- W empik go
W poszukiwaniu prawdy...Prawdy o sobie. - ebook
W poszukiwaniu prawdy...Prawdy o sobie. - ebook
To czwarta część osobistych opowieści autorki o zmianach życiowych w kierunku spełnionego, radosnego, prawdziwego życia w zgodzie ze sobą, po wyjściu z iluzji i schematów myślowych. książka o odwadze, konsekwencji w działaniu, o tym, że nie zależnie od tego, jak trudna może być prawda warto ją znać i przyjąć jako doświadczenie. Radosna inspiracja do odważnych zmian w życiu!
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788383081984 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_które szukają swojej prawdy i wolności…_
_Trzymam kciuki za nas wszystkich, aby dotrzeć_
_do swojej prawdy, do swojej drogi życiowej_
_i życia tylko zgodnie ze sobą!_
_Czasami człowiek natrafia na prawdę,_
_ale w większości przypadków wstaje i idzie dalej._
_Winston Churchill_
_Prawda cię wyzwoli, ale najpierw sprawi,_
_że będziesz nieszczęśliwy._
_Prawda ma zawsze tysiąc twarzy, tak jak każda twarz_
_ma zawsze tysiąc prawd._
_Jeśli mówisz prawdę, nie musisz niczego pamiętać._
_Mark Twain_BAJKA O AGNIESZCE
Na spokojnych Sadach Żoliborskich mieszkała kobieta o imieniu Agnieszka. Była pełna energii, zapału i marzeń. Agnieszka miała wielkie pragnienie wpływać na świat i pomagać innym. Niezależnie od tego, czy były to małe, czy duże zmiany, wierzyła głęboko, że każdy człowiek ma w sobie potencjał do odważnych działań i tworzenia swojego własnego, spełnionego życia.
Pewnego razu Agnieszka usłyszała głos, który mówił do niej: „Agnieszko, jesteś siłą napędową zmian. Twoje słowa i działania potrafią zmienić życie innych kobiet. Weź to za zadanie i zrób to”.
Agnieszka wiedziała, że czas na spełnienie tego wezwania nadszedł. Postanowiła założyć Stowarzyszenie Rea – Kobieta w Zmianie, które miało służyć jako przestrzeń dla kobiet pragnących wprowadzić pozytywne zmiany w swoim życiu. Dawało im wsparcie, inspirację i narzędzia potrzebne do tego, by osiągnąć sukces i spełnienie w swojej drodze życiowej. Każdego dnia Agnieszka poświęcała czas i uwagę na pomaganie swoim podopiecznym. Uczyła, jak odnaleźć w sobie siłę i pewność siebie. Brała pod skrzydła i dawała oparcie w trudnych chwilach. Często organizowała warsztaty rozwoju osobistego, na których uczyła kobiety, jak budować pozytywne myśli, jak radzić sobie z obawami i jak celebrować każdy krok na drodze do spełnienia.
Wszystkie kobiety, które trafiły na drogę Agnieszki, doświadczyły wspaniałej przemiany. Zostawiły swoje obawy, wypełniły swoje serca pozytywną energią i stały się silnymi, niezależnymi kobietami, gotowymi zmieniać świat.
Jednak nie tylko kobiety, które spotkały się na drodze Agnieszki, odnajdywały swoją moc i potencjał. Agnieszka również doświadczała cudownych zmian. Jej wiara w siebie, jej działanie i jej pasja do pomagania innym sprawiły, że stała się jeszcze bardziej pewna siebie i spełniona.
Każdy ma w sobie siłę, by wpływać na świat w pozytywny sposób, każdy jest zdolny do pozytywnych zmian w swoim życiu.
Niech moja historia będzie inspiracją, by szukać prawdy, odważnie zmieniać swoje życie i pomagać innym na drodze do spełnienia. Niech każdy z nas odnajdzie swoją misję życiową i z pełną determinacją podąża za nią, a wtedy nic nie jest niemożliwe.
STYCZEŃ
11.01.2023
Tak, tak, tak zaczynam nowy rok 2023! Z przytupem, bo po pierwsze, właśnie minęło mi dwadzieścia lat pracy i jestem zdania na dzień dzisiejszy, że tyle wystarczy pracy na etacie w moim życiu. Ta myśl daje mi nadzieję i wolność, które z kolei dają mi ogromną ulgę i radość. Po prostu mam dość bycia czyjąś własnością i niewolnikiem. Tak się czuję i tak naprawdę nie wiem, jak przy mojej wyjątkowo skomplikowanej i nietuzinkowej osobowości mogłam wytrzymać tyle lat w niewoli. Na szczęście, mam nadzieję, że to zmieni się nieodwracalnie i ostatecznie w moim życiu, i tej nadziei się trzymam i dzięki temu chce mi się żyć… Znów chce mi się żyć i tworzyć. Dało mi to poczucie wolności, taki luz w głowie. Nie tylko to się zmienia, dużo rzeczy przepracowałam jednak w sobie w 2022 roku. Uff, jak dobrze, że już tyle mam za sobą.
30.01.2023
Miałam trochę przerwy w pisaniu, ale widzę, że brakuje mi tego przelewania myśli na papier, tego uporządkowania swoich myśli i emocji zarazem. Za oknem pada śnieg, wraca do nas zima, gdy już człowiek myśli o wiośnie, choć jesteśmy jeszcze przed feriami.
