- W empik go
W cukierni - ebook
W cukierni - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 144 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Z tej to zapewne racji mężczyźni, którzy wchodzili do cukierni, nie poznawali innego mężczyzny, który spacerował pode drzwiami zakładu. Wchodzący byli to ludzie młodzi, ubrani po większej części w futra; spacerujący nosił na sobie paltocik, który nie musiał go zresztą zbyt obciążać, był bowiem nader licho podwatowany. Miał on prócz tego na głowie starą czapkę, z pod której wymykały się ciemne, niedość starannie uczesane włosy. Od strony daszka znowu ciekawy dostrzec mógł śniadą i chudą twarz, duże oczy i potarganą brodę.
Człowiek spacerujący, na każdego z tych, którzy wchodzili do cukierni, rzucał bystre spojrzenie, a potem szybko odwracał głowę; oglądany robił prawie to samo. Takie zachowanie się rodziło dwa domysły: pierwszy – że nieznajomy musiał czekać na kogoś, drugi – że między nim a tamtymi istniało jakieś nieporozumienie.
Niekiedy, w oświetlonych drzwiach cukierni ukazywali się dwaj, lub trzej panowie, i mówiąc coś do siebie, wskazywali palcem na nieznajomego, który wówczas szybko odchodził nabok.
Manewry te trwały już dosyć długo, gdy nagle na chodniku ukazał się jeszcze jeden młody człowiek, ubrany w nowe elki i równie, jak jego poprzednicy, spieszący do cukierni. Jegomość ten był średniego wzrostu i miał eleganckie ruchy; przy świetle dziennem łatwoby się można przekonać, że jest to przystojny szatyn, z jasnym zarostem i szafirowemi oczyma.
Ujrzawszy go, człowiek w paletocie pobiegł parę kroków naprzód i z odcieniem niecierpliwości w głosie, zawołał:
– Aaa… Sielski!…
Elegancki szatyn stanął, odwrócił głowę nabok i z lekkim uśmiechem odparł:
– Aaa… Lachowicz?!
Światło z okna padło na twarze obu. Sielski był ciągle uśmiechnięty, Lachowicz zaś zakłopotany i wzruszony. Przez pewien czas patrzyli na siebie milcząc; nagle Sielski spytał: