- W empik go
W Dolinie Żałobników, czyli jak uporać się ze stratą bliskiej osoby - ebook
W Dolinie Żałobników, czyli jak uporać się ze stratą bliskiej osoby - ebook
Ile czasu musi minąć, zanim otrząśniemy się po śmierci rodzica, babci, najbliższego przyjaciela? Na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Każdy z nas jest inny, każdy na swój sposób przeżywa swoją tragedię.
Wyrusz z bohaterką w podróż po Dolinie Żałobników, odwiedź panią Śmierć i panią Ciszę, poznaj się z Tęsknotą i Niezgodą – wszystkie te istoty sprawią, że lepiej zrozumiesz, jakie etapy żałoby trzeba przejść i jakie uczucia się z nimi wiążą. Ten przewodnik poprowadzi Cię przez zawiłe ścieżki emocji doświadczanych po śmierci bliskiego. Oprócz refleksji nad życiem i śmiercią znajdziesz tu cenne wskazówki, jak poradzić sobie ze stratą. Specjalnie do tego przeznaczone strony możesz wypełnić swoimi opisami uczuć i słowami, których nie zdążyliście sobie powiedzieć.
W salonie siedzą moi bliscy, mój Tata, siostry, bracia, ich dzieci. Wszyscy, dla których Mama była nieodłączną towarzyszką codzienności. Pokój wypełniają wazony z kwiatami i kartki z wyrazami współczucia nadesłane z wielu zakątków Ziemi. Jadalniany stół ugina się od domowego ciasta i czekoladek przyniesionych przez dobrych ludzi pragnących osłodzić nam trochę gorzki smak poniesionej straty. W przestrzeni, którą tworzą siostry Współczucie i Bliskość, jest miejsce na wszystko, na cały wachlarz ludzkich emocji i myśli. Na płacz, śmiech, milczenie, tęsknotę, pustkę, bezsilność, złość czy poczucie winy. Ból przybiera różne twarze, jednak kiedy się go dzieli z innymi, jest go jakby trochę mniej.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-375-1 |
Rozmiar pliku: | 5,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ludzie z natury swojej bardzo boją się spotkania z tymi tajemniczymi istotami. Zanim nadejdzie Ten Czas, żyją tak, jakby w ogóle nie wiedzieli o ich istnieniu. Tymczasem pan i pani Śmierć odwiedzają innych, czasem niedaleko, zabierają sąsiada czy znajomego. Ale póki nie podejdą na tyle blisko, by zajrzeć nam głęboko w oczy, póty zdarza nam się ignorować fakt ich istnienia lub na swój dziwny sposób w nich wątpić. Reakcje na ich widok bywają bardzo różne. Jedni tracą przytomność i osuwają się na podłogę, jakby ich organizm w swojej mądrości wyłączył chwilowo cały system. Drudzy krzyczą, że to niemożliwe, to musi być pomyłka, okrutny żart lub koszmarny sen. Jeszcze inni nieruchomieją i nie są w stanie nic powiedzieć, zastygają w poczuciu nierealności. Kolejni zanoszą się od płaczu, gdy przez ciało przechodzi silna fala nagłej rozpaczy. Rzadziej, ale jednak, zdarzają się ludzie, którzy czują ulgę zmieszaną ze smutkiem i wstydem. Są również i tacy, którzy wybuchają nieadekwatnym do sytuacji, niekontrolowanym śmiechem – śmiechem z przerażenia.
Pan i pani Śmierć ciągle słyszą skierowane w swoją stronę zarzuty i pretensje, a nader wszystko – dudniące niczym echo pytanie: „Dlaczego?”. Słyszą je po tysiąckroć, każdego dnia, we wszystkich językach świata. Pytanie to wybrzmiewa nieustannie, odbijając się od ścian ich przepastnego salonu. Odpowiedź, której udzielają żałobnikom, jest krótka i zdecydowanie niezadowalająca. Pani Śmierć spokojnym i życzliwym tonem powtarza tylko to, co sama wie:
– Tak miało być. Tak było zapisane w _Księdze Życia i Śmierci_…
Rozglądam się po salonie, skanując wzrokiem ściany z fotografiami osób, które przeszły już na drugą stronę Czasu, i ciągle mam okruchy nadziei, że jej tam nie będzie. Ale jest. Patrzy na mnie łagodnie i czule, tak jak tylko mamy potrafią, ale ja czuję przerażenie. Tak bardzo chciałabym się do niej przytulić, choćby ten jeden, jedyny, ostatni raz. Do wazonu stojącego przy jej zdjęciu pani Śmierć włożyła liliowe bzy, ulubione kwiaty mojej Mamy. W całym pomieszczeniu unosi się ich oszałamiający zapach. Zastanawiam się przez chwilę, skąd te bzy, przecież to dopiero początek kwietnia. Pani Śmierć zdaje się znać moje myśli i odpowiada mi, nim zdążę zadać pytanie.
– Drogie dziecko – mówi ze współczuciem – tam bzy kwitną przez cały rok.
Rozmawiamy przez chwilę, przyglądam się jej z bliska. Ma piękny, długi srebrzysty warkocz, siatkę zmarszczek wokół jasnoniebieskich oczu, jest ubrana w sięgającą ziemi liliową sukienkę. Z bliska ma całkiem ludzką twarz, a ja nie wiem, skąd biorę odwagę, by na nią spoglądać. Zauważam, że w domu nie ma już pana Śmierci; myślałam, że są nierozłączni. Pani Śmierć tłumaczy jednak, że mają z mężem pewien układ. Umówili się, że wszędzie będą chodzić razem poza jednym wyjątkiem. Tym wyjątkiem są dzieci – pani Śmierć bardzo źle to znosi. Kiedy o tym mówi, widzę, jak w oku kręci jej się łezka. Nerwowym ruchem poprawia sukienkę, zbiera w sobie całą swoją siłę i stanowczość i mówi, że na mnie już czas, powinnam teraz odwiedzić wszystkich mieszkańców Doliny Żałobników.
– Ale skąd mam wziąć na to siłę? – pytam z wyrzutem.
– Jesteś znacznie silniejsza, niż sobie wyobrażasz – odpowiada zdecydowanym tonem, który dodaje mi siły. – Aha. Jeszcze jedno. Musisz wraz z bliskimi zająć się formalnościami i zorganizować piękny pogrzeb. Dasz radę.