W cieniu Śnieżki. Tom 2 - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
29 marca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
W cieniu Śnieżki. Tom 2 - ebook
Aleks ma świetną pracę, nową dziewczynę i poukładane życie. Przeszłość nie zapomina, więc pewnego dnia spotyka Wiktorię, teraz spokojną, radosną dziewczynę – zupełne przeciwieństwo tej, którą tak dobrze znał. Pomimo upływu czasu, przeszłość depcze im po piętach. Dzielą ich niewyjaśnione sprawy. Czy uda im się o sobie zapomnieć?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-071-2 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Spis treści
PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
EPILOGPROLOG
Staję przed lustrem i ściągam koszulkę. Biorę głęboki wdech, decydując się na zerwanie opatrunku. Napinam klatkę piersiową i czuję lekki dyskomfort.
Przyglądam się uważnie nowemu tatuażowi. Śnieżynka wielkości pięści różni się od reszty. Jest nowa i ładniejsza.
Zaciskam zęby, bo serce bije jak szalone.
Zrobiłem to dla niej, żeby już na zawsze o niej pamiętać. Prawdopodobnie nigdy się nie dowie, ile dla mnie znaczyła. Kochałem ją całym sobą. Oddałbym za nią wszystko. Rzuciłbym się w ogień.
I co dostałem w zamian?
Złamane serce, kurwa.
Tatuaż ma mi przypominać tamten dzień, kiedy powiedziała, że mnie kocha. Spadł pierwszy śnieg, a jej oczy błyszczały. Moje serce zatrzymało się na ułamek sekundy. Spojrzałem w brązowe oczy i zrozumiałem, że jestem stracony.
Śnieżka.
Śnieżynka.
Dotykam zaczerwienionej skóry. Czuję pustkę. Tak jak tamtego dnia, gdy dowiedziałem się o niej i Kasjanie. To wspomnienie, którego nie potrafię się pozbyć. Spędza mi sen z powiek, odbierając chęci do życia.
– Już nigdy więcej – mówię, zakładając nowy opatrunek.ROZDZIAŁ 1
– Laura, pośpiesz się, bo jesteśmy już spóźnieni – mówię, wchodząc do kuchni. Zapinam ostatnie guziki koszuli i nagle zamieram. – Nawet nie zaczęłaś jeść!
Wywraca oczami i po chwili znowu patrzy w telefon.
– Laura!
– Co?
– Jedz.
– Zaraz.
– Spóźnimy się – przypominam. – Ósmy raz w tym miesiącu. Matka mnie zabije.
Wzrusza ramionami, nie odrywając wzroku od komórki.
– Poczeka.
Wzdycham ciężko.
Podchodzę do stołu i wyrywam siostrze telefon, mierząc ją złowrogim spojrzeniem. Ma dwanaście lat, a próbuje zachowywać się jak szesnastolatka.
– Jedz – mówię przez zaciśnięte zęby.
Znowu wywraca oczami.
– Myślisz, że się ciebie boję?
– Nie pyskuj! – Celuję w nią palcem. – Naprawdę chcesz, aby matka znowu się pluła? W następny weekend chcemy jechać w góry. Mieliśmy cię zabrać, ale skoro…
Oczy Laury robią się ogromne.
– Wycieczka? Na cały weekend?
– Tak.
Nagle markotnieje.
– ONA też jedzie?
Wzdycham ciężko.
– Jest moją dziewczyną, więc to chyba oczywiste – wyjaśniam. – Nie wiem, dlaczego jesteś do niej tak uprzedzona…
– Zwraca się do mnie jak do pięcioletniego dziecka… No i nie słyszysz, jak mnie nazywa? LAURUŚ! Wiesz, jak to brzmi? Okropnie!
Na stół wskakuje Stefan. Nic sobie nie robi, że oboje go obserwujemy. Siada przy misce z płatkami i zaczyna siorbać mleko. Laura mu na to pozwala. Znowu.
– Stefan!
Kot unosi łebek i patrzy na mnie dziwnie, a potem wraca do jedzenia.
– Laura! Co ja ci mówiłem o…
– Ja już tego nie zjem – mówi z szerokim uśmiechem. Zsuwa się z krzesła i, z nosem w telefonie, idzie do swojego pokoju. – Wezmę plecak i możemy jechać!
Przymykam powieki, zaciskając pięści. Czasami brakuje mi sił. Nie przypuszczałem, że wychowanie dziecka jest takie trudne.
Otwieram oczy i wbijam wzrok w kota.
– Ostatni raz ci na to pozwalam, rozumiesz?
Nie reaguje, więc pewnie ma wywalone. Jak zawsze.
***
Mam zagracone biurko. Tak to jest, jak przychodzi się do pracy raz na tydzień. Wszędzie piętrzą się teczki. Pojedyncze kartki są nawet na podłodze. Do pokoju wchodzi Arek i obejmuje wzrokiem cały ten bałagan.
– Pewnie uwielbiasz poniedziałki – mówi, uśmiechając się od ucha do ucha. – Szef jest wściekły, bo rano padło oprogramowanie u naszego klienta. – Dotyka swojego podbródka. – Tego z siwą bródką, co ma wzrok jak psychopata.
– I co z tego? – burczę.
– Masz się tym zająć.
– Czemu ja?
– Koleś lubi twoje tatuaże.
– Jest motocyklistą, a ja nie mam bladego pojęcia o motorach. Nie interesują mnie.
Wzrusza ramionami.
– Peszek. Szef nie przyjmuje odmowy, przecież wiesz.
– Kiedy mam jechać?
Arek unosi dłoń i zerka na zegarek.
– Miałeś tam być dwie godziny temu.
Wzdycham.
– Wcześnie mi mówisz.
– Późno przyjechałeś. – Uśmiecha się szeroko. – Trzeba było zrezygnować z porannego bzykanka.
Unoszę brwi.
– Serio? – drwię, zbierając dokumenty z podłogi. – Robisz się nudny.
– Kiedy ją wreszcie poznamy?
– Kogo? – pytam, przenosząc teczki na jedną stronę biurka.
– Twoją dziewczynę – odpowiada zirytowany. – Dlaczego ją tak ukrywasz? Ma oko cyklopa czy garb Quasimodo?
Prycham. Wskazuję mu palcem czoło.
– Tu się walnij!
Poważnieje.
– Pytam serio.
– A po co?
– Mamy zakład z chłopakami. Obstawiamy jej wygląd.
Szczęka mi opada.
– Ciekawe, kto wpadł na ten debilny pomysł – kpię. – Ty masz trzydzieści lat czy trzynaście?
Gromi mnie wzrokiem.
– Podobno jesteście w dwuletnim związku. Ty pracujesz tu trzy lata. Było pełno imprez integracyjnych. Często wyskakiwaliśmy z chłopakami do klubów i ani razu jej ze sobą nie zabrałeś. Jesteś tak o nią zazdrosny, że chowasz ją w piwnicy?
Nie czuję się komfortowo. Pocieram dłonią kark i odwracam wzrok.
– Po prostu nie było okazji.
– A co ja przed chwilą powiedziałem?
Wywracam oczami.
– Dobra, spadaj, bo muszę jechać. – Od razu wstaję. Pakuję laptop do torby, cały czas czując na sobie spojrzenie Arka. – Coś jeszcze?
– Tak. Twoje biurko jest zamykane.
Unoszę brew.
– Przecież wiem.
– Tak tylko mówię.
Rzuca mi ostatnie spojrzenie, uśmiecha się i wychodzi.
Zapinam zamek torby, ale nigdzie się nie ruszam. Próbuję ogarnąć, o co mu chodziło, ale kompletnie nie potrafię połączyć naszej rozmowy z biurkiem. Ale Arek to Arek. Dziwny typ. Kto za nim nadąży?
***
Stoję w garażu z Czerniewskim. Kolejny dziwny typ. Dzisiaj zwisa mu z siwej bródki cienki warkoczyk. Co jakiś czas przygryzam wewnętrzną część policzka, aby nie wybuchnąć śmiechem. Ubrany w znoszony, skórzany kombinezon właśnie skacze dookoła motocykla. Chwali się nowym zakupem już od piętnastu minut. Widzę, że motory to jego pasja, bo oczy mu błyszczą, jakby wypił co najmniej dwa litry wódki.
– Chcesz się przewieźć? – pyta niespodziewanie.
Odruchowo robię dwa porządne kroki w tył, wciskając dłonie do kieszeni spodni.
– Nie, dziękuję. – Unoszę dłoń. – Nigdy nie jeździłem na takich maszynach.
– A tatuaże? – Wbija wzrok w moje odsłonięte przedramiona. – Siedziałeś w pace? – ścisza głos do szeptu.
Szczęka mi opada.
– Co?
– Miałeś problemy z prawem?
– Powiedzmy – odpowiadam z lekkim wahaniem.
