W południe - ebook
W południe - ebook
Wiosenna opowieść, która zagra na Waszych emocjach!
Kaja, studentka pedagogiki, dorabia sobie w herbaciarni, a każdą sobotę poświęca dzieciakom w świetlicy, gdzie prowadzi zajęcia wraz ze swoją golden retrieverką Poker. W napiętym grafiku usilnie próbuje znaleźć czas na regularne spotkania z bliźniaczką Mają, ale przez to brakuje jej już energii na cokolwiek innego. A może to tylko sprytna wymówka?
Tymek, popularny tiktoker, zdobył rozpoznawalność dzięki coverom znanych piosenek. Wraz z przyjaciółmi założył zespół, z którym dwa razy w miesiącu koncertuje, a cały dochód z przeznacza na wsparcie dla zwierząt. Chłopak jednak nie wiąże swojej zawodowej przyszłości ze śpiewaniem i graniem. Czy to jednak wyklucza muzykę?
Oboje nie szukają związku. Przynajmniej tak twierdzą. Ich spotkania w południe świadczą o czymś zupełnie innym…
„W południe” to drugi niezależny tom serii „Nowe początki”, dzięki któremu twoje serce zatańczy w rytm najpiękniejszych melodii. To poruszająca opowieść o relacji z psem, sile empatii oraz o trudnej przeszłości, która powraca w najmniej oczekiwanym momencie życia.
| Kategoria: | Romans |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-68277-17-3 |
| Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
5 Seconds of Summer – Youngblood
(bo idealnie się zapętla)
BARANOVSKI – Lubię być z nią
(bo fajnie się przy niej buja)
Ed Sheeran – Shivers
(bo tylko Ed Sheeran potrafi porwać tłum w pojedynkę)
Maroon 5 – Wake Up Call
(bo czasem koniec oznacza początek)
One Direction – Best Song Ever
(bo powinna znaleźć się na każdej setliście)
Oskar Cyms – Na niebie
(bo idealnie nadaje się jako przerywnik w nauce)
Lady Pank – Zawsze tam, gdzie Ty
(bo każdy z nas słyszał tę piosenkę)
Męskie Granie Orkiestra 2021. Daria Zawiałow, Dawid Podsiadło & Vito Bambino – I Ciebie też, bardzo
(bo to miało być tylko na chwilę…)
Taylor Swift – Sparks Fly (Taylor’s Version)
(bo za każdym razem, gdy ona się uśmiecha, lecą iskry)
Lewis Capaldi – Haven’t You Ever Been In Love Before?
(bo są piosenki, które idealnie opisują to, co siedzi aktualnie w sercu)
IRA – Bezsenni
(bo ta piosenka jest plasterkiem)
Little Mix – Little Me
(bo każdy chociaż raz powinien usłyszeć tę piosenkę)
James Bay – Us
(bo to ich piosenka)PROLOG
Mrugam, ale nie potrafię wyostrzyć obrazu. Oddycham, ale powietrze nie chce dotrzeć do moich płuc. Wydaje mi się, że płaczę, ale… w uszach słyszę tylko głośny szum, a dłonie mam tak ciężkie, że nie jestem w stanie ich unieść, by sprawdzić, czy policzki są mokre od łez. Przygryzam mocno wargę, a mimo to nie boli. Na języku czuję smak krwi.
Wiem, że w tle leci muzyka, nie rozpoznaję dźwięków. Nic. Wszystko, co mnie otacza, to jedno wielkie nic.
Ktoś coś mówi.
Ktoś krzyczy.
Ktoś mnie dotyka, potrząsa mną.
Ktoś prosi.
Ktoś…
Tupot stóp w korytarzu, skrzypnięcie, trzaśnięcie, przeciąg… Chwila ciszy przeplatana muzyką.
Co to za piosenka? Da dam da dam da dam… Co to za piosenka?
I nagle…
Szszszszszszszsz.
Co?
Szszszszszszszsz.
Kochanieskupsięnasłowach.
Jeszcze raz… Czy to mój szloch?
