W imię zemsty. Tom 3 - ebook
W imię zemsty. Tom 3 - ebook
Tom 3 bestsellerowych Demonów z Los Angeles! Gdy przychodzi czas zemsty, nikt nie może czuć się bezpieczny. Joaquin Ferro po latach chce odebrać życie temu, kto sprawił, że stał się Katem z Los Angeles. Jest w stanie zrobić wszystko, by zakończyć to, nad czym tak długo pracuje. Potrzebuje kogoś, kto pomoże mu w realizacji jego planu. Elena van Celluci jest jego tajną bronią i szansą na lepszą przyszłość. Dziewczyna latami więziona przez własnego ojca wydostaje się z piekła. W życiu jednak nie ma nic za darmo. Elena przekonuje się o tym bardzo szybko – w momencie, w którym Joaquin informuje ją, czego chce w zamian. Pragnienie zemsty i smak pożądania tworzą zabójczą mieszankę, która gotowa jest wybuchnąć w każdej chwili. Dwójka na pozór zupełnie różnych ludzi odkrywa, że łączy ich nie tylko wspólny wróg. Do czego będą zdolni, by zwyciężyć?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-021-7 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1. Jessica
2. Joaquin
3. Elena
4. Joaquin
5. Elena
6. Joaquin
7. Elena
8. Joaquin
9. Elena
10. Joaquin
11. Elena
12. Joaquin
13. Elena
14. Joaquin
15. Elena
16. Joaquin
17. Jessica
18. Elena
19. Joaquin
20. Elena
21. Joaquin
22. Elena
23. Joaquin
24. Elena
25. Joaquin
26. Elena
27. Joaquin
28. Elena
29. Joaquin
30. Elena
31. Joaquin
32. Elena
33. Joaquin
34. Elena
35. Joaquin
36. Elena1. Jessica
Zaczynam bać się Liama, a konkretniej jego pomysłów. Po wszystkim, co nas spotkało, jego stosunek do mnie uległ ogromnej zmianie. Nie cofnął danego słowa. Wciąż czeka, bym wybrała miejsce, w którym mamy wziąć ślub. Obiecałam mu, że zdecyduję w święta. To już za kilka dni, a ja wciąż nie podjęłam decyzji.
Obecnie nawet nie mogę o tym myśleć, bo mój narzeczony postanowił, że pokaże mi, jak wyglądają prawdziwe święta, choć sam pewnie już tego nie pamięta. Tara zaś pomaga mu w tym, starając się chyba nadrobić te wszystkie stracone lata. Trochę dziwnie się czuję. Jakby coś mi odebrano. Wiem, że muszę porozmawiać z Liamem. Odciągnął mnie od wszystkiego, do czego jeszcze tak niedawno mnie przyzwyczajał. Teraz nie chcę poruszać tego tematu, bo wiem, że nie będzie to miła konwersacja. Muszę jednak coś zrobić, by mój narzeczony przestał się niepokoić, że może mi się coś stać. To, co nas spotkało, nie sprawiło, że zapragnęłam normalnego życia. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że jestem inna, że tu odnalazłam siebie.
– Jess! – krzyczy Liam, który wpada właśnie obładowany zakupami. – Pomóż mi, najlepiej wyciągnij pistolet z mojej szuflady i mnie, kurwa, zastrzel.
Podbiegam do niego, śmiejąc się w głos. To nie jest normalna sytuacja, ale w tej chwili bawi tylko mnie. Zabieram kilka toreb z jego rąk i znów wybucham śmiechem na widok jego miny.
– Co w tym jest? Okradliście galerię handlową?
– Matka się uparła, żeby każdy z moich ludzi dostał prezent. Wyobrażasz to sobie? Morderca, który otwiera pudełko i znajduje w nim sweter w pierdolone renifery – warczy, jest naprawdę zły.
Choć chciałabym ukryć rozbawienie, nie jestem w stanie tego zrobić.
– Pogadam z nią. Wytłumaczę, że chłopaki bardziej ucieszą się z nowego pokrowca na broń czy jakiegoś noża. – Wzruszam ramionami, po czym zaglądam do jednej z reklamówek. Niestety, Liam nie przesadzał. – Albo po prostu powiem, że prezenty nie są dobrym pomysłem – dodaję nieco zmieszana, widząc zawartość toreb.
– Zrób to, proszę, bo przysięgam, że strzelę sobie w łeb – mówi wciąż nerwowo. – Mam nadzieję, że zrozumie, że oni nie potrzebują prezentów. To jest kurewsko głupi pomysł, Jess. Wiesz o tym przecież.
Całuję go, a na jego twarzy pojawia się w końcu delikatny uśmiech.
Odstawia wszystkie zakupy i wychodzi z salonu, zostawiając mnie samą z tym… problemem. Nawet nie chcę sprawdzać, co jest w środku. Domyślam się, że po przejrzeniu wszystkich rzeczy udzieli mi się nastrój narzeczonego. Nie mogę się jednak dziwić jego mamie. Chce, żeby te święta były wyjątkowe. Problem w tym, że nie potrafi chyba przyjąć do wiadomości, czym zajmuje się jej syn. To tak, jakby wiedziała jedynie o tych legalnych biznesach i nie miała pojęcia, że Liam ma drugą, mroczną naturę.
Mam zamiar zostawić to wszystko i wyjść, ale Tara dołącza do mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Chyba jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa. Nie, od kiedy ją znam.
– Miałam nadzieję, że cię tu zastanę! Pomożesz mi to wszystko spakować? Nie wiem, czy nie jest tego za mało. Liam nie ma pojęcia, ilu ludzi u niego pracuje – mówi z niedowierzaniem.
