Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

W objęciach magii. Syrena z błękitnej toni - ebook

Data wydania:
23 sierpnia 2023
Ebook
49,90 zł
Audiobook
49,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

W objęciach magii. Syrena z błękitnej toni - ebook

Cztery siostry zostały królowymi. Ostatnia… wykuje własną ścieżkę… Wychowana na przesiąkniętą magią Wyspie Księżyca, Maeve jest przyzwyczajona do niezwykłych mocy – i tego, jak napędzają one politykę jej świata. Kiedy odkrywa jednak, że potrafi dowolnie zmieniać kształt, wie, że nie zatrzyma dla siebie tej informacji na długo. Brody, enigmatyczny i niezwykle irytujący zmiennokształtny szpieg zawsze znajdował czas dla Maeve. Minęły jednak dwa miesiące odkąd go widziała i chociaż nikt inny nie wierzy, że Brody jest w niebezpieczeństwie, Maeve jest przekonana, że musi go uratować sama. Brody, przeklęty jako chłopiec przez Morską Wiedźmę może spędzić tylko dwie godziny dziennie w swojej ludzkiej postaci. By odzyskać wolność musi przybrać straszną postać. A kiedy Maeve dowie się, co za tym stoi, rozpęta burzę jak żadna inna… Autorka książki „W objęciach magii. Miłość od elfiego wejrzenia” zabiera nas tym razem do świata syren i niezbadanych głębin!

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-83292-35-9
Rozmiar pliku: 2,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRO­LOG

W in­nym cza­sie, na in­nym świe­cie, który zwie się Aer­th­lan, ist­nieje pięć kró­lestw. Cztery się­gają krań­ców roz­le­głego kon­ty­nentu. Na piąte skła­dają się dwie wy­spy na Wiel­kim Oce­anie Za­chod­nim: Wy­spa Księ­ży­ców i Wy­spa Mgieł. Tę ostat­nią za­miesz­kuje jedna osoba: Wi­dzący.

Dwa razy w roku je­den z dwu księ­ży­ców Aer­th­lanu za­ćmiewa albo – jak mó­wią tu­tejsi – „obej­muje” drugi. Pod­czas Ob­ję­cia ro­dzą się dzieci ob­da­rzone ma­giczną mocą, z tej oko­licz­no­ści zwane Ob­ję­tymi. Więk­szość wład­ców z kon­ty­nentu wy­szu­kuje je, by po­zba­wić ży­cia. Część nowo na­ro­dzo­nych Ob­ję­tych po­ta­jem­nie tra­fia na Wy­spę Księ­ży­ców, gdzie może bez­piecz­nie do­ra­stać.

Przez wiele lat Wi­dzący wiesz­czył wieczną wojnę i to­talne znisz­cze­nie czte­rech kró­lestw kon­ty­nentu. Do czasu. Te­raz bo­wiem utrzy­muje, że przez Aer­th­lan przej­dzie fala zmian, które przy­niosą po­kój światu zbyt długo nę­ka­nemu prze­mocą. I sta­nie się tak dzięki pię­ciu mło­dym ko­bie­tom z pią­tego kró­le­stwa. Ich imiona to: Lu­ciana, Bri­gitta, Gwen­nore, Sor­cha i Ma­eve.

Ukryto je na Wy­spie Księ­ży­ców jesz­cze w wieku nie­mow­lę­cym. Tam do­ra­stały jako przy­brane sio­stry. Nie wie­dzą, skąd po­cho­dzą ani czy mają krew­nych. Wie­dzą je­dy­nie, że każda jest Ob­jętą.

Oto hi­sto­ria Ma­eve.ROZDZIAŁ 1

Ma­eve spo­glą­dała na dwie naj­star­sze sio­stry, gdy do głowy przy­szła jej pewna nie­po­ko­jąca myśl. Lu­ciana i Bri­gitta miały wszystko, czego mo­gły pra­gnąć ko­biety. Były kró­lo­wymi. Po­tęż­nymi, mą­drymi i pięk­nymi. Do­cze­kały się rów­nie pięk­nego po­tom­stwa i przy­stoj­nych mę­żów, god­nych po­dziwu wład­ców. Więc ja­kim cu­dem, na Aer­th­lan, stały się tak pie­kiel­nie nudne? „Bo­gi­nie, mam ochotę wrzesz­czeć!”

Przez ostat­nie dwie go­dziny Lu­ciana i Bri­gitta roz­ma­wiały wy­łącz­nie o nie­mow­lę­tach. O kar­mie­niu, od­sta­wia­niu od piersi, ką­pa­niu, ubie­ra­niu. To już za­bra­kło waż­niej­szych te­ma­tów? Na przy­kład: gdzie, do cho­lery, po­dział się ich przy­ja­ciel Brody? Nie da­wał znaku ży­cia od nie­mal dwu mie­sięcy. Dla­czego ni­kogo nie po­wia­do­mił, do­kąd zmie­rza?

„Za­raz wyjdę z sie­bie i stanę obok!” Ten cho­lerny męż­czy­zna nie po raz pierw­szy ukry­wał przed nimi prawdę. Naj­pierw wszyst­kich prze­ko­nał, że po­trafi za­mie­niać się tylko w psa, ale po­tem od­kryli, że może przy­jąć kształt do­wol­nego zwie­rzę­cia. A nie­dawno się oka­zało, że po­stać czwo­ro­noga nie prze­szka­dza mu w mó­wie­niu. Co jesz­cze trzy­mał w ta­jem­nicy?

