- promocja
- W empik go
W imię taty - ebook
W imię taty - ebook
Wiktoria jest już dorosłą kobietą, ale opowiada historię swojego dzieciństwa i doświadczeń będąc wychowywana jedynie przez ojca. Pojawiające się w jej życiu kobiety jak również długo nieobecna matka, odcisnęły piętno, które pozostawiło trwały ślad na jej psychice i zdrowiu fizycznym. Opowiadanie dotyka relacji rodzinnych, patchworkowych ale przede wszystkim niezaspokojonych, wczesnodziecięcych potrzeb, które w sposób bardzo brutalny były traktowane przez najbliższą osobę.
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 54 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dla wszystkich silnych dziewczynek
Wstęp
Mój tata często mawiał: “Musisz być silna. Bądź wojowniczką”, dlatego już jako małą dziewczynkę interesowały mnie postaci z bajek takie jak Mulan czy Moana. Wiedziałam co prawda kim są “Kopciuszek”, czy “Królewna śnieżka”, ale to te odważne i waleczne osoby najbardziej mnie inspirowały. Nie bawiłam się lalkami, jak inne dziewczynki, nie chodziłam w sukienkach ani nie nosiłam kolorowych spinek we włosach, nie kręciły mnie kosmetyki w wieku, w którym moje koleżanki już potrafiły sobie zrobić makijaż, za to popychanie chłopców na szkolnych korytarzach, czy ciągłe obijanie sobie kolan bądź łokci było dla mnie powodem do dumy niczym zdobyte trofeum. To tym chwaliłam się wszystkim w koło. Nawet obcym. Nie bałam się obcych ludzi. Potrafiłam podejść do ochroniarza w sklepie i zadać mu konkretne pytanie, do której alejki mam się udać w poszukiwaniu zabawki, czy wejść w rozmowę z obcym mężczyzną w parku i powiedzieć co dziś robiłam w przedszkolu. Miałam wtedy ledwie sześć lat i pomimo tego, że inni mówili “nie wolno rozmawiać z nieznajomymi” to tata był dla mnie największym autorytetem a on nie mówił nic, prawie wcale. Jeśli już się odzywał to głównie były to słowa krytyki, oceny, nagany, upomnienia czy rozżalenia. Rozżalenia nie tylko na mnie i na to co robię albo czego nie robię, choć to najczęściej - bo to sprawiało, że jego oczekiwania rosły z każdym rokiem - ale również na cały świat i wszystkich ludzi wkoło. Najpierw “nie sprzątasz swoich zabawek”, “nie przygotowujesz sobie ubrania” a następnie były coraz bardziej wymyślne - kiedy skończyłam lat dziewięć “nie dzielisz się ze mną swoimi myślami”, “nie mówisz mi nic o sobie”, “nie wiem co siedzi w Twojej głowie”. Rozżalony był chyba przede wszystkim na moją matkę przez wiele lat i tak trwał w tym i przenosił to uczucie na mnie. Przenosił też wiele innych emocji o których możliwe, że nie miał świadomości, ale to ja poniosłam największą tego cenę.
Mam na imię Wiktoria, co znaczy zwycięstwo, ale całe życie czułam się jak przegrana i na końcu straciłam wszystko. Chcę przybliżyć Wam moją historię zanim dobiegnie ona końca.
1. On i Ona
Mój tata miał na imię Marek i był już dojrzałym mężczyzną, kiedy poznał moją biologiczną matkę Edytę. Miał lekko ponad trzydzieści lat, stabilną sytuację zawodową a finansowo powodziło mu się doskonale. Prowadził swoją własną firmę, która zajmowała się dystrybucją win z Włoch do najlepszych polskich barów i restauracji. Oczywiście wiązało się to z dość częstą degustacją, ale on wiedział, kiedy należy się zatrzymać. Przynajmniej w piciu miał kontrolę. Chciał ją również mieć w każdej innej dziedzinie życia, ale tylko nad wychylaniem kolejnych kieliszków czerwonego, białego czy różowego płynu potrafił zapanować, cała reszta jego życiowych zakamarków zaczęła mu się wymykać z rąk bardzo szybko. Nie wiedział jednak o tym i nic z tym nie robił, dlatego skutki tego były tragiczne o czym nie zdawał sobie sprawy też nikt z jego otoczenia, nawet jego rodzice a moi dziadkowie. Na winach jednak się znał, imponował ludziom swoją wiedzą na temat rodzajów, smaków, regionów z których pochodzą. Potrafił rozmawiać o tym godzinami, testować, pokazywać jak należy mieszać płyn w kieliszku oraz jak go próbować. Znał się na wielu rzeczach. Był dla mnie wzorem, chodzącą encyklopedią oraz największym idolem. Chciałam być taka jak on jak dorosnę.