Jak to zrobić, Aguś, aby poczuć się dobrze, tak po prostu dobrze samemu ze sobą, bo już nie mówię z całym światem zewnętrznym. Niestety najchętniej zakopałabym się gdzieś bez dostępu do rzeczywistości. Szukam jakiegoś punktu zaczepienia, żeby lepiej się poczuć sama ze sobą, sama z innymi, ale jakoś tak nie wiem na dzień dzisiejszy, co to miałoby być. Już tyle rzeczy w życiu wypróbowałam, a może tak mi się tylko wydaje, może właśnie niewiele zrobiłam dla siebie… Jak to? Przecież starasz się właśnie od dłuższego czasu robić coś dla siebie. Czuję się totalnie nierozumiana przez innych, wiem, że niby do niczego mi to nie jest za bardzo potrzebne, ale jakoś mi tak trudno się żyje ostatnio w poczuciu ciągłej kontry do innych. Po co ci to wszystko, Aguś? Właśnie nie wiem, jakoś teraz tak mnie ogarnia pustka i zniechęcenie. Choć wydaje mi się, że jest progres we mnie, że pokochałam bardziej siebie, że mam zdrowe rutyny, co myślałam, że przyniesie akceptację siebie. Niby wydaje mi się, że pokochałam też kogoś… Co to znaczy bezwarunkowa miłość, czy ja umiem tak pokochać siebie, czy ja umiem tak pokochać drugiego człowieka? Dziś czytałam, że nie przyjmę do swojego serca niczego, dopóki go nie otworzę… tak, wydaje mi się, że nie mam zamkniętego serca, ale dlaczego nie umiem kogoś pokochać? Nie wiem, czy ja siebie oszukuję, czy innych… Czuję się jak robot, który wykonuje codziennie jakieś czynności, ale to nie jest to, co ja bym chciała wykonywać, tylko jak robot robię to, co do mnie należy… Smutne to, co nie?… Dla mnie smutne. Widzę, że tak naprawdę nic z zewnątrz nie jest w stanie na dłuższą metę wpłynąć na moje poczucie szczęścia i spełnienia. Aguś, i może tu jest pies pogrzebany, bo ty jakby nie działasz sama, tylko, nie wiadomo, na co czekasz? Dużo widzę, a może za dużo widzę w sobie wad, użalam się nad sobą. Czego się boję? Jakoś tak czuję się zagubiona dzisiaj. Nie chcę nikogo ranić. Bo wiem, jak to boli, ranię siebie i nie wiem po co… tyle pytań jest we mnie bez odpowiedzi. Zamiast działać, mam te rozkminki, które prowadzą tylko do dalszych pytań, a nie do rozwiązania i dalszego działania.
Nie wiem, czy to brak światła, czy coś innego, najgorzej jest nie wiedzieć. Oj, ponarzekać się zachciało, no cóż, życie w niewoli nie nastraja optymistycznie, niby wiem, że to moje nastawienie, że powinnam być wdzięczna za to, co się dzieje dobrego w moim życiu. Nie przeczę, dużo dobrego się wydarza w moim życiu, tylko dlaczego nic mnie nie cieszy…? Myślę, że coraz więcej ludzi jest w takiej sytuacji, ludzi, którzy chcieliby coś zmienić, ale nie wiedzą do końca co. Ja na dzień dzisiejszy chciałabym być wolnym człowiekiem po prostu, wolnym człowiekiem to dla mnie znaczy robić to, co chcę w życiu, a nie być zmuszana do tego, czego nie chcę robić. Jak mam być zadowolona w takiej sytuacji? Co zrobiłaś, aby tę sytuację zmienić? Pracuję nad sobą w taki sposób, jaki umiem, ale to chyba są jakieś pozorne zmiany, niby duże, ale cały czas jestem niespełniona w wielu sferach swojego życia. Najbardziej w aspekcie tego, co robię na co dzień, to straszne robić coś, czego się nie chce robić. Po prostu chyba przestaję się w końcu oszukiwać, że coś jest po coś. To nie jest moje… to są czyjeś wzorce, w które chciałam się chyba wtłoczyć. Naprawdę próbowałam żyć według jakichś schematów tyle lat, ale niestety nie wychodzi mi to na zdrowie i osobom wokół mnie też na pewno nie, bo trudno się żyje z kimś i obok kogoś, kto jest wiecznie niezadowolony z życia. Zdaję sobie z tego sprawę… i często jest mi z tym cholernie ciężko, że swoimi deficytami obciążam osoby, które są wokół mnie, które kocham, ale nie umiem ich kochać tak, jak one by pewnie tego chciały. One czują moją deficytową energię. Odsuwanie się od kogoś też nie jest zdrowe, ale jak nie wiem już, co robić wobec kogoś, jak się zachować, aby siebie i kogoś nie ranić, wolę się wycofać. Wiem, że dojrzalszą postawą byłaby rozmowa i wytłumaczenie, ale ja często nie wiem, jak ubrać w słowa moje odczucia, często czuję się niezrozumiana. Moje dobre intencje są często odbierane inaczej. Chcę się nauczyć najpierw chronić siebie, niestety jeszcze często tego nie potrafię zrobić, nie stawiam granicy tam, gdzie powinnam. Czuję się, jakbym nie umiała żyć, jakbym zaczynała żyć od nowa, jakby wszystko, w co wcześniej wierzyłam i miało dla mnie znaczenie, traciło sens, coraz bardziej traci dla mnie sens życie dzień po dniu takie monotonne, dokąd ono prowadzi? Nigdzie. Chciałabym spełniać się twórczo, pisać książki, rozmawiać z ludźmi, słuchać ich historii życiowych, pomagać, chciałabym mieszkać w słonecznym kraju, gdzie mogę spacerować wśród cudnych krajobrazów.