– Skup się na… Szszszszszszszsz… – Znajomy głos zaczyna docierać do mnie z bardzo daleka. – Kaja, słyszysz?
Da dam da dam da dam…
Tata? Co to za piosenka?
Da dam da dam da dam…
Jak to dobrze, że skończył się już
Ten podły dzień, co mi cię zabrał
– No już, kochanie, już dobrze. Skup się na muzyce. Słyszysz? Skarbie, oddychaj. Wdech, wydech, wdech… Dobrze, cudownie sobie radzisz… No już, już…
Słyszę?
Nie bój się, to tylko sen
W sen nie trzeba wierzyć
Szum znika. Już tak nie dudni, nie dusi, nie ciągnie. Szum znika.
– Mama? – szepczę głosem zachrypniętym od płaczu. – Ja chcę do mamy…
Ale mama nie przychodzi. Nie przybiega i nie pociesza. Nie głaszcze mnie i nie tuli. Mama nie przychodzi.
Mama? Chcę do mamy…
– Wszystko będzie dobrze, kochanie. – To tato mnie do siebie przyciąga, a ja w końcu pozwalam mu na to, by otoczył mnie silnymi ramionami. – Wszystko będzie dobrze… – Jego głos drży z emocji, chociaż on sam nie płacze i nie szlocha tak jak ja.
Pozwalam, by kołysał mnie w rytm melodii, i jednocześnie wstrzymuję oddech, bo wiem, że gdy zaciągnę się jego zapachem, nie poczuję kwiatowych perfum.
Chcę do mamy…
Nie bój się, to tylko sen
W sen nie trzeba wierzyć
Zobacz – teraz jestem tu
(IRA, Bezsenni)
I w końcu…
Otwieram oczy. Mrugam. Świat powraca. Wszystko powraca. Wraca, wraca i wraca. Pokój przestaje wirować. Rozmazane kształty stają się wyraźniejsze.
Wszystko powraca. Wraca, wraca i wraca.
Tata obok mnie. Szafka obok łóżka. Biurko, krzesło, wielki puf, na którym spędzam tak dużo czasu. I Maja. Jest też Maja. Stoi kilka metrów dalej, tuż przy otwartych na oścież drzwiach, i patrzy na mnie ze strachem.
– Czy wszystko z nią w porządku? – Cichy głos mojej bliźniaczki ledwo do mnie dociera. – Tatusiu? Czy z Kają wszystko w porządku?
Przeciąg…
– Co się stało? – pytam zdezorientowana, gdy tato wyciąga rękę w stronę dziewczynki, która wygląda tak samo jak ja.
W palcach kurczowo trzyma pomiętą kopertę. W końcu ją puszcza, by złapać moją siostrę, a ja wpatruję się w kawałek papieru, który opada na podłogę.
– Wszystko będzie dobrze, dziewczynki – mówi i przytula nas do siebie. – Wszystko będzie dobrze.
Mama? Chcę do mamy…ROZDZIAŁ 1
Kaja
Drzwi były otwarte, więc puściłam Szymka przodem i pozwoliłam, by pierwszy wszedł do pokoju. Minął mnie z zaciętą miną, po czym z westchnieniem ulgi postawił karton przy łóżku.
– Przypomnij… – sapnął. – Co mi obiecałaś w zamian za wniesienie na czwarte piętro tego cholerstwa?
– Nic ci nie obiecywałam.
– Jak to? – Wybałuszył oczy.
Na szczęście znałam go już na tyle dobrze, aby doskonale wiedzieć, że nie mówił poważnie. I przesadzał, bo kartony wcale nie były takie ciężkie. Tak, zdecydowanie przesadzał. Prawda?
– Zgłosiłeś się na ochotnika, gdy kilka dni temu zapytałam Oskara, czy nie miałby ochoty pomóc mi w przewiezieniu paru rzeczy. Wiem, że z całej naszej paczki jesteś najstarszy, ale żeby dopadła cię skleroza? To doprawdy bardzo niepokojące!
Prychnął, jednak próbował przy tym ukryć uśmiech, który z każdą sekundą stawał się coraz szerszy.