Kiwa dumnie głową.
– Tacy jak my powinni trzymać się razem.
Nie chcę ciągnąć tej rozmowy. To obcy człowiek. Na dodatek w dziwny sposób próbuje wyciągnąć ze mnie informacje. Tatuaże są moim pamiętnikiem, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Nawet Remik nie miał o tym pojęcia.
Od razu tracę resztki humoru.
Nagle rozdzwania się moja komórka. Unoszę dłoń w przepraszającym geście i wychodzę z garażu.
– Błażej, co się dzieje?
– A musi się coś dziać?
– Ostatnio Ada trochę świruje, więc…
Krążę po podjeździe Czerniewskiego. Mrużę oczy, bo słońce świeci wyjątkowo mocno.
– Planowanie ślubu jednak nie jest tak wspaniałe, jak zakładała. Właśnie jesteśmy na etapie szukania nowej sali, bo tę, którą wynajęliśmy, zdążyli już zamknąć.
– Kiepsko.
– Kolor serwetek też się nie zgadza. No i jest problem z sukienką.
– Wciąż jej nie kupiła?
– No nie i właśnie w tej sprawie dzwonię.
Zatrzymuję się w miejscu.
– Mam jej pomóc w kupnie? – pytam zaskoczony.
– Nie. Chodzi o świadkową.
– Yhym – mruczę. – Wpadnę wieczorem.
– Dzięki.
– Spoko.
Rozłącza się.
Zdziwiony, jeszcze przez chwilę wpatruję się w komórkę, zachodząc w głowę, jaki mogą mieć problem ze świadkową.
***
Leżymy na kanapie i oglądamy film. Sonia wtula się we mnie, a jej palce co chwilę zahaczają o pasek. Splatam nasze dłonie, patrząc na nią wymownie.
– Nie dziś.
– Bo? – pyta zawiedziona.
– Za godzinę muszę jechać do Błażeja.
Unosi wyżej głowę, opierając podbródek o moje ramię.
– Coś się stało?
– Chce pogadać. Mają jakiś problem ze świadkową.
Oczy Soni zaczynają błyszczeć z podekscytowania. Wiem, co rodzi się w jej głowie.
Zaciskam mocno zęby, bo nie mogę powiedzieć na głos, że Ada za nią nie przepada.
– Mają już kogoś?
– Nie wiem.
– Ciebie poprosili rok temu. Czemu Ada tak zwleka z wyborem świadkowej?
Wzruszam ramionami.
– A skąd mam to wiedzieć? Może ma za dużo koleżanek i nie potrafi się zdecydować – mówię wymijająco.
Sonia wygina usta w podkówkę. Przejeżdża palcem po mojej szyi, a potem ciągnie za kołnierzyk koszuli.
– A może chce zapytać o mnie?
Nie mogę zranić jej uczuć, więc milczę.
– Zobaczymy – rzucam.
– Zadzwonisz do mnie, jak będziesz coś wiedział?
Kiwam głową.
Czasami wolałabym wiele rzeczy nie wiedzieć. Przynajmniej nie musiałbym jej okłamywać.
Wplatam palce w jej włosy i całuję w czoło.
– Kocham cię, Aleks – mówi, przyciągając mnie do siebie.
Nie odpowiadam. Zresztą, jak zawsze.
***
Siedzę na kanapie. Błażej z Adą zajęli miejsce na szklanym stole. Są dość blisko, co wydaje mi się dziwne. Patrzę na nich wyczekująco. Oboje chyba coś przede mną ukrywają, bo co chwilę rzucają sobie porozumiewawcze spojrzenia.
– Dobra, zaczynacie mnie przerażać. – Kładę łokcie na udach i się pochylam. – Co jest grane?
Ada przygryza wargę i odwraca głowę, więc przenoszę wzrok na Błażeja.
– Obiecaj, że się nie wkurwisz – mówi.
– A mam powód?
Przyjaciel zerka na narzeczoną, a potem znowu na mnie.
– Sytuacja jest kryzysowa. Ada nie ma w swoim kręgu żadnej koleżanki i naprawdę odwlekaliśmy to najdłużej, jak się dało… Ale czas nas goni. Za pół roku ślub, a ona nie ma sukienki ani świadkowej.
– I?
Ada obraca głowę. Widzę w jej oczach smutek.
– Zrozumiemy, jeśli się nie zgodzisz. Żadne z nas nie będzie miało pretensji.
– Do czego zmierzacie?