Choć tyle roz­my­ślała i się za­mar­twiała, nic to nie da­wało, poza tym że czuła się zmę­czona i okla­pła. Sfru­stro­wana po­zwo­liła, by jej wzrok błą­dził bez celu po ele­ganc­kiej nad­bu­dówce ebe­roń­skiej kró­lew­skiej barki. Po­miesz­cze­nie ude­ko­ro­wano ofi­cjal­nymi bar­wami pań­stwo­wymi, czyli czer­wie­nią i czer­nią: na gru­bej czer­wo­nej wy­kła­dzi­nie stały duże wy­godne fo­tele i pod­nóżki, ta­pi­ce­ro­wane czer­wo­nym ak­sa­mi­tem, oraz rzeź­biony czarny stół, za­sta­wiony wę­dli­nami, owo­cami i wy­pie­kami. In­nymi słowy, jej cię­żarne sio­stry wraz z dziećmi nie mo­gli so­bie wy­obra­zić lep­szych wa­run­ków po­dróży. Ła­godne, choć mo­no­tonne głosy ma­tek i rów­nie ła­godne ko­ły­sa­nie barki spo­wo­do­wały, że ma­lu­chy za­snęły na wiel­kich po­du­chach.

Ma­eve zdu­siła ziew­nię­cie. Po opusz­cze­niu pa­łacu Wyn­de­las po­dró­żo­wały przez trzy dni do Vo­ruszki, gdzie po­że­gnały się z Gwen­nore. Na­stęp­nie prze­kro­czyły gra­nicę Ebe­ronu, by prze­siąść się na barkę na rzece Ebe. Ma­eve była wy­czer­pana, ale zbyt za­nie­po­ko­jona o Brody’ego, by się zdrzem­nąć.

Roz­mowa Lu­ciany z Bri­gittą na­gle ob­ró­ciła się na gor­sze, gdy ze­szło na ar­kana na­uki ko­rzy­sta­nia z noc­nika. Ma­eve z jęk­nię­ciem ze­rwała się na nogi. „Dłu­żej tego nie wy­trzy­mam!”

– Coś się stało, skar­bie? – spy­tała Lu­ciana.

– Chyba tro­chę się zgrza­łaś? – do­dała Bri­gitta.

– Nic mi nie jest. – Po­de­szła do stołu, ale nic nie po­bu­dziło jej ape­tytu. Przez ostat­nie dni pra­wie nie tknęła je­dze­nia.

– Po­czu­jesz się le­piej, gdy już wró­cimy do domu do pa­łacu Eb­ton – ogło­siła Lu­ciana. – Zo­ba­czysz, na po­mo­ście bę­dzie na cie­bie cze­kać tu­zin absz­ty­fi­kan­tów.

Ma­eve się skrzy­wiła. Dla­czego jej sio­stry tak wy­cze­ki­wały jej za­mąż­pój­ścia?

Lu­ciana zbli­żyła się do Bri­gitty i szep­nęła na tyle gło­śno, by usły­szała i ona:

– Ma­eve ostat­nio stała się bar­dzo po­pu­larna.

– Zu­peł­nie mnie to nie dziwi – od­szep­nęła Bri­gitta. – Wy­ro­sła na istną pięk­ność.

Ma­eve prze­wró­ciła oczyma. „Ja­aasne”. Jakby wszyst­kich pre­ten­den­tów do jej ręki in­te­re­so­wała tylko uroda, a nie to, że obec­nie jej wszyst­kie cztery sio­stry są już kró­lo­wymi.

– Wiem o co naj­mniej jed­nym księ­ciu, trzech hra­biach i ja­kimś tu­zi­nie ba­ro­nów, któ­rzy utrzy­mują, że są nią za­uro­czeni – cią­gnęła Lu­ciana.

– Ojej! – Bri­gitta splo­tła dło­nie. – No tak, taki książę byłby ide­alny!

Ma­eve wes­tchnęła. Nie chciała księ­cia. Chciała psa.

Lu­ciana za­chi­cho­tała.

– Cie­kawe, czy ten książę bę­dzie miał na so­bie zie­leń czy fio­let?

Ma­eve ze­sztyw­niała, gdy jej sio­stra na­wią­zała do ka­mieni wró­żeb­nych. Trójka, zie­leń i pur­pura. Ka­mie­nie, które wska­zały jej przy­szłość.

Szcze­rze tego nie­na­wi­dziła. Nie chciała uczest­ni­czyć w Grze Ka­mieni. Zresztą ka­mie­nie wy­pa­dły z pu­charu tylko dla­tego, że od­mó­wiła. Więc może się nie li­czyło?

Ale zda­wało się, że oto­czak ozna­czony cy­frą trzy pa­suje zbyt do­brze, by zby­wać grę mach­nię­ciem ręki. W końcu przy ży­ciu po­zo­stało troje człon­ków Kręgu Pię­ciorga, mor­der­czej grupy, która za­mie­rzała prze­jąć wła­dzę na świe­cie. Nikt nie wie­dział, kim jest pierw­sza dwójka człon­ków, ale trze­cim bez wąt­pie­nia był Ka­me­leon. Ten prze­klęty zmien­no­kształtny za­mor­do­wał trzech króli: Fre­de­rica z Ebe­ronu, Gun­thera z To­urinu i Pe­trasa z No­rveszki.

A nie­dawno spra­wiał pro­blemy w Wo­odwy­nie, gdzie za­mie­nił się w smoka, by po­rwać Sor­chę. Kim­kol­wiek jest, nie­raz już udo­wod­nił, że nie spo­sób go poj­mać, bo nikt nie wie, jak na­prawdę wy­gląda. Tylko Brody po­trafi go roz­po­znać po za­pa­chu.

Ale co się stało z Bro­dym?

