leszego, Tomasz miał tylko jedną myśl w głowie — musiał znaleźć sposób, aby wrócić do swojego świata. Każde drzewo, każda ścieżka zdawała się wyglądać tak samo, ale w głowie mężczyzny brzmiały słowa Leszego: „Artefakt jest kluczem, ale droga nie będzie prosta”.
— Dokąd teraz? — zapytał Tomasz, starając się, aby w jego głosie nie było słychać frustracji. — Jak możemy znaleźć miejsce, które mnie tutaj przyciągnęło?
Ula zatrzymała się na chwilę i spojrzała na niego. W jej oczach błysnęło coś na kształt zrozumienia, ale i pewnej dozy rezerwy.
— Nie znajdziemy odpowiedzi, jeśli będziesz się tak spieszyć — odparła spokojnie. — Ten świat nie jest miejscem, które daje łatwe rozwiązania. Musisz nauczyć się cierpliwości.
Tomasz poczuł, jak znowu narasta w nim gniew. Nie chciał być cierpliwy, chciał wrócić do domu. Chciał wrócić do swojego normalnego życia, nawet jeśli to życie było nudne i pełne rutyny. Ale teraz, w tej chwili, wszystko, co pragnął, to znów znaleźć się w swoim łóżku, w swoim świecie.
— Cierpliwość nie pomoże mi wrócić do domu — odpowiedział ostro, nie kryjąc już irytacji. — Muszę znaleźć odpowiedzi. Muszę wiedzieć, jak wrócić!
Wilk, który szedł przed nimi, zatrzymał się i spojrzał na Tomka. Jego spojrzenie było spokojne, ale miał w nim coś, co sugerowało, że doskonale rozumie jego zmagania.
— Jeśli będziesz tak myślał, nie przetrwasz — powiedział cicho. — Ten świat nie wybacza pośpiechu i nie daje odpowiedzi na zawołanie. Musisz zrozumieć, że droga, którą obrałeś, nie jest prostą ścieżką. Jeśli szukasz drogi powrotnej, musisz najpierw nauczyć się, jak przetrwać tutaj.
Tomasz spojrzał na niego, czując, że Wilk mówi coś więcej, niż wydawało się na pierwszy rzut oka. Wziął głęboki oddech i skinął głową, choć nadal w jego sercu kotłowały się emocje.
Ruszyli dalej, a wokół nich świat zmieniał się z każdą chwilą. Gęsty las ustępował miejsca skalistym wzgórzom, a powietrze stawało się coraz chłodniejsze. W oddali słychać było wycie wilków, a gdzieś między drzewami rozbłyskiwało złowieszcze światło. Tomek nie miał pojęcia, dokąd zmierzają, ale czuł, że z każdym krokiem zbliża się do czegoś, co mogło mu dać odpowiedzi, których tak desperacko szukał.
— Musisz zrozumieć jedno — odezwała się Ula, przerywając ciszę. — Ta kraina jest pełna magii, która istnieje od zarania dziejów. Nie jest to magia, którą można kontrolować, ale taka, która kontroluje nas. Jeśli chcesz znaleźć drogę powrotną, musisz zrozumieć, jak ta magia działa. Tylko wtedy będziesz w stanie z niej skorzystać.
— A ty? — zapytał Tomasz, zerkając na nią. — Skąd to wszystko wiesz?
Ula uśmiechnęła się lekko, choć w jej oczach nadal czaił się cień smutku.
— Dorastałam w tej krainie — odpowiedziała. — To miejsce nauczyło mnie, że nic nie jest pewne, a każda chwila może być ostatnią. Ale nauczyło mnie też, że nawet w największym mroku można znaleźć światło. Musisz tylko wiedzieć, gdzie szukać.