Marzenia – piękna rzecz, zawsze najbardziej marzyłam o rodzinie, pełnej rodzinie, takiej mama, tata, dzieci, zwierzęta… teraz od trzech lat uczę się, że rodzina może być też trzyosobowa. Nowość dla mojej głowy i mojego serca, największe moje marzenie zostaje totalnie zweryfikowane przez życie, z każdym dniem tracę nadzieję na realizację tego marzenia. Chłopcy są już duzi i żyjemy sobie już tyle lat tylko razem. Nie mam pojęcia, jakbym miała teraz wprowadzić kogoś do naszego życia. Nie wiem, czy to wynika ze strachu, jak oni zareagują, czy z tego, że nie wiem, czy ta osoba jest odpowiednia do tego. Tak naprawdę z jednej iluzji szczęśliwej rodziny weszłam w kolejną iluzję kobiety samodzielnej. Oj, kobieto, jak się nauczyć tego, czego się chce w życiu, nie znając życia? Chyba należałoby w końcu zaufać sobie, skarbie. A jak to się robi? Dobre pytanie. Może kiedyś znajdę na nie odpowiedź.
27.03.2023
Dużo myślę ostatnio o prawdzie w życiu. Aguś, ty nie ostatnio o tym myślisz, tylko już od jakiejś dekady… Tak, pamiętam, jak w trakcie rozwodu i niemówienia o tym nikomu obiecałam sobie, że po rozwodzie chcę żyć w prawdzie. No cóż, życie trochę zweryfikowało to postanowienie, bo jestem w relacji z mężczyzną, o której prawie nikt nie wie, i dobrze mi z tym. Czasami mnie to trochę stresuje, ale widzę, że dzięki temu zaczynam patrzeć na pewne rzeczy inaczej w takim sensie, że najważniejsze, abym ja była szczęśliwa i już.
Ogromny progres przeszłam w ciągu tego roku, zbliżają się moje czterdzieste urodziny i skłania mnie to do pewnych podsumowań w życiu… Chciałabym tym wydarzeniem, czyli moją uroczystością urodzinową, podsumować moje czterdzieści lat. Chciałabym w ten sposób też zamknąć ten etap swojego życia i zacząć żyć totalnie własnym życiem. Wiem, że dążę do tego już od dłuższego czasu, ale mam wrażenie, że jestem coraz bliżej tego swojego spełnienia i coraz bardziej wiem, co bym chciała w życiu robić. Nie spodziewałam się natomiast tego, że moje życie aż tak się będzie zmieniać i że aż tak chcę żyć inaczej niż dotychczas. Widzę, że dotychczasowe życie nie było moje, więc jak ja miałam być szczęśliwa. Jestem teraz na etapie poszukiwania prawdy o sobie i o swoich potrzebach, bo jak inaczej dowiem się, jak mam dalej żyć. Wiadomo, że można żyć tak sobie, z dnia na dzień, ale po co… Ja bym chciała poczuć się w sobie szczęśliwa i żyć w zgodzie ze sobą, w zgodzie ze swoim powołaniem i ze swoją duszą. Uśmiecham się do siebie teraz, bo czuję, że jestem bliska tego. Nie chcę już oglądać się na innych, choć jestem ogromnie wdzięczna za ludzi w moim życiu, bo są najcudowniejsi na świecie i są dla mnie nauczycielami… Czas natomiast żyć po swojemu i wziąć odpowiedzialność za własne życie. Wziąć odpowiedzialność w pełni. Pora też dorosnąć. Widzę, że naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z bardzo wielu rzeczy, z tego, czego potrzebuję do szczęścia. Potrzebuję akceptacji i miłości sama do siebie, po prostu. To takie proste, a zarazem takie w pewnej mierze skomplikowane do osiągnięcia przeze mnie, bo ta wewnętrzna pomoc innym, to zgadzanie się na wszystko dla dobra innych, ta chęć dogodzenia innym, a cały czas inni, inni. Aguś, postaw teraz na siebie! Wiem, wiem, już wiele razy to postanawiałam. Głęboki wdech i wydech, jest wiosna, za niedługo kończysz, skarbie, czterdzieści lat. Może warto zająć się sobą? Chcę cieszyć się życiem!! Mój partner codziennie mnie tego uczy, miłości, akceptacji, szczęścia nie bez efektów, to cudowne uczucie radości z życia towarzyszy mi coraz częściej. Nawet jak coś nie idzie po mojej myśli, zaczynam się z tym godzić i staram się przyjąć z miłością jako lekcję. Ten spokój w sercu.