– Księżniczko, chyba zapomniałaś wspomnieć, że do pierwszego pudła zapakowałaś Majkę. Byłem święcie przekonany, że razem z Borysem spędzają romantyczne chwile na Mazurach, ale… – On naprawdę grał przerażonego i zmartwionego, a ja naprawdę usiłowałam zachować powagę na twarzy. – Zaraz, zaraz… Co zrobiłaś z Borysem?! Racja, jest chwilami dość irytujący, ale da się go lubić. Kaja, powiedz, że oni…
Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Szymon w tym czasie podszedł do kartonu, kucnął przy nim, zastukał i przyłożył do niego ucho.
– Jest tu kto? Haaalo! Jeśli Kaja cię uwięziła, stuknij dwa razy w…
– Szymo, ja cię proszę, jak koleżanka prosi kolegę: przestań szukać wymówek. – Otarłam łzy rozbawienia z kącików oczu. – Zwyczajnie przyznaj, że brak ci kondycji, to naprawdę nic strasznego. Może czas pomyśleć nad odwiedzeniem siłowni kilka razy w tygodniu, skoro tak cię to uwiera?
W odpowiedzi westchnął przeciągle.
Gdy zyskałam pewność, że nie wpadł mu do głowy kolejny głupi pomysł, wyminęłam go, a potem otworzyłam okno. Ostrożnie wyjrzałam na zewnątrz i spojrzałam w dół. Miałam widok na parking przy klatce schodowej – to tam kilkanaście minut wcześniej Oskar zaparkował swoim nissanem.
Mój przyrodni brat stał przy samochodzie, w dłoni trzymał smycz z Poker na końcu, a wolnym ramieniem obejmował Ninę, swoją dziewczynę. Ona ułożyła głowę na jego ramieniu, on przytulił ją mocniej i wydawało mi się, że złożył pocałunek na jej czole. Nie miałam pojęcia, o czym tak zawzięcie dyskutują, ale uwielbiałam ich podglądać. Czasem im tego zazdrościłam – tej miłości, tej czułości, zaufania i bycia ze sobą. Dla siebie. Ja… nie zostałam do tego stworzona.
Nie chcąc krzyczeć na całe osiedle, wyjęłam z kieszeni telefon i szybko wybrałam numer Niny.
– Popatrz do góry – powiedziałam, gdy odebrała, i po chwili machałyśmy do siebie tak, jakbyśmy się nie widziały przez długi czas.
Już chciałam przekazać, że schodzimy po kolejne rzeczy, jednak nie zdążyłam, bo Szymek zaszedł mnie od tyłu, po czym wyrwał mi komórkę z dłoni.
– Ej, co ty wyprawiasz?! – Posłałam mu wściekłe spojrzenie.
Totalnie mnie zignorował i przewracając oczami, przyłożył sobie urządzenie do ucha.
– Daj mi Oskara – powiedział bez zbędnych wstępów, a potem cofnął się w głąb pokoju.
Ani razu nie spojrzał w dół przez okno, co w zasadzie w ogóle mnie nie zdziwiło, bo miał ogromny lęk wysokości. Wiele razy mogłam to wykorzystać przeciwko niemu, ale nigdy tego nie zrobiłam. W naszym przekomarzaniu się istniały granice, których oboje nie przekraczaliśmy. Ja nie wyśmiewałam jego strachów, on nawet jednym słowem nie poruszył tematu mojej mamy.
– Stary, przestań ćwierkać Nince do ucha czułe słówka, rusz w końcu dupsko i zacznij wnosić te przeklęte bagaże.
Szymek mruknął pod nosem jakieś przekleństwo, więc mogłam tylko podejrzewać, że mój brat nie zareagował zbyt entuzjastycznie na jego prośbę.
– Czy ktoś może mi przypomnieć, dlaczego ja z wami trzymam? – Nie poczekał na odpowiedź i zakończył połączenie. – Oskar twierdzi, że stanął na zakazie i woli być w gotowości, żeby w razie czego przeparkować samochód. Ja natomiast twierdzę, że zwyczajnie nie ma ochoty wchodzić na czwarte piętro i woli pomigdalić się z Ninką. Poczekaj tutaj, idę tam, zrobię z tym porządek i skończymy z tym wszystkim raz-dwa. Zaczynam być głodny i cały czas myślę o tej burgerowni, o której wspominałaś kilka tygodni temu. Ha, w zamian za dźwiganie postawisz mi obiad!
