- W empik go
W mojej krwi - ebook
W mojej krwi - ebook
Szesnastoletni Bartek od dawna czuł, że jest inny niż jego rówieśnicy. W końcu przychodzi dzień, w którym uświadamia sobie, że przyczyną tej inności jest jego orientacja seksualna. Spodziewa się, że ani rodzina, ani koledzy nie zaakceptują tego, kim jest. Nie w wiosce, gdzie przecież wszyscy są „normalni”. Wie też, że niełatwo mu będzie znaleźć prawdziwą miłość, o której skrycie marzy. Czy warto jej poszukać na portalu randkowym dla gejów? A może lepiej zdać się na szczęśliwe zrządzenie losu? Ze swoich rozterek i nie zawsze pozytywnych doświadczeń może się zwierzyć tylko jednej osobie, dziewczynie, która też jest inna – nie z powodu swojej orientacji seksualnej, ale powierzchowności. Dzięki jej wsparciu Bartek wkrótce zrozumie, że warto walczyć o siebie i swoje szczęście, nawet gdy wydaje się, że na spełnienie marzeń nie ma najmniejszych szans...
Księżyc wirował, gwiazdy obracały się w radosnym tańcu. Poczułem, jak robi mi się gorąco. Nagle złapałem Maćka za policzki i pocałowałem. Moje usta przylgnęły do jego warg. Na te kilka sekund świat się zatrzymał. Poczułem, że Maciek mnie odpycha i zeskakuje z muru, strącając przy tym swoją pustą szklankę.
– Pojebało cię? – Spojrzał na mnie jak na wariata.
– Eee, przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Chyba jestem… Za dużo tego.
Próbowałem się usprawiedliwić, ale nie mogłem znaleźć nic sensownego, co mógłbym w tej sytuacji powiedzieć. Język plątał mi się niczym bluszcz na opuszczonym dworku, pod którym siedzieliśmy.
– Jesteś pedałem czy co? – krzyknął Maciek.
– Nie! – odpowiedziałem szybko.
– Spierdalaj! – warknął i natychmiast odszedł.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8147-820-5 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
• • •
W pośpiechu wróciłem do domu. Droga powrotna zajęła mi trzy razy mniej czasu niż w poprzednią stronę. Pędziłem, jakby goniło mnie stado wściekłych psów. Co u nas na wsi jest możliwe. Przez całą drogę w mojej głowie widniał obraz umięśnionego sąsiada. Karol pojawiał się w ogrodniczkach i bez. W czapce i bez niej. Na traktorze i przy nim. Nie mogłem zapanować nad tymi wizjami. Nie pomagał nawet smród, gdy przejeżdżałem obok gnojownika w pobliżu stawu.
Karol wyróżniał się na tle innych sąsiadów inteligencją, był wykształcony, kulturalny i znał się na modzie. Wyglądał dobrze zarówno w eleganckim garniturze, jak i w zwykłym dresie. Pracując, nie zapominał o higienie, w przeciwieństwie do innych mieszkańców naszej wsi dbał o paznokcie, dłonie i cały wygląd zewnętrzny. Odnajdował się idealnie w każdej sytuacji. Potrafił rozmawiać o maszynach rolniczych, po czym płynnie przejść do historii czy kultury. Wiedział, jak kokietować kobiety, prawić komplementy. Nie da się go nie lubić. Podziwiam go, od kiedy tylko pierwszy raz pojawił się w Pruszowicach.
Zbliżając się już do domu, myślałem, czy to możliwe, że zakochałem się w Karolu? Czy ja właśnie zakochałem się w facecie? Jestem gejem? Rzuciwszy rower pod drzwiami garażu, wpadłem do domu jak struś pędziwiatr. Na szczęście nikt nie widział mojego spektakularnego potknięcia na schodach. Często zdarza mi się na nich upaść. To jakieś fatum albo klątwa, którą ktoś na mnie rzucił. Natychmiast zamknąłem drzwi od swojego pokoju. Wyjrzałem przez okno. Ania nadal bawiła się lalkami. Dolewała im wyimaginowanej herbaty do pustych maleńkich filiżanek.
Usiadłem na łóżku, a właściwie rzuciłem się na nie z impetem. „Czy to możliwe, że podobają mi się faceci?” – pytałem siebie, ale nie umiałem znaleźć odpowiedzi. Rodzice się kochają, są przykładnym małżeństwem. Dziadkowie całe życie się kochali i nie ukrywali swoich uczuć. Nie rozumiałem, skąd pojawiło się u mnie to zauroczenie Karolem Michałowskim.
W zeszłym roku w urodziny taty odwiedził nas Karol z żoną Eweliną. Cały wieczór mu się przyglądałem. Jak porusza rękoma czy zakłada nogę na nogę. Spoglądałem, jak wypija kieliszek wódki za kieliszkiem. Rejestrowałem, czy wybiera pepsi, czy sok jabłkowy. Istotne było dla mnie też to, czy lubi zimne nóżki, czy nie. Ja za nimi nie przepadam, i on również ich nie jadł. Każde jego słowo było dla mnie na wagę złota. Przysłuchiwałem się, jak opowiada o swoim podejściu do Kościoła i religii. Moja rodzina jest bardzo wierząca. Chodzimy razem do kościoła, w całym domu wiszą krzyże i portrety Jana Pawła II. Gdy żył dziadek, rytuałem przed każdym posiłkiem była modlitwa, później zastąpiona przez zwykły znak krzyża. Karol odchodził od Kościoła, od pewnych przyjętych zasad, nie tolerował bogactwa, w jakim pławią się księża, oraz skrywanych tajemnic. Słuchałem z uwagą, jak poucza moją mamę, że orchidee trzeba nawozić co trzy, cztery tygodnie, a nie co trzy miesiące. Ważne było dla mnie jego podejście do życia i to, jak się zachowuje. W łóżku często zastanawiałem się, jak w danej sytuacji zachowałby się Karol. Wtedy myślałem o nim jak o osobie, która mnie inspiruje, jest przykładem idealnego mężczyzny. Chciałem być taki jak on.
Leżąc na łóżku, patrząc w biały sufit, zdałem sobie sprawę, że nie chciałem być taki jak on. Chciałem być z nim. Zakochałem się i nie było innego wyjaśnienia mojego zachowania. Tak na prawdę wszystkie zdarzenia z mojego szesnastoletniego życia teraz układały się w całość. Odrzucane wcześniej podejrzenia, że mogę być homoseksualistą, dotarły do mnie jak trafienie pioruna. Przecież nie od dziś podobają mi się faceci.
Moja chrzestna Mirka, siostra mojej mamy, obchodzi urodziny pierwszego czerwca. W ubiegłym roku nie pojechałem do niej z tej okazji. Udawałem przed rodzicami, że źle się czuję i boli mnie brzuch. Prawda była jednak inna. Nie chciałem spotkać moich kuzynów. Adam i Artur są bliźniakami jednojajowymi. Ja znam ich różnice w wyglądzie. Adam ma krzywą dwójkę, a Artur trzy pieprzyki przy uchu. Poza tym Adam ma krzywy nos. Ale gołym okiem tego nie widać. Nie przepadam za nimi z uwagi na traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa. Adam i Artur, fani piłki nożnej, zawsze chcieli grać na podwórku. Ja miałem być bramkarzem. Ten straszny widok, kiedy ktoś z całej siły kopie w twardą piłkę, ona leci prosto w moją stronę, a moim zadaniem jest ją złapać. To idiotyczne.
Adam i Artur mają jeszcze jedną drażniącą cechę. Kochają kolorowe ubrania. Ubierają się niemal identycznie. Jednego dnia wkładają zielone koszulki i zielone buty, innego – czerwone spodnie i czerwone czapki. Drażni mnie ich uporczywa autopromocja. Przekrzykują każdego i wychwalają się, co ostatnio wydarzyło się w ich życiu. Dla mnie są zawsze mili i chyba mnie lubią. Niestety bez wzajemności.
Gdy udało mi się nabrać rodziców na numer z bolącym brzuchem i rozpoczynającą się jelitówką, zostałem w domu sam. Poczułem błogi stan, kiedy zamknąłem drzwi na klucz i nalałem do szklanki bulgocącą, pełną niezdrowego gazu colę. Paczkę paprykowych chipsów pochłonąłem jak wygłodniały chomik. Oczywiście cały wieczór byłem w kontakcie z Kaśką. Ona jedna znała prawdę na temat mojej fikcyjnej choroby.
Siedziałem przy biurku, oglądając na laptopie nowe teledyski. Obok leżał telefon, który co chwila świecił, dając znak nowej wiadomości od Kaśki. Przeglądając nowinki ze świata muzyki, natknąłem się na artykuł o Adamie Levine z zespołu Maroon 5. Media pisały o jego nowym romansie, nieco mniej o nowym singlu. Ale w artykule było zdjęcie, które mnie zainteresowało.
Adam świecił nagością. Goła klata, delikatnie owłosiona, szczupła, ale zarysowana, z dużą liczbą tatuaży, przyciągnęła mnie na dobrych kilka minut. Jego przyrodzenie zakrywały damskie dłonie. Ale na moją wyobraźnię działało to niezwykle mocno. Widziałem go bez tych rąk. Ściągnąłem koszulkę. Spojrzałem w lustro, ale ja byłem po prostu szczupły. Nie miałem włosów na klacie i nie miałem tatuaży, ani jednego. Marzyłem o ciele, jakie miał Adam.
Siedziałem przy biurku bez koszulki, w szarych spodenkach od dresu i białych stopkach. Coś dziwnego działo się w mojej głowie. Pomimo że szukałem w internecie informacji o nowych przepisach na ciasto, o które prosiła mnie babcia, nie mogłem wyrzucić z głowy tego obrazka. Ciało Adama krążyło wokół wszystkiego, co robiłem. Wróciłem do tego zdjęcia jeszcze raz. Zapisałem je w folderze „Moje dokumenty”. Po czym wpisałem w wyszukiwarkę „Adam Levine naked”. Pojawiło się więcej zdjęć z sesji, ale i fotomontaże. Mnie jednak najbardziej ciekawiło zapisane zdjęcie. Włączyłem je, czując, że jestem bardzo podniecony. Przyciągnąłem bliżej chusteczki, które stały w kącie biurka, i wyjąłem ze spodenek penisa. Wystarczyło kilka ruchów ręką i spuściłem się na siebie, fotel i jeszcze trochę na podłogę. Nie sądziłem, że sperma może eksplodować niczym wulkan.
Wtedy pierwszy raz się masturbowałem. Wiedziałem, czym jest zaspokajanie siebie, ale jakoś nigdy wcześniej nie miałem takiego bodźca. Z każdym kolejnym dniem robiłem to częściej, dłużej, szybciej. Pomagał mi nie tylko Adam Levine. Robbie Williams czy Ryan Reynolds stali się moimi partnerami na kilka minut. Dopiero po jakimś czasie szukałem mocniejszych wrażeń niż zdjęcia klat znanych osób. Zdarzyło mi się masturbować się przy filmach z udziałem aktorów porno. Miałem jednak poczucie, że to tylko ze względu na ich ciała podziwiam ich i wyładowuję się w ten sposób.
Kiedy poczułem, że w rzeczywistości też myślę o mężczyznach, gdy się podniecam – a właściwie o jednym mężczyźnie – doszedłem do wniosku, że nie ucieknę od przeznaczenia. Nie zmienię tego, kim jestem.
– Wnusiu, obiad. Zejdziesz? – spytała babcia, stojąc za zamkniętymi drzwiami mojego pokoju.
– Za chwilę zejdę – odpowiedziałem jak gdyby nigdy nic.
Musiałem na czas obiadu przestać myśleć o tym, co mnie spotkało na polu kukurydzy. Zupa pomidorowa z ryżem i kotlety mielone z surówką z pora na drugie danie nasyciły mnie i poczułem, że muszę odpocząć. Zebrałem się, odstawiłem naczynia do kuchni i najedzony ruszyłem w stronę schodów.
– A ty idziesz do pokoju? – spytała mama.
– Tak. Chyba się położę.
– Taka pogoda, a ty idziesz leżeć?
– Najadłem się.
Mama kiwała głową, jakbym zrobił coś okropnego, wymagającego skarcenia mnie. Nie zważając na jej zachętę do pozostania na dworze, wróciłem do pokoju. Zamknąłem drzwi i usiadłem na parapecie. W telefonie miałem wiadomość od Kaśki. Na weselu jest beznadziejnie, jedzenie marne, a didżej ciągle gra śląskie utwory biesiadne. Była też wiadomość od Maćka. Zapraszał mnie na wieczór, zaplanował dla nas grę w Hitmana. Ostatnie, co było mi dzisiaj potrzebne, to gra w zabijanie. Najchętniej sam siebie bym zastrzelił. Odpisałem mu, że dziś nie dam rady. Wymyśliłem historię z rodzinną grą w scrabble. To fakt, czasem grywamy w to wszyscy, ale dzisiaj myślałem jedynie o mojej orientacji seksualnej. Nie mogłem oswoić się z myślą, że nie da się oszukać życia.
W internecie jest mnóstwo artykułów i wywiadów dotyczących odkrywania swojej seksualności. Każdy z nich jest inny. Jedni mówią o pełnej akceptacji ze strony rodziny, inni o brutalnym odrzuceniu. Przeanalizowałem swoją sytuację. Rodzice nie są zbyt tolerancyjni. Mama, pomimo że jest pedagogiem i pracuje w szkole, uznaje, że osoby homoseksualne muszą się leczyć psychiatrycznie. Tata jest bardziej radykalny. Gdy widzi w telewizji Michała Piróga, jak go nazywa „pedzia”, to zdarza mu się wołać: „do gazu z nim!”.
Tata pracuje na budowie, jest kierownikiem i zarządza grupą ludzi. Nadzoruje dostawy i cały proces powstawania jednego z wrocławskich osiedli. Gdy przejeżdżamy obok tych, które już stoją, kiwa im i je pozdrawia. Traktuje je jak swoje dzieci. Jakkolwiek by na to patrzeć, też je budował. Poglądy polityczne tata ma nowoczesne tylko na pokaz, wiem, że w duchu jest bardzo konserwatywny. Wybór Trumpa na prezydenta USA skomentował słowami: „Wreszcie ktoś zrobi porządek”. Bałem się jego słów krytyki, często bywały bardzo agresywne i niepokojące. Tata jest brunetem z brodą i mocnym, owłosionym ciałem. Mama żartuje czasem, że jest wymierającym gatunkiem goryla. Tata jest wysoki i szczupły, chociaż upływ czasu odznacza się na jego brzuchu. Z każdym kolejnym piwem i tłustym daniem upodabnia się do tego goryla. Interesuje się sportem; najbardziej tymi dyscyplinami, w których to Polacy zdobywają medale; i motorami. Ciągle mówi, że kiedyś kupi sobie harleya-davidsona. Modą się nie interesuje. Wkłada to, co ma pod ręką. Mama wybiera mu koszulki, buty i spodnie. On tylko przytakuje.
Moja mama pracuje w podstawówce. Uczy biologii, od niedawna także chemii. Niełatwo było być uczniem własnej matki. Na szczęście ona potrafiła znaleźć granicę między pracą a wychowaniem. To przez jej bardzo ciężki, wymagający i uparty charakter, który po niej odziedziczyłem. Mama jest niewiele niższa od taty, za to bardzo szczupła. I to też mam po niej, i jeszcze blond włosy. Ona jeszcze do niedawna miała włosy do ramion, grzywkę i ciemne pasemka. Teraz, po wizycie w renomowanym salonie we Wrocławiu, stała się krótkowłosą blondynką. Jest oczytana, książka to zawsze idealny prezent dla niej. Najbardziej lubi kryminały, ale także powieści psychologiczne z nietypowym zakończeniem. Bałagan jest dla niej niedopuszczalny. Pedantyczna i konkretna w swoich wymaganiach, zawsze stawia sprawy prosto z mostu. Lubię to. W przeciwieństwie do taty, mama zawsze stara się postępować zgodnie ze swoim sumieniem. Jest zdecydowanie mniej konserwatywna, potrafi iść z duchem czasu i akceptować odmienność. Ale to od niej usłyszałem kiedyś, oglądając wywiad z Agnieszką Holland w telewizji, że współczuje jej córki lesbijki. Mama wtedy w rozmowie z tatą mówiła wtedy o leczeniu się z tego „zaburzenia”.
Jedno było pewne: rodzice nie mogą się teraz dowiedzieć o mojej orientacji. Nie wiem, jak zareagują. Zamkną mnie w domu, wyślą do katolickiej szkoły czy otworzą szampana. To ostatnie oczywiście nie wchodziło nawet w grę. Czułem wstyd. Przecież w naszej wiosce nikt nie jest homoseksualny. Tylko ja. Gdy tylko ta wiadomość się rozniesie, będę miał przegrzebane. Nie chciałem zostać sam ze swoim odkryciem. Jedyną osobą, która mogła mnie zrozumieć i otoczyć wsparciem, była Kaśka. Zdecydowałem, że powiem jej, jak tylko wróci z Kłodzka.Rozdział III
• • •
Kasia wróciła z wesela kuzyna w niedzielę późnym popołudniem. Ja spędziłem kolejny dzień w swoim pokoju, pomimo że na dworze panował afrykański upał. Z głośników laptopa wybrzmiewały piosenki z płyty Closer Josha Grobana. Przeglądałem zadania domowe na kolejny dzień szkoły. Niestety szło mi to bardzo opornie. Ani historia, ani geografia, a już tym bardziej matematyka – żaden przedmiot nie mógł wygrać ze strachem i myślami nad przyszłością, które buszowały w mojej głowie.
Impas przerwały wibracje telefonu. To była Kaśka. „Wróciłam!” – informowała wiadomość. „Nareszcie” – odpisałem natychmiast. „Kiedy możemy się zobaczyć?” – dodałem w kolejnej wiadomości. Wymiana SMS-ów była w tej chwili dla mnie najważniejsza. Kaśka szybko oznajmiła, że się odświeży i przyjdzie do mnie. Ucieszyłem się, a jednocześnie zmartwiłem. Coraz bardziej zbliżał się moment, którego tak się obawiałem. Nie chciałem ukrywać przed przyjaciółką tego, że jestem homoseksualny.
Nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Kasia mnie pierwszemu powiedziała o swojej pierwszej miesiączce. To z nią pierwszy raz piłem alkohol i to ona jedyna wiedziała, że miałem na DVD całą kolekcję bajek z kucykami Pony. Ale teraz chodziło o coś poważniejszego. Nie miałem pewności, jak zareaguje na moje wyznanie.
Włożyłem żółtą koszulkę z dwiema palmami i dżinsowe szorty. Wygrzebałem jeszcze resztkę gumy do włosów i przeczesałem fryzurę na lewo. Gdy spoglądałem w lustro, widziałem zupełnie innego chłopaka niż do tej pory. Sam nie wiedziałem, co mam o sobie myśleć. Reakcja Kasi będzie dla mnie kluczowa. Jeśli ona mnie nie zaakceptuje, to będzie katastrofa. Nie wiem, czy przeżyłbym utratę takiej przyjaciółki.
Obserwowałem Kasię z daleka, kiedy tanecznym krokiem zmierzała w stronę mojego domu. Chyba od wczoraj został jej ten dansingowy chód. Zbiegłem na dół i włożyłem czarne conversy. W tym czasie Kaśka już witała się z moją babcią, która stała przy bramie. Gdy tylko mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem przyjaciółki, na moich ustach natychmiast pojawił się uśmiech.
– Cześć! – zawołała ze szczerym uśmiechem.
– Cześć! – odpowiedziałem, ciesząc się na jej widok.
– Pani Janinko, w tygodniu wpadnę ze zdjęciami z wesela, to wszystko pani opowiem – obiecała mojej babci, po czym przytuliła mnie swoim mocnym uściskiem.
– Idziemy? – spytałem.
– Pewnie. Do widzenia – pożegnała się z babcią.
Kasia miała na sobie zieloną sukienkę w żółte kwiaty, a na nogach japonki. Najbardziej jednak uwagę przyciągały jej czerwone usta. W domu ma chyba czterdzieści szminek w tym kolorze. Czasami mam wrażenie, że tymi mocno zaakcentowanymi ustami odwraca uwagę od swojej tuszy. Moja przyjaciółka należy do osób otyłych. Na szczęście nie ma z tym problemu. Przez całą podstawówkę była pośmiewiskiem nie tylko naszej klasy, ale całej szkoły. Pewność siebie pozwoliła jej ignorować wszystkie obraźliwe komentarze.
– Jak ja za tobą tęskniłam, wiesz? – powiedziała.
– Przecież nie widzieliśmy się tylko jeden dzień.
– Ale tam, na weselu, nie miałam z kim rozmawiać, z kim tańczyć. Smutno było bez ciebie.
– Chcesz powiedzieć, że jesteśmy dla siebie stworzeni?
– No tak. Chyba nie myślisz inaczej?
– Oczywiście, że nie. – Zaśmiałem się.
Jak zwykle wybraliśmy drogę do stawu, a potem kierowaliśmy się na opuszczony dwór. Kasia jeszcze przez chwilę opowiadała o weselu swojego kuzyna. Słuchałem jej z uwagą, ale skoncentrowany byłem oczywiście na tym, co chciałem jej powiedzieć później.
– Pamiętasz, że za tydzień Eurowizja? – spytałem, gdy docieraliśmy do dworku.
– No pewnie. Nie mogę się doczekać – powiedziała entuzjastycznie. – Oglądamy w tym roku u mnie czy u ciebie?
– Myślę, że u mnie. Twój brat nie byłby szczęśliwy, gdybyśmy wydawali okrzyki radości, gdy na scenie pojawi się nasz faworyt.
– Masz rację, nie mielibyśmy spokoju – zgodziła się Kaśka.
Konkurs Eurowizji oglądamy z zapartym tchem każdego roku. Bez znaczenia, czy kibicujemy naszemu wykonawcy, czy nie. To dla nas wielkie święto, zupełnie jak mistrzostwa w piłce nożnej. Raz oglądamy u mnie, a drugiego roku u Kaśki.
Kasia podskoczyła na murek, na którym zawsze siadamy, po czym z niego zeskoczyła. Usłyszeliśmy odgłos, który mógł świadczyć o tym, że jej sukienka się rozerwała. Kasia zaczęła nerwowo oglądać się za siebie, sprawdzając, czy wszystko w porządku z jej ubraniem.
– Boże! Rozdarłam ją? Widzisz coś?! – krzyczała.
– To nie ty! To ja! – odparłem, trzymając w ręku oderwany kawałek koszulki.
– Co zrobiłeś? – zapytała zdziwiona Kaśka.
– Zahaczyłem o gwóźdź – wyjaśniłem.
– A skąd tu gwóźdź? Przecież zawsze tu siadamy. Wcześniej go nie było.
– Był, tylko nigdy nie zwróciliśmy na niego uwagi.
– Poważnie? Ha, ha, no to teraz zwrócił naszą całkowitą uwagę! – Kaśka śmiała się wniebogłosy.
W naszej relacji rzadko następują momenty ciszy. Ale teraz było inaczej, każdy kolejny temat podjęty przez Kasię szybko ucinałem. Chyba robiłem tak dlatego, że chciałem szybko przejść do rzeczy i powiedzieć jej o tej najważniejszej dla mnie kwestii.
– Kasiu… – zacząłem.
– Co?
– Muszę ci o czymś powiedzieć – powiedziałem, przełykając głośno ślinę.
Gardło miałem zaciśnięte, jakby ktoś próbował mnie dusić. Język odmówił mi posłuszeństwa, usta drgały jak galareta. Moje ciało reagowało tak, jak jeszcze nigdy, gdy rozmawiałem z Kaśką. Na przemian spodziewałem się najgorszego, czyli całkowitego zerwania kontaktu, ale i najlepszego – pełnego zrozumienia i akceptacji. Aby jednak poznać reakcję Kaśki, musiałem wydobyć z siebie tę najważniejszą informację.
– No co jest? – spytała po chwili ciszy.
– Nie wiem, jak ci to powiedzieć.
– Może po prostu?!
Kasia zaczynała się denerwować moimi podchodami. Spuściłem głowę, bawiłem się oderwanym kawałkiem mojej koszulki. Kasia machała w powietrzu nogami i ponaglała mnie:
– Powiesz w końcu, co się stało?
– No więc… Słuchaj…
I znowu przerwa. Nie miałem pomysłu, jak o tym powiedzieć. Mogłem to zrobić na dwa sposoby. Szybko i konkretnie poinformować ją, że jestem gejem i ona to akceptuje albo nie. Lub w drugiej wersji, ze wstępem pełnym szczegółowych informacji o moim życiu. Nie miałem czasu, aby to przemyśleć. Nie było chyba tyle czasu, który pozwoliłby mi idealnie rozegrać tę rozmowę.
– Boże. Bartek, co jest!? – dopytywała się zdenerwowana Kaśka.
– Wiesz o tym, że nie jestem taki jak większość chłopaków.
– Wiem. Dlatego mamy taką super relację.
– Ale wiesz, że ja nie jestem tym, kim myślisz, że jestem? – dodałem.
– Co? – spytała zdenerwowana. – O co konkretnie ci chodzi?
– Mam swoje tajemnice i wstydzę się o nich mówić.
– Co takiego ukrywasz? Zabiłeś kogoś i ukrywasz zwłoki czy jesteś w sekcie? – Zaśmiała się delikatnie.
– Chodzi o to, że ja… – już prawie miałem przejść do sedna.
– Że? – przerwała mi znowu.
Złapałem w płuca dużą ilość powietrza.
– Jestem gejem – powiedziałem, wyduszając z siebie zgromadzone przed momentem powietrze.
Znów cisza. Tym razem to ja oczekiwałem na reakcję. W prawo lub w lewo. A ona spojrzała przed siebie w dal. Tylko czekałem, aż wstanie i po prostu odejdzie, i nigdy więcej jej nie zobaczę. Minęło może pięć, może dziesięć sekund. Kasia spojrzała na mnie, a na jej twarzy rozbłysnął uśmiech.
– Przecież wiedziałam – powiedziała spokojnie.
– Jak…? – zdziwiłem się.
– Wiedziałam. Nie wiem, może czułam, podejrzewałam.
Zaskoczyła mnie tym, że spodziewała się mojej odmiennej orientacji. Nie miałem pojęcia, na jakiej podstawie wysnuła takie podejrzenia.
– Może to dlatego, że ty nigdy mnie nie oceniałeś. Zwracałeś uwagę na moje atuty, nowy kolor włosów, dobierałeś mi kolorystycznie ubrania.
– Tylko dlatego?
– Przy tobie czuję się swobodnie. Nigdy nie było między nami napięcia seksualnego. Czysta przyjaźń – stwierdziła.
– Ale ja do końca nie wiedziałem. Podejrzewałem oczywiście, że podobają mi się faceci, a to oznacza właśnie to.
– Miałam cię kiedyś o to zapytać, ale stwierdziłam, że sam powinieneś mi o tym powiedzieć. I voilà.
– Bałem się, jak zareagujesz.
– No co ty?! – zdenerwowała się.
– Skąd miałem wiedzieć, czy mnie nie znienawidzisz?
– Ja miałabym cię znienawidzić? Masz mnie za kretynkę czy tylko na tyle mnie cenisz?
– Nie o to chodzi, ale ludzie mają różne podejście do takich osób jak ja.
– Nie ja. Jestem tolerancyjna. Zresztą, jeśli ktoś kto waży jakieś czterdzieści kilogramów za dużo, nie może nie być tolerancyjny. No proszę cię. – Kaśka się roześmiała.
Dzięki temu atmosfera się zmieniła, a całe napięcie, jakie miałem w sobie, odpuściło. Wreszcie poczułem, że ktoś za mną stoi i mnie wspiera. Odetchnąłem z ulgą. Kasia właściwie mnie nie zaskoczyła. Przypieczętowała naszą przyjaźń. Żadna informacja nie będzie w stanie zniszczyć tej więzi.
– Zaraz, zaraz – powiedziała, mrużąc oczy.
– Tak? Możesz pytać, jeśli chcesz coś wiedzieć.
– Czy ty masz chłopaka?
Zaczerwieniłem się.
– Nie.
– Więc skąd to nagłe wyznanie? Czemu akurat teraz?
– Przemyślałem pewne sprawy. Nie chciałem się dłużej oszukiwać. I nie chciałem być sam z tą informacją. Czytałem, że w czasie, kiedy odkrywa się swoją seksualność, warto mieć kogoś bliskiego. Ja mam tylko ciebie.
– Twoi rodzice nie wiedzą? – spytała.
– Nie. I chyba lepiej, żeby na razie nie wiedzieli.
– Masz rację. Rodzice różnie reagują na wieść o innej orientacji.
Kasia miała sporo racji. W przypadku rodziców mogłem się domyślać tylko najgorszych reakcji.
– Dla rodziców informacja o tym, że ich dziecko jest homoseksualne, to jak huragan uderzający w domek z kart – dodała Kasia.
– Przeczuwam to.
– Czasem mam wrażenie, że dla nich życie ma się toczyć według zasad określonych przez… – Zamilkła na moment. – No właśnie. Nie wiadomo przez kogo…
Słuchałem jej z wielką uwagą.
– Najpierw masz się uczyć. Zdobyć wykształcenie, najlepiej wyższe. Potem znajdujesz partnerkę, w moim przypadku partnera. Układasz swoje życie zawodowe. Budujecie dom, płodzicie dzieci, najlepiej jeśli to dziewczynka i chłopiec. A potem zajmujesz się tylko nimi.
– I koło się zamyka.
– Właśnie!
Kasia miała rację. Moi rodzice też zaplanowali już moje życie. Wiele razy słyszałem, jakie studia powinienem skończyć w przyszłości. Swojego czasu próbowali także zeswatać mnie z Lilianką, córką sąsiadów. Na szczęście nasze kontakty całkowicie się rozpadły, kiedy włożyłem do rozgrzanej frytownicy wszystkie jej lalki. Dla niej było to traumatyczne przeżycie, a dla mnie wolność od jej osoby.
– Też uważasz, że nie powinienem mówić rodzicom? – spytałem.
– Dokładnie. Myślę, że dla nich przyjdzie czas, kiedy będziesz samodzielny.
– A Maciek? – dopytałem jeszcze o naszego przyjaciela.
– Hmmm. To bardzo ciekawy przypadek. Maćko to z jednej strony nasz ziomek, ale z drugiej trzyma ze sportowym towarzystwem. Nigdy nie pytałam go o sprawy tolerancyjności.
Sytuacja z Maćkiem była skomplikowana. Owszem, był moim najbliższym przyjacielem, ale nie czułem się z nim tak związany jak z Katarzyną. Nasze relacje są poprawne, nie umiem mu powiedzieć o swoich problemach ani dziwnych wydarzeniach z życia, a tym bardziej powierzyć takiego sekretu.
– Wiesz co? Na razie wystarczy mi, że mam ciebie – powiedziałem.
Kasia przysunęła się bliżej mnie. Oboje właśnie w tym momencie potrzebowaliśmy uścisku. Przytuliliśmy się i po raz kolejny dzisiejszego dnia nastała cisza. Ale była to pozytywna cisza.
– Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło – wyznałem po chwili.
– Chyba wiem. Byłeś zesrany jak małe dziecko – śmiała się Kaśka.
– Serio? Było widać, że się boję? – spytałem.
– No ba. Wiedziałam, że coś się stało, nie wiedziałam tylko co.
– Dzięki. Wiedziałem, że mam super przyjaciółkę.
Chwilę później wróciliśmy do naszych domów. Jutro miał być nowy tydzień, szkoła, a ja przecież kompletnie zaniedbałem w ten weekend lekcje. Na szczęście Kasia poprawiła mi trochę humor. Uświadomiła mi, że nie mam się czego się wstydzić. Bycie gejem nie jest niczym złym i nie muszę przy niej udawać kogoś, kim nie jestem. Szkoda, że tego samego nie mogłem powiedzieć o rodzicach i reszcie świata.