Największym moim marzeniem obecnie jest WOLNOŚĆ!
Wolność w takim sensie, że robię, co chcę, z kim chcę, za ile chcę, wiem, że to luksus, ale zrobię to, wiem też, że trzeba sobie to wypracować i się przygotować do takich zmian. Myślę, że ostatni rok pokazał mi dużo, na co mnie stać, pracowałam bardzo ciężko nad sobą i nad swoją przyszłością, mam nadzieję, że w kolejnym roku zacznę zbierać owoce tej ciężkiej pracy. Wierzę w to, że już zaczynam żyć na własnych zasadach. To jest właśnie wolność. Powtarzam sobie to, aby mój mózg zakodował i nie pisał innych scenariuszy. Kieruję się akceptacją, miłością i dobrem, jestem dla siebie dobra i czuję się bezpiecznie.
Choć ostatnie pół roku to bardzo intensywny czas związany z przygotowywaniem mojej imprezy urodzinowej, bo wiąże się to z premierą trzeciej książki i uroczystą inauguracją Stowarzyszenia Rea – Kobieta w Zmianie. Jest sporo pracy, ale dzięki temu czuję się spełniona. Po urodzinach chcę się w końcu bardziej skupić na rodzinie, bo ostatnie kilka lat to był emocjonalny rollercoaster, chciałabym pożyć trochę stabilniej, chyba dam radę… Ha, ha, ha.
Co to znaczy poszukiwanie prawdy? Mogłoby się wydawać, że to jest łatwe pytanie, nic bardziej mylnego, w moim przypadku odnalezienie tej prawdy trwa już czterdzieści lat i gdy wydaje mi się, że już ją odnajduję, to okazuje się coś nowego i znów jest coś do odkrycia w sobie. Nasza dusza i podświadomość to niezgłębione bogactwo przeżyć z dzieciństwa. Uświadamiam sobie coraz więcej rzeczy, a także to, co z tamtego czasu ma na mnie wpływ. Pomaga mi to uporządkować w sobie emocje, które częstokroć mnie zalewały i nie wiedziałam, jak sobie z nimi poradzić.
Gdy racjonalizuję pewne rzeczy i zdarzenia z przeszłości, łatwiej mi żyć z tymi trudnymi emocjami, które czasem jeszcze do mnie przychodzą. Prawda jest taka, że jest kilka mnie, okazuje się, może i o tym wiedziałam, może i jestem inaczej odbierana, a jestem naprawdę inna, tylko często robiłam to świadomie, bo nie chciałam wpuszczać do życia innych ludzi. Tylko po co mi to, po co mi ta zbroja i tarcza, pewnie przez lęk i strach przed zranieniem… widzę teraz, że miałam dużo lęków w sobie i to jest moja ochrona przed tym, aby nie pokazać prawdziwej siebie.
Szukam dalej prawdy o sobie z intencją pogodzenia się do końca z samą sobą!!
Piękna idea, a na razie zajmuję się organizacją czterdziestych urodzin, bo wymarzyłam sobie tę imprezę kilka lat temu i przerośnie ona chyba moje wszelkie oczekiwania.
To będzie impreza mojego życia!!
Aguś, jakie masz założenia na tę uroczystość? Chciałabym być z osobami, które były ze mną na różnych etapach mojego życia, bo one również tworzą moją tożsamość. Chciałabym również oddzielić tą imprezą moje poprzednie życie od nowego życia. Chciałabym w końcu być „nową ja” – wiem, że już wielokrotnie myślałam, że to już jest ten moment i pewnie to też nie jest ten ostatni etap, ale przez ostatni rok naprawdę poczyniłam duży progres mentalny w kierunku, w jakim chcę, wydaje mi się, że dużo spraw się układa we mnie i wokół mnie tak, jak chcę. Widzę coraz wyraźniej co było tak, jak nie chcę iść i widzę, że jestem gotowa i dojrzała do tego, aby mieć dystans albo zostawić to całkowicie za sobą. Powiem szczerze, że wymaga to ode mnie zmiany życia o sto osiemdziesiąt stopni, bo nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele muszę zmienić, abym była spokojna, szczęśliwa i spełniona. Na pierwszym miejscu jest pogodzenie siebie ze sobą i tu właśnie jest to, że chcę czuć to, co naprawdę czuję, czyli żyć tak, jak chcę, co naprawdę w moim przypadku nie jest łatwe, bo próbowałam już tak wielu dróg i na końcu tych dróg znajdowała się niestety ślepa uliczka. Po raz kolejny trzeba było zaczynać od początku, co nie odbywało się bez emocjonalnych problemów.
15.05.2023
To trochę niesamowite, co się dzieje w moim życiu, i to, że tyle czasu nie pisałam. Napiszę szczerze, że nie wiedziałam trochę, co dalej robić, czy pisać kolejną książkę, czy zmieniać pracę, czy się uczyć dalej, czy w końcu zacząć myśleć na tysiąc procent swoim mózgiem, czy jednak zmienić całe swoje życie, czy pozwolić sobie w końcu być szczęśliwą, czy żyć tak, jak tylko ja chcę, czy to już ten moment??? Pytań co niemiara, pewnie to dobry moment na zadawanie sobie takich pytań, bo te czterdzieste urodziny traktuję jak coś totalnie przełomowego w moim życiu.