– Prze­pra­szam. – Naj­młod­sza z sióstr po­de­szła ku drzwiom. – Chyba się przejdę po po­kła­dzie.

– Świeże po­wie­trze do­brze ci zrobi – skwi­to­wała Lu­ciana, gdy Ma­eve wy­cho­dziła z nad­bu­dówki na bak­burtę.

Ma­eve za­mknęła oczy, wy­sta­wiła twarz na cie­płe słońce i za­czerp­nęła głę­boko tchu. Wio­senny wia­te­rek sma­gał ją de­li­kat­nie po po­licz­kach, przy­wiał kilka za­pa­chów: pot ciężko pra­cu­ją­cych fli­sa­ków, zie­mi­sty za­pach po­bli­skich pól upraw­nych i, co naj­waż­niej­sze, zna­jomy za­pach rzeki Ebe.

Od dziecka czuła nie­wy­ja­śnioną więź z akwe­nami i cie­kami wod­nymi. Za­wsze wy­czu­wała, że nad­ciąga bu­rza nad Wiel­kim Oce­anem Za­chod­nim. I umiała roz­ma­wiać z fo­kami i in­nymi isto­tami mor­skimi.

A te­raz, gdy sama po­tra­fiła prze­ista­czać się w fokę, czuła tym sil­niej­szą więź z wodą. Wy­star­czyło jej jedno po­cią­gnię­cie no­sem, by usta­lić, skąd po­cho­dzi dana próbka wody: z któ­rego oce­anu czy je­ziora, z któ­rej rzeki, a na­wet studni. Mało tego, woda stała się jej dru­gim do­mem, rów­nie kom­for­to­wym co kom­nata sy­pialna w pa­łacu Eb­ton.

Rzeka przy­wo­ły­wała ją po imie­niu; za­pra­szała, by wsko­czyła do niej i zmie­niła po­stać. A wtedy woda utrzy­ma­łaby jej cię­żar, po­mo­głaby unieść tro­ski i ob­my­łaby ze zmar­twień. „Nie te­raz”. Otwo­rzyła oczy i za­darła głowę, by spoj­rzeć w słońce. Wi­siało wy­soko na nie­bo­skło­nie, więc mu­siało do­cho­dzić po­łu­dnie.

Po­de­szła ku dzio­bowi barki. Mi­nęła fli­sa­ków, któ­rzy stali przy re­lingu i na­wi­go­wali dłu­gimi żerd­kami po naj­głęb­szym ka­nale rzeki Ebe. Ebe­roń­scy żoł­nie­rze pod do­wódz­twem puł­kow­nika Ne­visa Har­dena stali na war­cie, roz­miesz­czeni co kilka stóp. Tego po­ranka Ne­vis wraz z od­dzia­łem wy­szli na spo­tka­nie ko­bie­tom i dzie­ciom w Vo­ruszce i te­raz eskor­to­wali je bez­piecz­nie pod­czas spływu. A gdy już do­trą do Eb­ton, na miej­scu bę­dzie cze­kać od­dział wojsk z To­urinu, który od­pro­wa­dzi Bri­gittę na pół­noc do sto­licy kró­le­stwa.

Przez ostat­nie trzy lata Ma­eve miesz­kała w pa­łacu Eb­ton. Choć była szczę­śliwa, że ma za to­wa­rzyszkę naj­star­szą sio­strę, bez ustanku okrut­nie tę­sk­niła za po­zo­sta­łymi trzema. Dla­tego tak bar­dzo się ucie­szyła, gdy ze­brały się wszyst­kie na trzy ty­go­dnie w pa­łacu Wyn­de­las w el­fic­kim kró­le­stwie zwa­nym Wo­odwy­nem. Tam czwarta sio­stra, Sor­cha, wy­szła za el­fic­kiego króla i zo­stała jego kró­lową. Naj­star­sze trzy sio­stry za­ba­lo­wały na miej­scu przez całe trzy ty­go­dnie, choć ich mę­żo­wie wró­cili do swo­ich kró­lestw i obo­wiąz­ków po za­le­d­wie paru dniach. A już wkrótce po­tem Lu­ciana, Bri­gitta i Gwen­nore za­częły na­rze­kać, że tę­sk­nią za part­ne­rami.

Ale czy na­prawdę żadna nie tę­sk­niła za Bro­dym? Ma­eve przy­sta­nęła u dziobu barki i spoj­rzała w niebo. Cza­sami Brody przyj­mo­wał po­stać orła. Ale nie dziś. Prze­stwo­rza były pu­ste.

Skie­ro­wała wzrok ku rzece, by prze­ko­nać się, czy za­uważy ja­kieś wy­dry. Gdy miesz­kała w pa­łacu Eb­ton, to wła­śnie w tej rzece za­mie­niała się w fokę i co mie­siąc pod­czas pełni księ­ży­ców wy­dra rzeczna wy­cho­dziła na brzeg, by się z nią ba­wić. Był nią Brody, rzecz ja­sna, choć ten głu­pol ni­gdy nie ogar­nął, że zna jego ta­jem­nicę. Zwle­kała, by sam przy­znał, co robi. Nie­do­cze­ka­nie. Ko­lejna z ca­łej se­rii tych jego cho­ler­nych ta­jem­nic.

Był przy niej w po­staci foki, od­kąd parę razy sama za­mie­niła się w to zwie­rzę na Wy­spie Księ­ży­ców. Za­wsze jej to­wa­rzy­szył. Co mie­siąc.

Poza ostat­nimi dwoma. „Gdzie, do cho­lery, go wcięło?”

I dla­czego ta głu­pia barka tak się wle­cze? Mu­siała coś zro­bić, by go od­na­leźć. Ale co?

Woda znów ją przy­wo­łała. Ma­eve miała ochotę zmie­nić kształt. Gdyby roz­wi­nęła pręd­kość, mo­głaby do­trzeć do pa­łacu Eb­ton jako pierw­sza. Sio­stry do­piero by się zdzi­wiły! My­ślały, że po­trafi się prze­ista­czać tylko pod­czas pełni.

Od lat ją uwie­rało, że Brody po­trafi zmie­niać kształt, kiedy tylko za­pra­gnie, pod­czas gdy sama tego nie umiała. W skry­to­ści sy­pialni co wie­czór ćwi­czyła w wan­nie. Przez pierw­szy ty­dzień udało jej się tylko prze­kształ­cić stopy w płe­twy, ale te­raz mo­gła stać się foką w do­wol­nej chwili.

Jesz­cze ni­komu o tym nie po­wie­działa. Chciała, by Brody do­wie­dział się jako pierw­szy.

Z ję­kiem ob­ró­ciła się i ru­szyła ku ru­fie barki. Dla­czego z pu­charu wy­pa­dły aku­rat ka­mie­nie fio­le­towy i zie­lony? Te barwy nic jej nie mó­wiły. Co in­nego taki nie­bie­ski ka­mień – to by się jej po­do­bało.

Brody miał naj­pięk­niej­sze błę­kitne oczy, ja­kie wi­działa. No, przy­naj­mniej mo­gła wy­lo­so­wać barwy czarną i białą, bo prze­cież więk­szość czasu spę­dzał w po­staci fu­trza­nego czarno-bia­łego psa z czarną łatą wo­kół le­wego oka.

Za­trzy­mała się przy ru­fie i zło­żyła dło­nie na re­lingu. Za­miast się mar­twić kil­koma głu­pimi ka­mie­niami, po­winna się za­jąć rze­czy­wi­sto­ścią i roz­wa­żyć ko­lejne kroki. Mimo tego, co uwa­żały jej sio­stry, nie była już dziec­kiem. Za kilka mie­sięcy, pod­czas Je­sien­nego Ob­ję­cia, skoń­czy dwa­dzie­ścia lat.

Coś szturch­nęło jej spód­nicę. Pod­sko­czyła w miej­scu i spoj­rzała na fu­trza­nego czarno-bia­łego kota ocie­ra­ją­cego się o jej nogi.

– Ale mnie pan wy­stra­szył. – Zmru­żyła oczy i przyj­rzała się uważ­nie pyszcz­kowi zwie­rzę­cia, które w od­po­wie­dzi wbiło w nią wzrok. Błę­kitne oczy. Jak u Brody’ego. Serce po­de­szło jej do gar­dła. – Brody, to ty?

– To tak zwana kotka – ogło­sił zgryź­li­wie puł­kow­nik Ne­vis Har­den, pod­cho­dząc bli­żej. Uśmiech­nął się na po­wi­ta­nie. – Żoł­nie­rze trzy­mają ją na po­kła­dzie, by ła­pała my­szy.

– Ro­zu­miem. – By ukryć za­wsty­dze­nie, schy­liła się i po­dra­pała kotkę za uchem.

– Dziś rano do­szła mnie cie­kawa in­for­ma­cja. – Ne­vis za­trzy­mał się tuż obok przy re­lingu. – Otóż po dro­dze do Vo­ruszki spy­tała pani kilka zwie­rząt go­spo­dar­skich, czy są Bro­dym.

Ma­eve wy­pro­sto­wała się i spie­kła raka.

– W przy­padku krowy mia­łam do­bry po­wód. Była czarna w białe łaty.

Ne­vis uniósł ką­ciki ust.

– Jak więk­szość krów. Strze­lam, że i świ­nia była czarno-biała?

Za­ci­snęła zęby.

– Tak. Ale nie ro­zu­miem, co pana tak bawi, puł­kow­niku. Brody’ego nie ma od nie­mal dwu mie­sięcy i nie wy­gląda na to, by ko­go­kol­wiek to obe­szło.

Ne­vi­sowi zrze­dła mina.

– Obe­szło.

– To pro­szę coś zro­bić!

– Ale co ta­kiego? – Spoj­rzał na nią z fru­stra­cją. – Brody może za­mie­nić się w ptaka czy inne zwie­rzę. Może la­tać nad gó­rami i pły­wać w mo­rzu. Jak, na Aer­th­lan, mie­li­by­śmy go od­na­leźć?

– Może mu gro­zić nie­bez­pie­czeń­stwo. I po­trze­buje po­mocy.

– Je­śli coś mu grozi, za­mieni się w ja­kąś istotę i uciek­nie. – Ne­vis skrzy­żo­wał ręce i oparł się o re­ling. – Pro­szę się po­sta­rać tak nie mar­twić. Znam Brody’ego szmat czasu, około dzie­wię­ciu lat. Zda­rzało mu się już znik­nąć na kilka mie­sięcy.

– Ale on... – Ma­eve ugry­zła się w ję­zyk, nim wy­ja­wiła, że za­wsze po­świę­cał jej czas pod­czas pełni księ­ży­ców. Była to ich ta­jem­nica i nie chciała, by kto­kol­wiek o niej wie­dział.

– Ale on za­wsze wraca – do­koń­czył za nią zda­nie. – I to za­zwy­czaj z ja­ki­miś waż­nymi wie­ściami. Po pro­stu wy­ko­nuje swoją pracę szpiega i zwia­dowcy.

Ma­eve wie­działa, czym zaj­muje się na co dzień Brody, ale nie­wiele poza tym.

– Wie pan może, skąd po­cho­dzi?

– Nie mam po­ję­cia. – Ne­vis prze­cze­sał pal­cami włosy i przez kilka se­kund można było do­strzec bli­znę na jego czole, którą za­ro­bił przed laty od przy­ja­ciela Leo, dys­po­nu­ją­cego mocą pio­ru­nów. – Brody po­wie­dział mi kie­dyś, że ma matkę i sio­strę, ale nie wspo­mniał, gdzie miesz­kają.

– A jak go pan spo­tkał?

– Hmm. – Zmru­żył oczy i się za­my­ślił. – To było la­tem roku 691, miał szes­na­ście lat, a ja i Leo po dwa­dzie­ścia je­den. Pa­no­wała straszna su­sza, a że wią­zało się to z bra­kiem burz, Leo był kom­plet­nie po­zba­wiony mocy, a przez to po­datny na ataki. Wraz z oj­cem okrut­nie się o niego ba­li­śmy. A po­tem któ­re­goś dnia w obo­zie zja­wił się taki zmi­zer­niały, na wpół wy­gło­dzony pies. Rzu­ci­łem mu kość z woj­sko­wej kan­tyny. Po­tem po­dą­żył za mną do na­miotu i zmie­nił kształt. O mało się nie zes... Oj, prze­pra­szam, moja pani.

– Pro­szę się nie krę­po­wać – po­na­gliła go.

– Oznaj­mił, że na­zywa się Brody i że wła­śnie spę­dził mie­siąc w pa­łacu Eb­ton, pod­słu­chu­jąc tajne na­rady króla Fre­de­rica. Wie pani, kto zacz?

– Ow­szem.

Król Fre­de­ric był wu­jem Leo i bał się bra­tanka ze względu na jego moce Ob­ję­tego. Na tyle, że ro­bił, co mógł, by ten po­niósł śmierć. A gdy do­szło do zrę­ko­win Lu­ciany z Leo, i ona stała się ce­lem.

– Odzia­łem Brody’ego i za­bra­łem go przed ob­li­cze Leo i mo­jego ojca, ge­ne­rała – cią­gnął Ne­vis. – Za­trud­nili go tak, jak stał, i od tam­tej pory pra­cuje w po­cie czoła. Nie tylko po­maga Leo, ale i po­zo­sta­łym kró­lom kon­ty­nentu.

– O tym ostat­nim wie­dzia­łam. – W oczach Ma­eve Brody był bo­ha­te­rem wszyst­kich zmian, które za­szły na prze­strzeni ostat­nich paru lat, acz nie­opie­wa­nym w pie­śniach. – Jest mi przy­kro, że nikt nie do­ce­nia jego war­to­ści.

Ne­vis prych­nął.

– Skoro pani go tak ceni, dla­czego za­wsze mówi do niego pani per „Ju­lia”, gdy jest w po­staci psa?

Zmarsz­czyła brwi. Z po­czątku po pro­stu się po­my­liła. Brody był tak pięk­nym psem o dłu­giej, je­dwa­bi­stej sier­ści i ja­sno­błę­kit­nych oczach, że wzięła go za suczkę. Ale po­tem, gdy już po­znała prawdę, po­zo­stała przy imie­niu „Ju­lia”. Bo w głębi serca mało czego tak pra­gnęła, jak go tro­chę po­wku­rzać.

Bo też ten cho­lerny fa­cet był na tyle bez­czelny, że ją igno­ro­wał. Gdy od­by­wał się ban­kiet, tań­czył ze wszyst­kimi jej sio­strami, tylko nie z nią. Rzadko kiedy się do niej od­zy­wał. Była go­towa po­my­śleć, że jej nie­na­wi­dzi, tyle że nie­za­wod­nie zja­wiał się pod­czas pełni księ­ży­ców jako foka czy wy­dra, by się z nią po­ba­wić. Mu­siało to ozna­czać, że ją lu­bił, prawda? To dla­czego jej uni­kał, gdy była czło­wie­kiem?

– Mam wra­że­nie, że utra­ciła pani sporą część wy­spiar­skiego ak­centu – za­uwa­żył Ne­vis.

– Gdy miesz­ka­łam w pa­łacu Eb­ton, Lu­ciana za­chę­cała mnie do pracy nad dyk­cją. – Bez wąt­pie­nia po to, by przy­cią­gnąć szla­chet­nie uro­dzo­nego męż­czy­znę. – Jak pan są­dzi, gdzie te­raz się po­dziewa Brody?

Ne­vis wzru­szył ra­mio­nami.

– Strze­lam, że bada ta­jemną ar­mię Ob­ję­tych, o któ­rej wspo­mniał przed śmier­cią lord Mor­ris.

Ze­sztyw­niała.

– Że jak? Ar­mia Ob­ję­tych...?

Ne­vis roz­dzia­wił usta.

– Oj. Niech to szlag. Ja... My­śla­łem, że pani wie. W końcu wie­dzą o niej pani sio­stry. My­śla­łem, że...

– Nie. – Ści­snęła mocno re­ling. – Nie po­wie­działy mi.

Ne­vis się skrzy­wił.

– Przy­kro mi.

– To co z tą ar­mią Ob­ję­tych?

– Nie-nie wy­daje mi się, abym miał prawo na ten te­mat wię­cej po­wie­dzieć. – Od­stą­pił od re­lingu i skło­nił się szybko. – Po­wi­nie­nem zresztą do­glą­dać swo­ich lu­dzi. Do­brego dnia, moja pani. – Od­da­lił się, po czym znik­nął za nad­bu­dówką.

Ma­eve wark­nęła i oparła łok­cie na re­lingu. Oczy­wi­ście, że jej sio­stry nie za­jąk­nęły się ani sło­wem. W prze­ci­wień­stwie do nich nie była kró­lową. Pod­czas tych paru dni, gdy wszy­scy czte­rej kró­lo­wie i ich kró­lowe znaj­do­wali się w pa­łacu Wyn­de­las, za­my­kali się w pry­wat­nej kom­na­cie, by od­by­wać po­ufne roz­mowy. Ma­eve nie zo­stała za­pro­szona. W końcu nie dys­po­no­wała pań­stwem, które mia­łaby chro­nić. Ro­zu­miała to, lecz mimo wszystko się fru­stro­wała, gdy czuła się po­mi­jana.

A wal­czyła z tym uczu­ciem od dzie­ciń­stwa. Nie to, że ją igno­ro­wano. Była naj­młod­sza, więc sio­stry po­świę­cały jej sporo uwagi. Ale też za­wsze było ja­sne, że naj­star­sze dwie sio­stry, Lu­ciana i Bri­gitta, są so­bie naj­bliż­sze. A dwie ko­lejne, Gwen­nore i Sor­cha, tak samo trak­tują sie­bie na­wza­jem. A Ma­eve za­wsze była dzie­cia­kiem. Pią­tym ko­łem u wozu.

A te­raz czuła się jesz­cze bar­dziej po­mi­jana. Jej sio­stry wraz z mę­żami na­le­żały do za­mknię­tej grupy, do któ­rej ni­gdy nie miała do­łą­czyć. Na Aer­th­la­nie ostało się bo­wiem jesz­cze tylko wy­spiar­skie Kró­le­stwo Księ­ży­ców i Mgieł, które miało już kró­lową i dzie­dzica. Więc Ma­eve ni­gdy nie miała do­rów­nać sio­strom.

Przy­mknęła na chwilę oczy. „Nie ma sensu się nad sobą uża­lać”. Nie za­le­żało jej, by zo­stać kró­lową. Grunt, że Ne­vis zdra­dził jej ważną in­for­ma­cję. „Ar­mia Ob­ję­tych?”

Gdy otwo­rzyła oczy, za­uwa­żyła fale od­cho­dzące od barki, mknące ku brze­gom rzeki. Przy­czyna i sku­tek. Lord Mor­ris oznaj­mił, że ist­nieje ar­mia Ob­ję­tych, a Brody znik­nął, po­szu­ku­jąc jej. A po­nie­waż nie wró­cił, wy­da­wało się praw­do­po­dobne, że jesz­cze jej nie od­na­lazł. Lord Mor­ris mó­wił prawdę czy przed śmier­cią oma­mił ich kłam­stwami?

Spró­bo­wała przy­po­mnieć so­bie wszystko, co o nim wie. Nim Leo wstą­pił na tron, w Ebe­ro­nie rzą­dził król Fre­de­ric, a Mor­ris był jego głów­nym do­radcą i głową Ko­ścioła Oświe­ce­nia. W tam­tych dniach kró­lo­wie kon­ty­nentu oba­wiali się każ­dego, kto ro­dził się pod­czas Ob­ję­cia. Ta­kie dzieci były wy­ła­py­wane i za­bi­jane. W ten spo­sób Ob­jęci nie mieli ni­gdy do­ro­snąć i sko­rzy­stać z ma­gicz­nych mocy, by uzur­po­wać so­bie prawo do tro­nów. W Ebe­ro­nie za­ję­cie to zo­stało po­wie­rzone Mor­ri­sowi.

Ale czy Mor­ris, zo­staw­szy człon­kiem Kręgu Pię­ciorga, uświa­do­mił so­bie, że utrzy­mu­jąc Ob­ję­tych przy ży­ciu, może po­móc or­ga­ni­za­cji prze­jąć wła­dzę nad świa­tem? Ukrył gdzieś dzieci, by prze­kształ­cić je w ar­mię? A może po­wszech­nie uwa­żana za pew­nik hi­sto­ria, że wszyst­kie ob­da­rzone mocą dzieci zo­stały za­mor­do­wane, jest kłam­stwem?

Nie byłby to pierw­szy raz, gdy Ma­eve wraz z sio­strami mia­łyby do czy­nie­nia z nie­prawdą. Do­ra­stały w za­ko­nie na Wy­spie Księ­ży­ców w prze­ko­na­niu, że zo­stały ukryte, bo są Ob­jęte. Ale w ostat­nich paru la­tach do­wie­działy się, że to tylko część prawdy. Były i inne po­wody. Lu­ciana zo­stała wy­słana na wy­spę jako bliź­niaczka. Oj­ciec Bri­gitty po­zbył się córki, by wszy­scy uwie­rzyli w jej śmierć. Gwen­nore zo­stała ode­brana matce za karę, że ta uro­dziła mie­szańca, a matka Sor­chy pró­bo­wała uchro­nić córkę przed plagą.

W za­ko­nie matka Gi­nessa prze­ka­zała pię­ciu mło­dym dziew­czę­tom, że są sie­ro­tami. W przy­padku jej star­szych sióstr oka­zało się to nie­prawdą. Czy to ozna­czało, że tych kłamstw jest wię­cej?

Ma­eve jak co dzień za­cho­dziła w głowę, czy kie­dy­kol­wiek dane jej bę­dzie po­znać prawdę na swój te­mat. Nie miała po­ję­cia, skąd po­cho­dzi. Sio­stry za­konne osza­co­wały, że miała nie­mal ro­czek, gdy zo­sta­wiono ją w ko­szu przy przed­niej bra­mie. Był śro­dek lata i od tam­tej pory od­pra­wiały jej uro­dziny póź­nym la­tem. Ale żadna nie wie­działa, dla­czego zo­stała po­rzu­cona, więc za­ło­żyły, że po­dob­nie jak przy­brane sio­stry jest Ob­jętą i że wo­bec tego jej fak­tyczne uro­dziny przy­pa­dają na dzień je­sien­nego ob­ję­cia księ­ży­ców. Zresztą teo­ria oka­zała się praw­dziwa, gdyż Ma­eve od ma­leń­kiego wy­ka­zy­wała oso­bliwą umie­jęt­ność po­ro­zu­mie­wa­nia się z fo­kami, które wy­le­gi­wały się na po­bli­skiej plaży. A po­tem, gdy miała szes­na­ście lat, po raz pierw­szy sama za­mie­niła się w fokę.

Był to je­den z po­wo­dów, dla któ­rych czuła taką więź z Bro­dym. Jego prze­szłość też owie­wała ta­jem­nica, no i sam był zmien­no­kształt­nym Ob­ję­tym. Z po­wodu na­ło­żo­nej przez cza­row­nicę klą­twy mógł utrzy­my­wać ludzką po­stać tylko przez dwie go­dziny dzien­nie i nie­stety więk­szość tego czasu spę­dzał na ta­jem­nych na­ra­dach z Leo czy in­nym władcą, któ­remu aku­rat po­ma­gał. Więc Ma­eve wi­dy­wała jego praw­dziwe ob­li­cze od święta. Gdy nie pa­trzył, przy­glą­dała mu się uważ­nie i za­pi­sy­wała w pa­mięci każdy szcze­gół przy­stoj­nej twa­rzy i smu­kłego, sil­nego ciała, by ob­raz to­wa­rzy­szył jej do ko­lej­nego spo­tka­nia.

Po­woli wró­ciła ku nad­bu­dówce i za­trzy­mała przy drzwiach. Gdy wy­cho­dziła, nie za­mknęły się do końca i de­li­katne kiw­nię­cie barką spra­wiło, że uchy­liły się do po­łowy.

– Nie wy­daje mi się, by ar­mia Ob­ję­tych sta­cjo­no­wała w Ebe­ro­nie. – Ła­godny głos Lu­ciany roz­cho­dził się po nad­bu­dówce. – Tu­tej­sze zie­mie są prze­zna­czone pod uprawę. Nie mia­łaby się gdzie ukryć.

– Zwia­dowcy Ru­perta przyj­rzą się gó­rom na pół­nocy To­urinu – od­parła Bri­gitta, po­słu­gu­jąc się pi­rac­kim mia­nem męża – ale nie są­dzę, by ktoś mógł się tam skryć. Lor­do­wie z wy­żyn są bar­dzo lo­jalni i da­liby nam znać, gdyby działo się coś po­dej­rza­nego.

– Za­kła­dam, że z ko­lei w No­rveszce są roz­le­głe dzi­kie po­ła­cie – cią­gnęła Lu­ciana – ale smoki Si­lasa spraw­dzają każdy cal te­ry­to­rium. A Aleksi pa­tro­luje od­le­głe ob­szary Wo­odwynu.

Ma­eve wes­tchnęła. Jej sio­stry już nie roz­ma­wiały o nie­mow­lę­tach. Cze­kały tylko, aż wyj­dzie, by mo­gły się roz­mó­wić o spra­wach pań­stwo­wych?

Oparła się o ścianę nad­bu­dówki i po­grą­żyła w my­ślach. Gdyby sama chciała się gdzieś scho­wać, do­kąd by się udała? Kró­lo­wie kon­ty­nentu wie­dzie­liby, gdyby ar­mia kryła się w jed­nym z ich państw. To ja­kie zo­stały miej­sca? Gdy mąż Bri­gitty był pi­ra­tem, miał tajną bazę wy­pa­dową na nie­zna­nej wy­spie, którą ochrzcił wła­snym imie­niem. Czy to moż­liwe, że Wielki Ocean Za­chodni skrywa ko­lejne wy­spy?

Na­gle wró­ciło do niej mgli­ste wspo­mnie­nie. Po­nad rok temu, gdy szu­kała cze­goś no­wego do po­czy­ta­nia w bi­blio­tece w pa­łacu Eb­ton, zna­la­zła wy­jąt­kowo starą księgę o tre­ści za­pi­sa­nej tak ar­cha­iczną od­mianą ję­zyka ebe­roń­skiego, że za­częła ją ro­zu­mieć do­piero po go­dzi­nie. Ale gdy już się przy­zwy­cza­iła, za­fa­scy­no­wała ją hi­sto­ria skryta na jej kar­tach.

Otóż na Wiel­kim Oce­anie Za­chod­nim ist­niał pra­stary kon­ty­nent, któ­rego kul­tura osią­gnęła wy­soki po­ziom roz­woju na długo, nim pry­mi­tywni miesz­kańcy Ebe­ronu w ogóle na­uczyli się od­mie­rzać ko­lejne lata. Zna­la­zła tę księgę w roku 699, więc za­ło­żyła, że ta sta­ro­żytna kra­ina musi mieć po­nad sie­dem­set lat.

Kon­ty­nent ów, czyli Aer­land, tęt­nił ma­gią. Za­miesz­kany był przez czar­no­księż­ni­ków tak po­tęż­nych, że po­zo­stali miesz­kańcy Aer­th­lanu drżeli przed nimi ze stra­chu. Sta­ro­żytny lud czcił Bo­gi­nie Bliź­nia­czych Księ­ży­ców, co spra­wiało, że bóg słońca, czyli Świa­tło, aż ki­piał ze zło­ści i za­zdro­ści. W przy­pły­wie fu­rii Świa­tło ci­snął ener­gią w kilka wul­ka­nów roz­sia­nych po kon­ty­nen­cie, które w efek­cie wy­bu­chły wszyst­kie na­raz w ma­syw­nej eks­plo­zji. Do dzieła znisz­cze­nia do­łą­czyły trzę­sie­nia ziemi i po kilku dniach więk­szość pra­daw­nego kon­ty­nentu zna­la­zła się głę­boko pod wodą, a jego miesz­kańcy po­marli.

W księ­dze znaj­do­wała się mapa i gdy Ma­eve przyj­rzała się jej bli­żej, do­szła do wnio­sku, że je­dyną po­zo­sta­ło­ścią po kon­ty­nen­cie Aer­landu są dwie wy­spy: Wy­spa Księ­ży­ców i Wy­spa Mgieł.

Czy to moż­liwe, że ostały się ja­kieś inne? Gdy tylko wróci do pa­łacu Eb­ton, prze­pa­trzy bi­blio­tekę w po­szu­ki­wa­niu księgi. A na­stęp­nego dnia wy­ru­szy ku Wy­spie Księ­ży­ców. Tam­tej­sze sio­stry za­konne zaj­mują się bo­wiem prze­pi­sy­wa­niem ksiąg, więc dys­po­no­wały ob­szerną bi­blio­teką. Moż­liwe, że to tam znaj­dzie wię­cej in­for­ma­cji. No i mo­gła pod­py­tać foki z po­bli­skiej plaży, czy wie­dzą o in­nych wy­spach.

Wes­tchnęła. Mo­gła też udać się na Wy­spę Mgieł i spy­tać Wi­dzą­cego, czy znane mu jest miej­sce po­bytu ar­mii Ob­ję­tych. A może na­wet bę­dzie wie­dział, do­kąd to po­siało Brody’ego.

„Wresz­cie”. Ze szczerą ulgą za­czerp­nęła głę­boko po­wie­trza. Wresz­cie wie­działa, co musi zro­bić. A to znacz­nie lep­sze, niż tak sie­dzieć i się za­mar­twiać.

Wpa­ro­wała do nad­bu­dówki.

Za­uwa­żyła ją Lu­ciana.

– O, wi­dzę, że świeże po­wie­trze do­brze ci zro­biło. Wy­glą­dasz znacz­nie le­piej.

– Bo czuję się le­piej. – Za­trzy­mała się przy stole i za­częła na­kła­dać przy­smaki na ta­lerz. Te­raz, gdy już miała plan, wró­cił jej ape­tyt.

– Spró­buj tarty wi­śnio­wej – za­su­ge­ro­wała Bri­gitta. – Wła­śnie roz­ma­wia­ły­śmy, jaka py­chotka.

– Wiem, o czym roz­ma­wia­ły­ście. – Ma­eve prze­szyła je wzro­kiem. – Po­win­ny­ście były mi po­wie­dzieć o ar­mii Ob­ję­tych. I o tym, że Brody za­gi­nął, bo jej szuka.

Lu­ciana i Bri­gitta roz­dzia­wiły usta.

– Cóż... – Lu­ciana zmarsz­czyła brwi. – Nie chcia­ły­śmy, że­byś się mar­twiła...

– Trzy­mana w nie­pew­no­ści będę się mar­twić tym bar­dziej! – Ma­eve od­sta­wiła ta­lerz z gło­śnym stu­ko­tem. – Nie przy­szło wam do głowy, że nie­na­wi­dzę być po­mi­jana?

Lu­ciana i Bri­gitta spoj­rzały po so­bie, po czym zwró­ciły się ku Ma­eve z prze­pra­sza­ją­cymi mi­nami.

– Wiem, że nie je­stem i ni­gdy nie zo­stanę kró­lową – pod­kre­śliła – ale to nie ozna­cza, że nie przej­muję się wami czy wa­szymi pań­stwami. Chcę po­móc.

Lu­ciana wes­tchnęła.

– Oba­wiam się, że nie­wiele mo­żemy zdzia­łać.

Bri­gitta przy­tak­nęła.

– Dla nas to też jest fru­stru­jące.

– A moim zda­niem jest coś, co mo­żemy zro­bić. – Ma­eve na­ło­żyła so­bie tarty wi­śnio­wej. – Chcę wró­cić do za­konu. Mo­że­cie za­ła­twić mi trans­port na ju­tro rano?

Lu­ciana usia­dła pro­sto ze zszo­ko­waną miną.

– Dla­czego? Nie je­steś szczę­śliwa w pa­łacu Eb­ton?

Bri­gitta się skrzy­wiła.

– Je­steś na nas zła, że mia­ły­śmy przed tobą ta­jem­nice?

Lu­ciana ze­rwała się na nogi.

– Chcia­łam zor­ga­ni­zo­wać dla cie­bie ban­kiet. I po­pro­sić kraw­cowe, by przy­go­to­wały cu­downą nową suk­nię barwy mor­skiej, która pa­so­wa­łaby do two­ich pięk­nych oczu.

– Chee-ano. – Ma­eve na­zwała naj­star­szą sio­strę jej prze­zwi­skiem. – Na co mi ban­kiet? Czy nowa suk­nia? I nie gnie­wam się na was.

Była zde­ter­mi­no­wana. Je­śli ar­mia Ob­ję­tych skry­wała się gdzieś na ob­sza­rze Wiel­kiego Oce­anu Za­chod­niego, nikt tak jak ona nie nada­wał się do tego, by ją wy­tro­pić. W końcu mo­gła zro­bić do­bry po­ży­tek z daru za­miany w fokę.

A je­śli się jej po­szczę­ści, od­naj­dzie i Brody’ego.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: