W jego oczach - ebook
W jego oczach - ebook
Derek Brown ma 34 lata i charakter, który dostarcza mu wielu problemów. Jest właścicielem nieźle prosperującego klubu w Nowym Jorku. Derek to kawaler i dobrze mu z tym; przypięta do niego łatka wiecznego imprezowicza i niegrzecznego chłopca bardzo do niego pasuje. Lubi kobiety, seks i poczucie władzy. Nigdy jednak nie sypia z kobietami, które dla niego pracują. Mia Thompson to dziewczyna, która może być ucieleśnieniem męskich fantazji, jest zjawiskowo piękna, lecz nie zdaje sobie z tego sprawy. Nigdy nie starała się podobać mężczyznom. Od zawsze wolała towarzystwo chłopców niż zazdrosnych o nią koleżanek. Ma 28 lat i jest wielką miłośniczką mieszanych sztuk walki. By utrzymać się w Nowym Jorku, podejmuje pracę jako kelnerka w klubie należącym do Dereka. Nie pasują do siebie wcale, są jak ogień i woda. Jednak Mia zakochała się w Dereku od pierwszego wejrzenia. Tylko jest mały problem, on jest kobieciarzem, który nie zamierza się zmienić. Oto dowód na to, jak miłość potrafi zmienić człowieka. Co jednak zrobić, gdy zabraknie tak potrzebnego zaufania? Czy zakochana kobieta będzie w stanie ujarzmić playboya? Czy on będzie chciał dla niej porzucić dotychczasowe życie? Przed Wami pełna żaru, namiętności i uczucia historia Mii i Dereka. Gorąco polecam. - Nana Bekher, autorka Kocham drani, każdy książkowy cham to mój mąż. Teraz do swojej wielkiej kolekcji mogę dołączyć Dereka. „W jego oczach” to świetny debiut AT. Michalak. Autorka to pełna potencjału i pomysłów kobieta, która swoją powieścią powali Was na kolana. Ja już nie mogę się doczekać wersji papierowej, aby móc przeżyć to jeszcze raz. Gorąco polecam. - Paulina Nowaczyk, autorka serii „Upadłe diabły” Cudowna historia ukazująca, że pomimo wszelkich przeciwności losu, warto walczyć o drugiego człowieka i jego miłość, a także spełniać marzenia. Polecam gorąco! - Agnieszka Siepielska, autorka „Rhysa” „W jego oczach” to lekka i przyjemna opowieść, przez którą się płynie. Pełna pożądania, namiętności oraz walki z przeciwnościami losu. Autorka stworzyła historię, która pozwoli Wam zapomnieć o problemach. Czytając o przygodach Dereka i Mii, odpłyniecie w ich świat i przeżyjecie przyjemne i niezapomniane chwile. Polecam gorąco. - Świat książkowy Mali
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-66754-43-0 |
Rozmiar pliku: | 4,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mia
Biegłam przez Elevenstreet, trzymając nad głową kawałek zmoczonej już gazety. Zaskoczył mnie deszcz, a nie miałam ze sobą parasola. Czułam, że dotrę na miejsce przemoczona do suchej nitki.
Moje długie, czarne włosy kleiły się do twarzy. Nie ma co, na pewno zrobię dobre wrażenie na menadżerze Insomnii. Musiałam dostać tę pracę. Z pensji kelnerki w barze szybkiej obsługi trudno mi było się utrzymać w tym mieście. Całe zarobione pieniądze szły na czynsz i niewiele zostawało mi już na jedzenie. Nie żebym była wymagająca, ale musiałam przecież coś jeść. Skrupulatnie odkładałam każdy zaoszczędzony cent, by móc w końcu zacząć treningi.
W domu w Alexandria Bay ciężko trenowałam, by móc kiedyś zaistnieć. Niestety wieś to nie jest wymarzone miejsce na rozwój kariery. Mój trener, pan Jeferson, był dobry, jednak mnie marzył się występ na Madison Square Garden, więc powinnam trenować z najlepszymi, a najlepsi byli drodzy, i to bardzo drodzy.
Wierzyłam, że praca w Insomnii pomoże mi spełnić w końcu marzenia i będę mogła trenować w Brooklyn MMA 9. Musiałam jeszcze zostać przyjęta do tej pracy, a wydawało mi się to coraz bardziej odległe. Byłam pewna, że jak mnie zobaczą, nie będą chcieli kogoś takiego jak ja. W nowojorskich klubach liczył się wygląd, a ja byłam zwyczajną dziewczyną ze wsi, która marzyła, by stać się gwiazdą oktagonu. Pragnęłam być zawodniczką MMA.ROZDZIAŁ 1
Mia
Wpadłam do klubu nieco spóźniona.
No ładnie, nie dość, że wyglądałam jak zmokła kura, to jeszcze byłam po czasie.
Nienawidziłam spóźnialstwa, bardzo mnie to drażniło. Zawsze starałam się być wszędzie na czas.
Z impetem otworzyłam drzwi prowadzące do lokalu i zderzyłam się z czymś twardym, ale zaskakująco ciepłym.
Uniosłam głowę, by spojrzeć, na co wpadłam. Moje zdziwienie było ogromne, gdy napotkałam zimne, niebieskie spojrzenie, które mierzyło mnie teraz intensywnie. Zaskoczona, cofnęłam się o krok i opuściłam głowę z zażenowaniem. Czułam, jak moja twarz robi się coraz bardziej czerwona. Stałam tak chwilę, gdy osoba, na którą wpadłam, w końcu postanowiła się odezwać.
– Zawsze tak biegasz i wpadasz na nieznajomych? – Jego głos był silny i odrobinę zachrypnięty.
Milczałam, próbując ukryć wrażenie, jakie na mnie wywarł. Nigdy nie czułam się tak jak teraz. Fascynacja i odrobina niepewności, mieszały się ze sobą, wywołując nieznane dotąd uczucie w moim brzuchu.
Był wysoki i delikatnie muskularny. Nie za bardzo, myślę, że jakby trenował MMA, byłby w wadze średniej. Miał może metr osiemdziesiąt pięć i wyglądał oszałamiająco.
Czarne, lekko długie włosy okalały mocną szczękę pokrytą zarostem. W jego oczach można było się zatracić, jasnoniebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie z niecierpliwością. Musiałam zebrać się w sobie, by w końcu się odezwać.
– Bardzo pana przepraszam, spieszyłam się. Jestem umówiona tu na rozmowę o pracę, a jestem już spóźniona, nie widziałam pana.
Spojrzałam na jego koszulę, która była lekko mokra po zderzeniu ze mną. Cholera, jeszcze upaprałam facetowi koszulę, ten dzień nie mógł być gorszy.
– OK, wyluzuj, nie gniewam się. Mówisz, że przyszłaś w sprawie pracy? Chodź, zaprowadzę cię do menadżera. – Ujął mnie za rękę i pociągnął wzdłuż ciemnego korytarza.
Przeszył mnie prąd, gdy nasze dłonie się spotkały. Popatrzyłam na niego zdziwiona, ale nie mówiąc ani słowa, pozwoliłam się prowadzić do sali, w której czekał na mnie menadżer.
Rozglądałam się dookoła, o tej porze klub był jeszcze zamknięty. Insomnia była jednym z najlepszych lokali w Nowym Jorku i wprost bił od niej luksus. Wolną ręką przeczesałam mokre włosy, by choć trochę odsłoniły moją twarz.
Było mi głupio, kiedy tak szłam z nieznajomym mężczyzną.
Przecież nawet nie spytałam go, czy tu pracuje i jak się nazywa. On chyba nie był zainteresowany moim imieniem, bo również nie zapytał. Jasne, taki facet może mieć przecież każdą kobietę, jakiej zapragnie, dlaczego miałby w ogóle interesować się kimś takim jak ja. Dziewczyna ze wsi to nie jego liga.
Podeszliśmy do wysokiego drewnianego baru, przy którym na stołku siedział mężczyzna.
Na oko był w moim wieku. Nie był zbyt wysoki, ale przyjemnie się na niego patrzyło.
W przeciwieństwie do mojego nowego znajomego, ten był blondynem z gładko zaczesanymi do tyłu włosami. Ubrany w zapewne drogi garnitur i błękitną koszulę. Rozmawiał z kimś przez telefon.
Na nasz widok trochę się zestresował i spojrzał na mojego towarzysza ze strachem w oczach.
Nie wiem czemu, ewidentnie się go bał. Odłożył telefon, pożegnawszy się ze swoim rozmówcą, i zwrócił się do stojącego obok mnie mężczyzny.
– Cześć, Derek, co tu robisz? Miało cię nie być dzisiaj.
Więc mężczyzna obok mnie ma na imię Derek? Patrząc w jego stronę, pomyślałam, że bardzo do niego pasuje. Może był tu ochroniarzem? Z takim wyglądem na pewno by się nadawał do tej roli.
Wiedziałam, że mężczyźni o jego posturze zazwyczaj byli bardzo dobrymi zawodnikami i najłatwiej im było się bić. Derek popatrzył na menadżera, po czym się odezwał.
– Sebastian, chyba nie muszę ci się tłumaczyć z obecności we własnym klubie?
O cholerka, a więc to był właściciel tego przybytku. No niech mnie szlag, gorzej nie mogłam trafić, miałam tylko nadzieję, że nasze zderzenie nie będzie miało wpływu na to, czy zostanę przyjęta, czy nie.
– Oczywiście, że nie musisz, przepraszam – odezwał się z lekkim strachem.
– Sebastian, weź się do roboty, ta pani przyszła na rozmowę o pracę. Zajmij się nią, proszę – powiedział, popychając mnie lekko w stronę wolnego hokera. – Proszę, niech pani usiądzie, Sebastian się panią zajmie. Mogę cię prosić na słówko? – zwrócił się do menadżera.
– Przepraszam, na moment, zaraz do pani wrócę.
Obaj odeszli kawałek ode mnie, więc nie mogłam usłyszeć, o czym rozmawiają. Wierciłam się niecierpliwie na krześle, starając się trochę uspokoić nerwy. Po chwili Sebastian wrócił do mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.
– Może teraz oficjalnie – powiedział, wyciągając rękę w moją stronę. – Sebastian Masters, jestem menadżerem Insomnii.
Wstałam i pewnie uścisnęłam jego dłoń.
– Mia Thompson, bardzo mi miło pana poznać.
Uśmiechnął się do mnie i poczułam się trochę lepiej. Wydawał się dobrym człowiekiem.
– Mów mi Sebastian, wszyscy jesteśmy tutaj po imieniu. Derek lubi swobodną atmosferę.
Opuściłam głowę na wzmiankę o Dereku; nie wiem czemu, ten człowiek z miejsca mnie zainteresował, co nie zdarzało się często.
– Opowiedz mi coś o sobie, Mia.
– Dobrze. Nie mam zbyt dużego doświadczenia, ale nadrabiam sumiennością. Dotychczas pracowałam w małym barze niedaleko mojego domu na obrzeżach miasta. Nie jest to zła praca, ale pensja jest bardzo mała, ledwo wystarcza mi na wynajęcie kawalerki, którą i tak dzielę ze swoją współlokatorką Rachel. Skończyłam tylko liceum, moi rodzice nie należą do bogatych osób i od kiedy pamiętam, musiałam im pomagać w utrzymaniu domu.
Nie wiem, czemu powiedziałam Sebastianowi to wszystko, po prostu nieraz jak zacznę mówić, to trudno mi się opanować.
Przyglądał mi się uważnie, po chwili w końcu się odezwał.
– No dobrze, Mia, możemy przyjąć cię na okres próbny.
– Naprawdę? O mój Boże, tak się cieszę! Obiecuję, na pewno nie pożałujesz swojej decyzji. Będę się bardzo starała.
– Spokojnie, jeszcze nie powiedziałem, ile będziesz zarabiała – powiedział z uśmiechem.
– Och, no tak, przepraszam.
– Twoja pensja na okresie próbnym będzie wynosiła tysiąc dziewięćset dolarów, wszystkie napiwki możesz zachować dla siebie. Uwierz, jest ich bardzo dużo. Nasi goście to grube ryby. Oczywiście wymagamy całkowitej dyskrecji. Nic, co się tu wydarzy, nie ma prawa wydostać się na zewnątrz.
Och, ale mnie zatkało. Całe tysiąc dziewięćset dolców. To wiele więcej niż zarabiałam dotychczas. Byłam bardzo zadowolona.
– Dziękuję, to dla mnie wiele znaczy. Dla mnie to dużo pieniędzy. Dziękuję za danie mi tej szansy. Potrafię dochować tajemnicy, nie musisz się obawiać.
– Jesteś taka bezpośrednia, nie wiem, gdzieś ty się uchowała. Powiem ci w zaufaniu, że nie mnie powinnaś dziękować. Derek, kazał mi cię przyjąć. Musiałaś wywrzeć na nim dobre wrażenie, nigdy nie mieszał się w zatrudnienie personelu.
Spojrzałam na niego zaskoczona, nie mogłam uwierzyć w to, co mówił. Nie znałam tego człowieka. Dlaczego od razu postanowił mnie zatrudnić? Byłam trochę podejrzliwa. Co, jeśli on chciał czegoś w zamian?
– Dlaczego mi o tym mówisz?
– Wydajesz mi się otwarta i szczera. Nie chciałbym, abyś się sparzyła. Nie zrozum mnie źle, Derek to świetny szef i dobry kumpel, ale kobiety traktuje jak zabawki. Sądząc po tym, że kazał cię zatrudnić, to chyba wpadłaś mu w oko. Taki człowiek jak on może cię pożreć na śniadanie. Widzę, że jesteś dobra i skromna, to nie jest odpowiednia partia dla ciebie.
Popatrzyłam na niego zakłopotana. Co ja mam teraz zrobić?
Mam przyjąć tę pracę? Nie powiem, że Derek mi się nie podoba.
Jest cholernie seksownym facetem i ma w sobie coś, co i świętą skłoniłoby do grzechu. Nie mogę sobie na to pozwolić, jednak chcę pracować, by spełnić marzenie, i na tym muszę się skupić. Nie wierzyłam też w to, że taki facet może być mną zainteresowany; Sebastianowi musiało się coś pomylić.
– Dziękuję, że mi to mówisz. Ode mnie Derek niczego się nie dowie, nie powiem mu. Pracę przyjmę, potrzebuję tych pieniędzy. Derek to mój szef i tak zostanie, nie w głowie mi romanse w pracy.
Popatrzył na mnie zaskoczony, jednak skinął głową. Nie byłam pewna, czy uwierzył, w to, co mówię.
– Przejdźmy do mojego biura, podpiszemy umowę i od jutra możesz zaczynać. Dostaniesz stroje do pracy, są obowiązkowe. Mam nadzieję, że nie sprawia ci trudności chodzenie na szpilkach.
Wstaliśmy i udaliśmy się do biura Sebastiana. Po drodze myślałam, jak poradzę sobie w butach na obcasach. Przecież ledwie dwa razy w roku je zakładam. No trudno, będę musiała poćwiczyć w domu, aby jutro nie zrobić z siebie idiotki.
Po podpisaniu dokumentów uścisnęliśmy sobie dłonie i Sebastian zaprowadził mnie do szatni dla personelu. Otworzył szafę i wyjął z niej cztery komplety nowych ubrań.
– Nosisz S? – zapytał, przyglądając mi się.
– Tak, skąd wiedziałeś?
– Mam dobre oko. Proszę. – Podał mi ubrania, uśmiechając się łobuzersko. – Masz czarne szpilki?
– Tak – odparłam szybko, myśląc o jedynej parze, którą miałam w domu.
Trudno, na jakiś czas będą mi musiały wystarczyć. Nie stać mnie było teraz na kupienie nowych. Po pierwszej wypłacie będę musiała sprawić sobie dodatkową parę.
– No dobrze. Przyjdź jutro na osiemnastą. Katrin ci wszystko pokaże. Wejdź wejściem dla personelu z boku klubu.
– Dobrze, będę. Jeszcze raz dziękuję.
– Jak mówiłem, nie ma za co. Mam nadzieję, że się sprawdzisz i zostaniesz z nami na stałe. Chodź, odprowadzę cię do wyjścia.
Pomachał na pożegnanie. Miałam szczęście, że Sebastian był fajnym facetem. Czułam, że dobrze mi się będzie tutaj pracowało, i być może w końcu los się do mnie uśmiechnie.
Jak na skrzydłach udałam się do metra, by pojechać do mojej małej kawalerki. Nie mogłam się doczekać, aż powiem o wszystkim Rachel.ROZDZIAŁ 2
Derek
Siedziałem rozwalony na fotelu, a przed sobą miałem monitor z widokiem na bar. Obserwowałem rozmowę kwalifikacyjną, którą właśnie przeprowadzał Sebastian. Długonoga brunetka, która siedziała obok niego, była kurewsko gorąca. Kurwa, może źle zrobiłem, każąc mu ją zatrudnić. Nie wpierdalałem się w romanse z pracownicami, a ta dziewczyna miała być naszą nową kelnerką. Było w niej jednak coś takiego, że kazałem mu ją zatrudnić. Kiedy zderzyła się ze mną w drzwiach klubu i popatrzyła na mnie jak sarna na uwięzi, czułem, jak mój kutas, od razu zrobił się twardy. Wbrew pozorom nie było to łatwe zadanie, bo lata sypiania z kobietami, które miałem na wyciągnięcie ręki, sprawiły, że trudno było mi zaimponować i dogodzić. Byłem bardzo wybredny, a do tego kurewsko wymagający. Lubiłem pewne siebie kobiety, a nie zlęknione sarny, jaką była ta mała. Popatrzyłem jeszcze raz w monitor, przeklinając w duchu, że sam nie zająłem się rozmową z nią. Widziałem, że Sebastian patrzył na nią i pewnie już planował, jak zaciągnąć ją do łóżka.
Będę musiał pogadać z nim i ustawić go do pionu. Nie lubiłem, kiedy personel łączyło coś innego niż praca. Sebastian był na pewno lepszym wyborem niż ja, ale nie pozwolę mu jej mieć; wiem, że to dobry facet, ale nie dla niej. Wstałem zza biurka i wyciągnąłem telefon. Musiałem się wyładować, a w tym zawsze pomocna jest Agnes. Po chwili odebrała i kuszącym głosem przywitała się ze mną.
– Dzień dobry, Derek. Czemu zawdzięczam twój telefon?
– Agnes, o piętnastej w moim apartamencie. Załóż coś ładnego i bądź gotowa, bo mam zamiar ostro cię przelecieć – wydałem jej polecenie.
– Och, będę na pewno, do zobaczenia.
Odłożyłem słuchawkę i musiałem jeszcze przejrzeć papiery. Byłem już trochę spokojniejszy, wiedząc, że niedługo zanurzę kutasa w jej soczystej cipce. Agnes była zawsze na wyciągnięcie ręki. Nie byliśmy ze sobą, co nie przeszkadzało mi jej pieprzyć, kiedy tylko miałem na to ochotę. Była modelką i dużo podróżowała. Lubiłem nasz układ, ona była chętna zawsze, gdy jej potrzebowałem, i nie chciała związku – tak jak ja. To był idealny układ. Była wyzwoloną kobietą, znała swoją wartość, no i była zajebista w łóżku. Lubiła się pieprzyć w różnych konfiguracjach. Nie było dla niej tabu. A ja byłem wybrednym skurczybykiem.
Usiadłem przed laptopem i próbowałem zająć się pracą. Nie było to łatwe, bo mój kutas od kilkunastu minut stał na baczność. Zerknąłem w ekran monitora i spoglądając na Sarenkę, wiedziałem, że nie wytrzymam do piętnastej. Było w niej coś podniecającego. Zauważyłem, że była zlękniona kontaktem fizycznym ze mną, ale również zafascynowana. Przez moment dostrzegałem w jej oczach żar. Znałem się na kobietach i zdawałem sobie sprawę, jakie robię na nich wrażenie.
Sięgnąłem do mojego twardego penisa i zacisnąłem na nim dłoń. Masowałem członka, który już niecierpliwie czekał na wystrzelenie. Nie pamiętam, kiedy się onanizowałem, zawsze byłem dumny ze swojej samokontroli. Rozpiąłem rozporek i wyjąłem go na zewnątrz, po czym szybko pocierałem kutasa w górę i w dół, odchyliłem głowę, głośno oddychając. Mocno trzepałem penisa uwięzionego w dłoni, drugą rękę wsadziłem w rozporek, dotykając jąder. Zwiększyłem uścisk i przyspieszyłem, chcąc już skończyć. Po paru ruchach ręki poczułem wydostające się nasienie. Z szuflady biurka wyciągnąłem chusteczki i wytarłem się dokładnie. Schowałem kutasa z powrotem w spodnie i poszedłem do łazienki umyć dłonie.
Kurwa, ta mała musi się trzymać z dala ode mnie. Nie wiem, ile będę w stanie się kontrolować, by nie zaciągnąć jej do łóżka i ostro wyruchać. Najlepiej, jak nasze kontakty zostaną ograniczone do minimum. Będę udawał, że nie pracuje tutaj, dla mnie nie będzie istniała. Spojrzałem na zegarek i wyszedłem z biura. Pora na drugą rundę. Agnes będzie musiała mnie zadowolić i to nie raz. Byłem dziś napalony jak nastolatek.
Podjechałem pod apartament i zaparkowałem mojego jaguara na stałym miejscu. Szybkim krokiem skierowałem się do windy. Nim przyjdzie Agnes, miałem jeszcze chwilę, by wziąć prysznic. Wyciągnąłem kartę magnetyczną i otworzyłem drzwi. Rzuciłem marynarkę na kanapę i ruszyłem do łazienki. Po szybkim prysznicu wyszedłem, owinięty w pasie ręcznikiem, czułem się zajebiście.
W mieszkaniu rozległ się dźwięk domofonu, dając mi znak, że kobieta jest na miejscu. Włożyłem na siebie tylko spodnie od garnituru i zapiąłem pasek. Po chwili w drzwiach ukazała się Agnes, gestem zaprosiłem ją do środka. Weszła do mieszkania, a mnie omiotła słodka woń jej perfum. Wciągnąłem powietrze, chcąc napawać się tym zapachem. Miała na sobie płaszcz, podszedłem do niej wolnym krokiem, by pomóc jej się go pozbyć.
Zawsze umiała mnie zaskoczyć i tak było również tym razem. Pod bordowym płaszczem, który właśnie od niej zabrałem, nie miała nic oprócz zmysłowej, czarnej, koronkowej bielizny i czarnych pończoch.
Odwiesiłem jej okrycie na wieszak i wszedłem do salonu. Agnes stała dumnie na środku. Okrążyłem ją i zatrzymałem się za jej plecami. Dłonią przejechałem wzdłuż jej kręgosłupa. Wyraźnie przeszedł ją dreszcz, wywołany moim dotykiem.
– Pochyl się – wydałem jej rozkaz, który bez zastanowienia spełniła.
Stała teraz przede mną na wyprostowanych nogach, dłonie trzymała zaciśnięte na swoich kostkach. Tak bezwstydnie obnażona. Czekając na mój ruch, wyglądała kurewsko seksownie. Ponownie przejechałem wzdłuż jej kręgosłupa. Drugą ręką dotknąłem jej wypiętych w moją stronę pośladków, odzianych tylko w cieniutkie, koronkowe figi. O tak, wiedziała, że kurewsko nie lubię stringów. Głaskałem jej tyłek niespiesznie, próbowała podnieść się trochę, co uniemożliwiłem jej, popychając ją stanowczo ku dołowi.