Zrobił w tył zwrot i po chwili do moich uszu dotarło trzaśnięcie drzwi.
Wróciłam do okna i ponownie się wychyliłam. Niespełna minutę później Szymek wyszedł z klatki schodowej, dołączył do Niny oraz Oskara i zupełnie ignorując to, co mówił do niego najlepszy przyjaciel, kucnął przy Poker, by wytarmosić ją po grzbiecie.
Goldenka, uszczęśliwiona uwagą, jaka została jej poświęcona, naskoczyła na chłopaka, a następnie oparła łapy na jego ramionach. Szymon nie był na to przygotowany i chociaż próbował złapać równowagę, to w końcu wylądował na tyłku.
Chłopaków znałam już od kilku dobrych lat; zaraz po moich oraz Mai szesnastych urodzinach razem z tatą wprowadziłyśmy się do domu Oskara i jego mamy. Z bratem nie od razu przypadliśmy sobie do gustu, wprost przeciwnie – Oskar miał ogromny problem z tym, że pod jego dachem nagle zamieszkały trzy dodatkowe osoby: obcy facet i dwie nastoletnie bliźniaczki, ale dzisiaj nie wyobrażaliśmy sobie swojej codzienności bez siebie. A że Szymek od początku był w pakiecie… To już całkiem inna historia.
Nina z kolei dopiero od niedawna chodziła z Oskarem, chociaż znali się praktycznie całe życie. Poznałam ją, gdy w czerwcu utknęłam na stacji benzynowej i próbowałam złapać stopa, a ona zaoferowała mi podwózkę. Po krótkiej rozmowie wyszło, że jedziemy w to samo miejsce. Okazało się także, że mieszkałyśmy po sąsiedzku i miałyśmy ze sobą dużo więcej wspólnego, niż z początku sądziłyśmy. Znałam ją krótko, jednak od razu poczułam, że będziemy sobie bliskie. Z początku odrobinę mnie to przerażało, bo unikałam angażowania się w jakiekolwiek relacje, lecz Nina miała w sobie coś takiego, że każdego kolejnego dnia wpuszczałam ją głębiej do swojego serca. Musiałam przyznać, że wszyscy tworzyliśmy całkiem zgraną ekipę, i wiedziałam, że w trudnych momentach możemy na siebie liczyć.
W pewnym momencie Oskar przekazał Ninie smycz z Poker, sięgnął też do kieszeni spodni i prawdopodobnie podał dziewczynie kluczyki do navary. Szymek w tym czasie podszedł do domofonu, wstukał kod, który wcześniej mu podyktowałam, i zablokował drzwi, by te były cały czas otwarte. Wrócił do pick-upa, narzucił sobie na ramię pasek od torby podróżnej, sięgnął po karton, a potem dziarskim krokiem ruszył do klatki schodowej.
Po chwili obaj weszli do mojego pokoju.
– Stary, mówiłem ci, że z twoją pomocą pójdzie nam dwa razy szybciej. – Szymek poklepał Oskara po plecach, gdy ten rzucił kilka worków na podłogę i się wyprostował. – Jeszcze jedna rundka i będziemy mieli z głowy.
– Wiesz, dlaczego tak szybko nam poszło? – zapytał Oskar, a następnie ruszył w stronę drzwi wyjściowych. Gdy mnie mijał mrugnął rozbawiony.
– No?
– Bo ja tyle nie marudzę.
– Tiaaa. Mam ci przypomnieć, kto próbował zwalić na mnie całą robotę, twierdząc, że nie zostawi auta, psa i dziewczyny?
Słuchając ich jednym uchem – w końcu wiedziałam, że mogli sobie dogryzać w nieskończoność – ruszyłam w stronę biurka, nad którym wisiał kalendarz. Zerwałam czerwcową, lipcową oraz sierpniową kartkę i rozciągnęłam usta w uśmiechu na widok zielonego kółka, którym jakiś czas temu zakreśliłam pierwszą sobotę miesiąca.
Nadszedł wrzesień i chociaż początek roku akademickiego wypadał dopiero za kilka tygodni, ja już teraz skończyłam wakacje i przeniosłam rzeczy do mieszkania Soni, mojej koleżanki, u której podnajmowałam pokój kolejny rok z rzędu. Z Mają na czas studiów postanowiłyśmy się rozdzielić. Ona wybrała akademik, ja bardziej ceniłam sobie ciszę i spokój, a poza tym nie chciałam zostawiać Poker na wsi. Potrzebowałam jej tu na miejscu. Sonia na szczęście nie miała nic przeciwko psu w mieszkaniu, ba, odciążała mnie nawet w spacerach, często też w szafce przeznaczonej na zwierzakowe rzeczy znajdowałam smakołyki, których na pewno nie kupiłam.
Do zajęć na studiach było jeszcze trochę czasu, jednak już w najbliższą sobotę rozpoczynałam wolontariat w pobliskiej świetlicy, gdzie przez kilka godzin raz w tygodniu miałam pilnować grupki dzieci. Czułam podekscytowanie i bardzo czekałam na ten czas – to dla mnie pierwsze takie prawdziwe zderzenie z tym, co chcę robić w przyszłości. Marzyłam, aby pewnego dnia otworzyć własną placówkę, w której nie tylko przygotuję dzieci do dalszej edukacji, ale także pomogę im w radzeniu sobie z… życiem i emocjami. Nauczona własnym doświadczeniem pragnęłam stworzyć miejsce, gdzie każdy mógłby czuć się bezpiecznie.
I nieważne, że moje wakacje właśnie dobiegły końca. Było mi to nawet na rękę, bo przebywając już na miejscu, mogłam bez problemu podjąć pracę w herbaciarni, w której zawsze sobie dorabiałam podczas roku akademickiego.
W końcu wnieśliśmy wszystkie rzeczy i zostało nam jeszcze całe wolne popołudnie. Oskar w okresie wakacyjnym zazwyczaj pracował w warsztacie samochodowym u swojego wujka, ale dzisiaj wyjątkowo wziął wolne, żebyśmy mogli spędzić wspólnie cały dzień. Planowali wyjechać z powrotem dopiero wieczorem, więc postanowiliśmy zabrać Poker na długi spacer, potem odstawić ją do mieszkania i pójść zjeść coś dobrego w centrum.
Oskar wyszedł przed blok, Szymek skoczył do toalety umyć ręce, a ja w tym czasie szybko się przebrałam. Wygodne dresy, które w trakcie podróży oblazły sierścią Poker, zamieniłam na zieloną sukienkę przed kolano.
Szymon wrócił do pokoju, gdy wrzucałam ciuchy do kosza na pranie. Podszedł do tych kilku przytachanych przez siebie pudeł i wyrównał je tak, by wszystkie stały w jednej linii.
– Nie zapomnisz mi tego morderczego wysiłku do końca życia, prawda? – zagadałam, gdy milczał przez dłuższą chwilę.
– Oczywiście, że nie. – Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. – Znajdź sobie wreszcie faceta, który z chęcią będzie wnosił ci różne rzeczy na czwarte piętro w zamian za…
– Nie szukam chłopaka – weszłam mu w słowo. Wiedziałam, że Szymek zaraz zacznie sypać seksualnymi aluzjami, a na to akurat dzisiaj nie miałam ochoty. – Los zesłał mi najlepszego przyrodniego brata na świecie. A ciebie dostałam gratis. Jest jeszcze Borys… Po co kolejny facet w tej grupie? Za dużo testosteronu! Ale wiesz, co myślę? Potrzebujemy dziewczyny, która w końcu by cię utemperowała. Co tam słychać u Hani? Nina ostatnio wspominała, że spędzacie razem sporo czasu, i tak się zaczęłam zastanawiać…
– Chodźmy na te burgery, księżniczko. Burczy mi w brzuchu.