Jej słowa wprowadziły Tomka w zadumę. Wydawało mu się, że zaczyna rozumieć, że droga powrotna nie będzie taka prosta, jak myślał. Jednak nie chciał stracić nadziei. Nawet jeśli ten świat wydawał się pełen niebezpieczeństw, mroku i niezrozumiałej magii, Tomasz wciąż trzymał się kurczowo myśli o powrocie do domu. Tego wieczoru, gdy rozbijali obóz na skraju ciemnego lasu, usiadł samotnie nad strumieniem, obserwując, jak woda płynie spokojnie, odbijając blask księżyca.
Wyciągnął artefakt, który Leszy opisał jako klucz do jego podróży. Wpatrywał się w niego, jakby miał nadzieję, że w tajemniczych symbolach wyrytych na jego powierzchni znajdzie odpowiedź na to, jak wrócić do swojego świata. Artefakt wydawał się zimny i martwy, ale Tomasz czuł, że kryje w sobie jakąś moc — moc, którą musiał zrozumieć, jeśli chciał znaleźć drogę do domu.
— Nadal szukasz odpowiedzi w tym kawałku metalu? — Usłyszał głos Uli za plecami. Spojrzał na nią z lekkim zaskoczeniem, nie zauważając, kiedy podeszła tak blisko.
— To jedyne, co mam — odparł, wzruszając ramionami. — Bez niego nie mam pojęcia, jak się tu znalazłem, a tym bardziej, jak wrócić.
Ula usiadła obok niego, opierając się o kamień, i przez chwilę wpatrywała się w artefakt, jakby chciała zrozumieć, co takiego Tomasz w nim widzi.
— Czasem to, czego szukamy, jest tuż przed nami, ale my tego nie widzimy — powiedziała cicho. — Może powinieneś przestać szukać odpowiedzi i zacząć poznawać ten świat, zamiast próbować od niego uciekać.
Tomasz westchnął, wiedząc, że jej słowa mają sens, choć wciąż nie chciał ich przyjąć.
— To nie jest moje miejsce — odparł z uporem. — Nie należę tu. Mam swoje życie, swój dom…
— Ale czy naprawdę chcesz tam wrócić? — przerwała mu Ula, patrząc na niego uważnie. — Czy to, co miałeś tam, było takie idealne?
Tomasz zamilkł. W głowie powróciły obrazy długich godzin spędzonych w biurze, codziennej rutyny, braku celu, pustki, która towarzyszyła mu od tak dawna. Zdał sobie sprawę, że w jego dawnym świecie nie było niczego, co by go trzymało.
— Nie wiem — odpowiedział w końcu, czując, że jego głos jest pełen niepewności. — Może nie było. Ale to przynajmniej coś, co znałem.
— W tym świecie też możesz znaleźć coś, co będzie dla ciebie ważne — powiedziała Ula, kładąc mu dłoń na ramieniu. — Ale musisz to odkryć sam.
Zanim zdążył jej odpowiedzieć, las wokół nich wypełnił się dziwnym, niskim dźwiękiem, który przypominał odległe wycie. Ula natychmiast zerwała się na nogi, a Tomasz poczuł, jak jego ciało napina się w gotowości.
— Co to było? — zapytał, choć już czuł, że zna odpowiedź.
— Kłopoty — odpowiedziała krótko Ula, sięgając po łuk. — Przygotuj się, nadchodzą.
Z ciemności wyłoniły się postacie — trzy, może cztery, trudno było ocenić w blasku księżyca. Były to wilkołaki — potężne, pół-ludzkie bestie o czerwonych oczach i długich kłach, które błyszczały w świetle. Zbliżały się do nich powoli, otaczając ich ze wszystkich stron.
— Musimy ich powstrzymać — rzuciła Ula, naciągając cięciwę. — Nie pozwól im nas rozdzielić!
Tomasz, choć wciąż niepewny siebie, chwycił miecz, który dostał od Wilka, i stanął obok Uli. Serce waliło mu w piersi, ale wiedział, że nie ma odwrotu.
— Jest nas dwoje, a ich więcej — powiedział, próbując zapanować nad strachem. — Jak mamy ich pokonać?