Ada bierze głęboki wdech, zakrywając dłonią usta.
– No wyduś to z siebie – ponaglam ją.
– Chcę… – Wypuszcza głośno powietrze, zakładając kosmyki włosów za ucho. – Chcę, aby moją świadkową została Wiktoria.
PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
EPILOGPROLOG
Staję przed lustrem i ściągam koszulkę. Biorę głęboki wdech, decydując się na zerwanie opatrunku. Napinam klatkę piersiową i czuję lekki dyskomfort.
Przyglądam się uważnie nowemu tatuażowi. Śnieżynka wielkości pięści różni się od reszty. Jest nowa i ładniejsza.
Zaciskam zęby, bo serce bije jak szalone.
Zrobiłem to dla niej, żeby już na zawsze o niej pamiętać. Prawdopodobnie nigdy się nie dowie, ile dla mnie znaczyła. Kochałem ją całym sobą. Oddałbym za nią wszystko. Rzuciłbym się w ogień.
I co dostałem w zamian?
Złamane serce, kurwa.
Tatuaż ma mi przypominać tamten dzień, kiedy powiedziała, że mnie kocha. Spadł pierwszy śnieg, a jej oczy błyszczały. Moje serce zatrzymało się na ułamek sekundy. Spojrzałem w brązowe oczy i zrozumiałem, że jestem stracony.
Śnieżka.
Śnieżynka.
Dotykam zaczerwienionej skóry. Czuję pustkę. Tak jak tamtego dnia, gdy dowiedziałem się o niej i Kasjanie. To wspomnienie, którego nie potrafię się pozbyć. Spędza mi sen z powiek, odbierając chęci do życia.
– Już nigdy więcej – mówię, zakładając nowy opatrunek.ROZDZIAŁ 1
– Laura, pośpiesz się, bo jesteśmy już spóźnieni – mówię, wchodząc do kuchni. Zapinam ostatnie guziki koszuli i nagle zamieram. – Nawet nie zaczęłaś jeść!
Wywraca oczami i po chwili znowu patrzy w telefon.
– Laura!
– Co?
– Jedz.
– Zaraz.
– Spóźnimy się – przypominam. – Ósmy raz w tym miesiącu. Matka mnie zabije.
Wzrusza ramionami, nie odrywając wzroku od komórki.
– Poczeka.
Wzdycham ciężko.
Podchodzę do stołu i wyrywam siostrze telefon, mierząc ją złowrogim spojrzeniem. Ma dwanaście lat, a próbuje zachowywać się jak szesnastolatka.
– Jedz – mówię przez zaciśnięte zęby.
Znowu wywraca oczami.
– Myślisz, że się ciebie boję?
– Nie pyskuj! – Celuję w nią palcem. – Naprawdę chcesz, aby matka znowu się pluła? W następny weekend chcemy jechać w góry. Mieliśmy cię zabrać, ale skoro…
Oczy Laury robią się ogromne.
– Wycieczka? Na cały weekend?
– Tak.
Nagle markotnieje.
– ONA też jedzie?
Wzdycham ciężko.
– Jest moją dziewczyną, więc to chyba oczywiste – wyjaśniam. – Nie wiem, dlaczego jesteś do niej tak uprzedzona…
– Zwraca się do mnie jak do pięcioletniego dziecka… No i nie słyszysz, jak mnie nazywa? LAURUŚ! Wiesz, jak to brzmi? Okropnie!
Na stół wskakuje Stefan. Nic sobie nie robi, że oboje go obserwujemy. Siada przy misce z płatkami i zaczyna siorbać mleko. Laura mu na to pozwala. Znowu.
– Stefan!
Kot unosi łebek i patrzy na mnie dziwnie, a potem wraca do jedzenia.
– Laura! Co ja ci mówiłem o…
– Ja już tego nie zjem – mówi z szerokim uśmiechem. Zsuwa się z krzesła i, z nosem w telefonie, idzie do swojego pokoju. – Wezmę plecak i możemy jechać!
Przymykam powieki, zaciskając pięści. Czasami brakuje mi sił. Nie przypuszczałem, że wychowanie dziecka jest takie trudne.
Otwieram oczy i wbijam wzrok w kota.
– Ostatni raz ci na to pozwalam, rozumiesz?
Nie reaguje, więc pewnie ma wywalone. Jak zawsze.