Wydarzenie i impreza urodzinowa się udały, cały mój misterny plan zrealizowałam. Jestem z siebie dumna, że się udało to zorganizować w taki sposób, że połączyłam premierę trzeciej książki, na którą przybyło wiele osób, w tym moja kochana mentorka, z inauguracją Stowarzyszenia Rea – Kobieta w Zmianie, oraz z prywatną imprezą Party 4.0. Czuję ogromną ulgę i satysfakcję, że tak doskonale się wszystko udało. Teraz czuję taką lekkość, że mam to już za sobą. Cieszyłam się z tego, że moi chłopcy byli w tym dniu ze mną. Jestem im ogromnie wdzięczna za wszystko, co robią, jacy są samodzielni i wspaniali. To moja duma, że tak dobrze sobie radzą. Teraz chciałabym dać im jeszcze więcej wolności wyboru… i mniej kontrolować.
Jestem przeszczęśliwa, że mam te czterdzieści lat, że wydałam trzy książki, że mam dom, że mam chłopaków, że mam psa, że jestem zakochana, że mam perspektywy rozwoju, że kocham pisać książki i że mogę zarabiać pieniądze na tym, co kocham robić, bo zaczęłam prowadzić nową klientkę. Kocham to robić…
Dziś zapłaciłam za salę, co ostatecznie kończy etap Party 4.0!
Ostatecznym zakończeniem remontu mieszkania będzie założenie klimatyzacji, co mam nadzieję nastąpi w tym miesiącu, przy pomocy niezastąpionego osobnika, który mi wybudował ten dom. Dom, o którym marzyłam, dziękuję, że zmaterializowałeś moje marzenia!! Teraz po ponad roku mieszkania w nim mogę powiedzieć, że to najcudowniejsze miejsce na ziemi dla nas, nasza enklawa!!
Jeszcze się coś wydarzyło, kolejne marzenie zrealizowałam, chyba jedno z największych w moim życiu i długo oczekiwanych, czyli jednak potrafię na coś długo czekać… Co to, co to? To długie włosy, 20 kwietnia przedłużyłam włosy i to jest hit hitów, kocham patrzeć w lustro i widzieć siebie z długimi włosami, wow, normalnie jestem zachwycona efektem tej zmiany. Uff, ile emocji mną targa, mam taki niedosyt pisania, że wszystko bym chciała napisać od razu. Teraz tyle pozytywnych rzeczy dzieje się w moim życiu. Tak sobie myślę na tytułem tej książki _W poszukiwaniu prawdy_? Aguś, czy ty jesteś gotowa na znalezienie tej prawdy o sobie? Wydaje mi się, że tylko od naszej gotowości, wiedzy i dojrzałości zależy, kiedy tę prawdę odnajdziemy i odkryjemy w sobie. Nie powiem, bo nie wiem, czy czterdzieści lat to długo, czy krótko na ten proces, właśnie proces, jestem cały czas w procesie, ale wiem, że jestem już bardzo niedaleko od odkrycia swojej prawdy. Z każdym dniem moja odwaga rośnie, aby stawić czoła i żyć swoim życiem. Nie powiem, żeby było komfortowo bez akceptacji najbliższych, ale chyba już powinnam się przyzwyczaić przez te czterdzieści lat… że niektórzy nie akceptują nikogo i niczego. Tak naprawdę wynika to chyba z braku akceptacji siebie, bo z czego innego? Ja z każdym dniem coraz bardziej akceptuję i kocham siebie i coraz większy dystans i akceptację mam do innych i świata. Relacja z Panem Budowniczym, nie mówiąc inaczej, dała mi ten komfort i nową wiarę w siebie. Całkiem inną perspektywę zaczęłam łapać siebie i świat. To cudowne doświadczenie, dystansu, odpuszczenia, relaksu, wyluzowania. To coś totalnie nowego we mnie, taka lekkość. Tak do końca nie odnajduję się w tym braku spiny i ciągłego wymyślania kolejnych rzeczy, ale myślę, że się nauczę w końcu i wejdę na wyższy _level_. Poziom spokoju i akceptacji po prostu.
Myślę, że nie mogę pominąć przy podsumowywaniu wydarzenia z 21 kwietnia, faktu, że był ze mną i z nami Wiesław „Krecik” Zienkiewicz, od którego otrzymałam pierścień naszej wieloletniej przyjaźni i czterdzieści cudownych róż. Dziękuję ci, Wiesiu, za obecność i zaangażowanie.
