W łożu z Tudorami. Intymne życie dynastii - ebook
W łożu z Tudorami. Intymne życie dynastii - ebook
Nieślubne dzieci, niewierne królowe, dotknięci impotencją królowie, na których barkach spoczywają losy całej dynastii. Seks i narodziny dzieci całkiem dosłownie stanowiły dla Tudorów kwestię życia lub śmierci – Elżbieta York zmarła w wyniku powikłań poporodowych, dwie żony Henryka VIII zostały ścięte za zdradę małżeńską, a dobrowolne dziewictwo Elżbiety I stało się sygnałem zapowiadającym upadek dynastii.
Amy Licence zaznajamia czytelnika z okolicznościami narodzin dwóch synów Elżbiety York, Artura i Henryka, późniejszym małżeństwem Katarzyny Aragońskiej z obu mężczyznami, informacjami na temat pozostałych pięciu żon Henryka VIII oraz jego kochanek, a także życiem seksualnym jego córek.
Książka zawiera szczegółowe omówienie doświadczeń wszystkich wspomnianych kobiet, od kwestii płodności, zapłodnienia i ciąży poprzez wydarzenia w zaciszu komnat, w których rodziły, aż po macierzyństwo i śmiertelność potomstwa w wieku niemowlęcym. Opowieść o każdej z nich stanowi połączenie epizodów z osobistego życiorysu, przedstawionych na tle danego momentu dziejowego. Jednym omawiane kwestie przyniosły krótkotrwałe sukcesy, w przypadku innych zaś ostatecznie zdecydowały o ich losie.
Spis treści
Wprowadzenie
1. Elżbieta York i Artur, 1485–1486
2. Elżbieta York i przyszły Henryk VIII, 1487–1503
3. Katarzyna Aragońska i Henryk, książę Walii, 1501–1510
4. Katarzyna Aragońska i Maria, 1511–1518
5. Elżbieta Blount i Maria Boleyn, 1518–1526
6. Anna Boleyn i Elżbieta, 1526–1536
7. Jane Seymour i Edward, 1536–1537
8. Anna Kliwijska i Katarzyna Howard, 1537–1542
9. Katarzyna Parr, 1543–1548
10. Dziedzictwo Henryka, 1534–1553
11. Maria i Elżbieta, 1553–1603
Bibliografia
Ilustracje
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66625-49-5 |
Rozmiar pliku: | 6,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Niezbyt dogodnie być mężczyzną, gdy kobiety zaczynają rodzić.
– Joseph, Coventry Mystery Cycle
Przeć czy nie przeć? W domu czy poza domem? Chłopiec czy dziewczynka?
Choć urodzenie dziecka nie przedstawia się tak prosto, współczesna ciężarna w krajach zachodnich ma bezprecedensową możliwość wyboru. Nawet jeśli poród nie przebiega według planu (a tylko w nielicznych przypadkach tak się dzieje), rodząca może zachować pewność siebie i mieć wpływ na przebieg wydarzeń, o jakich nie śniło się poprzednim pokoleniom. Zachęcana do spisania szczegółowego „planu porodu” i do aktywnego udziału w całej procedurze, może wygodnie urodzić we własnym domu albo pod opieką personelu w prowadzonych przez położne izbach porodowych lub w ciepłych, bezpiecznych oddziałach położniczych w szpitalach, z partnerem u boku. Każdy etap ciąży jest monitorowany i starannie opisywany w dokumentacji wraz z wynikami badań. Ciężarna może usłyszeć bicie serca nienarodzonego dziecka, poznać jego płeć i obserwować ruchy na trójwymiarowym obrazie. W dzień i w nocy przy telefonie czuwają położne; na żądanie dostępne są różne metody zwalczania bólu. Po porodzie matkę zachęca się do powrotu do domu i jak najszybszego rozpoczęcia radosnego okresu karmienia dziecka piersią. Po urlopie macierzyńskim kobieta może kontynuować przerwaną karierę zawodową, pewna, że dziecko znajduje się pod opieką kompetentnego i spełniającego ustalone wymogi personelu.
Pod tym względem macierzyństwo niesłychanie zmieniło się w ciągu ostatnich 500 lat. Ale przebieg porodu nadal bywa nieprzewidywalny. Również i dzisiaj doświadczenia poszczególnych kobiet są różne. Czas trwania porodu i okoliczności towarzyszące pojawieniu się dziecka mogą pokrzyżować nawet najstaranniej opracowane plany. Dzieci rzadko przychodzą na świat w terminie. Rodzą się też w tempie, które same określają. Plany porodów często się modyfikuje. W przypadku pierworódki rzeczywistość może tworzyć zadziwiający kontrast z jej wyobrażeniem powstałym pod wpływem snucia planów. I to z całą pewnością łączy ją z matkami ze wszystkich epok.
Kobietom w czasach Tudorów okoliczności nie zawsze sprzyjały. Poród często okazywał się zdarzeniem zagrażającym życiu, w czym istotną rolę odgrywały poglądy Kościoła oraz popularne przesądy. Łagodzenie bólu uznawano za nielegalne. Pewna położna za stosowanie opium przy porodach została spalona na stosie w 1591 roku, kiedy odwieczne zwyczaje zmagały się z ogromnymi przemianami religijnymi i kulturowymi. Przyszła matka oczekująca dziecka nie miała wielkiego wyboru – musiała ufać innym kobietom oraz medykamentom znanym z ustnych przekazów, nawet jeśli zostały zdelegalizowane. Gdy nadchodził jej czas, mogła wcierać w brzuch sproszkowane jaja mrówek i obwiązać udo kawałkiem skóry wołu. Mogła wzywać pomocy popularnych świętych i skrapiać prześcieradła wodą święconą, zamykając jednocześnie przez kilka tygodni drzwi komnaty zaraz po nastaniu dnia. Przyczyną powikłań podczas porodu mogły być nękające ludzi diabły albo zignorowane przesądy – rodząca mogła nieodpowiednio zwinąć dywanik, wpatrywać się w księżyc albo chodzić na palcach po majowej rosie. W miarę nasilania się skurczów kobieta mogła sięgnąć po specyfiki ziołowe oraz zdać się na powszechnie stosowane panaceum – modlitwę. Interwencje chirurgiczne podejmowano jedynie w skrajnych przypadkach i zwykle kończyły się one śmiercią rodzącej. Jeżeli dopisało jej szczęście i powiła zdrowe dziecko, skórę noworodka obmywano winem i smarowano masłem, aby przez pory nie przeniknęło szkodliwe powietrze. Po porodzie matka nie opuszczała komnaty przez miesiąc, a po upływie tego okresu wyruszała w procesji z twarzą zasłoniętą woalem na obrzęd oczyszczenia, po którym być może udawała się na pielgrzymkę do sanktuarium maryjnego, gdzie składała ofiarę z jaj i ziół albo pieniędzy i klejnotów. Czy przez to jej położnicze doświadczenia różnią się zasadniczo od tych, które stały się udziałem kobiet w XXI wieku? Owszem, w kontekście typowym dla epoki. Zwyczaje okołoporodowe i wiedza ginekologiczna z czasów Tudorów niesłychanie różnią się od dzisiejszych. Jednakże powody stosowania tych osobliwych rytuałów niewiele się zmieniły. Większość z nich może sprawiać wrażenie szaleństwa, ale ciężarna w czasach Tudorów podlegała tym samym nadziejom i obawom co kobiety wszystkich epok, niezależnie od tego, czy w przebyciu tej ciężkiej próby zdają się na znieczulenie nadtwardówkowe czy mleko od krowy ceglastej maści. Kobietom z tamtej epoki przychodziło zmierzyć się z doświadczeniem zagrożenia życia, trudno zatem się dziwić, że pomyślnie przebyty połóg stawał się dla nich powodem do świętowania.
Nikt nie ucieknie od czasów, w których się urodził. Nasze życie jest uwarunkowane przez złożoną interakcję czynników osobistych, społecznych, kulturowych, narodowych i duchowych, które kształtują naszą tożsamość w epoce, w której przyszło nam żyć. O ile podstawowe ludzkie emocje nie ulegają zmianom, o tyle sposób, w jaki ludzie je tłumaczą, jak starają się pojąć konkretne doświadczenia – jednak się zmienia. Kobiety z epoki Tudorów przychodziły na świat, który niezbyt wysoko cenił ich płeć i oczekiwał od nich dostosowania się do ograniczonego zestawu ról. Niektóre kobiety próbowały łamać zasady, ale naruszanie ścisłych norm regulujących postępowanie w zależności od płci lub pozycji społecznej częściej spotykało się z karą niż z nagrodą. Nie ceniono wówczas – jak w późniejszych stuleciach po epoce Romantyzmu – aktów buntu, asertywności czy indywidualności. Doświadczenia matek w epoce Tudorów, związane z małżeństwem, seksem, ciążą i narodzinami dzieci, odzwierciedlały sposób funkcjonowania ich świata, podobnie jak w przypadku współczesnych kobiet. Ich przewidywana długość życia, a co za tym idzie, oczekiwania wobec niego, ograniczały czynniki wynikające z nierówności społecznej, które dzisiaj są odrzucane, bądź problemy zdrowotne – w obecnych czasach z łatwością dające się leczyć. Zwykłe infekcje mogły być śmiertelne i często takimi się okazywały. Zasób wiadomości o ginekologii był skąpy, toteż często dochodziło do pomyłek diagnostycznych. Lekarze niemal wyłącznie rekrutowali się spośród mężczyzn, a ich usługi nie należały do tanich. Kobiety mogły posiadać majątek nieruchomy bądź ruchomy tylko wtedy, gdy żyły samodzielnie, małżeństwo oznaczało bowiem natychmiastowe przekazanie mężowi praw własności do kobiecych dóbr, z jej osobą włącznie. Nieliczne niewiasty umiały czytać i pisać, a choć pod tym względem widoczny był postęp w kręgach arystokracji, przeciętna białogłowa w epoce Tudorów otrzymywała w spuściźnie jedynie obszerną, przekazywaną ustnie, tradycyjną wiedzę wielu pokoleń matek. Nie można lekceważyć znaczenia żeńskich społeczności, znajdującego odzwierciedlenie w ekskluzywności izby, gdzie odbywał się poród. Chociaż wiele kobiet żyło w gospodarstwach domowych zatrudniających co najmniej jedną służącą, praktykanta albo wynajętego pomocnika spoza domu, to wyczerpujące prace domowe dla większości kobiet były codzienną rutyną. Przyjaciółki, krewne i sąsiadki odgrywały nieocenioną rolę w ich życiu na wszystkich szczeblach drabiny społecznej.
Przez cały XVI wiek macierzyństwo cieszyło się dużą estymą. Dla większości kobiet stanowiło ono najwyższą ambicję, choć na ten stan rzeczy wpływał nadmierny nacisk ze strony społeczeństwa zdominowanego przez mężczyzn. Częściowo było to wynikiem niższego na ogół statusu kobiet. Rola matki znajdowała się na szczycie listy najbardziej pożądanych, dostępnych ról, utrwalanej przez doktrynę religijną, kulturową i prawną. W kwestii żeńskiej płodności roiło się od paradoksów. Akt narodzin dziecka mógł zdecydować o sukcesie lub zgubie kobiety. Poród narażał na niebezpieczeństwo, choć zarazem zapewniał ochronę. Moment największego zagrożenia w życiu kobiety dodawał jej znaczenia obejmującego także wszystkie jej towarzyszki w zamkniętym pomieszczeniu, gdzie odbywała połóg. Poza Kościołem mężczyźni zbiorowo i indywidualnie uznawali dziewictwo za zagrożenie, a i w Kościele tolerowano jedynie stosunkowo nieliczne zakonnice. To oczywiście nie oznacza, że żony i matki musiały bezwzględnie cieszyć się admiracją lub szacunkiem, choć w pewnym stopniu przypadał im w udziale łatwiejszy żywot niż ich niezamężnym siostrom. Łatwiej poddawały się społecznemu zaszufladkowaniu. Nawet po dziesięcioleciach kobiecych rządów dworskie dokumenty ze słynących z pieniactwa końcowych lat panowania Elżbiety odzwierciedlają niebezpieczeństwa, na jakie narażały się kobiety wykraczające poza najpowszechniejsze normy życiowe. Najbardziej decydującą rolę odgrywał Kościół, swoimi ceremoniami i rytuałami wyznaczający cezury kobiecego życia. Znaczyły one każdy etap egzystencji niewiasty, od narodzin do śmierci, oferując w okresie rozrodczym całą gamę możliwości uzyskania wsparcia i otuchy. Osobista wiara, mimo wrzenia wywołanego przez angielską reformację, odgrywała ważną, choć dotąd niedocenianą rolę w historii macierzyństwa w epoce Tudorów.