***
Mam zagracone biurko. Tak to jest, jak przychodzi się do pracy raz na tydzień. Wszędzie piętrzą się teczki. Pojedyncze kartki są nawet na podłodze. Do pokoju wchodzi Arek i obejmuje wzrokiem cały ten bałagan.
– Pewnie uwielbiasz poniedziałki – mówi, uśmiechając się od ucha do ucha. – Szef jest wściekły, bo rano padło oprogramowanie u naszego klienta. – Dotyka swojego podbródka. – Tego z siwą bródką, co ma wzrok jak psychopata.
– I co z tego? – burczę.
– Masz się tym zająć.
– Czemu ja?
– Koleś lubi twoje tatuaże.
– Jest motocyklistą, a ja nie mam bladego pojęcia o motorach. Nie interesują mnie.
Wzrusza ramionami.
– Peszek. Szef nie przyjmuje odmowy, przecież wiesz.
– Kiedy mam jechać?
Arek unosi dłoń i zerka na zegarek.
– Miałeś tam być dwie godziny temu.
Wzdycham.
– Wcześnie mi mówisz.
– Późno przyjechałeś. – Uśmiecha się szeroko. – Trzeba było zrezygnować z porannego bzykanka.
Unoszę brwi.
– Serio? – drwię, zbierając dokumenty z podłogi. – Robisz się nudny.
– Kiedy ją wreszcie poznamy?
– Kogo? – pytam, przenosząc teczki na jedną stronę biurka.
– Twoją dziewczynę – odpowiada zirytowany. – Dlaczego ją tak ukrywasz? Ma oko cyklopa czy garb Quasimodo?
Prycham. Wskazuję mu palcem czoło.
– Tu się walnij!
Poważnieje.
– Pytam serio.
– A po co?
– Mamy zakład z chłopakami. Obstawiamy jej wygląd.
Szczęka mi opada.
– Ciekawe, kto wpadł na ten debilny pomysł – kpię. – Ty masz trzydzieści lat czy trzynaście?
Gromi mnie wzrokiem.
– Podobno jesteście w dwuletnim związku. Ty pracujesz tu trzy lata. Było pełno imprez integracyjnych. Często wyskakiwaliśmy z chłopakami do klubów i ani razu jej ze sobą nie zabrałeś. Jesteś tak o nią zazdrosny, że chowasz ją w piwnicy?
Nie czuję się komfortowo. Pocieram dłonią kark i odwracam wzrok.
– Po prostu nie było okazji.
– A co ja przed chwilą powiedziałem?
Wywracam oczami.
– Dobra, spadaj, bo muszę jechać. – Od razu wstaję. Pakuję laptop do torby, cały czas czując na sobie spojrzenie Arka. – Coś jeszcze?
– Tak. Twoje biurko jest zamykane.
Unoszę brew.
– Przecież wiem.
– Tak tylko mówię.
Rzuca mi ostatnie spojrzenie, uśmiecha się i wychodzi.
Zapinam zamek torby, ale nigdzie się nie ruszam. Próbuję ogarnąć, o co mu chodziło, ale kompletnie nie potrafię połączyć naszej rozmowy z biurkiem. Ale Arek to Arek. Dziwny typ. Kto za nim nadąży?
***
Stoję w garażu z Czerniewskim. Kolejny dziwny typ. Dzisiaj zwisa mu z siwej bródki cienki warkoczyk. Co jakiś czas przygryzam wewnętrzną część policzka, aby nie wybuchnąć śmiechem. Ubrany w znoszony, skórzany kombinezon właśnie skacze dookoła motocykla. Chwali się nowym zakupem już od piętnastu minut. Widzę, że motory to jego pasja, bo oczy mu błyszczą, jakby wypił co najmniej dwa litry wódki.
– Chcesz się przewieźć? – pyta niespodziewanie.
Odruchowo robię dwa porządne kroki w tył, wciskając dłonie do kieszeni spodni.
– Nie, dziękuję. – Unoszę dłoń. – Nigdy nie jeździłem na takich maszynach.
– A tatuaże? – Wbija wzrok w moje odsłonięte przedramiona. – Siedziałeś w pace? – ścisza głos do szeptu.
Szczęka mi opada.
– Co?
– Miałeś problemy z prawem?
– Powiedzmy – odpowiadam z lekkim wahaniem.
Kiwa dumnie głową.
– Tacy jak my powinni trzymać się razem.
Nie chcę ciągnąć tej rozmowy. To obcy człowiek. Na dodatek w dziwny sposób próbuje wyciągnąć ze mnie informacje. Tatuaże są moim pamiętnikiem, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Nawet Remik nie miał o tym pojęcia.
Od razu tracę resztki humoru.
Nagle rozdzwania się moja komórka. Unoszę dłoń w przepraszającym geście i wychodzę z garażu.
– Błażej, co się dzieje?
– A musi się coś dziać?
– Ostatnio Ada trochę świruje, więc…
Krążę po podjeździe Czerniewskiego. Mrużę oczy, bo słońce świeci wyjątkowo mocno.
– Planowanie ślubu jednak nie jest tak wspaniałe, jak zakładała. Właśnie jesteśmy na etapie szukania nowej sali, bo tę, którą wynajęliśmy, zdążyli już zamknąć.
– Kiepsko.
– Kolor serwetek też się nie zgadza. No i jest problem z sukienką.
– Wciąż jej nie kupiła?
– No nie i właśnie w tej sprawie dzwonię.
Zatrzymuję się w miejscu.
– Mam jej pomóc w kupnie? – pytam zaskoczony.
– Nie. Chodzi o świadkową.
– Yhym – mruczę. – Wpadnę wieczorem.
– Dzięki.
– Spoko.
Rozłącza się.
Zdziwiony, jeszcze przez chwilę wpatruję się w komórkę, zachodząc w głowę, jaki mogą mieć problem ze świadkową.
***
Leżymy na kanapie i oglądamy film. Sonia wtula się we mnie, a jej palce co chwilę zahaczają o pasek. Splatam nasze dłonie, patrząc na nią wymownie.
– Nie dziś.
– Bo? – pyta zawiedziona.
– Za godzinę muszę jechać do Błażeja.
Unosi wyżej głowę, opierając podbródek o moje ramię.
– Coś się stało?
– Chce pogadać. Mają jakiś problem ze świadkową.
Oczy Soni zaczynają błyszczeć z podekscytowania. Wiem, co rodzi się w jej głowie.
Zaciskam mocno zęby, bo nie mogę powiedzieć na głos, że Ada za nią nie przepada.
– Mają już kogoś?
– Nie wiem.
– Ciebie poprosili rok temu. Czemu Ada tak zwleka z wyborem świadkowej?
Wzruszam ramionami.
– A skąd mam to wiedzieć? Może ma za dużo koleżanek i nie potrafi się zdecydować – mówię wymijająco.
Sonia wygina usta w podkówkę. Przejeżdża palcem po mojej szyi, a potem ciągnie za kołnierzyk koszuli.
– A może chce zapytać o mnie?
Nie mogę zranić jej uczuć, więc milczę.
– Zobaczymy – rzucam.
– Zadzwonisz do mnie, jak będziesz coś wiedział?
Kiwam głową.
Czasami wolałabym wiele rzeczy nie wiedzieć. Przynajmniej nie musiałbym jej okłamywać.
Wplatam palce w jej włosy i całuję w czoło.
– Kocham cię, Aleks – mówi, przyciągając mnie do siebie.
Nie odpowiadam. Zresztą, jak zawsze.
***
Siedzę na kanapie. Błażej z Adą zajęli miejsce na szklanym stole. Są dość blisko, co wydaje mi się dziwne. Patrzę na nich wyczekująco. Oboje chyba coś przede mną ukrywają, bo co chwilę rzucają sobie porozumiewawcze spojrzenia.
– Dobra, zaczynacie mnie przerażać. – Kładę łokcie na udach i się pochylam. – Co jest grane?
Ada przygryza wargę i odwraca głowę, więc przenoszę wzrok na Błażeja.
– Obiecaj, że się nie wkurwisz – mówi.
– A mam powód?
Przyjaciel zerka na narzeczoną, a potem znowu na mnie.
– Sytuacja jest kryzysowa. Ada nie ma w swoim kręgu żadnej koleżanki i naprawdę odwlekaliśmy to najdłużej, jak się dało… Ale czas nas goni. Za pół roku ślub, a ona nie ma sukienki ani świadkowej.
– I?
Ada obraca głowę. Widzę w jej oczach smutek.
– Zrozumiemy, jeśli się nie zgodzisz. Żadne z nas nie będzie miało pretensji.
– Do czego zmierzacie?
Ada bierze głęboki wdech, zakrywając dłonią usta.
– No wyduś to z siebie – ponaglam ją.
– Chcę… – Wypuszcza głośno powietrze, zakładając kosmyki włosów za ucho. – Chcę, aby moją świadkową została Wiktoria.
więcej..