W poszukiwaniu prawdy… prawdy o sobie, Aguś, to jest chyba najważniejsza prawda, która pozwoli mi osiągnąć wymarzone życie. Mogę powiedzieć, że na dzień dzisiejszy czuję się szczęśliwa, a nawet przeszczęśliwa w miejscu, w którym jestem w życiu, i z tego powodu, że kocham i jestem kochana. Uczę się kochać siebie i innych mądrą miłością, czyli taką akceptującą i bezwarunkową, to totalna nowość dla mnie i codziennie się tego uczę i staram się to poczuć najpierw wobec siebie, czyli poczuć akceptację dla siebie, oj, oj, to naprawdę się dzieje. Przecudowne uczucie i jak dobrze się żyje, gdy się tak podchodzi do życia na luzie, bez strachu, bez lęku, bez oczekiwań, bez roszczeń, bez jakichś dziwnych schematów, które zostały narzucone, tak naprawdę nie wiadomo przez kogo. Zrzucając bagaż i płaszcz tych dziwnych oczekiwań, jakby się zrzucało ogromny ciężar ze swoich ramion. Wiem, że trzeba mieć ogromną siłę w sobie, aby zacząć żyć według swoich zasad, ale o dziwo wówczas jest się szczęśliwym, jak i ludzie wokół stają się przeszczęśliwi. Czyli czego potrzeba do szczęścia człowiekowi? Życia w prawdzie, swojej prawdzie. Tu można by było zakończyć, ale jest to jednak bardzo szerokie zjawisko i poświęcę mu więcej czasu i uwagi w dalszej części opowieści, opowieści z mojego życia i o moim życiu. Spotykam tak cudownych, wyjątkowych ludzi na swojej drodze, że jestem z tego bardzo dumna. Udało się wielu tych wspaniałych ludzi zgromadzić na moim Party 4.0., to niesamowite, jestem im wdzięczna, że ich spotkałam na swojej drodze i że mi towarzyszą w życiu.
Pięknie pada dziś deszcz, jestem po kolejnej wycieczce do bajkowo pięknego i zielonego Olsztyna. Cudowne miasto, które dzięki ukochanej osobie dane mi było poznać… Może jednak polubię te tereny pełne jezior i lasów…
Nieważne dokąd – ważne, z kim się podróżuje!!!
16.05.2023
Dziś ważny astrologicznie dzień, przejście po dwunastu latach planety Jowisz do znaku Byka ze znaku Barana, więc mogę powiedzieć, że ostatni rok też był dla mnie rewelacyjny pod względem astrologicznym. Zbudowałam sobie zaplecze do dalszego działania, jak teraz Jowisz przejdzie do Byka, a dla mnie jako Barana będzie w drugim domu astrologicznym, więc też super, bo się będzie dla mnie materializowało to wszystko, co robię. Wiem, że dla niektórych to, co piszę, to może być czarna magia, ale kocham od zawsze naukę, jaką jest astrologia. Wiadomo, że każdy potężny władca powinien mieć swojego nadwornego astrologa, który podpowiada, co się na niebie dzieje. Ja mam swoją mentorkę, która na szczęście zna się na wszystkich aspektach życia i posiada ogromną wiedzę zarówno książkową, jak i praktyczną. Wydaje mi się, że ta praktyczna wiedza jest o niebo ważniejsza, bo tak naprawdę wiele szkół skończyłam, ale tam o życiu nic praktycznie się nie nauczyłam. Ostatnie dziesięć lat, a tak naprawdę ostatnie pięć lat dopiero pokazuje mi, jak może wyglądać życie, w momencie jak pozwoliłam sobie doświadczać tego życia i wyszłam z utartego i założonego na początku schematu. Nie wiem, po co mi był ten schemat, choć właściwie wiem po co – pewnie dla ochrony siebie… dla jakiegoś bezpieczeństwa, ale chyba nie mojego. Kiedy wyszłam ze schematu, jak zostałam sama z chłopcami, po rozwodzie poczułam się bardziej bezpieczna niż dotychczas w życiu, a po żałobie, która trwała dwa lata, mogę napisać, że czuję się spełniona i szczęśliwa. Nigdy nie myślałam, że życie może tak się zmieniać, jakbym nie pozwalała sobie na to, nie była tak naprawdę elastyczna. O wiele łatwiej jest mi żyć z myślą, że nic nie jest dane nam na zawsze, że zmiana to normalna rzecz. Łatwiej mi się żyje z myślą, że biorę życie takie, jakie jest, oczywiście działam na maksa tak jak dotychczas, ale po zmianie nastawienia i perspektywy wszystkie wydarzenia biorę jako lekcje, nie obrażam się na innych, że inaczej widzą świat, a przynajmniej się staram, bo przyznaję się, że odpalają się czasem jeszcze te stare schematy, że chcę komuś narzucić swój punkt widzenia i że chcę komuś na siłę pomagać, ale wiem już i zauważam to, że nie mam do tego prawa. Każdy ma swoją drogę i jak będzie chciał, to poprosi mnie o pomoc, tak jak moi klienci do mnie przychodzą