— Sprytem — odpowiedziała, wystrzeliwując pierwszą strzałę, która trafiła jednego z wilkołaków w ramię. Bestia zawyła, ale nie zatrzymała się. — I odwagą!
Wilkołaki zaatakowały w tym samym momencie. Tomasz ledwo zdążył unieść miecz, gdy pierwsza bestia rzuciła się na niego. Jego ciało zalała fala adrenaliny, a czas jakby zwolnił. Widział każdy ruch potwora, czuł jego oddech, widział białe kły, które lśniły w świetle księżyca. Przekręcił miecz, wymijając cios, i uderzył — celnie, prosto w bok stworzenia. Potwór zawył i osunął się na ziemię.
— Tomaszu, za tobą! — krzyknęła Ula.
Odwrócił się w ostatniej chwili, by zobaczyć kolejnego wilkołaka skaczącego w jego stronę. W panice uniósł miecz, ale bestia była zbyt szybka. Upadł na ziemię, czując, jak ciężar potwora przygniata jego ciało. Widział ostre pazury, które zbliżały się do jego gardła, i w tej chwili zrozumiał, że to koniec.
Nagle coś błysnęło. Ula rzuciła się na wilkołaka z boku, wbijając nóż prosto w jego szyję. Potwór wydał przeraźliwy ryk i padł martwy obok Tomasza.
— Wstawaj! — krzyknęła, pomagając mu się podnieść. — Jeszcze nie skończyliśmy!
Tomasz, mimo bólu, który przeszył całe jego ciało, zdołał stanąć na nogi. Wspólnie z Ulą walczyli ramię w ramię, odpierając ataki bestii, aż ostatni z wilkołaków padł na ziemię, poruszając się ostatnimi konwulsjami.
Kiedy wszystko ucichło, Tomasz opadł na kolana, ciężko oddychając. Czuł, że żyje — bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Spojrzał na Ulę, która patrzyła na niego z uśmiechem pełnym uznania.
— Widzisz? — powiedziała spokojnie. — Może jednak jesteś w stanie przetrwać w tym świecie.
Tomasz, mimo wyczerpania, odwzajemnił uśmiech.
— Może — odparł, wiedząc, że z każdym dniem ten świat staje się dla niego coraz bardziej prawdziwy.Krwawy księżyc
Następnego ranka Tomasz obudził się z bólem całego ciała. Każdy mięsień, każde stłuczenie przypominało mu o wczorajszej walce. Ula siedziała już przy ognisku, ostrząc swój miecz, a Wilk krzątał się w pobliżu, rozglądając się po okolicy. Wydawał się jak zawsze czujny, gotowy do walki w każdej chwili.
— Jesteś na nogach — zauważyła Urszula, widząc, jak Tomek wstaje. — Dobrze. Mamy przed sobą długą drogę.
Tomasz westchnął, próbując przyzwyczaić się do nowej rutyny. Codziennie budził się w innym miejscu, w świecie, który wydawał się coraz bardziej realny, choć nadal nie mógł uwierzyć, że to jego nowa rzeczywistość.
— Gdzie teraz idziemy? — zapytał, starając się ukryć irytację.
— Na północ — odpowiedział Wilk, podnosząc wzrok na horyzont. — Musimy dotrzeć do wioski Borzywoja przed zmrokiem. Tam dowiemy się więcej o artefakcie, który nosisz.
Wzmianka o artefakcie natychmiast przykuła uwagę Tomka. Czuł, że to może być klucz do jego powrotu, więc skinął głową, gotów ruszać dalej.
Ruszyli w drogę, a krajobraz wokół nich zaczął się zmieniać. Gęsty las stopniowo ustępował miejsca rozległym łąkom, na których rosły wysokie trawy, sięgające im niemal do pasa. Słońce wznosiło się na niebie, oświetlając drogę przed nimi, ale w powietrzu unosiła się dziwna, ciężka atmosfera, jakby coś wciąż obserwowało ich każdy ruch.
— Opowiedz mi więcej o tym świecie — poprosił Tomasz, starając się zabić czas. — Kim są ci potwory, skąd pochodzą?
Ula spojrzała na niego z boku, jakby zastanawiając się, ile powinna mu powiedzieć.
— To kraina, w której siły ciemności i światła od wieków toczą wojnę — zaczęła. — Kiedyś panował tu pokój, ale odkąd pradawne potwory zostały uwolnione, wszystko się zmieniło. Istnieją plemiona, które stawiają im opór, ale niewielu przetrwało. Każdy dzień to walka o życie.
— Czy jest szansa, by je pokonać? — dopytywał Tomasz, z coraz większym niepokojem myśląc o swojej przyszłości w tym świecie.
— Dlatego właśnie tu jesteś — odparła Ula, spoglądając na artefakt, który Tomasz ściskał w dłoni. — Ten przedmiot ma moc, która może odmienić losy tej krainy. Ale musisz nauczyć się, jak z niej korzystać.
Słowa Uli nie uspokoiły Tomasza, ale dały mu pewien cel. Skupił się na myśli, że być może ten artefakt jest jego jedyną szansą na powrót do domu.
Gdy słońce zaczęło zachodzić, dotarli do wioski Borzywoja. Była otoczona drewnianym murem, a u bramy czuwało kilku uzbrojonych mężczyzn. Widząc Wilka i Ulę, strażnicy skinęli głowami i otworzyli bramę.
— Znają cię — zauważył Tomasz, kiedy weszli do środka.
— Wielu nas zna — odparł Wilk z nieznacznym uśmiechem. — Ale to nie znaczy, że wszędzie jesteśmy mile widziani.
Wioska była mała, otoczona gęstym lasem, a jej mieszkańcy wyglądali na zmęczonych. Kobiety gotowały nad ogniskami, mężczyźni ostrzyli narzędzia, a dzieci bawiły się, choć ich oczy były pełne niepokoju.
Zanim zdążyli się rozejrzeć, do ich grupy podszedł starszy mężczyzna, opierający się na kiju. Jego włosy były siwe, a twarz pokryta zmarszczkami, które świadczyły o licznych przeżyciach.
— Wilk, Urszulo — przywitał się, spoglądając na nich z ciepłem. — Przyprowadziliście kogoś nowego.
— Ten człowiek przybył z innego świata — odparła Ula. — Ma artefakt, który, jak wierzymy, jest kluczem do rozwiązania naszych problemów.
Stary mężczyzna zmarszczył brwi i spojrzał na Tomasza.
— Pokaż — poprosił, wyciągając rękę.
Tomasz wyjął artefakt z torby i podał go starcowi, który wziął go delikatnie w dłonie, jakby trzymał coś niezwykle cennego. Przez chwilę milczał, wpatrując się w wyryte na nim symbole.
— To jest… — zaczął, ale nagle zamilkł. Jego oczy rozszerzyły się, a twarz pobladła. — Nie! — krzyknął nagle, oddając artefakt Tomaszowi. — To nie powinno tu być! Nie teraz!
— Co się dzieje? — zapytał Wilk, zaniepokojony.
— Księżyc krwawi — odpowiedział stary mężczyzna, patrząc na niebo. — Nadchodzi czas, kiedy pradawne siły budzą się ze snu. Kiedy krwawy księżyc wzejdzie na niebie, potwory z lasu zbiorą się, by zaatakować nas wszystkich!
Tomasz spojrzał w górę i zobaczył, że księżyc rzeczywiście zaczynał przybierać czerwoną barwę. Wioska nagle stała się miejscem chaosu. Ludzie biegali, próbując zabezpieczyć swoje domy, a w powietrzu unosił się zapach strachu.
— Musimy przygotować się do walki! — zawołał Wilk, chwytając swój topór. — Urszulo, poprowadź ludzi do schronienia. Tomasz, idziesz ze mną!
— Co? Gdzie? — zapytał Tomek, zaskoczony obrotem spraw.
— Do bramy! — rzucił Wilk przez ramię. — Jeśli potwory zaatakują, musimy być gotowi.
Biegli przez wioskę, a Tomek czuł, jak jego serce bije coraz szybciej. Czerwień księżyca oświetlała całą okolicę, nadając wszystkiemu złowieszczy odcień. Przypominał sobie słowa Leszego, ostrzeżenia Uli, i zrozumiał, że to nie była zwykła walka o przetrwanie.
To była wojna.Rytuał krwawego księżyca
Krwawe światło księżyca wciąż jaśniało nad wioską, gdy Tomasz i Wilk dotarli do bramy. Wysoki, drewniany mur, który otaczał osadę, wydawał się teraz niepewną barierą oddzielającą ich od mroku, który czaił się na zewnątrz. Ludzie wewnątrz wioski przygotowywali się do obrony — kobiety zbierały dzieci i prowadziły je do schronów, mężczyźni ostrzyli broń i ustawiali się na murach.
— Czy to się zdarza często? — zapytał Tomasz, patrząc, jak Wilk naciąga cięciwę łuku, gotów do walki.
— Kiedyś było rzadziej — odpowiedział Wilk, nie odrywając wzroku od mrocznej linii drzew. — Teraz krwawy księżyc wschodzi coraz częściej. To znak, że potwory zyskują na sile, że stara magia budzi się ze snu.
Tomasz poczuł, jak na karku stają mu włosy. Od czasu, kiedy przybył do tego świata, widział już wiele, ale to było coś więcej. Czuł, że staje naprzeciw sił, które przewyższają wszystko, co dotychczas znał.
— Musimy się przygotować — powiedział Wilk. — Gdy zaatakują, nie możemy pozwolić, by przedarli się przez bramę.
Tomek skinął głową, starając się stłumić strach. Wyciągnął miecz, który Wilk dał mu wcześniej, i zajął pozycję przy bramie. W oddali, w mroku lasu, dostrzegł pierwsze poruszenia — cienie poruszające się między drzewami, zbliżające się powoli, ale nieubłaganie.
— Co to jest? — zapytał, wskazując na ciemne sylwetki.
— Lesze, wilkołaki, strzygi… — Wilk wymienił te nazwy z obojętnością, jakby nie robiły na nim większego wrażenia. — Potwory, które od wieków szukają sposobu na zniszczenie tego, co zostało z ludzkiego świata.
W tej samej chwili do bramy podbiegła Urszula, dzierżąc w rękach długi łuk, a u pasa zwisający róg bojowy.
— Przygotujcie się! — krzyknęła do ludzi na murach. — Nadchodzą!
Pierwsze potwory wyłoniły się z ciemności. Były to wilkołaki — ich ciała pokrywała gęsta, czarna sierść, a czerwone oczy świeciły w ciemności jak ognie. Szły na dwóch nogach, ale poruszały się z niewiarygodną szybkością, skacząc na mury i próbując przedrzeć się przez obronę. Ludzie na murach zaczęli strzelać z łuków, a pierwsze strzały wbiły się w ciała bestii.
Tomasz uniósł miecz, przygotowany do obrony. Jeden z wilkołaków rzucił się na niego z ogromną siłą, a Tomasz ledwo zdążył unieść broń, aby zablokować cios. Czuł, jak potwór napiera, próbując go przewrócić, ale nie ustąpił. Z całej siły uderzył w szyję bestii, a ta zawyła i cofnęła się, chwilowo oszołomiona.
— Nie daj się zepchnąć! — krzyknęła Ula, która walczyła obok niego. — Musimy utrzymać pozycję!
Walka była chaotyczna, brutalna. Potwory raz po raz próbowały przebić się przez bramę, a Tomasz walczył z każdym z nich, jakby od tego zależało jego życie. Czuł, jak jego ciało pracuje na granicy wytrzymałości, jak każdy mięsień drży od wysiłku, ale nie mógł się poddać. To nie była walka tylko o przetrwanie — to była walka o odpowiedzi, których tak desperacko szukał.
Nagle usłyszał przerażający dźwięk — potężny ryk, który wstrząsnął powietrzem. Spojrzał w stronę lasu i zobaczył, jak spomiędzy drzew wyłania się ogromna, czteroręczna postać — Leszy. Jego ciało było pokryte korą, a długie gałęzie wystawały z jego ramion niczym miecze. Stwór skierował swe czerwone, świecące oczy na bramę i ruszył w ich stronę.
— To on! — krzyknął Wilk. — Prawdziwy Leszy!
Tomasz poczuł lodowaty dreszcz przebiegający po plecach. Wiedział, że to właśnie z tą istotą muszą się zmierzyć, jeśli mają jakiekolwiek szanse na przetrwanie.
Urszula odwróciła się do niego, a w jej oczach pojawiła się determinacja.
— Ten artefakt, który masz — powiedziała, wskazując na przedmiot przy pasie Tomka. — To jedyna broń, która może go powstrzymać. Musisz go użyć!
— Jak? — wykrzyknął Tomasz, czując panikę. — Nie wiem, jak go używać!
— Skup się! — wrzasnęła Urszula, odpychając kolejnego wilkołaka. — Zaufaj swojej intuicji!
Tomasz wyjął artefakt, który od początku towarzyszył mu w tej przygodzie. W dłoniach poczuł jego chłód, ale jednocześnie czuł, jak pulsuje energią. Zmusił się, by skupić na nim całą swoją uwagę, i wtedy poczuł, jak świat wokół niego zaczyna zwalniać. Symbol na artefakcie rozbłysnął jaskrawym, błękitnym światłem, a Leszy zawył z bólu, zatrzymując się w pół kroku.
Tomasz podniósł artefakt, czując, jak jego ciało wypełnia nieznana moc. Nie wiedział, jak to robi, ale wiedział, że musi użyć tej siły, jeśli mają jakąkolwiek szansę. Skierował artefakt w stronę Leszego, a z jego dłoni wystrzelił strumień światła, który uderzył w potwora, zatrzymując go w miejscu.
Leszy ryczał z bólu, a jego ciało zaczęło kruszyć się i rozpadać, jakby była to tylko iluzja. W końcu runął na ziemię, a mrok, który go otaczał, zaczął się rozwiewać.
Wioska ucichła. Ocaleni mieszkańcy patrzyli na Tomka z niedowierzaniem, jakby nie mogli uwierzyć, że człowiek, który jeszcze kilka dni temu był dla nich obcy, pokonał najpotężniejszego z potworów.
Urszula podeszła do niego, opierając się na swoim łuku. W jej oczach pojawił się cień uśmiechu.
— Dobrze się spisałeś, Tomku — powiedziała cicho, kładąc mu dłoń na ramieniu. — Ale to dopiero początek.
— Wiem — odpowiedział, wciąż czując, jak moc artefaktu drży w jego dłoniach. — Teraz wiem, że wróg jest znacznie potężniejszy, niż sobie wyobrażałem.Wspomnienia cieni
Walka dobiegła końca, a Tomasz wciąż czuł echo mocy artefaktu pulsujące w jego dłoni. Jego oddech był szybki, a serce nadal biło jak szalone, mimo że niebezpieczeństwo minęło. Spojrzał na Leszego, który przed chwilą wydawał się być niepokonany, a teraz leżał w kawałkach na ziemi, jakby był jedynie starym, powalonym drzewem.
Mieszkańcy wioski powoli zaczęli wychodzić z ukrycia. Ich twarze były pełne lęku i zdumienia, ale w ich oczach pojawiła się też nadzieja. Wilk, który jeszcze kilka chwil temu walczył jak wściekły, podszedł do Tomka i poklepał go po plecach.
— Nieźle, chłopie — powiedział z uznaniem. — Nie sądziłem, że naprawdę potrafisz to zrobić.
— Ja też — odpowiedział Tomasz, nadal wpatrując się w artefakt. — Ale to nie ja… to ten przedmiot.
Wilk spojrzał na artefakt i zmarszczył brwi.
— Wiesz, co to jest? — zapytał, nie kryjąc ciekawości.
Tomasz pokręcił głową.
— Nie do końca — przyznał. — Ale wiem jedno — to coś więcej niż zwykły kawałek metalu.
Urszula podeszła do nich, ocierając pot z czoła. Była wyczerpana, ale na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
— Ten artefakt jest kluczem do mocy, o której opowiadały legendy — powiedziała, kładąc dłoń na ramieniu Tomka. — Musisz nauczyć się, jak go używać, jeśli chcesz przetrwać w tym świecie.
Tomasz skinął głową, chociaż w jego sercu nadal panował chaos. Jego myśli były zdezorientowane, a głowa pełna pytań, na które nie miał odpowiedzi.
— Dobrze, że jest z nami — dodała Urszula, patrząc na Wilka. — Będzie nam potrzebny, jeśli chcemy pokonać nadchodzące zło.
— Co masz na myśli? — zapytał Tomasz, wciąż próbując zrozumieć sytuację.
— Leszy nie był jedynym zagrożeniem — odpowiedział Wilk. — On był tylko przedsmakiem tego, co nadchodzi. W mroku czai się coś znacznie potężniejszego, a artefakt, który trzymasz, może być jedyną szansą, aby to powstrzymać.
Mieszkańcy wioski zaczęli krążyć wokół trójki bohaterów, niepewnie szeptając między sobą. W ich oczach widać było wdzięczność, ale również strach — wiedzieli, że to dopiero początek. Stary mężczyzna, który wcześniej ostrzegał przed krwawym księżycem, podszedł do Tomka, podpierając się na swojej lasce.
— Miałeś w sobie moc, której nie widziałem od lat — powiedział cicho. — Ale musisz być ostrożny. Artefakt nie zawsze cię chroni. Czasami może cię poprowadzić w stronę mroku, jeśli nie będziesz ostrożny.
Tomasz chciał zapytać go o więcej, ale starzec odszedł, zanim zdążył otworzyć usta. Zostawił za sobą echo słów, które brzmiało jak przestroga.
Późnym wieczorem, gdy wioska zasnęła, Tomasz usiadł przy ognisku, wpatrując się w płomienie. Ula podeszła do niego, niosąc dwa kubki parującego naparu z ziół.
— Pij — powiedziała, siadając obok niego. — Pomoże ci się zrelaksować.
Tomasz podziękował i wziął łyk. Napar był gorzki, ale ciepły, a jego aromat przypominał mu zapach lasu po deszczu. Siedzieli w ciszy przez chwilę, wpatrując się w tańczące płomienie.
— Dlaczego mnie uratowałaś tam, na początku? — zapytał nagle Tomasz, zerkając na nią. — Mogłaś mnie zostawić. Byłem dla ciebie obcy.
Ula uśmiechnęła się smutno.
— Może dlatego, że widziałam w tobie coś, czego dawno nie widziałam u innych — odpowiedziała. — Kiedyś, zanim świat stał się taki, jak teraz, wierzyliśmy, że są ludzie, którzy mogą go odmienić. Może to głupie, ale chciałam uwierzyć, że ty jesteś jednym z nich.
Tomasz milczał, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie czuł się bohaterem. Był tylko człowiekiem, który przypadkiem znalazł się w nieznanym świecie. Ale coś w słowach Uli sprawiło, że poczuł, jak w jego sercu pojawia się maleńki płomień nadziei.
— Muszę znaleźć sposób, żeby wrócić do domu — powiedział w końcu. — Ale jednocześnie… czuję, że nie mogę zostawić tego świata tak po prostu.
Ula spojrzała na niego z uwagą.
więcej..