– Nie zmieniaj pozycji. Masz stać tak, dopóki nie powiem – wydałem polecenie twardym głosem.
Pociągnąłem za jej majtki, które wpiły się w jej słodką cipkę. Wydała jęk. O tak, było jej dobrze, ale nie zamierzałem przestać. Chciałem, by zaczęła błagać, żebym ją wypieprzył.
Zamachnąłem się i uderzyłem ją w pośladek, głośny odgłos rozniósł się po salonie. Agnes wygięła ciało w łuk, ale nie puściła kostek. Usłyszałem jej jęk, zjechałem dłonią na dół jej majtek, dotykając ociekającej już cipki. Odchyliłem skrawek materiału i rozsmarowałem wilgoć po płatkach jej kobiecości.
– Derek, ooo, tak. Wiesz, jak lubię.
– Stój spokojnie – zabrałem rękę – bo przestanę.
– Proszę, nie, nie przestawaj, będę już grzeczna!
Uderzyłem jej pośladek raz jeszcze.
– Dobra dziewczynka.
Chwyciłem jej majtki i zsunąłem wzdłuż jej długich nóg. Dalej stała w pozycji, jakiej od niej wymagałem, uklęknąłem przy jej wypiętym tyłku i palcami rozdzieliłem jej kobiecość. Dmuchałem do środka, widziałem, że Agnes potrzebuje niemałej samokontroli, by siedzieć cicho. Z zapamiętaniem zacząłem lizać jej otwartą dla mnie cipkę, lizałem, gryzłem i zasysałem. Uwielbiałem to robić, każda kobieta była wtedy bezbronna i zdana na moją łaskę, dokładnie tak jak lubiłem. Włożyłem język do środka, pieprząc nim jej ciasne wnętrze. Nogi Agnes zaczęły dygotać, zwiastując nadchodzące spełnienie. Odsunąłem się od niej szybko, na co jęknęła z niezadowoleniem.
– Derek, proszę! – skomlała.
– Dojdziesz na moim fiucie! – powiedziałem, odpinając pasek przy spodniach. – Stój tak, nie waż się podnieść – warknąłem w jej stronę.
Wyjąłem kutasa i mokrymi od jej soków palcami delikatnie go zwilżyłem. Nie potrzebowaliśmy ochrony. Badała się regularnie i miała spiralę, ja również byłem czysty. Agnes wystarczała mi całkowicie, była na każdą moją zachciankę, więc nie miałem żadnej innej kobiety, od kiedy sypiałem z nią. Szybko włożyłem jej całego kutasa, prawie przewracając ją na kolana. Dobra dziewczynka, w porę opanowała równowagę. Nagrodziłem ją dwoma klapsami, które uwielbiała. Nie zawracając sobie głowy delikatnością, zacisnąłem palce na jej biodrach i zacząłem w nią pompować długimi, mocnymi ruchami. Jedną ręką nadal trzymałem ją w pasie, drugą pociągnąłem za włosy, nie pozwalając jej się wyprostować. Staliśmy na środku salonu. Ja trzymałem jej długie kosmyki w garści, raz za razem wpychając kutasa do jej środka.
Pieprzyłem ją z całej siły, mocno i ostro, tak jak oboje lubiliśmy. Czułem, jak jej pochwa zaczyna się na mnie zaciskać, włożyłem jedną rękę z przodu i mocno zacisnąłem palce na jej łechtaczce. Z głośnym krzykiem doszła, drżąc w moich ramionach. Również byłem już na granicy. Wyciągnąłem z niej kutasa.
– Uklęknij.
Gdy wykonała polecenie, włożyłem jej napiętego do granic możliwości członka do ust. Wystarczyły mi tylko trzy ruchy i doszedłem w jej buzi, mocno przytrzymując jej głowę.
– Przyjmij wszystko, wyliż go!
Zrobiła, czego od niej żądałem. Oblizała najpierw główkę, wolno zataczając językiem kółka wokół niej. Wyjęła go z ust i dokładnie wylizała naokoło.
Gdy skończyła, popatrzyła na mnie zadowolona, dalej klęcząc przede mną.
– Derek, było cudownie. Dziękuję, ale wydawałeś mi się inny – powiedziała.
– Agnes, chyba masz urojenia w tej swojej słodkiej główce…
– Nie, Derek, nie wydaje mi się, już dawno nie byłeś tak namiętny. Nie mogę tego wyjaśnić, ale czułam, że to nie dla mnie, jakbyś chciał pieprzyć kogoś innego.
Kurwa, miała cholerną rację, nie była głupia, myślami byłem przy zalęknionej Sarence. To ją pragnąłem wyruchać do utraty tchu. Nie wypowiedziałem myśli na głos, zamiast tego odezwałem się do Agnes.
– Nie pierdol głupot. Chodź, wypieprzę ci takie pomysły z głowy. – Pociągnąłem ją za rękę i poprowadziłem do sypialni.
Miałem na nią ochotę. Zamierzałem zerżnąć ją znów i znów, aż z mojej głowy wyparuje delikatna brunetka, która miała na imię Mia.ROZDZIAŁ 3
Mia
Wysiadłam z metra i wolnym krokiem skierowałam się w stronę domu. Gwar był tu nieco mniejszy niż w centrum Nowego Jorku, jednak również był uciążliwy. Machnięciem ręki przywitałam panią Collins, która jak co wieczór zamiatała chodnik przed naszą kamienicą. Z ociąganiem weszłam na duże schody prowadzące do starego, ceglanego budynku. Okolica nie była ciekawa, co chwila docierały do moich uszu sygnał radiowozów bądź głośne wycie karetki. Czynsz jednak sprawiał, że do tej pory nie myślałam nad zmianą mieszkania. Było mnie stać, by wynająć starą, nieco zgrzybiałą kawalerkę wraz z Rachel, którą poznałam dzięki aplikacji internetowej. Pomimo krótkiego czasu mogłam ją nazwać swoją najbliższą przyjaciółką.
W Alexandria Bay, skąd pochodzę, nigdy nie miałam przyjaciółki. Owszem, kolegowałam się z dziewczynami, ale jakoś nie mogłam się z nimi dogadać. Miałam zatem dwóch przyjaciół ze szkolnej drużyny hokejowej, co nie podobało się moim rówieśniczkom. Odkąd pamiętam, zawsze lepiej dogadywałam się z facetami. Moja miłość do sportów walki sprawiała, że mogłam z nimi rozmawiać godzinami i nigdy nie miałam dość. Znałam się na rzeczy, co większość z nich odkrywała z dużym zaskoczeniem.
Otworzyłam stare, skrzypiące drzwi, które prowadziły do naszego mieszkania, i weszłam do środka. Zdjęłam obuwie i od razu skierowałam się do kuchni. Bardzo zmarzłam i musiałam się odrobinę rozgrzać. Po drodze złapała mnie taka ulewa, że moje ubrania nadawały się tylko do prania. Zdjęłam z siebie wszystkie rzeczy i wrzuciłam do kosza na pranie. W samej bieliźnie poszłam nastawić czajnik, by móc przygotować filiżankę herbaty.
Stąpałam gołymi stopami po zimnej podłodze, podeszłam do szafy i wyjęłam luźny, granatowy dres, koszulkę na ramiączkach oraz grube skarpety. Szybko się ubrałam – w samą porę, bo w domu dało się słyszeć dźwięk czajnika. Zaparzyłam herbatę i z kubkiem w ręku usiadłam przy oknie. Nie miałyśmy telewizora, więc widok na ulicę chociaż częściowo mi go zastępował.
Rachel nie było w domu. Dzisiaj prowadziła jogę dla kobiet z ośrodka Stop przemocy w rodzinie. Lubiła to, czym się zajmowała, to była jej pasja i cieszyła się, że te kobiety mogą choć na chwilę zapomnieć o swoich troskach. Ja również chciałam im pomóc, poprosiłam więc przyjaciółkę, aby zapytała w ośrodku, czy mogę zorganizować krótki kurs samoobrony; wiedziałam, że dobrze by im to zrobiło. Być może stałyby się bardziej pewne siebie.
Zanim Rachel wróciła, zabrałam się do przygotowywania obiadu. Miałyśmy zmiany, raz gotowałam ja, raz moja przyjaciółka. Dzisiaj robiłam coś, na co było mnie stać: makaron z sosem pomidorowym. Proste i tanie. Można było się jednak najeść do syta. Gdy dochodziła dziewiętnasta, nałożyłam porcje na talerze i czekałam na Rachel. Nie minęło wiele czasu, nim się zjawiła.
– Co tak cudownie pachnie?! – krzyknęła, zdejmując płaszcz.
– Mamy dzisiaj rarytas, kochana. Twoje ulubione danie: znowu makaron z sosem – odparłam ze śmiechem.
Popatrzyła na mnie jak na wariatkę. No tak, już czwarty raz w tym tygodniu jemy makaron, ale niestety, w tym momencie zarówno mnie, jak i Rachel nie było stać na nic innego.
– Och, wiesz, że zjem wszystko, co przygotujesz. Nawet zwykły makaron z twoich rąk smakuje jak poezja.
Ucieszył mnie ten komplement. Mama od młodych lat uczyła mnie gotować. Miałam trzech braci, którzy jedli naprawdę dużo, więc musieliśmy przyrządzać coś, czym wszyscy się nasycą i co nie będzie drogie.
– Dziękuję, wiesz, ile dla mnie znaczy, że umiesz tak kłamać. Idź umyć ręce. Mam świetną wiadomość.
Patrzyłam, jak przyjaciółka znika za drzwiami naszej mikroskopijnej łazienki, a po chwili wychodzi, by dołączyć do mnie przy stole.
– No to mów, co to za dobra wiadomość – odezwała się po chwili.
– Pamiętasz, jak mówiłam ci, że mam rozmowę w sprawie pracy?
– Poczekaj, w tym wypasionym klubie? W centrum?
– Tak, dokładnie w tym. Dostałam tę robotę.
Przyjaciółka odłożyła widelec i zaczęła krzyczeć jak opętana.
– Hurra, super! Wiedziałam, że ci się uda. Jesteś najlepsza, niedługo będzie cię stać na treningi.
Rzuciła się w moje ramiona i już tańczyłyśmy razem po środku naszego pokoju. Uwielbiałam ją między innymi za jej spontaniczność i radość życia.
Po dłuższej chwili naszych pląsów upadłyśmy na podłogę, głośno dysząc.
– Och, kochana – odezwała się Rachel – ale się umęczyłam.
Dobrze, że się na tobie poznali i dali ci tę pracę.
– Powiem ci, że nie było łatwo. Od rana prześladował mnie pech. Wyszłam z domu, gdy świeciło słońce. Ubrałam się w jeansy i czarną bluzkę i oczywiście nic ze sobą nie wzięłam. Jak tylko wysiadłam z metra, złapała mnie ulewa – opowiadałam – więc resztę drogi postanowiłam przebiec, na nic to się zdało, bo i tak wpadłam tam spóźniona. Na dodatek wyglądałam jak zmokła kura.
– To mogło spotkać tylko ciebie, słońce. – Rachel roześmiała się, mając ze mnie niezły ubaw.
– To nie koniec, w drzwiach wpadłam na faceta. O mój Boże, był nieziemski… Nie uwierzysz, ale to chyba miłość od pierwszego wejrzenia – ćwierkałam – był obłędny. Wysoki brunet i te niebieskie…
– Tak, niebieskie oczy u bruneta – przerwała mi Rachel. – Na pewno nosi szkła.
– Nieważne, siedź cicho. Nawet jeśli to szkła, to był taki doskonały. Mówię ci, tajemniczy, męski… – Rozpływałam się nad jego zaletami.
Rachel popatrzyła na mnie z powątpiewaniem i po chwili się odezwała:
– Ha, ha, ale cię wzięło. Jak jest taki boski, to chodź, weźmiemy laptop i wygooglujemy to ciacho. Wiesz, jak się nazywa?
– No nie dałaś mi dokończyć, właśnie miałam ci powiedzieć, że to mój szef. Derek Brown.
Koleżanka niemal padła. Zapewne gdyby nie to, że i tak już leżałyśmy na podłodze, to tak by to się skończyło.
– Wiesz, jaką on ma opinię na mieście? To playboy, trzymaj się lepiej od niego z daleka.
– Oj tam. Wiesz, jacy są ludzie, zawsze coś mówią. Wiesz, jak jest, niekoniecznie mówią prawdę. Chodź, pokażę ci go.
Wstałyśmy z podłogi, a Rachel wyciągnęła laptop z szuflady biurka. Po chwili ekran zrobił się jasny.
Wpisała w wyszukiwarkę nazwisko Dereka i zobaczyłyśmy setki wyników. Tabloidy go kochały. Był dla nich łakomym kąskiem. Młody, przystojny playboy dostarczał im świetnego materiału do pisania. Dowiedziałam się nawet, że jest jedynakiem. Został sam z matką, gdy miał dziewiętnaście lat. Szybko musiał wydorośleć i przejąć rodzinny majątek. Był inteligentny i błyskotliwy, ale miał jedną wadę – był po prostu męską dziwką. Tak, tak, mam rację, bo jak można być sfotografowanym z tyloma kobietami? No może nie od razu wszystkie je zaliczył
– co oczywiście też brałam pod uwagę – ale na pewno znaczną ich część.
Rachel poklepała mnie po ramieniu, gdy odpłynęłam myślami.
– Widzisz? Mówiłam, to playboy. Zobacz, każde zdjęcie z inną kobietą. To ewidentny kobieciarz. No ale jedno muszę ci przyznać… Aaaaaaa, smakowity kąsek!
– Wrzasnęłaś mi do ucha, wariatko! – Zaśmiałam się, bo tylko ona miała takie pomysły.
Kochałam ją jednak za to, że ciągle miała w sobie coś z dziecka.
– Musimy to uczcić – powiedziałam. – Czekaj tu chwilę, a ja skoczę do monopolowego kupić jakieś winko i wtedy opowiem ci resztę.
– To zmykaj, tylko nie każ mi długo na siebie czekać. Popatrzę sobie na twojego słodziuteńkiego szefuńcia.
Nałożyłam szybko płaszcz i botki, po czym wybiegłam z mieszkania.
Dobrze, że sklep znajdował się po drugiej stronie ulicy, to szybko wrócę. Dzisiaj uczcimy mój sukces. Oczywiście nie za mocno, bo jutro muszę stawić się w pracy. Coś mi jednak podpowiadało, że na lekkim rauszu szybciej nauczę się chodzić na szpilkach.ROZDZIAŁ 4
Derek
– Wejść – odezwałem się, usłyszawszy pukanie do mojego gabinetu.
Właśnie czekałem, aż Sebastian przyniesie mi podpisaną umowę z Mią. Byłem ciekaw, jak się nazywa i ile ma lat, a teczka personalna doskonale nadawała się do tego, by dać mi odpowiedzi.
Drzwi do gabinetu otworzyły się i stanął w nich menadżer mojego klubu. Lubiłem gościa, ale gdzieś w głębi niego czaiło się cwaniactwo. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale uważałem, że jest trochę śliski. Wydawało się jednak, że odwala kawał dobrej roboty w klubie, i nie nadepnął mi dotychczas na odcisk, dlatego dalej tutaj pracuje.
– Cześć, Derek, chciałeś teczkę tej małej. – Położył dokumenty na moim biurku.
Popatrzyłem na niego groźnie, robiąc jedną ze swoich firmowych zimnych min. Miałem nadzieję, że zrozumie aluzję, ale wolałem dopilnować, byśmy na pewno się zrozumieli.
– Że co, proszę?! Kogo?
– Chciałeś teczkę Mii Thompson, tak?
– Tak, kurwa, chciałem teczkę Mii Thompson, a nie jebanej małej. Co ty sobie myślisz?
Wstałem i oparłem ręce o biurko, groźnie mierząc go wzrokiem.
– Przepraszam, Derek, nie powinienem był tak mówić, to nie na miejscu.
Zaczął się nerwowo kajać, o tak… Był już posrany. Ludzie zazwyczaj tak reagowali, gdy podnosiłem głos. Od zawsze miałem autorytet i lubiłem władzę. Uwielbiałem wzbudzać strach, napawałem się tym.
– Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy! Rozumiemy się? Masz szanować pracujące tu kobiety, nie chodzi tylko o nią! One mają imiona, nie są małymi, starymi, dziuniami czy jak je tam, do cholery, zechcesz jeszcze nazywać. Wyjdź, idź, zajmij się pracą.
Zbyłem go machnięciem ręki, czułem, że mnie wkurwił. Nie byłem pewien, czy chodziło o to, że właśnie o Sarence powiedział „mała”, czy zareagowałbym, jeśliby chodziło o którąś z innych kelnerek. Nie chciałem za bardzo się w to zagłębiać. Poluzowałem krawat i usiadłem z powrotem za biurkiem. Nalałem sobie szklaneczkę whisky i otworzyłem teczkę, która leżała przede mną na blacie. Zdjęcie od razu przykuło moją uwagę. Patrzyła na mnie z niego dziewczyna o najszczerszym spojrzeniu, jakie kiedykolwiek widziałem. W moich oczach była aniołem.
Nie wiedziałem, czy przyniesie mi ukojenie, czy może zgubę.
Wiedziałem jedno – w tak zblazowanym świecie można było ze świecą szukać osoby, która wyglądała tak niewinnie jak ona. Nie była gówniarą, za jaką miałem ją wcześniej. Choć wyglądała bardzo młodo, miała dwadzieścia osiem lat. Patrzyłem na nią i od razu mój kutas budził się do życia. Czułem się jak jakiś pieprzony nastolatek, który nie może zapanować nad swoim popędem. W tej sytuacji będę musiał spotykać się z Agnes częściej, niż mi się wydaje.
Minęły dwa tygodnie, odkąd Mia zaczęła pracę u mnie. W tym czasie starałem się omijać ją szerokim łukiem. Nie chciałem być kuszony, bo nie wiedziałem, jak długo utrzymam kutasa w spodniach.
Dziś jak co wieczór wyszedłem na obchód klubu. Byłem ciekaw, jak radzi sobie Mia. O tej porze było już pełno gości. Cały personel uwijał się jak w ukropie. Dostrzegłem przy barze Katrin, która z przejęciem tłumaczyła coś Mii. Stałem oddalony o kilka kroków, nie chciałem być zauważony. Po chwili Mia odeszła z pełną tacą, udając się do stolika samych facetów.
Widziałem, jak patrzyli na nią, mierząc ją wzrokiem.
Czarna, obcisła sukienka opinała jej ciało jak druga skóra. Mężczyźni byli już lekko wcięci, chyba był to jakiś wieczór kawalerski czy coś w tym stylu. Było ich siedmiu, jeden z nich jawnie z nią flirtował. Nie podobało jej się to za bardzo, jednak starała się opanować i być miła.
Widziałem jej nerwowy uśmiech. Po postawieniu drinków na stół próbowała się oddalić, wtedy zdarzyło się coś, co sprawiło, że fala gniewu wypełniła moje ciało. Wkurwiony, szedłem już w ich kierunku. Jeden z nich – wysoki blondyn – złapał Mię za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Straciła równowagę i upadła na jego kolana.
– Nie bądź taka niedostępna, maleńka. – Dobiegło do moich uszu.
– Proszę, dajcie mi spokój, jestem w pracy, proszę mnie puścić.
Skinąłem na Davida, który chyba zauważył, co się dzieje, i również tam zmierzał. Byłem nieziemsko wkurwiony tym widokiem. Chciałem zetrzeć ten głupi uśmieszek z jebanej gęby blondyna.
– Czy pani niewyraźnie mówi? – rzuciłem do palantów.
– Stary, odczep się, to nie twoja sprawa.
– Wypierdalać z mojego lokalu i to, kurwa, szybko, nim stracę cierpliwość.
– Co, gościu, twojego klubu? My tylko żartowaliśmy, no rozumiesz, takie małe żarty – powiedział, patrząc na mnie, już odrobinę bardziej pokorny.
– Widziałeś, kurwa, żebym się śmiał? – zapytałem groźnie kutasa, który miał czelność się odezwać. – Macie trzy minuty i znikacie stąd, inaczej David pokaże wam, jak obchodzimy się tutaj z takimi gnojkami jak wy. – Wskazałem stojącego już za moimi plecami Davida.
Pociągnąłem Mię za rękę, a ta zachwiała się na wysokich obcasach, więc pomogłem jej odzyskać równowagę. Serio byłem w czarnej dupie, jak spojrzała na mnie swoimi zlęknionymi oczami. Nie wiedziałem, że ta sytuacja tak nią wstrząsnęła.
– Chodź. – Złapałem ją za dłoń, ciągnąc do mojego gabinetu.
– Będę miała kłopoty? Proszę, nie zwalniaj mnie. Starałam się być dla nich miła. Gdyby nie to, że jestem w pracy, inaczej bym sobie z nimi poradziła.
Zatrzymałem się w pół kroku i popatrzyłem na nią z zaciekawieniem. Czyżby moja Sarenka miała ochotę pokazać pazurki? Byłem zaintrygowany. Nie pomyślałbym, że jest zdolna do buntu, w ogóle do jakiejkolwiek formy walki.
– Jest coś, o czym nie wiem? Mia? Czyżbyś była mistrzynią karate? – Zaśmiałem się. – A tak na poważnie, nie jestem zły i na przyszłość nigdy sama nie reaguj, zaufaj mi, David zawsze ma oko na salę i zainterweniuje w takiej sytuacji. Nie chciałbym, żeby ktoś zrobił ci krzywdę.
– Szefie, nie musisz się obawiać, umiem o siebie zadbać. Mam trzech braci i nauczyli mnie co nieco.
Naprawdę była zabawna, twierdząc, że ona – taka delikatna, filigranowa kobietka – mogłaby sobie poradzić ze stadem napalonych facetów. Nie chciałem jednak podcinać jej skrzydeł, więc skwitowałem to porozumiewawczym uśmiechem.
– Zrób sobie piętnaście minut przerwy, przewietrz myśli i wracaj do pracy – powiedziałem już trochę chłodniejszym tonem.
Muszę się zdystansować, nie mogę wpuścić jej do mojej głowy.
– Mogę wracać do pracy, nic mi nie jest!
– Nie. Powiedziałem, że masz iść na przerwę – przerwałem jej stanowczo.
– No dobrze, pójdę chwilę odpocząć. Dziękuję – odparła, nie chcąc się mi sprzeciwiać.
Patrzyłem, jak się oddala. Nie miałem pojęcia, czemu ta kobieta wywołuje we mnie takie uczucia. Na myśl, że coś by jej się stało, wypełniała mnie furia, jakiej dawno już nie czułem. Wiedziałem, że to zły znak, nie mogłem pozwolić, by na dobre rozgościła się w moim umyśle, a co gorsza, nie mogłem wpuścić jej do mojego serca. Nie poradziłaby sobie ze mną, jestem za bardzo popaprany. Nie jestem facetem, który wierzy w serduszka i kwiatki, a ona nie wydaje się kobietą na kilka numerków. Widziałem, że patrzy na mnie z zainteresowaniem, znałem doskonale takie powłóczyste spojrzenia. Byłem gotów zniszczyć jej marzenia, tłumiąc je w zarodku, byleby trzymać ją jak najdalej od siebie. Musiałem ją chronić, nawet jeśli miało to znaczyć, że musiałbym ją chronić przed samym sobą.