i proszą o pomoc. Aguś, i to wystarczy, wystarczy, jak będziesz pomagać tylko tym osobom, które o to poproszą. Tak dla przypomnienia sobie napisałam, bo jestem nauczona z domu zagłaskiwania kota, czyli pomagania komuś, tak jak ja uważam. Tylko to jest egoistyczna postawa, bo to ja robię sobie dobrze, a nie komuś, komuś to ja mogę nawet w ten sposób źle zrobić, przecież doskonale wiem na swoim przykładzie, jak to działa. Najwyższa pora, aby stworzyć swój dom. Swój dom – jak to pięknie brzmi. Co to znaczy teraz dla ciebie, Agnieszko? Właśnie moje największe marzenia o spełnionej, akceptującej się rodzinie i bezwarunkowej miłości po prostu. Tak aż się wzruszyłam, bo to naprawdę moje największe marzenie zawsze było. Jaki to paradoks, że aby stworzyć wymarzoną rodzinę, należało się rozwieść, czyli jakby zacząć od początku. Dużo czasu mi zajęło, żeby zrozumieć, że rodzina może być też trzyosobowa plus pies. Że możemy być szczęśliwi ze sobą, jak jestem samodzielną matką. Powiem szczerze, że serce rośnie, jak widzę swoich chłopaków, jak mnie szanują, jak dojrzewają w akceptacji i miłości. Jestem dumna z tego, jak sobie z tym wszystkim radzę i z tego, że wyszłam w końcu na emocjonalną prostą. Wiem, że to nie koniec procesu zmiany, ale wiem też, że to już teraz jest ta przyjemna część zmiany życia. Najgorsze, czyli najbardziej bolesne, mam już za sobą. Wiem, że to chodzi o podejście do sytuacji, ale właśnie teraz mam większy dystans do tego, co mnie spotyka, bo po prostu mam większe doświadczenia. Jak zdobyć doświadczenie w życiu, nie doświadczając go, no nie da się. Kocham to doświadczanie życia, to pozwolenie sobie na bycie szczęśliwym tak po prostu. Dużo czasu zajmuje praca nad moją głową i myśleniem, aby na to sobie pozwolić, jak to dobrze mieć świadomego i empatycznego partnera, który nieraz lepiej rozumie twoje emocje niż ty sama. Z boku lepiej widać… Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
Maj to cudowny miesiąc maryjny, jestem ogromnie wdzięczna za wsparcie Maryi i wszystkich sił wyższych!!!
Zaczęło się dziać, a i jak można wykorzystać sprzyjające energie w życiu, ja jestem tego najlepszym przykładem. W sumie to mogę być przykładem na wiele rzeczy zarówno tych dobrych, jak i trochę mniej dobrych. W sensie jak zepsuć relację, ha, ha, ha, ale śmieszne, Aguś. No co, to ważne, że umiem się już śmiać z jakichś swoich błędów czy deficytów. Ten dystans jest bardzo ważny. Zawsze jakoś tak miałam w środku, żeby z humorem do wszystkiego podchodzić, choć wielu ludzi stara się być bardzo konwencjonalnych i sztywnych na pewnych stanowiskach. Nie wiem, czy to pomaga, czy przeszkadza, uczę się wielu rzeczy od początku. Okazuje się, że mam duszę totalnie artystyczną, co nie ma nic wspólnego z urzędem, choć moja praca polega na rozwiązywaniu problemów innych ludzi, czyli jednak odnalazłam tam też swoje powołanie. Kocham tych wszystkich starszych ludzi, od których można czerpać ogromne doświadczenie. Najgorsze jest to, że ci ludzie odchodzą i nie mogę się już od nich uczyć, brakuje mi wielu wspaniałych osób. Pozostaje mi się modlić za nich… wiem, że są gdzieś obok mnie i cały czas wspierają z góry. Nie ma to jak wsparcie z każdej strony… Wystarczy sobie pozwolić na to.
Z każdym dniem uczę się bardziej o siebie dbać w takim sensie, że mówię o tym, co myślę i czuję, nie jest to łatwe dla mnie, bo w obronie siebie często wycofywałam się i nie potrafiłam stanąć w swojej obronie, mówię o życiu prywatnym. Na szczęście z pomocą ukochanej OSOBY coraz lepiej mi idzie wyrażanie siebie. Najlepiej wyrażam siebie, pisząc te książki, polecam szczerze taką formę, dla mnie to zbawienna terapia i układanie myśli. Czułam, że chcę wrócić do pisania po tej przerwie, kocham to robić, tak mogę to przyznać sama przed sobą, że to jest totalnie moje i kocham to robić. Cieszę się, Aguś, twoim szczęściem. Jak do końca pogodzę się z brakiem akceptacji niektórych wobec mnie i nie będę szukała jej poza mną, to już będzie kolejny etap wzrostu świadomości. Teraz widzę, że coś tam się czyści w tej mojej podświadomości, w sensie jeszcze jakieś schematy, tak jakby widzę. Dzięki temu, że je widzę, mogę z nimi pracować.