Matka była “wolnym elektronem”, niezatrudniona nigdzie na stałe chwytała różnego rodzaju prace, była tak zwanym freelancerem, za to dobrze opłacanym. Zajmowała się pisaniem tekstów do gazet, krótkich felietonów czy reportaży. Jak miała dużo zleceń, siedziała po nocach i nie wychodziła z domu przez kilka dni, potem dopiero dawała sobie pozwolenie na świętowanie i odpoczynek. I to mojemu tacie w niej się bardzo podobało. Pracowita, odpowiedzialna, ale równocześnie potrafi się zabawić, wyluzować kiedy trzeba. Nie było też obciachu się z nią pokazać na mieście, ponieważ za swoje zlecenia dobrze zarabiała i stać ją było na dbanie o siebie, na ciuchy, kosmetyki a w szczególności na zabiegi medycyny estetycznej, z których chętnie i często korzystała. Była trochę młodsza od niego, co jemu dodawało atrakcyjności. Lubił się z nią pokazywać, przechadzać, spędzać czas. Nawet jeśli miało się to sprowadzać do chodzenia w weekend po galerii handlowej, to dla niego było to przyjemnością, bo był z nią a inni mogli się temu przyglądać.
Tata pomimo, że był dobrze sytuowany nie potrafił o siebie wystarczająco zadbać a może zwyczajnie nie chciał. Ze względu na częste wyjazdy do Włoch, spotkania z klientami i nieregularny tryb życia nie przykładał wagi do jedzenia, więc bardzo szybko okazało się, że ma przy sobie sporo zbędnych kilogramów, których dostarczyła mu żywność typu “fast food” ale także częste spożywanie wina. Nie uprawiał żadnego sportu, nie chodził do fryzjera, nie używał kremu do twarzy - wszystko dlatego, że nie miał na to czasu, ale również uważał, że jest mu to niepotrzebne. Za to uwielbiał dobre zapachy, miał w domu mnóstwo nowych perfum, których używał w zależności od nastroju i stroju. Zawsze twierdził, że lubi siebie takiego jakim jest - przynajmniej takie wrażenie sprawiał dookoła - i to mojej matce się w nim spodobało, bo kreował się na naprawdę fajnego faceta.
Miał dużą wiedzę ogólną, w zasadzie jakiego tematu by się nie poruszyło, to wyglądało, że się na tym zna. To robiło wrażenie. Do tego miał ciekawe poczucie humoru, które nie każdy chwytał ale ona tak. Moja matka miała podobne i to ich zbliżyło do siebie. A poznali się przez wspólnych znajomych.
Kiedyś na jakiejś imprezie. Szybko poszło. Ona spodobała się jemu i odwrotnie, zaczęli się spotykać kiedy mieli wolne chwile, bardzo szybko ze sobą zamieszkali, zaliczyli wpadkę. Wszystko w ciągu pół roku od momentu ich pierwszego spotkania. Znajomi i rodzina nie mieli czasu ustosunkować się do ich “ związku”, ponieważ zanim się na dobre na nim poznali już było ich “troje” a nie dwoje. W sumie może to i dobrze, tata bardzo długo był sam, już wszyscy myśleli, że tak zostanie, ciągle pochłonięty pracą, więc finalnie cieszyli się, że zaczął układać sobie życie. Zwłaszcza jego rodzice, którzy już trochę postawili na nim krzyżyk , że zostanie starym kawalerem a jedyną jego miłością będzie praca albo butelka wina. Zatem dla dobra sprawy nikt nie komentował, nie zastanawiał się czy to słuszna decyzja, każdy brał to za dobrą monetę. Marek poznał dziewczynę, zakochał się, zamieszkali razem, będa mieć dziecko - rodzina. Marek tworzy rodzinę. Wreszcie jest tak jak powinno być, przestaną się o niego martwić. W końcu teraz się ustatkował i nie musi za każdym razem wysyłać do nich sms jak ląduje w Warszawie, czy Mediolanie niezależnie od pory dnia.
I miało być pięknie i rodzinnie …
I na początku było, owszem. Tata bardzo się zaangażował, wręcz ta nowa sytuacja wchłonęła go bez reszty. Był typem romantyka, ale takiego z prawdziwego zdarzenia, wiecie, co snuje wizje bycia z kobieta do końca życia, ale żeby tak się stało, to musi o nią stale zabiegać i starać się, aby w związku nie pojawiła się nuda i rutyna. Obsypywanie kobiety kwiatami i prezentami bez okazji, szeptanie czułych słówek, podawanie śniadania do łóżka... Możliwe, że dlatego tak długo był sam, bo nie trafił wcześniej na taką osobę, przy której mógłby realizować swoje romantyczne wizje a może żadnej innej kobiecie to nie odpowiadało, w końcu to pewien rodzaj natręctwa. Edyta to lubiła, to przy niej poczuł się prawdziwym facetem. Mógł obdarowywać ją prezentami, które ona chętnie od niego przyjmowała, sponsorował jej wizyty w salonach kosmetycznych - wszystko aby ją zadowolić ale nie za darmo. W końcu gdzieś musiał być ukryty “motyw”.
Zabierał ją do sklepów i godzinami wybierał dla niej ubrania lub kosmetyki. Uwielbiał to. Czuł się doskonale móc za wszystko płacić i robił to póki miał pieniądze. Kochał organizować wyjazdy, na które to pieniędzy potrzeba było dużo więcej, ale w tym szczęściu jemu to nie przeszkadzało. Potrafił z dnia na dzień powiadomić ją, że wyjeżdżają do Szwajcarii albo do Norwegii, bo zawsze chciał tam pojechać a nie miał z kim. Wszystko już zarezerwował, zorganizował i opłacił a ją zapraszał na gotowe. No kto by się nie skusił? Jeśli w trakcie tej idylli czyjaś czujność została uśpiona, to na pewno Edyty a wtedy nie dostrzegała sygnałów ostrzegawczych.
Marek zawsze dbał o najmniejsze szczegóły, cały plan podróży miał doskonale przygotowany począwszy od tego co zwiedzą w danym miejscu, jak spędzą każdy dzień, jaki samochód wynajmą, czy z manualną, czy automatyczną skrzynią biegów, w którym hotelu się zatrzymają i co będą jeść na obiad lub na kolację. To było coś co ujęło by chyba każdą kobietę. Facet wszystko organizuje, płaci a ona palcem kiwnąć nie musi, tylko spakować walizkę. Do tego martwił się o nią. O jej pracę, o jej problemy - tak przynajmniej jej się wydawało - nie wiedziała jeszcze, że wszystko to wynika z potrzeby kontroli.
Zadawał zawsze bardzo dużo pytań, o to jak minął dzień, co ją dzisiaj spotkało, czy jest coś w czym może jej pomóc. Dużo pytał i chciał dużo wiedzieć, za to sam niewiele o sobie mówił a jeśli już to było to zawsze ogólnikowe i krótkie, szybko ucinał temat, twierdząc, że nie ma o czym dalej mówić. Jego skrytość dotycząca przeżyć, doświadczeń i relacji początkowo nie budziła pytań, ale z czasem okazała się bardzo skuteczną strategią wszak nawet mnie kilka lat zajęło, żeby dowiedzieć się jakim człowiekiem był tak naprawdę.
Lubił otaczać się pięknymi rzeczami, miał w domu mnóstwo bibelotów, które jego mieszkaniu nadawały ciepły i domowy klimat. Świeczniki ustawione na parapetach z kolorowymi świeczkami w środku, różnego rodzaju dekoracje, które miały pozytywne przesłania jak obrazy z napisem “radość”, “ kochaj swoje życie”, czy kolorowe figurki wskazujące na to, że mieszka tu osoba o bardzo pozytywnym usposobieniu. Również jego ubrania były nad wyraz barwne. Lubił kolor czerwony, pomarańczowy i żółty. Miał w swojej garderobie sporo rzeczy w takich właśnie odcieniach, posiadał też sporo dodatków, których mężczyźni już dawno przestali używać jak apaszki, chusty, bransoletki. To one sprawiały, że wyróżniał się z tłumu a to lubił bardzo, bo maskowało jego kompleksy a miał ich wiele.
Zawsze sprawiał wrażenie dobrze ubranego, pomimo swojej tuszy i nieładu na głowie wyglądał bardzo oryginalnie i stylowo. Starał się dobierać buty pod kolor jakiegoś swojego dodatku na przykład szala, czy saszetki. Jego szafa pękała w szwach i często nie mieściła się w niej cała jego garderoba. Czy te kolory i dodatki w mieszkaniu i ubraniach miały sprawić, że będzie czuł się lepiej sam ze sobą? Chyba tak. Nawet jak zamieszkali razem z Edytą nie pozwolił jej wprowadzić swoich pomysłów do mieszkania i chciał, aby wszystko wyglądało tak jak sam wcześniej urządził.
Wprowadziła się do niego, bo miał większe mieszkanie niż ona. Miała dużo więcej miejsca, żeby ulokować swoje rzeczy w szafach czy na półkach, które zostały zakupione specjalnie dla niej, ale na regałach i w kuchni nie stanęły jej pamiątki. Wszystko co chciała wnieść ze swojego starego mieszkania pozostało w kartonach w garażu. W sumie jego styl jej się podobał, więc nie oponowała i nie nalegała na to, żeby jej rzeczy się znalazły pośród jego. Uznała, że tym samym kończy jakiś swój stary etap w swoim życiu, w tych pudłach pozostawionych w ciemnym i zimnym garażu a teraz zaczyna nowy, pełen ciepła, opieki, troski i pozytywnych wibracji. Bo to te ciepłe fluidy od niego biły na samym początku. Dopiero po jakimś czasie zaczęła dopytywać o przyjaciół, kolegów, hobby.