Cholera, zabiję go. I jak ja mam jej powiedzieć, że to zły pomysł? Dlaczego Liam nie zrobił tego, kiedy Tara powiedziała mu o swoim planie? Ten mężczyzna czasami zachowuje się jak dziecko, szczególnie w takich sytuacjach. Facet, który zabija bez mrugnięcia okiem, boi się konfrontacji z własną matką.
Brzmi to paradoksalnie, ale jest prawdą.
– Posłuchaj, myślę, że to nie jest dobry pomysł.
Kobieta posyła mi pytające spojrzenie, a ja czuję, że za chwilę zacznę się jąkać.
– Pracownicy Liama to w dużej mierze zabójcy. Twój pomysł jest dość… – robię pauzę, żeby znaleźć odpowiednie słowo, ale nic nie przychodzi mi do głowy – nie na miejscu – wypalam bez zastanowienia.
– Jestem taka głupia – mamrocze pod nosem.
– Nie jesteś! Chciałaś dobrze, a Liam od razu powinien był ci powiedzieć, że to nie będzie dobrze odebrane.
Pierwsze święta w moim życiu zaczynają się, kurwa, cudownie.
– W porządku. Oddam te rzeczy. – Tara uśmiecha się ponuro. – Jak się teraz nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że to naprawdę był głupi pomysł – dodaje chłodno.
Podchodzę do niej i gładzę ją po ramieniu.
– Załatwię to – zapewniam ją. – Odpocznij.
Mama O’Dire’a ma zostać u nas do Nowego Roku. W przeciwieństwie do Valerii nie przeszkadzają jej otaczający ją zabójcy. Udaje, że ich nie ma. Problemem jest strach przed uczuciami jej syna. To tak, jakby czekało się na wybuch bomby. Albo do tego dojdzie, albo zapalnik okaże się uszkodzony. Oni unikają poważnych tematów. Może Tara chce z nim porozmawiać o tym, co się stało, ale Liam ma uczulenie na wracanie do przeszłości. Zgaduję, że dlatego nie protestował na zakupach. To było mu na rękę, nie musiał obawiać się, że Tara zacznie mówić.
W końcu nie wytrzymuję i postanawiam porozmawiać z narzeczonym. To już powinno się skończyć. Przechodzę do jego gabinetu, pukam dwa razy, a kiedy słyszę jego głos, wpadam do środka niczym burza. W pomieszczeniu jest także Morris. Obaj mężczyźni są bardzo spięci. Na ich widok od razu zapominam, po co tu przyszłam.
– Coś się stało? – pytam zaniepokojona.
– Morris dowiedział się, czym teraz zajmuje się Joaquin.
Sztywnieję na dźwięk tego imienia. Po tym wszystkim, co się wydarzyło, Joaquin stał się tematem tabu. Czułam, że Liam o nim nie zapomniał, ale nie spodziewałam się, że postanowił dowiedzieć się, co robi mężczyzna. Z drugiej jednak strony to było do przewidzenia. Przecież to jeden z najlepszych zabójców chodzących po tej ziemi. Nic dziwnego, że O’Dire chciał mieć go na oku i dowiedzieć się czegoś o nim.
– Chce zabić Paola van Celluciego – informuje mnie Morris.
Nigdy nie słyszałam o kimś takim, więc czekam, aż ktoś powie, kim jest ten człowiek.
– To facet, który zabił matkę Joaquina.
Z trudem przełykam ślinę. Nie spodziewałam się, że spotkało go coś takiego.
– W takim razie nie rozumiem waszych min. Chyba nic w tym dziwnego, że chce się zemścić.
– Mała, Celluci to baron narkotykowy – zaczyna tłumaczyć mi Liam. – Jest zamieszany także w handel ludźmi i bronią. To człowiek, który trzęsie całym Meksykiem z pomocą jednego z najbardziej brutalnych karteli, o których słyszałem. Wierz mi, przy nim nawet ja jestem święty.
– Ma ludzi w całym kraju. Ochronę składającą się z tysięcy żołnierzy – kontynuuje Morris. – A Joaquin jest sam. Poza tym jego chęć zemsty może sprawić, że będziemy mieć na głowie bandę Meksykanów.
– Jak to? – pytam zmieszana.
– Ferro pracował dla mnie. Niewykluczone, że jego atak odbiorą jako moje zlecenie – mówi poważnie Liam. – Mogą uznać, że mu pomagałem. – Odwraca się do Morrisa i wypuszcza ciężko powietrze. – Przynajmniej wiemy, co robił, gdy go tu nie było. Jakie interesy załatwiał z Cavaco i podobnymi kutasami.
– A więc co teraz? – rzucam, gdy żaden z nich nie odzywa się ani słowem.
– Nic. Nie polecę do Meksyku, żeby go odszukać. Musimy obserwować każdy jego ruch.
– I tak po prostu będziemy czekać?
– Tak. Mam kilku ludzi w Meksyku, będą mnie informować, jeśli czegoś się dowiedzą. Nie wiem, jaki ma plan. Na jego miejscu chciałbym mieć pewność, że nic mi nie przeszkodzi.
– Chyba że wie, jak go zabić, i zrobi to kosztem własnego życia – dodaje Morris.
– Myślę, że on nie chce zginąć. Chce nacieszyć się życiem bez tego bagażu, który ciążył mu przez tak długi czas – komentuję zamyślona. – Ja właśnie tak bym zrobiła.
– Może masz rację, mała.
Nie wiem, czy ich kamienne twarze nie skrywają emocji, których ja nie potrafię w sobie stłumić. Nic przecież nie zrobię, mogę czekać razem z nimi i mieć nadzieję, że Liam powie mi o wszystkim, czego się dowie. Z jakiegoś powodu zależy mi na tym, żeby Joaquin dokonał swojej zemsty i nie zginął.