Jakiś taki kolejny przełomowy rok w moim życiu, rozumiem, że jestem w roku piątym, czyli zmiany, zmiany, zmiany. W sumie otwieram się na nie, bo widzę, że mimo lęku, co będzie po zmianie, działam, a okazuje się, że jest dużo lepiej, więc tylko działać i zmieniać. Ale masz _flow_ dzisiaj, Jowisz niech powiększa wszelką obfitość w moim życiu, tak jak już robi. Zimna Zośka, a uśmiech na twarzy, super mieć dobre samopoczucie bez względu na pogodę. Przyznaję się, że czasem wjeżdża mi jeszcze w relacji poczucie odrzucenia, ale staram się jakoś inaczej do tego podchodzić, czyli nie zamykać się w sobie na tydzień, tylko porozmawiać. Wrrrr, nie jest to dla mnie łatwiejsza opcja, ale jakby dla relacji dwojga ludzi bardziej konstruktywna. Wiem, że mając Raka w ascendencie emocje potrafią mnie zalewać, ale energia Byka, która panuje obecnie, a ja też mam kilka planet w Byku, pozwala mi twardo stąpać po ziemi. Tego uczy mnie od wielu lat moja kochana mentorka, jak obie wiemy, z bardzo różnym skutkiem…
To jest mój dzień. Dziś wszystko idzie zgodnie z planem, a nawet ponad plan. Uwielbiam tych cudownych ludzi, którzy mnie otaczają, którzy mi pomagają, którzy mnie wspierają, którzy mnie kochają, których ja kocham, od których mogę się uczyć, którym mogę dawać, od których chcę przyjmować. Pięknie, pięknie, zaczyna się ta wiosna z Jowiszem w Byku, choć dopiero za kilka godzin.
Dziś zaczynam wspaniały program rozwojowy z moją mentorką. Zadała dobre pytanie: „Co zostawiamy za sobą, wchodząc w te nowe energie…?”.
Chciałabym zostawić, a raczej lepiej to powiedzieć, zostawiam za sobą… Lęk… tak lęk o byt, o jutro, o przyszłość, o dzieci, o wiele rzeczy, bez lęku mogę działać w zgodzie ze sobą, w zgodzie z moim powołaniem, odważnie zmieniać decyzje o swoim życiu, w prawdzie ze sobą… Tak, potrzebowałaś, Aguś, zostawienia tego lęku za sobą. Potrzebowałam wiary w siebie i akceptacji, że jestem OK i to, co robię, też jest OK bez względu na to, co by to nie było, potrzebowałam stabilności materialnej i potrzebowałam swojej mentorki i jej bezwarunkowej wiary we mnie, potrzebowałam ukochanego i jego bezwarunkowej akceptacji i miłości do mnie, może to tylko pierwsze jego zauroczenie mną, ale daje mi tą bezwarunkową miłość i akceptację, którą czuję pierwszy raz w życiu od partnera. To daje siłę, to daje wiarę w siebie, to daje właśnie tę prawdę o sobie, że stajemy twarzą w twarz ze sobą. Co później daje nam siłę do stanięcia twarzą w twarz z innymi w prawdzie. Każdy ma swoją prawdę i szanujmy to. Tak, chcę zostawić za sobą brak szacunku do siebie i innych do wyborów, do inności…
Jestem taka wdzięczna, że mieszkam na Żoliborzu, wczoraj musiałam odebrać awizo na Woli i nie obrażając nikogo, to, co zobaczyłam przez godzinę, będąc na poczcie, to dawno nie widziałam takich sytuacji i ludzi, ciekawe socjologiczne doświadczenie, ale cieszę się, że już nie mieszkam na Woli. Żoliborz to jakby inny świat. My to mamy na Sadach Żoliborskich taką jakby enklawę, zieloną enklawę. Cudnie się tu mieszka, jakby tak spokojnie, ludzie są wspaniali. Pewnie mam też ogromny sentyment do tego miejsca, bo mieszkam i pracuję tu od dwudziestu lat i na razie nigdzie się nie wybieram, znaczy z chęcią wyprowadziłabym się do jakichś cieplejszych krajów, ale to marzenie chyba musi jeszcze chwilę zaczekać. ☺
Tak naprawdę po kolei realizuję wszystkie swoje marzenia, od kilku lat udaje się to, nawet przekraczając te marzenia. Jedynego marzenia nie udało mi się zrealizować w tym roku, znaczy się rejsu, no cóż, tak naprawdę nie wiem dlaczego, czy dlatego, że wszyscy członkowie rodziny nie podeszli do mojego pomysłu zbyt entuzjastycznie, a już nie chcę nikogo zmuszać do marzeń. To dobrze z jednej strony, że nie chcę zmuszać, a przyjdzie czas, że zrealizujesz, kochana, to wymarzone marzenie. Poza tym tak wszystkie na raz marzenia zrealizować to wymyślaj następne. Tak właśnie w te wakacje dam sobie czas na trochę oddechu i wtedy do człowieka przychodzą nowe pomysły. Ja, jako że jestem jeszcze w roku piątym, jestem otwarta na zmiany, jak wejdę do roku szóstego, to chciałabym się trochę bardziej skupić na rodzinie, nie wiem, co rodzina na to, ha, ha, ha. Chłopaki przyzwyczaili się do wolności, którą im dałam, ale to pewnie ostatni z momentów, gdzie możemy jeszcze trochę wspólnego czasu spędzić. Coś może się uda wymyśleć. Na razie pomysł ze wspinaniem wszystkim nam się spodobał, a dzięki naszemu rewelacyjnemu instruktorowi i cierpliwemu nauczycielowi pokonałam lęk wysokości, szacun za cierpliwość do mnie. Dzięki tej cierpliwości do mnie ja też się uczę cierpliwości i uczę się pokonywania swoich lęków, które okazuje się, że są tylko w naszej głowie. Przy umiejętnym rozmawianiu samego ze sobą można wiele uzyskać…
------------------------------------------------------------------------