W tamtych czasach, podobnie jak dzisiaj, związek kobiety i mężczyzny stanowił kwestię niewymiernych skłonności osobistych. Żywiołowe ludzkie emocje niewiele zmieniły się mimo upływu czasu. Szesnastowieczne żony miały nadzieję na szczęśliwe życie i pomyślną ciążę tak samo jak ich współczesne odpowiedniczki, choć ostatecznie stopień ich kontroli nad tym aspektem życia mógł być mniejszy. W epoce Tudorów małżeństwa arystokracji aranżowano zwykle dla korzyści dynastycznych, choć także na przeciwnym krańcu spektrum, w klasach średnich i niższych, panowała zależność od ograniczeń finansowych. Ale jeśli nawet pominąć romantyczną fantazję o małżeństwie opartym na wzajemnej przyjaźni, wszystkie związki kształtują się pod wpływem zachowań partnerów i czasów, w których żyją. Dla żony z epoki Tudorów – od królowej aż do służącej – mężowski autorytet stanowił prawo. Trudno było uniknąć maltretowania psychicznego lub fizycznego. W najlepszym wypadku oczekiwano, że mężczyzna powstrzyma się od rękoczynów nazbyt hałaśliwych lub dokonywanych zbyt późnym wieczorem. Rozwód stawiano na równi ze zdradą. Za separację i niepowodzenia seksualne czy też macierzyńskie obwiniano żonę, zwykle powołując się na Boski wyrok za niemoralne życie. Mimo to kobiety łamały zasady, często i otwarcie. Im niżej plasowały się w hierarchii społecznej, tym często miały mniej do stracenia. Im wyżej się znajdowały, tym niebezpieczniejsze mogło okazać się ich niedozwolone i wyzywające zachowanie. Publiczna rola angielskich królowych często narażała je na konflikt z prywatnymi skłonnościami, a te, które postępowały według własnych pragnień, mogły ponieść natychmiastową karę.
Dobrze znamy życiorysy żon Henryka VIII, a także dziewictwo jego córki Elżbiety. Nie zamierzam nadmiernie rozwodzić się nad ich historią, opisywaną już w innych publikacjach. Badając macierzyńskie i małżeńskie doświadczenia królowych z dynastii Tudorów od 1485 do 1603 roku, skupiłam się na konkretnych czynnikach ginekologicznych w określonym czasie, od doświadczeń seksualnych, płodności i zapłodnienia aż do ciąż i okoliczności towarzyszących porodom. Mam na myśli to, że warunki w okresie pierwszej ciąży Elżbiety York różniły się od tych podczas drugiej, trzeciej i kolejnych, podobnie jak od tych z okresu jej poprzedniczek. Narodzin jej córki nie da się porównać z porodami Katarzyny Aragońskiej czy Anny Boleyn, istnieją jednak pewne paralele, podobnie jak w przypadku ciąż urojonych u Katarzyny Aragońskiej i Marii Tudor – matki i córki po 1510 i 1550 roku. W niektórych przypadkach zaprezentowane informacje są zgodne z istniejącym już materiałem, chociaż przedstawienie połogów bohaterek i ich następstw w szerszym kontekście często może rzucić nowe światło. Ponadto materiał rozkłada się nierównomiernie. Najbardziej regularnie zachodziły w ciążę Elżbieta York i Katarzyna Aragońska, natomiast narodziny Edwarda w 1537 roku w zdumiewający sposób zaznaczyły się jako ostatni przypadek przyjścia na świat królewicza na angielskiej ziemi aż do narodzin Karola II w 1630 roku. Oczywiście w tym okresie rodziły również inne kobiety, czerpałam zatem także z ich historii. Koleje losu bezdzietnych żon, a także córek Henryka VIII również mogą rzucić nieco światła na kwestie małżeństwa, płodności i dziedziczenia. Wprawdzie interesowały mnie głównie angielskie królowe, ale informacje o nich zestawiłam z przykładami kobiet z innych środowisk, aby lepiej przedstawić uniwersalność kobiecych doświadczeń. Porodu królowej w luksusowej komnacie niepodobna stawiać na równi z odbywającym się w kościelnej kruchcie porodem niezamężnej służącej. Jednakże mimo niewątpliwie korzystniejszej sytuacji angielskie królowe cieszyły się mniejszym zakresem swobody i rzadziej mogły dawać upust macierzyńskim uczuciom niż matki z uboższcyh warst społecznych. Najintymniejszy i najbardziej osobisty akt porodu stanowił dla nich wydarzenie państwowe. Ich ciała były przede wszystkim dynastycznym narzędziem reprodukcji, a sukces lub niepowodzenie stawały się nowinami na skalę międzynarodową. W przypadku co najmniej dwóch królowych z dynastii Tudorów narodziny dziecka podkopały i ostatecznie zniszczyły ich władzę, dla innych zaś okazały się przyczyną przedwczesnej śmierci. Na szczęście czasy się zmieniły. Wprawdzie kobiety z XXI wieku w historiach matek z epoki Tudorów rozpoznają wiele swoich doświadczeń, ale docenią również postęp pod względem czynników medycznych, społecznych i kulturowych, który tak znacząco przyczynił się do poprawy ich losu.
Treść dostępna w pełnej wersji.